Skocz do zawartości

Tata w tarapatach. Idylla siedzenia w domu z dziećmi. Do Panów.


Rekomendowane odpowiedzi

9 godzin temu, Yolo napisał:

Rozchodziłem się niecałe cztery lata temu, od tamtej pory dzieci dwa tygodnie w miesiącu spędzają u mnie.

Wtedy 3,5 i 8 lat. 

Już po kilku tygodniach zacząłem się zastanawiać, o co chodziło mojej eks z ciągłym narzekaniem i byciem zmęczoną.

@Yolo Nie to żebym deprecjonowała Twój trud wychowawczy, ale w wieku 3,5 i 8 lat to już jest sielanka, więc nie dziwię się, że nie byłeś zmęczony ;) W tym wieku dzieciaki są przez większość dnia w przedszkolu i szkole. Oczywiście zastanawiające jest również zmęczenie Twojej eks dziećmi w tym wieku, choć być może mając je na dwa tygodnie w miesiącu również odetchnęła? Nie bez znaczenia jest również fakt, że na ogół dzieci najgorzej zachowują się przy matce. Powód? Dziecko wie, że matka kocha bezwarunkowo i czuje się przy niej bezpieczne, więc nawet jeśli pokaże jej się z najgorszej strony, to nie będzie odrzucone. To nie jest moja teoria, wygooglajcie sobie ;) 

 

IMHO największy hardcore jest do 2,5-3 lat. 

Moja starsza córa ma 4 lata i od dłuższego czasu gdy jestem z nią sama to jest naprawdę przyjemnie i mogę zrobić przy niej wszystko. Młodsza natomiast choćby dzisiaj gdy robiłam obiad, znalazła pomadkę i rozpaćkała ją po szafie i zabawkach. Przyszła potem, żeby jej rączki umyć... Pewnie powinnam się cieszyć z tych nowych, sensorycznych doświadczeń dziecka, ale jakoś w tamtej chwili nie potrafiłam.

 

Jakiś czas temu przeczytałam pewne bardzo trafne zdanie:

Jeśli uważasz, że wychowanie dzieci jest proste, to najprawdopodobniej robisz to źle.

Zostawiam do przemyśleń.

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, catwoman napisał:

@Yolo Nie to żebym deprecjonowała

Nie? Musisz zatem popracować nad komunikacją, bo można odnieść całkiem przeciwne wrażenie ;) 

 

2 godziny temu, catwoman napisał:

zastanawiające jest również zmęczenie Twojej eks dziećmi w tym wieku

Dla Ciebie, dla mnie jest jasne.

2 godziny temu, catwoman napisał:

mając je na dwa tygodnie w miesiącu również odetchnęła?

Od czego? 

Taki styl sama wybrała, a ja nie miałem nic przeciwko do pewnego momentu.

I przypominam, że po odprowadzeniu dzieci do szkoły, niemal do 17 codziennie luz.

 

Wiem dokładnie, ile czasu zabiera utrzymanie domu w czystości i przygotowanie posiłku. 

Chciałabyś mi coś udowodnić? D

Przekonałem się, że mogę spokojnie ogarnąć to wszystko nie mając żadnego wsparcia i pracując. Ona miała moje wsparcie i pracować poza domem nie musiała. 

 

Wiem, że z młodszymi dziećmi trudniej, po co te truizmy?

 

Zdaje się, zapominasz też o czymś takim jak instynkt macierzyński. Czyli coś, co pozwala Wam dążyć do 'posiadania' dziecka i w teorii, bardzo ułatwia opiekę nad nim. 

My faceci jesteśmy tego pozbawieni.

2 godziny temu, catwoman napisał:

na ogół dzieci najgorzej zachowują się przy matce. Powód? Dziecko wie, że matka kocha bezwarunkowo i czuje się przy niej bezpieczne,

Pitu pitu 

Większej głupoty na usprawiedliwienie rozpuszczania dzieci i pozwolenia sobie wejść na głowę, nie słyszałem. 

Rozumiem, że przy tacie dzieci nie czują się bezpiecznie?

 

Moje dzieci wiedzą że tata kocha je bezwarunkowo, jak i to że czyny mają konsekwencje. Że są jasne granice, po przekroczeniu których ich zachowanie będzie potępione.

