Skocz do zawartości

Praca i stres


JudgeMe

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć. 

Ostatnio mam pewne refleksje dotyczące pracy. 

Otóż natchnęła mnie też ku temu wczorajsza rozmowa z jednym profesorem, z którym od czasu do czasu się spotykam na piwo odkąd skończyłam studia i się u niego broniłam. 

Otóż moja praca stawia przede mną dość duże wymagania.  Codziennie przychodzę tam lekko zestresowana, gdyż ciąży na mnie duża odpowiedzialność finansowa, Po drugie mam cele wyznaczone jakby z kosmosu, czasami się boję, że nie podołam, to znaczy już się zaczynam bać.  Nie dość, że się stresuję podczas spotkań z klientami i muszę uważać na wszystko, to dodatkowo cele.  Gdy gdzieś popełnię błąd, to mi umowy nie przedłużą, zwolnią mnie, będę musiała im płacić.  Dla mnie jest to osobiście tragedia, gdyż mam jeden kredyt, a dodatkowo w planach mam wzięcie kolejnego. 

Stąd nie mogę sobie na to pozwolić, a poza tym, gdzie ja znajdę tak dobrze płatną pracę, żeby mi wystarczyło na opłacenie moich kredytów i innych zobowiązań finansowych.  

Boję się bardzo, gdyż te wszystkie czynniki powodują, że w nocy śnię o finansach moich klientów. Czasami wracam do mieszkania i nadal przeżywam, czy na pewno zrobiłam coś tak jak trzeba. Boję się, że zaraz znowu wezwie mnie do siebie szef ze słowami, że zrobiłam coś źle.  

Obawiam się, że to fatalnie odbije się na moim zdrowiu psychicznym i fizycznym. Czasami odnoszę wrażenie, że nie nadaję się do żadnej pracy, gdyż za bardzo mnie to wszystko przerasta. 

Ale nie tylko to mi leży na sercu , gdyż okazuje się, że tak mają niemal wszyscy moi znajomi.  To jest potworne. 

Nie mogę z tego czerpać satysfakcji, gdyż mam przeświadczenie, że czuję się jakbym miała nóż na gardle.

I wczoraj się dodatkowo dowiedziałam, że wyrzucili z mojej Alma Mater jednego profesora, ponieważ nie publikował i nie wyrobił się ze zrobieniem tytułu profesora. Byłam w szoku, ponieważ ten profesor zawsze mi imponował i innego takiego nie znam. 

Moim zdaniem to wszystko jest chore. 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem Cię. Moja praca też należy do odpowiedzialnych i wymagających i opanować stres związany z ogromną liczbą obowiązków było ciężko, szczególnie na początku.

Może, gdy nabierzesz większego doświadczenia, to poziom stresu trochę się zmniejszy i będziesz czuć się pewniej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, alkoholowy napisał:

Ja właśnie dlatego inwestuję w mieszkania pod wynajem. Jedno już kupiłem i je wynająłem, za parę lat w planach kolejne, a potem może wynajmę oba a sam będę robił już tylko freelancerkę w domu.

Tu nie ma żadnej idealnej recepty żeby pracować, a tego stresu i problemów nie było. Jedyna recepta to nie pracować.

Z kredytu inwestujesz?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, JudgeMe napisał:

Obawiam się, że to fatalnie odbije się na moim zdrowiu psychicznym i fizycznym.

Myślę, że się odbija cały czas, tylko jeszcze te zmiany nie osiągnęły masy krytycznej. Dokładnie Cię rozumiem.

 

Kiedyś, pracowałem przez moment z naprawdę fajnym i ogarniętym gościem. I tam każdy go chwalił, pamiętam, jak

gadałem ze swoją kierowniczką, i do dzisiaj w sumie pamiętam jej słowa, że "na tym poziomie, to już się od niego Tego wymaga".

Mowa była o zaletach. Jak się człowiek wdraża i uczy, to wiadomo, czasem mu się uda zrobić coś zajebistego, ale też błędy są dopuszczalne,

ale w pewnym momencie, to co dla jednych jest zajebistą sztuką, dla innych jest twardym obowiązkiem. To jest ciężar odpowiedzialności..

Ciężka sprawa, też trochę za dużo na siebie brałem i skończyło się dużym wypaleniem.. Nie mogę się trochę pozbierać..

I też odczułem to w końcu na zdrowiu..

