Skocz do zawartości

Dzień świstaka


Rekomendowane odpowiedzi

 

   Zapowiadał się kolejny piękny poranek, jeden z tych, kiedy mroźne powietrze miesza się z ciepłymi promieniami słońca, kiedy białe chmurki spokojnie i dostojnie płyną po niebie, kiedy młode pędy roślin zaczynają radośnie zakwitać, kiedy szalik i czapka są jeszcze potrzebne ale dość często lądują w kieszeni...

 

Ciepłe promienie wiosennego nieba na dobre już sobie wpadały przez okno do sypialni Sławka. Jego budzik przedzwonił już dwie drzemki lecz skutku nie przyniósł. Sławek nadal spał i mimo, iż wiedział, że i tak musi wstać to leżał bez ruchu. Poduszka śmierdziała nieświeżym oddechem ale to nie był wystarczający powód do pobudki.

 

Pięć minut później stał jednak w łazience przed lustrem. Przez króciutką chwilkę popatrzył na swoje odbicie i szybko odwrócił wzrok. Od jakiegoś czasu nie mógł już na siebie patrzeć bez obrzydzenia i odruchu wymiotnego. Po raz kolejny zrezygnował z golenia i mycia zębów. Ochlapał się tylko zimną wodą pod pachami i na szyi po czym przetarł dawno nie pranym ręcznikiem.

 

Ubrał się szybko we wczorajsze ciuchy bezładnie rzucone na krzesło i poszedł do kuchni zaparzyć kawę. Miał niewiele czasu więc robił to szybko i niedbale. Dwie łyżeczki kawy do kubka, zalać wrzątkiem, dolać trochę mleka i zasypać trzema łyżeczkami cukru. Ręce mu się trochę trzęsły, z jednej strony dlatego, że się spieszył, z drugiej dlatego, że był lekko odwodniony po obaleniu połówki taniego whiskacza poprzedniego wieczora. Przy każdej łyżeczce trochę cukru się rozsypało i za każdym razem wydawał z siebie coraz głośniejsze pomruki niezadowolenia.

 

Otwierając swoją zaparkowaną przy drodze skodę ciągle jeszcze przeklinał pod nosem robiąc przy tym dziwne miny i gniewnie rozglądając się na boki. Poparzony kawą język ciągle piekł ale w duchu obiecał sobie, że jak tylko wróci z pracy to pierwsze co zrobi to umyje podłogę i pozbiera kawałki rozbitego kubka.

 

Przekręcił kluczyk w stacyjce i z zadowoleniem utwierdził się w przekonaniu, że zakup tego samochodu i dokładnie tego modelu to była jedna z najlepszych inwestycji w jego życiu. Chwila euforii dość szybko zamieniła się w maraton zdenerwowania jak tylko spojrzał na wskaźnik poziomu paliwa. Rezerwa świeciła dziś jakby jaśniej niż zwykle i bardziej raziła po przekrwionych oczach.

 

W myślach skupiał się już tylko nad jak najbardziej wiarygodnym wyjaśnieniem swojego spóźnienia. Być może dlatego o mały włos nie potrącił na pasach pieszego i tylko hamowanie z piskiem opon uchroniło go przed wypadkiem. Z dystrybutora na stacji zalał za dwie dychy i szybko ruszył dalej w kierunku uczelni na której pracował.

 

Zamykając skodę już był trochę spocony i podenerwowany a zostało jeszcze do pokonania kilka stopni schodów i parę metrów korytarza. Tuż przed wejściem do swojego biura wpadł na przełożonego.

- Ooo! Panie Sławomirze, bardzo się cieszę, że raczył nas pan zaszczycić swoją obecnością. Nie mogliśmy się wręcz doczekać...

- Bardzo przepraszam panie profesorze ale to nie była moja wina...

- Dobrze, już dobrze. Sekretarka już panu położyła dzisiejsze zadania na biurku. Mam nadzieję, że nie nawali pan znowu.

- Nie, nie, oczywiście, że nie. To się więcej nie powtórzy.

 

Otarł pot z czoła chusteczką i odpalił komputer. Zaczął po kolei logować się na różnych stronach co większych portali. Na każdym z nich zostawił po kilka kąśliwych komentarzy pod różnymi artykułami. Po ciężkim poranku trzeba było jakoś odreagować a takie zwyzywanie kogoś, wykazanie niewiedzy albo obmówienie doskonale poprawiało mu humor. Nim skończył była prawie dwunasta. Z uśmiechem na ustach przeciągnął się na krześle i rozejrzał dokoła. Niewielkie biurko zawalone różnymi segregatorami i papierami zajmowało prawie połowę pomieszczenia gdzie stał jeszcze wysoki regał i dwa krzesła po przeciwnych stronach biurka. Przy drzwiach stał wieszak gdzie wisiała jego znoszona kurtka a przy przeciwległej do regału ścianie, niewielka szafka gdzie stał czajnik, kilka brudnych kubków, kilka pojemników na kawę, herbatę i cukier i jakieś sztućce.

 

Wziął pusty czajnik i wyszedł z biura. Człapanie przez korytarz nie uśmiechało mu się z kilku powodów. Przede wszystkim mógł się natknąć na profesora i narazić na jakieś kąśliwe uwagi na swój temat. A Sławek nie lubił kąśliwych uwag na swój temat, szczególnie od osób którym nie mógł się w ten sam sposób odgryźć. Mógł też spotkać na korytarzu innych doktorów, którym niby mógłby jakoś przygadać ale nie widział w tym większego sensu ze względu na to, że mogliby go niekorzystnie przedstawiać podczas zebrań czy innych głupich narad.

