Skocz do zawartości

Wspomnienia z Wojska


Rekomendowane odpowiedzi

55 minut temu, Rolbot napisał:

- To was tam jest w tej jednostce 10? 

 

55 minut temu, Rolbot napisał:

JW 10 was tam jest?

Napisze jak wygląda to w praktyce. Jeśli jest tak jak mówisz i masz pojęcia o realiach dzisiejszego wojska to zrozumiesz o co chodzi. 

 

Bez wdawania się w szczegóły przyjmijmy ze etat kompani to 110 żołnierzy. 

 

W WP prawdopodobnie nie istnieje JW której stan faktyczny pokrywa się z etatowym w choćby 90%.Ukompletowanie wynoszące 80% to naprawdę dużo jak na większość jednostek. W jednostkach silnie skadrowanych jak np. większość jednostek z rejonów Braniewa ukompletowanie oscyluje w okolicach 30%.

Przyjmijmy zatem że średnio Ukompletowanie WP wynosi 70% etatu. Co i tak może być zawyzonym współczynnikiem. To oznacza że na kompani w realu mamy do czynienia z 75-80 żołnierzami. 

Caly czas ktoś gdzieś jeździ na jakieś kursy, niektórzy mają badania okresowe, niektórzy oddelegowani,część na jakichś zawodach(jak masz pojęcie to wiesz ze tych zawodów ostatnio jest multum), kilku na L4, dwóch pełni służbę na pododdziale, 6 potrzeba na pododdział alarmowy jak wypadnie kolej tej akurat kompani,zolnierzom po służbach należy się dzień wolny. 

 

Z praktyki zatem wyniki że do jakichś grubych zajęć typy strzelania kompania, zajęcia zintegrowane nigdy nie stawało więcej niż 40 zolnierzy wszystkich korpusów z kompanii! 

 

Tym co nie byli nigdy w wojsku trudno może w to uwierzyć ale tak to wygląda. 

 

 

No więc mamy +/- 40 żołnierzy. 

 

Załóżmy że w JW mamy 8 stanowisk wartowniczych. 

Jak wygląda regulamin warty napewno wiesz więc wiesz też że aby obstawić te 8 stanowisk wartowników potrzeba 24+dowodca+pomocnik/rozprowadzajacy.

Razem 26 zolnierzy z kompani zaangażowanych w warty i to w wszystko przy założeniu że stanowisk wartowniczych jest tylko 8!

 

Wnioski są oczywiste i każdy może wyciągnąć je sam. 

 

 

Pisze to wszystko z poziomu osobistych doświadczeń jak również z poziomu wiedzy teoretycznej bo lubię swój zawód, lubie czytać i jak najwięcej dowiadywać się o wojsku. Jego funkcjonowaniu itd. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytaj

6 minut temu, BlacKnight napisał:

Panowie a czy bez ,,pleców” idzie dostać stanowisko w zawodowej służbie ?

Na etaty szeregowy/starszy szeregowy kwalifikacje prowadzą chyba wszystkie jednostki w kraju. Spełnisz minimalne wymagania = zostajesz żołnierzem. 

 

Korpus podoficerów młodszych analogicznie jak powyżej. 

 

Problem może być jedynie w specyficznych jednostkach dysponujących zasobem tzw ciepłych etatów. Będą to głównie bazy lotnicze. Tam mogą być potrzebne plecy. 

Edytowane przez Zajac
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Zajac napisał:

Wnioski są oczywiste i każdy może wyciągnąć je sam. 

To są wnioski wynikające ze stanów liczbowych współczesnej "armii" polskiej.

Nie zgadzam się jednak na to, żeby ktoś, kto nie zaznał nigdy służby wartowniczej, nazywał to "staniem jak dzban".  Nie masz pojęcia jak to jest, kiedy jesteś sam w lesie, jest ciemno, i świeci tylko jakaś żarówka przy twojej budce. I wtedy czujesz, że jesteś sam na sam z bronią, która de facto może ci uratowac życie. Wiesz, że musisz na niej polegać, i że od tego czy umiesz ją obsługiwać, i czy umiesz strzelać, czasem może zależeć twoje zycie. 
I tu nie ma, że sobie na strzelnicy idziesz na luzie, położysz się, czy klekniesz, poczekasz do wyrównania oddechu itd. 

