Skocz do zawartości

Mieszkanie czy dom


tygrysek

Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, Piter_1982 napisał:

Mieszkanie nie muszę się martwić o nic. Mogę wyjechać na rok jak mi się zachce, praktycznie z dnia na dzień. Mam wszędzie blisko i to właściwie jedyne plusy. 

No nie jedyne. Mieszkanie można wynająć. Domu daleko od miasta (nawet te 30 km), to tak niebardzo. A czynsz i tu i tu trzeba płacić (w domu czynszem jest choćby ogrzewanie i remonty).

Czyli mieszkanie na siebie zarobi. A przecież jak się jest młodym jak autor, to kiedyś dom może postawić, jak się bardziej dorobi.

No i kredyt - w przypadku domu jest znacznie większy.

Godzinę temu, tygrysek napisał:

Zastanawiam się też czy rozwiązaniem nie jest zakup mniejszego tańszego mieszkania na kredyt i działki za gotówkę, a po jakimś czasie postawienie na tej działce małego drewnianego domku na sezon letni. Ewentualnie w przyszłości po spłaceniu mieszkania kiedy będę starszy i będę miał więcej czasu dla siebie wynajęcie mieszkania i postawienie normalnego domu na tej działce. Jest to jakby nie patrzeć jakiś kompromis pomiędzy blokiem i domem.

Przeanalizuj mój post i sobie przekalkuluj. Wybierając mieszkanie zostawiasz sobie sporo możliwości na przyszłość. Wybierając dom praktycznie wiążesz się kredytem i miejscem do końca życia. No i pracą i dojazdami.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieszkanie na siebie nie zarobi, to jakiś mit. Można wynajmować jak masz po babci, bo szkoda sprzedać i żeby kasa się rozeszła. Dobra ochrona kapitału. Ale jako inwestycja, że zarobi zapomnij. Chyba, że traktujesz to jak biznes, a nie okazyjne wynajmowanie. Naprawdę niewiele jest miejsc gdzie mieszkanie zarobi, jeszcze w obecnych czasach nie robiłbym takiego założenia. Prędzej zarobisz stawiając bilbord przy ogrodzeniu/na ścianie jak będziesz miał w dobrym miejscu dom. 

Edytowane przez Piter_1982
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Piter_1982 napisał:

Mieszkanie na siebie nie zarobi, to jakiś mit. Można wynajmować jak masz po babci, bo szkoda sprzedać i żeby kasa się rozeszła. Dobra ochrona kapitału. Ale jako inwestycja, że zarobi zapomnij. Chyba, że traktujesz to jak biznes, a nie okazyjne wynajmowanie. Naprawdę niewiele jest miejsc gdzie mieszkanie zarobi, jeszcze w obecnych czasach nie robiłbym takiego założenia. Prędzej zarobisz stawiając bilbord przy ogrodzeniu/na ścianie jak będziesz miał w dobrym miejscu dom. 

No ja mam inne przemyślenia związane z praktyką - wynajmuję dwa mieszkania i bez problemów na siebie zarabiają.

Nie wiem jak dom z dużym kredytem, 40 min. od miasta i z niemożnością wynajęcia go może być wolnością.

Dla mnie jest to dokładne (1 do 1) zaprzeczenie wolności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tygrysek ogródek ogródkowi nie równy. Koleżanka miała taką działeczke, coś genialnego. Osłonieta drzewami, mały domek w środku, obok altanka. Było dużo miejsca. Lekceważysz możliwości ogródków dziłakowych. Jak masz kawałek ziemi to można je bardzo fajnie urządzić i mieć tam prywatność.

Na taki ogródek działkowy w czasach młodości wpadało się na dymanko do dziewczyny z ogólniaka, bo jej rodzicy mieli świetną działkę :D 

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, tygrysek napisał:

To również mnie przeraża. Póki co mam sąsiadów których w ogóle nie słychać, zero spięć, cisza i spokój. Wiem, że jeśli źle się trafi to masz zepsute nerwy przez kolejne kilkanaście lat. Nie wiem jednak czy dom załatwia sprawę toksycznych sąsiadów, bo mieszkając w domu również ich masz. Zastanawiałem się też, co jeśli np. wybudujesz dom a 100m od Ciebie powstanie np. ubojnia, ale zrobią jakieś wysypisko?

