Skocz do zawartości

Pouczające opowieści, historie, zdarzenia, czy też wiersze


Rekomendowane odpowiedzi

Hej.

 

Znacie jakieś fajne opowiastki, które dały wam do myślenia?

 

Ja zarzucę przykładem co mam na myśli:

 

Pewnego razu legendarny szermierz Miyamoto Musashi ćwiczył zazen obok potoku ze swoim wieloletnim przyjacielem i mentorem, mistrzem Zen Takuan Soho. Nagle uświadomił sobie inną obecność w pobliżu. Kątem oka zobaczył śmiercionośną żmiję wślizgującą się na polanę w kierunku Takuan. Wiedząc, że najmniejszy ruch może przerazić jadowitego węża w atakowanie jego przyjaciela, Musashi obserwował węża w absolutnym bezruchu. Kiedy sam Takuan zdał sobie sprawę z obecności węża, na jego twarzy pojawił się słaby uśmiech. Wąż podszedł do niego i spokojnie przeczołgał się po jego udach. Wąż kontynuował kurs w kierunku Musashi. Kilka stóp dalej, wyczuwając obecność Musashiego, cofnął się, przygotowując do ataku, ale nagle uciekł w krzaki. Musashi się nie poruszył. Jego zaciekły duch, niezakłócony groźbą żmii, był tak wyczuwalny, że wąż szybko oddalił się ze strachu. Większość mężczyzn byłaby dumna z posiadania tak zastraszającej aury, ale Musashi poczuł tylko wstyd, gdy nagle zrozumiał swoją największą wadę. „Co cię martwi?” zapytał Takuan. „Przez całe życie nauczyłem się rozwijać takie umiejętności, że nikt nigdy nie ośmieliłby się mnie zaatakować. Teraz, gdy osiągnąłem swój cel, wszystkie czujące istoty instynktownie boją się mnie. Widziałeś, jak wąż uciekł ode mnie!” „Widziałem to”, powiedział ksiądz. „Ponieważ nie odważył się cię zaatakować, pokonałeś go, nie zadając ciosu, i dzięki temu zarówno wąż, jak i ty żyjesz. Dlaczego to cię smuci?” „Ponieważ jestem tak silny, że nikt nigdy nie może zbliżyć się do mnie. Nigdy nie mogę mieć prawdziwego pokoju”. Musashi wskazał palcem na księdza. „Nie tak jak ty”, powiedział z podziwem. „Nie bałeś się węża, ani wąż się nie bał. Twój duch jest tak spokojny, tak naturalny, że wąż traktował cię nie inaczej niż skały, drzewa lub wiatr. Ludzie też cię akceptują. „ Takuan uśmiechnął się i wznowił Zazen. Musashi spędził ostatnie lata swojego życia kultywując Heijoshin, stan umysłu zademonstrowany przez mistrza Takuan. „Prawdziwe budo ma być jednym z wszechświatem”.

 

Ego

Pierwszy minister dynastii Tang, dzięki sukcesom jakie osiągnął zarówno jako mąż stanu, jak i naczelny dowódca, był uważany za narodowego bohatera. Ale pomimo sławy, władzy i majątku jakie posiadał, pozostawał pokornym i oddanym buddystą. Często odwiedzał swojego ulubionego mistrza Zen, by móc pod jego pieczą oddawać się praktyce. Byli dobrymi przyjaciółmi, a relacja mistrz-uczeń nie została zakłócona wysoką funkcją państwową jaką pełnił uczeń.

Pewnego dnia, podczas jednej z wizyt minister zapytał mistrza:

— Czcigodny, czym według Buddyzmu jest egoizm?

Twarz mistrza poczerwieniała, po czym zirytowanym tonem wykrzyknął:

— Cóż to znowu za głupie, idiotyczne pytanie!?

Niemiła reakcja mistrza tak bardzo zaskoczyła ministra, że stał się on zły i wyraźnie spochmurniał. Mistrz spostrzegł to, uśmiechnął się i powiedział:

— Wasza ekscelencjo, TO właśnie jest egoizm.

 

Oświecenie

Pewnego dnia Mistrz ogłosił, że jeden z młodych mnichów osiągnął głęboki wgląd. Wiadomość wywołała poruszenie, część mnichów chciała zobaczyć młodzieńca.

— Słyszeliśmy, że osiągnąłeś oświecenie. Czy to prawda? — spytali go.

— Tak — odpowiedział

— I jak się czujesz?

— Tak nędznie, jak nigdy dotąd — odparł młody mnich.

 

 

Cela

Pewien człowiek siedział w zamkniętej celi. Cela była mała i mroczna. Na jednej ze ścian było małe okienko, przez które widać było niebo. Człowiek nieustannie wyglądał przez okno i marzył o wolności. Siedział i marzył, aż do śmierci. Przez całe życie nie przyszło mu do głowy, by spróbować wyjść drzwiami celi, które przez cały ten czas były otwarte.

 

 

Przypowieść duchowa: bezcenny skarb

Pewien zamożny przedsiębiorca był miłośnikiem sztuki. Kupował cenne obrazy i rzeźby, których z pewnością pozazdrościłby mu sam król. Kolekcja bogacza liczyła sobie setki wspaniałych dzieł.

Jaki jednak byłby z nich pożytek, gdyby zamknąć je w sejfie? Jeśli człowiek posiada coś pięknego, pragnie mieć możliwość podziwiania tej rzeczy o każdej porze, bez podejmowania specjalnego wysiłku.

Przedsiębiorcy nie chciało się za każdym razem wystukiwać kodu dostępu do skarbca, więc rozmieścił wszystkie dzieła w swoim domu. Były na widoku. Każdy gość mógł je zobaczyć.

Podczas zabawy sylwestrowej zorganizowanej przez bogacza, jeden z jego przyjaciół przystanął przy wyjątkowo cennym obrazie. Ów obraz wisiał nad kominkiem w pokoju gościnnym.

– Dlaczego trzymasz drogi obraz w takim miejscu? – zapytał gospodarza. – Ktoś mógłby go łatwo ukraść.

– Nie ma potrzeby chować go do szafy na strychu – odparł przedsiębiorca z rozbrajającym uśmiechem na twarzy. – Dzięki temu każdy mój gość może cieszyć się jego pięknem. Ono się nie wyczerpie z tego powodu, że ktoś będzie nań patrzył. A gdyby obraz został skradziony... – wzruszył ramionami – no cóż, nie to jest najważniejsze.

– A co takiego?

