Skocz do zawartości

Wady, czyli co nam przeszkadza w budowaniu związku?


Rekomendowane odpowiedzi

16 minut temu, melody napisał:

- niechęć do posiadania rodzonych dzieci i deklaracja, że każdą ciążę usunę (co nie wiążę się z niechęcią do innych dzieci, dziecko partnera czy adoptowane jestem w stanie zaakceptować, problem leży w chorobliwej tokofobii

A aborcji się nie boisz?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Androgeniczna napisał:

Cesarskiego cięcia też byś się bała?

Cesarskiego cięcia i ciąży samej w sobie. Nie wyobrażam sobie żeby coś mogło we mnie rosnąć. Nie chcę nikogo urazić w żaden sposób, ale widok kobiety w ciąży powoduje u mnie panikę i inne reakcje somatyczne. Zdaje sobie sprawę, że nie jest to naturalne, ale mam tak całe życie. Jak teraz myślę, to również jest to wada w budowaniu relacji z przyszłymi teściami :D.

  • Like 1
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odniosę się gdyż mam świeżo za sobą kilkuletni związek. 

Jedna z przeszkód jakie napotkaliśmy to inne rytmy życia i generalnie odmienne charaktery. Myślałam, że przeciwieństwa się przyciągają bo jest szansa, że jak mają wspólny rdzeń to tymi różnicami będą się uzupełniać tworząc jedną całość... Tak "trochę" się myliłam...Potrzebowałam tyle czasu by do tego dojść, na początku wszystkie te motylki mocno przyćmiewają postrzeganie, oj bardzo. Co nie znaczy, że żałuję czegokolwiek.

Ten związek był niesamowitą lekcją. Wzieliśmy od siebie co potrzebowaliśmy i nasze drogi sie rozeszły. Chciałam być szczera i z nim i z samą sobą. Nie cierpię na dłuższą metę nakładać masek i zamiatać wszystko pod dywan. Czas swoje pokazał. Zaczęło się to uwidaczniać już po ok. 4 latach związku, na tyle wyraźnie, że zaczęłam się z tym bardzo źle czuć.

 

Rozmowami, które inicjowałam nie potrafiliśmy dojść do całkowitego porozumienia...bo kolejną przeszkodą była emocjonalna blokada partnera, skrajnie odmienne poziomy emocjonalności... ja jako bardzo emocjonalna istota próbowałam dojść do jego emocji, przebić się przez tę bardzo twardą skorupkę. Pórobwałam się przez nią przebić, udawało mi się ale nie na tym poziomie co bym chciała, męczyło mnie to, bo tym samym próbowałam się zrównać z nim, sama blokując swoje własne emocje, próbowałam czegokolwiek tylko by unikać konfliktów i by on nie czuł się przytłoczony. Czułam zawsze ogromną satysfakcję gdy udało mi się wydobić chociaz ociupinkę emocji od niego. 

Nie chciałam też za dużo wymagać i nie chciałam być postrzegana przez niego jako za bardzo wymagająca... Ostatecznie chyba wyszło na odwrót. Nie wiem.

Ciągnęliśmy to bo ja byłam uparta, zdeterminowana by mimo wszystko budować ten związek, dawało mi to ogromną satysfakcję, zawsze chcę wykrzesać z tego typu relacji jak najwięcej... jednak partner miał zdecydowanie bardziej przyziemne podejście do tego. Ja jestem skrajną idealistką. On skrajnym realistą.

 

Było też średnie dopasowanie pod względem seksualnym. Ale tego nie chcę tutaj opisywać szczegółowo. 

 

I to chyba na tyle póki co. 

Może swego czasu cos jeszcze dopiszę. 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- nie jestem szczególnie towarzyska: imprezy mnie męczą, rzadko mam ochotę na spontaniczne wyjścia - rozrywka poza domem najlepiej we dwoje lub z wcześniej umowionymi znajomymi, niezapowiedziani goście lub nieplanowane wyjścia skutkują tym, że gryzę i jestem nieuprzejma. W zasadzie to ja w ogóle nie lubię i nie rozumiem potrzeby spontanu. Plan jest ważny, na wszystko. Nie mogłabym być z człowiekiem, którego życiową dewizą jest "jakoś to będzie".

- panikuję w sytuacjach stresowych, potrzebuje plaskacza (metafora ofc) żeby zacząć czasem racjonalnie myśleć zamiast "biada, biada, co teraz będzie??!" 

