Skocz do zawartości

Kiedy kobieta rozwija się


Rekomendowane odpowiedzi

Mężczyźni rozwijają się, gdy nie mają kobiety, choć i ona potrafi dawać im inspirację. 

Moje pytanie do Pań, jak wyglądają Wasze etapy życia i co w nich osiągacie, jaki to jest rozwój? 

 

Czy przyjście dziecka przeszkadza w rozwoju osobistym? 

 

Czy kontakt z malutkim dzieckiem do roku, czy dwóch lat jest dla Was łatwy  (ewentualnie macie czasem poczucie, że jesteście lepsze w tym od mężczyzn, ale nie zawsze dobrze odgadujecie potrzeby)?

 

Miłego dnia życzę. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ha! Akurat jestem w takiej sytuacji, mam malucha < 2 lata. Wszystko zależy od danej osoby. Dla mnie osobiście dziecko to był (planowany ;) ) szok. Macerzyństwo w rzeczywistości wygląda kompletnie inaczej niż w wyobrażeniach. Jest duuużo ciężej.

Szok wynikał głównie z tego, że nagle skończył się czas na pasje, książki, gry i osobiste projekty.

 

Można rozwijać się przy dziecku, ale niezbyt w sposób tradycyjnie rozumiany (intelektualny, duchowy). Przy dziecku moźna za to doskonale rozwinąć się emocjonalnie, uczyć się pokory, cierpliwości, spokoju, dialogu.

 

Ale rozwój intelektualny nie jest niemożliwy. Na początku jest to faktycznie super-trudne. Ale z czasem odkryłam, że mogę np. jednocześnie czytać książkę i jednym okiem patrzeć na dziecko - po prostu jedno zdanie, refleksja w glowie o nim i wzrok na malucha. Młody ma też jedną drzemkę w ciągu dnia i w tym czasie rozwijam swój projekt. Wymaga to dużej samodyscypliny, ale jakoś się kula:)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, B24 napisał:

Mężczyźni rozwijają się, gdy nie mają kobiety

To się pośmialiśmy. Samotne zalewanie pyska i imprezy co weekend to fajny rozwój. 

Czy singielka czy nie, zawsze dbałam o swój rozwój i dbam dalej. Ale fakt, że posiadanie dziecka mnie przeraża z tego powodu, dlatego się z tym nie spieszę. Jeszcze chcę korzystać z młodego umysłu. 

Edytowane przez Halinka
  • Like 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szansy na rozwój nie masz, jak wstajesz o 6:00 rano i tyrasz w jakiejś powtarzalnej pracy do 17:00, a jesteś w domu na 18:00. Przy jednym małym dziecku można bardzo dużo. Dziecko zazwyczaj siedzi na spacerkach spokojnie. A spacerek może trwać dwie godziny. Ja mieszkam na takiej wiosce, że sobie odpalałam na telefonie czytane kodeksy na głośnomówiącym i słuchałam do państwowych egzaminów podczas spacerków (i zdałam z bardzo wysokim wynikiem (gdzie zdawalność jest na poziomie 7%) - jedno małe dziecko, a ja w 8. miesiącu ciąży z drugim - nawet bym się za to nie chwyciła pracując całymi dniami na etacie). Czasami kogoś spotkałam, to wyciszałam audiobooka z grzeczności. Dziecko sporo śpi. Małe dziecko fascynuje się tym, że ma grzechotkę (moja córka leży teraz i się bawi swoimi stopami) i się cieszy, że jesteś obok.

I najważniejsze: DZIECKO DO 3 LAT NIE PAMIĘTA, czy byłaś fenomenalną matką, czy wyparzałaś słoiczki, czy wszystko było idealnie wyprasowane. Nie musisz mu organizować żadnych uciech, wrażeń, wyjazdów do kulkolandii, bo dziecko chce tylko, żebyś była obok - spokojna i szczęśliwa. Zero presji, zero telefonów, zero niezadowolonych klientów, zero utyskiwania szefowej. Nie masz żadnych ostatecznych terminów. Masz tylko być, zmienić kupę, przygotować zupkę i kaszkę. A przez pierwsze 3 miesiące, masz leżeć i karmić. Ja sobie w tym czasie odpalałam na telewizorze debaty z zagadnień, które mnie interesowały (których obejrzeć nie miałabym szans pracując na etacie).

