Skocz do zawartości

Manipilacje/Zachowania Kobiet niepracujących


Rekomendowane odpowiedzi

28 minut temu, Sundance Kid napisał:

Nie wiem, skąd wy takie baby bierzecie i nie rozumiem za cholerę kolesi, którzy znoszą takie pasożyty. Serio, to wy nosicie w związku portki, trzeba wyhodować sobie jaja i wyciepać pasożyta do pracy, żeby się zajął czymś pożytecznym, a nie folgować urojeniom pańci, że gówniak będzie nienormalny, jak mamcia pójdzie do roboty.

Ja opisałem typów z pracy, moja ex jest już ex też z tego powodu. Co ciekawe moja matka kończył się macierzyński i szła do pracy bez pierdolenia. Mam w pracy typa w moim wieku, żonka teraz nie pracuje bo 2 dziecko ma 6 miesięcy ale w przerwie miedzy ciążami w pracy, dziecko w przedszkolu. Kolega naturalny RP, nie potrzebował forum do noszenia spodni w związku, zona po obu ciążach dalej atrakcyjna, nie wyda złotówki bez pytania. :D Tak, że nie zawsze jest tak chujowo jak opisuję :D 

28 minut temu, Sundance Kid napisał:

Czemu je zachęcacie do takiej patologii? Skąd ten durnowaty mem, że wałkoń musi siedzieć z kaszojadem przez parę lat w domu przed Netflixem i żreć chipsy? Ani ja, ani moi bracia nie siedzieliśmy z matką w domu, matka zawsze pracowała, a macierzyński był w tamtych czasach króciutki. I wyrośliśmy na ludzi, a nie na patologię.

U mnie to samo bracie ale wiesz co? Ja się z braćmi śmieję, że w dzisiejszych czasach naszym rodzicom MOPS by nas odebrał a kiedyś to było normalne. 

Moja mama zawsze mi mówiła rzeczy typu "nie ufaj psu gazecie i kobiecie" albo "w każdej kobiecie kurwy dwie trzecie", z perspektywy czasu sądzę, że mimo braku wyższego wykształcenia była mądrą kobieta. Ogólnie mimo braku milionów na koncie moi rodzice to bardzo dobrzy ludzie jak tak patrze.  :)

No ale zarówno ja jak i bracia w rozmowach deklarujemy, że w razie W ich nie zostawimy, więc dla nich to procentuje na starość. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widocznie nasze Polki idą w za kobietami z zachodu...

Faceci aby mieć dostęp do cipy idą na masę ustępstw względem kobiety tym samym oddają swoją władzę jako głowy rodziny.

Jako wyznawca patriarchatu nigdy nie dopuścił bym aby mną czy domem rządziła kobieta nawet jeśli pracuje...

Męszczyzna który pozwala kobiecie wejść sobie na głowe utracił swoją prawdziwą męskość i w zasadzie nie pełni swojej roli właśćiwie ( jako partner czy mąż ).

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, hogen napisał:

Codziennie jest w sklepie / sklepach, tylko po to by zabić czas i kupić 1-2 rzeczy. Codzinne jazdy. Totalne odrealnienie od rzeczywistości. Totalna nieznajomość wartości pieniądza.

 

Nie ma pojęcia czym są obowiązki, zobowiązania i terminy w pracy. Nie rozumie, że możesz się spóźnić, zostać dłużej w pracy czasem. 

Miałem to na końcu języka pisząc poprzedni post, ale zapomniałem dodać, dzięki za przypomnienie :) 

 

Najbardziej mnie wku**wia jazda samochodem do galerii handlowej przez całe miasto żeby się przejść 2 razy dookoła i ponarzekać, że "tam nic nie ma". To po co do *uja tam jeździ i wydaje na paliwo? 

Dosłownie! Co dzień! 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też to przerabiałem.

 

Pańcia krótko po zaciążeniu na zwolnieniu lekarskim ponieważ ciaża byłą zagrożona. Przytyła jak słoń. Po porodzie przez 6 lat nie pracowała zawodowo. Niby prowadziła legalną działalność gospodarczą ale pewnie już wiecie na czyj koszt. Po roku wyszło kilka tysięcy strat, i dostała polecenie aby działalność zamknąć, co uczyniła bo ja bym już ani grosza do tego nie dołożył.

 

Ja ogarniałem finanse, dzieciaka, który chodził do przedszkola a pańcia siedziała w domu i puchła.

 

Jak u przedmówców - wiecznie nieszczęśliwa, roszczeniowa, zmęczona nie wiadomo czym, wymagająca coraz więcej kasy oraz wyjazdowych wakacji kilka razy w roku. Czas w domu spędzała od 7:20 do 17:00 na randkowaniu na internecie oraz na rozmowach na GaduGadu z "amantami". Nie gotowała nawet dla dziecka. Ogólnie można powiedzieć - pasożyt.