- z zasady nie ufam koleżankom mojego mężczyzny, nie chciałabym być z kimś, kto jest duszą towarzystwa i wszędzie ma przyjaciółeczki, bo bym się nie odnalazła w takiej relacji. Facetowi można (trzeba) ufać, do obcych bab zaufania nie mam za grosz

- nie jestem rodzinna: zjazdy z okazji urodzin/imienin, święta, rocznice.. jeśli dla partnera byłoby to ważne to proszę jechać samemu i dać mi spokój. Ze swoją rodziną również mam kontakt jedynie w postaci SMSów z życzeniami, nie chodzę na chrzciny, komunie.. Związki z facetami z wielodzietnych rodzin, mocno związanymi pępowiną z mamusiami odpadają. Żadnego jeżdżenia na rosołek co niedzielę, nie potrafiłabym tak.

Inaczej: rodzina jest ważna, najważniejsza - ale tylko ta, którą samemu świadomie się tworzy, a nie ta, którą wylosowaliśmy przy porodzie

 

 

Jak cos mi się przypomni to dopiszę, bo temat ciekawy.

 

Edytowane przez Elfii
W celu doprecyzowania
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Hippie napisał:

bo kolejną przeszkodą była emocjonalna blokada partnera, skrajnie odmienne poziomy emocjonalności... ja jako bardzo emocjonalna istota próbowałam dojść do jego emocji, przebić się przez tę bardzo twardą skorupkę. Pórobwałam się przez nią przebić, udawało mi się ale nie na tym poziomie co bym chciała, męczyło mnie to, bo tym samym próbowałam się zrównać z nim, sama blokując swoje własne emocje, próbowałam czegokolwiek tylko by unikać konfliktów i by on nie czuł się przytłoczony. Czułam zawsze ogromną satysfakcję gdy udało mi się wydobić chociaz ociupinkę emocji od niego. 

A może napisać konkretnie, co próbowałaś wydobyć, co dokładnie robiłaś w tym kierunku, jakie były reakcje partnera i co ostatecznie wydobyłaś?

Pytam, bo przypomina mi to moją byłą, która gadała podobnie, ale nigdy nie potrafiła konkretnie powiedzieć, o co jej chodzi. Dla mnie mówienie o wydobywaniu emocji kojarzy się z wkurwianiem kogoś aż w końcu wybuchnie. Dlatego wręcz mnie skręca z ciekawości, żeby usłyszeć, jak się przebija twardą skorupę? Tylko tak dokładnie i konkretnie, a nie ogólniki typu 'próbowałam na różne sposoby'.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minutes ago, Adams said:

A może napisać konkretnie, co próbowałaś wydobyć, co dokładnie robiłaś w tym kierunku, jakie były reakcje partnera i co ostatecznie wydobyłaś?

Pytam, bo przypomina mi to moją byłą, która gadała podobnie, ale nigdy nie potrafiła konkretnie powiedzieć, o co jej chodzi. Dla mnie mówienie o wydobywaniu emocji kojarzy się z wkurwianiem kogoś aż w końcu wybuchnie. Dlatego wręcz mnie skręca z ciekawości, żeby usłyszeć, jak się przebija twardą skorupę? Tylko tak dokładnie i konkretnie, a nie ogólniki typu 'próbowałam na różne sposoby'.

Przykład pierwszy z brzegu:

Nie raz próbowałam się dowiedzieć co jest przyczyną jego wiecznego zmęczenia, odpowiadał lakonicznie że praca, ale za każdym razem gdy ją zmieniał było to samo, ostatnio pracował w biurze więc zastanawiało mnie,dlaczego dalej jest tak zmęczony, Martwiłam się o niego bo nic w tym kierunku sam nie działał. Gotowałam zwykle dość pełnowartościowe posiłki, bo obydwoje trenujemy.

Te jego "zmęczenie" Odbijało sie to na sprawach lóżkowych, Zastanawiałam się i próbowałam dociec jak się ma sprawa libido u niego, bo póki co wygląda to tak jakbym ja miała zdecydowanie większe niż on. Ja mówiłam o swoich potrzebach i fantazjach. Prosiłam go tym samym też o szczerość i by on też zdradził co lubi etc., zawsze odpowiadał, że jak mu coś nie bedzie pasować, to mnie poinformuje, zapewniał mnie, że go pociągam. ale jego wypowiedzi były bardzo lakoniczne, a ja nie naciskałam.  A problem dalej był. Ostatecznie po prostu było zamiatane to pod dywan.

