Skocz do zawartości

Będę miał dziecko...


Assasyn

Rekomendowane odpowiedzi

Po rozmowie z kumplem nie dawno w Polsce, oświadczyl że bedzie mial z nia dziecko, nie wiem czy przez wpadke czy jak, ale ok...

Zaobserwowalem w sobie po tym tekscie, kilka silnych reakcji;

1) Pierwsza myśl, a moze ja powinienem sie ogarnac i tez miec dziecko

Emocja; przymus, program matki o ustatkowaniu sie

2) Mysl o ustakowaniu sie...

3) Spelnione programowanie spoleczne i rodzinne o potomku

4) Wreszcie rodzina mnie pochwali

5) dziwny strach i smutek przez wyobcowaniem spolecznym...

To zaobserwowalem w sobie...

Dziwne bo wiekszosc moich znajomych( ok 90%) w momencie kiedy ma dziewczyne badz dziecko, kompletnie zrywa kontakt...

Zaobserwowalem w sobie jeszcze inne mysli i emocje tego typu, ale najsilniejszy byl strach przed tzw. Wyobcowaniem, odrzuceniem spolecznym typu "Oni sie ustakowali, a Ty co?"

Mówiac szczerze Panowie, zastanowilem sie nad tym czy faktycznie nie powinienem...

Skoro wszyscy tak robia, to i ja powinienem

Tu pojawia sie kolejny program " stada" skoro wszyscy to i ja tez musze, tylko aby sie nie wychylac

Widzicie ten schemat matrixa?

Zasiany strachem i w pewnym sensie przymusem spolecznym z góry narzuconym..

Co wy na to?

Zrobilem blad w tytule, powinno byc " Będę" jebana dotykowa klawiatura, prosze o poprawienie...

Edytowane przez Assasyn
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem przez chwilę podobne odczucia po rozmowie o stabilizacji ze znajomym z tego tematu:

 

http://braciasamcy.pl/index.php/topic/2478-chyba-powoli-mogę-spisywać-kumpla-na-straty/

 

Na szczęście szybko mi przeszło.

 

Teraz widzę, że nie wygląda to wszystko tak kolorowo jak myślałem w pijackim widzie.

 

Muszę z nim pogadać jakoś delikatnie, bo myślałem, że jest stanowczy i nie pod pantoflem a wczoraj

nie pojechał ze mną na miasto bo panna nie chciała go puścić a on nie chciał się z nią kłócić. :o

 

Trzeba go ratować, bo może będzie w takiej sytuacji jak Twój kumpel.

 

Ludzie z otoczenia mogą Cię namawiać do różnych rzeczy ale jeśli ulegniesz to tylko i wyłącznie Ty będziesz ponosił tego konsekwencje, warto to zawsze mieć na uwadze.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Assasyn, kto jest twoim zdaniem bardziej "ustatkowany".

 

Rodzina - mieszkanie na kredycie 40 lat, strach o posadę, walka damsko - męska w domu, wychowanie dziecka w trudnych krajowych warunkach, nakładanie maski szczęścia.

 

Ty - niezależny mężczyzna pracujący, zabezpieczony finansowo na kilka, kilkanaście miesięcy, facet, który nie wchodzi w niewolnictwo małżeństwa.

 

Kobieta, mężczyzna i dziecko to wcale nie oznacza ustaktowania, a w wielu przypadkach oznacza głęboką patologię i przenoszenie negatywnych wzorców przez kurwa pokolenia, aż do końca świata.

 

I czym jest ustatkowanie? Chore pojęcie. Nie ma czegoś takiego, że nagle usiądziesz i skończą się twoje zmartwienia. Rzeczywistość ulega zmianom, a tzw. ustatkowanie to kurewsko ciężki balast, który nie pozwala ci się wznieść nad gówno.

 

Nie neguję twoich potrzeb do końca. Rozumiem je.

 

Masz jednak zły model zakładania rodziny na wejściu (presja społeczna, oczekiwania innych, fantazje).

 

Pamiętaj o prawie przyczyny i skutku. Włożysz gówno do modelu to wyjmiesz gówno. Przepraszam za wulgarność, ale inaczej być nie może.

 

Przeprogramuj się pozytywnie i dopiero rozpatrz na chłodno podejście do rodziny. Teraz zrobisz sobie więcej krzywdy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z bardzo podobnych powodów władowałem się w znaną ci historię ;)

Moje odczucia/motywy były bardzo podobne :P

Co zabawne "natchnęło" mnie dziecko z "znajomka", inaczej tej kurwy nie nazwę.

Chciałem się ustatkować, model; dom, ogródek, dzieci, czasem zejść na dół względem roboty. Eh naiwniak B)

 

Ty się lepiej Assasyn zastanów czy stać cię na to, niestety to podstawa. Druga, to czy jakaś baba cię nie objebie na kasę i majątek.

