Skocz do zawartości

Ceny mieszkań ogólnie i kogo na to stać?


bassfreak

Rekomendowane odpowiedzi

@SSydney Ja odebrałem temat jako kolejny z cyklu "nie urodziłem się z czymś to nie mam i nigdy nie zdobędę", jak ktoś zakłada temat i pyta kogo na to stać, a znajdą się takie osoby, które nie dostając nic od nikogo, czegoś się dorobią (do 30 roku życia możesz mieć już 11 lat pracy, czyli jest parę lat żeby się czegoś dorobić), nie pisałem o domu, willi, basenie, Ferrari, kawalerka 30 metrów i średnia krajowa raczej jest w zasięgu większej ilości osób.

 

 

Chyba, że się mylę i 30 metrowe mieszkania plus zarobki rzędu 3.5 kafla to super sprawa w naszym kraju, ja się ciągle biczuje sam do siebie, że mało osiągnąłem, mało zarabiam itp, a okazuje się, że są ludzie, dla których moje osiągnięcia, które według mnie to nic w świetle innych, to szczyt marzeń, czytając to myślałem, że ktoś sobie robi ze mnie żarty. Nikogo nie oceniam, mierzyłem swoją miarą, widocznie niesłusznie, nie mam domu, mieszkania w dużym mieście,, tylko małe mieszkanie w małej miejscowości, czy to takie ciężkie do ogarnięcia dla dorosłego faceta? Nigdzie nie pisałem o tym, że trzeba mieć dom, wille, firmę i kij wie co , dlatego dziwię, się, że takie osiągnięcia są nieosiągalne dla większości osób na forum, strikce o rozwoju osobistym, lepiej klepać się po plecach i mówić jak jest zle, zamiast szukać sposobu na polepszenie życia, nikt mnie nie zapytał jak to osiągnąłem, zostałem zaatakowany, że "pierdole", bo "gówno wiem o życiu", tego nikt nie widzi, tylko każdy cytuje moje wpisy, miałem zły humor i tyle ?

 

 

Dziś bardziej merytorycznie, bez ataku na nikogo, ale proszę nie oceniać i z góry nie zarzucać każdemu, że dostał coś na darmo od losu jak się sam dorobił i zarzucać innym, że pierdola bo to co dla niego nie osiągalne, to dla każdego ma być niemożliwe, dlatego wpis był z taką pogarda i sierowany do jednego Ushera, za co przeprosiłem, co nie mogę powiedzieć w stronę odwrotną, pozdrawiam bracia, i niech każdy znajdzie swoje miejsce na ziemi (czy na wynajmie, czy kupnie, czy na kredyt) :)

 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kupno mieszkania na kredyt nie jest głupie. Wynajem też nie jest głupi. Wszystko zależy, jakie mamy plany na najbliższe lata. Pomijam fakt, że obecna rzeczywistość dalekosiężne plany może mocno zweryfikować, ale w sytuacji bardziej stabilnej nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro widzę mechanizm (przynajmniej tak to działa w moim środowisku), który polega na tym, że kwota uzyskana z najmu pokrywa ratę kredytu to wynajęcia mieszkania ma sens tylko wtedy gdy nie mam zdolności kredytowej lub jestem w trakcie szukania swojego miejsca na ziemi. 
W dużych miastach widzę tendencje do rewitalizacji kamienic i tu już właściciele są dużo bardziej elastyczni i ten mechanizm nie ma zastosowania.

Można po prostu wynająć taniej niż z kredytem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od czasu uniowstąpienia ceny mieszkań odkleiły się od stanu gospodarki.

Wiąże się to z napływem kapitału inwestycyjnego.

W mieszkania (całe bloki a nawet i osiedla) inwestują zachodnie (i nie tylko) fundusze, więksi inwestorzy (Irlandia, Izrael), fundusze emerytalne.

Siła nabywcza obywatela przeciętnego kraju zachodniego jest (uśredniając) 4 razy wyższa, niż Polaka. Teraz.