Teraz jestem zdania, że lepiej trochę odpuścić, ale mieć spokojniejsze życie. To co ty robisz jest fajne, jak się jeszcze jest młodym,

gniewnym, jak jeszcze masz zdrowie, ale w pewnym momencie okazuje się, że twoje całe życie jest podporządkowane w pracy, nawet jak

nie pracujesz, to jesteś w pracy.. Wieczorami i w weekend, zastanawiasz się co się może zjebać, żeby od razu następnego dnia albo w

poniedziałek coś sprawdzić, albo się zabezpieczyć.. Nie da się tak żyć. Z weekendów nie masz przyjemności, bo w poniedziałek

wrócisz do tego bagna, na tygodniu zdarza się po robocie iść od razu spać.. To nie jest życie, to tortura..

A teraz sobie pomyśl, że jesteś chirurgiem, albo neurologiem, i widzisz działający mózg, albo serce.. to dopiero musi być adrenalina..

Z tym, że taka praca w finansach, nie wiem czy nie jesteś jeszcze bardziej niszcząca, bo z niej się nie da do końca wyjść.

Teraz pracuje nad tym, żeby się umieć po pracy na prawdę odciąć od pracy, chociaż, bez spektakularnych wyników póki co.

Warto mieć jakieś absorbujące zajęcia/hobby, żeby się fajnie i miło odciąć.

Ale druga strona medalu jest taka, że nie mieli byśmy kardiochirurgów etc. etc.. Wydaje mi się, że dużo z tych "fachów", to też

jest pewnego rodzaju powołanie. Ale powinna też za tym iść solidna "gratyfikacja"..

 

Na przykład mnie strasznie doładowywał dzień na stoku narciarskim, utrzymanie kontroli, powoduje, że się musisz skupić

na bieżącej chwili, więc siłą rzeczy, nie masz jak myśleć o pierdołach, które zostawiłaś w domu..

 

A t temacie przypomniała mi się fajna scenka, na poprawę humoru :)

 

Edytowane przez StatusQuo
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydajesz się mieć w sobie sporo lęków. Stawiasz im opór. To rodzi napięcie a napięcie kumuluje Ci się w ciele, podświadomość to wywala w postaci snów... domaga się zauważenia. Emocje się o siebie upominają.

 

Zrób coś dobrego dla siebie i się z nimi skonfrontuj. Weź kartkę. Długopis. I pisz odpowiedzi na pytania np.

 

czego się boisz ? - utraty pracy 

a jak ją stracisz to co wtedy ? - to się załamie 

i co wtedy ? Jak się bedzisz z tym czuła ? - źle, będę załamana, smutna

dlaczego ? - bo będę bez kasy na rachunki i kredyty

i co wtedy ? - wywala mnie z mieszkania  i nie będę miała co jeść 

i co wtedy ? - mogę zachorować i umrzeć ? 

a co będzie jak zachorujesz i umrzesz ? - nic, zachoruje i umrę 

i jak się będziesz wtedy czuła ? - nie będę czuła nic bo będę martwa 

a uważasz, że możliwe jest byś żyła wiecznie ? - nie, każdy kiedyś umiera 

Owszem każdy kiedyś umiera. Wcześniej choruje albo umiera tragicznie bez choroby. Wszyscy jebniemy kiedyś w ramę. Czy jest sens tracić czas na myślenie kiedy ? Na martwienie się tym ? Na gdybanie co będzie jak się spierdoli ? 

 

Jebnie to jebnie. Znajdziesz rozwiązanie to się podniesiesz. Nie znajdziesz to jebnie dalej. Jak będzie się sypać to aż do śmierci. Jak będzie smierć to już zmartwień o kredyt nie będziesz miała. Nie będziesz się denerwować, stresować itp. Będzie luz i cisza. Twój ból powoduje przywiązanie do stałości rzeczy tego świata a tu nic nie jest stałe. Wszystko się zmienia. 

 

Jesteś tu gościem. Użytkownikiem. Rozgość się w życiu i ciesz chwilą, która mija...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem Ci jedno. Też mam odpowiedzialne stanowisko. Na początku myślałam tak jak ty. Chodzilwm zestresowana. Do czasu, gdy pewna Pani w pracy chyba z zazdrości zaczeła mnie mobingować. Ale się nie załamałam. Kupiłam mały dyktafon i zaczełam wszystko nagrywać. Wiem, że wszystko robie dobrze i w papierach jestem czysta. I w razie godziny 0. Jestem przygotowana na wojne. Nie wiem kto lepiej na tym wyjdzie. I powiem Ci jedno. Jakoś stres zniknoł i zaczełam lepiej sypiać.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, JudgeMe napisał:

I wczoraj się dodatkowo dowiedziałam, że wyrzucili z mojej Alma Mater jednego profesora, ponieważ nie publikował i nie wyrobił się ze zrobieniem tytułu profesora. Byłam w szoku, ponieważ ten profesor zawsze mi imponował i innego takiego nie znam. 