Bywały przypadki napadów przez gangi na żołnierzy, w celu zabrania im broni. Bywało, że broń była użyta...Daruj sobie te "dzbany". 
 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Rolbot napisał:

Nie zgadzam się jednak na to, żeby ktoś, kto nie zaznał nigdy służby wartowniczej, nazywał to "staniem jak dzban".  Nie masz pojęcia jak to jest, kiedy jesteś sam w lesie, jest ciemno, i świeci tylko jakaś żarówka przy twojej budce. I wtedy czujesz, że jesteś sam na sam z bronią, która de facto może ci uratowac życie. Wiesz, że musisz na niej polegać, i że od tego czy umiesz ją obsługiwać, i czy umiesz strzelać, czasem może zależeć twoje zycie. 
I tu nie ma, że sobie na strzelnicy idziesz na luzie, położysz się, czy klekniesz, poczekasz do wyrównania oddechu itd. 

Bywały przypadki napadów przez gangi na żołnierzy, w celu zabrania im broni. Bywało, że broń była użyta...Daruj sobie te "dzbany". 

Pudło. 

 

W OSPWL Wedrzyn podczas szkolenia poligonowego zolnierze trzymają warty. 

Kilka razy zaznałem. 

Ni to ziębi ni to parzy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Zajac napisał:

W OSPWL Wedrzyn podczas szkolenia poligonowego zolnierze trzymają warty. 

Kilka razy zaznałem. 

Ni to ziębi ni to parzy. 

Szkolenie poligonowe, czyli chłopcy poszli spać, a ty siedzisz obok na "warcie". Tak się to ma do warty samemu w lesie, jak jeżdżenie melexem po placu manewrowym vs jeepem po górach. Tyle. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lato 96.  Najpierw Żagań potem Świętoszów. Fala konkretna a po obcince ( lanie pasami parcianymi przez dziadków z regulaminem w zębach ) siedziałem kantem na stołówce przez tydzień. 32 dniowy pobyt w Anzlu ( Areszt wojskowy ) za ucieczkę Sanitarką przed ŻW. Ale za to , na chuście miałem statue Wolności. 

 

Wymarsze po 60 km z całym oprzyrządowaniem w maskach i OP1. To raczej bywało za karę gdy po żołdzie za bardzo narozrabialiśmy gdzieś po wiochach albo na innych Batalionach. Mój dowódca Batalionu to były Trep z Orzysza ( dawniej jednostka karna ) dawał nam tak w pizdę że dwóch chłopaków popełniło samobójstwo. Jeden na warcie odstrzelił sobie głowę a drugi się powiesił. Był jeszcze gościu co mu dupa się puszczała i jak był na samowolce to zastrzelił paru grzybiarzy. Gościa  złapali ale co  z nim potem było, nie wiem. 

 

Poligony. Taki Orion na Karlikach. Fajna sprawa . W zimie myjesz się w wodzie 4 stopni. Brud , syf itd. Nocne strzelania , jakieś race , ogólnie fajerwerki. Zabawa w podchody i takie tam . Alkohol leje się strumieniami. NIedaleko jest autostrada i zawsze jakieś Rumunki czy Bułgarki się przypałętały. Ogólnie było fajnie. No może za kota trochę mniej.

 

Od 6 rano do 15 było regulaminowo. Kadra szła do domu to automatycznie robiło się falowo. Moich dziadków to bali się nawet deklem a deklów bali się na okolicznych wioskach więc  nikt im w drogę nie wchodził. Robili co chcieli . Kadra obracała się w drugą stronę.

 

 

Przypadki kradzieży broni były , lecz po akcji, w której paru wystraszonych kotów rozpiepszyło bandytów i do tego pół lasu, napady się zmniejszyły. A to byli ludzie od Caringtona z Jeleniej Góry więc fama szybko się rozniosła że młodzi na warcie nie żartują. Starzy to mięli wszystko w dupie. 

 

W wojsku były tylko trzy niemożliwe rzeczy :  Nie bzykniesz sprzątaczki ( wtedy ich nie było)

        

                                                                             Nie przewiniesz Chełmu na lewą stronę 

 

                                                                             Nie ściśniesz Orzełka na czapce aby się zesrał 

 

Wszystko inne było możliwe. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, holek napisał:

rzypadki kradzieży broni były , lecz po akcji, w której paru wystraszonych kotów rozpiepszyło bandytów i do tego pół lasu, napady się zmniejszyły. A to byli ludzie od Caringtona z Jeleniej Góry więc fama szybko się rozniosła że młodzi na warcie nie żartują. Starzy to mięli wszystko w dupie. 