I w ogóle na chuj ci to? Dziecko jak zrobić to na partyzanta, dla mnie to idealna opcja.

Plan rozrodczy wyrobiony a ja nadal wolny jak ptak :D

 

A teraz trochę prywaty...

 

Gucio, jesteś zwykłą szmatą i łajzą a nie artystą, wyrobniku jebany.

Edytowane przez wroński
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie nie Panowie, naszla mnie taka mysl odnosnie dziecka, ale na dzien dzisejszy nie mysle o tym...

Po prostu odezwal sie jakis mechanizm, on wywolal emocje które wjebaly mnie w pułapke mysli o tzw ustakowaniu sie...

Zapowiedzialem juz, chce siebie ogarnac, wyspecjalizowac sie w czyms i na tym zarabiac, to moje marzenia...

Ustakowac sie moge materialnie, siebie, nie innych...

To glowny mój priorytet...

Dziecka nie chce, nie w UK, w kraju patologi i multi kulti...

Tolerancji i wyzysku...

Czy jest sens powolywac kogos na swiat? Taki świat...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja ogólnie lubie dzieciaki, ale zrobic dziecko to najgorszy menel potrafi.

Wychować, wyposazyc w prawidlowe przekonania na temat świata, życia...

Żeby tak sie stało " ojciec" musi się ogarnąć w tych kwestiach, patologie stworzyc łatwo, widze na codzien tych polskich " dresów" pierdolonych idiotow...

Dlatego trzeba sie ogarnac samemu, w kwestiach ekonomicznych, prywatnych...

Takie moje zdanie...

P.s kawałek zajebiaszczy.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Zapowiedzialem juz, chce siebie ogarnac, wyspecjalizowac sie w czyms i na tym zarabiac, to moje marzenia...

Ustakowac sie moge materialnie, siebie, nie innych...

 

- podstawa

 

 

Dziecka nie chce, nie w UK, w kraju patologi i multi kulti...

Tolerancji i wyzysku...

 

- jak masz kasę sam możesz wybrać miejsce do życia

 

 

Czy jest sens powolywac kogos na swiat? Taki świat...

 

- nie wiem , aczkolwiek nie wykluczam że kiedyś zapragnę mieć potomka, na chwilę obecną nie odczuwam potrzeby ojcostwa

 

 

Dlatego trzeba sie ogarnac samemu, w kwestiach ekonomicznych, prywatnych...

Takie moje zdanie...

 

- dokładnie tak

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie, ale priorytetem jest znalezienie wreszcie czegos na czym sie znam i na czym moge zarobić, zawsze byłem w jakims sensie indywidualistą, mimo że z grupa niezle sie pracuje, to jednak wole mieć cos sam dla siebie...

Tylko jak to znalesc...To jest pytanie, no ale próbuje...

Red, nie mowie ze nie chce mieć dzieci, chce, ale nie teraz...

Nie moge robic kryjana z myśla że Ono załatwi moje problemy egzystencjalne...

Dziecko instynktownie przejmie po mnie zachowania, dopoki jeszcze troche " moich" zachowan i przekonan sa nie przepracowane to chuj, nic z tego...

Jestem swiadom, ze w razie czego i tak popelnie błedy, jestem tylko człowiekiem...

Nie moge ulegać presji...

W tej chwili jestem zabezpueczony materialnie na ponad rok, żyjac na ludzkim poziomie...

Długow nie mam żadnych, a brak długow to najlepsza inwestycja, jesli mozna tak to ująć...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znam tę rozkminę, bo niedawno sam ją przechodziłem kiedy dowiedziałem się, że znajomy będzie miał drugiego dzieciaka.

 

Po pierwsze dziecko to loteria genowa - może urodzić się zdrowe, może nie. Troche zależy tu od matki czy będzie na tyle ogarnięta, żeby nie pić "tylko troszeczkę" alkoholu i unikać dymu tytoniowego w czasie ciąży, choć i tak większość chorób to geny lub ich zła mieszanka.

Po drugie - chyba najtrudniejsze - trzeba znaleźć odpowiednią kobietę, która faktycznie chce wychować dziecko (a nie uchować), nie ma skrzywień emocjonalnych które mu przekaże lub które wpłyną negatywnie na rozwój jego osobowości, która jest na tyle mądra, żeby przekazać mu wartościową wiedzę o życiu i świecie, która będzie cię na tyle szanować, żeby nie podjudzać dzieciaka, że to mamusia jest "cacy" a tata "be".

Po trzecie - nawet jeżeli będziecie wzorowymi rodzicami, dziecko może wpaść w złe towarzystwo w szkole, które skutecznie nastawi go przeciwko wam.

Po czwarte - przykro patrzeć jak dziecko chce jak najszybciej od ciebie uciec po skończeniu szkoły, ale takie są koleje życia.