Dowiedziałam się dopiero podczas rozstania, że od jakiegoś czasu( nie sprecyzował dokładnie od kiedy) przestałam go po prostu pociągać.  

 

Brakowało mi inicjatywy z jego strony w wielu kwestiach. Ja organizowałam wycieczki. Pytałam się  gdzie on chciałby się wybrać. Zawsze mu było obojętne. On zachowywał się zwykle tak, jakby to nie była jego broszka. Przez to wydawał się zbyt bierny. 

Pytałam się co chce na obiad, bo chciałam wiedzieć czy jest coś co chciałby w dany dzień zjeść: "ugotuj co chcesz"

Dawałam mu zwykle listę potraw do wyboru: nie wybierał nic, zawsze ja musiałam zadecydować. 

 

Wystarczająco wymownie?

Dwa zupełnie różne rytmy. 

Za mną po prostu nie nadążał w pewnych kwestiach.

 

 

 

 

 

 

 

Fakt, miałam okres, szczególnie na początku, że nie wiedziałam czego ja sama chcę, potrzebuję. Gubiłam się w swoich emocjach, bo miałam dalej dużo niedomkniętych spraw z dzieciństwa. Ale miałam silną wolę by nad tym popracować. Teraz jest u mnie z tym zdecydowanie lepiej i od paru lat jestem lepiej ukierunkowana. Wiem czego chcę. Okazało się wówczas, że to co on mi dał, owszem wykorzystałam i było cenne ale juz nie ma nic więcej co bym potrzebowała od niego. Poszłam za bardzo w swoją stronę. On w swoją. 

  • Like 4
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Hippie Taka matczyna/opiekuńcza postawa potrafi zabić pożądanie, ja też jestem z tych którzy dostają kur%$#icy jak kobita biega wokół mnie, podciera nosek i ogólnie sprawia wrażenie jakby nie ona, to bym zginął. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale czasem trzeba chłopa zostawić w spokoju, dać mu odsapnąć. Nie dociekać, nie dopytywać ciągle co się dzieje i jak mu poprawić humor. Nam nie pomaga mówienie "będzie dobrze", a wręcz wkur#@ia. Zagłaskałaś go. W przyszłości daj chłopu wrócić do swojej jaskini, gdzie stoczy walkę ze swoimi demonami. Ja to rozumiem, że kierowała Tobą miłość do niego, ale niestety taki jest efekt tej nadopiekuńczości. To działa dokładnie tak samo jak facet przegina i za bardzo się stara. Zachwianie równowagi uczuć. Jak rozstaliście się całkiem niedawno, bez jakieś kosy, i chciała byś do niego wrócić, to daj mu czas.(nie inicjuj kontaktu, a jak on będzie to go zbywaj albo odpowiadaj lakonicznie)- Teraz on ma całkowitą władze na tym co się dzieje. Jak straci grunt pod nogami, to może być inaczej. ;) Nie ma gwarancji, że mu się odwidzi. Ale w tej sytuacji to jedyna opcja, która może zadziałać.

Edytowane przez prod1gybmx
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minutes ago, prod1gybmx said:

Zagłaskałaś go, w przyszłości daj chłopu wrócić do swojej jaskini, gdzie stoczy walkę ze swoimi demonam

Ależ dawałam mu przestrzeni. On był wręcz zaszyty w tej swojej jaskini...Coraz mniej zaczęliśmy ze sobą czasu spędzać. On w swoim gabinecie, ja w salonie.

Choć całkiem możliwe, że za bardzo go zagłaskałam. Miał dużo seksu z mojej inicjatywy, miał codziennie obiad, wysprzątane, mi było głupio zwracać mu uwagę, żeby on też wyniósł śmieci, wywiesił pranie, cokolwiek, jak już go ostatecznie prosiłam to miałam wrażenie, że on to robi z przymusu bo jego ton był bardzo oschły gdy mi odpowiadał. 

Dużo tego generalnie. Kołatało mi się to w głowie ale się karciłam, żeby nie być małostkową. Karciłam się, że mój gadzi móżdżek przejmuje nade mną kontrolę...

Jak juz takie dylematy w głowie miałam stwierdziłam, że trzeba coś z tym zrobić... Paskudnie się czułam sama z sobą. Doszłam do wniosku, że jak tak dalej bedzie to już tylko bedziemy się krzywdzić.