Lata 90 te to gangi i mafia. Polowali wtedy na żołnierzy żeby zajebać karabin. Okolice Wrocławia to samo co Jelenia Góra. Stałeś w lesie, i nie wiedziałeś czy cię nie napadną, i czy nie będziesz miał głowy na sumieniu. 

Dowódca zmiany powiedział nam wtedy jasno: " jak napadną, to strzelasz tak zeby zabić. Ranny zawsze zezna, że akurat przechodził a ty do niego strzeliłeś bez ostrzeżenia". 
 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem 2 lata temu w normalnym pułku a nie centrum szkoleń,za co dziękuje serdecznie Bogu bo zobaczyłem jak wygląda w miare wojskowa instytucja,a nie 4 miesiące pół kolonii  z myszkami sypialnie dalej.Fajnie było ale ciężko,dużo ludzi odpadło,byłem dwa razy na przepustce,raz weekend po przysiędze,a raz jakoś miesiąc później.Nie dostawałem przepustek,nawet stałek nie miałem bo tak mi sie to wojsko spodobało że poczułem się jak w domu,a w domu lubie się napić,pośmiać i porobić dziwne akcje więc wiadomo jak to sie kończyło.Z wojska wyniosłem zamiłowanie do sprawności fizycznej,różne fajne nawyki typu składanie ubrań,czyszczenie odzieży co wyjście,sporo ciekawych umiejętności i tak dalej.

Jedyne co mi sie zdecydowanie nie podobało to koleżeństwo i plecaki,jak ktoś mówi że w dzisiejszym wojsku naszego pięknego kraju będąc gościem z ulicy możesz coś osiągnąć to zaśmiejcie mu sie w twarz bo kłamie,albo sam jest plecakiem.Widziałem gości którzy znali się z oficerami prywatnie i kiedy pluton leciał rejony to oni siedzieli i pili kawę w kanciapie,i to żeby tylko tyle,nie chce mi sie dalej pisać bo sie znowu zdenerwuje.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, holek napisał:

Fala konkretna a po obcince ( lanie pasami parcianymi przez dziadków z regulaminem w zębach ) siedziałem kantem na stołówce przez tydzień.

Brzmi jak wspaniały sposób spędzania wolnego czasu :D

Cała ta historia pomijając, oczywiście motyw z kradzieżą broni przez gangsterów i potem strzelaninę z tym związaną, brzmi jak pato-przygody, zwykłych pato-zjebów i bandy prymitywnych sadystów, którzy mieli za dużo wolnego czasu. Brzmi jak wspaniałe doświadczenie, które każdy człowiek powinien przeżyć i jeszcze być z tego dumnym :D

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, BlacKnight napisał:

@Zajac Mam kilku znajomych którzy byli na kwalifikacjach, wszystko zdane a przynajmniej tak twierdzili i oczekują na wieczny telefon. Stąd moje pytanie o te plecy.

 

Odnośnie służby, ile mniej więcej czeka się na miejsce po przyjęciu ?

 

I jak wyglada ta kwalifikacja ?  

Pytaj w swoim WKU. Parę lat minęło od mojego wstąpienia. 

Od zdania wf do pierwszego dnia służby u mnie minęły jakieś dwa miesiące. 

 

Kwalifikacja to egzamin z wf, potem rozmowa. 

Po wszystkim badania i inne formalności. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Rolbot napisał:

Dowódca zmiany powiedział nam wtedy jasno: " jak napadną, to strzelasz tak zeby zabić. Ranny zawsze zezna, że akurat przechodził a ty do niego strzeliłeś bez ostrzeżenia". 

Do tej pory tak mówią. Jak już masz strzelać to tak aby nie było świadka.

7 godzin temu, Revolt napisał:

Bogu bo zobaczyłem jak wygląda w miare wojskowa instytucja,a nie 4 miesiące pół kolonii  z myszkami sypialnie dalej

Teraz to jest fajnie. Bo ''ruchanie'' chodzi po kompani:).

7 godzin temu, Seveneight napisał:

Było by można książkę napisać o trójkącie w tamtych latach.

Sławny Trójkąt Bermudzki :).