Mnie, przytaczając przykład nowych bloków chodzi o coś szerszego niż tylko hałasujący sąsiad. U tego kumpla, którego przykład przytoczyłem, jest na osiedlu grupa facebookowa całego osiedla. Tam grupka osób (stale tych samych), kręci afere za aferą. To jest ten typ ludzi którzy nie zapukają Ci do drzwi i nie powiedzą co im nie pasuje tylko siedzą i obsmarowują Cię na FB. Konkretny przykład: początek epidemi, jeszcze nie ma zakazu odwiedzin u znajomych. Jakaś laska wchodzi na FB i pisze na całe osiedle "w mieszkaniu nr 8 bloku B, mieszka gość który co weekend robi imprezy głośne a moje dzieci nie mogą przez to spać ale teraz przegiął pałę, jest epidemia a robi głośną imprezę". Gość na to odpisuje "szanowna Pani, to Pani wezwała do mnie policje? Akurat w ten weekend nie było u mnie nikogo prócz żony". Baba na to się upiera w komentach że słyszała głośną muzykę, bombelki spać nie mooogo. Gość wtedy straszył ją paragrafami za pomówienie. Generalnie reasumując cyrk... To jeden z bardziej wyrazistych przykładów. Generalnie ludzie wrzucają fotki źle zaparkowanych samochodów albo kontenerów na odpady budowlane ustawione w złych miejscach (przynajmniej zdaniem wrzucających) i wokół tego kręcą drakę na FB. Nie wiem jakie jest zdanie i doświadczenia innych ale ludziom bije na głowę. Jak powiedziałem, pozadłużali się na 30 lat na pół miliona i więcej a myślą, że są rentierami i właścicielami ziemskimi.

 

Wiadomo... W starych blokach też są rózne przypadki, patologie, dziwne zachowania ludzi starszych. Co mogę doradzić? Na pewno ocenić blok po klatce schodowej: ona dużo mówi o bloku i ludziach. Obejrzeć drzwi do poszczególnych mieszkań, okna w bloku. Będąc w potencjalnym mieszkaniu doprowadzić należy do chwili ciszy, zobaczyć czy dźwięki z sąsiednich mieszkań mocno się noszą. Zawsze sprawdzaj też komin wentylacyjny w kuchni, czy jest cug (można sprawdzić to zapalniczką).

 

Co do domu i okolicy. Jakieś ryzyko jest, że coś mogą Ci postawić. Sprawdzaj przed kupnem miejscowy plan zagospodarowania to raz. Dwa nie kupuj działki na totalnym uboczu a raczej już w ukształtowanej okolicy. Można trafić działkę pośród domów. Przy domu polecam pomyśleć nawet o małym ale tzw. "ogrodzie zimowym" jeśli masz fajny widok na okolicę. To wydłuża okres przydatności ogrodu.

Edytowane przez Dassler89
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tarasin - liczyłeś stopę zwrotu, uwzględniając wszystko co włożyłeś? Nie mówię nie, ale dla mnie to ochrona kapitału, a nie zysk. Przy domu masz niższe koszta , a zarobić też można na różne sposoby. Jak to przy nieruchomości najbardziej liczy się lokalizacja. Liczenie na ewentualny zysk z wynajmu, przy kupowaniu mieszkania dla siebie to moim zdaniem bardzo chybiony pomysł. Inne mieszkanie kupujesz dla siebie, a inne na wynajem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Dassler89 napisał:

Mnie, przytaczając przykład nowych bloków chodzi o coś szerszego niż tylko hałasujący sąsiad. U tego kumpla, którego przykład przytoczyłem, jest na osiedlu grupa facebookowa całego osiedla. Tam grupka osób (stale tych samych), kręci afere za aferą

To działa podobnie w przypadku domów jednorodzinnych. Tak jest u moich rodziców - dwie chałupy dalej mieszka pierdolnięta baba, która skłócona jest ze wszystkimi w promieniu kilometra jak nie więcej. Ciągle kręci dramy, ale takie  maksymalnie zakręcone. Np. złożyła donos na sąsiada moich rodziców, że odprowadza ścieki na jej działkę. A jego działka w ogóle nie graniczy z działką tej baby, bo są po przeciwnych stronach ulicy. Jak do kogoś przyjedzie ktoś w odwiedziny i zaparkuje przed domem, to zaraz jest donos, że nieprawidłowo zaparkowana fura jest - bo strefa zamieszkania, więc parkowanie tylko w wyznaczonych miejscach, czyli nigdzie, bo żadnych miejsc parkingowych tam nie ma. Że liście z drzewa od sąsiada lecą na jej działkę też afera. Generalnie non stop jest jakaś drama - a to ktoś jej niby śmieci podrzuca, a to kradnie wodę albo prąd, a to grozi jej śmiercią. Ale nie tylko, bo te jej historie czasem dotyczą innych sąsiadów jak np. jeden z drugim się zmówili, żeby trzeciego okraść, oszukać czy otruć.

 

Pierdolniętych sąsiadów można mieć wszędzie.

  • Like 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako że z łódzkiego blokowiska pochodzę to poszedłem w dom.

 

Jako singiel pomyślałbym o: kawalerka w mieście + działka budowlana z jakimś kamperem/domkiem letniskowym. Mieszkasz w mieście, jeśli będziesz chciał trochę przestrzeni jedziesz na działkę. Kamperek jest OK kwiecień-listopad jeśli będziesz chciał zostać na weekend. Zakładasz rodzinę, budujesz dom za kasę z kawalerki (małe mieszkanie łatwiej sprzedać), albo wynajmujesz.

