Skocz do zawartości

Wciąż macie wymagania?


Rekomendowane odpowiedzi

1 godzinę temu, maggienovak napisał:

Moim konkretnymi wymaganiami wobec mojego męża jest/są: 
- popracować nad naszym życiem łóżkowym;
- zwiększenie romantyzmu wobec mnie 
W Jakiej konkretnej postaci/ilości powyższe punkty? Seksik przynajmniej dwa razy w tygodniu, od czasu do czasu jakiś spontaniczny, inny (np.przebieranki itd.). 
Romantyzm : spacer po parku przynajmniej raz w miesiącu, jakaś randka na mieście albo na chacie, jakiś kwiatek chociaż co parę miechy. 

Jestem również KOBIETĄ, więc proszę o mnie zadbać jak o KOBIETĘ.
 

 

Może sensowniej i skuteczniej byłoby zwrócić się bezpośrednio do męża z tymi wymaganiami ?

Chyba, że piszesz przez forum, licząc na to, że on tu czyta albo się domyśli... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@NimfaWodna Owszem, nie warto mieć takowego ciśnienia na związek, bo jest tylko fajnym dodatkiem do samego siebie. Jeśli jesteśmy szczęśliwi ze sobą, to nie potrzebujemy uzupełnienia.

Pewnie mogę być tu widziana jako młoda głupiutka dziewczyneczka, która naiwnie cieszy się z tego, że nie jest sama. Nie byłam, nie jestem i raczej nie będę zdesperowana na związek, bo sobie wystarczę, lecz doceniam to, iż się fajny facet napatoczył. Nie nudzi mi się w życiu, mam co robić i lubię siebie. 

A i mam nadzieję, że w wieku 30+ będę wyglądać lepiej niż 22-25 :) Geny, zadbanie czy może zdrowe wyjebanie? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Hatmehit napisał:

@NimfaWodna Owszem, nie warto mieć takowego ciśnienia na związek, bo jest tylko fajnym dodatkiem do samego siebie. Jeśli jesteśmy szczęśliwi ze sobą, to nie potrzebujemy uzupełnienia.

Pewnie mogę być tu widziana jako młoda głupiutka dziewczyneczka, która naiwnie cieszy się z tego, że nie jest sama.

Nikt Cię tak nie odbiera. Jesteś wyjątkowo dojrzała.

Aczkolwiek wyczuwam tu syndrom: stara-maleńka. Sama taka byłam.

Śmieszne to jest czasami jak siedzę przy stole, gdzie są różni ludzie w różnej kategorii wiekowej i o dziwo, ci 25-30 latek są tacy poważni, starają się nie speszyć partnerki, nie lecą rubasznymi tekstami, tematy: praca i samorozwój, a ci po 40... o losie jacy wesolutcy, jakie niewybredne dowcipy. Takie moje luźne spostrzeżenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, PamMorrison napisał:

Lepiej nie, ale możesz cały czas wyglądać dobrze.

Dieta, ruch i brak stresu.

Wszystko to uskuteczniam od pół roku, efekty widać, a przede wszystkim czuć pod wzgledem samopoczucia. Dzięki :) 

3 minuty temu, Amperka napisał:

Nikt Cię tak nie odbiera. Jesteś wyjątkowo dojrzała.

Aczkolwiek wyczuwam tu syndrom: stara-maleńka. Sama taka byłam.

Dziękuję, to miłe ;) Możliwe, że diagnoza trafna, wiele razy zwracano mi na to uwagę, jednak zwykle z negatywnym wydźwiękiem. Czy takie cholerstwo mija, a może z czasem się wyrównuje? :P 

Ciężko jest mi oceniać własną dojrzałość, wręcz nie chcę tego robić. Staram się podejmować dobre decyzje, myśleć o konsekwencjach, rozmawiać z bardziej doświadczonymi. Daję sobie jednak pole na błędy spowodowane wiekiem, wybaczam je sobie i naprawiam w miarę możliwości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Hatmehit napisał:

@NimfaWodna Owszem, nie warto mieć takowego ciśnienia na związek, bo jest tylko fajnym dodatkiem do samego siebie. Jeśli jesteśmy szczęśliwi ze sobą, to nie potrzebujemy uzupełnienia.