 

Chcę odczarować ten mit, że macierzyństwo to coś strasznego. Jak ja się nasłuchałam, jak to się urobię, jaki to ciężar itd. (jak już byłam w ciąży) to miałam spore obawy. Dziś wiem, że nieuzasadnione.

Spotkałam się z koleżankami i jedna do mnie - "mam kumpelę, boszz.... jak ona ma ciężko z dzieckiem. Dziecko płacze, trzeba się nim ciągle opiekować, ja bym nie dała rady". Na co ja "masz wysokie stanowisko w firmie, podejmujesz trudne decyzje, żyjesz pod presją, masz jakieś dedlajny, a przerasta Cię zmiana kupy, gdzie nikt nie krzyczy za uchem ERDŻENT!!!!".

(Też na początku mnie macierzyństwo przerastało - to dla mnie było zupełnie nowe, ale po tygodniu się ogarnęłam).

 

Oprócz tego, że jest monotonia, to naprawdę macierzyństwo nie jest ponad siły, a daje sporo radości. Mój początek rozwoju intelektualnego datuję, na1 dzień na l4 w pierwszej ciąży. I ciągle czegoś się uczę i pracuję zdalnie (praca dużo bardziej satysfakcjonująca, niż ta przed ciążą). I już wiem, że moim celem po macierzyńskim jest zrobić w życiu tak, żeby być częściej w domu, a mniej w pracy w biurowcach.

Będę to pisać i mówić każdemu. Bo baby (często te niepracujące) narzekają na ten ciężar macierzyństwa i zniechęcają inne kobitki do posiadania dzieci.

Znam wielu mężczyzn, którzy są ojcami i oni zawsze mówią "jest to trud, ale to najwspanialsze co mam i nie oddałbym tego za nic". I ten przekaz powinien się przebijać.

 

Jesteś na macierzyńskim, masz płacone za to, że bawisz dziecko.  Mam cały dzień z moim małym dzieckiem dla siebie. Sporo czasu żeby się doszkolić i wrócić z większą wiedzą i umiejętnościami. I jeszcze sobie dorabiam zdalnie na poziomie pensji z macierzyńskiego. No kurcze, takie eldorado mi się już nie powtórzy. I szkoda mi, że niedługo się skończy.

Edytowane przez Amperka
  • Like 15
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piszę jak jest. Gdybym była pracownikiem naukowym w laboratorium, to pewnie bym się cofnęła na poziomie czysto intelektualnym (ale czy w życiu chodzi tylko o ciągły rozwój?). Więc ten post kieruję do ok. 80% kobiet, które wykonują pracę - nie z dziedziny "rocket science". Tak jak ja pracowałam.

Powinnam to pisać pewnie na kafeterii, ale polubiłam to forum, więc niech babki tutaj wiedzą.

 

Nie miejcie żadnych obaw. Czasu dla siebie jest sporo. Jedynie co, to trzeba trochę ołowiu w tyłku - bo jak dziecko jest czupurne, to nie pojeździsz po świecie. Ale znam takich, co jeżdżą ze swoim bąkiem (ale to małe i grzeczne).

 

I nie piszcie - pewnie masz grzeczne dzieci. Mój syn to jest diabełek (i tak, mam porównanie - aż się zdziwiłam, że wszystkie inne takie spokojne, a mój mały szogun). Ale jak się go wsadzi w wózek, to siedzi. I tak było do 1,5 roku. Teraz już chce sam eksplorować.

 

I trzeba dać sobie pomóc. Jak macie jakieś babcie to śmiało zaprzęgać. Ojejezus, a jak się cieszą, że synowa dopuszcza, że nie narzeka. A jak moi staruszkowie się cieszą. No bajka.

 

A najlepsze jest to, że możesz świrować do woli: tańczyć, śpiewać na całe gardło, skakać jak potrzepana - bo wtedy dzieciaki się cieszą :)

Trzymacie się, idę (w sensie zmieniam zakładki w komputerze) robić szekle.