– Liczy się przyjemność obcowania ze sztuką. Noszę ją w sercu i nikt nie jest w stanie jej ukraść.

– Niestety – zauważył przyjaciel – jeśli stracisz płótno, stracisz również radość z jego podziwiania.

– Świat jest wielki i wspaniały. Jest jeszcze wiele innych dzieł, o których nawet mi się nie śniło. Znajdę na to miejsce coś równie pięknego.

– Ale stracisz ten obraz – upierał się rozmówca.

– Jak już mówiłem, sam obraz nie jest najważniejszy. To tylko przedmiot. Znaczenie ma radość w sercu. Tego nie można ukraść. To może wydawać się dziwne, ale nie odczuwam potrzeby ukrywania przed światem nawet swoich najcenniejszych skarbów.

 

Kara śmierci

     Gruber śpiesznie szedł do swego auta, kiedy drogę zastąpiło mu dwóch młodych mężczyzn.

     - Jest pan skazany na karę śmierci - powiedział jeden z nich.

     Poczuł strach. Od wielu lat wykonywał aborcje.

     - Ale może pan uniknąć kary - dodał zaraz drugi. - Jezus Chrystus złożył ofiarę za wszystkich grzeszników, którzy zechcą się nawrócić.

     A zatem byli to misjonarze, którzy w tak niebywały sposób nakłaniają do nawrócenia. Gruber rozzłościł się na nich i chętnie by ich obił. Lecz tylko spojrzał z pogardą i odszedł.

     Jadąc samochodem, wciąż był rozzłoszczony. Nieco się uspokoił w swoim gabinecie, gdzie musiał omówić z asystentką plan tego dnia.

     Tego dnia miał zbadać kilka kobiet i usunąć jedno dziecko. Z badaniami uporał się szybko. To ostatnie wymagało dłuższych przygotowań.

     Gdy kobieta, która nie chciała być matką, leżała przed nim z rozwartymi nogami, zaś asystentka podawała mu narzędzie, usłyszał wyraźnie: "Jest pan skazany na karę śmierci".

     Przez sekundę albo dwie stał bez ruchu. Pomyślał, że ma omamy słuchowe. Postanowił nie zwracać na nie uwagi, wziął więc do ręki narzędzie. Nie zdołał je jednak utrzymać i spadło z brzękiem na posadzkę. Za chwilę też on sam osunął się na nią martwy.

 

 

Opowieść: paw i kruk

Pewien kruk mieszkał w lesie i był bardzo zadowolony ze swojego życia. Ale pewnego dnia ujrzał łabędzia.

– Ten łabędź jest taki biały – pomyślał kruk – a ja jestem bardzo czarny. Ten łabędź musi być najszczęśliwszym ptakiem na świecie.

Kruk porozmawiał z łabędziem, wyrażając przy tym swoje przemyślenia.

– Tak naprawdę – odparł łabędź – również uważałem się za najszczęśliwszego ze wszystkich ptaków. Do czasu aż spotkałem papugę. Jej pióra miały dwa kolory. Teraz sądzę, że to papuga jest najszczęśliwszym ze wszystkich ptaków.

Kruk poszukał więc papugi, której również opowiedział o swoich rozterkach. Papuga wyjaśniła:

– Wiodłam bardzo szczęśliwe życie, dopóki nie zobaczyłam pawia. Moje pióra mają tylko dwa kolory, ale pióra pawia mienią się wieloma barwami.

Kruk udał się więc do zoo, gdzie mieszkał piękny paw. Przyleciawszy na miejsce, kruk zauważył, że wielu ludzi zebrało się, by podziwiać pawia. Dopiero pod wieczór, kiedy ludzie rozeszli się do domów, kruk mógł zbliżyć się do pawia.

– Drogi pawiu – zagadnął kruk – jesteś taki piękny. Każdego dnia tysiące ludzi przychodzi do ciebie. Kiedy natomiast widzą mnie, natychmiast przeganiają. Myślę, że jesteś najszczęśliwszym ptakiem na świecie.

Oto, co odpowiedział paw:

– Zawsze myślałem, że jestem najpiękniejszym i najszczęśliwszym ptakiem na planecie. Ale z powodu mojej urody zostałem uwięziony w tym zoo. Zbadałem je bardzo uważnie i nie znalazłem w nim żadnego kruka. To jest ptak, którego nikt nie trzyma w klatce. Jak się nad tym zastanowić, gdybym był krukiem, mógłbym swobodnie wędrować po świecie. Byłbym wolny.

 

 

Opowieść duchowa: człowiek sukcesu i przyjaciele

Jakiś czas temu żył sobie pewien bogacz. Był doskonałym kupcem i miał prawdziwą smykałkę do robienia interesów. Bez trudu prowadził negocjacje i zazwyczaj udawało mu się kupować towary po bardzo niskich cenach. Jednocześnie wiedział, gdzie sprzedawać, by zarobek był jak największy. O dochodach, jakie przynosiły karawany bogacza, krążyły legendy w jego rodzinnym mieście.

Wszyscy widzieli, że jest to człowiek sukcesu. Niektórzy zazdrościli mu bogactwa, lecz kupiec był też człowiekiem hojnym i bez oporów wspierał finansowo ludzi potrzebujących. Regularnie organizował darmowe posiłki dla bezdomnych. Wspierał najbiedniejsze rodziny w mieście, przekazując im część nabywanych przez siebie towarów. Dzięki swej szlachetności potrafił nieświadomie obłaskawić nawet największych zazdrośników.

Nic więc dziwnego, że kupiec był lubianym i szanowanym członkiem społeczności. Miał wielu przyjaciół, którzy chętnie brali udział w organizowanych przez niego przyjęciach. Sam zresztą często był zapraszany na wszelkiego rodzaju wydarzenia kulturalne. Grono jego przyjaciół było bardzo liczne.

Kupiec cieszył się powodzeniem przez wiele lat. Nadszedł jednak czas, kiedy zapragnął czegoś więcej. Bogactwo i sukcesy materialne przestały mu wystarczać. Coraz częściej dostrzegał, że nie jest w pełni szczęśliwy. Niestety, nie wiedział, co mógłby zrobić, żeby zmienić ten stan rzeczy.

Udał się do świątyni w poszukiwaniu porady. Kapłan opowiadał o Bogu, cnotliwym życiu oraz obrzędach religijnych. Kupiec poczuł, że to dobry kierunek, lecz nadal czegoś mu brakowało.

W pobliżu miasta mieszkał pustelnik, więc kupiec i jego odwiedził. Rozmowa przedłużyła się aż do późnego wieczoru. Pustelnik zaoferował nocleg, z którego kupiec chętnie skorzystał, gdyż było już zbyt późno, by wracać do domu.