Chyba Ci umknęło, a być może dobór lektur nieco bardziej poświęcony 'nowoczesnemu' wychowaniu, inaczej wiedziałabyś że jasne zasady i granice kreują o wiele bardziej poczucie bezpieczeństwa w dziecku niż rodzic, który nie potrafi ich określić ani wyegzekwować.

 

Edytowane przez Yolo
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, catwoman napisał:

Nie bez znaczenia jest również fakt, że na ogół dzieci najgorzej zachowują się przy matce. Powód? Dziecko wie, że matka kocha bezwarunkowo i czuje się przy niej bezpieczne, więc nawet jeśli pokaże jej się z najgorszej strony, to nie będzie odrzucone. To nie jest moja teoria, wygooglajcie sobie 

Twoja "teoria" według mnie jest gówno warta. Dzieci zachowują się przy matkach gorzej BO MOGĄ. Większość z was jest niekonsekwentna w karaniu, do tego karacie i nagradzacie dzieci kierując się swoją AKTUALNĄ emocją. 

Nie mówię, że tak jest zawsze, moja mama jest przykładem w miarę konsekwentnej babki, co nie oznacza, że nie szło jej urobić "miałczeniem". 

Nie doroabiaj ideologii do dawania sobie wejść na głowę. 

 

Stawianie granic i egzekwowanie ich nie oznacza braku miłości wręcz przeciwnie. @Yolo Ci to wyjaśnił ja dodam Tylko, że to często walka ze sobą i emocjami. Dziecko płacze, gra Ci na emocjach, a ty musisz mimo wszystko pozostać skałą. Dla swojej chwilowej emocji łatwiej jest dziecko rozpuścić ale dlugofalowo jest to bardzo kosztowne. 

 

Poczytaj tematy o samotnych matkach to zobaczysz pewną prawidłowość zachowania ich dzieci. 

Są też dane z USA na temat dzieci "single mom". 

 

 

Skoro kobiety są takie bezwarunkowo kochające swoje dzieci zawsze to wyjaśnij mi proszę skąd alienacja rodzicielska? 

Przecież to dowalanie ex mężowi kosztem krzywdy dziecka. 

No skąd się to bierze? Gdzie ta BEZWARUNKOWA miłość? 

Edytowane przez SSydney
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyźni zajmujący się domem również nie są doceniani. I nic w tym niezwykłego - zajmowanie się domem to oczywistość. Dbasz o miejsce, w którym żyjesz. Niedługo zaczniemy oczekiwać doceniania za umiejętność oddychania?

Co więcej - gadzi mózg to takie zabawne ustrojstwo, które u kobiet podświadomie buduje niekoniecznie pozytywne odczucia w stosunku do samca pozostającego w domu i zajmującego się porządkami, dziećmi itp.

Przerobione na własnej skórze.

Doceniajmy zatem siebie wzajemnie zamiast szukać kto w czym jest gorszy, mniej doceniany itp. Rozwiązywanie problemów zamiast ich szukania jest lepszym sposobem na życie. Tylko to jakoś mało emocji daje ;) 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem już stary grzyb, ale do dziś nie wiem o co chodzi w tym narzekaniu i byciu zmęczoną.

Owszem jest zmęczenie jak i przy wszystkich inny wykonywanych czynnościach, bo to jest zrozumiałe.

Jeśli lubi się to co się robi, to zmęczenie ma swoiste zadowolenie.

 

I tak sobie myślę, że część kobiet, niby mają parcie na dzieci, to ich tak naprawdę nie chcą i nie lubią, bo chcą się sobą zajmować i by to one były w centrum uwagi, może tu jest pies pogrzebany?

I dla mnie prosta piłka, jeśli kobieta już narzeka nie mając dzieci, to może nie decydować je mieć i przestać jojczyć.

Ja nie wiem po co to, na co.  I tak szczerze, to zachowanie kobiet jest gorsze niż dzieci, ech.

 

Ja nie miałam i jak na razie nie mam trudności z dziećmi.

Jedyną trudność i borykanie się, to było z dorosłymi. To było wyczerpujące i odbierało siły.

Zazdrość, a nawet zawiść, że człowiek radzi sobie.

Podjudzanie, wkładanie szpil, by tylko nie było za dobrze.

To było dla mnie ogromnym zmęczeniem i chore.