Ile razy więcej to było 15 lat temu...?

 

Do tego kolejne rządy PO-PiSu ciągle ułatwiają życie deweloperom - a to łatwiejsze prawo budowlane (likwidacja planowania i korupcyjne WZ), a to programy dopłat i ulg...

 

Inną sprawą może być blokowanie części sektora (np. sprzedaż działek) przez przestępczość zorganizowaną.

Koniec lat 90 - zniknęły napady na TIRy, kantory, strzelaniny, i inne pospolite przestępstwa. Nawet handel dragami i prostytucja to nie to.

 

Gdzieś te mafie musiały się podziać. A poza karuzelami VATowskimi - deweloperka to ulubiona branża mafii w wielu krajach (np. Korea Pd, Japonia, USA).

 

Dlatego mamy zamurowany rynek, przewartościowany sztucznie o 30% co najmniej.

  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie będę w piątek po południu rozbijał atomu.

Jedno jest pewne.

Niech budują wszyscy.

Chińczycy, koproracje, mafia ukraińska, każdy co umie trzymać kielnię i uruchomić betoniarkę.

Rezultat będzie taki, że towaru będzie dużo więc choćby nikt, a zwłaszcza ci co włożyli kasę w nadziei na zyski, nie chciał - ceny pójdą w dół.

RYNKOWE ceny, nie te co mamy dzisiaj.

 

Płaciłem za benzynę 2.30 PLN, dziś 5, a jak sobie pomyślę to chyba i 1.60pln ale to już tak na skraju Mezozoiku.

Zdrożała czy nie?

I tak i nie.

Trzeba by porównać do tego ile wtedy zarabiałem.

Pracowałem swego czasu za 40-50 dolarów miesięcznie i żyłem z tego z żoną i dwoma gówniarzami.

Inna sprawa, że walkman i Wranglery były poza moim zasięgiem.

Edytowane przez JoeBlue
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, SSydney napisał:

@verde to nie jest temat o mierzeniu kutasów. I o tym kto nie jest jaki cudowny ile nie zarabia i jakie ma mieszkanie.

 

 

Facet nazwał między innymi mnie leniem i nieudacznikiem, a nie ma pojęcia o mojej sytuacji i wielu takich osób jak ja. Jak tu się nie unosić? Pochodzę w biednej rodziny i biednego regionu, jednego z najbiedniejszych w Polsce, gdzie dużo osób nie miało pracy, kiedy ja ją dostałem w 2013 roku. Kiedy w Polsce był ten duży kryzys musiałem się wyprowadzić z domu, dostałem się na staż, który znalazłem po wielu miesiącach za 1000 zł netto i musiałem wynająć pokój za 400 zł. Co ja wtedy mogłem oszczędzić? Nawet potem jak zarabiałem dwa razy więcej, to płaciłem też więcej za mieszkanie, poszedłem do szkoły policealnej, a potem na studia. Cały czas coś robiłem w kierunku swojego rozwoju. Na kursy (które niektórzy mieli za darmo w pracy) wydałem jakieś 8000 zł, a dzięki temu nie mam problemów ze znalezieniem pracy nawet podczas szalejącego koronawirusa (znalazłem ją dwa tygodnie temu). Też się rzadko tak unoszę, ale po prostu co to napisał mnie strasznie wkurwiło, jest to cholernie niesprawiedliwie tak oceniać kogoś z fotela, to zabrzmiało to jak słowa kogoś, kto nie ma pojęcia o tym, jak żyją miliony ludzi ciężko pracujących w tym kraju. Wkurwia mnie jak ktoś, kto nie zna mojej sytuacji mnie ocenia, że nie mam jeszcze mieszkania. Ja nic od nikogo nie chce, nie żeruję na Państwie. Najwięcej mnie Państwo okrada, bo nie mam żony i dzieci, ale ktoś kto, mówi, że w jak w pewnym wieku nie masz czegoś, to jesteś nieudacznikiem, to po prostu nie wie co mówi.