Następnego dnia kupiec i pustelnik rozmawiali dalej, po czym kupiec z uśmiechem na twarzy wrócił do domu. Przez następne tygodnie regularnie spotykał się z pustelnikiem. W mieście plotkowano, że został jego uczniem.

Mijały kolejne miesiące, a kupiec coraz mniej czasu poświęcał na handel. Z tego powodu jego interesy toczyły się coraz gorzej, lecz mu to nie przeszkadzało. Wolał zajmować się sprawami duchowymi niż zarabianiem pieniędzy.

Niestety, nie podobało się to żonie kupca, która przywykła do życia w luksusie. Teraz zaczęła bać się, że z czasem cała rodzina popadnie w biedę. Namówiła więc najstarszego syna, by ten przejął biznes ojca. Jednocześnie złożyła pozew o rozwód, w efekcie którego przejęła większość majątku swojego męża.

Kupiec stracił więc dorobek życia. Starczyło mu tylko na kupienie małego domku na skraju miasta, w którym zamieszkał. Nie miał pretensji do żony i syna. Wręcz przeciwnie. Uznał, że zdjęli mu oni z ramion wielki ciężar. Mógł teraz bez oporów oddawać się duchowości. Jedyna rzecz, jaka go smuciła, to fakt, że zdecydowana większość przyjaciół odwróciła się od niego. Nie chcieli się już spotykać, a mijając go na ulicy, odwracali wzrok w drugą stronę.

Mężczyzna był tym faktem zasmucony. Pewnego dnia, podczas wizyty u znajomego pustelnika, usłyszał takie oto wyjaśnienie:

– Kiedy człowiek odnosi sukcesy w sferze materialnej, ma zazwyczaj wielu przyjaciół. Kiedy natomiast skupia się na sprawach duchowych, większość ludzi przestaje go rozumieć. Wolą się śmiać lub ignorować, ponieważ w głębi duszy wiedzą, że marnują swój własny czas.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, SzatanKrieger napisał:

Znacie jakieś fajne opowiastki, które dały wam do myślenia?

https://przewodnikduchowy.pl/101-opowiesci-zen/ Darmowe i chyba legalne. :P 

Pamiętam, że Rumi jakąś książke ma z opowieściami duchowymi, ale jeszce nie dane mi było przeczytać.

Edytowane przez Lucid
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapytano raz Uwaisa, wyznawcę sufi:

- Co takiego dała Ci łaska?

Odpowiedział:

- Kiedy budzę się rano,

czuję się jak człowiek,

który nie jest pewien,

czy dożyje wieczoru.

Ponownie go zapytano:

- Ale czyż nie wiedzą o tym wszyscy?

Odpowiedział Uwais:

- Tak, oczywiście, że wiedzą, lecz nie wszyscy czują.

 

Mój przyjaciel i ja poszliśmy na wystawę.
ŚWIATOWĄ WYSTAWĘ RELIGII.
Nie była to wystawa handlowa. To była wystawa religii.
Ale konkurencja była tak samo ostra, a reklama równie hałaśliwa.

W stoisku żydowskim dano nam kilka ulotek, na których była mowa o tym,że Bóg lituje się nad wszystkimi i że Żydzi są Jego Ludem Wybranym. Żydzi. Żaden inny lud nie był tak wybrany jak lud żydowski.

W stoisku muzułmańskim dowiedzieliśmy się, że Bóg jest miłosierny dla wszystkich i że Mahomet jest jego jedynym prorokiem. Zbawienie otrzymuje się słuchając jedynego proroka Boga.

W stoisku chrześcijańskim odkryliśmy, że Bóg jest Miłością
i że nie ma zbawienia poza Kościołem. Albo się wstępuje do Kościoła, albo się zasługuje na wieczne potępienie.

U wyjścia zapytałem mojego przyjaciela:
- Co myślisz o Bogu ?
- Że jest nietolerancyjny, fanatyczny i okrutny - odpowiedział mi.
Gdy wróciłem do domu, powiedziałem do Boga:
- Jak możesz to znieść, Panie? Nie widzisz, że przez wieki źle używano Twojego imienia?
Bóg powiedział:
- Ja nie organizowałem wystawy. A wręcz wstydziłem się ją zwiedzić.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opowieść 1

 Pewien pustelnik ujrzał przechodzących w oddali pięciu poganiaczy wielbłądów i rzekł do siebie:

     - Oto pięciu wielbłądników.

     Pięciu wielbłądników zobaczyło z daleka eremitę, a pierwszy powiedział:

     - O, tam jest pustelnik.

     Drugi zaoponował:

     - A może to pasterz?

     Trzeci na to:

     - A może rozbójnik?

     Czwarty:

     - Wydaje mi się, że to jakiś głupiec.

     Piąty zaś:

     - Być może to, co widzimy, to tylko miraż...

     Morał? Im nas więcej, tym gorzej nam się myśli.

 

Opowieść 2

 Pewien człowiek został skazany na dwadzieścia lat więzienia. Jego podstawowym problemem było naturalnie zabicie czasu. Po kilku miesiącach odkrył, że pod odstającym od ściany celi tynkiem mieszkają mrówki. Jedna z nich wydała mu się szczególnie uzdolniona i postanowił ją wytresować.

     Potrzeba mu było wiele, wiele cierpliwości, lecz po pięciu latach mrówka słuchała jego poleceń, potrafiła tańczyć na naciągniętym włosie i robiła podwójne salto. Gdy minęło pięć kolejnych lat cudowna (i długowieczna) mróweczka śpiewała wszystkie piosenki z festiwalu w San Remo. Po następnych pięciu latach mrówka doskonale rozmawiała w czterech językach.

     Właśnie uczyła się piątego, gdy mężczyzna został zwolniony z więzienia. Oczywiście zabrał ze sobą cenną mrówkę, w nadziei, że dzięki pokazywaniu jej w telewizji zarobi mnóstwo pieniędzy.

     Po wyjściu z więzienia udał się prosto do baru, gdzie, sporo wypiwszy, nie potrafił oprzeć się pokusie pokazania swej wspaniałej mrówki. Ułożył ją więc na kontuarze i przywołał barmana.

     - Proszę spojrzeć na tę mrówkę!

     Barman natychmiast rozgniótł mrówkę, mówiąc:

     - Bardzo pana przepraszam.