Skoro nie wyrobił się ze zrobieniem tytułu to jak mógł być profesorem? ???

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, ewelina napisał:

Może, gdy nabierzesz większego doświadczenia,

Możliwe, że tak. 

Z tym, że ostatnio mi się dostało za błąd innego pracownika. To bardzo negatywnie na mnie wpłynęło.  

Pobiegłam od razu do mojego szefa, z którym przeanalizowaliśmy sytuację od początku do końca.  Oczywiście tylko się na to uśmiechnął, że to niby pomyłka, no ale w sumie to ja się przez to stresowałam przez cały dzień i przeżywałam, i nie otrzymałam żadnego słowa przepraszam ani wyjaśnienia. 

To było bardzo słabe, gdyż zamiast dokładnie się czemuś przyjrzeć od razu szukają winnych. 

Godzinę temu, Cascavel napisał:

Jebnie to jebnie. Znajdziesz rozwiązanie to się podniesiesz.

W sumie mam też plan B, oprócz tego, że mam plan A. Ewentualnie mam jeszcze plan C, na każdym jakoś wyjdę, bo sobie wszystko przemyślałam zanim się podjęłam tej pracy. Niemniej bardzo mnie martwi, że jestem taka czasami nieporadna. 

Godzinę temu, StatusQuo napisał:

To jest ciężar odpowiedzialności..

Ciężka sprawa, też trochę za dużo na siebie brałem i skończyło się dużym wypaleniem.. Nie mogę się trochę pozbierać..

Dlatego też ja nie chce pracować tam dłużej. 

Ale zależy mi na doświadczeniu. 

Godzinę temu, StatusQuo napisał:

Ale druga strona medalu jest taka, że nie mieli byśmy kardiochirurgów etc. etc..

W sumie racja.  

To nie jest do porównania. 

Dziękuję Ci za Twoją historię. Bardzo mnie pokrzepiła. 

51 minut temu, NimfaWodna napisał:

zazdrości zaczeła mnie mobingować. Ale się nie załamałam. Kupiłam mały dyktafon i zaczełam wszystko nagrywać

U mnie pracują bardzo w porządku osoby, nie mam z tym problemu. Problem jest we mnie. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, JudgeMe napisał:

Po drugie mam cele wyznaczone jakby z kosmosu, czasami się boję, że nie podam

Jest pewien gatunek szefa, szefa-chuja, dość często spotykany w Polsce (na szczęście niezbyt często spotykany poza Polską, bo metoda przez niego stosowana jest szalenie nieefektywna i w dłuższym terminie prowadzi do odpływu najlepszych ludzi z firmy).

 

Metoda tego szefa-chuja polega na tym, że dostajesz pewne cele. Jeśli uda ci się osiągnąć, to w następnym okresie dostajesz cele wyższe, 120% tego co w poprzednim okresie. Jeśli i to uda ci się osiągnąć, to znów w następnym okresie cele idą w górę, plus 20%.

 

I tak aż do momentu, gdy jesteś w stanie zrealizować tylko 90% wyznaczonego celu. Dostajesz wtedy opierdol od szefa-chuja, żyjesz w stresie, zostajesz po godzinach, ale cel się nie zmienia - w dalszym czasie pozostaje niewykonalny, "z kosmosu" (choć już nie idzie w górę).

 

Szef-debil ma poczucie, że wycisnął z ciebie wszystko co tylko możliwe i że on dobrze służy ukochanej korpo. Ty co miesiąc robisz 90% planu, dostajesz zjebkę i żadnej premii. Ale o dziwo cię nie wywalą. A nie wywalą, bo robisz to, czego od ciebie oczekują. Twój szef ma to wkalkulowane, on oczekuje, że średnio wykonasz 90% oficjalnego targetu.

 

Nie śpisz po nocach, stres cię zjada, zdrowie tracisz - a to tylko taki teatr, takie przedstawienie o charakterze "motywującym". W ten przemyślny sposób twój szef chce cię zachęcić do bardziej intensywnej pracy - wybiera taką metodę, bo z powodu braków w wykształceniu i ciasnoty umysłowej nie zna innych. On w sumie chce dobrze, tylko niestety jest debilem, który nie powinien być na tym stanowisku.