@Lalka Ty też jesteś super :) A mamcia będzie z Ciebie pierwej sort.

Edytowane przez Amperka
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co prawda, z tego, jak rozumiem siebie, nie jestem raczej kobietą, ale wrzucę swoje dwa grosze. Znałem taką dziewczynę, która ma dzieci. Była zawsze dość ambitna (ale nie tam jakoś do przesady znowu) i lubiła "coś robić". Na macierzyńskim z chyba drugim dzieciakiem siedziała w domu i pracowała zdalnie. W trakcie tego okresu nauczyła się nowego języka programowania, co popchnęło jej życie na następne lata solidnie do przodu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Faceci rozwijają się najbardziej w momencie gdy są sami i kobiety prawdopodobnie też. Z mojego doświadczenia wiem, że najbardziej rozwinęłam się jak dostałam kopa w dupe od mojego ex ? Niestety ale taka jest prawda, że wtedy żeby zapomnieć o tym wszystkim bo bolało bardzo mocno , wzięłam się konkretnie za siebie. Do tego doszło poważne leczenie i stwierdziłam, że kiedy jak nie teraz zacząć żyć na poważnie.

Wszystko zależy też od partnera. Można się  rozwijać będąc w związku i będąc singlem. Aktualnie jestem w takim związku, że nie martwię się czy to sie wszystko rozpadnie, działamy ciągle ma zasadzie takiego uzupełniania się.  Wspieramy swoje pomysły, mamy podobne zainteresowania, chcemy zobaczyć te same miejsca. Dlatego czuje, że pomimo iż najwiekszy rozwój emocjonalny osiągnęłam sama to z będąc z nim rozwinę się w wielu innych kierunkach.

Czyli największy rozwój emocjonalny osiagnęłam po traumie związanej z rozstaniem ? zawodowy w momencie kiedy przez kilka miesięcy nie wdawałam się w żadne randki, szukanie pocieszenia w czyiś ramionach itd. skupiłam na tym żeby znaleźć dodatkową lepszą pracę, a ogólny chyba teraz kiedy jestem ustabilizowana w pracy, w związku, mieszkam z fajnymi ludźmi, okroiłam liczbę znajomych. 

A co do dzieci to na pewno nie przeszkadzają w rozwoju kobiet. Wręcz przeciwnie często kobiety nie chcą zostać domowymi kurami i konkretnie działają. Ale do tego też trzeba mieć wsparcie w drugiej osobie. Mam znajome, które nie robią kompletnie nic (mówię tu nawet o czytaniu książek),a mam znajome, które z 2 czy 3 dzieci zarabiają fajne pieniądze, dbają o siebie intelektualnie i wizualnie. Co kto lubi i jak się z tym czuje.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze byłam ambitna ale najbardziej to chyba przy moim teraz pracują szare komórki. Nie dość, że poświęcam się swoim pasjom, chodzę do szkoły, prowadzę dom to jeszcze czasem on mi da jakieś zadanie trudne. ? 

Cały czas mam jakieś zaległości, a to ze swoimi zamówieniami od klientów, a to z pracą dla niego, a to ze szkołą. 

Z resztą ja nawet jak w pracy byłam to robiłam swoją robotę+ zawsze coś dodatkowo w czasie pracy. 

Nie umiem usiedzieć na dupie, odpocząć, nic nie robić. 

Wczoraj pracowałam od 15 do 24. Ale jak mi się uda ogarnąć to co teraz ogarniam to po ciąży nie będę musiała nigdzie wracać na etat. ?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lalka Na etat zawsze zdążysz, zawsze możesz pójść. Warto sobie stworzyć możliwość wyboru - mmm.... cudowne uczucie: mogę, ale nie muszę. Boże, jak to wiele zmienia w życiu. Możesz powiedzieć co myślisz, coś odszczekać, gdy ktoś Cię upokorzy, nie dawać się wpędzać w nadgodziny w pracy - bo jakby co, to sobie i tak poradzisz.