Raczej nie wrócimy do siebie. Zamknęliśmy ten rozdział. 

Jesteśmy póki co współlokatorami. I jestem silnie ukierunkowana czego chcę. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Ci @Hippie za szybką i konkretną odpowiedź. To pokazuje, że naprawdę masz coś do powiedzenia, w odróżnieniu od takich, co to twierdzą, że faceci ignorują ich sygnały, a potem nie potrafią ani jednego sygnału wymienić, a rzekomo nadawały je w liczbie mnogiej. Także szacun. Będę wdzięczny za dodatkowe informacje, jeśli można. Przy tym mam prośbę - jeżeli mój ton wyda Ci się nieprzyjemny, zgryźliwy, prześmiewczy czy w jakikolwiek sposób negatywny, potraktuj to please jako nieudany suchar. Najwyraźniej ja rozumuję nieco inaczej od Ciebie, więc obydwoje możemy zyskać na wymianie poglądów, jednak świadomy swoich zdolności do odzywek niedelikatnych, grubiańskich, nietaktownych i uszczypliwych, uprzejmie Cię proszę o wyrozumiałość. Thank you from the mountain ;)

Parę rzeczy przypomina mi sytuację z byłą:

52 minuty temu, Hippie napisał:

Przykład pierwszy z brzegu:

Nie raz próbowałam się dowiedzieć co jest przyczyną jego wiecznego zmęczenia,

No sorka, ale to mi wygląda na klasyczne trucie dupy. Niby jaką emocję w ten sposób chciałaś uzyskać? Chłop zmęczony przychodzi z roboty, a tu dziamganie nad głową. Nie raz. Zupełnie jak u mnie - nie zdążyłem jeszcze butów zdjąć, a tu: co jesteś wkurwiony? No ja pierdolę, po kilku razach wkurwiony byłem momentalnie.

52 minuty temu, Hippie napisał:

Prosiłam go o szczerość

Czyli okazywałaś mu brak zaufania i sugerowałaś, że sama szczerością gospodarujesz oszczędnie. Bardzo źle. Jaką emocję chciałaś wydobyć taką drogą? U mnie takimi sposobami uzyskuje się zniechęcenie, zniesmaczenie, odrazę, aż do granic pogardy. Ale Tobie chyba nie o takie chodziło? Pytam poważnie, bo słyszałem, że jakiekolwiek są lepsze od żadnych. Prawda to?

52 minuty temu, Hippie napisał:

Dowiedziałam się dopiero podczas rozstania, że od jakiegoś czasu( nie sprecyzował dokładnie od kiedy) przestałam go po prostu pociągać.  

Uwzględniają powyższe, wcale się nie dziwię. Ja też straciłem pociąg do swojej byłej w podobnych okolicznościach. Optycznie podobała mi się bardzo, ale odrzucało mnie to jej dziamganie i ogólnie męczące zachowanie. Tu mogło być podobnie. Ale mogło być zupełnie inaczej. Ale ja się o mało nie poryczałem, jak jej dziękowałem za współpracę - wg Ciebie odpowiedni poziom emocji? Czy facet na skraju płaczu to ciota i śmieć?

52 minuty temu, Hippie napisał:

Brakowało mi inicjatywy z jego strony w wielu kwestiach. Ja organizowałam wycieczki. Pytałąm się  gdzie on chciałby się wybrać. Zawsze mu było obojętne. On zachowywał się zwykle tak, jakby to nie była jego broszka. Przez to wydawał się zbyt bierny. 

No może był kanapowcem i nie miał ochoty nigdzie dupy ruszać? Nie bardzo rozumiem, do jakiej emocji chciałaś się tu dokopać? Jak ktoś nie lubi podróżować, to obstawiam: znudzenie, zniecierpliwienie i tym podobne. A jakie Ty widziałaś możliwości?

52 minuty temu, Hippie napisał:

Pytałam się co chce na obiad, bo chciałam wiedzieć czy jest coś co chciałby w dany dzień zjeść: "ugotuj co chcesz"

Rozumiem, że odebrałaś to jako brak zaangażowania i ogólnie 'tumiwisizm', ale tak nie musiało być. Może on myślał, że daje Ci tym sposobem przestrzeń? Pokłada zaufanie? A może go takie trywialne sprawy męczyły? Ponawiam pytanie, jakie emocje spodziewałaś się uzewnętrznić takim sposobem?