 

Po moim naleganiu znalazła pracę - podejrzewam że wtedy podjęła decyzję o rozwodzie. Oczywiście w pracy same problemy, żarła się z przełożonymi bo coś od niej wymagali, i do tej pory ma same problemy w pracach. Oczywiście ona taka dobra a przełożenie sami gnoje.  Takie akcje w pracach miała od zawsze - zawsze coś nie tak - mogła fikać bo mieszkanie i utrzymanie miała ogarnięte.

 

Dlatego podsumowując:   jeżeli widzicie, że pańcia wiecznie narzeka na pracę jak to jej ciężko, jak to jej przełożeni nie rozumieją a ona taka zajebista, pańcia często zmienia pracę i ewidentnie widać, że ma dwie lewe ręce, jest roszczeniowa, nie daje wam żyć, deprecjonuje waszą pracę, kontroluje was, ma pretensje że tyle pracujecie, nawet wspomina abyście znaleźli inną nawet dużo gorzej płatną pracę byleby tylko siedzieć z nią w domu albo na wyjazdach. itd itp.  To albo już siedzicie w gównie albo w nie wchodzicie.

 

W obu przypadkach należy pańcię zaprosić do drzwi, otworzyć je, ustawić pańcię twarzą do korytarza/dworu  i  wypierniczyć takiego kopa w dupę aby nawet jej do głowy nie przyszło wracać kiedykolwiek w te okolice.

 

Szkoda waszego/naszego życia, nerwów, zdrowia na znoszenie w domu roszczeniowego leniwego dorosłego bachora. Życie jest zbyt krótkie aby je marnować na znoszenie toksycznego pasożyta.

 

Ale aby móc takie coś zrobić muszą być spełnione podstawowe warunki higieny mężczyzny, czyli: własne mieszkanie, niezależność finansowa, bezwzględny brak umowy cywilno prawnej zwanej dla niepoznaki ślubem, niestety brak dzieci.

 

 

 

  • Like 17
  • Dzięki 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak z mojej rodziny, ożenił się pancią, teoretycznie nieco zamożniejszą od niego. Choć to jej rodzice mają trochę kasy, nie ona. Duży kredyt na wesele "na pokaz", który spłacił głównie on harując. Żona ładna, ale typowy rozpieszczony pasożyt. Działka to kawałek ziemi od jej rodziców, zapisana na nią. On stawia tam dom na kredyt, obok teściów. Jako mąż zapierdziela po kilkanaście godzin, dziennie, żeby wszytko ogarnąć i finansować. Pancia nie pracuje, ale do wyposażenia domu wybiera najdroższe elementy, drzwi, meble, itd.

 

W końcu wysłał pasożyta do pracy. Zrezygnowała już po jednym dniu, bo "dla niej za ciężko". Więc szybko zrobiła z nim gówniaka. Teraz ma alibi, żeby pasożytować i siedzieć w domu. On zapierdziela na nią, kaszojada i jej rosnące wydatki. Bo pancia musiała zmienić auto na drogie, itd. Wszystko za jego kasę.

Edytowane przez Morfeusz
  • Like 3
  • Haha 4
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też miałem, takie coś w domu.

 

- nie będę pracować, bo ja otwieram działalność. Sprzedawała coś na czarno, nie miała zysku wielkości jakiejkolwiek wypłaty. Rodzice jej robili przelewy, o których mi nie mówiła.

- moje pieniądze były wspólne, a jej, to jej. Klasyk. No i słyszałem, że mało zarabiam, albo że zarabiam 'tylko tyle' i się cieszę jak bym Pana Boga za nogę złapał.

- w domu nic nie robiła, bo nie będzie moją kucharką, ani moją sprzątaczką. Kiedyś zrobiłem testy, ile naczynia przeleżą w zlewie, po pięciu dniach się poddałem bo kopało ze zlewu na całe mieszkanie.

 

Pozdrawiam kochanie, jeśli to czytasz, gdziekolwiek jesteś :)

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
  • Haha 3
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem każdej osobie dłużej przebywającej na bezrobociu odpierdala, niezależnie od płci. Mój kuzyn siedział rok na bezrobociu, tak niemiłosiernie pierdolił, że nie szło z nim wytrzymać. Moja żona nie była wyjątkiem. Za to jak wróciła do pracy, to jest zupelnie inną osobą. Jest w stanie więcej ogarnąć ode mnie - a na bezrobociu nigdy jej się to nie zdarzyło, zdecydowanie częściej jest zadowolona z życia, a wcześniej nic jej nie pasowało. Różnica jest taka, że w przypadku posiadania potomstwa - ktoś musi się dzieckiem zająć. Żłobki są tak drogie, że zazwyczaj kobiecie nie opłaca się wracać do pracy - bo wyjdzie że po odjęciu kasy na żłobek zarabia 500 zł na cały miesiąc.