 

Nie twierdzę, że twój szef taki jest i że dlatego masz te cele "z kosmosu". Ale może się tak czasem zdarzyć. Rozejrzyj się. Rozejrzyj się na spokojnie.

 

Na szczęście takich kretynów coraz częściej wypieprza się z roboty na zbity pysk.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minutes ago, JudgeMe said:

zamiast dokładnie się czemuś przyjrzeć od razu szukają winnych

Radzę się przyzwyczajać, tak działają korporacje (a przynajmniej duża ich część w Polsce).

Edytowane przez leto
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, JudgeMe napisał:

U mnie pracują bardzo w porządku osoby

A jesteś tego pewna? Kiedyś też dała bym sobie za obciąć ręke. Im wyżej jesteś, tym więcej wrogów.

 

30 minut temu, JudgeMe napisał:

Problem jest we mnie. 

Jaki problem? Że masz ludzkie odruchy typu stres? To są normalne odruchy. Ale trzeba z nimi walczyć. Miałam tak, że nie sypiałam. Wieczorem myślalam o tym co mam zrobic następnego dnia. Dawałam z siebie 200% a i tak słyszalam narzekanie. Jak nie szanują pracownika, to mam ich w 4 literach. Dziś wychodzę z założenia, że idę robie swoję i nic ponad to. Bo i tak nikt Cię nie doceni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, JudgeMe napisał:

Dla mnie jest to osobiście tragedia, gdyż mam jeden kredyt, a dodatkowo w planach mam wzięcie kolejnego

Kredyty wzięłaś z przymusu (np. Leczenie, pomoc chorym rodzicom) czy z własnej woli?

 

Ile % dochodu netto zżerają Ci kredyty i koszty stałe?

Może można pokombinować z redukcją kosztów. 

 

3 godziny temu, JudgeMe napisał:

a poza tym, gdzie ja znajdę tak dobrze płatną pracę, żeby mi wystarczyło na opłacenie moich kredytów i innych zobowiązań finansowych.  

Zależy jakie masz osobiste priorytety - żyć spokojnie i skromniej czy trzepać kasę płacąc odpowiednią cenę (wyzwania, czas, napięcie).

3 godziny temu, JudgeMe napisał:

to mi umowy nie przedłużą, zwolnią mnie, będę musiała im płacić

Trzeba mieć plan B, C i D.

Masz?

Poduszka finansowa na pół roku, kontakty na rynku pracy aby szybko znaleźć nową.

 

Ja mam taką strategię, która daje mi spokój mimo mnóstwa kredytów i kosztów:

- codziennie się uczę

- co jakiś czas staram się o jakiś papier, nowy skill na przyszłość

- uczę się jakiegoś przydatnego języka obcego, aby w razie czego znaleźć robotę w takim czy innym kraju

- staram się mieć ubezpieczenia na wypadek niezdolności do zarabiania

3 godziny temu, JudgeMe napisał:

Boję się, że zaraz znowu wezwie mnie do siebie szef ze słowami, że zrobiłam coś źle

- Albo nie ufasz swoim kompetencjom,

- albo masz nieprzewidywalne konsekwencje działań

- albo szefa chuja.

 

Ja bym nie wytrzymał i spierdalał.

Bez sensu tak spędzać większość doby.

W imię czego?

Edytowane przez Imbryk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poziom stresu jest bardzo subiektywnym pojęciem.

Praca w korpo ze względu na śrubowanie wyników, utrzymanie się na powierzchni, rzeczywiście może powodować przewlekły stres. Osobiście wolałabym dziergać na drutach i z tego zarabiać, niż toczyć boje w wyścigu szczurów. Co komu pasuje. Złapanie dystansu do obecnego położenia wydaje się być kluczowym rozwiązaniem. 

Przecież nikt nie zginie jak się pomylisz i nie pójdzie po Twojej myśli.

Dystans, dystans, dystans.

Z czym na SOR. Kiedy udajemy się na Szpitalny Oddział Ratunkowy.

Obraz “po stoczonej walce” o życie i zdrowie pacjenta. Zdjęcie: Oddział ratunkowy, obszar nazywany “trauma bay”. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minutes ago, Helena K. said:

Poziom stresu jest bardzo subiektywnym pojęciem.