 

Opowieść 3

 Znany amerykański doradca inwestycyjny siedział na przybrzeżnej skałce w małej meksykańskiej wiosce, gdy do brzegu przybiła skromna łódka z rybakiem. W łódce leżało kilka wielkich tuńczykow. Amerykanin, podziwiając ryby, spytał Meksykanina:

     - Jak długo je łowileś?

     - Tylko kilka chwil.

     - Dlaczego nie łowiłeś dłużej - złapałbyś więcej ryb?

     - Te, które mam całkiem wystarczą na potrzeby mojej rodziny.

     Amerykanin pytał dalej:

     - Na co więc poświęcasz resztę czasu?

     - Śpię długo, trochę połowię, pobawię się z dziećmi, spędzę sjestę z moją żoną, wieczorem wyskoczę do wioski, gdzie siorbię wino i gram na gitarze z moimi amigos - pędzę wypełnione zajęciami i szczęśliwe życie.

     Amerykanin zaśmiał się ironicznie i rzekł:

     - Jestem absolwentem Harvardu i mogę ci pomóc. Powinieneś spędzać więcej czasu na łowieniu, wtedy będziesz mógł kupić większą łódź, dzięki niej będziesz łowił więcej i będziesz mógł kupić kilka łodzi. W końcu dorobisz się całej flotylli. Zamiast sprzedawać ryby za bezcen hurtownikowi, będziesz mógł je dostarczać bezpośrednio do sklepów, potem założysz własną sieć sklepów. Będziesz kontrolował połowy, przetwórstwo i dystrybucję. Będziesz mógł opuścić tę malą wioskę i przeprowadzić się do Mexico City, później Los Angeles, a nawet do Nowego Jorku, skąd będziesz zarządzał swoim wciąż rosnącym biznesem.

     Meksykański rybak przerwał:

     - Jak długo to wszystko będzie trwało?

     - 15, może 20 lat.

     - I co wtedy?

     Amerykanin uśmiechnął się i stwierdził:

     - Wtedy stanie się to, co najprzyjemniejsze. W odpowiednim momencie będziesz mógł sprzedać swoją firmę na giełdzie i stać się strasznie bogatym, zarobisz wiele milionów.

     - Milionów? I co dalej?

     - Wtedy będziesz mógł iść na emeryturę, przeprowadzić się do małej wioski na meksykańskim wybrzeżu, spać długo, trochę łowić, bawić się z dziećmi, spędzać sjestę ze swoją żoną, wieczorem wyskoczyć do wioski, gdzie będziesz siorbał wino i grał na gitarze ze swoimi amigos...

 

Opowieść 4 (moja osobista)

Latem zeszłego roku pojechałam do lasu na jagody. To taka moja tradycja- przynajmniej raz do roku, w ciągu lata wybrać się do lasu na jagody, częściej mi się nie udaje. Ale to tak na marginesie.

 

Znalazłam się więc w lesie, szukam tych jagód i nagle słyszę, że ktoś się do mnie zbliża. Odwracam się i widzę moją sąsiadkę (pięćdziesięciokilkuletnia kobieta). 

- Ewelina? To Ty? Z nieba mi spadłaś! Powiedziała.

 

Okazało się, że zgubiła telefon. 4 godziny łaziłyśmy po tym lesie i go szukałyśmy!

Wyglądało to tak, że szłyśmy gęsiego, sąsiadka pierwsza, ja za nią. Co chwila dzwoniłam na jej numer i nasłuchiwałyśmy, czy nie słychać jej telefonu. Poszukiwania utrudniał fakt, że ona potrafiła milczeć tylko przez kilka sekund i zaczynała gadać . Więc słychać było głównie jej głos.

 

Poza tym idąc za nią, co rusz musiałam powstrzymywać ataki śmiechu, ze względu na jej strój - antykleszczowy (bardzo bała się kleszczy). Upał na dworze prawie 30- stopniowy, a sąsiadka odziana w buty do półłydki, długie spodnie, ogniście czerwony sweter, odblaskową pomarańczową kamizelkę i intensywnie zieloną chustkę, którą notabene zgubiła w czasie poszukiwań telefonu i nawet tego nie zauważyła (dobrze, że szłam z tyłu, więc ją znalazłam). Ale nic to- okazało się, że pod spodem ma drugą- fioletową :blink:. Podobno- jak mi tłumaczyła, ostre kolory odstraszają kleszcze. Jak tak na nią patrzyłam, to naszła mnie refleksja, że być może ma rację, kleszcze prawdopodobnie były oślepiane takim widokiem i nawet nie śmiały, by ją atakować :D.

Telefon w końcu znalazłyśmy, w ostatecznym momencie, bo w moim bateria była już na wyczerpaniu.

Jaki morał płynie z tej historii? Ano taki, żeby nie być roztrzepanym i dobrze pilnować telefonu :D.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vanitas vanitatum et omnia vanitas.

Memento mori.

Szatan szukasz na tym świecie czegoś czego nigdy nie znajdziesz. 

Wg. mnie Tobie do szczęśćia brakuje kobiety, wydaje mi się że spełniał byś się w zwiazku.

Celuj w nastolatki 16-19. Ponieważ one również mają dusze mocno romantyczną.

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, deomi napisał:

Szatan szukasz na tym świecie czegoś czego nigdy nie znajdziesz. 

 

@deomi

A tu się mylisz, bo znalazłem miałem to w sobie cały czas :) 

3 minuty temu, deomi napisał:

Wg. mnie Tobie do szczęśćia brakuje kobiety, wydaje mi się że spełniał byś się w zwiazku.

Jeszcze na ten moment nie, jeszcze nie ale gdy nadejdzie ten moment, że będę pełnią siebie to wtedy faktycznie ostatnim elementem będzie kobieta, jednak czy się będę spełniał to nie wiem ale dziękuje za miłę słowa :) 

15 minut temu, deomi napisał:

Celuj w nastolatki 16-19. Ponieważ one również mają dusze mocno romantyczną.

 

To prawda, że te młode nie są jeszcze zaszczute materializmem tak mocno ale, gdy będę w pełni gotowy, w mgnieniu oka się znajdą "chętne" bo nagle stanę się atrakcyjny, niestety tak to już jest.

Problem jest w tym, że nie wiem czy ja wtedy będę chciał stworzyć związek, lecz pożyjemy zobaczymy :) 

 

Ale dziękuje @deomi 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wg. mnie Ty ciągle szukasz, jakiegoś rozwiązania? Jakiegoś przepisu na życie?  Może się myle..

24 minuty temu, SzatanKrieger napisał:

młode nie są jeszcze zaszczute materializmem

Nie są, bo utrzymują je rodzice ewentualnie Państwo. 