Po piąte - przykro patrzeć jak dziecko marnuje sobie życie "bo nic mu się nie chce, podstawowe wykształcenie wystarczy", a ty już nie masz na niego żadnego wpływu

Po szóste - osobiście gdyby ktoś zapytał mnie czy chcę się urodzić na tej planecie, zdecydowanie odmówiłbym. Ta błoga nieświadomość istnienia zanim się urodziłem. Cudowne.

Po siódme - dziecko to koszty. Mniejsze, większe ale zawsze. Jak chcesz zminimalizować ryzyko, że dzieciak trafi w złe towarzystwo, pasuje osiedlić się w dobrej okolicy, z dala od patologii. Pasuje go posłać do prywatnej szkoły, bo z tym już powoli u nas jak w Ameryce - w publicznych gimnazjach wolna amerykanka, w prywatnych trochę lepiej (przyjmują powyżej jakiejś wysokiej średniej).

Po ósme - zawsze jest opcja rozwodu, która zostawi cię z opłatami na kolejne 18 lat, wojenkami o dziecko i widzenia z nim.

Po dziewiąta - to uczucie rozczarowania kiedy myślisz sobie "zrobię mojemu młodemu niespodziankę i kupię mu konsole, ale będzie się cieszył! Ja na jego miejscu oszalałbym ze szczęścia" - a młody kwituje to krótkim "o, konsola, fajnie" bez cienia zadowolenia w głosie, jakby mu się po prostu należała (no bo przecież WSZYSCY mają), zero szczęścia, przejście do codzienności.

 

Znam dwie rodziny, których dzieci miałem okazję obserwować prawie do dorosłości.

W obu rodzinach ojcowie raczej nie przejmujący się wychowaniem dzieciaka, wkraczają dopiero jak coś jest mocno nie tak jak być powinno, a młody musi zobaczyć wyznaczone ojcowskie granice.

W obu rodzinach synowie.

W jednej rodzinie oddana matka, bez jazd emocjonalnych. Codziennie po pracy spędza czas z synem. Młody aż miło popatrzeć, ogarnięty życiowo spoko gość, dobrze radzi sobie w szkole.

 

W drugiej rodzinie również oddana matka, ale z objawami nerwicy, łatwo wybuchająca wydzierająca się na dzieci, szybko się irytuje, czego nie kontroluje. Pracująca na różne pory dnia, więc nie spędzi tyle czasu z dzieckiem ile by chciała. Efekt? Młody ma zdiagnozowane ADHD i inne ciekawe psychiczne jazdy, nie chce się uczyć (obrzydziła mu to wydzierając się na niego i wymyślając od głupków), popadł w ciekawe towarzystwo i już ma problemy z prawem (15 lat).

 

Obie rodziny jadą na długach, które spłacą krótko przed emeryturą, żyją od pierwszego do pierwszego, bo "brakło" czasu na własny rozwój, bo się nie chciało, bo chciało się jak najszybciej zwiać z domu, bo znajomi się śmiali, bo trzeba się było hajtać i robić dzieciaki, bo presja społeczna, bo wpadka, bo tak wypada, bo 30-stka się zbliża, bo nie ma gdzie wynająć mieszkania, a dzieciak w drodze, bo trzeba brać hipotekę i kupować dom/mieszkanie, bo co my teraz zrobimy jak on się urodzi.

 

Odczuwam dużą presję na "ustatkowanie się" i założenie rodziny, ale jeżeli mam żyć tak jak oni - dziękuję, postoję!

To jest wegetacja na rzecz banków i pracodawcy, a nie życie. Robota - dom - robota - dom, wódeczka od święta, żeby zapomnieć o tym wszystkim (od święta, nie są pijącymi patolami).

 

Poza tym, jak rozmawiam z dzisiejszymi młodymi kobietami, jak obserwuję co się dzieje na "rynku" to mam ochotę dać sobie w łeb, żeby nie musieć już roztrząsać tego tematu, który jest niczym paragraf 22.

Jednowyrazowe odpowiedzi, szukanie błazna który zabawi, bo ona się nudzi, zero jakichkolwiek głębszych zainteresowań, szukanie okazji do imprezki i łatwego życia, a później dramatyczne łapanie frajera, bo zbliża się 30-stka. A jak już się znajdzie taka z którą można pogadać na inne tematy niż egzystencjalne pierdzielenie, to po godzinie rozmowy okazuje się, że ma jakieś jazdy emocjonalne i zaczyna mi opowiadać o swoich planach samobójczych.

 

Co więcej, ludzie średniorozgarnięci nie mają takich przemyśleń, nie analizują tego na wszystkie strony. Robią dzieciaki i się tym nie przejmują. Widziałeś Idiokrację? To wiesz o czym mówię.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.