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@verde rozumiem Cię i nie pochwalam tego co napisał @Turop o czym wcześniej wspomniałem. Sam do 30 nie będę miał mieszkania na własność(mam w kredycie, być może je stracę kto wie?), rodzice dali mi ile mogli i za to im dziękuję, no ale nie są w stanie dać mi mieszkania albo chociaż na własny wkład, z resztą nawet jakby chcieli to nie chciałbym od nich grosza. 

 

Mniej emocji Panowie rozumiem, że od siedzenia na dupie was rozsadza ale trzymajmy jakiś poziom.

11 minut temu, verde napisał:

Wkurwia mnie jak ktoś, kto nie zna mojej sytuacji mnie ocenia, że nie mam jeszcze mieszkania.

Wkurwiając się karasz tylko siebie. Lepiej kulturalnie i rzeczowo wykazać adwersarzowi, że to co napisał to nie do końca prawda. 

 

3 godziny temu, Turop napisał:

"nie urodziłem się z czymś to nie mam i nigdy nie zdobędę"

Ale napisałeś "jak facet do 30 nie kupi chociaż kawalerki to jest leń i nieudacznik", nie sądzisz, że to narracja w stylu babskim "prawdziwy mężczyzna XYZ"?

W zasadzie napisałeś coś w stylu Androgenicznej. :P 

 

Ja rozumiem, że to biadolenie braci o chadach, przegrywach itp. może być wkurzające ale proponuje zrobić kilka pompek, poczekać na opadnięcie emocji zamiast rzucać inwektywami w stronę ludzi, których się nie zna.

Albo po prostu nie pisać po pijaku. xD (wstyd się przyznać sam popełniłem kilkanaście postów na bani a może i więcej tego było, cholera wie)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie każdy ma taki sam start. Ja niestety też dużo przygód miałem. Nie chodzi o to żeby się licytować. Wydaje mi się, że zdrowym podejściem będzie porównywanie się z samy sobą a nie innymi.
O ile lepszy jestem od wczorajszego siebie dzisiaj? A nie fantazjować kto przeżył więcej, albo się pocieszać że ma się więcej np. skode fabię na podwoziu opla.
Ja też potrzebuję mieszkania. Możliwe, że po tym kryzysie będę chciał brać w kredyt kawalerkę (jak mnie będzie stać). Własny dach nad głową to jest prawdziwy komfort psychiczny i zazdroszczę wszystkim go posiadającym.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.04.2020 o 12:48, bassfreak napisał:

kogo stać na mieszkanie za 350 tyś

Wśród dalszych znajomych, w lutym był zakup podobnego mieszkania przez samotną osobę, z oficjalną wypłatą netto rzędu 2600zł. Oczywiście w kredycie - zdolność wyciągnięta bardzo fakturami o zlecenia, minimalny wkład własny. Da się.

Sprzedający, bardzo miły pan przed czterdziestką, przyznał że sprzedaje dwuletnie mieszkanie bo potrzebuje kasy na przyszłe inwestycje - pozostałych kilkanaście jeszcze na razie zatrzyma.

Tylko że dla mojej znajomej, to być albo nie być - kwota raty za dwupokojowe, zrobione mieszkanie z łazienką i kuchnią, będzie kilka stów niższa niż koszt wynajmu pojedynczego "ble" pokoju w okolicach jej pracy. Na razie, bo WIBOR, wiadomo.

 

W dniu 2.04.2020 o 12:48, bassfreak napisał:

sporo ludzi którzy tam mieszkają wyglądają dość przeciętnie

Ocenianie ludzi po wyglądzie kończy się tak, że myślisz iż Pan Żul do Ciebie podchodzi na parkingu... a on tylko idzie do swojego Porsche, zaparkowanego obok :)

 

W dniu 2.04.2020 o 12:48, bassfreak napisał:

Druga sprawa co spowodowało taki kosmos cenowy na rynku mieszkań ?

