Skocz do zawartości

EXorcyzmy - czyli jak poukladać emocje


Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie Bracia.

Postanowiłem opowiedzieć Wam swoją historię - uzewnętrznić się. Jest dużo prawdy w tym, że taka praktyka jest jak lekarstwo - pomaga nam przebyć wewnętrzny dialog, wygrzebać brudy i się z nich oczyścić. Prawdopodobnie wszyscy mniej lub bardziej świadomie tego potrzebujemy, a czytanie cudzych doświadczeń poszerza naszą wiedzę na temat tego, jak to jest z kobietami, jaką drogę przechodzą inni etc. Tym samym możemy wspólnie dojść do pewnych wniosków, naprowadzić na dobrą drogę. W dobie kryzysu relacji i przeróżnych dogmatów potrzebujemy tego bardziej niż kiedykolwiek. 

Od razu uprzedzam - mam tendencję do rozpisywania się, skupiania na detalach, dlatego też swoją historię ropoczynam od samego dzieciństwa i dorastania.
Dla mniej cierpliwych, w skrócie możnaby powiedzieć, że będzie o tym, jak odwieczny Romantyk zmienił swoje podejście do kobiet na przestrzeni ostatnich lat, przeróżnych doświadczeń, własnych i cudzych obserwacji. Momentem przełomowym były zerwane 3 lata temu zaręczyny, totalny upadek mentalny i późniejsze relacje z kobietami, po stopniowym wybudzeniu się z Matrixa. Mimo wszystko ta jedna kobieta pozostawiła trwały narkotyczny ślad, który pomimo większej świadomości wciąż jeszcze wydaje się niezamknięty wewnętrznie, pomimo dosadnego pokazywania jej i całemu światu, że zamknąłem za sobą wszystkie możliwe drzwi. 

Przechodziłem rózne etapy - od totalnego upadku, do stopniowej odbudowy i wychodzenia na prostą. Dziś sytuacja jest stabilna, a ja zrobiłem ogromny progress, natomiast ta jedna jedyna relacja i życiowe przeżycia pozostawiły trwały ślad w moim środku i pomimo wypróbowania różnych strategii - duma, złość/nienawiść, relacje "przyjacielskie", próba udowodnienia czegoś i zycie "na pokaz", próba zapomnienia, wybaczenia etc. - to po latach nie czuje się w pełni "czysty". 

Myślę, że wielu z nas zna to uczucie - wewnętrznej trucizny która trawi od środka jak choroba - wołające narkotyczne uzależnienie, które chcielibyśmy po prostu wywalić z naszej podświadomości, ale jest tak silne, że czasem tracimy kontrolę. Nigdy nie byłem uzależniony od alkoholu czy papierosów - ale myślę, że schemat odstawienia narkotyku jest ten sam i tylko przez osobiste doświadczenie związane z uzależnieniem emocjonalnym rozumiem schemat działania takich ludzkich słabości. Swoją historię zacznę więc od zarysowania swojej osobowości i jak zmieniała się na przestrzeni ostatnich lat. 

DZIECIŃSTWO - GRZECZNY SYNUŚ 

Jako dziecko - "synek mamusi", grzeczny dobry chłopak którego wszyscy chwalili. Relacje z Ojcem były różne, ale mimo wszystko dziś gdy już go nie ma na tym świecie, rozumiem jak ważna jest obecność męskiego wzorca w życiu - ja chyba zawsze miałem z tym problem, bo na wielu płaszczyznach nie widziałem tego wzorca w swoim Ojcu (pomimo miłości do Niego i jego twardego, trudnego charakteru) i szukałem autorytetów w wielu innych miejscach - postacie fikcyjne, ludzie sukcesu ("Steve Jobs", "Elon Musk" etc.) . 
Dorastałem jako ten wyważony, uduchowiony, grzeczny chłopak, który dość często odstawał tymi cechami od innych, bardziej "wulgarnych" rowiesnikow. Jako swoich przyjaciół najczęściej dobierałem tych mniej głośnych, mniej popularnych chłopaków, z którymi czułem więcej zrozumienia niż z innymi "gwiazdami", choć nie miałem raczej większych problemów ogólnych z nawiazywaniem znajomosci etc. 
Podsumowując etap dziedziństwa - byłem takich "trochę" wrażliwcem, kujonem. :) I jak sobie teraz o tym myślę - od najmlodszych lat szukalem obiektu romantycznych "westchnien" - kazde nowe srodowisko to baczne rozgladanie się za jakims nowym zakochaniem. 

NASTOLETNI ROMANTYK - IDEALIZUJĄCY KOBIETY

I tak o to wyrósł sobie Romantyk, który uwielbiał ten stan zakochania i rozmyślania godzinami o pieknych niewiastach, ich naturze, niewinności etc. 
Różne rzeczy się działy, skill podrywu żałosny i dziecinny, ale te "milosne" tematy byly dosc dużym kawałkiem mojego egzystencjalnego tortu. 
Na przestrzeni lat wiele wyjazdów letnich, w których proporcje chlopaki:dziewczyny były 4:20, dorobiłem się wielu koleżanek, przyjaciolek - jak zwal tak zwal. 
Pozniej w męskim technikum dziwili sie, skąd mam tyle koleżanek... :)
Myślę, że miało to bardzo wiele plusów, ale druga strona tego medalu jest taka, że ta "miękka" natura na wiele wiele lat przeważyła w mojej osobowości - konsekwencje takiego stanu rzeczy zapewne możecie się domyślać - złe podejście do tematu, "friendzone" etc. choć zeby było śmieszniej - wiele kobiet które ja w tym "friendzone" zamykalem, jak predzej czy pozniej sie okazywaly, podkochiwaly sie we mnie i czasem nawet uwazaly za amanta, bo czuly sie przeze mnie zlewane etc. 

PIERWSZE WIELKIE NIEUDOLNE ZAKOCHANIE

Mniej więcej 18-letni jeszcze nieśmialy Romantyk zakochał się kiedyś bardzo mocno w swojej "przyjaciolce". Wpadł w ten sam schemat co zawsze... idealizacja, miliony wymienianych smsow, 99% mysli tylko o niej etc. Sytuacje wtedy komplikowal fakt, ze nie mialem odwagi przyznać się Jej, że coś do Niej czuje, a Ona wtedy chyba też się we mnie podkochiwala... 
Generalnie nie przeciągając - spierdoliłem temat. Zabraklo zdecydowania, konkretnych odwaznych krokow, zjadal stres i ostatecznie się spaliłem totalnie, przez co kontakt sie urwał prawie całkowicie. 

Plułem sobie w brodę przez lata... Wspominałem te wszystkie momenty, w których mogłem ją pocałować, złapać za reke etc... byłoby filmowo, książkowo. genialnie. 
Przez 2 lata po tym myślałem tylko o niej. Żadna inna kobieta nie przykuwała mojej uwagi. Liczyła się tylko "przeszłość".  

Przez ten okres czasu przeżyłem pierwszy pocałunek z inną dziewczyną, koleżanką tamtej z która miałem i mam z reszta do dziś bardzo dobre relacje. Określam ja nawet czasem jako moja "najlepsza była" :) Związek był bardzo krótki, ponieważ nie chcialem Jej ranic, a wciąż czułem jeszcze wyrzuty sumienia, że nie byłem wierny swojej "romantycznej" milosci z przeszlosci. Zerwaliśmy po miesiący z mojej inicjatywy. 

NOWE ZAUROCZENIE KTÓRE W KOŃCU POZWOLIŁO RUSZYĆ Z MIEJSCA 

Niespodziewanie, na pewnej domówce u qmpla, poznałem prześliczną brunetkę. Jej uśmiech, swobodny sposób bycia, uroda... Nagle obudziło się we mnie coś, czego nie czułem przez długie lata. Poznałem dziewczynę, która potrafiła zdjąć ze mnie klątwę przeszłości. Wewnętrzny Romantyk znów się ożywił - były listy, głębokie rozmowy, długie rozkminy. Zabrakło niestety znów męskiego zdecydowania, zaryzykowania - spaliłem kolejną idealną okazję na pocałunek w Sylwestra. 

Ona w miedzyczasie flirtowania ze mna, wpadla w sidła byłego. Złamała mi serce. Czułem wtedy bardzo negatywne emocje bliskie "nienawiści". Jak ona mogla, etc. 
Pozniej jakiś tam kontakt mieliśmy, jej były znowu ja zranil, a ja miałem już dystans. Na jednej z imprez - sylwester rok później... wbila pijana spozniona na impreze i zaciagnela mnie do sypialni. Wiedzialem do czego to dazy - chciala sie ze mna lizac, wciagnac mne w ten wir. Ale nie pozwoliłem sobie na to. Opierałem się. Spędziłem z Nią czas w pokoju, aż jak zasnęła. Byłem zniesmaczony tym, jak egoistycznie sie zachowala, wiedzac ze kiedys zlamala mi serce, a teraz szukala pocieszenia w moich ramionach. 

ROZDZIEWICZENIE

Jakiś czas później wbiłem ze znajomymi na imprezę - pojawiła się tam pewna kocica ze swoja koleżanką. Dodam że była to fantazja wielu facetow z mojej szkoły - męskie technikum, ale kilka pięknych kobiet również znalazło tam swoje miejsce. Ona była jedną z nich. Można chyba w sumie stwierdzić, że miałem też wtedy dość dobry status ze względu na moje zaangażowanie w szkole, a przez to lekką popularność. I stało się... alkohol zrobił, swoje, a diablica owładnęła mnie w swoje skrzydła. Piękne czasy przepełnione szczeniackim zwariowanym seksem wszędzie gdzie popadnie. Z początku luźna relacja przerodziła się w półroczny związek. Z wielu względów to nie była dziewczyna,  z która chciałem spędzić resztę życia, co z resztą stresowało mnie nie raz podczas naszych przygód. Zakończyłem ten związek, choć okres FWB trwał jeszcze trochę po. 