 

Człapanie przez korytarz miało też dobre strony. Mógł spotkać którąś z sekretarek lub sprzątaczek. Tymi ostatnimi gardził najbardziej i nigdy nie przegapił okazji żeby wbić jakąś szpilę. Ostatnio na ten przykład powiedział do jednej z nich:

- Dzień dobry pani Jadziu. Co to widzę, znowu używa pani tej szmaty co wczoraj? Strasznie niewdzięczną ma pani robotę. Można się w niej nieźle zeszmacić. Hue hue hue!

Albo przedwczoraj:

- Co to pani Marysiu, przerwa? Proszę odpocząć, parzenie kawy musi być bardzo stresujące. Hue hue hue!

 

Zaparzył kawę i spojrzał na plik papierów przed sobą. Były to zlecenia artykułów reklamowych od różnych firm prywatnych, głównie medycznych ale były też samochodowe i spożywcze. Wziął do ręki kilka i przeczytał:

'Proszę wykazać, że koronawirusa można łatwiej leczyć przy pomocy naszych leków.'

'Proszę udowodnić, że nasze leki będą bardziej skuteczne jeżeli będą kupowane i zażywane w zestawach po 5 sztuk niż te po 3 sztuki'.

'Prosimy o analizę, z której wynikać będzie, że zażywanie naszych leków jest skuteczniejsze zarówno w czasie epidemii koronawirusa jak i przed'.

'Proszę wykazać, że w czasie epidemii najlepszym produktem spożywczym będzie nasz makaron'.

Bułka z masłem, kolejne łatwo zarobione pieniądze.

 

Pociągnął łyk kawy i zabrał się za pisanie. Z bardzo daleka dochodziły do niego dźwięki kościelnego dzwonu a także irytujące myśli na temat własnej ignorancji, hipokryzji, megalomanii i narcyzmu. Przez ułamek sekundy poczuł w gardle dużą, miękką kulkę uniemożliwiającą dalsze przełykanie śliny. Wtedy właśnie miał wrażenie, że być może jest niewielka szansa na to aby jednak coś zmienić w swoim życiu. Chciał coś zmienić ale wymagałoby to dość sporego wysiłku a on nie lubił się zbytnio wysilać. Lubił za to łatwe i szybkie sukcesy. Do takich zaliczał zakup swojego samochodu, obronę doktoratu oraz próbę zniszczenia za pośrednictwem internetu pewnego blogera, który strasznie zapadł mu w pamięci. Do dziś nie może pojąć w jaki sposób komuś takiemu udało się osiągnąć sukces...  Mniejsza z tym, miał już w zanadrzu kilka pomysłów na uprzykrzenie mu życia i czekał tylko na odpowiedni moment aby je zastosować. Zresztą miał również ludzi gotowych nadstawiać za niego głowę.

 

Pociągnął kolejny łyk kawy aby przepić zalegającą kulkę w gardle i pisał dalej. Nie było sensu się nad tym zastanawiać.

Ludzie to bydło. Powinni sami myśleć a nie tylko czekać jak inni rozwiążą za nich problemy. Szczególnie teraz gdy jest powszechny dostęp do informacji i wiedzy. Ale to bydło nie potrafi samodzielnie myśleć. Wolą czytać jakieś pierdoły i udawać, że nic się nie stanie. Cóż, jak tego chcą to im to dam. Macie, żryjcie i niech wam bokiem wyjdzie. - jednak się zastanowił.

 

Około 15:30 był już gotowy do wyjścia ale skoro się spóźnił to nie wypadało wychodzić zbyt wcześnie, postanowił więc pozwolić sobie na przegląd wcześniejszych swoich wpisów i zobaczyć reakcję innych. Od razu humor mu się poprawił jak zobaczył reakcję większości. Złość, nienawiść a nawet groźby w jego stronę były jak miód na serce. Z werwą i zacięciem zaczął po kolei odpisywać na wszystkich portalach nie szczędząc ciętych ripost, kąśliwych porównań i złośliwych docinków. Wszystko to wydawało mu się bajeczną poezją dotąd nieznaną zwykłym śmiertelnikom. Każdy komentarz niósł w sobie pasję misji, jaką było olśnienie ludzkości nową ideą, której to on, Sławek, poświęcił życie by nieść jej brzemię na swoich styranych ramionach i miłosiernie przekazać przyszłym pokoleniom.

 

Piekące oczy od wpatrywania się w monitor odciągnęły go od komputera. Spojrzał na zegarek i ze zdumieniem zobaczył, że jest po 19. Był głodny i chciało mu się sikać lecz dopiero teraz to sobie uzmysłowił. Wstał i wyszedł nie gasząc światła. W drodze do domu cały czas rozmyślał o swoich wpisach internetowych, o tym jakie wzbudziły reakcję, jakie stosował riposty i o tym co jeszcze napisze gdy wróci do domu.

 

 

 

Wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i okoliczności jest przypadkowe i niezamierzone, natomiast całość jest wynikiem wybujałej fantazji autora.

 

 

 

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.