 

Druga sprawa: świeżo narodzone dziecko, jaka trudność?

Musi być najedzone i mieć sucho i śpi i rośnie.

Najpiękniejsze chwile - (każde chwile) - siedzi przy cycu, nasłuchujemy czy oddycha, mąż patrzący takim wzrokiem, że chce się latać.

Jak większe trzymają się kiecki czy spodni taty itd.

 

Jedynie, gdy zachoruje, to człowiek wtedy, truchleje, bo taki maluszek nie powie, gdzie go boli i wtedy jest zmartwienie, które wyczerpuje, ale to co innego.

 

Następnie co do kar: mając dziecko przekazujemy, bo ono nie wie, ale jeśli przekazując trzymamy się zasad (nie jak w karuzeli, że co chwilę inaczej - można dostać kołowacizny), to nie ma kar, bo i po co. Jak przeskrobie, to jest doświadczenie i nauka, że trzeba wypić samemu piwo. Nie wiem, jakaś surowa kara, to już naprawdę musi coś wywinąć grubego, ale i tu jest nauka.

 

Dzieci są dobrymi obserwatorami, gdzie nam coś umyka.

Jeśli mówimy, że są nie grzeczne, dla mnie to znak , że coś poszło nie tak, ale to moja wina, nie ich.

Dziecięca ciekawość świata uczy nas samych.

My im przekazujemy, a one swą ciekawością uczą nas patrzeć inaczej.

I uważam, że lepszego miejsca na wychowywanie dzieci nie ma jak wieś - natura. 

 

 

  • Like 7
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Yolo napisał:

Dla Ciebie, dla mnie jest jasne.

Od czego? 

Taki styl sama wybrała, a ja nie miałem nic przeciwko do pewnego momentu.

I przypominam, że po odprowadzeniu dzieci do szkoły, niemal do 17 codziennie luz.

Może niejasno się wyraziłam, pisząc, że jej zmęczenie jest zastanawiające chodziło mi o to, że zastanawia mnie czym była zmęczona mając już dzieci w tym wieku :) Z dalszego opisu wynika, że po prostu jest leniwa. 

Cytat

Zdaje się, zapominasz też o czymś takim jak instynkt macierzyński. Czyli coś, co pozwala Wam dążyć do 'posiadania' dziecka i w teorii, bardzo ułatwia opiekę nad nim. 

My faceci jesteśmy tego pozbawieni.

Pitu pitu 

Większej głupoty na usprawiedliwienie rozpuszczania dzieci i pozwolenia sobie wejść na głowę, nie słyszałem. 

Rozumiem, że przy tacie dzieci nie czują się bezpiecznie?

Oczywiście na pewno nie jest to sztywne i odnoszące się do absolutnie każdego rodzica bo zależy głównie od ilości i jakości czasu spędzanego z dzieckiem. Równie bezpiecznie dziecko może czuć się przy tacie. Ten tekst w zasadzie nie dotyczył Ciebie i innych zaangażowanych ojców, co raczej teoretyków wychowania, którzy również znaleźli się w tym temacie.  Bo wybaczcie, ale porównywanie okazjonalnej opieki nad dzieckiem do rodzicielstwa, to jak porównywanie wyjścia na divy do małżeństwa. 

Cytat

Moje dzieci wiedzą że tata kocha je bezwarunkowo, jak i to że czyny mają konsekwencje. Że są jasne granice, po przekroczeniu których ich zachowanie będzie potępione.

Chyba Ci umknęło, a być może dobór lektur nieco bardziej poświęcony 'nowoczesnemu' wychowaniu, inaczej wiedziałabyś że jasne zasady i granice kreują o wiele bardziej poczucie bezpieczeństwa w dziecku niż rodzic, który nie potrafi ich określić ani wyegzekwować.

 

O zasadach i konsekwencji mówić mi nie musisz. Chodzi mi raczej o to, że;

 

Dzieci zostawiają swoje najlepsze i najgorsze zachowanie dla rodziców. Przy mamie i tacie nareszcie mogą być sobą. Dostosowanie się do ogólnie przyjętych norm społecznych kosztuje je mnóstwo wysiłku i energii (im młodsze dziecko, tym ten koszt jest większy). Nic dziwnego, że w domu muszą uwolnić nagromadzone w ciągu dnia frustracje. Dla dziecka trzymanie emocji na wodzy jest dużym wyzwaniem, więc z chwilą powrotu w ramiona rodzica taka ulga jest konieczna. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że dziecko zaczyna płakać, gdy rodzice odbierają je z przedszkola lub od dziadków. Takie zachowanie nie oznacza wcale, że maluch źle się bawił albo źle spędził czas. Mógł się bawić fantastycznie. Jednak w głębi duszy cały czas tęsknił za rodzicami. To naturalne, że gdy dziecko widzi mamę, daje upust skumulowanym emocjom.