PIERWSZA MIŁOŚĆ 

I tu dochodzimy do dziewczyny, która wywróciła moje życie do góry nogami. W okresie, w którym szukałem sensu życia, Boga etc. .. zagadałem do dziewczyny na portalu randkowym... i sie zaczelo. Wiele tygodni pisania ze sobą, jeszcze przed pierwszym spotkaniem czuliśmy, że coś z tego bedzie. Pierwsza randka, pierwszy pocalunek, motyle, tęsknoty, symboliczne gesty... W związku z moimi doświadczeniami z poprzednim związkiem, nie spieszyłem się w sprawach łóżkowych, bo chciałem czegoś naprawdę na poważnie. I wszystko miało swoje odpowiednie tempo, choć zdarzyło się że kiedyś zwróciła mi uwagę że ją nawet za tyłek nie złapię. :) Pierwszy seks po kilku miesiącach, wszystko cudownie. Ona pierwsza powiedziała, że "chyba kocha". Padały duże słowa, obietnice, wspólne plany, marzenia, listy, fantazje... Spełnienie marzeń Romantyka. Zero kłótni przez chyba ponad rok czy nawet dłużej. Znaliśmy swoje rodziny, nocowaliśmy u siebie. S I E L A N K A - a przynajmniej iluzja, bo było kilka sygnałów alarmujących, które wtedy ignorowałem, ponieważ byłem zaślepiony miłością. Tak naprawdę nigdy nie miałem jakichś większych pociągów ku temu, by kontrolować drugą osobę. Po prostu żyłem szczęśliwie w swojej naiwności, spełniony - czułem że moje życie się układa idealnie - dobre perspektywy zawodowe, cudowny związek, świetlana przyszłość. Były to najprawdopodobniej najpiękniejsze lata mojego życia tuż przed katastrofami które miały dopiero nastąpić. 

Sygnały które wtedy totalnie ignorowałem:
 - jej słowa: "zawsze myślałam, że będę mieć osobno męża, osobno kochanka i przyjaciela - z Toba czuje ze moge miec wszystko"; 
 - brak stałych prawdziwych przyjaciół w swoim otoczeniu - tak naprawdę Ona poznała więcej osób przeze mnie niż ja przez Nią + 2 "psiapsióły" imprezowiczki, przy ktorych czulem ze ona zachowuje sie inaczej, chce być z nimi, pragnie ich atencji i grania w 1szej lidze; 
 - wczesniej zanim ją poznałem była osobą nieatrakcyjną, jednak w pewnym wieku nagle zmieniła się nie do poznania - wyszczuplała, zaczęła podobać się facetom co z resztą bardzo jej się spodobało i wpędziło ją w kłopoty - anoreksja, zaburzenia trawienia etc. 
 - była osobą przesadnie skąpą - chyba poraz pierwszy spotkałem się z takim przypadkiem, w którym dziewczyna przez dluugi okres czasu nawet nie proponowala że zaplaci za siebie - tak jakby placenie za wszystko przez faceta bylo jakiś obowiązkiem, nawet w kilkumiesiecznym związku; 
 - lubiła opowiadać o swoich byłych historiach miłosnych, zwłaszcza o jednym z bogatym chłopakiem z którym miała "romans" i gdyby nie pewne okoliczności to pewnie byliby razem; 
 - jej uwielbienie w poznawaniu nowych ludzi - z pozoru niewinne jak mnie zapewniała, jednak z czasem gdy człowiek wiedzial wiecej i wiecej, pojawialo się coraz wiecej sygnałów alarmowych; 

- styl pasywno-agresywny w rozwiązywaniu konfliktów - słowo ZARAZ było jednym z częściej używanych słów; w momentach kłótni które pojawiały się później często wykazywała brak emocji - jakby nagle wylatywala z niej dusza, tak jakby pewne ludzkie zachowania trzeba było w niej wymuszać - to kiełkowało we mnie frustracje, bo miałem wrażenie że muszę jej mówić - to jest ten moment, w "którym mogłabyś mnie przytulić", "powinniśmy teraz porazmawiać" - bywały okresy w której ja byłem w totalnej rozsypce a jej milczenie, brak obecnosci to poglebial... gdy juz bylem na skraju nerwicy ona nagle zjawiala sie mieszkaniu, robiac mi obiad jakby nigdy nic (poźniej dowiedziałem się, że mniej więcej w tym okresie szukała kogoś na Spotted po imprezie) ; 
- emocjonalne huśtawka, która z biegiem lat się pogłębiała - wymuszanie pewnych spraw płaczem, odwracanie kota ogonem, egoizm w sytuacjach które mimo wszystko wymagały większego zaangażowania i wsparcia; 
 - multum pasji, ale szybko się nudziła - zero konsekwencji i odpowiedzialnosci- a to nowe hobby, a to nowy zwierzaczek, ktory potem zostawal u rodzicow/babci etc. Podswiadomie balem sie, ze kiedys rowniez znudzi sie mna, no ale wiadomo... kto nie ryzykuje ten nie pije szampana. 
 - wychowana w srodowisku, w ktorym rządzą kobiety, a facet nie ma zbyt wiele do powiedzenia; 

Pojawiło się kilka kłamstw z jej strony. Spotkała się z byłym , mimo że mówila że idzie spotkać się z "przyjacielem" - po czasie przyznala sie do prawdy, bo tamten sie do niej dobierał. Miała kilka sytuacji w której ktoś ją poderwał na ulicy i ona chciała tą relacje kontuować - zachowujac pozór, ze chodzi jedynie o poznawanie nowych ludzi.  Uświadomiłem sobie, że ona bardzo dobrze potrafi klamać. Że robi to bez zająkniecia - gdyby nie moja czujność i wyłapanie kilku sytuacji, nie miałbym tej przewagi i pewnie moglbym byc oklamywany przez kolejne lata bez przeszkód. Byłem nawet bliski zakończenia naszej relacji, bo po kilku miesiącach nie byłem jeszcze zakochany "po uszy". 

Dawałem jej szanse, ona skruszona przepraszała. Że popełniła błąd, że nie powinna.  Wybaczałem jej. Czułem się nawet trochę tyranem, że kontroluję sytuację, choć z powodu braku zaufania zaczął się mój schemat obserwowania jej dzialalnosci na social media. Tutaj też zaczęła sie moja toksyczna obsesja... Wiedziałem o czym rozmawia ze znajomymi. Dzieki temu też przez to że kilka razy przyłapałem ja kilkukrotnie na klamstwach, ona chyba uswiadomila sobie że nie jest tak łatwo mowic mi polprawdy, ze klamstwo ma krotkie nogi etc... i jakos to sie potem uspokoilo. Nasz zwiazek trwal, bylismy szczęsliwy, choc wiedziałem że ma trudny charakter, choć wszystko wydawało się pod kontrolą. 

Już na tym etapie widać zachowania z pogranicza borderline/narcyzmu, ale ignorowałem to. Byłem emocjonalny uzależniony od emocji które mi fundowała. Zalewałem się tą toksyną, nie martwiąc się o przyszłość. Kupiłem nawet pierścionek zaręczowy, choc czekalem na odpowiedni moment... 

Jakoś mniej więcej po 2.5 roku od rozpoczecia zwiazku wszystko leciało jak domek z kart - choroba i śmierć mojego taty, my zamieszkalismy ze soba "po studencku" w kilka osob, wzialem na siebie wiekszość wydatkow, bo ona nie pracowala - dodatkowo zdecydowalem sie wciagnac ja w maly biznes - zainwestowalem w sprzet, zgodzila sie mi pomagac, wiec byla to swego rodzaju zaplata za utrzymanie.  Wielokrotnie pytalem sie jej, czy aby napewno podejmujemy ta decyzje, bo ona sie wiaże z pewnym ryzykiem odpowiedzialnoscia, etc. "Taaak misiu, pewnie". Był zapał, były plany.. Do czasu. Potem, gdy było zlecenie, musiałem ją namawiac do pracy... "a musze...?", "a nie mozesz pojechac sam...?". I tak frustracja i zlosc narastala. 

Po kilku miesiacach w której byłem dość świeżo po  żałobie pojawił się kolejny pomysł, Erazmus... Kilka dni opowiadała podekscytowana, jak to fajnie będzie pojechać, że musi tylko zalatwic to i to, ze bedzie super... a ja tylko czekalem... "Kiedy wspomni o mnie?" Tutaj na wierzch poraz kolejny wyszedł egoizm - w sytuacji w ktorej zdecydowalismy sie na wspolne zamieszkanie, w ktorej dalem jej prace i utrzymanie, zainwestowalem jakies tam pieniadze etc, ona wyjezdza z nowa zajawka, ktora ma powazne konsekwencje - pol roku rozlaki, konieczność zmian w planach biznesowo-zawodowo-zyciowych, brak jej wsparcia etc... W dodatku moja żałoba... 