Ja bym raczej powiedział że to reakcja na stres jest subiektywna. Żaden normalny człowiek by nie wytrzymał psychicznie nocki na trauma bay czy wspinaczki free solo na dużej wysokości. Do tego trzeba mieć predyspozycje.

 

Zmierzam do tego, że być może autorka (na aktualnym etapie życia, albo w ogóle) się do pracy w stresujących warunkach nie nadaje - nic w tym złego, każdy ma inną konstrukcję psychiczną.

Edytowane przez leto
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, JudgeMe napisał:

Dla mnie jest to osobiście tragedia, gdyż mam jeden kredyt, a dodatkowo w planach mam wzięcie kolejnego

Współczuję podejścia do życia. Jedna pętla na szyji juz jest, a w planach kolejna. Konsumpcjonizm robi jednak ludziom słabym psychicznie whiskas z mózgu.

 

Kieruje się jedna zasad w życiu. Jak Cię na coś nie stać, to tego nie kupuj. Potem są nerwice, stany depresyjne i samobójstwa.

 

Dałaś się już wkręcić w spirale spierdolenia. Bo muszę się teraz starać, bo mnie zwolnią, bo mam kredyt, bo nie będę miała na ratę, bo nie znajdę lepszej pracy. Ja pierdole, współczuję. Gubisz sens życia i przygodę jaką jest życie zminiasz w horror.

 

Nie zesrajta się tam w tych korporacjach...

  • Like 5
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, leto napisał:

Żaden normalny człowiek by nie wytrzymał psychicznie nocki na trauma bay czy wspinaczki free solo na dużej wysokości. Do tego trzeba mieć predyspozycje.

No nie wiem, jak Cię życie zmusi i przyciśnie do ściany, to się okazuje, że można sobie poradzić i w takim stresie.

Brak punktu odniesienia może w tym najbardziej zawadzać.

Może jakieś ekstremalne sporty dla poprawy percepcji by się przydały?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, hogen napisał:

Nie zesrajta się tam w tych korporacjach

Hahaha korporacje są spoko, można w nich przebierać i się fajnie urządzić.

 

Gorzej jak ktoś bierze kredyt i nagle zawiesza swoje życie i nerwy na włosku. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, Imbryk napisał:

Hahaha korporacje są spoko, można w nich przebierać i się fajnie urządzić.

Hm. Byłem raz na stażu.  Pierwszego dnia wyszedłem w czasie przerwy i już nie wróciłem ?. Tyle w temacie.

 

90% ludzi w korpo to potulne pieski wyselekcjonowane przez HR wg. ścisłych wytycznych. Strasznie toksyczne środowisko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, hogen napisał:

Byłem raz na stażu.

Ok, rozumiem.

Ja pracowałem chyba w 7 różnych, a współpracowałem z kolejnymi kilkunastoma.

Ja akurat się w tych systemach dobrze odnajduję.

6 minut temu, hogen napisał:

90% ludzi w korpo to potulne pieski wyselekcjonowane przez HR

Faktycznie, może nie 90% ale faktycznie sporo.

8 minut temu, hogen napisał:

Strasznie toksyczne środowisko

Ogromnie dużo zależy od mentalności ludzi z bezpośredniego zespołu oraz bezpośrednich szefów.

W niektórych czułem się jak w zgranej rodzinie, w innych było chłodno albo nijak, ale nigdy jakoś strasznie toksycznie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, KolegiKolega napisał:

Nie twierdzę, że twój szef taki jest i że dlatego masz te cele "z kosmosu". Ale może się tak czasem zdarzyć. Rozejrzyj się. Rozejrzyj się na spokojnie.

 

Nie jest taki póki co. 

Może potem będzie jeszcze gorzej. 

22 godziny temu, NimfaWodna napisał:

To są normalne odruchy. Ale trzeba z nimi walczyć. Miałam tak, że nie sypiałam. Wieczorem myślalam o tym co mam zrobic następnego dnia. Dawałam z siebie 200% a i tak słyszalam narzekanie.

Na początku było u mnie całkiem dobrze, gdyż miałam tak zwany "okres ochronny". 

Za dużo mam niekiedy informacji do przyswojenia. 

Dzisiaj w trakcie przerwy na lunch, było mi tak okropnie niedobrze.  Nie wiem, czy to na tle nerwowych, ale tak czy siak zażyłam krople. 

22 godziny temu, Imbryk napisał:

Kredyty wzięłaś z przymusu (np. Leczenie, pomoc chorym rodzicom) czy z własnej woli?

