Skocz do zawartości

Historia pewnego chłopca


Hubertius

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć, chciałem podzielić się z wami pewną historią, mam nadzieję, że nie potraktujecie mnie z wyższością i zrozumiecie o co chodzi.
Załóżmy, że był sobie pewien nastoletni chłopiec. Niedawno zaczął uczęszczać do pewnego gimnazjum, poznał kolejnych ludzi
(mniej lub bardziej negatywnie do niego nastawionych). Poznał osobę, u której wydawało mu się, że może zasługiwać na miano jego kumpla.
To był okres gimnazjum, przechwalenie się przed znajomymi na temat seksu, zje**** żarciki itd. Pewnie większość z was też jeszcze wtedy była nieukształtowana emocjonalnie i duchowo. Załóżmy się, że ten chłopak... podzielił sie z pewnego razu historią o tym,
że miał kiedyś pewną fantazję seksualną dotyczącą koleżanki, nauczycielki (osoba nie jest tutaj ważna).
O ile każdy z nas ma coś takiego w głowie, zastanawiacie się pewnie czemu ten chłopak to powiedział komukolwiek.
Nie wiem, świadczy to raczej o jego braku oleju w głowie, a także jeszcze będącego u niego zakorzenionym wrodzoną matriksową wiarą
w przyjaźń, związki itd. . Wiecie o co mi chodzi.
Oczywiście ten chłopiec przeżył piekło przez ostatnie "miesiące" swojej szkoły gimnazjalnej. "Dobry znajomy" dodał "pikantne szczegóły",
dodał, że kocha tą pewną osobę. Efekt? Przez te 3 miesiące na skutek prześladowania przez rówieśników zaczął zgrzytać zebąmi
(do tego stopnia, że choćby górną jedynkę starł o 1/3). Pomimo, że w obecnym okresie ma stosunkowo normalne życie i normalne problemy
to zdarza mu się, że jeżeli wystąpi jakiś lekki stres potęguje go CHOLENDARNIE i po nocy następującej w takim danym dniu zdarza mu się moczyć łóżko (przed tymi wydarzeniami nic takiego nigdy nie występowało) i to pomimo faktu, że ma już 20 lat.
Ponadto najgorsza dla niego wada to taka, że zaczął się jąkać (rzadko, ale jednak) i mówić bardzo cicho i niewyraźnie (do dziś ten
chłopak nie wie, jak może ten problem rozwiązać). Przy rozmowie z obcymi ludźmi jest to szczególnie widoczne. Gdy proszą chłopca o to
, by mówił jeszcze wyraźniej zaczyna się to u niego tylko jeszcze gorzej pogłębiać.
Mam wrażenie, że jedyny pozytywny wpływ z tej historii wynikający jest taki, że pomimo przymuszonego zamknięcia się w sobie i aspołeczności
miał prawie ostatnie 4 lata dla siebie. Nie tracił czasu na puste znajomości (w większości), bo ich nie miał.
Powrócił do regularnego czytania książek, przestał słuchać ch***** muzyki, a skupił się na takiej, która dawała mu emocjonalny przekaz.
Miał wiele czasu na przemyślenia. Dzięki swoim wcześniejszym przeżyciom odkrył "cały matriks" (bo wiedział, jacy są w rzeczywistości ludzie)
i ukształtował prawidłowe myślenie swojej osoby.
Oto jest teraz ten "dorosły chłopiec". Wiedzący, na czym stoi, że przez całe życie może liczyć tylko na siebie. Pracujący, studiujący i rozwijający się.
Ale także niepewny siebie, dający obraz słabości przez swoją nieśmiałość nabawioną wcześniejszymi doświadczeniami i problemami w wymową,
których za cholerę nie wie jak rozwiązać. I tak to właśnie jest. Mija kolejny dzień w życiu "chłopca".
P.S
Oczywistym jest, że tym chłopcem byłem ja. Ale tylko nadając sobie w pewien sposób miano trzeciej osoby byłem w stanie to napisać.

Nie wiedziałem, czy jest to odpowiedni poddział do utworzenia powyższego tematu. Ale nie mogłem niestety znaleźć innego bardziej pasującego miejsca na forum.

Z góry przepraszam, jeżeli wybrałem złe miejsce.

P.S 2

Dziękuję także wszystkim, którzy przeczytali powyższe i nie wybuchnęli śmiechem. Jesteście w ogóle jakimikolwiek osobami, którym szczerze mogłem to opowiedzieć, napisać.

Nigdy od tamtych wydarzeń tego nie zrobiłem.

 

25 minut temu, Hubertius napisał:

Cześć, chciałem podzielić się z wami pewną historią, mam nadzieję, że nie potraktujecie mnie z wyższością i zrozumiecie o co chodzi.
Załóżmy, że był sobie pewien nastoletni chłopiec. Niedawno zaczął uczęszczać do pewnego gimnazjum, poznał kolejnych ludzi
(mniej lub bardziej negatywnie do niego nastawionych). Poznał osobę, u której wydawało mu się, że może zasługiwać na miano jego kumpla.
To był okres gimnazjum, przechwalenie się przed znajomymi na temat seksu, zje**** żarciki itd. Pewnie większość z was też jeszcze wtedy była nieukształtowana emocjonalnie i duchowo. Załóżmy się, że ten chłopak... podzielił sie z pewnego razu historią o tym,
że miał kiedyś pewną fantazję seksualną dotyczącą koleżanki, nauczycielki (osoba nie jest tutaj ważna).
O ile każdy z nas ma coś takiego w głowie, zastanawiacie się pewnie czemu ten chłopak to powiedział komukolwiek.
Nie wiem, świadczy to raczej o jego braku oleju w głowie, a także jeszcze będącego u niego zakorzenionym wrodzoną matriksową wiarą
w przyjaźń, związki itd. . Wiecie o co mi chodzi.
Oczywiście ten chłopiec przeżył piekło przez ostatnie "miesiące" swojej szkoły gimnazjalnej. "Dobry znajomy"  rozpowiedział to wszystkim, ponad to dodał "pikantne szczegóły",
dodał, że kocha tą pewną osobę. Efekt? Przez te 3 miesiące na skutek prześladowania przez rówieśników zaczął zgrzytać zebami
(do tego stopnia, że choćby górną jedynkę starł o 1/3). Pomimo, że w obecnym okresie ma stosunkowo normalne życie i normalne problemy
to zdarza mu się, że jeżeli wystąpi jakiś lekki stres potęguje go CHOLENDARNIE i po nocy następującej w takim danym dniu zdarza mu się moczyć łóżko (przed tymi wydarzeniami nic takiego nigdy nie występowało) i to pomimo faktu, że ma już 20 lat.
Ponadto najgorsza dla niego wada to taka, że zaczął się jąkać (rzadko, ale jednak) i mówić bardzo cicho i niewyraźnie (do dziś ten
chłopak nie wie, jak może ten problem rozwiązać). Przy rozmowie z obcymi ludźmi jest to szczególnie widoczne. Gdy proszą chłopca o to
, by mówił jeszcze wyraźniej zaczyna się to u niego tylko jeszcze gorzej pogłębiać.
Mam wrażenie, że jedyny pozytywny wpływ z tej historii wynikający jest taki, że pomimo przymuszonego zamknięcia się w sobie i aspołeczności
miał prawie ostatnie 4 lata dla siebie. Nie tracił czasu na puste znajomości (w większości), bo ich nie miał.
Powrócił do regularnego czytania książek, przestał słuchać ch***** muzyki, a skupił się na takiej, która dawała mu emocjonalny przekaz.
Miał wiele czasu na przemyślenia. Dzięki swoim wcześniejszym przeżyciom odkrył "cały matriks" (bo wiedział, jacy są w rzeczywistości ludzie)
i ukształtował prawidłowe myślenie swojej osoby.
Oto jest teraz ten "dorosły chłopiec". Wiedzący, na czym stoi, że przez całe życie może liczyć tylko na siebie. Pracujący, studiujący i rozwijający się.
Ale także niepewny siebie, dający obraz słabości przez swoją nieśmiałość nabawioną wcześniejszymi doświadczeniami i problemami w wymową,
których za cholerę nie wie jak rozwiązać. I tak to właśnie jest. Mija kolejny dzień w życiu "chłopca".
P.S
Oczywistym jest, że tym chłopcem byłem ja. Ale tylko nadając sobie w pewien sposób miano trzeciej osoby byłem w stanie to napisać.

Nie wiedziałem, czy jest to odpowiedni poddział do utworzenia powyższego tematu. Ale nie mogłem niestety znaleźć innego bardziej pasującego miejsca na forum.

Z góry przepraszam, jeżeli wybrałem złe miejsce.

P.S 2

Dziękuję także wszystkim, którzy przeczytali powyższe i nie wybuchnęli śmiechem. Jesteście w ogóle jakimikolwiek osobami, którym szczerze mogłem to opowiedzieć, napisać.

Nigdy od tamtych wydarzeń tego nie zrobiłem.

 

 

Edytowane przez Hubertius
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Nie ma w tym nic śmiesznego. Może identyfikujesz ludzi jako takich mentalnych gimnazjalistów (którzy mogliby to uznać za zabawne) i stąd twoje "liczenie wyłącznie na siebie". Wspaniale, że pracujesz nad sobą i się rozwijasz - to zawsze pionuje człowieka. Jeśli chodzi o nieprzepracowaną traumę i kłopoty z wymową, rozważ kontakt ze specjalistami. Te rzeczy mogą być powiązane, ale nie muszą. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja sam przeżyłem w gm. i na początku tech. "upokorzenie społeczne" i też rozwinął mi się lęk społeczny w stylu "strach przed odrzuceniem przez grupę, zostania sam" trudno mi to opisać ale na ok 6-7 lat mi ta fobia mocno dała po dupie. Powoli z tego wychodzę z uzględniem "POWOLI". Jaka moja rada na fobie? Niestety

TRZEBA NAPI%DALAĆ. I tyle. Niestety trzeba się przyzwyczaić że na początku to jest bardzo NIEPRZYJEMNIE. Musisz opanować ten strach, te chęć ucieczki.

Uodparniać się na ból, jeżeli zniesiesz największy ból to mały już nie zrobi na tobie wrażenia.

I jeszcze jedno. 

Daj sobie pozwolenie bycia BEZWZGLĘDNYM. Po prostu, ktoś chce się zabawić twoim kosztem - możesz go niszczyć do woli. W moim

przypadku jeszcze to się nie zdarzyło, chodzi o to żebyć miał PSYCHICZNY KOMFROT że możesz sięgnąć bo brudne taktyki i bezwzględne zachowanie. Bedziesz bardziej spokojny, będziesz czuł że masz KONTROLE.

W dniu 23.02.2020 o 14:31, Hubertius napisał:

Wiedzący, na czym stoi, że przez całe życie może liczyć tylko na siebie.

Ja długo nie mogłem tego przyjąć do świadomości ale powoli jest coraz lepiej. Mam przebłyski często żę " jak mnie nie zaakceptują to ich &ebać" i naprawdę z człowieka schodzi ciśnienie przez co nie jesteś jakimś spietranym lamusem albo bucem i masz dobry humor, żartujesz, chcesz gadać i wtedy ludzie cię zaczynają lubić :3 to jest taki paradoks chyba...

Edytowane przez Ramaja Awantura
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.