Szatan ale obecnie pieniądze to synonim kiedyś upolowanego dzika czy uplecionego koszyka z wikliny.

24 minuty temu, SzatanKrieger napisał:

ale, gdy będę w pełni gotowy,

Na co czekasz? Co Cię obecnie blokuje? (Chyba, że nie chcesz pisać...)

Wg mnie nie ma takiego punktu, w którym osiąga się pełną satysfakcje, ciągle coś mogłoby być lepiej...

Jak minie koronawirus, wyruszaj na letnie łowy :D 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę w tym wątku pisać o moich wewnętrznych rozterkach ale masz dużo racji @deomi 

 

36 minut temu, deomi napisał:

Wg. mnie Ty ciągle szukasz, jakiegoś rozwiązania? Jakiegoś przepisu na życie?  Może się myle..

 

Można by to tak ująć, szukałem raczej przepisu jak przeżyć to życie by na końcu nie żałować swoich decyzji ale by to zrobić wpierw muszę/musiałem dość do wnętrza siebie, co jest bardzo ciężką sprawą a w zasadzie najprostszą, zależy jak patrzeć i dla kogo.

36 minut temu, deomi napisał:
57 minut temu, SzatanKrieger napisał:

młode nie są jeszcze zaszczute materializmem

Nie są, bo utrzymują je rodzice ewentualnie Państwo. 

Szatan ale obecnie pieniądze to synonim kiedyś upolowanego dzika czy uplecionego koszyka z wikliny.

Tak to prawda, lecz nie chodzi o sam materializm, chodzi o to, że jak są pieniądze to jest uczucie a jak ich nie ma, to magicznie "miłość" znika. To mam na myśli mówiąc "materializm" czyli, "jestem dla Ciebie, bo masz jednostki płatnicze" a coś się stanie "Było miło ale nie wiem co czuję".

Ja je zarobię, wszystko w swoim czasie lecz obawiam się tego co jest wyżej dlatego, nie mogę zbyt dużo dawać muszę być wywarzonym @deomi ja zbyt dużo ludziom daję ze siebie a szczególnie bejbe. Dlatego by nie przepaść jak tampon muszę mieć wewnętrzne szlabany, o czym sama doskonale wiesz gdy byłaś z tym facetem kilka lat i po którym urazy nosisz do dziś.

 Ja muszę również uważać, bo jak obdarzam uczuciem, to bym wskoczył w ogień za tym kimś, dlatego muszę naprawdę odpowiednie warunku w sobie stworzyć by siebie nie zatracić, bo mam tendencje bo zbyt poświęcania się dla innych.

 

Innymi słowy muszę wejść mądrze w relacje by się nie pogubić, poprzednie lata to było klejenie na powrót siebie i resztek tego co ze mnie zostało.

 

36 minut temu, deomi napisał:
57 minut temu, SzatanKrieger napisał:

le, gdy będę w pełni gotowy,

Na co czekasz? (Chyba, że nie chcesz pisać...)

Uporządkować sprawy wewnętrzne i zewnętrzne.

 

36 minut temu, deomi napisał:

Wg mnie nie ma takiego punktu, w którym osiąga się pełną satysfakcje, ciągle coś mogłoby być lepiej...

Jak minie koronawirus, wyruszaj na letnie łowy :D 

Gdy jest pewna baza przynajmniej podstawowa uporządkowana (grunt pod budowę domu) to można coś zacząć budować, ja jeszcze trochę czasu potrzebuję lecz najpierw cele, misja, ja sam, potem ewentualne baby :D 

 

A wirus to nie ma znaczenia, będzie gut a teraz wracając do historyjek: 

 

 

Student uniwersytetu podczas wizyty u Gasana zapytał go: "Czy kiedykolwiek czytałeś Biblię chrześcijańską?"

"Nie, przeczytaj mi to", powiedział Gasan.

Student otworzył Biblię i przeczytał od św. Mateusza: 

"A po co myśleć o deszczu? Zastanówcie się nad liliami z pola, jak rosną. Nie trudzą się, nie kręcą się, a jednak mówię wam, że nawet Salomon w całej swojej chwale nie został ubrany jak jeden z nich... Nie myślcie więc o jutrze, bo jutro będzie myślał o sobie samym".

Powiedział Gasan: "Ktokolwiek wypowiedział te słowa, uważam za człowieka oświeconego."

Uczeń kontynuował czytanie: "Proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a będzie wam otwarte". Każdy bowiem, kto prosi, przyjmuje, a ten, kto szuka, znajduje, a temu, kto puka, będzie otwarty".

Gasan zauważył: "To jest doskonałe. Ktokolwiek to powiedział, nie jest daleko od Buddy."

 

 

Jest to historia młodego studenta sztuk walki, który był pod opieką znanego mistrza.

Pewnego dnia mistrz oglądał sesję treningową na dziedzińcu. Zdał sobie sprawę, że obecność pozostałych uczniów przeszkadzała młodemu człowiekowi w próbach doskonalenia techniki.

Mistrz potrafił wyczuć frustrację młodego człowieka. Podszedł do młodego człowieka i stuknął go w ramię.

"Jaki jest problem?" zapytał.

"Nie wiem", powiedział młodzieniec, z napiętym wyrażeniem.

"Nieważne, jak bardzo się staram, nie jestem w stanie prawidłowo wykonać tych ruchów".

"Zanim opanujesz technikę, musisz zrozumieć harmonię. "Chodź ze mną, wyjaśnię ci", odpowiedział mistrz.

Nauczyciel i uczeń opuścili budynek i przeszli pewną odległość do lasu, aż natrafili na strumień. Mistrz stał w milczeniu na brzegu przez kilka chwil. Potem przemówił.

"Spójrzcie na strumień", powiedział. "Na jego drodze są skały. Trzaska w nie z powodu frustracji? Po prostu przelewa się nad nimi i wokół nich i rusza dalej! Bądź jak woda, a będziesz wiedział, co to jest harmonia."

Młody człowiek wziął sobie do serca radę mistrza. Wkrótce, ledwo zauważał innych uczniów wokół niego. Nic nie mogło przeszkodzić mu w wykonaniu najdoskonalszych ruchów.

 

 

Rolnik tak się zestarzał, że nie mógł już pracować na polach. Więc spędziłby dzień tylko siedząc na ganku. Jego syn, ciągle pracujący na farmie, patrzył od czasu do czasu w górę i widział swojego ojca siedzącego tam.