Pewnie mogę być tu widziana jako młoda głupiutka dziewczyneczka, która naiwnie cieszy się z tego, że nie jest sama. Nie byłam, nie jestem i raczej nie będę zdesperowana na związek, bo sobie wystarczę, lecz doceniam to, iż się fajny facet napatoczył. Nie nudzi mi się w życiu, mam co robić i lubię siebie. 

A i mam nadzieję, że w wieku 30+ będę wyglądać lepiej niż 22-25 :) Geny, zadbanie czy może zdrowe wyjebanie? 

I geny. I zadbanie. I zdrowe podejście a nie wyjebanie. 

 

Mam koleżankę. Sorry - miałem. 2 dni temu stwierdziliśmy, że poczucie humoru mamy zajebiste. Jedno drugie kuma i drugie kuma co na myśli miało te pierwsze. Potrafimy pisać i gadac godzinami ale ... jak iskrzy to czujesz się jak na wojnie. Jak są nieporozumienia i zaczynają być zgrzyty to jedno z Nas musi ustępować żeby nie było ran po obu stronach. I bywało tak: 

 

1. Kiedyś. Z rok. Pół roku temu. 2 lata temu jak mi coś nie pasowało to mówiłem. Jak się uruchamiala, była wredna i najeżdżała na mnie to ja bardziej na nią. Skutkowało to tym, że zrywaliśmy znajomość już ze 2x. 

2. Niedawno. Może od pół roku a może mniej. Jak pisałem/mówiłem coś. Bardzo często z troski o nią jako o kobietę i człowieka a w niej uruchamiało to coś zupełnie innego z tym co ja miałem na myśli ( w sumie miało prawo - każdy ma inne filtry: środowisko, doświadczenia, wychowanie ) zaciskałem zęby. Chciałem zjebać i uderzyć ale się powstrzymywałem. Kończyłem rozmowę. W pewnym momencie z 2-3 tyg przesadziła. Napisała ze chciałaby mieć oparcie finansowe w mężczyźnie - ostatnio słabo u Niej w pracy. Boi się o stabilność. W trosce napisałem, że zdecydowanie korzystniej dla Niej w życiu będzie jeżeli będzie budowała swoją pewność, swoją stabilizację, swoje poczucie własnej wartości na sobie a nie na facecie, który jej dziś pomoże finansowo bo jest w związku a później jej to wypomni, albo zakaże pracować, albo będzie traktował jak prywatna kurwe, która jako, że jest na jego utrzymaniu ma mu wypinać dupę zawsze, wszędzie, w zdrowiu i chorobie póki na nią loży (takie przypadki nam). Ja pisałem to z troski. Ona odebrała, ze odbieram ją jako utrzymankę. Ze w moim mniemaniu jest naiwna itp i „ jak masz tak pisać to nie pisz wcale”. 

 

Przstalem. Odezwałem się z 3 dni temu. 2 dni temu Pani zapytała mnie czemu się odezwałem. Odpowiedziałem wymijająco a ona, że ostatnio szkoda jej nerwów, ze czara goryczy się przelała bla bla bla.... na co Pani usłyszała, że to nie ja napisałem, że ona zawsze wygaduje bzdury. To nie ja uważam, że to co ona pisze/mówi jest głupie. To nie ja napisałem, że ona ma się nie odzywać. 

 

Ta kobieta ma wady i zalety. Jak każdy. Nie umie gotować. Potrafi ryż spalić. Lubi za to sprzątać. Jest bierna. Lubi seks. Ma świetne poczucie humoru i jest radosną kobieta. Potrafi mi wygarnąć (ch8j wie czemu), że równowartość jej wypłaty potrafię wydać na kolejny zegarek w swojej kolekcji. Jak mnie gdzieś zapraszała to ja płaciłem. Wiedziałem, ze mnie zarabia. Miała naprawę auta wiec lachę na to kładłem choć mogłem inaczej. Pani 2 dni temu nie okazała szacunku. Pomimo, że ja uwielbiam - zachowuje się jak pępek świata. Księżniczka, której racja jest bardziej mojsza niż Twojsza. Jest jedynaczka. Ma wysokie poczucie własnej wartości a pomimo to ma beznadzieja dążność do związków i sama nie wie czemu. Musi być z kimś. Nie może być sama. Chore... ale okazałem zrozumienie. Budowałem ja przez rozmowę. Ze jest dobrze jak jest. Jest kompletna. Sama sobie może dać troske. Sama sobie może dać ciepło. Najpierw sama sobie i musi się czuć dobrze sama ze sobą. Brak faceta jej nie umniejsza. Jeżeli zacznie akceptować siebie, kochać siebie, szanować siebie, troszczyć się o siebie i nie wywierać presji na sobie i partnerze, że ona ma 27 lat, chce i powinna mieć juz męża i dziecko to zacznie się to wydarzyć w jej życiu. Ze ta presja blokuje i ja i facetów. 