Rozpoczął się kryzys naszego związku. Ona próbowała mnie przekonać, jaka to wspaniała szansa, a jej googlowalem historie ludzi, którym przez takie rozłąki waliły się związki. Ona przekonywała mnie, że jesteśmy ponad to... W dodatku emocjonalne jazdy z krzykiem i płaczem " Ty mnie nie rozumiesz!", "Jak mozesz myslec po tym wszystkim, ze Cie zdradze" itp itd... Trwało to jakiś czas, a ja mimo tego,  że wszyscy wokól mowili, że to nie jest dobry pomysł, zgodziłem się. Nie chciałem być tym, który ją blokuje, zamyka w klatce etc... Zwalczyłem w sobie ogromny strach, wymagało to ode mnie ogromu wewnętrznej pracy. Wiedziałem że będzie mega ciężko. Źe to będzie ogromny sprawdzian dla nas samych. Poleciała... Z pierscionkiem przeczekałem - nie chciałem tego zrobić przed Jej wylotem. 

Generalnie ten pólroczny okres przetrwaliśmy o dziwo dobrze - pisaliśmy codziennie, bardzo mocno za soba teknilismy, fantazjowalismy. Ona z reszta zadbala o to, bym czul ze o mnie mysli. Jedyna konfliktowa sytuacja i klotnia na odleglosc to temat planow po jej powrocie - bo musielismy podjac decyzje odnosnie inwestycji w mieszkanie, a tu byla dosc mocno roznica zdan. 

Generalnie jest jeszcze jedna dość ważna sprawa, którą chcę tu podkreslic. Miałem wtedy dobre (jak mi się wtedy wydawało) relacje z Jej rodziną. Pewnego dnia, gdy Ona byla na wyjezdzie, a ja siedziałem u jej dziadków rozmawialiśmy o jej wyjeździe i padła propozycja jednej z kobiet (ciocia/babcia), żeby Ona zostala jeszcze pol roku dluzej na wyjezdzie. Ja generalnie grzecznie wyśmiałem ten pomysł, ale wtedy zostałem ZGASZONY - "a co Ty masz właściwie do gadania..?" - nigdy tego zdania nie zapomnę. 

Wróciła. Jeszcze tego samego dnia w emocjach oświadczyłem się - zgodziła się. Byliśmy przeszczęśliwi - przetrwaliśmy najgorsze i pewni siebie przekonani, że już NIC nas nie zniszczy. Miesiac podskakiwala w skowronkach machajac wszystkim pierscionkiem - "narzeczoona!" "narzeczona!" . Ale coś się zmieniło. Ona się zmieniła. Ten wyjazd bardzo mocno ją uskrzydlił. Nabrała ogromnej pewności siebie, co było zauważalne nie tylko przeze mnie. Nagle w sporach przestałem już mieć tą przewagę... z resztą... generalnie zkapciałem totalnie, dopiero po czasie to zauwazylem. 

Po miesiącu wszystko się zawaliło - temat mieszkania, Ona miala swoje zdanie, ja swoje. Generalnie to było miejsce do jej "kompromisu" (wydawaloby sie, ze ja tych kompromisow juz dosc sporo na swoja klate wzialem...) I jak myślicie? Był kompromis? :) NIE 
Rozpoczęły się paskudne wojny. Kolejne próby wymuszenia płaczem. Manipulacje. Kolejne kłamstwa. W pewnym momencie nie wytrzymałem i obnażyłem jej klamstwo na temat pewnej sytuacji... Przylapana, przyparta do muru, użyła najmocniejszego argumentu - ściągnęła pierścionek i rzuciła mi go - "Zastanów się, czy chcesz ze mną być". Stanąłem jak wryty, nie wytrzymałem. Jak Ona śmie uzywac pierscionka jako karty przetargowej? Czegoś co było dla mnie bardzo symboliczne, prawie "święte" . Zkwitowałem ją bardzo ostro dwoma zdaniami które później wykorzystała przeciwko mnie gdy probowalismy do siebie wrócić później a ona wywracala kota ogonem - "Jak mogłeś powiedzieć, że jestem popierdolona?" .

Wtedy byłem dumny - ze łzami w oczach, ale spakowałem torby i wyszedłem.
No ale... wiadomo... Ona przechodzila trudny okres w rodzinie krotko po tym, byla samotna... wiec bylem przy niej. Znow pojawily sie pocalunki, choc ona wtedy grała pokrzywdzona. Ze ja zwyzywalem, ze juz mi nie ufa... Generalnie to ja bylem winny. a ONA DAWAŁA MI SZANSĘ. Stwierdziłęm, że jedyną możliwą opcją zażegnania konfliktu jest schowanie wszelkich żali, wybaczenie jej i próba rozpoczęcia z czystą kartą... Ale Pani dumna wciąż do tego wracała... Że TO JEST MOJA OSTATNIA SZANSA. 

Mimo paskudnej sytuacji zależało mi na tym, by naprawić to co zepsute. Kochałem Ją. Wkurzało mnie to, że ludzie tak szybko rezygnują z poważnych związków gdy pojawia się jakiś problem. Chciałem być ponad to... Ale Ona mi w tym nie pomagała... Coraz mniej czasu dla mnie, toksyczne zachowanie z jej strony, brak seksu, moja rosnaca frustracja... W pewnym momencie nie wytrzymałem... Przestałem się do Niej odzywać, wierząc ze w koncu sie obudzi. I wystarczyły 3 dni... w ktorych napisała jedno słowo dziennie i 0 mojego odzewu... - jej maximum zaangażowania, choć ponoć walczyla... 3 dni wystarczyly, by zalozyc TINDER, poznać jakiegos Samca Alfa, pod ktorym gieły jej się nogi... I już było po mnie... Tym mnie zmiażdzyła... Gdy ja wciaz kochalem, Ona przestala mnie totalnie szanować... Angazowala sie w tamta relacje, mnie okłamując i poniżając podświadomie... 

I to był mój koniec... Moja duma, ego, zmiażdzone doszczętnie... Nie liczyło się już nic... Rozpaczliwie chciałem jej powrotu, gdy Ona pierdoliła się z Alfą. 
Nie polecam nikomu - nic mnie nigdy tak emocjonalnie nie zmiażdzyło jak to doświadczenie. Pokazałem jej łzy. Rozpacz. 
Wiem, błąd ale jestem tylko człowiekiem, a wtedy... byłem wrakiem... A ona zdawala się czerpać z tego chorą satysfakcję. 

Cierpiałem przez 2 lata - bezsennośc, nerwica, poważne problemy zdrowotne. Zostałem sam w mieszkaniu w ktorym mielismy zamieszkac razem. Próbowałem to ZROZUMIEĆ, WYTŁUMACZYĆ... Nie potrafiłem znaleźć ludzkiego wytłumaczenia... ALE. 

Pomimo multum błędów i dna jakiego dotknąłem wielokrotnie na różne sposoby podjąłem się pracy nad sobą. W tej swojej samotni wypracowałem kilka schematów, które pomagało mi walczyć z moją rozpaczliwą samotnością, nerwica... Ale uwierzcie mi, że łatwo nie było :). Po czasie widze jednak plusy - zahartowałem się, mój charakter zmienił się bardzo, wypracowałem na nowo pewność siebie i każdego dnia dokładam kolejną cegiełkę do samorealizacji i budowania swojego życia. Postawiłem sobie za cel nr 1 totalną niezależność zyciową - i to sprawia, że jestem dziś tym kim jestem... Ale kilka słów o kobietach, jakie poznałem na przestrzeni ostatnich 3 lat... 

TINDEROWE POKOLENIE 

Jako że po 3.5 letnim zwiazku totalnie wypadłem z rynku matrymonialnego, bardzo ciężko było mi wrócić do tej całej gry. Wciąż kochałem, wciąż cierpiałem, tęskniłem, idealizowałem, ale próbowałem poznać kogoś nowego, kto JĄ zastąpi, ale z kazdym kolejnym razem uswiadamialem sobie, że to jest praktycznie NIEMOZLIWE. Z kilku powodów. Przede wszystkim potrzebowałem CZASU , ale z poczatku czlowiek desperacko proboje jakoś sobie poradzić z nową rzeczywistością i gamą negatywnych emocji. Ale próbowałem... Nie wiem jak wiele razy... 30? Serio, tych randek trochę było. 

Jednak pojawiło się dość paskudne zjawisko. Za każdym razem, gdy kogoś poznawałem, nie było chemii ani intelektualnej, ani tym bardziej seksualnej, tym bardziej jak boomerang wracaly mysli o Niej - nie o kolejno poznanej dziewczynie, tylko o ex... która w pewnym momencie mojego życia była dla mnie wszystkim - pragnąłem ją całym sobą, a kolejne poznawane dziewczyny były tylko namiastką. W dodatku ilość manipulacji kobiet jakie zacząłem dostrzegać po przebudzeniu sprawiła, że stalem sie strasznie "trudny" usmiechajac sie w duchu - "nie ze mna te numery, amatorko"... ;)

I tak sobie żyję - przez 3 lata. Bez miłości, bez zakochania. Bez zaufania do kobiet. Bez większej wiary w miłość i relacje. 
Zastanawiam się, czy powinienem pchać się w związek z rozsądku z normalną dziewczyną, do której nie czuję chemii, oszukując sam siebie? 

W tym czasie, gdy ja co chwile załamywałem się kolejną manipulatorką, księżniczką, czy nudną mało atrakcyjną kobietą, ona przeżywała kolejne "wielkie miłości" z małymi przerwami pomiędzy nimi. Z każdym z jej byłych się porównywałem (wiem, błąd). Każdą nowo  poznaną osobę porównywałem mimowolnie z nią (tak, wiem..). 