5 hours ago, Adams said:

Pierdolniętych sąsiadów można mieć wszędzie.

Zgoda ale mieszkając w domu na dużej działce masz jakiś dystans. Zabrzmię jak snob ale na dom rzadziej stać jakieś patologiczne, pijackie rodziny. W bloku różnie bywa. Przez drogę mam pół głuchego sąsiada. W porządku gość ale telewizora słucha na cały regulator, nie przeszkadza mi to bo nie mam go przez ścianę. Jak w ogrodzie słyszę to buczenie w 1 z 10 to przynajmniej wiem która godzina :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Orientuje się ktoś w ogóle jaki może być koszt postawienia małego domu parterowego. Oglądam od wczoraj sporo tych filmów na youtube i wychodzi na to że realny koszt postawienia domu w systemie zleconym z działką i standardowym wykończeniem to około pół miliona. Ten kawałek ogródka przez kilka miesięcy w roku moim zdaniem nie jest wart takich pieniędzy i tak dużych zobowiązań wobec banku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dom to dodatkowe ćwierć, albo i 3/4 etatu.

Zależy, jak precyzyjnie i skrupulatnie podejdziesz do projektowania - z architektem.

Z tego powodu odradzam "projekty typowe" - są brzydkie, niedostosowane do indywidualnych potrzeb, utrudniają przeróbki (w tym fajne rozwiązania ograniczające koszty eksploatacji), no i musisz i tak dopłacić za branżówkę, więc wychodzi prawie tyle samo, za typowe gówno.

 

Musisz zrobić sobie poważną listę potrzeb i planów, np:

-czy to będzie twój "ostateczny" dom (wiadomo, może się coś zmienić, ale określ pozycję wyjściową)

-czy chcesz mieć rodzinę (czy w tym domu, ile dzieci)

-czy masz wymagania, gdzie i jaka ma być działka (wielkość, miejsce, przyroda, hałas, światło, ukształtowanie, odległość od miasta, którego miasta, itp)

-czy chcesz tam spędzić też starość, i czy planujesz być sprawny i zdrowy do końca dni (obsługa domu, schody)

-czy przyjmujesz gości, ilu, jak często, na jak długo

-jakie masz hobby/ chcesz mieć, ile to zajmuje miejsca

-czy będziesz mieć zwierzęta

-czy chcesz jakieś prace ogrodowe (jaki zakres)

-na jak długo ma być to dom (ile lat minimum ma być trwały)

-na ile chcesz się bawić w remonty i prace przy utrzymaniu domu i działki (począwszy od sprzątania, przez malowanie, odśnieżanie, remontowanie instalacji, przeglądy, itp)

-ile chcesz wydawać na "nieistniejące czynsze" - podatki, opłaty za wodę, śmieci, ogrzewanie, kanalizację/szambo, i jeszcze raz ogrzewanie

-na ile jesteś "estetą", czy chcesz żeby działka była piękna jak u pracowitego hobbita, czy masz wywalone na to.

-czy chcesz, aby dom miał większą płynność, jakbyś chciał sprzedawać.

 

i tak dalej...musisz sobie odpowiedzieć na mnóstwo pytań.

Odpowiedzi wpłyną na wybór miejsca, technologii wykonania, wielkość, projekt - no i ostatecznie na koszt.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cały problem polega na tym, że masz za bardzo podejście takie wóz albo przewóz. Wielka droga chata (no, co najmniej 100 m) albo mieszkanie.

A czemu nie może być mieszkanie, potem kolejne (inwestycyjnie), a potem domek trochę mniejszy, drewniany, kanadyjski. W Szwecji prawie każdy mający dom, ma ten dom drewniany, nowoczesny i nie za duży. Zupełnie inne podejście jak u nas.

Po co Ci koniecznie ciężki kombajn z pustaków za grubą kasę? Przed czym Cię ten pustak uchroni? Od kiedy to w Polsce szaleją trąby powietrzne? Proszę Cię ;)

 

Ja stawałem przed takim samym dylematem jak Ty dwa lata temu. Wybrałem mieszkanie. Dziś prawie spłacony kredyt, bo zarabiam mniej więcej tyle co Ty i też nie mam rodziny.

No i w przyszłości będę odkładał na może kolejne. A dom jak będę miał z 2 mieszkania to sobie może wtedy zbuduję jakiś nowoczesny nieduży drewniany. Po co koniecznie drogi ciężki wielki dom z pustaków? Komu to potrzebne? Życie masz tylko jedno.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, tarasin napisał:

A co jest bezpiecznego w dużym kredycie, uzależnieniu od pracy i pracy 40 min w jedną stronę dzień w dzień?