 

Kobieta zaczęła czuć się lepiej sama ze sobą. Zaczęła siebie bardziej akceptować. Miała dni ze czuła się samotna, ze chciała się przytulić ale zaczęło jej być dobrze. Zaczęła siebie doceniać. Kochać. Wspierać. Szanować. Lubić. Zaczęła rozkwitać. Zaczęli to widzieć wszyscy jej znajomi - koleżanki. Byli faceci. Mężowie jej koleżanek. Zaczęła mi o tym pisać i to mnie bardzo ucieszyło. Jeżeli ta kobieta tego nie zgubi to kwestia czasu jak przyciągnie sytuacje/ludzi i okoliczności zgodne z jej dominującymi myślami. I będzie miała partnera nie kogoś kogo potrzebuje do dopełniania siebie.

 

Czy jest mi źle bo relacja się skończyła ?  Oczywiście.

Czy mam dobre odczucia ? 

Oczywiście. Jestem dumny ze dziś jest silniejsza, pewniejsza siebie i lepsza niż jak ją poznałem. Kwitnie ze środka a nie z zewnątrz. Czerpie energię ze źródła, które jest w Niej a nie bije światłem odbitym, które rzuca na nią inny facet. I to jest piękne. Z tego się cieszę.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Hatmehit napisał:

Pewnie mogę być tu widziana jako młoda głupiutka dziewczyneczka, która naiwnie cieszy się z tego, że nie jest sama. 

Odbieram Cię zupełnie inaczej niż Ci się wydaję :D

23 minuty temu, Hatmehit napisał:

Geny, zadbanie czy może zdrowe wyjebanie? 

Po częsci geny :) no i od sportu też nie uciekam. Plus to, że nie maluję się. Moja cera nie ucierpiała :D zdrowe wyje***ie też ma duży wpływ.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, NimfaWodna napisał:

Po częsci geny :) no i od sportu też nie uciekam. Plus to, że nie maluję się. Moja cera nie ucierpiała :D zdrowe wyje***ie też ma duży wpływ.

Szczęśliwie jestem prawie kopią mego ojca, wyglądającego na 38lat w wieku 50. Oczywiście u nas kobiet inaczej to działa, lecz pokładam nadzieję w tych genach :D Dbam o to co jem, codziennie ćwiczę oraz skupiam się na tym co znajduje się w kosmetykach, których używam. Nie maluję się, ale pielęgnuję skórę, głównie naturalnymi sposobami. Unikam stresu, nerwów i bardzo się cieszę, że już teraz uczę się tego wszystkiego, aby nawyki pozostały aż do wylądowania w ziemi :P 

15 minut temu, Cascavel napisał:

Ma wysokie poczucie własnej wartości a pomimo to ma beznadzieja dążność do związków i sama nie wie czemu. Musi być z kimś. Nie może być sama.

Może się mylę, ale według mnie wysokie poczucie wartości oraz bolesne parcie na związek stoją w delikatnej sprzeczności. Naturalnym jest, że pragniemy kochać i być kochanymi, tak działa nasz mózg. Jednak najpierw trzeba naprawić siebie, osoby o realnie zdrowej samoocenie przyciągają ludzi do relacji, koleżeńskich jak i romantycznych. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Androgeniczna napisał:

jest tak ważny jak dla was seks.

Dla kogo jest ważny, dla tego jest ważny.

 

21 godzin temu, Androgeniczna napisał:

A męzczyźni to prymitywy bo podniecają się cyckami?

Czasem trafi się np taki ktoś jak ja, kto potrafi nad tym panować.

 

21 godzin temu, Androgeniczna napisał:

lub na studiach i dlugo są razem.