Ale... postawilem mocny mur miedzy nami... Ona probowala sie chyba potem "zaprzyjaznic", szukala kontaktu, atencji. Ale nie dałem jej tego. Co jakiś czas jednak czuje, że ona chce tego małego kontaktu ze mna, pomimo iż jest aktualnie w chyba poważnym związku.  Wiem jednak, że nie mogę tego zrobić. Każdy jej kontakt, wspomnienie wywołuje we mnie falę skrajnych emocji, czasem nawet podniecenie seksualne, którego nie poczułem z nikim innym. 

Pozostawiła po sobie poprzeczkę, której nie potrafię przeskoczyć. Czy uda mi się kiedykolwiek całkowicie z tego oczyścić i pokochać kogoś na nowo? 
Nie wiem. Ale wiem też że jestem dziś silniejszy. 

Dałbym wiele, by myśl o niej była dla mnie obojętna. Nie wiem ile lat musi minąć. Być może dopiero nowa miłość jest w stanie to zniwelowac. 
Modlę się, by jej przypadkiem znow nie spotkac, bo ona w tej sytuacji zachowuje sie jak wniebowzieta... wpada mi w ramiona, mowi ze musimy sie spotkac.. A próbuje zachować kamienną twarz, choć w środku buzuje emocje, po których mam emocjonalny zjazd. 

Czasem jej nienawidzę. Czasem za nią tęsknie. Czasem próbuje zapomnieć, choć to oszukiwanie samego siebie. 

Także tyle  w temacie tego, co z NAMI robią kobiety. 

Trzymajcie sie Bracia i zapraszam do dyskusji. 

 

Edytowane przez Peter Quinn
  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czołem @Peter Quinn witaj na forum, jesteś w odpowiednim miejscu

 

-zastanów się czy przepracowałeś śmierć taty to ważniejsze niż sądzisz, po więcej zapraszam do wątku, który stworzyłem wczoraj, zechcesz to znajdziesz.

-twoja ex to (tak schematycznie patrząc bazując na faktach przedstawionych) typowa atencyjna klacz, dla której życie i ludzie to zabawki, jak się potłuczą to ch** tam są nowe w sklepie. Ch** dla niej znaczyłeś i znaczysz poza możliwością trzymania Cię w orbicie. Nie wierzysz, ten spotted i tinder no tanie gry.

-nie przepracowałeś rozstania kompletnie, chcesz rady?

Zero kurwa kontaktu, zero  zzzz      eeeee       rrr rooooo chyba, że chcesz się z tym bujać kolejne 3 lata. 0 odpisywania, 0 smsów, 0 social media. Dręczy Cię to i mieli i dajesz się dymać. "Musimy się spotkać" po ch**? Żeby patrzyła jak się ślinisz, i czy można coś ewentualnie ugrać jak jej się Coś tam wysypie, typowe zagranie.

 

Trzyma Cię 3 lata od rozstania, masz mocno zawahane poczucie własnej wartości, fundament słaby to byle wiatr tobą kołysze.

 

Przepracuj rozstanie jesteś jeszcze w lesie. Strasznie się tłumaczysz i przepraszasz, jak pieseczek, nic nam nie zrobiłeś, witamy Cię serdecznie, nie kajaj się , jesteś mężczyzną do cholery.

Edytowane przez Jaśnie Wielmożny
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, Peter Quinn napisał:

Za każdym razem, gdy kogoś poznawałem, nie było chemii ani intelektualnej, ani tym bardziej seksualnej, tym bardziej jak boomerang wracaly mysli o Niej - nie o kolejno poznanej dziewczynie, tylko o ex... która w pewnym momencie mojego życia była dla mnie wszystkim - pragnąłem ją całym sobą, a kolejne poznawane dziewczyny były tylko namiastką. W dodatku ilość manipulacji kobiet jakie zacząłem dostrzegać po przebudzeniu sprawiła, że stalem sie strasznie "trudny" usmiechajac sie w duchu - "nie ze mna te numery, amatorko"...

Tu jest pies pogrzebany- Ona była dla Ciebie WSZYSTKIM - utożsamiłeś poczucie szczęścia z drugą osobą co jest samobójstwem.

 

Gratuluję rozwoju i radzę chować empatię do kieszeni  w trakcie obcowania zwłaszcza z pięknymi kobietami, bo one jej nie mają ( do partnera )

 

Pamiętaj że czas leczy nawet najgłębsze rany i że dzięki niej stałeś się silny- nie romantyczny, miękki, płaczliwy tylko silny.

 

Ukrztałtowała Cię, w myślach musisz jej wybaczyć ( bo to Ona zjebała ) i podziękować i się na ZAWSZE pożegnać.

 

Samemu też możesz być szczęśliwym, kwestia wyrobienia nawyku.

 

Uwierz że wciąż istnieją fajne kobiety z którymi warto randkować, sypiać nie przekreślaj kobiet.

 

Jednak gdy pańcia zaczyna odpierdalać manianę w związku nie możesz mieć skrupułów i musisz ją zostawiać od razu  i nigdy nie wracać do tej przebrzydłej toksyny.

 

Życie jest zbyt piękne żeby trwać w związku z taką osobą jak twoja ex, czy też moja ex :)

 

Pozdro 600 i pamiętaj !

 

Stałeś się dzięki niej silny- przejrzałeś na oczy.

 

 

 

PS: Na erazmusie pani skakała na erazmusach na 200 %

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, Peter Quinn napisał:


Także tyle  w temacie tego, co z NAMI robią kobiety

Małe sprostowanie, co my i nasze wzorce pozwalają sobie dawać robić z nami. Mógłbyś uniknąć tego wszystkiego już dawno temu, ale nie chciałeś, wolałeś w tym tkwić.

 

Nikt Cię nie zmuszał, to Twoje życie, więc czemu w to brnąłeś? Odpowiadając na to pytanie dużo zrozumiesz. Ale odpowiedzi szukaj w sobie, nie w niej :)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47 minutes ago, Peter Quinn said:

Przechodziłem rózne etapy - od totalnego upadku, do stopniowej odbudowy i wychodzenia na prostą. Dziś sytuacja jest stabilna, a ja zrobiłem ogromny progress, natomiast ta jedna jedyna relacja i życiowe przeżycia pozostawiły trwały ślad w moim środku i pomimo wypróbowania różnych strategii - duma, złość/nienawiść, relacje "przyjacielskie", próba udowodnienia czegoś i zycie "na pokaz", próba zapomnienia, wybaczenia etc. - to po latach nie czuje się w pełni "czysty". 

 

Przeczytałem jakiś czas temu artykuł na temat tego jak ex związki (rozstania) oddziaływają na kobiety i jak na mężczyzn. Niestety wnioski nie były pocieszające dla nas, wręcz smutne. Wynikało z nich, że kobiety potrafią zapomnieć i "zresetować się", natomiast my nosimy piętno takiego związku przez następne wiele lat (z treści artykuły wynikało, że na zawsze już). Nawet jak odprawi się wspomniane przez ciebie egzorcyzmy. Dobrego słowa użyłeś - narkotyk. Ten związek mógł poczynić podobne szkody jak narkotyk (może za wyjątkiem zniszczeń fizycznych w mózgu). Nie wiem od czego to zależy - pewnie od człowieka, bo wielu braci pisało, że kilka miesięcy po rozstaniu dochodzili do siebie ale nie zawsze tak jest prosto. 

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coach Red Pill. Ktos podrzucil linka na forum. Jak kumasz dobrze po ang to polecam. Gość w prosty sposób tłumaczy nasza naturę. Czym dla facetów i kobiet jestem dialog i słowa i wiele innych zagadnień. Wszystko stanie się jasne. Może Cię przytłoczyć fakt że nie różnimy się jakoś specjalnie od zwierząt i głównie rządzą nami schematy i instynkty. No ale cóż, wybieraj. Po tym co tam zobaczysz, stanie się to dla cb wszystko zabawne. Natury kobiety nie zmienisz, zrozumiesz że są przewidywalne i kiedy należy się ewakuować nawet jeśli z pozoru wszystko wydaje się cacy. @RealLife podrzucisz linka do tego artykułu?

 

Edytowane przez prod1gybmx
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bracie @Peter Quinn - witamy na forum.

 

Zdajesz się być osobą, która zabawi tutaj na troszkę dłużej, i nie dlatego, że musisz tylko dlatego, że chcesz. Z czasem, zgłębiając tajniki tego forum zdasz sobie (mam nadzieję) z kilku elementów:

 

- takich historii jak Twoja jest tutaj sporo, Bracia lądowali w życiowym dołku i się z niego wygrzebywali, w zdecydowanej większości przypadków sami - studiuj ich doświadczenia i staraj się czerpać bezcenną wiedzę z nich płynącą

- do tego samego mianownika można by sprowadzić większość historii z kobietami związanych, z czasem wyodrębnisz schematy myślowe, powtarzane wręcz nagminnie przez wenusową płeć i powtarzające się po stokroć w historiach

- ruszenie z kopyta do przodu będzie możliwe i najbardziej efektywne w sytuacji kiedy zdecydujesz zostawić swą przeszłość w tyle. Ale nie znaczy, że masz się jej wyrzec czy wymazać z pamięci - nie - przepracuj uczciwie swoje doświadczenia, postaraj się wyciągnąć z nich konstruktywne wnioski oraz w miarę możliwości - skonfrontować je z doświadczeniami innych - po to między innymi powstało to forum

- jako rozwinięcie poprzedniego podpunktu - nie bój się być egoistą - to takie brzydkie słowo ostatnimi czasy. Zapewne zauważyłeś na przykładzie ojca, że życie nie jest wieczne, ludzie pojawiają się w Twoim życiu, jedni zostają na dłużej, drudzy na krócej. Z jedną osobą spędzisz na pewno resztę dni - mam tu na myśli tego ziutka z lustra - naucz się z nim rozmawiać, zaakceptuj go i pokochaj, ale nie bierz za pewnik żadnych jego wypowiedzi.