Kasa za mieszkanie i dom za miastem jest podobna. A co do bezpieczeństwa to po prostu mi taki dom się kojarzy z posadzeniem drzewa spłodzeniem syna i bujanym fotelem?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, ManBehindTheSun napisał:

Kasa za mieszkanie i dom za miastem jest podobna. 

Nie. Nawet dom 30 km od miasta jest droższy od zwykłego 50m mieszkania.

Godzinę temu, ManBehindTheSun napisał:

A co do bezpieczeństwa to po prostu mi taki dom się kojarzy z posadzeniem drzewa spłodzeniem syna i bujanym fotelem?

Bujać się będziesz ale do pracy 30 lat żeby spłacić ten dom.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A kawalerka w centrum Warszawy da się spłacić w 8 miesięcy prawdopodobnie.

I w dodatku jedyne co można w niej robić to mieć władzę nad pilotem do telewizora.

To było to czego nie chciałem robić na starość i tak rozegrałem karty, że nie będę tego robił.

 

Ktoś kto nie spędził dzieciństwa na podwórku choćby te 300-600 metrów kwadratowych nigdy nie zrozumie co to takiego.

Tam się rozgryzało rośliny i trawy, która da się zjeść a która nie.

Włażenie na jabłoń czy wiśnię gdy pojawiały się pierwsze owoce to nie gra w GTA na tablecie.

Namiot i sen w nim - tak samo.

Noc i wszystkie dźwięki, w wieku 7 lat to tak jakby się było na Saharze.

Dużo dekad minęło od czasu gdy w to się bawiłem, ale pamiętam do dziś jak widać i zalecam wszystkim żeby to umożliwili swoim dzieciom a może i sobie, wciąż jeszcze.

Dzieci będą im wdzięczne do tzw. grobowej deski.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli Twoja sytuacja na to pozwala - dom. W zależności od zagęszczenia ruchu w mieście, czasu dojazdów, cen działek itd.

 

Pamiętajmy, że deweloperka stawia nowe mieszkania najtańszymi metodami, co odbija się na jakości. Sąsiadów słychać bardzo często, czynsz potrafi kosztować 300-500 zł lub więcej za mieszkanie z miejscem parkingowym.

 

Dom możesz postawić z silikatów i porządnych okien - cisza jak makiem zasiał. Pamietaj też, że jeśli dysponujesz wolnym czasem - murowanie ścian zewnętrznych i działowych, ocieplenie i elewacja - to są prace, które można wykonać metodą gospodarczą z pomocą 1-2 osób. Wbrew temu, co mówią „majstrzy” niektóre prace są naprawdę proste, nie bez powodu „budowlanka każdego przyjmie”.

 

Jesli czas dojazdu do pracy jest dla Ciebie znośny, to dom wygrywa. Pamietaj też, że ktoś musi dom sprzątać, myć okna i odkurzać. Mnie się czasem nie chce 53 metrów sprzątać, a co dopiero domu 100 metrów lub więcej... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tygrysek:

Późno jest więc nie łapię.

Połowę czego?

 

A skoro już tu jestem, co do kalkulacji.

Za dwupokojowe mieszkanie w Warszawie, i to niekoniecznie przy Alejach Jerozolimskich, spokojnie można mieć dom na obrzeżach Warszawy.

Że pół miliona i sporo więcej trzeba wydać to chyba żadne zaskoczenie, w obu przypadkach.

Jeśli obudzę się przed szóstą mogę popatrzeć na tańczące zające, nawet je kiedyś filmowałem.

Siedem jeleni przebiegających mi przed samochodem to coś czego się przy Dworcu Centralnym nie zobaczy.

Są za to dziwki przy Marriocie, wieczorem.

Też przydatne, może nawet bardziej niż jelenie.

Tu się tego nie zobaczy.

Coś za coś.

Shit happens.

Edytowane przez JoeBlue
  • Like 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś będzie króciutko ?

 

No więc zgodnie z przypuszczeniami temat zmierza w kierunku "tylko dom, a jak uważasz inaczej to gupichuj jesteś i z ryja Ci śmierdzi".

 

Nie mam chęci się boksować, ćwiczyłem OBA scenariusze na własnym grzbiecie i NICHUJA NIGDY ŻADNEGO DOMU.

Zbyt wygodny jestem.
Tak, tak. I mieszkanko też mam małe ?

 

Natomiast skupię się na jednym aspekcie, który jest w peanach o "ogródku i ćwierkających ptaszkach" skrzętnie pomijany. Dom w wariancie "łopanie, zamiast pisiont mytry w mieście to ja mam za te same pieniądze pikny domeczek za miastem" to przywiązanie sobie kamienia młyńskiego do szyi i skok na głęboką wodę.

Jak rozważacie scenariusz "dom w cenie mieszkania", to - kurwa - NIE STAĆ WAS NA DOM.