Nie mogę powiedzieć że wszystkie, ale zauważyłem, że wiele kobiet idzie na studia, po to żeby złapać jelenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, Hatmehit napisał:

Wszystko to uskuteczniam od pół roku, efekty widać, a przede wszystkim czuć pod wzgledem samopoczucia. Dzięki :) 

Dziękuję, to miłe ;) Możliwe, że diagnoza trafna, wiele razy zwracano mi na to uwagę, jednak zwykle z negatywnym wydźwiękiem. Czy takie cholerstwo mija, a może z czasem się wyrównuje? :P

Wyjdzie Ci na dobre, a ludzie zawsze się czepiają :) Ja duszę mam bardzo starą - stare polskie filmy, stare przeboje, ale zachowanie czasami mam pieprzniętej podfruwajki. Ogólnie moją mentalną młodość rozpoznaję po tym, że dalej biegnę do autobusu, a nie "podbieguję" ;).

 

Co do tematu, o błękitni bogowie, dziękuję wam, że nie mam syndromu poszukiwania bad boya. Zawsze lubiłam mężczyzn spokojnych, opiekuńczych, zrównoważonych. Nie jest to moja zasługa, może bardziej wzorzec ojca. Ale o ile mi łatwiej żyć z myślą, że nie musiałam wybierać między namiętnością, a rozsądkiem. Wygrałam życie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Hatmehit napisał:

Szczęśliwie jestem prawie kopią mego ojca, wyglądającego na 38lat w wieku 50. Oczywiście u nas kobiet inaczej to działa, lecz pokładam nadzieję w tych genach :D Dbam o to co jem, codziennie ćwiczę oraz skupiam się na tym co znajduje się w kosmetykach, których używam. Nie maluję się, ale pielęgnuję skórę, głównie naturalnymi sposobami. Unikam stresu, nerwów i bardzo się cieszę, że już teraz uczę się tego wszystkiego, aby nawyki pozostały aż do wylądowania w ziemi :P 

Może się mylę, ale według mnie wysokie poczucie wartości oraz bolesne parcie na związek stoją w delikatnej sprzeczności. Naturalnym jest, że pragniemy kochać i być kochanymi, tak działa nasz mózg. Jednak najpierw trzeba naprawić siebie, osoby o realnie zdrowej samoocenie przyciągają ludzi do relacji, koleżeńskich jak i romantycznych. 

 

Widzisz ... zawsze mi się tu u Niej kłóciło. Jak jedynaczka, która podobno dostała masę miłości i uwagi w dzieciństwie od rodziców w wieku 27 lat tak bardzo tego łaknie od faceta. Jak sama przyznała bywa bardzo zazdrosna, zaborcza. Racje masz, że to stoi w sprzeczności z wysokim poczuciem własnej wartości ... a może ona to źle odbiera ? 

 

W każdym bądź razie. Chodzi o budowanie kobiety a nie niszczenie jej. Wzbogacanie jej. Podnoszenie. Ciągniecie do góry a nie zamykanie w klatce, podcinanie skrzydeł i robienie z Niej emocjonalnej, mentalnej i seksualnej niewolnicy. To nie kobieta. To wrak. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Amperka napisał:

Ja duszę mam bardzo starą - stare polskie filmy, stare przeboje, ale zachowanie czasami mam pieprzniętej podfruwajki. 

Aj u mnie obsesja historyczna, aż ku antykowi. Literatura XIX wieku, kino lat 50 i wszechstronna muzyka 70-80. Może to wszystko tego wina! Lub sobie to wmawiam... W każdym razie dziękuję za zrozumienie :) Jak rozmumiesz zachowanie pieprzniętej podfuriatki? Zafascynowało mnie to określenie! 

6 minut temu, Amperka napisał:

Zawsze lubiłam mężczyzn spokojnych, opiekuńczych, zrównoważonych. Nie jest to moja zasługa, może bardziej wzorzec ojca.

Coś podobnego wyniosłam z domu. Nigdy nie uganiałam się za facetami, którzy mogą mieć każdą kobietę czy ignorować cały świat. Preferuję spokojnych introwertyków, którzy zainteresują mnie rozmową, nicią porozumienia. Nie odczuwam potrzeby wiecznej zmienności nastrojów za sprawą osławionych tu emocji, zdecydowanie bliżej mi do stabilności uczuciowej. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

56 minut temu, Hatmehit napisał:

Pewnie mogę być tu widziana jako młoda głupiutka dziewczyneczka, która naiwnie cieszy się z tego, że nie jest sama.