Edytowane przez staryzonaty
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, staryzonaty napisał:

Żłobki są tak drogie, że zazwyczaj kobiecie nie opłaca się wracać do pracy - bo wyjdzie że po odjęciu kasy na żłobek zarabia 500 zł na cały miesiąc.

 

Właśnie o to chodzi. Ma nie siedzieć w domu i wydawać zarobione pieniądze na utrzymanie. Ma sama zarabiać i dokładać się do budżetu. Ma ponosić koszty życia na równi z mężem. Dlaczego? może daleko albo blisko wybiegnę w przyszłość - w przypadku małżeństwa jest wspólnota majątkowa i wszystko idzie 50/50. Chce ona uczestniczyć w konfiturach i maczać pysk w melasie (jak to określa jeden redaktor) to musi również na to pracować i uczestniczyć w kosztach. Przy rozwodzie pomimo że pańcia mogła nigdy nie pracować i trwonić majątek to majątek dzieli się 50/50. Co dla mnie jest chore. Bo powinno się to obliczać na zasadzie procentowego udziału w wytworzeniu majątku wspólnego.

 

Przykładowo, ON zarabia np 10 tys zł. ona zarabia 3 tys.  zatem jej udział w wytworzeniu majątku wspólnego wynosi około 15%.  Nie, nie pomyliłem się - jest to około 15%. Dlaczego tylko tyle? Ano dlatego , że gdyby pańcia zarabiała również 10 tys to jej udział wynosiłby owe 50% a w przypadku gdyby zarabiała 5 tys to udział wynosiłby 25%.

 

Nie ma co dawać się nabierać na ich wkład w majątek robocizną, że prały sprzątały, dziećmi się opiekowały - teraz mężczyźni robią to tak samo jak kobiety. Pierze pralka, naczynia zmywa zmywarka. Ukrainka posprząta raz na tydzień za np 80 zł. tyle to jest warte a nie połowa majątku. Także sami widzicie, że od pańci należy wymagać aby do majatku wkładała tyle samo co mężczyzna - w przeciwnym wypadku umowa cywilno prawna działa na waszą niekorzyść, i nie należy tego podpisywać. Jak to mówią, że aby napić się piwa nie musisz kupować całego browaru. Dzieci bez ślubu też można mieć.

 

W przeciwnym wypadku ja na aktualnym etapie życia - pożegnałbym pańcię oschle. Wspólne życie to nie bajka, życie jest ciężkie, trzeba zasuwać i dlatego należy patrzeć trzeźwo z kim się chce je wspólnie spędzić. Mi kula u nogi nie potrzebna ani rozpieszczona bachorzyca.

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@rarek2 nie wszystko jest czarno-białe. Zarabiam 5x więcej od żony (sam dwukrotnie przebijam 2 próg podatkowy). Dzięki temu, że rozliczamy się wspólnie, będę musiał dopłacić do skarbówki "zaledwie" kilka tysięcy. Gdybym rozliczał się sam, musiałbym zapłacić ze swojej kieszeni 20k+. A żona z kolei dostałaby zwrot podatku i zwrot z tytułu wychowania dziecka. Czasami trzeba się dogadać i znaleźć najlepsze rozwiązanie - zgrywanie wielkiego Macho nie zawsze przynosi wymierne korzyści ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja historia z moja była

typowa kawopijka urzędowa pracuje ale po najlżejszej lini oporu najniższa  krajowa sekretarka w urzędzie. Przypuszczam ze jskbym

zglupial i Zapłodnił to już nigdy by nie wróciła tam tylko leżała jak jej matka

ja prowadzę własne działalności zero pomocy od niej po 8h przychodziła i tylko seriale oglądała. No ale co się dziwić u nich w Domu ojciec zapie r dała a matka leży nie pracuje bo ja wiecznie kregoslup boli. Ja się pytam od czego kurwa od Leżenia? Dzięki Bogu ze pogonilem lenia w Piz du 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, staryzonaty napisał:

Żłobki są tak drogie, że zazwyczaj kobiecie nie opłaca się wracać do pracy - bo wyjdzie że po odjęciu kasy na żłobek zarabia 500 zł na cały miesiąc.

No.

Masz 100% racji.

I to dobrze, że bazujesz na FAKTACH. Które zweryfikowałeś.

 

Za żłobek dla swojego dziecka płaciłem jakieś.. Ja wiem? No ze 100 PLN/miesiąc (słownie: sto nowych złotych polskich). Miesięcznie.