 

Słowa-klucze:

W dniu 16.04.2020 o 17:47, tygrysek napisał:

Mieszkanie:
+ łatwość i szybkość zakupu
+ możliwość wynajęcia lub sprzedaży w trudnych czasach
+ wszędzie blisko i szybko
+ brak zmartwień związanych z ogrzewaniem, usterkami

 

- brak podwórka

- brak miejsca jeśli w przyszłości założył bym rodzinę

- czynsz

 

Dom:

+ własne podwórko, czyli możliwość spędzania wolnego czasu na świeżym powietrzu

+ dużo miejsca

+ brak czynszu

 

- stres związany z budową, ciągłe pilnowanie, załatwianie pozwoleń itd.

- dom trudniej sprzedać lub wynająć

- wszędzie daleko, czas na codzienne dojazdy do pracy i koszty paliwa

- dbanie o dom (koszenie trawy, sprzątanie większej powierzchni, palenie w piecu) 

 

 

Jedźmy po kolei:

 

1. Dom w cenie 50 mkw mieszkania w mieście będzie NA ZADUPIU. Totalnym.

Jeżeli mam zestawiać RÓWNORZĘDNE LOKALIZACYJNIE dom i mieszkanie to jest to współczynnik minimum 5:1. PIĘĆ razy tyle, co mieszkanie. Optymalnie (żeby mieć DOBRY dom, nie 150 metrów domu na działce 300 metrów przy ruchliwej ulicy albo z sortownią śmieci za płotem) to z 10x tyle.

Sprawdźcie sobie.

 

2. Z punktu 1 wynika BARDZO istotny temat. Wręcz najistotniejszy w tych rozważaniach - PŁYNNOŚĆ FINANSOWA INWESTYCJI.

Dom na zadupiu jest niesprzedawalny bez dużych strat. Trzeba znaleźć napaleńca-amatora, który kupi DOM z drugiej ręki w kiepskim miejscu w sytuacji, gdzie może w analogicznym pieniądzu wybudować się sam w tym samym (czytaj: chujowym, bo mówimy o niskich cenach gruntów, więc ich podaż jest nieograniczona) miejscu. .

I ten fejm u Myszki: "WybudowaŁAM dom!" ?

Takich ludzi (kupców) NIE MA. Zobaczcie sobie rynek wtórny domków w cenie mieszkania w chujowych lokalizacjach.

Konkludując - w razie gnoju w życiu taki dom Was utopi. Na koniec zresztą też Was utopi - o tym dalej.

 

3. Z punktu 2 przechodzimy do "Największej zalety" domu vs "największej wady" mieszkania:

Cytat

- czynsz

czyli "nie bede hujom płacił!"

 

Noooo...

Bo dom to się:

1. za darmo ogrzeje (największy koszt "stały" posiadania nieruchomości!!!)

I nie ma dyskusji. Ogrzanie 100+ metrów kurwa NIE BĘDZIE tańsze niż ogrzanie 50 metrów. No nie. Dyskusje o tanim ogrzewaniu na chrust i stare kalosze proszę sobie darować - zakładam że nie żyjemy jak zwierzęta w buszu i ogrzewanie = piec gazowy/olejowy/pompa ciepła, a nie rąbanie trzasek/zbieranie chrustu/nakurwianie węgla na grzbiecie o 4 rano. Nie i już.

2. za darmo śmieci się wywiozą (koszt za dom sporo wyższy niż za mieszkanie, ale przecie "komornego nie płacę, więc oszczędzam").

Pominę litościwie to, że w dzisiejszych czasach musisz magazynować śmierdzące śmieci przez c.a. 2 tygodnie na działce, bo co tyle jest zwykle wywóz z zabudowy jednorodzinnej. A jak chujowo przesortujesz, to okazuje się, że śmieciarka nie zabrała śmieci, bo zła segregacja i czekasz na następny kurs. #peszek.

3. zaliczka na wodę i jej ogrzanie huj - przecież to "czynsz", a faktura od wodociągów przychodząca do domu to przecież nie jest koszt i jej nie ma ? (tu uwaga na marginesie - podgrzew CWU we własnym kotle na gaz jest tańszy, niż podgrzew wody w bloku. Trochę #nieogarniam, ale takie mam doświadczenia).

3a. Zakładam, że zadupie jednak ma takie zdobycze cywilizacji jak "kanalizacja ogólnospławna" i nie ma atrakcji p.t. "szambo biologiczne" i wołanie pana Czesia z gruchą (też nietanie).

4. i najważniejsze - fundusz remontowy. Taaak, wiem, "ja to se odkładam" no i "mam solidny, nowy domek". Ooooszywiśśś...

 

Otóż drodzy moi podam przykład konkretny, z domu w którym mieszkałem (i wyleczyłem się z pomysłów "domek, panie!", chociaż nie z tego konkretnie powodu):

 

Telefon dzwoni, po drugiej stronie głos: "Ty, Misiek, wody ciepłej nie ma!".