 

Dodam jeszcze, że dzieci są różne i naprawdę ciężko porównywać trud wychowawczy każdego rodzica, bo są dzieci których wychowanie jest łatwiejsze, a są dzieci, które mają wyższe potrzeby. Czym innym jest wychowanie jednego dziecka, czym innym dwójki, o większej ilości nie wspomnę. W pierwszych latach życia na ogół łatwiej jest z dziewczynkami niż z chłopcami. Czym innym jest wychowanie dzieci rok po roku, czym innym rodzeństwa gdzie różnica wieku wynosi np. 10 lat. W ramach jednego rodzeństwa dzieci potrafią się skrajnie różnić, więc przenoszenie własnych doświadczeń na wszystkie przypadki i formułowanie na ich podstawie jednoznacznych opinii, jest moim zdaniem słabym pomysłem.  

 

A tak jeszcze dodając dwa słowa, to moim zdaniem w opiece nad dzieckiem i "siedzeniem" z nim w domu (mam tu na myśli małe dziecko) najgorszy jest nie "trud" jako taki, ale samotność której się wtedy doświadcza.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, deomi napisał:

Czy opieka nad dziećmi w domu jest taką fantastyczną i łatwą sprawą, czy lepiej jednak odbębnić 8 h na etacie, wśród dorosłych osób

Z mojego punktu widzenia wolę szychtę w kopalni niż zajmowanie się dziećmi, Tyle tylko że jest to uwarunkowane naszą ewolucją. Facet miał iść na polowanie a kobieta ogarniała jaskinie i zajmowała się potomstwem. Gdy dziecko np. płaczę to dla faceta jest to tylko płacz. Natomiast kobieta instynktownie po samym płaczu wie czy dziecko jest głodne, boli go brzuch czy narżnęło w pieluchę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieci się różnią i owszem i rzeknę, że bardzo dobrze. 

 

Normy społeczne - dorosłych machlojki, doprowadzają dzieciaki do stanu frustracji, mają sprzeczności i nasza w tym rola, by sprawiedliwe ocenić sytuacje, by mogło sobie poradzić i radzić dalej w życiu.  

 

Płacz dziecka rozumiem, gdy jest chore, głodne, ma mokro (gdy małe) i gdzie dzieje mu się krzywda.

W innym wypadku, to jest wina dorosłego.

Postępowanie dorosłego uwidacznia się w zachowaniu dziecka.

Brak rozmowy, zainteresowania, konstruktywnego rozwiązania przyczyny. 

 

W ogóle nie rozumiem jak dzieci się drą czy tupią itd. - o co chodzi?

I w tedy tylko i wyłącznie przychodzi mi na myśl, że coś dorosły nie tak postępuje i tu widzę raczej problem.  

 

 

 

Mam gromadkę i nigdy nie czułam się samotna z dzieciakami. Wręcz przeciwnie, wiedziałam i wiem, że żyję.

Wśród dorosłych byłam bardziej samotna jak już.  

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, azagoth napisał:

(bo to żadne wyzwanie w dobie pralek, suszarek, zmywarek, odkurzaczy itd) tylko o zrozumienie emocji dzieciaka. 

 

Dokładnie. Ja zawsze łapię mini wstyd, jeżeli odczuwam stres czy zmęczenie, bo zawsze myślę "Kurcze, stres to mogą mieć kobiety w Syrii, a nie ja". Myślę - przecież nic nie zrobiłam, ręce niespracowane, dym z komina nie leciał - więc czym ja jestem zmęczona - ale co będę mówić, uwielbiam też to uczucie, jak już dzieciaki śpią po całym dniu... :D czuję błogość.