Opłata za każdą rozpoczętą godzinę ponad ustawowy limit wynoszący 10 (dziesięć) godzin/dzień (wtedy się za to dopłacało!) wynosiła chyba ze 2 (dwa) nowe złote polskie. Obecne minimum socjalne to ok 20 (dwudziestu!!!) PLN/h.

Tzw. stawka żywieniowa wynosiła rzędu 6 PLN/dzień.

Kurwa tak wyrywające z butów stawki, że faktycznie, NIE OPŁACA SIĘ WRACAĆ DO PRACY.

 

Aktualnie publiczne żłobki są bezpłatne (i są miejsca! Sprawdziłem przed chwilą.). Można też uzyskać tzw "bon żłobkowy" na dopłatę do "żłobka" niepublicznego.

Ale argumentacja słuszna - "Miś, moja pensyjka nawet złóbka nie pokryje! Miś, ja będę siedzieć i w pocie czoła ciężko wychowywać dzieciontko! Miś, to się opłaca!"

 

Polecam sprawdzać fakty podawane przez panie.

Tak. Miś nie ufa swojej myszce (TM)

 

I - kurwamać - zająć się domniemanym wytworem swoich lędźwi. Osobiście. A nie polegać na deklaracjach matki dziecka, na które łożycie.

Ja wiem, że moja myszka jest inna niż wszystkie (TM) i moja myszka nie kłamie (TM), ale...

Potem, kurwa, zdziwko...

 

JPRDL nóż mi się otwiera, jak stoi przede mną facet, otwiera usta, a słyszę wypowiedź manipulację werbalną kobiety.

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, rarek2 napisał:

Dlatego podsumowując:   jeżeli widzicie, że pańcia wiecznie narzeka na pracę jak to jej ciężko, jak to jej przełożeni nie rozumieją a ona taka zajebista, pańcia często zmienia pracę i ewidentnie widać, że ma dwie lewe ręce, jest roszczeniowa, nie daje wam żyć, deprecjonuje waszą pracę, kontroluje was, ma pretensje że tyle pracujecie, nawet wspomina abyście znaleźli inną nawet dużo gorzej płatną pracę byleby tylko siedzieć z nią w domu albo na wyjazdach. itd itp.  To albo już siedzicie w gównie albo w nie wchodzicie.

Ha, aż mi się moja ex przypomniała. Kiedy poznałem ją 15 lat temu jej szefostwo było durne, wszyscy w pracy się na nią uwzięli a do pracy zawsze przychodziła spóźniona, choć miała raptem 200m do przejścia.

 

Kiedy urodziły się dzieciaki 10 lat temu, to opiekunka ze żłobka była durna i się na nią uwzięła. 3 lat później to samo stało się z przedszkolanką.

 

Aktualnie nauczyciele dzieci są durni i oczywiście się na nią uwzięli. Spóźnień już nie ma, bo dzieciaki do szkoły maszerują już same. Ale kiedy jeszcze były zaprowadzane, to spóźnień było łącznie jakieś 33% całej frekwencji.

 

I tak to się kręci do dzisiaj...

  • Like 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

No.

Masz 100% racji.

I to dobrze, że bazujesz na FAKTACH. Które zweryfikowałeś.

 

Za żłobek dla swojego dziecka płaciłem jakieś.. Ja wiem? No ze 100 PLN/miesiąc (słownie: sto nowych złotych polskich). Miesięcznie.

Super, szacun. Skoro Tobie się udało, to na pewno tak jest wszędzie. Oto moje obserwacje - tak, na zweryfikowanych przeze mnie faktach. 

 

Mieszkasz w małej miejscowości, bo większą kwotę płaciłem za publiczne przedszkole, do którego córka dostała się fartem - ze względu na to, że 6-latki musiały wtedy pójść do szkoły i dzięki temu były miejsca w przedszkolach. Rok później/wcześniej nie było opcji. Do każdego żłobka/przedszkola liczą się punkty. Spójrz na moje zarobki, dodaj do tego fakt że córka jest jedynaczką a my mamy zawarty związek małżeński. Muszę więcej tłumaczyć? Dla niezorientowanych - podpowiem, że za każdym razem daje to ostatnie miejsce w klasyfikacji. Załóżmy, że jest 50 miejsc a chętnych jest 55 - tak, mam niemal gwarancję, że córka będzie na 55 miejscu.

 

Co do miejsc w żłobkach - tak, zgadza się, w tej chwili są miejsca. Za naszych czasów już nie było. Ba, rok temu i 2 lata temu też nie było - informacje z wiarygodnego źródła. Miejsca są za to w prywatnych żłobkach - u nas w promieniu 5 km są trzy. Te samo wiarygodne źródło (nie żona, bo przecież nie można ufać) donosi, że ceny to +- 1500 zł. A w niektórych trzeba zapłacić jeszcze za wyżywienie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.