Edytowane przez Baca1980
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Reflux napisał:

Cała ta historia pomijając, oczywiście motyw z kradzieżą broni przez gangsterów i potem strzelaninę z tym związaną, brzmi jak pato-przygody, zwykłych pato-zjebów i bandy prymitywnych sadystów, którzy mieli za dużo wolnego czasu. Brzmi jak wspaniałe doświadczenie, które każdy człowiek powinien przeżyć i jeszcze być z tego dumnym :D

Takie były realia a nie wspaniałe doświadczenia. Wtedy trzeba było umieć się dostosować aby przeżyć , ten kto w tamtych latach był w wojsku to rozumie co napisałem.  Jeśli myślisz że w tamtych latach wszyscy Ci co byli powołani do wojska to Patologia to się bardzo mylisz. Jak najbardziej się z tym zgodzę że sytuacje i miejsca mogą wywołać reakcje patologicznie, wyobraź sobie brak wolności , złe jedzenie , psychiczne poniżanie, ciągły strach , fizyczne ćwiczenia na granicy wytrzymałości , brak snu i już masz psychopatyczne skłonności aby komuś za to dojebać.  Taka jest ludzka natura w tych sytuacjach. A na koniec dowiadujesz się że kucharze do jedzenia dodawali Brom. Nie masz popędu seksualnego ale psycha ryje Ci się niezmiernie od tego gówna. 

 

9 godzin temu, Seveneight napisał:

Holek .

Jesień 99 Świętoszów.

No ten z Orzysza to dawał radę jeszcze u nas , ale był szefem na magazynie.

A to co piszesz to święta prawda.

Było by można książkę napisać o trójkącie w tamtych latach.

Aż się łezka kręci.

 

Ten koleś co był szefem Magazynu, wcześniej był szefem Kuchni . Jazda bez trzymanki. Facet zryty na maksa. Zresztą z Orzysza przyszło ich wielu , gdyż nikt ich w innych jednostkach nie chciał. U mnie na KOiRze było ich dwóch. Świry że alleluja. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na szczęście nie byłem, udało mi się wymiksować z tego szamba. Ale wszyscy kumple z piaskownicy, z którymi trzymaliśmy się jedną paczką poszli w połowie lat '90. Więzi się rozluźniły, od momentu ich wyjścia z koszar naszej brygady partyzantów nie ma. Każdy poszedł w swoją stronę. Widujemy się czasami, raz na rok, może dwa i na machnięciu ręką się kończy. Za to przed wojskiem trzymalismy się ściło i każdy za każdego świadczył głową i tak było przez kilkanaście lat.

Słysząc opowieści dawnych kumpli cieszyłem się jak mogłem, że udało mi się od tego gówna uchować. Sam mam zamiłowanie do broni, walki wręcz (trenowałem wiele lat boks), szeroko pojętego surwiwalu ale od zawsze mam poczucie godności osobistej i gdybym trafił w kamasze krew lałaby się nie raz...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minutes ago, Nosacz Pospolity said:

Więzi się rozluźniły, od momentu ich wyjścia z koszar naszej brygady partyzantów nie ma. Każdy poszedł w swoją stronę.

To chyba wynika z faktu że w takich ekstremalnych warunkach wychodzi z ludzi to co najgorsze, i uświadamiasz sobie że tak naprawdę całe życie jesteś sam i możesz liczyć tylko na siebie. Cała reszta to teatr. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, Vig Duński Filozof napisał:

W mojej opinii to są sentymenty na poziomie syndromu sztokholmskiego,

Ja nie mam sentymentu do armii, a jakbyś przeczytał to co napisałem dokładnie, to byś wyczytał, że kiedy przyszedłem na kompanię, panowała tam fala. Dodam, że była to kompania o której krązyły legendy po jednostkach wojskowych we Wrocławiu i okolicach. Fala tam była okrutna. Kiedy przyszedłem, i zobaczyłem tych buraków chełpiących się jakimiś centymetrami, czy popuszczonym pasem, z tego powodu, że przyszli 3 miesiące wcześniej ( wtedy były 4 pobory - wiosna, lato, jesień, zima) to ogarnął mnie śmiech. A kiedy zaczeli dokazywać ze swoimi zabawami w gnębienie kotów, zorganizowałem grupę kotów, i rozjebaliśmy falę na tej kompanii na zawsze. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.