Teraz na przykład, córka śpi obok, a syn poszedł z teściową na spacer (przyjeżdża do nas często, pomaga mi, jest super babką), a ja zaraz zabieram się do pisania zleceń. Wiem, że nie każdy ma ten komfort w postaci babć - ja akurat mam i babcia, aż przebiera nogami, żeby spędzić trochę czasu z wnukami.

 

Ale prawdą jest, że nie tyle jakąś supermocą jest zrobić pranie, prasowanie, czy obiadek  - bo z tym sobie każdy poradzi (ja sobie wtedy odpalam audiobooka, albo pozytywną nutkę i w ogóle mnie to nie męczy), tylko ja po prostu wiem, co mojemu niemowlakowi trzeba (mówię tu o młodszej córce, bo starszy syn - ponad 2 latka, już ma swoje ścieżki i w ogóle to buntownik nieziemski). Wiem, na jaki płacz, w jaki sposób reagować.

Mąż raz został z dwójką dzieci sam - (został na 2 godziny sam, bo wysłał mnie na masaż :)) i dał sobie radę (chociaż jak wróciłam, to od razu odfrunął :)). Z synem już siedzą razem w garażu, syn za ojcem przepada, a córka jest taka słodka, że ja chcę się nią nacieszyć, a poza tym jest malutka i mąż się jeszcze boi :D. Różnica miedzy dzieciakami to ok. 1,5 roku i już z każdym miesiącem będzie tylko fajniej. 

Wydaje mi się, że dla niektórych osób opieka nad dziećmi nie jest męcząca fizycznie, tylko dobijająca jest monotonia i podobny rytm dnia. Ja nie szukam wrażeń i dobrze mi jest. A myśl, że z każdym dniem będzie tylko fajniej jest bardzo podnosząca na duchu.

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Nefertiti napisał:

Mam gromadkę i nigdy nie czułam się samotna z dzieciakami. Wręcz przeciwnie, wiedziałam, że żyję.

Good for you.

Cytat

 

Płacz dziecka rozumiem, gdy jest chore, głodne, ma mokro (gdy małe) i gdzie dzieje mu się krzywda.

W innym wypadku, to jest wina dorosłego.

Postępowanie dorosłego uwidacznia się w zachowaniu dziecka.

Brak rozmowy, zainteresowania, konstruktywnego rozwiązania przyczyny. 

 

 

Moje też nie tupią i nie robią jazdy w sklepie, ale już np. kryzys po przyjściu z przedszkola do domu jest mi dobrze znany. I jasne, córce się nie dzieje krzywda, że trzeba dojść do domu, wejść na trzecie piętro, umyć ręce i zjeść obiad, ale bywała w takich sytuacjach drażliwa i nierzadko kończyło się małą awanturą. Osobiście nie uważam, żeby to była moja wina. Uważam, że dziecko uczy się  panować nad emocjami, a ta nauka czasami tak wygląda. Masz inne podejście, szanuję to. Każdy zbierze żniwo tego co zasiał i tyle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

1 godzinę temu, Nefertiti napisał:

My im przekazujemy, a one swą ciekawością uczą nas patrzeć inaczej.

To prawda, zabrzmi dziwnie śle syn jest dla mnie doskonałym nauczycielem tego, jak cieszyć się niezależnie od okoliczności, jak przyjmować wszystko bez oporu.

Córka całkiem inna, mocno nadwrażliwa, nad wyraz empatyczna.

Godzinę temu, catwoman napisał:

To naturalne, że gdy dziecko widzi mamę, daje upust skumulowanym emocjom.

Naturalne, ale wyrażania emocji też trzeba uczyć. Pokazywać, gdzie nie wolno się zapędzać, jakie zachowania nie mogą mieć miejsca.

Pomagać dzieciom wyrażać trudne emocje bez destrukcyjnych zachowań.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój syn też się buntuje, ale myślę, że to dobrze i od urodzenia taki był - małomówny, zadziorny, ale jak się śmieje, to śmieje się z nim cały świat. Córka cały czas rozbawiona, każdy mi mówi, że tak pogodnego dziecka, to nie widział - uśmiecha się nawet przez łzy. Myślę, że to kwestia charakteru - przecież chowam tak samo. Ze mną rodzice lekko nie mieli, byłam rozdarta, mały zakapior, nie lubiłam jak ktoś na mnie patrzył - a wyrosłam na porządną obywatelkę :D

 