 

"Na nic się już nie przyda", pomyślał sobie syn, "nic nie robi!" Pewnego dnia syn tak się zdenerwował, że zbudował drewnianą trumnę, zaciągnął ją na ganek i kazał ojcu wejść do środka.

 

Nie mówiąc nic, ojciec wszedł do środka. Po zamknięciu pokrywy syn zaciągnął trumnę na krawędź gospodarstwa, gdzie znajdował się wysoki klif.

 

Zbliżając się do kropli, usłyszał lekkie stuknięcie w pokrywę od środka trumny. Otworzył ją. Leżąc tam spokojnie, ojciec spojrzał w górę na swojego syna. "Wiem, że zrzucisz mnie z klifu, ale zanim to zrobisz, mogę coś zasugerować?" "Co to jest?" odpowiedział syn. "Zrzuć mnie z klifu, jeśli chcesz," powiedział ojciec, "ale zachowaj tę dobrą drewnianą trumnę. Twoje dzieci mogą potrzebować jej użyć."

 

 

 

Nan-in, japoński mistrz w czasach Meiji (1868-1912), otrzymał profesora uniwersyteckiego, który przyszedł zapytać o Zen.

 

Nan-in podał herbatę. Nalał gościowi filiżankę pełną, a następnie lał ją dalej.

 

Profesor pilnował przelewu, aż nie mógł się już powstrzymać. "Jest przepełniony. Już nie wejdzie!"

 

"Jak ten kubek," powiedziała Nan-in, "jesteś pełna swoich własnych opinii i spekulacji. Jak mogę pokazać ci Zen, chyba że najpierw opróżnisz swój kubek?"

 

 

Pewnego dnia młody buddysta w drodze do domu przybył na brzegi szerokiej rzeki. Gapiąc się beznadziejnie na wielką przeszkodę przed sobą, godzinami zastanawiał się nad tym, jak przekroczyć tak szeroką barierę.

 

Gdy zamierzał zrezygnować z dążenia do kontynuowania podróży, zobaczył po drugiej stronie rzeki wspaniałego nauczyciela. Młody buddysta krzyczy do nauczyciela: "O mądralo, czy możesz mi powiedzieć, jak dostać się na drugi brzeg tej rzeki"?

 

Nauczyciel zastanawia się przez chwilę, spogląda w górę i w dół rzeki i krzyczy z powrotem: "Mój synu, jesteś po drugiej stronie".

 

 

Ikkyu, mistrz Zen, był bardzo sprytny nawet jako chłopiec. Jego nauczyciel miał cenną filiżankę, rzadki antyk. Ikkyu złamał ten kubek i był bardzo zdenerwowany. Słysząc kroki swojego nauczyciela, trzymał kawałki kielicha za sobą. Kiedy pojawił się mistrz, Ikkyu zapytał: "Dlaczego ludzie muszą umierać?"

 

"To jest naturalne", wyjaśnił starszy pan. "Wszystko musi umrzeć i ma tylko tyle czasu, by żyć."

 

Ikkyu, produkujący rozbity kubek, dodał: "Nadszedł czas, by twój kubek umarł."

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jak miałam wolontariat swego czasu w bibliotece na moim uniwerku, to oprócz tego, że miałam wgląd we wszystkie dzieła nieograniczony, to sobie czytałam różne opowiastki. 

Siedziałam w takich podziemiach, bez dostępu do światła, i czasami w trakcie wertowania, przeglądałam jakieś opowiastki. Raz też natrafiłam na kurs czarnej magii, wydanie w języku angielskim, piękna, stara oprawa (ale nie o tym wątek). 

Pamiętam taką jedną, że jeden człowiek rzucał rozgwiazdy do morza, bo wyrzuciło je morze na piach.  

I jeden koleś zapytał wtedy: po co to robisz starszy człowieku, przecież tych rozgwiazd jest całe mnóstwo (podobno cały brzeg był bowiem w rozgwiazdach), i starszy człowiek odpowiada wówczas, że, jak wrzuci jedną rozgwiazdę do morza, to jest to dla niej całe życie (czy jakoś tak).  

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytam sporo, też wiersze, głównie Brodskiego i Bukowskiego. Ten wiersz pomógł mi w ostatnich latach małżeństwa i jest dobry na czas "odbudowy" ;) 
 
NIKT TYLKO TY

nikt nie może cię uratować, tylko
ty sam.
raz po raz będziesz lądował
w prawie niemożliwych
sytuacjach.
tamci raz po raz będą próbowali
podstępem, ukradkiem i
siłą
zmusić cię, żebyś uległ, dał za wygraną i (lub) po cichu umarł
w sobie. 


nikt nie może cię uratować, tylko
ty sam
i niewiele trzeba, żeby ci się to nie udało,
całkiem niewiele
ale śpiesz się, śpiesz się, śpiesz.
po prostu ich obserwuj.
słuchaj co mówią.
tym właśnie chcesz być?
istotą bez umysłu i serca?
chcesz jeszcze przed śmiercią
zaznać śmierci?

nikt nie może cię uratować, tylko
ty sam
a wart jesteś uratowania.
niełatwo będzie zwyciężyć w twojej wojnie
ale jeśli w ogóle coś warto wygrać
to właśnie ją.

pomyśl o tym.
pomyśl, jak siebie uratować.
siebie z ducha.
siebie z brzucha.
śpiewającego, magicznego
pięknego siebie.
uratuj go.
nie wstępuj do klubu martwych duchem.

pielęgnuj siebie
z humorem i gracją
a w końcu
jeżeli zajdzie potrzeba
rzuć własne życie na szalę
i mniejsza o to, jakie masz szanse, mniejsza o
cenę.

tylko ty sam możesz się
uratować

zrób to! zrób!

a wtedy dokładnie zrozumiesz, o czym
mówię.


Charles Bukowski
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popularna opowiastka ? 
 
Pewnego razu nad brzegiem rzeki spotkała się żaba i skorpion. Oboje chcieli przedostać się na drugą stronę. 
 
Dla żaby, która była świetną pływaczką przeprawa nie była niczym nadzwyczajnym. Skorpion jednak nie był stworzeniem wodnym postanowił więc przekonać żabę, aby mu pomogła.
 
Długo ją namawiał jednak żaba twierdziła, że nie może mu pomóc, gdyż zna sztuczki skorpiona i obawia się, że ten ją ukąsi swoim śmiercionośnym żądłem w trakcie przeprawy. W końcu skorpion powiedział, że ukąszenie żaby kiedy płynęliby przez głęboką rzekę byłoby z jego strony bardzo głupim zachowaniem. Przecież wtedy on sam zginąłby w rwącym nurcie.
 