 

Wszyscy zwycięzcy byli kiedyś przegranymi. Co odróżnia tych pierwszych od drugich jest to, że oni spróbowali jeszcze ten jeden raz. Dobrze wiedzieć skąd się zaczynało, by dowiedzieć się dokąd zmierzać. I znów cytując jeden z ulubionych filmów:

 

"In every game and con there's always an opponent, and there's always a victim. The trick is to know when you're the latter, so you can become the former.”

 

Ode mnie piona i witamy po drugiej stronie.

 

  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minutes ago, prod1gybmx said:

@RealLife podrzucisz linka do tego artykułu?

 

 

Niestety nie mogę znaleźć dokładnie tego artykuły, który czytałem. Było to już jakiś czas temu i nie mam w historii. 

 

Bardzo podobny i w zasadzie mówiący o tym samym jest tutaj:

https://www.focus.pl/artykul/zal-po-rozstaniu-z-badan-wynika-ze-mezczyzni-odczuwaja-go-dluzej?page=2

 

Różnica w treści była taka, że w tamtym art. było wprost napisane o trwałym śladzie w psychice mężczyzny. 

Mężczyźni reagują inaczej

W 2015 roku Morris i jego współpracowniczka Emily Roman z University College London opublikowali obszerne badania (obejmowały 5 705 uczestników z 96 krajów i uwzględniały reprezentatywną grupę osób homoseksualnych), w których przyjrzeli się zjawisku żałoby po rozstaniu. Potwierdzili, że odczuwanie emocjonalnego i psychosomatycznego bólu świeżo po stracie jest zjawiskiem powszechnym i wspólnym - bez względu na płeć czy orientację. Jednak już obserwacja procesu „uzdrawiania” po rozstaniu pokazała różnice między płciami.

 

Jak się okazało, kobiety miały tendencję do wyciągania wniosków, po czym ruszały do przodu. - Kobiety więcej rozmawiają ze znajomymi, rodziną, autorytetami duchowymi - mówi Morris. - Wiele z nich mówi: „Było minęło”, „Sporo się dzięki temu nauczyłam". Kiedy badacze rozmawiali z mężczyznami, ci byli zwykle bardziej rozżaleni, o rozstaniu i minionej miłości mówili w innych kategoriach. Rzadko stwierdzali, że to już za nimi i stali się dzięki temu lepsi (to typowo kobieca narracja). Zamiast tego częściej wspominali byłą partnerkę jako "najlepszą, jaką kiedykolwiek mieli" lub zastanawiali się, co mogli zrobić lepiej, by uchronić relację przed rozpadem. Miewają sny, wyobrażają sobie alternatywne scenariusze, marzą o powrocie.

Edytowane przez RealLife
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, za merytoryczne odpowiedzi. Podświadomie czułem, że to dobre miejsce do dyskusji. 
 

1 hour ago, Jaśnie Wielmożny said:

-zastanów się czy przepracowałeś śmierć taty to ważniejsze niż sądzisz, po więcej zapraszam do wątku, który stworzyłem wczoraj, zechcesz to znajdziesz.

Temat śmierci mojego taty jest wciąż we mnie i wraca w różnych momentach mojego życia. Temat jest równie zawiły, co temat EX, tak naprawdę miałem takie 2-3 lata, gdzie wiele spraw nałożyło się na siebie, a szczeniacka iluzja poukladanej rzeczywistości posypała się jak domek z kart. 

Tak naprawdę u mnie wyglądało to w ten sposób:
 - dobre wejscie w doroslosc, perspektywy + brak asertywności i branie zbyt wiele na swoją klatę bez przemyślenia
-> choroba i śmierć taty
-> decyzje zawodo-kariorowo-biznesowe, ktore w pewnym momencie spowodowało, że przestałem się wyrabiać, musiałem z czegoś zrezygnować, liczyłem że moja partnerka pomoże mi dźwignąć ciężar (iluzja "partnerskiego" zwiazku nie przetrwala próby)
-> jej pomysl o wyjezdzie w trudnym dla mnie okresie, kryzys w związku, moja wewnetrzna walka by wziąć na klatę jej marzenia i pozwolic jej na to
-> pol roku samotnosci i tesknoty, wiec zwiazek nie zdazyl sie wypalic, tylko jeszcze bardziej rozbudzil i zagniezdzil moje pragnienia wzgledem jej
-> jej powrot, zareczyny i magiczna iluzja że teraz juz przetrwamy wszystko
-> w momencie podjecia kluczowych decyzji zyciowych dotyczacych mieszkania w ktorych moja opcja byla ekonimicznie najrozsądniejsza, ale nie po JEJ mysli
-> rozpad narzeczenstwa po ktorym czulem sie dumny i moglem jeszcze zachowac twarz
-> jej słaby okres w ktorym jeszcze mnie potrzebowala, a ja bylem jej wsparcie... uczucie wciaz zywe
-> jej odwrocenia kota ogonem zeby to byla MOJA WINA, nie JEJ, moja zgoda na to wiec tym samym utrata twarzy
-> jej kolejne manipulacje i ostatecznie skok w bok, moje totalne upodlenie i ponizenie co widocznie tylko dalo jej paliwa
-> nerwica, depresja + inna choroba, diagnoza, latanie po szpitalach, badania etc gdy Ona wstawiala prowokacyjne foty na insta z kolejnym przyszlym ex (drogie samochody, kolana na facecie i wzrok skupiony na kamerce )
-> jej kontakt, "zmartwienie się" mną, które polegało na słowach i poklepaniu po ramieniu - nie byla przy mnie, ale chciala sie chyba troche oczyscic z wyrzutów sumienia i tym samym nieco naprawic jej obraz w moich oczach
-> pozniejsze proby zdobycia mojej uwagi i chyba zyzkania we mnie "przyjaciela"
-> uswiadomilem sobie, ze gdy ja wciaz tesknie, ona juz dawno jest ponad to... z reszta rzucila mi tekstem, że ona w pewnym momencie "poczula, ze moze miec kazdego" 
-> poczatek mojej drogi od dna do momentu w ktorym jestem teraz: 

0 kontaktu, nie wchodzę z nią w interakcję, choć wiem że mnie obserwuje - czasem lajkuje moje posty, zdarzalo jej sie kilka razy napisać do mnie, żeby mnie o coś poprosić.... Np. Spytala sie, czy pamietam takie ładne zdjęcie gwiazd ktore kiedys razem w nocy zrobilismy... :) Poprosila mnie zebym jej podeslal - pytanie za 100pktów - po co jej to było?? 

Była też akcja w zeszłym roku, w którym trochę zbyt pochopnie wyskoczyłem ze zmianą statusu związku na fb, trochę zeby udowodnić światu, że jestem już etap dalej (zwiazek trwał krótko, dziewczyna dobra, ale za bardzo kochliwa... usłyszałem "kocham Cie", podczas pierwszego seksu po tygodniu zwiazku, a po weekendzie gdy nie odpisywałem pol dnia usunela mnie ze znajomych... nie wazne... :D ) zgadnijcie kto się odezwał, po zmianie statusu związku  - moja EX, pisząc mi że bardzo się cieszy i życzy mi szczęścia. :) 
Nie muszę chyba dodawać, że nie były to dla mnie przyjemne życzenia. 

WRACAJĄC DO TEMATU OJCA
Chętnie zajrzę do Twojego wątku. 

Prawda na temat Ojców jest taka, że każdy tego potrzebuje.. By móc usiąść z Nim przy piwku, porozmawiać o życiu - po męsku. Niestety nie było mi dane by w dorosłym życiu przegadać wiele tematów - nie zdążyłem. Wewnętrznie miałem też czasem żal do Ojca, że nie przekazał mi wiedzy, której potrzebowałem. Prawdopodobnie też mógłby żyć nieco dłużej, gdyby nie jego przekorny charakter. 

Wiem natomiast że EX ze mną była podczas jego śmierci. Żegnała się z Nim, on był w Nią wpatrzony jak w obrazek - na oddziale intensywnej terapii wpatrywal sie w Nia dlugie minuty, jakby chcial Jej coś przekazać. Umarł z myślą, że Ona pozostanie ze mną. 
Ona była ze mna, gdy dowiedziałem się o jego śmierci i musiałem powiedzieć o tym swojej siostrze. Widziała i słyszała jej łzy gdy próbowałem Ją uspokoić. 
Gdy o tym piszę, to na to wspomnienie szklą mi się oczy.. 

Także myśle, że rozumiecie jak głębokie rany człowiek może mieć w sercu. I w tym kontekście pytanie najważniejsze. 
JAK wybaczyć w pełni. Być neutralnym. 

Jak zachować się w sytuacji takiego spotkania przypadkowego - gdy jest sama, lub gdy przedstawia mi swojego faceta. JAK
Często się nad tym zastanawiam i nie potrafię znaleźć odpowiedzi - bo nienawiść jest cechą ludzi słabych. A takie całkowite wybaczenie zahacza o frajerstwo. 