 

Ile % dochodu netto zżerają Ci kredyty i koszty stałe?

Może można pokombinować z redukcją kosztów. 

Kredyt brałam na podróże. 

Skonsoliduję sobie, ale i tak będę to wszystko spłacała trzy lata minimum. Chyba, że znajdę pracę w której będę więcej zarabiała, to wtedy wcześniejszą spłatę zrobię. Gdy wezmę kredyt, to będzie prawie połowa mojej miesięcznej pensji. Nie wiążę życia z tą pracą. 

Plus oczywiście opłacam mieszkanie, a poza tym muszę jeszcze zbierać na ślub mojej koleżanki i podróż do Dubaju w marcu.

22 godziny temu, Imbryk napisał:

Zależy jakie masz osobiste priorytety - żyć spokojnie i skromniej czy trzepać kasę płacąc odpowiednią cenę (wyzwania, czas, napięcie)

Zasadniczo zawsze jest tak, że człowiek musi pracować. Przeraża mnie wizja, że będę pracowała za niższą pensję, bo moje aktualne zarobki są dla mnie dość satysfakcjonujące,  a dodatkowo czerpię też z tego inne korzyści. 

22 godziny temu, Imbryk napisał:

Ja mam taką strategię, która daje mi spokój mimo mnóstwa kredytów i kosztów:

- codziennie się uczę

- co jakiś czas staram się o jakiś papier, nowy skill na przyszłość

- uczę się jakiegoś przydatnego języka obcego, aby w razie czego znaleźć robotę w takim czy innym kraju

- staram się mieć ubezpieczenia na wypadek niezdolności do zarabiania

Te ubezpieczenia tak naprawdę są mało warte. 

Staram nie skupiać się na tych sprawach doczesnych, ale ogólnie jestem trochę przewrażliwioną osobą na punkcie stabilizacji i bezpieczeństwa. 

22 godziny temu, Imbryk napisał:

Albo nie ufasz swoim kompetencjom,

- albo masz nieprzewidywalne konsekwencje działań

- albo szefa chuja.

Szef mój jest naprawdę na razie w porządku. 

Oczywiście, że nie ufam swoim kompetencjom, codziennie uczę się czegoś nowego. 

I te konsekwencje finansowe mnie martwią najbardziej. Za wszystko jestem rozliczana. 

22 godziny temu, Helena K. napisał:

Przecież nikt nie zginie jak się pomylisz i nie pójdzie po Twojej myśli.

Moje życie będzie finansowo zrujnowane, ja już chyba wolałabym umrzeć niż męczyć się z zajęciami komorniczymi na koncie. 

21 godzin temu, hogen napisał:

Kieruje się jedna zasad w życiu. Jak Cię na coś nie stać, to tego nie kupuj. Potem są nerwice, stany depresyjne i samobójstwa.

Możliwe, jednak miałam okazję wyjazdu, to postanowiłam skorzystać.  

Gdybym miała zbierać na to, to zajęłoby mi to dobrych kilka lat, w trakcie których może się wydarzyć mnóstwo rzeczy. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, JudgeMe napisał:

Moje życie będzie finansowo zrujnowane, ja już chyba wolałabym umrzeć niż męczyć się z zajęciami komorniczymi na koncie. 

Proponuję zmianę percepcji i przedefiniowanie problemów życiowych.

Wolontariat dużo w tym ułatwi, dasz coś od siebie, a w feedbacku zyskasz o wiele więcej. 

Nie chodzi o licytację, które problemy są bardziej problemami, każdy ma własny próg odcięcia, ale Tobie przydałoby się go zmodyfikować, bo popadasz w emocjonalne bagno zupełnie bez sensu.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, hogen napisał:

Współczuję podejścia do życia. Jedna pętla na szyji juz jest, a w planach kolejna. Konsumpcjonizm robi jednak ludziom słabym psychicznie whiskas z mózgu.

 

Kieruje się jedna zasad w życiu. Jak Cię na coś nie stać, to tego nie kupuj. Potem są nerwice, stany depresyjne i samobójstwa.

A ktoś mi tu kiedyś wciskał, że mając kredyt po czasie się przyzwyczajasz, że jest spoko bla,bla a jak przychodzi myśl o zmianie pracy bądź samemu tyłek się pali to ,, oh mam kredyt nie mogę tak ". 

 

Kredyt to pętla i szybko się uaktywnia jak człowiek chce pracę zmienić bądź grozi widmo zwolnienia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.