Ten argument przekonał żabę. Pozwoliła skorpionowi wejść na swój grzbiet i wskoczyła do wody. Gdy byli na środku rzeki skorpion wykonał gwałtowny ruch odwłokiem i śmiertelnie ukąsił żabę. Gdy oboje zaczęli tonąć żaba z wyrzutem zapytała dlaczego skorpion to zrobił. Przecież przez to oboje zginą. Skorpion odrzekł krótko, że nic nie mógł na to poradzić taka już jest jego natura i musiał to zrobić.
 
Morał z tej przypowieści jest następujący. Każdy chce wierzyć, że Ci z którymi mamy do czynienia mogą się zmienić. Zmiana taka jest jednak bardzo trudna i w większości przypadków kończy się porażką.
 
 
Ikar
 

Dedal, ojciec Ikara, był ateńskim kowalem. Mimo że należał do najwybitniejszych rzemieślników i wynalazców, jego uczeń Talos prześcignął go w sztuce – zazdrosny Dedal zabił go więc, po czym uciekł z Aten na rządzoną przez Minosa Kretę. Tam na życzenie króla wybudował Labirynt, budowlę mającą być siedzibą Minotaura, potwora o kształcie pół człowieka, pół byka, spłodzonego przez żonę Minosa Pazyfae i byka – była to kara zesłana na władcę przez Posejdona.

Minos nie chciał wypuścić z wyspy Dedala, gdyż kowal pomógł Pazyfae w odbyciu stosunku z bykiem budując dla niej przebranie krowy. Uwięził go wraz z synem w Labiryncie – Pazyfae pomogła mu jednak w ucieczce. Ponieważ morze i ląd było pilnie strzeżone przez wojska kreteńskie, Dedal postanowił wraz z Ikarem uciec z wyspy, wzbijając się w powietrze za pomocą własnoręcznie skonstruowanych skrzydeł. Skrzydła te zbudowane były z piór spojonych woskiem.

Ojciec przestrzegł syna przed niebezpieczeństwem spowodowanym zbyt wysokim lotem. Ikar jednak wzbił się zbyt wysoko, a wtedy słońce roztopiło wosk, którym były złączone pióra. Chłopiec zginął, spadając do Morza Ikaryjskiego, którego nazwa według mitu pochodzi od jego imienia. Dedal krążył nad tym miejscem, dopóki ciało nie wypłynęło, a następnie pochował je na wyspie zwanej później Ikarią (ob. Nikaria). Według innej wersji mitu ciało przeniósł na wyspę Ikarię Herakles. Nie we wszystkich wersjach mitu o Dedalu i Ikarze występuje lot na spojonych woskiem skrzydłach: według innych Dedal wynalazł nie skrzydła, ale żagle, chcąc w ten sposób wyprzedzić flotę Minosa, a Ikar utonął spadając ze statku przez nieostrożne obchodzenie się ze sterem.

250px-Bruegel%2C_Pieter_de_Oude_-_De_val
 
Upadek

Lot i upadek Ikara stanowią szeroko rozpowszechniony symbol ludzkiego dążenia do realizacji własnych celów wbrew naturalnemu porządkowi świata, a jednocześnie symbol nadmiernej ambicji. Jest on częstym motywem w sztuce, przeważnie realizującej przypisywaną mu treść symboliczną, występującym już w greckim malarstwie wazowym i freskach pompejańskich. Jednym z bardziej znanych późniejszych realizacji jest Upadek Petera Bruegla Starszego (Bruksela, Musées Royaux).

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Z koanów.

 

Władczyni Roane

….Erinee, przypomniała mi się pewna przypowieść, …nie,nie, niebudyjska, jednak niechybnie, o charakterze koan’owym, Opowiem Ci ją,… jest prawdziwa.

roa1.jpg„Bardzo dawno temu, żyła sobie młoda dziewczyna o imieniu Roane. Dorastała we wiosce/osadzie gdzie wszyscy mieszkańcy bardzo bali się obcych, …”intruzów z zewnątrz”, jak ich nazywali. Nic nie czynili by zapewnić sobie bezpieczeństwo, co bardzo denerwowało dziewczynę, jedynie straszyli się wzajemnie opowieściami o tym jak bardzo się boją. W każdym bądź razie Roane, tak ich odbierała, a że była energiczna i dumna, postanowiła sama bronić osady przed intruzami. (jeżeli innych stać tylko na rywalizacje w straszeniu się). Wybrała pasującą sobie zbroję i miecz. W osadowej zbrojowni wszelkiego oręża było pod dostatkiem, lecz nikt, nawet ze starszych, nie pamiętał, kto? i kiedy? go ostatnio używał.

Roane, co ranek wkładała zbroje i stawała po lasem, przy jedynej drodze, prowadzącej do osady. Mimo, że nie było żadnych intruzów, to Roane czuła się dumna i potrzebna a sami mieszkańcy doceniali jej, co ranny i codzienny zapał.

Któregoś dnia, zauważyła starszego mężczyznę, a właściwiej starca, który wspierając się kijem szedł ku wiosce. Roane wyciągając miecz, hardo zagrodziła mu drogę,…mówiąc, by zawrócił, bo jest intruzem i nikt go tutaj w osadzie nie czeka, ….a by potwierdzić swą determinację bronienia wioski za wszelką cenę, mocno uderzyła mieczem w jego kij. Starzec się roześmiał, a odsunąwszy miecz kijem, postąpił krok naprzód, na osłupiałą ze zdziwienia Roane. Ta jednak odgarniając włosy z czoła, odzyskała werwę i uderzyła mocniej w kij, co wywołało jeszcze większy śmiech starca. A im bardziej on śmiał się, tym bardziej Roane szarżowała i wymachiwała mieczem, teraz już na oślep, w stronę starca. Sytuacja stawała się coraz bardziej komiczna i starzec postanowił zakończyć tę nierówną potyczkę,.. wytrącił miecz Roane, przewrócił ją i przyłożył jej kij do gardła. Patrząc, w jej rzucające błyskawice oczy, śmiał się głośniej i głośniej, aż Roane nie mogąc już bardziej się złościć, stężała, przestała rzucać błyskawice oraz cicho, acz zdecydowanie wysyczała „…nie drwij ze mnie starcze, zabij,.. a nie drwij”.