Problemem jest też to, że ta ILUZJA która mnie karmiła przez lata wydaje się być nieosiągalna z żadną poznaną do tej pory kobietą. I to budzi tak wiele skrajnych emocji. 
Pomimo tego, ilości zła jakie wyrządziła w moim życiu, zdaje się przeważać nad dziewczynami, których jedyną życiową pasją jest oglądanie "M jak milosc" i malowanie paznokci. I czuję, że ona odczuwa z tego tytułu satysfakcję, bo widzi że wciąż jeszcze Jej nie zastąpiłem. 

Nie potrzebnie też pokazałem jej słabość gdy na to nie zasługiwała - to mój błąd który muszę odpokutować i którego nie chce już nigdy więcej popełniać. 

Edytowane przez Peter Quinn
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Peter Quinn napisał:

jej kolejne manipulacje i ostatecznie skok w bok, moje totalne upodlenie i ponizenie co widocznie tylko dalo jej paliwa -> nerwica, depresja + inna choroba, diagnoza, latanie po szpitalach, badania etc gdy Ona wstawiala prowokacyjne foty na insta z kolejnym przyszlym ex (drogie samochody, kolana na facecie i
wzrok skupiony na kamerce )

Rozstajecie się, ty masz problemy zdrowotne a ona już ma opracowaną całą startegie PR kim teraz będzie. Od dawna to przygotowywała.

4 minuty temu, Peter Quinn napisał:

 pozniejsze proby zdobycia mojej uwagi i chyba zyzkania we mnie "przyjaciela"

Było jej głupio, że jest szma** bardzo mocny element wpatrzonego w nią Twego ojca, stary pewnie biały rycerz jak i syn (sorry bro) sądził, że ona się Tobą "zaopiekuje". Potrzebowała się sama przed sobą wybielić.

4 minuty temu, Peter Quinn napisał:

-> uswiadomilem sobie, ze gdy ja wciaz tesknie, ona juz dawno jest ponad to... z reszta rzucila mi tekstem, że ona w pewnym momencie "poczula, ze moze miec kazdego" 

Cyniczna szm**a powtarzam.

4 minuty temu, Peter Quinn napisał:

0 kontaktu, nie wchodzę z nią w interakcję, choć wiem że mnie obserwuje - czasem lajkuje moje posty, zdarzalo jej sie kilka razy napisać do mnie, żeby mnie o coś poprosić.... Np. Spytala sie, czy pamietam takie ładne zdjęcie gwiazd ktore kiedys razem w nocy zrobilismy... :) Poprosila mnie zebym jej podeslal - pytanie za 100pktów - po co jej to było?? 

Sprawdzała na ile dla niej skaczesz. MIała gorszy dzień, pokłóciła się z bolcem, a was łączy ŚMIERĆ to cholernie silny moment w życiu, wiedziała, że nie masz jaj się z nią pożegnać. Poza tym

"poczula, ze moze miec kazdego"  no i ma @Peter Quinn rycerzyka.

 

12 minut temu, Peter Quinn napisał:

Była też akcja w zeszłym roku, w którym trochę zbyt pochopnie wyskoczyłem ze zmianą statusu związku na fb, trochę zeby udowodnić światu, że jestem już etap dalej

Dziecinada.

 

13 minut temu, Peter Quinn napisał:

JAK wybaczyć w pełni. Być neutralnym. 

Przestań wybaczać głupiej klaczy jej głupolstwo, zajmij się sobą, przeoraj to forum.

13 minut temu, Peter Quinn napisał:


Jak zachować się w sytuacji takiego spotkania przypadkowego - gdy jest sama, lub gdy przedstawia mi swojego faceta. JAK

Srak ku***! Nijak nie masz żadnego obowiązku się nijak zachowywać. Pani Cię zdradziła, długo leciała w kulki i gra w kretyńskie gierki. Kojarzysz się jej z silną emocją śmierci i zaręczyn, chomik w jej głowie to lubi i lubi sobie czasem to przypomnieć, jak robi się nudno. Gó*** dla niej znaczysz, jak trzy dni po rozstaniu z narzeczonym musiała założyć tindera, zero ku*** sentymentów, jesteś mgłą dla niej i niczym więcej.

13 minut temu, Peter Quinn napisał:

Często się nad tym zastanawiam i nie potrafię znaleźć odpowiedzi - bo nienawiść jest cechą ludzi słabych. A takie całkowite wybaczenie zahacza o frajerstwo. 

Wszystko czego potrzebujesz masz w sobie W SOBIE tam masz odpowiedzi.

 

Za tatę szczerze współczuję, ja jestem w tym temacie potłuczony jak chińska waza ale z tego wyszedłem, jeśli potrzebujesz opisz okoliczności śmierci i relacje. Tylko weź nas ku*** nie przepraszaj za to, że piszesz, czujesz, że potrzebujesz pisz!

 

Od teraz będę wstawiał przy świeżakach dumną muze, żebyście się wytrącili z tego myślenia o atencyjnych kretynkach. Te świeże zdjęcia z nowymi bolcami "mój facet" , "mój nowy", "mój ci on" BLEEE RZYG! Moje nowe skarpetki patrzcie i dajcie lajki bo umrę z głodu. 

 

Idę kur** na strzelnicę ponapierd***ć z mausera z 1889, siły młody siły i dużo wewnętrznej miłości i szacunku! Dasz radę ze wszystkim, jeśli tylko zechcesz. Masz na dole muzę i kojarz ją z nowym początkiem, nowym oczyszczeniem, utoń sam w sobie i napełnij się pięknem z środka.

 

A Karynę juz pier** nie ma tu dla niej miejsca. Ma nowego bolka, zrobiła zdjęcie, atencja jest wszystko gra.

 

 

 

 

 

 

 

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, Peter Quinn said:

Cierpiałem przez 2 lata - bezsennośc, nerwica, poważne problemy zdrowotne. Zostałem sam w mieszkaniu w ktorym mielismy zamieszkac razem. Próbowałem to ZROZUMIEĆ, WYTŁUMACZYĆ... Nie potrafiłem znaleźć ludzkiego wytłumaczenia... ALE. 

Witamy na forum. Każdy spotkał kiedyś swoją Femme Fatale. Też chciałem swoje kobiecie fatalnej tłumaczyć, zrozumieć.

Zrozumiałem że to była syzyfowa praca i odciąłem się od tego.

Pozbierasz się ale potrzebujesz kilku rzeczy:
1.Czasu
2.Wiedzy (czytaj forum i książki - No more Be Nice Guy, Kobietopedie, Mężczyzne racjonalnego- Rollo Tomassi)

3.Odcięcia się od niej na amen (wszystkie komunikatory, facebooki i inne gdzie będziesz mógł mieć z nią kontakt oraz widzieć ją) To absolutne minimum.
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Peter Quinn napisał:

Erazmus

Jak dziewczyna w stałym związku zapragnie Orgazmusa, to już wiesz, że jesteś tylko zabawką.

 

Moja pierwsza odwaliła to samo. Tzn. nie pojechała, bo nie miała takich możliwości, ale rozmawiałem z nią na ten temat wiele razy i uważała, że to nic złego, że ona chciałaby mnie olać na pół roku i śmignąć sobie "pożyć". A potem wrócić jakby nigdy nic ?

 

Nie ma powrotu z czegoś takiego.

 

3 godziny temu, Peter Quinn napisał:

ale próbowałem poznać kogoś nowego, kto JĄ zastąpi, ale z kazdym kolejnym razem uswiadamialem sobie, że to jest praktycznie NIEMOZLIWE

 

Syndrom tej pierwszej. Przeżywałem podobnie.

 

Jesteś w poważnym bagnie, z którego wychodzi się bardzo wolno i nieskutecznie (samemu).

 

Twoje wspomnienia zatrą się w końcu (jak minie kilka lat), ale jeśl nie chcesz czekać 8-10, to idź na terapię i uwolnij się z tego syfu.

 

Ja tego nie zrobiłem, i szkoda, bo 6 lat chodziłem jak struty, porównywałem, wspominałem, traciłem bezcenny czas młodości na jakąś tępą dzidę z przeszłości, która zapomniała o mnie natychmiast.

Edytowane przez Januszek852
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Januszek852 napisał:

Jesteś w poważnym bagnie, z którego wychodzi się bardzo wolno i nieskutecznie (samemu).

Potwierdzam, bo nie wyszedłem a odciąłem się od dnia zero do dziś.

 

5 minut temu, Januszek852 napisał:

Twoje wspomnienia zatrą się w końcu (jak minie kilka lat), ale jeśl nie chcesz czekać 8-10, to idź na terapię i uwolnij się z tego syfu.

U mnie rok i prawie siedem miesięcy=gehenna.Przeraża mnie kilka lat a 8-10 to jakiś horror.

 

Na terapii powiem szczerze nie umiał bym się odtworzyć.

6 minut temu, Januszek852 napisał:

Syndrom tej pierwszej. Przeżywałem podobnie.

@Januszek852
1.Ile czasu przeżywałeś ? 

2.Jakie masz odczucia do niej w tej chwili? 
 

3. Antydepresanty by pomogły ? 
———————————————

@Peter Quinn Jest nas dwóch.

Kurdę dużo czasu minęło u ciebie a myślałem że po 2 max 2,5 roku to jakoś zniknie. Shit...