Proste pytanie, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Więc tylko dodam kilka kawałków układanki.

- w ciągu 2019r. znajomy deweloper trzy razy podwyższał pensje pracownikom. Alternatywą było, że pensje podniesie im już ktoś inny :)

- cena materiałów bywa zabawna... oficjalnie wzrost cen RdR jest niewielki, ale porównanie nie jest do końca prawdziwe. W moim osobistym odczuciu, spada jakość.

- w "sezonie" popyt na materiały rośnie, więc bywają niedobory... kto da więcej, wygrywa. Chyba że ktoś planuje wylewanie betonu zimą, wtedy tanieje.

- w dobrych lokalizacjach, kupuje się na inwestycję. Budynek gdzie 2/3 to BnB - nic nowego. Budynek mieszkalny obok biurowca - same korpoludki, i firmy kupujące "na zaś". Człowiek kupujący od dewelopera mieszkania hurtem - nic nowego.

 

Ciekawa jest taka pętla zdarzeń - murarz pracujący na budowie chce sobie kupić mieszkanie, ale go nie stać. Idzie po podwyżkę, dostaje ją, ale jego pracodawca/deweloper - przez podwyżki pensji, cenę mieszkań musiał podnieść. I murarza dalej nie stać.

 

Boleśnie podsumowując - na razie cenę wyznacza kupujący. Ale nie każdy - tylko ci, których stać. I ci, których stać na kredyt.

A w konkurencji o "fajną" lokalizację, z np. norweskim funduszem emerytalnym, "przeciętny" człowiek szans nie ma.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, c0rrupted napisał:

Ja też potrzebuję mieszkania. Możliwe, że po tym kryzysie będę chciał brać w kredyt kawalerkę (jak mnie będzie stać). Własny dach nad głową to jest prawdziwy komfort psychiczny i zazdroszczę wszystkim go posiadającym.

Ogólnie, sytuacja, w której ludzie w młodym wieku, (koło 20-stki) mieliby mieszkania w zasięgu ręki, wpłynęłaby DRASTYCZNIE na komfort życia wielu osób. Szybciej stawaliby się odpowiedzialni i zaradni . To byłaby OGROMNA poprawa jakości życia.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,

jako ,że pracuję w deweloperce mam co nieco obeznania w temacie. Ogólnie odpowiadając na główne pytanie kogo na to stać? To nawet nie wiecie ile ludzie mają hajsu. Fakt faktem do 30 to jest w większości kasa rodziców. Aczkolwiek ludzie przychodzą i zakup mieszkania traktują jak zakupy w biedronce dla przeciętnego zjadacza chleba. Wchodzi pyta o dostępne lokale pokazuje palcem to i to i wychodzi. Już nie wspomnę o zakupach całych pięter, klatek czy nawet bloków przez jedną osobę.

 