Jak poprzedniczki: zupełnie odwrotnie Cię odbieram, związku z tym nie dziwi mnie wcale, że masz starszego partnera. Dobrze czasem o feedback, dziewuchy jakoś tego czasem potrzebują ?.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Cascavel napisał:

Chodzi o budowanie kobiety a nie niszczenie jej. Wzbogacanie jej. Podnoszenie. Ciągniecie do góry a nie zamykanie w klatce, podcinanie skrzydeł i robienie z Niej emocjonalnej, mentalnej i seksualnej niewolnicy

Ja to bardzo szanuję, wzniosłe traktowanie. Jeśli tylko robiłeś to taki w sposób, aby to ona realnie działała, a nie Ty za nią. Wierzę, ze robiłeś to mądrze, a nie zastępowałeś rodziców. 

3 minuty temu, Helena K. napisał:

Dobrze czasem o feedback, dziewuchy jakoś tego czasem potrzebują ?

Jejku, dziękuję bardzo :") Zaraz będzie, że atencyjna jestem :D

Taki feedback jest ważny, szczególnie jeśli można go znaleźć w miejscu gdzie teoretycznie wszyscy mogą mieć kogoś gdzieś.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, Hatmehit napisał:

według mnie wysokie poczucie wartości oraz bolesne parcie na związek stoją w delikatnej sprzeczności.

Oczywiście, że stoją. Poczucie własnej wartości to nie jedynie sama pewność siebie oderwana od całości obrazu osobowości, jest jeszcze cała reszta, która pośrednio z tego wynika i na to wpływa jak empatia, zrozumienie niedoskonałości innych wobec akceptacji własnych ograniczeń. W innej sytuacji to jedynie wydmuszka, którą łatwo zgnieść gdy tylko pojawiają się trudności w życiu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Hatmehit napisał:

Ja to bardzo szanuję, wzniosłe traktowanie. Jeśli tylko robiłeś to taki w sposób, aby to ona realnie działała, a nie Ty za nią. Wierzę, ze robiłeś to mądrze, a nie zastępowałeś rodziców.  :D

Nigdy nie staram się robić za Tatusia. Przynajmniej świadomie. Co kobiety w tym widzi świadomie/podświadomie - na tym już nie ma kontroli. Jakby nie było nie chodzi o to by tłamsić tylko dawać coś na czym się zbuduje, wzbogaci swoje życie i będzie spełniona, szczęśliwa i będzie potrafiła sobie radzić. Wszyscy jestem połączeni. Różnica polega na tym, że jedni to widzą a inni nie. Widziałem to odkąd pamiętam. Zawsze zależało mi na budowaniu czegoś z ludźmi, zawsze zależało mi na budowaniu ludzi. Kobiet. Mężczyzn. Młodych chłopaków. Młodych kobiet. Zależy mi na mnożeniu dobra w świecie a nie ch^jozy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 2/17/2020 at 12:00 PM, tamelodia said:

Lepiej związać się z kimś kto nas denerwuje, nie dogadujemy się, zarabia najniższą krajową i jest brzydki, żeby móc wieść szczęśliwe życie u jego boku

A co oferujesz w zamian? Oprócz tego, że go denerwyjesz (to działa w dwie strony), nie dogadujecie się, zarabiasz najniższą krajową, jesteś brzydka i... ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

39 minut temu, Cascavel napisał:

Nigdy nie staram się robić za Tatusia. Przynajmniej świadomie. Co kobiety w tym widzi świadomie/podświadomie - na tym już nie ma kontroli. Jakby nie było nie chodzi o to by tłamsić tylko dawać coś na czym się zbuduje, wzbogaci swoje życie i będzie spełniona, szczęśliwa i będzie potrafiła sobie radzić. Wszyscy jestem połączeni. Różnica polega na tym, że jedni to widzą a inni nie. Widziałem to odkąd pamiętam. Zawsze zależało mi na budowaniu czegoś z ludźmi, zawsze zależało mi na budowaniu ludzi. Kobiet. Mężczyzn. Młodych chłopaków. Młodych kobiet. Zależy mi na mnożeniu dobra w świecie a nie ch^jozy. 

Mam tak samo i czuję się jak Idiota. Ten Dostojewskiego

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.