Skocz do zawartości

Równy wkład w związek - rodzicielstwo


Pacman

Rekomendowane odpowiedzi

Jaką propozycję macie, Drodzy Bracia, na sprawiedliwy podział kosztów w związku, w którym pojawia się dziecko do opieki?

 

Pytanie co chwile się przewija i ciężko o konkretne stanowiska. W innym wątku oskarża się kobietę o żądanie kieszonkowego za opiekę nad dzieckiem, w jeszcze częściej spotykanych przypadkach kobieta chce pełnego dostępu do dochodów mężczyzny, długo wymieniać. Pytanie jak, będąc świadomym partnerem, poradzić sobie z tym zagadnieniem i wygospodarować 'uczciwy' kompromis?

W wyszukiwarce nie znalazłem podobnego tematu, był jeden zatytułowany o równym wkładzie w związek ale tam chodziło o manipulacje związane z tym co miłe myszki opowiadają o Wspólnych dokonaniach. 

 

Z mojego, matematycznego punktu widzenia:

Założenia:

- Oboje partnerów chce dziecka tak samo mocno

- Między nimi jest rozdzielność majątkowa

- Oboje się godzą, że w pierwszych latach dziecka matka odgrywa ważną rolę wychowawczą i podejmuje ona 'prace' jako opiekunka nad dzieckiem

- Opiekunka z ogłoszenia nie zastąpi matki

 

W takim wypadku partnerzy mogliby się złożyć na matkę-opiekunkę i wynagradzać ją zgodnie z jej potencjałem rynkowym tzn. powinna dostać tyle ile zarabia normalnie. Tak więc kobieta płaci sobie pół pensji i mężczyzna płaci pół jej normalnej pensji. Zostaje więc z połową swojego rynkowego wynagrodzenia. 

Potem reszta wydatków dom-dziecko na pół.

Wtedy jest rzeczywiście matematycznie po równo.

Przykład prosty: Matka zarabia 10k, ojciec 12k. Matka dostaje od ojca 5k za swoją nową pracę i z tym w zasadzie zostaje, bo sobie nie zapłaci już drugiej części. Wszystkie wydatki na pół. Można wpisać dowolne kwoty, wzór ten sam.

Niewynagrodzone poświęcenia matki: Pare lat przerwy w przemyśle - rozwijaniu kariery, dodatkowy trud związany z ciążą.

 

Jest to oczywiście mega chłodna kalkulacja, która zakłada że jest się zupełnie na zimno ze swoją własną rodziną, którą się właśnie założyło, trochę średnio, nie tak to powinno wyglądać.

W tym modelu, na oko odpada 80% kobiet, bo oznacza to tyle, że muszą być w stanie za pół swojej pensji utrzymać pół kosztów domu i dziecka, a przed chwilą miały ten sam problem tylko że za całą swoją pensje. 

 

Słucham innych, 'sprawiedliwych' propozycji :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, jak do tego podejść. Może jak się wyśpię to coś wymyślę :D Jedno jest natomiast pewne - ani "wynagrodzenie" matki zgodnie z jej kosztem utraconych możliwości, ani zgodnie z rynkową stawką opiekunki dla dziecka, nie będzie zbyt sprawiedliwe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, wrotycz napisał:

Dobrze rozumiem, że ona dostaje 5tys., on 6tys, i tysiąc na dziecko?

Matka dostaje od ojca 5tys, mu zostaje 7tys i wtedy składają się po równo na dziecko i na utrzymanie domu. Więc na dziecko idzie już tyle ile chcą/muszą przeznaczyć.

 

W modelu zakładam, że matka i ojciec składają się na opiekunkę-matkę za cenę jej wartości rynkowej w zawodzie który dotąd pełniła. 

Reszta kosztów jest dzielona po połowie (wydatki na dziecko, dom, jedzenie itp)

 

Zaznaczam, że kwoty są przypadkowe.

Edytowane przez Pacman
Ortografia
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się wypowiem może dlaczego słowo równość wzbudza we mnie odrazę w 90proc. przypadków ale najpierw zahaczę o politykę, żeby uzasadnić dlaczego facet wierzący w równość w związku powinien zostać na redtubie.

 

Partie, które niosły na sztandarach równość i wolność wiadomo każdemu kto zna trochę historie co robiły jak dochodziły do władzy (zwłaszcza xx wiek). Kto zna TVN - trudno.