Jednak bardziej zaciekawiły mnie wasze odpowiedzi co do wyboru między wzięciem kredytu a odkładaniem i zakupem za gotówkę. Jako ,że jestem z tej drugiej grupy to może opowiem jakie jest moje zdanie. Mieszkanie kupiłem za gotówkę w wieku 31 lat (ja 70% rodzice 30). Ale zacznijmy od początku. Zaraz po studiach poszedłem do pracy. Moje założenie brzmiało właśnie tak" muszę odłożyć na mieszkanie bo jak wezmę kredyt to jestem przywiązany do końca życia". No i tak zacząłem swoje odkładanie. Mieszkałem na stancji więc nie mogłem odkładać wszystkiego aczkolwiek ciułałem ile się dało. Nie kupiłem samochodu bo przecież trzeba odkładać kasę na chatę a wiadomo auto to skarbonka. Nie wyjeżdżałem na urlopy bo wiadomo to kosztuje a lepiej oddać urlop i wziąć kasę od szefa w ramach "rekompensaty". I tak mijały jedne z najlepszych lat życia aż w końcu przyszedł ten czas kiedy zakupiłem swoje M. I fakt nie martwię się spłatą kredytu. Ale jakim kosztem. Poznaje ludzi w pracy i słucham gdzie oni nie byli. Czego nie zobaczyli itp itd. Moje wspomnienia to tylko odkładanie kasy. Wiadomo poimprezowałem sobie ale nie były to wycieczki dookoła świata. I czasem nachodzi mnie myśl co tak na prawdę dało mi to odkładanie tej kasy? Spokój i co jeszcze? Tak na prawdę nic. Tak jak w przypadku kredytu jest opcja choroby i tego ,że będzie problem ze spłatą. Ale tak samo w moim przypadku jest szansa ,że coś mnie przejedzie na ulicy i finito. Zniknę z tego świata a w dup... byłem i gów... widziałem. Tak więc przechodząc do meritum gdybym mógł cofnąć czas wziąłbym kredyt jak tylko bym uzyskał zdolność. Ewentualnie wyjechał bym za granicę. Wg mnie odkładanie kasy na mieszkanie ma sens tylko w wypadku kiedy jesteśmy w stanie na nie zarobić w 3 czy 4 lata. Ewentualnie jeśli zarabiamy tyle kasy ,że nie jest to ciułanie grosza do grosza tylko życia na normalnym poziomie a przy okazji zbieranie kasy aby kupić za gotówkę. Dla przykładu może jeszcze podam historię znajomego. Ja jestem po wyższych studiach inżynierskich. Kolega po socjologi. Pracujemy tyle samo lat z tymże moja pensja ,średnio była 2 x taka jak jego. Gość żyje na kredycie ja ciułałem. I teraz porównanie mnie było stać na zakup mieszkania 50 metrów. Kolega od studiów jeździ samochodem, na nic nigdy nie odkładał wszystko wydawał na bieżąco. Teraz kończy budowę domu na kredyt. Gdy ja myślałem o zakupie auta za naście tysięcy on już sobie planuje jak tu wziąć większy kredyt i już upatrzył furę za prawie 100 tyś. Ja w chacie mam tv za 3 koła on ma u siebie za 7 na kredyt. Rower ma w cenie tańszego samochodu:) I teraz spójrzmy na to nawet oczami kobiety ,która miała by się rozejrzeć za facetem. Czy ona patrząc na mnie i na niego wypatrzy ,że on żyje na kredyt a ja to taki zaradny i wszystko własnymi rękoma zarobiłem? Nie zobaczy. Nie chodzi tu o to ,że uważam się za lepszego bo ja to kończyłem politechnikę a on jakiegoś humana. Ogólnie mi chodzi o sytuację. Mamy wspólnych znajomych i każdy sobie żartuje pod nosem, że ten kumpel najlepiej na tym wszystkim wyszedł chociaż zarabia z nas najmniej.

         Także podsumowując rozumiem osoby ,które nie chcą wziąć kredytu z pewnych obaw bo sam taki byłem. Aczkolwiek teraz patrząc na swoje doświadczenie to osobiście uważam ,że to był błąd. Najciekawszy okres życia spędziłem na odkładaniu kasy,żeby na wszelki wypadek kiedyś tam nie martwic się na przyszłość.

 

Mam nadzieję ,że nie zanudziłem was pierwszym postem. I nie traktujcie tego jako żalenie się. Tylko moje realne odczucia jak to widzę.

 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, icman napisał:

Skoro widzę mechanizm (przynajmniej tak to działa w moim środowisku), który polega na tym, że kwota uzyskana z najmu pokrywa ratę kredytu to wynajęcia mieszkania ma sens tylko wtedy gdy nie mam zdolności kredytowej lub jestem w trakcie szukania swojego miejsca na ziemi. 
W dużych miastach widzę tendencje do rewitalizacji kamienic i tu już właściciele są dużo bardziej elastyczni i ten mechanizm nie ma zastosowania.