52 minuty temu, Hippie napisał:

Dawałam mu zwykle listę potraw do wyboru: nie wybierał nic, zawsze ja musiałam zadecydować. 

Bo wszystko było równie dobre (było?) albo równie nie w jego guście? Chciał tłustego burgera z bekonem i mnóstwem cebuli, a do wyboru dostał sałatkę z avocado i seler w panierce z mąki groszkowej? Zapewne niejeden w takich okolicznościach nie potrafiłby się zdecydować . Ale kolejny raz rodzi się pytanie - jakie emocje próbowałaś wydobyć tym sposobem?

 

Wiele mi tu wskazuje, że mam podobne doświadczenia co Ty, tylko po przeciwnej stronie, więc chętnie poznam Twoje motywacje, nadzieje, tok myślenia etc. Wdzięczny będę jak nie wiem co.

 

Edytowane przez Adams
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Hippie Dla wielu tutaj byłabyś tą słynną himalajką. Po wpisach tutaj wydajesz się rozsądną babką, każdy ma prawo wymagać inwestycji w relacje w stosunku 50/50. Można asertywnie wyrażać swoje niezadowolnie, nie unikać konfliktów czy kłótni za wszelką cenę ,bo to paradoksalnie sprawia, że ludzie nas przestają szanować. Kwestia tego żeby znać granice i balans. Polecam najnowszą książke Rafała Olszaka pt:"tokscyczny zwiazek? Ocal siebie". Wiem... Tytuł nie zachęca, ale znajdziesz tam dużo informacji o relacjach, a przede wszystkim o relacji z samą sobą.

@Adams Identycznie u mnie ;)

Edytowane przez prod1gybmx
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minutes ago, Adams said:

Nie raz. Zupełnie jak u mnie - nie zdążyłem jeszcze butów zdjąć, a tu: co jesteś wkurwiony? No ja pierdolę, po kilku razach wkurwiony byłem momentalnie.

"Nie raz" czyli konkretnie było to z 3, 4 razy w ciągu tych prawie 6 lat. 

Było to w momencie, gdy nawet mi powiedział, że pod koniec tygodnia " coś się pomyśli", ja czekałam. już mnie skręcało z pożądania i ostatecznie się nie doczekiwałam. Wtedy wkraczałam ja, ubrana tak jak lubił. 

Czasem było też tak, że byłam blisko przed okresem, podchodziłam do niego, dawałam mu buziaki i generalnie sygnały, że mam ochotę, nie dostałam żadnego feedbacka.

 

Nie, nie męczyłam go zaraz po pracy. Zwykle na weekend gdy miał wystarczająco dużo czasu by wypocząć. 

50 minutes ago, Adams said:

Prosiłam go o szczerość

Czyli, żeby nie martwił się, że może mnie urazić tylko powiedział co myśli na dany temat, bez owijania w bawełnę, zamiatania pod dywan. Czułam czasem, że gryzie się w język dlatego automatycznie pytałam się o co chodzi. Odpowiadał lakonicznie, dopiero jak pociągnęłam za język to mi powiedział. Ale bardzo było to męczące na dłuższą metę i później nawet już nie ciągnęłam za ten język...

 

50 minutes ago, Adams said:

No może był kanapowcem i nie miał ochoty nigdzie dupy ruszać? Nie bardzo rozumiem, do jakiej emocji chciałaś się tu dokopać? Jak ktoś nie lubi podróżować, to obstawiam: znudzenie, zniecierpliwienie i tym podobne. A jakie Ty widziałaś możliwości?

Tak racja, jest raczej kanapowcem ale też nie dokońca, bo sam też czasem mówił, że by "ruszył gdzieś dupę" ale jak się pytałam czy ma coś konkretnego na myśli to zwykle na mnie spadało zaś wymyślanie gdzie, bo mu wszystko jedno...

Ja zaś jestem dość ruchliwa i bez problemu jestem w stanie powiedzieć co bym chciała zobaczyć, gdzie się wybrać.

Tutaj raczej wkracza kwestia rutyny. Zbyt długie siedzenie w domu dla mnie to zmora. Samej podróżować na dłuższą metę nie lubię, po za tym chciałam też spędzać z nim czas poza domem, robiąc coś, cokolwiek razem. Problem tkwił też taki, że mało mieliśmy rzeczy, które robiliśmy razem, nie mieliśmy nic z czego wspólnie byśmy czerpali satysfakcję i radość. Może faktycznie ja w tym zwiazku za dużo wymagałam... Tak jak wspomniałam ja Idealistka. On Realista/racjonalista... Dwa odmienne światy. 