 

Wiecie, ile kosztowało przywrócenie stanu do "Ej, tu jest jakby luksusowo, ciepła woda w kranie jest!"?

 

14 tys PLN. Słownie: CZTERNAŚCIE TYSIĘCY NOWYCH ZŁOTYCH POLSKICH. I trwało miesiąc. I szczęście od losu, że piec CO/CW który to był przyczynkiem braków w zaopatrzeniu spierdolić się był raczył w środku lata, a nie w zimie, więc można było temat na spokojnie, a nie w podskokach ogarnąć. Więc w gruncie rzeczy było to tylko tyle. Bo jakby trzeba było toto ogarnąć w 48h, albo zamarznie instalacja wodkan, to cena rośnie wykładniczo.

I te 14 kafli trzeba było po prostu pierdnąć ot-tak. Nie że "za rok", że "se uzbieram", albo "pierdole, nie mój problem". Serio, gromadzicie takie kapitały zapasowe na deszczowy dzień w domeczku marzeń?

I nie ma że "a bo jak się dba, tak się ma". Nie. Stary piec miał coś kole 25 (dwudziestu pięciu) lat. Przeglądany, konserwowany i naprawiany na bieżąco co roku. Tip-top kondycja, 100% w/g książki serwisowej. Zabytkowy był, miał prawo kopyta wyciągnąć. A nowy był ze średniej-wyższej półki (tak jak poprzedni) + modyfikacja kotłowni i parę pierdół obowiązkowych przy takim ruchu. Więc też żaden kosmos. Plus - rachunki za gaz spadły (kocioł kondensacyjny jest teraz).

 

Cytując klasyka: It happened before, it will happen again. It's just a question of WHEN.

 

Takich problemów w mieszkaniu NIE MA, bo jest fundusz remontowy. Jest wymuszona akumulacja środków, a taki "strzał" rozkłada się na wiele lokali (FR jest płacony od powierzchni lokalu, więc w gruncie rzeczy na wiele mkw). W skrajnym wypadku wspólnota mieszkaniowa bierze kredyt (dostanie bez problemu) i robi niezbędny remont. FR mam na poziomie 1 PLN/mkw/m-c. 50 mkw mieszkania = 600 PLN rocznie. Na taki strzał jak wymiana pieca zbierałbym... 23 lata. Czyli tyle, ile rzeczony piec posłużył. Tylko gdzie pozostałe koszty?

 

Mam jeszcze dokładać do pieca, że np wspólnoty bez problemu mogą się załapać np na dopłaty termomodernizacyjne? Albo mają gdzie wpieprzyć kolektory słoneczne/fotowoltaikę?
Mam dodawać choćby różnicę w kosztach mediów elektronicznych (i możliwości technicznych)? Ja u siebie w chujowym bloku mam 3 dostawców netu. Każdy z nich daje końcówkę światłowodu w lokalu. Kabel aż skacze po podłodze, tak internet zapierdala.

W wyżej wzmiankowanym domku (który jest kilometr od mojego miejsca zamieszkania - to domek kurwa w centrum miasta jest, nie że wypizdów dolny i psy dupą wyją) światłowodu NIE MA I NIE BĘDZIE. Max prędkość netu = 2 (dwa) Mbit. Jakieś 500x wolniej niż u mnie.

Aha, cena 2x wyższa /m-c

Tzw problem ostatniej mili - nikt nie rozpruje ulicy aby podłączyć -naście końcówek. Nieopłacalna inwestycja. Ale masz domek to siedź w ogrodzie, a nie Braci Samców czytasz ?  

Niby problemy pierwszego świata, bo co to za problem, że nie można ślizgaczy w fullHD oglądać. Ale np dziś, w dobie pandemii sensowne łącze internetowe to nagle być albo nie być. Nie masz neta = nie możesz pracować = nie zarabiasz = zdechniesz z głodu.

 

Idźmy dalej do ostatniego punktu i już konkluzje:

 

4. Koszty dodatkowe (w tym POZAFINANSOWE)

Mieszkanie na zadupiu = musisz mieć ilość samochodów w ilości minimum dorosłych domowników.

Mieszkają 4 dorosłe osoby = utrzymujesz 4 samochody. Samochody SPRAWNE, 'palące na widok kluczyka'. Znów - to być albo nie być. Nie zapali = nie dojechałeś do roboty.

To dojazdy liczone w godzinach (wszędzie poza lokalną biedrą masz daleko), to robienie za taksówkę (jak masz dzieciaka nie jeżdżącego samochodem to zapierdalasz za szofera). W pewnym momencie kurwa żyjesz w samochodzie.

Sam dom to od chuja roboty wokół. Koszenie, ODŚNIEŻANIE (kurwa, to mnie ostatecznie wyleczyło z "domkufff" - koszenie można olać, najwyżej trawa po pas chujowo wygląda. Nie odśnieżysz - nie wyjedziesz do roboty. Jebany dramat.), sprzątanie. Zapierdalasz na szufli/kosiarce/szmacie, albo organizujesz sobie ogrodnika/pomoc domową (któremu płacisz) - od tego nie uciekniesz.