Można po prostu wynająć taniej niż z kredytem.

Tylko, że nie wiadomo jak to będzie wyglądało w perspektywie 20/30 a nawet 10 lat. Nie mówię nie, ale trzeba wiedzieć na co się człowiek decyduje.

 

Oczywiście zawsze zostaje argument, przynajmniej nie rozwaliłem kasy, coś mi zostaje i wcale nie jest pozbawiony sensu. 

 

Większość ludzi nie ma 3 letniego planu na życie, a co dopiero mówić o inwestycjach na taki termin. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, icman napisał:

@ManBehindTheSun

Jak kumpel zarabia połowę mniej to nie ma opcji żeby wszystko miał droższe nawet w kredycie bo on ma po prostu mniej kasy. 
Chyba, że coś po drodze się zmieniło ?.

Ostatni rok zmienił pracę także mu się poprawiło. Aczkolwiek rzeczy o których mówię kupił przed zmianą pracy. Zarabia mniej tylko ,że on dostał kredyt i wydawał kasę z kredytu. Czyli mówiąc najprościej na daną chwilę miał więcej kasy tylko nie swojej ale banku a ja w tym czasie odkładałem każdą złotówkę do zakupu mieszkania.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.04.2020 o 14:51, Turop napisał:

ale myślę, że każdy zdrowy mężczyzna do tej 30 chociażby kawalerke jest w stanie kupić, a jak ktoś mówi, że się nie da, to dla mnie leń i tyle,

@SSydneyTo był mój pierwszy wpis, na co dostałem odpowiedź, że (gówno wiem o życiu i żebym nie pierdolił), w nikogo nie atakowałem osobiście, i jakoś nie widzę tutaj personalnych zaczepek z mojej strony, to było moje zdanie na ogólny obraz sytuacji zawarty w wątku, ktoś mówi, że się nie da, ja mówię, że się da. Za co zostałem sam personalnie zaatakowany i wtedy dołożyłem grosza z nieudacznikami, to nie demonizujcie w moją strone i tyle, każdy sobie rzepkę skrobię, swoje powiedziałem w tym wątku to nie manipulujcie i nie atakujcie mnie dalej, przeprosiłem tego, kto został "dotknięty", niech przyjmie przeprosiny jak dorosły i sam przeprosi za swoje jak jest taki dojrzały.

 

 

 

"jak ktoś mówi, że się nie da", czy powiedziałem, że każdy mężczyzna musi? Nigdzie nie jest napisane musi, powinien, czyli jest w stanie, a nie, że to nie jest możliwe, jest trochę lat od skończenia szkoły średniej, żeby dorobić się kawalerki wartej 100 tyś w mojej okolicy naprzyklad, a sam zamieściłem taki wpis, bo miałem przepierdolony okres wchodzenia w dorosłość i wiem, że się w gorszych warunkach też da, a jak ktoś opinie pisana offem i ogółem traktuje jak atak na jego osobę, to chyba świadczy o jego emocjonalności, a nie moich problemach. Dla mnie temat skończony, nie mieszajcie mnie w to dalej, nie manipulujcie treścią, tego co kiedy było napisane i przez kogo i nie róbcie gównoburzy z niczego bo dla mnie temat the end. 

W dniu 2.04.2020 o 14:51, Turop napisał:

Jak ktoś płaczę, że się nie da to dla mnie odrazu przegrany,

Ci co sami się dorobili w ten sposób wiedzą o co mi chodzi, samobiczowanie i mówienie jak masz źle nie poprawi twojej sytuacji, a mówienie, że "się nie da", to jak się nie da, a ktoś potrafi, czasem z gorszymi warunkami, to po co się o to kłócić i wmawiać innym, że nie mają racji bo im się nie udało ? 