 

50 minutes ago, Adams said:

Bo wszystko było równie dobre (było?) albo równie nie w jego guście? Chciał tłustego burgera z bekonem i mnóstwem cebuli, a do wyboru dostał sałatkę z avocado i seler w panierce z mąki groszkowej? Zapewne niejeden w takich okolicznościach nie potrafiłby się zdecydować . Ale kolejny raz rodzi się pytanie - jakie emocje próbowałaś wydobyć tym sposobem?

Hehehehe nie. ;)  Raczej chwalił moją kuchnię. Chciałam tylko wiedzieć co lubi konkretnie by móc  się wpasować w jego gust i móc go zaskakiwać w przyszłości. Jest też to kwestia tego, że ja bardzo dużo eksperymentuje w kuchni i potrzebowałam informacji od niego jakie ma preferencje smakowe, żebym ja nie przesadziła z tym wydziwianiem kulinarnym, Tu też musiałam dociekać i przez to czułam że jestem za bardzo natrętna a on za bardzo bierny.

 

50 minutes ago, Adams said:

Rozumiem, że odebrałaś to jako brak zaangażowania i ogólnie 'tumiwisizm', ale tak nie musiało być. Może on myślał, że daje Ci tym sposobem przestrzeń? Pokłada zaufanie? A może go takie trywialne sprawy męczyły? Ponawiam pytanie, jakie emocje spodziewałaś się uzewnętrznić takim sposobem?

Tu fakt, może to zbyt trywialne i w tym momencie ja to wyolbrzymiam. Musze się nad tym zastanowić. 

 

@prod1gybmx Dzięki za miłe słowa. Zdecydowanie nie czuję się jak himalajka ;) Wiem, że ja też dołożyłam swoją cegiełkę do rozpadu tej relacji. Jestem tego bardzo świadoma. 

Mi zawsze zależało na tym by był układ 50/50. I wielu kwestiach był. 

Asertywność... ano nad nią muszę popracować. Jest z nią u mnie lepiej ale dalej się muszę w tym kierunku doedukować. Dziękuję za tytuł. Przyda się. ;) 

 

Tak jak już wspomniałam. Ten związek był dla mnie niesamowitą lekcją. To daje mi podstawę do tego by następny związek w przyszłości zbudować inaczej, unikając tych mechanizmów, które stosowałam w poprzednim. Czy odrobię tę lekcję poprawnie? Czas pokaże. 

 

Dziękuję @Adams @prod1gybmx za wasze komentarze i trafne komentarze, pytania. 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minutes ago, Cortazar said:

Uważaj, żeby Ci skrzynka nie eksplodowała.

I tak mam w niej bałagan, mogą i tak wiadomości do mnie nie dochodzić :P 

Póki co nie jestem zainteresowana wchodzeniem w jakiekolwiek relacje. Chcę się odbudować i zmierzyć się z samotnością choć przez jakiś czas. Takie Katharsis dla duszy.

 

Quote

Uwzględniają powyższe, wcale się nie dziwię. Ja też straciłem pociąg do swojej byłej w podobnych okolicznościach. Optycznie podobała mi się bardzo, ale odrzucało mnie to jej dziamganie i ogólnie męczące zachowanie. Tu mogło być podobnie. Ale mogło być zupełnie inaczej. Ale ja się o mało nie poryczałem, jak jej dziękowałem za współpracę - wg Ciebie odpowiedni poziom emocji? Czy facet na skraju płaczu to ciota i śmieć?

Może być i tak. My bad. Muszę się nad tym zastanowić. 

Jeśli chodzi o te ostatnie... "Czy facet na skraju płaczu to ciota i śmieć?" Mnie aż ciarki przechodzą jak to czytam. Jak widze płaczącego faceta, to ryczę razem z nim i się karcę mocno za to, że go do takiego stanu doprowadziłam. 

Już samo to, jak powiedział, że czuje się jak frajer mocno mną wzruszyło... Okropnie się z tym czuję do teraz.

 

 

 

 

 

@Cortazar Dziękuję za słowa otuchy. Będzie dobrze. Pozbieram się. Pozbieramy się obydwoje. Na pewno. :)  

Czas to wyleczy. Przed nami i tak jeszcze najgorsze... przeprowadzka...

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.