 

W warunkach prawdziwej wolności jeden będzie prezesem, drugi żulem, trzeci będzie miał wpływy inny sławę (w takich warunkach ludzie są też najbardziej kreatywni ale to inna bajka).

 

Kiedy wprowadzamy równość odgórnie zawsze ściągamy wybitnych do poziomu średnich albo obydwa do poziomu proletariatu. 

 

I żeby nie było każdy człowiek ma prawo do równego traktowania przez prawo w instytucjach w służbie zdrowia i tylko absolutnie kurwa tu. Jestem wręcz zwolennikiem działań "wyrównujących" na tych płaszczyznach. I nigdzie indziej.

 

Parytety i nadmierny socjal to nowotwory dla nierobów, migrantów i kobiet dlatego do rezerwatu wpadam tylko pokręcić bekę. 

 

No dobra są tam 2 , 3 fajne ( na bank po menopauzie) ale kibicuje im po cichu...

 

Równość w związku brzmi tak lewacko, że chce się rzygać.

 

Przeczy temu absolutnie wszystko poza lewactwem.

 

Jest wywróceniem do góry, biologii, ewolucji, Boga, archetypów, naturalnego porządku i stwierdzeniem przez postępowe lewactwo "ja wiem lepiej jebnę tak, żeby za 3 lata rozwód".

 

A poza tym ona spierdoli (jak bd warunki) gdzieś kto jej tą hipergamię zapewni, klasyk - co wy życia nie oglądacie?

 

Ps. Chcesz jeść, mieszkać, wakacjować? Płać. Chcesz ruchać i rodzinę? Płać, kochaj, licz ile wydajesz i nie wierz w lewacki bełkot i kontroluj ile baba ogląda telewizje.

 

Edytowane przez Król Jarosław I
  • Like 4
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

    Rozsądne byłoby rozpisanie budżetu. Czyli na przykład przy zarobkach 10k miesięcznie (w dużym uproszczeniu):

 

1. 4k koszty stałe (mieszkanie, auto, rachunki itp.)

2. 2k dzieci

3. 2k odkładamy

4. 2k indywidualne

 

   Punkt czwarty dzielimy 50/50 i każde robi z tym co chce we własnym zakresie, wydaje na piwo, czipsy, tipsy czy sukienki. Wydatki z punktu pierwszego i drugiego są praktycznie nienegocjowalne, cel odkładania oszczędności z punktu trzeciego wybieramy wspólnie (np. wakacje, nowe sprzęty AGD czy fundusz remontowy czy też osobne cele indywidualne) - na przykład ja odkładam na Xboxa a ona na PlayStation, whatever. 

 

   Moim zdaniem zdrowe jest przy budowaniu rodziny podejście do pary małżonków w pewnym stopniu jak do jednego organizmu. Gramy w jednej drużynie i wspieramy się, dobro jednego jest ściśle powiązane z dobrem drugiego. Obydwie strony muszą być zadowolone, inaczej będą tworzyć się konflikty. Trzeba zostawić duże pole do negocjacji, ale nie we wszystkich sferach. Ja w swoim modelu rodziny, jaką chciałbym stworzyć jestem jej głową i zarządzam kierunkiem w którym płynie nasz statek, strategią finansową i rozmiarami poszczególnych budżetów. Moim obowiązkiem, jako mężczyzny jest zapewnienie wszystkim takich warunków, aby czuli się bezpieczni i możliwie zaspokojeni. Kiedy podstawowe potrzeby są zaspokojone i zostają pieniądze do "przehulania" wtedy w takiej sytuacji dzielimy się tym na pół i hulamy. Ważna jest elastyczność, ale też wyznaczenie ścisłych granic tej elastyczności. To wszystko oczywiście jedynie w wypadku znalezienia odpowiedniej partnerki, która chętnie odda przywództwo mężczyźnie w sprawach, w których przewodzi najlepiej mężczyzna. Mężczyzna też musi rozumieć, jak duża odpowiedzialność w takim układzie spoczywa na jego barkach. 