 

Konkluzje końcowe, czyli pochuj się tu produkuję:

 

Porównywanie mieszkania w (centrum) miasta vs domu na wypizdowie w cenie tegoż mieszkania to zestawianie jabłek z oponą do Stara.

 

Dom w cenie mieszkania to - jak powiedziałem na wstępie - kamień młyński na szyi. Proteza i oszukiwanie siebie. Jak kupowanie 30-letniego auta klasy premium i życie złudzeniami - "ale gupie huje, jeżdżo nowo daczjo jak zwierzęta a ja mam BEEMWU, hehehe, premium, wy jebane pszegrywy". No nie. Napięliście się na samochód, na który Was po prostu NIE STAĆ, o czym boleśnie przekonacie się w serwisie. Zjedzą Was koszty.

 

Zdumiewa mnie u ludzi kompletny brak świadomości drugiej strony medalu zabawy w domek na wsi w cenie mieszkania.

 

Na koniec zapierdalacie na ten dom. ON MA WAS, A NIE WY JEGO.

Zapierdalacie na koszty finansowe i wokółfinansowe (czas!).

 

Serio, ten "ogródek" jest tego wart?

Ta "przestrzeń życiowa" (coś jak złota klatka)?

Ta "radość, że mam", jak zjebany jak ten pies jestem i nie mam czasu kiedy usiąść i FAKTYCZNIE się tym delektować?

Serio?

 

I tu najistotniejsze, o czym jeszcze nadmienię.

A na koniec tej imprezy macie TURBO problem.

Takie ćwiczenie: połączcie pkt 2 z pkt 3 ppkt 4.

 

I teraz #takahistoria:

 

Mieszkacie w tym domku x-dziesiąt lat. Bo musicie - on ma Was, a nie na odwrót. Trzeba spłacić ten kredyt, no i jest on asprzedawalny bez dużych strat. Dzieci poszły wpizdu (nikt nie chce mieszkać ze starymi - tak samo jak i Wy wypierdoliliście na pewnym etapie z domu).

 

Tu kolejne zwarcie zwojów mam. Skąd to polskie "duuuuuuuży dom bo dzieci będą mieszkać"???. Chata wielka w chuj - 150+ metrów (średni metraż "ślicznego domku na wsi"). Prądu/gazu żre jak smok. A na koniec mieszkają 2 osoby. Mam takiego znajomka-rekordzistę, co to 330 mkw pobudował. Dzieci pomieszkały 2 lata. Do pełnoletności + 1 dzień ?

 

Wróćmy do rozważań.

Wiec w końcu dojechaliście szczęśliwie do etapu "domeczek spłacony". Hipoteka czysta. Dzieci poszły na swoje. Piękna jesień życia w bliskiej perspektywie.

W ślicznym domeczku na wsi. Wreszcie spokój, na który całe życie krwawicę sączyłem.

 

I popatrzmy teraz na sytuację.

 

Dom jest wciąż asprzedawalny. Teraz nawet jeszcze bardziej - jest już STARY (panie, ja nie chcę starego grzmota do remontu, jak za ten sam pieniądz postawię nówkę! - sami żeście kiedyś poszli tą logiką) a chujowa lokalizacja tylko go pogrąża.

Wartość handlowa - nikła, perspektywa ruchu odwrotnego, czyli "sprzedaję śliczny domek na wsi zadupiu i przeprowadzam się do miasta" jest ŻADNA. Dorobek życia utopiliście w tej nieruchomości. Ona NIGDY nie nabierała i nie będzie nabierać na wartości (pomijam stricte losowe przypadki - cud się stał i metro podciągnęli ? )

Nie macie (już) hajsu na utrzymanie go w tip-top kondycji, bo emerytury w tym kraju są głodowe a będzie FCHUJ słabo.

Samochód starczy już jeden, ale wciąż - TRZEBA go mieć. Choćby po to, żeby do Biedry dojechać. Albo do lekarza (co zaczyna być jednak istotne). Dalej musi być w top-kondycji, teraz nawet jeszcze bardziej. No właśnie, teraz dochodzi jeszcze jeden problem - trzeba BYĆ W STANIE NIM JEŹDZIĆ. Zdrowie musi pozwalać. Inaczej masz przymusowe #zostańwdomu. W razie "W" karetka jedzie pół godziny. Minimum.

 

Jarzycie o czym mówię?

 

I teraz macie na to strzała jak przykład z pkt 3 ppkt 4. 14 kafli. To tak z półroczna emerytura...

Na szczęście sznur jeszcze tani jest. Oby tylko krokwie wytrzymały...

 

A gdyby tak jednak mieć te 50 mkw w mieście?