2 godziny temu, SSydney napisał:

Ale napisałeś "jak facet do 30 nie kupi chociaż kawalerki to jest leń i nieudacznik", nie sądzisz, że to narracja w stylu babskim "prawdziwy mężczyzna XYZ"?

Jak wyżej ? Jak ktoś mówi, że się nie da kupić, jak jego cel się przeciągnie, ale wie, że jest w stanie, to już chyba inna narracja z jego strony? 

Edytowane przez Turop
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, iluwicz napisał:

@verde

Bez obrazy, ale @Turop Ci dobrze powiedział. Niskie zarobki? To mogłeś jechać np. do Warszawy albo zagranicę. Ja tak zrobiłem. Czemu tak nie zrobiłeś? Poza tym piszesz, że jak zacząłeś więcej zarabiać, to i więcej płaciłeś już za mieszkanie? A to czemu? Czemu nie mogłeś dalej wynajmować tamtej taniej klitki? Ja u Ciebie widzę ciągle jakieś problemy. Jak nie to, to tamto. Wyjazd nie, tańsze mieszkanie jak wcześniej nie, wszystko nie. Też mam 30 lat i jestem wychowany w niezbyt bogatej rodzinie, matka zapierdalała za 1500 i jakoś kupiłem mieszkanie 49 metrów, z 50% wkładem własnym w mniejszym mieście blisko Warszawy. No jakoś się dało, fakt, nie za gotówkę, ale ratę mam małą, 900 zł, obecnie nie stanowi to nawet 1/6 moich zarobków. 

 

A zaczynałem od pensji bodajże 2200 PLN na rękę. Jakoś ja mogłem się przeprowadzić. A Ty czemu nie mogłeś? Co tym razem?

 

Byłem za granicą kilka razy, pieniądze szły na inne rzeczy. Operacja wzroku, zęby (wcześniej miałem z nimi duże problemy), usuwanie blizn. Nie chciałem wyjeżdzać ze swojego miasta od razu, bo co dwa tygodnie miałem zajęcia na uczelni. Zresztą, w mojej branży w Warszawie nie zarobiłbym dużo więcej. Łudzisz się, że w każdej branży da się zarobić w Warszawie dużo więcej? Z moich obliczen w 2017 roku wychodzilo, że wyszłoby na to samo. Bo codwutygodniowe dojazdy na uczelnie + utrzymanie zjadałoby mi tę wyższą pensję. Wiem, bo teraz jestem w Warszawie i dużych różnic w pensji nie ma. Także posłuchałem twoich rad i od razu jak mi się skończyły zjazdy na uczelni przeprowadziłem się do stolicy. Pewnie powiesz teraz - "To zmien branżę". Wlaśnie po to poszedłem na te studia, które wlaśnie kończę, ale nie wiem czy będę pracował w zawodzie (branża IT). Nie przeskoczę pewnych blędnych decyzji, które podjąłem. Nie przeskoczę tego, że nic dającego ogromny dochód mnie nie interesuje. Mam robić coś na siłę, byleby dużo zarabiac? Ja nie mam ciągle jakichś problemów i wymówek, po prostu wyjaśniam, że w danej chwili nie mogłem nic innego zrobić. Płaciłem więcej za mieszkanie, bo ceny szły w górę i mimo miesiąców poszukiwania nie udało mi się niczego w tym poziomie cenowym znaleźć. Zresztą, nie miałem wtedy samochodu, więc nie miałem zbytniego wyboru jeśli chodzi o szukanie pokoju, ponieważ mój zakład pracy mieścił się pod miastem i z jednej części miasta zwyczajnie nie było dojazdu.
 

Edytowane przez verde
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, ManBehindTheSun napisał:

Ostatni rok zmienił pracę także mu się poprawiło. Aczkolwiek rzeczy o których mówię kupił przed zmianą pracy. Zarabia mniej tylko ,że on dostał kredyt i wydawał kasę z kredytu. Czyli mówiąc najprościej na daną chwilę miał więcej kasy tylko nie swojej ale banku a ja w tym czasie odkładałem każdą złotówkę do zakupu mieszkania.