 

Ja po prostu mam mentalność dzieciucha i lubię świat dzieci. Moja mała jest chyba najpogodniejszym dzieckiem świata. Ona pierwsze co robi po przebudzeniu - brechta się. Taka krejzolka :) A syn - uparty buntownik. Ale jest bardzo ładny - wręcz nieprzyzwoicie. Boję się, że kobiece serca będą gruchotane. Muszę go jakoś umiejętnie wychować (chociaż tu będzie bardziej wykazywał się mój mąż), żeby nie był wrednym dupkiem, ale żeby też fajuch z niego nie wyszedł.

Ogólnie macierzyństwo polecam. Jak tylko jest szczęśliwy związek, dwojga kochających się ludzi, to do wyra i rzeźbić.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam jeszcze Bąbla, ale jestem na etapie planowania:) Ale to, co napisała @Amperka napawa optymizmem, że można. 
 

Mam taki zawód, że uczyć będę się do końca życia i tak to przebiegało do tej pory. Ale - planując dziecko, planuję również skrócenie czasu pracy do 6h dziennie, aby mieć i dla niego czas i dla siebie, bez wpędzania się w frustracje. 
W moim odczuciu nie wystarczy, że dziecko jest nakarmione i ładnie pachnie. Jesteśmy odpowiedzialni za jego rozwój, również społeczny i emocjonalny. A do tego trzeba dziecku poświęcić czas. 

Wstaję 6:15, wracam ok 17:20, jak wstępuję do sklepu to ok 18. Także bez wyrzutów sumienia skrócę czas pracy. 
Będzie szczęśliwa mama i szczęśliwe dziecko ? 

 

Uzupełniając: Zgadzam się też z @Izaa25. Nie mogę odpowiadać za wszystkie kobiety, ale też będąc sama, bądź na jakimś zakręcie z partnerem, bo kilku dniach ryczenia w poduszkę, brałam się w garść i dużo więcej „mogłam”, niż wcześniej. 
Wielu mężczyzn tutaj twierdzi, że odkąd się rozstali mają lepiej poukładane życie i łatwiej utrzymać porządek w mieszkanku. Mam tak samo, gdy partnera nie ma przez dłuższy czas. Wówczas prawie mnie w domu nie ma, bo wracam ok 18 z pracy, więc nie ma kto nabałaganić. Raz posprzątane i tak się utrzymuje przez tydzień. Mniej prania, rzadziej robi się zakupy. W pojedynkę łatwiej jest ogarnąć rzeczywistość w okół siebie.

Edytowane przez a.jolie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To cacy, że tak masz, wygrałaś życie. A z tym drugim to retrospekcja osobista. Miałam jedną pracę, gdzie szefowa była typową suczą - ale to suczą wszystkich suczy. I nikt jej nic nie warknął, mimo, że granice przyzwoitości dawno zostały przekroczone. No bo kredyty, zobowiązania, trzeba kupić wędlinkę i dać dzieciom na chleb - ogólnie ludzie zblokowani. A ja zawrzałam i jej wygarnęłam. Oczywiście to było równoznaczne z moim odejściem, ale mogłam sobie na to pozwolić. Może głupie, może niemądre, ale kilka osób mi dziękowało, że powiedziałam, to co każdy myśli. Szefową miesiąc później zwolnili - oficjalny powód: niezrównoważenie psychiczne, czytaj: zryty beret.

Edytowane przez Amperka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 hours ago, Halinka said:

To się pośmialiśmy. Samotne zalewanie pyska i imprezy co weekend to fajny rozwój. 

Czy singielka czy nie, zawsze dbałam o swój rozwój i dbam dalej. Ale fakt, że posiadanie dziecka mnie przeraża z tego powodu, dlatego się z tym nie spieszę. Jeszcze chcę korzystać z młodego umysłu. 

No racja, pośmialiśmy się. Niezłe masz wyobrażenia, oczywiście, bo jak inaczej. Przecież bez kobiety facet staje się wrakiem i co mu innego pozostało niż zalewać się alkoholem w samotności z rozpaczy? 