Edytowane przez Amperka
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

TVN Style, już była w TVN Superniania, gdzie dawali dzieciom środki uspokajające, albo raczej otępiające, by wyszedł fajny odcinek z odpowiednim przekazem. Gościa, który radzi sobie z dzieckiem by nie pokazywali. Dlaczego? Bo mała sensacja i nie trzymałby w napięciu (wiadomo, pojawia się problem, a rozwiązanie problemu jest po przerwie reklamowej, to jest typowa technika stosowana w TV, jakby facet ogarniał, to jak tu budować suspens), a kobiety, które z urodzenia i opieki nad dzieckiem zrobiły sobie sens życia i punkt honoru, jednocześnie opowiadając jaka jest to ciężka harówka, byłyby po prostu wkurzone, że ich "konik" jest pokazywany jako normalna czynność, a nie jakaś udręka i wielkie poświęcenie, jak one to przedstawiają. Pierwsza zasada TV to znać swoich odbiorców, a TVN Style to widownia złożona głównie z kobiet po 30, które mają na tyle czasu, by gapić się w TV. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że trzon widowni TVN Style to typowa "madka". 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@catwoman, drażliwa i różne zachowania z zewnątrz, dlatego, że obserwuje otoczenie, więc chce wypróbować w domu, normalne. Uczymy się cierpliwości, uczciwość i zgodność powinna być zachowana.

 

W większości przerabiałam w zabawę, a potem śmiechu co niemiara. 

 

Kurcze nie wiem jak to opisać, zebrać w całość, to się po prostu czuje, jest tyle emocji, wrażeń, przygód, nie można, aż przerobić, żadnej monotonii. 

 

Napisałam kilka zdań, bo nie rozumiem, a jednocześnie przywołały wspomnienia.

I już lecę, bo robota czeka :) i się kurczaki ciut stremowałam.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do głowy by mi nie przyszło drzeć mordę jako dziecko itp. naprzykrzania, dla mnie nie ma znaczenia jakie kto ma zdanie o wychowaniu dzieci, czy to sielanka normalka czy harówka, bo to nie świadczy o wychowywaniu tylko o tym jakie ta osoba posiada i przekazała geny. Zresztą te dzieci co rozrabiają łatwiej się potem rozpychają w życiu, więc rodzice niech już tak nie płaczą. xD

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Bruxa napisał:

Do głowy by mi nie przyszło drzeć mordę jako dziecko itp. naprzykrzania, dla mnie nie ma znaczenia jakie kto ma zdanie o wychowaniu dzieci, czy to sielanka normalka czy harówka, bo to nie świadczy o wychowywaniu tylko o tym jakie ta osoba posiada i przekazała geny. Zresztą te dzieci co rozrabiają łatwiej się potem rozpychają w życiu, więc rodzice niech już tak nie płaczą. xD

W jakimś stopniu tak jest, ale ludzi nie przekonasz, bo ludzie uwielbiają mieć poczucie że mają na coś wpływ.

No i uwielbiają przypisywać sobie sukcesy i wypominać innym porażki.

Wychowanie też ma spory wpływ, ale to dopiero w wieku powyżej 3-4 lat można mówić o jakimś wyuczonym wychowaniu.

Pierwsze 3-4 lata dominuje niczym nie skrępowany, genetyczny temperament dziecka.

A w późniejszych latach jest jeszcze determinanta wpływu rówieśników.

Tak więc charakter dziecka to jakieś 30 % genów, 40 % wychowanie rodziców, 30% wpływ rówiesników/otoczenia, (lub w nieco innych proporcjach)

Natomiast większość rodziców przypisuje sobie pełne 100 % lub obwinia się o pełne 100%.

Mam nadzieje, że ludzie w końcu wyjdą z "tabula rasa" stworzonej w 18 wieku.

Polecam wszystkim rodziców i nie rodzicom w sumie też, książki:

"Zdrowy mózg"

"Więcej niż dna"

Bardzo, bardzo przydatne książki, mogą uratować wręcz czyjeś życie. O możliwych przyczynach depresji, ADHD itd... Bardzo wiele chorób metabolicznych to powoduje, a ich rozwiązania są łatwe w zastosowaniu (Badania z krwi, suplementacja, małe zmiany w diecie)

A jak już przeczytacie, polecajcie Waszym znajomym.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.