 

Ale nie poddawaj się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, BlacKnight napisał:

1.Ile czasu przeżywałeś ? 

2.Jakie masz odczucia do niej w tej chwili? 
 

3. Antydepresanty by pomogły ? 

 

Około 5 lat. Oczywiście nie cały czas - po prostu często mnie nawiedzały wspomnienia, smutek, a gdy spotykałem się z innymi dziewczynami to porównywałem to do mojej pierwszej i zawsze stwierdzałem, że to nie to, że czegoś brakuje, że tylko z tamtą były emocje a tutaj to jest takie totalnie nijakie już od początku.

 

Odczucia do niej obecnie - żadne. Jestem w szczęśliwym LTR od blisko 5 lat już. Mam na moją pierwszą kompletnie wyrypane i umiem już z dystansem ocenić, że pani oprócz ładnego ciała i głosu nie oferowała sobą praktycznie nic i była ze mną kompletnie niekompatybilna praktycznie pod każdym względem.

 

Antydepresanty mogą pomóc, jak również terapia. Nie ma sensu się męczyć, naprawdę. Jeśli przeszkadza Ci to w życiu - zacznij terapię. Szkoda młodości.

Edytowane przez Januszek852
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minutes ago, Januszek852 said:

Około 5 lat. Oczywiście nie cały czas - po prostu często mnie nawiedzały wspomnienia, smutek, a gdy spotykałem się z innymi dziewczynami to porównywałem to do mojej pierwszej i zawsze stwierdzałem, że to nie to, że czegoś brakuje, że tylko z tamtą były emocje a tutaj to jest takie totalnie nijakie już od początku.

Panowie nie róbcie sobie sieczki z mózgu. To tylko kobiety na dodatek fatalne. Trzeba iść do przodu. Poznacie niejedną lepszą.A z tego co już było będziecie się śmiać po czasie. ?. Ja współczuje mojemu następcy ?. To jak wybrały i się zachowywały ich problem nie wasz. Nie wyporostujecie krzywego i zepsutego charakteru. Czas rzucić zbroję.

 

"Ta jedyna – niezdrowa, romantyczna obsesja na punkcie jednej osoby, zazwyczaj
powiązana z nieodwzajemnionym uczuciem i kompletnie nierealnym
wyidealizowaniem tej jednostki.

 

Ta jedyna to paraliż. Przestajesz dojrzewać, stajesz w miejscu. Nie ma tej jedynej,
jest tylko mit bratniej duszy. Są osoby lepsze lub gorsze, ale nie ma tej
jedynej. Jeżeli ktoś mówi ci coś innego, to po prostu sprzedaje ci kit "

 

21 minutes ago, Januszek852 said:

Odczucia do niej obecnie - żadne. Jestem w szczęśliwym LTR od blisko 5 lat już. Mam na moją pierwszą kompletnie wyrypane i umiem już z dystansem ocenić, że pani oprócz ładnego ciała i głosu nie oferowała sobą praktycznie nic i była ze mną kompletnie niekombatybilna praktycznie pod każdym względem.

Brawo. O to chodzi. Po czasie przychodzi ta wiedza że to był tylko nieudany epizod życia

Edytowane przez Lexmark82
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Just now, Januszek852 said:

Jestem w szczęśliwym LTR od blisko 5 lat już.

Gratulację. :) I oczywiście życzę szczęścia, trzymam kciuki. Takie świadectwa są mega cenne, bo pokazują, że można. Każdego z nas czeka inna droga, choć pewne schematy jak widać są powtarzalne. 

Być może gdyby te atrakcyjne atencjuszki odczuły na własnej skórze, jaką krzywdę wyrządzają oszukując swoich facetów, zastanowiłyby się dwa razy. 
Ich perspektywa jest inna. Z własnych obserwacji zdaje mi się, że one mogą przebierać w opcjach i zakochują się co chwilę... 

Generalnie relacje bywają różne - jeśli od samego początku jesteśmy wobec siebie szczerzy - czytelny układ FWB czy jakkolwiek - ok. Jeśli obie strony idą na to, jest to gra fair play. 
Natomiast jeśli druga osoba bez litości i żadnej odpowiedzialności wpaja Tobie wizje wspólnej przyszłości, zaszczepia marzenia, mówi że kocha, oczekuje poświęceń, a potem robi w tył zwrot i jeszcze podbudowuje własne ego, to jest to niestety kur****wo - niezależnie od płci. 

Od tego czasu mam już problem z zaufaniem i myślę, że to pozostanie ze mną - w przyszłości tylko intercyza, jeśli kiedykolwiek jeszcze będę chciał przed jakąkolwiek "klękać" - zawsze od dzieciaka wpajano mi wartości malżeństwa, etc. i takie zaręczyny traktowałem poważnie. Chciałem, żeby to było wyjątkowe i niepowtarzalne - i to też mi zabrała. 



 

Quote

Kurdę dużo czasu minęło u ciebie a myślałem że po 2 max 2,5 roku to jakoś zniknie. Shit...

Myślę, że to zależy od wielu czynników - ja dotknąłem życiowego dna z wielu powodów i jak już ktoś wcześniej zauważył - gdybym mentalne fundamenty miał silniejsze, to byłoby mi łatwiej. Widocznie takie kilka plaskaczów od życia było mi potrzebne, by wyciągnąć wnioski i zrobic LVL UP - bez tego dziś byłbym jeszcze naiwnym rycerzykiem, który mogł skończyć o wiele gorzej - rozwód, podział majątku etc. 

Takie "odcięcie się" też jest często o tyle problematyczne, o ile EX przypomina o sobie - twardym trzeba być, choć popęd i wspomnienia robią swoje. To jest nasza słabość i ONE o tym doskonale wiedzą. Problemem są też kobiety które spotykamy na swojej drodze później ... które nas tylko uświadamiają w tym, że ciężko o satysfakcjonującą relację, jeśli ktoś ma wymagania. Ja np. niestety widzę to po sobie, że często "nudzą" mnie zwykłe dziewczyny, a pociąga inteligencja, ciekawe pasje, lekka "inność". 

Inną kwestią jest presja społeczna - narzekania naszych matek, że jesteśmy wybredni, niedojrzali, że nie potrafimy się ustatkować. Że "lalunia" nas zostawiła i że czas w końcu zacząć rozglądać się za kimś poważnym. Przez 3 lata intensywnie TINDEROWALem, randkowalem etc. i ta gra jest strasznie czasochłonna, zasobożerna, a przypomina szukanie legendarnego, mitycznego skarbu. 

Na szczęscie etap desperackiego poszukiwania również mam za sobą. Kolejne niepowodzenia mnie nie ruszają, natomiast ciężko o zauroczenie, chęć zawalczenie o kogokolwiek. 
A sny o byłej wracają. I tak to psia mać jest. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To też jest tak, że pierwszy pocałunek, pierwszy seks, pierwsza dziewczyna, pierwsza gra video ;) etc. o ile nie są obarczone jakimiś spierdoksami - to zawsze smakują lepiej, niż te późniejsze. To trochę pułapka oczekiwać, że będą takim samym przeżyciem. Nie będą. Ale to nie znaczy, że kolejne są nic nie warte, albo że nie dadzą frajdy. Dadzą, dadzą. Będzie inaczej. Z tym trzeba się pogodzić. jak już się pogodzisz, to z biegiem czasu sam zobaczysz, że wcale nie jest gorzej, a bywa lepiej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, Peter Quinn said:

 mnie zebym jej podeslal - pytanie za 100pktów - po co jej to było?? 

 

Po to żeby sprawdzić czy nadal ma na ciebie wpływ. Jest to jej potrzebne w celu własnej kuracji, dla własnej psychiki. Bardzo egoistyczne zagranie.

 

Niektórzy mówią, że to takie trzymanie otwartej furtki na wypadek jakby nie miała z kimś być to trzyma sobie furtkę na powrót ale ja w to nie wierzę do końca. 

 

Moim zdaniem kobiety czerpią w ten sposób energię i satysfakcję. Ona sprawdza czy nadal ci zależy, podbije sobie poziom atencji, podbije ego i odrzuci ciebie aby ponownie znów odezwać się są kilka miesięcy. To jest rodzaj mściwości mniej lub bardziej świadomej. Ona musi cię przeciągnąć, wiedzieć że ci zależy aby cię znów odepchnąć. Wówczas czuje się lepiej. 

 

@Januszek852

O jakiej terapii piszesz? Psycholog?

 

 

@Peter Quinn

 

Musisz skończyć kontaktować się z nią. Zero Facebooka, życzeń czy coś podobnego. Da się zrobić.

 

Edytowane przez RealLife
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Peter Quinn napisał:

Moja duma, ego, zmiażdzone doszczętnie... Nie liczyło się już nic... Rozpaczliwie chciałem jej powrotu, gdy Ona pierdoliła się z Alfą.

Drogi Bracie. Przechodzę właśni to samo. Tzn. rozumiem co tak naprawdę czuję i że mam tylko kaca hormonalnego  a nie miłośc ale moja Myszka zrobiła 90 % tych rzeczy.

W pewnym momencie widziałem czerwone flagi ale za spokojen obserwowałem patrząc jak daleko się posunie. Wydawało mi się że kontroluję emocje ale kiedy jej pokazałem że kłamie Myszka zamieniła się w Smoka a ja ... okazało się że cierpie jak młody Werter. Boli jak huj ! Wiem !!!

Najlepsze było to że mając dowody że się pruje na boku wypierałem je i tłumaczyłem sam sobie scenariusze.