 

Ja znam wasz samorozwój. Planowanie kolejnych wycieczek i pasjonowanie się make upem, plażami i końmi. To wasze pasje. Nie licząc wyjątków które faktycznie coś tam robią oprócz wymienionych już przezemnie "pasji" i "projektów".

 

Kobieta, o ile jest w porzadku(a mało dzisiaj juz takich jest), jest w rzeczywistości uciążeniem. Wieczne trucie dupy, wynajdowanie problemów z niczego bo "za mało o mnie dbasz" kosztem naszego rozwoju to jest codzienność. 

Wynika to z waszego lenistwa i faktycznego braku realnych i prawdziwych pasji z ktorych facet potrafi czerpać sens życia. Macierzynstwo i dbanie o dom to dla was ciężka praca ? bombelek bawi sie sam tabletem, pralka pierze, zmywalka zmywa a wy jesteście zajete ciężką pracą w próbowaniu zrozumieć co w tv mowią. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy?
Kiedy dostajesz kopa w upę. :)
Ja podziwiam moją Mamę, która przy trójce dzieciaków (bliźniaki + rok później kolejne dziecko), zapierdolu w domu, pracy na oddziale, zrobiła dwie specjalizacje, wyhodowała duży ogród, w domu czysto, obiady, desery, pełna spiżarnia, dobudowa domu.
Jednak przy tym straciła najważniejsze - kontakt i czas z dziećmi. Teraz, gdy z rodzeństwem mamy 25 i 24 lata, to z Mamą spędzamy czas wolny, trochę mam wrażenie, jakbym rodziców nie miała przez 25 lat i dopiero teraz się pojawili.
Teraz ich rozumiem, nie mieli niczyjego wsparcia, więc musieli sami ogarnąć wszystko.

Ja niestety wybrałam późniejsze macierzyństwo, muszę się liczyć z tym, że mogę tego srogo żałować, bo teraz się wzięłam za robienie konkretnej specjalizacji, na to potrzeba kasy, więc jestem uwiązana do aktualnej pracy. Myślę, że jednak podjęłam dobrą decyzję, bo gdyby zabrakło męża - mając konkretny fach w ręku, będę w stanie sama utrzymać i ogarnąć rodzinę.
Jesteśmy na dorobku, więc teraz dzieciak byłby ogromnym "ścięciem". Chcemy dla Naszych dzieci lepszego życia, więc nie mamy innego wyjścia, jak teraz zapierdzielać jak mróweczki, a potem dzidzi.
I dla mnie to jest ten cały banalny rozwój.

Nie wiem w jaki sposób dzieciate kobiety ogarniają cokolwiek więcej prócz domu. Nie mam qrwa pojęcia. :D

Jordan Peterson mówi o tej Naszej świętej ścianie - kobieta na pewnym etapie życia musi wybrać - albo dzieciak albo kariera.
Zgadza się, ale teraz są inne czasy, kobiety mają łatwiej, należy tylko sobie zadać pytanie "jak dużej kariery chcesz?".

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Otóż to. Znajomy pytał dlaczego nie pójdę na całościową, 4-letnią osteopatię, tylko łapię się kilkudniowych kursów osteopatycznych. I w tym, co napisała @maggienovak jest odpowiedź. Na pewnym etapie trzeba wybrać, czego się chce i jakie są priorytety. 
Nie ogarnęłabym pracy, domu, dziecka, sportu i comiesięcznych, weekendowych wyjazdów na zjazdy + ogroma nauki z osteo w domu. 
Jestem na takim etapie życia, że finansowo sama z dzieckiem i pracując po 6h sobie poradzę; satysfakcja z pracy też jest, więc nie potrzebuję zdobywać wyżyn w moim zawodzie. W tym momencie bardziej liczy się dla mnie ciepło rodzinne, kontakty z bliskimi i tworzenie naszej własnej komórki gospodarczej, niż kariera. Owszem, uczyć się ciągle będę, ale już z większym luzem i tego wszystkim życzę:) 

Godzinę temu, maggienovak napisał:

należy tylko sobie zadać pytanie "jak dużej kariery chcesz?".

 

Edytowane przez a.jolie
Wcięło cytat
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.