Starzec jakby czekał tych słów, zaśmiał się jeszcze głośniej, podniósł kij, odwrócił się i zanosząc się śmiechem wszedł w las. Roane długo nie mogła się otrząsnąć,… zżerał ją wstyd oraz nie cichł w jej wnętrzu szyderczy śmiech starca. Nie wyrzekł słowa, a obraził ją, ..to bolało ją najbardziej.

Słońce już zachodziło, gdy dotarło do niej, że wygrała, że obroniła wioskę przed intruzem. Poprawiła swój oręż, przybrała groźną minę i dumnie wkroczyła do wioski, nie zamieniając z nikim słowa. Rano zwołała wszystkie równe sobie wiekiem dziewczyny, a nawet udało jej się zebrać kilku młodzieńców. Odstawiła z pnia dzban z wodą, stanęła na nim i z wysoka oświadczyła, zdumionym jej stanowczością, iż „ wczoraj zwyciężyła i odegnała intruza, dlatego teraz jest ich przywódczynią, i od dzisiaj nie będzie jedynie bronić wioski, lecz również dowodząc im zbrojnie pokaże wszystkim na zewnątrz wioski, iż teraz ona i jej zbrojni są tymi, których należy się bać”.

Jak powiedziała, tak uczyniła i w ten sposób stała się władczynią nie tylko tej wioski, a wielu innych, wokół. Zjednoczyła je pod swym przywództwem i stała się pierwszym plemiennym władcą.

Tylko niekiedy, nie mogła spać w nocy, bo ścigał ją, we snach szyderczy śmiech starca, a im była starsza i im więcej dusz miała pod sobą, tym częściej się budziła i nie spała po nocach, by rozstrzygnąć rosnący w niej dylemat,… czy, wówczas w starciu ze starcem wygrała? czy przegrała? czy ona ponosząc klęskę, zwyciężyła?, a starzec przegrał? wpierw zwyciężywszy ją.

…dręczyła się tym spotkaniem ze starcem, coraz częściej i częściej, …już nie tylko po nocach, lecz na nic były jej wysiłki,….może, gdyby się komuś zwierzyła, byłoby jej łatwiej, ale przecież nie mogła tego uczynić, była władczynią, była zwyciężczynią.

…dopiero, gdy umierała, wyznała prawdę córce, i poprosiła by pomogła jej rozstrzygnąć, czy wówczas wygrała?, czy przegrała? …córka nie chciała rozstrzygać, czy matka wygrała? czy przegrała? …ona od dziecka czuła się przegrana, a dzisiaj się dowiedziała, że jej matka zginęła, umarła jeszcze przed jej narodzeniem,… uśmiechnęła się w sercu do siebie, zapłakała i jedynie głaskała włosy matki, czując wdzięczność, ze jej o tym zbrojnym spotkaniu powiedziała, że teraz już wie, co ją dotykało,.. z ulgą głaskała głowę matki, tak długo, aż odeszła

…na pogrzebie było dużo ludzi, a ona zobaczyła i poznała wśród żegnających, swoją władczynię, starca z matczynej opowieści,…płakał,…. i ona też płakała, lecz nie z powodu, że straciła matkę, czy przywódczynię jak pozostali, …ją bolało, że nie próbowała dać i nie dała odpowiedzi matce, przed śmiercią.

…gdy zaczął padać deszcz, uniosła głowę i zobaczyła przy sobie starca, ...już nie płakał, …on wziął jej rękę przytulił ją mocno do swego policzka i cicho szepnął,….nie dręcz siebie, Ty jej powiedziałaś,… Ty rozstrzygnęłaś jej dylemat,… ona już teraz wie,… ona umarła spokojna.”

..Erinee, jak myślisz wygrała? czy przegrała? nasza koan’owa władczyni oraz czy starzec powiedział córce prawdę? czy skłamał?

[…erinee, podpowiem,.. na to drugie znasz prawdę, lecz teraz jest ona inna niż była, a pierwsze czy jest, ci już wiadome? ]” 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.04.2020 o 19:55, ewelina napisał:

Okazało się, że zgubiła telefon. 4 godziny łaziłyśmy po tym lesie i go szukałyśmy!

Wyglądało to tak, że szłyśmy gęsiego, sąsiadka pierwsza, ja za nią. Co chwila dzwoniłam na jej numer i nasłuchiwałyśmy, czy nie słychać jej telefonu. Poszukiwania utrudniał fakt, że ona potrafiła milczeć tylko przez kilka sekund i zaczynała gadać . Więc słychać było głównie jej głos.

 

Poza tym idąc za nią, co rusz musiałam powstrzymywać ataki śmiechu, ze względu na jej strój - antykleszczowy (bardzo bała się kleszczy). Upał na dworze prawie 30- stopniowy, a sąsiadka odziana w buty do półłydki, długie spodnie, ogniście czerwony sweter, odblaskową pomarańczową kamizelkę i intensywnie zieloną chustkę, którą notabene zgubiła w czasie poszukiwań telefonu i nawet tego nie zauważyła (dobrze, że szłam z tyłu, więc ją znalazłam). Ale nic to- okazało się, że pod spodem ma drugą- fioletową :blink:. Podobno- jak mi tłumaczyła, ostre kolory odstraszają kleszcze. Jak tak na nią patrzyłam, to naszła mnie refleksja, że być może ma rację, kleszcze prawdopodobnie były oślepiane takim widokiem i nawet nie śmiały, by ją atakować :D.

Telefon w końcu znalazłyśmy, w ostatecznym momencie, bo w moim bateria była już na wyczerpaniu.

Jaki morał płynie z tej historii? Ano taki, żeby nie być roztrzepanym i dobrze pilnować telefonu :D.

Święta prawda, nie warto gubić swojego telefonu bo później znalezienie go zajmuje bardzo dużo czasu i na końcu może się okazać iż go się nie odnajdzie.

Miałem podobna sytuację będąc nad morzem rok temu z koleżanka kiedy to odbijaliśmy sobie piłka do siatkówki, nagle pochmurniało i zaczęło padać. Zdecydowaliśmy się opuścić plażę. Zamiast jak normalni ludzi zacząć się pakować, zacząłem jakoś świrować z piłka. Właśnie przez te moje wygłupy, zgubiłem telefon w piasku. Bateria cała naładowana, ale głos miałem wyłączony i wibracje. Koleżanka nie wzięła że sobą telefonu to musiałem poprosić innego plażowicza o wykonanie telefonu do mnie- co było bezsensowne gdyż wyciszony i zero wibracji. Następne 30 minut grzebaliśmy w piasku i na szczęście telefon mój się odnalazł

:)

Edytowane przez nowy00
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.