Niestety trzeba to przeboleć.

Jedna rada. Porozmawiaj z psychologiem MĘŻCZYZNĄ !

On potrafi ocenić jej zaburzenie (bo to jest na bank zaburzenie) i wytłumaczy Ci mechanizm w jakim się znalazłeś. Dzięki temu poskładasz inne fakty których teraz nie rozumiesz.

Nagle zobaczysz układankę z wielkim napisem SZON.

 

Takie kobiety sa zaburzone. W przypoadku mojej Myszki okazało się że była molestowana w dzieciństwie i to są własnie efekty. Kłamstwa , manipulacje, zaprzeczanie, podwójno osobowość, ciało jako brudne narzedzie, infantylna osoboswosc. Jakbys rozmawial z 12 letnia dziewczynką przyłapaną na paleniu papierosów w kiblu.

Uwierz przemieliłaby Cie , gdybyś wpadł w dziecko po 5 latach byłbyś alkoholikiem , ale po wyroku za zabójstwo.

Nie robi tego specjalnie. Wyobraź sobie że nasz umysł to zestaw soczewek  i pryzmatów. Widzimy świat i jego odbicia. A ktoś ma w głowie potłuczone szkło. Obraz który widzi to surrealizm. Nie ma na to wpływu, Ty nie masz na to wpływu. Pierwsza rzeczy, pogódź się z tym że NIC NIE MOZESZ zrobić. Nie uratujesz jej , nie przekonasz nie pokażesz miłości.

 

Kolejna rzecz. Żaden Alfa !!! One boją się Alf bo Alfy nie daja sie manipulowac. Manipulacja i klamstwo wymaga ofiary. Kazdy kolejny jest ofiara. Jezeli pokaze kly ona ucieka.

Być moze wlasnie dlatego ze zaczales sie budzic i zachowywac jak Alfa. Ja wywolalem totalny atak gdy stracilem cierpliowosc i pokazalem ze klamie i zadalem niewygodnie pytanie. Tak wscieklej Myszki nigdy nie widzialem :)

 

Zadaj sobie pytanie, jak zachowuje sie dziecko ktore przylapiesz na tym ze kradnie kase z portmonetki ? Albo że klamie ?

Zauwazasz analogie ?

 

To NIE TWOJA wina. To skrzywdzony czlowiek. Nie pomozesz, nie uratujesz, nie naprawisz. Jak ktos bez reki albo nogi. Nie pojdziecie sobie na radosne bieganie po lące z kaleką.

Jestes normalny, zrobiles wszystko co powienien zrobic mezczyzna z klasa. Trafiles po prostu na bubel. Wybrakowany egzemplarz.

Cierp, wyciagaj wnioski. Jest jedna zaleta takie przeorania dupa po betonie. Bedziesz na przyszlosc wyczuwal takie manipulantki, bedziesz potrafil stawiac im opor i chronic siebie.

To tylko nieszczesliwe stworzenia sterowane hormonami.

 

 

  • Like 3
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minutes ago, RealLife said:

Musisz skończyć kontaktować się z nią. Zero Facebooka, życzeń czy coś podobnego. Da się zrobić.

Te święta Bożego Narodzenia były pierwszymi, w których nie złożyliśmy sobie życzeń. W zeszłym roku (we wrześniu) wyłączyła na fb przypomnienie o urodzinach, co mnie totalnie zdziwiło, ale datę dokładnie pamiętałem. 
Złożyłem jej życzenia, reakcja pozytywna - bo wiedziała, że mimo wszystko pamiętałem datę. I tylko do tego ograniczylem kontakt - nie potrafiłem nie złozyć jej życzeń, mimo wszystko. 

W tym miesiącu również mam urodziny, więc zakładam że się odezwie - może błędnie. Poza tym zero kontaktu. 

Nie usunę jej ze znajomych na fb, bo to trochę dziecinne. Nie wyświetla mi się w aktualnościach, ewentualnie widzę jej działalność na niektórych grupach. Z resztą... Widzę, że obserwuje moją działalność, bo wchodzi na moje relacje, czy nawet lajkuje post który gdzieś tam zamieszczę - z mojej strony zero reakcji. Na insta jej nie obserwuje. 

Pozostają przypadkowe spotkania w galeriach etc, do których już dochodziło jakis czas temu - Ona oczywiście cała w skowronkach "Heeej, co u Ciebie, fajnie Ci widziec! Ojeja..." Oczywiscie potem ja widzialem jak wychodzi ze swoim facetem. Generalnie chyba za blisko siebie mieszkamy... 

Jakieś 2 miechy temu doszło do jeszcze innej sytuacij,,, Moja matka jest na Nią strasznie cięta, a praktycznie od rozstania nie widziały się nigdy na żywo, tym bardziej nie rozmawiały. A moja matka jakby mogła, to by ją na stosie spaliła razem z Jej matką. No i generalnie była ostatnio taka akcja, że rozsylalismy po rodzinie i znajomych pewne ulotki o zbiórce pieniędzy w naszej rodzinie na rehabilitację kuzynki... Moja mama przez nieuwagę wysłała tą ulotkę do Niej i jak się zorientowała, to usunęła. 

Wyobraźcie sobie, że Ona nie odpuściła i jej napisała: "Nie trzeba było usuwać. Widziałam co się stało, bardzo mi przykro..." 
Moja matka na szczęście nic nie odpisała. 

Generalnie nie jest łatwo odciąć się w 100% bo w dzisiejszym globalno-wirtualnym świecie łatwo o takie "interakcje" . 
Możnaby conajwyżej zamknąć się w domu, odciąć internet i nie wychodzić. 
Albo zmienić miejsce zamieszkania. 

 

Edytowane przez Peter Quinn
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Imbryk napisał:

@Jaśnie Wielmożny ale fajną muzę wrzuciłeś!

To są dźwięki powstającego z popiołu dumnego woja, który broni piękna i celuje w życiu w coś więcej niż tylko przeżycie, woja którym jestem, woja którym się staje.

 

Giń hydro!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Peter Quinn napisał:

Jakieś 2 miechy temu doszło do jeszcze innej sytuacij,,, Moja matka jest na Nią strasznie cięta, a praktycznie od rozstania nie widziały się nigdy na żywo, tym bardziej nie rozmawiały. A moja matka jakby mogła, to by ją na stosie spaliła razem z Jej matką. No i generalnie była ostatnio taka akcja, że rozsylalismy po rodzinie i znajomych pewne ulotki o zbiórce pieniędzy w naszej rodzinie na rehabilitację kuzynki... Moja mama przez nieuwagę wysłała tą ulotkę do Niej i jak się zorientowała, to usunęła. 

Dlaczego piszesz o niej z dużej litery? Nie rób tego bo ani na to nie zasłużyła ani to po polsku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minutes ago, ntech said:

Kolejna rzecz. Żaden Alfa !!! One boją się Alf bo Alfy nie daja sie manipulowac. Manipulacja i klamstwo wymaga ofiary. Kazdy kolejny jest ofiara. Jezeli pokaze kly ona ucieka.

Być moze wlasnie dlatego ze zaczales sie budzic i zachowywac jak Alfa. Ja wywolalem totalny atak gdy stracilem cierpliowosc i pokazalem ze klamie i zadalem niewygodnie pytanie. Tak wscieklej Myszki nigdy nie widzialem :)

 

Zadaj sobie pytanie, jak zachowuje sie dziecko ktore przylapiesz na tym ze kradnie kase z portmonetki ? Albo że klamie ?

Zauwazasz analogie ?

 


Akurat w tym przypadku nie mam wątpliwości - wielu facetów w życiu widziałem - przystojnych, ogarniętych, pizdusiów, Sebixów etc. - ale ten był Alfą. Choćbym flaki wypruwał na siłowni, nie dorównałbym mu. W dodatku przystojny i symetryczna twarz. Inteligenty i artysta. Z tatuażem.  W sumie mogę być mu wdzięczny po czasie, choć wtedy,,, katorga. 
Obserwowałem ją - jak wibrował jej telefon kilka razy na minutę, przy mnie. I jej tłumaczenia, że to koleżanki jakąś sprawę mają - potem odpisze. Jej bajeczki o tym, że spotkali się przypadkiem, a wiedziałem że byli umówieni. Byłem w szoku, jak szybko wpadła w Jego ramiona, obserwowałem jak jest cała w skowronkach i nogi jej się uginają w kolanach, jednocześnie okłamując mnie w żywe oczy. Dokładnie to co Marek opisuje w swoich audycjach. 

Tak miażdżącego doświadczenia nie przeżyłem nigdy. Gdy wiedziałem, że on jest u Niej. Ze ona robi co chce. I nie mogłem zrobić NIC, dosłownie NIC. 
Zero snu, zawalona praca, sam w mieszkaniu bez żywej duszy obok. KATORGA! A ta dziewczyna kilka tygodni wcześniej powiedziała mi, że chce ze mną spędzić resztę swojego życia! 

"Ja wywolalem totalny atak gdy stracilem cierpliowosc i pokazalem ze klamie i zadalem niewygodnie pytanie. Tak wscieklej Myszki nigdy nie widzialem :)"
Otóż to - dosłownie widziałem wtedy diabła w Jej oczach - ze słodkiej, niewinnej zamieniła się coś strasznego. 

Przerażające jest w sumie to, że to nie są jakieś odosobione doświadczenia, tylko statystycznie nierzadkie zjawiska. 
Dramat Panowie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.