Można sprzedać i mieć 25 mkw + hajs na ruchy... Albo przynajmniej koszta niższe. Albo zamienić na 50 mkw w gorszej dzielnicy ale niezłym pkcie do życia (do roboty nie dojeżdżam, za to do parku i przychodni blisko)?

Cieć-malina zamiata/sprząta/ODŚNIEŻA (kurwa....)
Inna perspektywa?


Cudowny domeczek pod miastem na zadupiu, tam będziemy szczęśliwi?

Dil życia? Hm?

 

Ja wiem, "mi to się na pewno uda". "Ty, Misiek, co Ty pierdolisz, to przecie kosmiczna perspektywa, ja to na pewno...". "A idź fchuj! #ogródek, #grillek, #podwórko i napierdalanie woodworków w szopie".

Jasne. Życzę powodzenia. Serio. Bez złośliwości.

 

Tak tylko te moje wypociny postawię.

Niech stoją.

 

Miarkuj zamiar podług sił. Tako kiedyś mędrzec rzekł.

  • Like 5
  • Dzięki 4
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, JoeBlue napisał:

Ktoś kto nie spędził dzieciństwa na podwórku

Ja takowe mialem i mam nadal. Ale na starosc chce odpoczac i mysle o malym mieszkaniu. To juz nie te czasy gdzie dzieci mieszkaly z rodzicami i pomagali. Dla mnie najlepsza opcja jest,chcesz rodziny dom,nie mieszkanie. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Stary_Niedzwiedz Ci dobrze wyłożył.

Z domem to jest tak, że większość Ci go doradza nie z powodu zimnej kalkulacji kosztów, bilansu zysków i strat, ale z powodu emocjonalnych skojarzeń z obrazem domu jako takiego miejsca gdzie wreszcie masz ten upragniony spokój, sielskość.

 

I wiesz co - gdyby nie istniały takie kwestie jak praca, gdybyś miał np. dochód pasywny w wysokości 4 tys. zł na czysto i właściwie nie musiał pracy, to oni mieliby rację. Wtedy dom wygrywa z mieszkaniem.

Wtedy spędzałbyś czas podcinając drzewka, relaksując się na tarasie, itd.

 

Patrząc na zimno, dom to 150 tys. zł większy kredyt czyli znacznie dłuższe spłacanie, 30 km od miasta czyli trochę jest, nie wynajmiesz go w razie w, no i czynsz w domu (tak, czynsz, bo dom ogrzać trzeba a na rok to są koszty min. 4,5 tys. ) to minimum 375 zł miesięcznie, do tego dodajmy drobne prace remontowe które Ty robisz sam, nie ma funduszu remontowego. Robisz po godzinach, po pracy - zamiast odpoczywać.

 

Jeśli nic Cię nie trzyma, nie masz rodziny, dzieci, żony i potrzeby większego metrażu i spokoju jakie daje dom oraz niekoniecznie chcesz tę rodzinę tak bardzo zakładać w najbliższych latach, to proponowałbym Ci zdecydowanie mieszkanie.

Szybko je spłacisz przy Twoich zarobkach i jak dobrze pójdzie, możesz przecież budować sobie trochę mniejszy, 70m, kanadyjski nowoczesny drewniany dom. Dużo tańszy, a ładny i daje to, co chcemy od domu.

Nie wiem do końca czego potrzebujesz, wiem, że będąc w Twoim wieku kupiłem mieszkanie, dziś prawie je spłaciłem (mam 30 lat) i planuję w 3-4 lata odłożyć i kupić kolejne. Jak dobrze pójdzie oba te mieszkania wynajmę (dadzą mi ponad 3 tys. netto miesięcznie dochodu pasywnego) a sam, w wieku gdzieś 34 lat, może będę sobie powoli budować jakiś domek.

Na dom masz czas, można go budować spokojnie, bez nerwów, wydając wtedy jak masz kasę, a nie od razu hurtem.

Natomiast stały dochód pasywny w wysokości ponad 3 tys. jaki dają mieszkania jest nie do przecenienia. I jeśli coś daje stabilizację i bezpieczeństwo to właśnie to, a nie dom, duży kredyt z nim związany i uzależnienie od pracy do końca życia.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, tarasin napisał:

z powodu emocjonalnych skojarzeń z obrazem domu jako takiego miejsca gdzie wreszcie masz ten upragniony spokój, sielskość.

...i możesz zagrać na gulu znajomym.

 

Bo ja mam dom i wolność, a wy się tłoczycie w bloku jak zwierzęta.

 

 

Nie zapominajmy o tym - jakże ważnym - aspekcie.

Wszelakie podmiejskie inwestycje nie bez powodu mają nazwę ...RESIDENCE tudzież inne ...RESORT czy VILLA

 

No i obowiązkowo brama na wjeździe:

z15450949Q,Brama_do_osiedla__w_Osiedle_w

 

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.