 

///  Jeśli chodzi o mój świat wymarzony to chciałbym żyć jako indianin w czasach ich rozkwitu, życie piękne i w zgodzie z naturą :) Było też prościej w budowaniu związku, bo składowe relacji były oczywiste - mężczyzna zapewnia bezpieczeństwo i wyżywienie, kobieta zajmuje się chatą, zbieractwem i opiekuje dziećmi. Dzisiaj? To skomplikowane... :D 

 

 

@Król Jarosław I czyli jak dokładnie dysponowałbyś zarobkami w takiej sytuacji? :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam kilkoro smarków. Żadnych budżetów. Rozdzielność majątkowa, oddzielne konta, zrzutki po połowie na projekty rodzinne (wakacje, urodziny, imprezy), codzienne wydatki wedle uznania, choć zwykle większe wydatki były moje, ale z włąsnej inicjatywy, tak jak gdy postanawiałem posłać dzieci na zajęcia dodatkowe płaciłem ja, jeśli żona podejmowała decyzje, ona płaciła. Zwykle ja ponosiłem większe wydatki bo ja miałem większe możliwości (moja decyzja). Przy pierwszym nie pracowała 2 lata, nawet nie pisnęła, że mam jej coś płacić!? Co więcej, mieszkanie w którym mieszkaliśmy było jej i cały czas raty spłacała sama. W okresie ciąż sam płaciłem czynsz. Proponowałem jej nawet, aby została dłużnej z dzieckiem, ale stwierdzała, że kończą się jej oszczędności przeznaczone na ten cel (ZAPLANOWAŁA TO I UZBIERAŁA!) więc chce wrócić do pracy, co też czyniła. I tak za każdym razem. Bez moich próśb, gróźb i  namawiania. Mimo, że zawiodła mnie, mówiąc oględnie, w innej kwestii, matką i żoną jest dobrą. Wiem, że boi się porzucenia, ale przez to jaka była i jest, może i będzie mogła na mnie liczyć.

 

kobieta_ktora_nie_prosi_o_wiele_zasluguj

 

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Pacman

A po co komu małżeństwo w takim razie?

Nie lepiej zatrudnić surogatkę a potem nianię? Czyste i klarowne umowy prawne rozwiążą ten problem.

A panie niech żyją w swoim świecie oczekiwań z kosmosu i wyobrażeń tego, co im się należy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, salt0 napisał:

Jeśli chodzi o mój świat wymarzony to chciałbym żyć jako indianin w czasach ich rozkwitu, życie piękne i w zgodzie z naturą

Też często o tym myślę. Choć nie chciałbym dostać strzała w dupe podczas wojny gangów. A Indianie byli bardzo brutalni ? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minutes ago, hogen said:

Też często o tym myślę. Choć nie chciałbym dostać strzała w dupe podczas wojny gangów. A Indianie byli bardzo brutalni ? 

Same badboje i trochę też czady . Oni zapewne mieli inne problemy egzystencjalne  np ból zęba czy wspomniany dupy. Dzisiejszy człowiek to jeden wielki burdel emocjonalny. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proponuję rozumować w tej sytuacji jak typowa kobieta. W małżeństwie czy związku nie ma rozdzielności majątkowej, ponieważ taki związek lub małżeństwo opiera się na "zaufaniu";) A równość polegać będzie na tym, że ja sobie poleżę w domu z "bombelkiem", moja myszka w tym czasie będzie pracować za conajmiej 10 tyś na rękę i będzie mi dawać nie tylko na "bombelka", ale także na moje własne wydatki. W dodatku za siedzienie w domu i zajmowanie się dzieckiem oraz całym domem należy mi się państwowa emerytura, ponieważ w dobie możliwości technologicznych jakie mamy zajmowanie się owym dodem oraz dzieckiem jest równoznaczne z wyprawą do innej galaktyki.

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minutes ago, Krugerrand said:

technologicznych jakie mamy zajmowanie się owym dodem oraz dzieckiem jest równoznaczne z wyprawą do innej galaktyki.

 

Nie jest łatwo. Mojej małżonce zawsze ciężko było pogodzić oglądanie Netlixa i przeglądanie Facebook-a z opieką nad dzieckiem. To są trudne rzeczy aby to pogodzić.  

  • Haha 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jak np braliście ślub, to jak to było? Jak dzieliliście się kosztami?

Albo jak zarządzać gospodarstwem mężczyzna zarobki powiedzmy 3000, a kobieta 2500 (hipergamia musi się zgadzamć), chyba że facet, co zarabia 3tysie, to nie facet.

Przy jednym dziecku, szkoła, zajęcia dodatkowe, ilość samochodów, w mieszkaniu. 

Pytam z czystej ciekawości. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.