Jeśli kolega zarabiał 2 razy mniej niż Ty, a ma zakredytowane mieszkanie, samochód i drogi rower - to zdajesz sobie sprawę, do kiedy on to będzie spłacał ?

On nie może pójść do szefa "pierdolę cię chuju zwalniam się", tylko na kolankach na paluszkach, podcierać szefowi dupkę.

Podniosą stopy, raty mu skoczą o 500-1000, to co mu zostanie za życie ?

Lizanie dupki szefowi do 60 ?

Poza tym - jak działa u nas kredyt zazwyczaj - noga mu się powinie, bank mu zlicytuje mieszkanie, a on będzie miał jeszcze ze 100.000 do spłaty.

 

Ty masz 31, nie masz takich zmartwień. 36 to jest peak dla faceta, jak 19 dla kobiety. Byleś tylko nie wpadł z przygodną Karyną, to jesteś ustawiony. Własną pracą.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@verde nie oceniam Cię ale @Turop dobrze Ci napisał (no oprócz tych przepychanek słownych).


Ja w wieku 20 lat wyjechałem prawie 500 km od rodzinnego miasta, bo w nim zapewne czekałoby mnie 1800 zł na rękę. Nikogo nie znałem, czasami ciężko było ale jakoś przytrzymałem.

5 lat temu w wieku 26 lat, wziąłem kredyt na 280 tyś, zarabiałem wtedy 3200 zł i wiedziałem, że muszę dorabiać żeby jakoś żyć, bo lekko nie było. I dorabiałem w budowlance. Plusów więcej niż minusów- uczyłem się nowych rzeczy, nie marnowałem czasu tylko zarabiałem ile mogłem.

Jakby mi nie wyszło tutaj, to wpakowałbym manatki i wyjechał do Norwegii chociażby sprzątać mieszkania. Cokolwiek. I myślałbym co dalej.

 

Nikt mi się wmówi, że nie można. Z jednym zastrzeżeniem- chyba, że jest się poważnie niepełnosprawnym.

Jakbym potrzebował więcej kasy to mogę iść klatki schodowe zamiatać. Na ochronę. Towar wykładać w Biedrze. Pieniądze leżą na ulicy, wystarczy się schylić.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@iluwicz- nie mogłem iść na uczelnie w Warszawie, bo to był dla mnie za wysoki poziom. Czy tak trudno zrozumieć? Ja nie olewałem zjazdów w przeciwieństwie do ciebie, bo chciałem się czegoś nauczyć. 4 tysiące w branży to podstawa? Na jakim ty świecie żyjesz :))) Jak chcesz, to wyślę ci na priv aktualne oferty pracy zarobku w mojej branży. Może sobie wtedy uświadomisz jak naprawdę jest. Nie, nie mogłem zrobic tych rzeczy taniej, bo nie było taniej. I tak robiłem to po kosztach w Kieleckich klinikach. Nie, nie mogłem odłożyć 100-120 tysięcy. Brałem wszystkie nadgodziny w pracy i dorabialem, kiedy się dało. Koledzy w pracy śmiali się ze mnie "Pojebało cię, ze tyle zostajesz?" I tak oszczędzałem na wszystkim. Wiesz, że samo czesne, to koszt kilkunastu tysięcy przez kilka lat? Odlożyłbym kilkadziesiat, ale musiałbym nie iść na te studia i jeszcze gdzieś w tym czasie dorabiac w weekendy, kiedy moi koledzy z pracy nic nie robili.

@iluwicz @Jan III Wspaniały do czego ta dyskusja dąży? Chcecie mi udowodnić, że popełniłem błędy i zmarnowałem parę lat? Tak popełniłem parę błędów, ale nie uważam tego czasu za zmarnowany. Zmarnowany czas byłby, gdybym siedział na wsi na garnuszku rodziców i nic nie robił.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.