Skocz do zawartości

Walczyć, czy odpuścić


Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

 

Mam do Was pytanie. Otóż od ponad 1,5 roku do 2 lat trzymam niesamowicie ramę: 

- trening 5 dni w tygodniu (kalistenika + bieganie rano)

- zimne prysznice + oddychanie (metoda wima hoffa)

- codziennie 1h gry na gitarze,

-czytanie książek, obecnie czytam "Boże Igrzysko"- Norman Davies i "Fragmenty Nieznanego Nauczania" P.D Uśpieński

- rozwijanie mózgu, codziennie rozwiązuje 2 krzyżówki panoramiczne i jedno sudoku, 

- 1h nauki na studia codziennie- niedługo sesja,

-praca, dom

-żona i dziecko ( w sumie to chyba samo ;)),

- w wolnej chwili piszę swoją książkę i układam puzzle most brookliński 6,000 kawałków- mam nadzieję że niedługo skończę

 

Czuję się trochę zmęczony, wczoraj miałem myśli że chyba wolałbym umrzeć niż dalej żyć w ten sposób. Na pewno już taki styl życia nie sprawia mi takiej przyjemności jak dawniej. Z drugiej strony wytworzyłem w sobie tak potężny nawy że wciąż mogę jechać dalej, ale coś mi mówi w środku- odpocznij. Myślę że jedno i drugie ma rację. Co uważacie, jak postępujecie w takich chwilach? Walczycie aż na śmierć, czy rejterujecie by zaatakować mocniejsi. Salute!

 

 

Edytowane przez 18TillIDie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 5/5/2020 at 11:49 AM, 18TillIDie said:

Czuję się trochę zmęczony, wczoraj miałem myśli że chyba wolałbym umrzeć niż dalej żyć w ten sposób. Na pewno już taki styl życia nie sprawia mi takiej przyjemności jak dawniej. Z drugiej strony wytworzyłem w sobie tak potężny nawy że wciąż mogę jechać dalej, ale coś mi mówi w środku- odpocznij

Bardzo dobrze, że działasz coś dla siebie. To pomaga czuć wdzięczność do siebie za to, że poświęcasz czas, który pomoże Ci być lepszym. Wdzięczność odczuwana w stosunku do siebie jest lepsza niż dumne myślenie w stylu "zaliczyłem dziś moje obowiązki, ale jestem niesamowity" (w pewnym momencie może się okazać, że może podświadomie nie do końca pasują Ci te "obowiązki", ale chcesz odczuwać dumę z ich wykonania, no ale pojawia się "po co to wszystko?" i racjonalny chomik odpala "no trzeba trzymać ramę" :) )

 

Podświadomość, intuicja daje Ci wyraźny sygnał. Czego jeszcze potrzebujesz? problemów zdrowotnych?

 

Ja bym tego nie ignorował. Miewałem wiele razy (jako pracoholik) stany, w których doświadczałem dużej pasji, angażując się w różne rzeczy. Planowanie sobie za dużo lub brak urozmaicenia powoduje utratę motywacji. Czasem po prostu trzeba odpuścić, jak jeszcze masz energię i możesz to zrobić. Po to, aby móc wrócić i walczyć dalej. Mięśnie rosną jak odpoczywasz....

 

Relaks, zmiana nawyków  daje zastrzyk energii i możesz działać więcej. Jak działasz do oporu i wyczerpujesz energię (monotonia nie jest mile widziana przez umysł), w pewnym momencie akumulator pada i może pojawić się choroba lub depresja (agresja skierowana w swoją stronę), która wymusi "relax mode".

 

Jak wchodziłem w medytację, otarłem się o nagrania transowe. I tam właśnie - zaciekawił mnie sygnał, aby nie przyzwyczajać się do jednego rodzaju bodźca (np. ciągle tego samego nagrania). Organizm potrzebuje owszem trochę stabilności, ale też i niestabilności (zmian). Zbyt duża przewaga jednego lub drugiego może mieć katastrofalny wpływ na morale.

 

Zadaj sobie pytanie, ale nie takie "co muszę zrobić", ale "co chciałbym robić?"

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.05.2020 o 11:49, 18TillIDie napisał:

Witajcie,

 

Mam do Was pytanie. Otóż od ponad 1,5 roku do 2 lat trzymam niesamowicie ramę: 

- trening 5 dni w tygodniu (kalistenika + bieganie rano)

- zimne prysznice + oddychanie (metoda wima hoffa)

- codziennie 1h gry na gitarze,

-czytanie książek, obecnie czytam "Boże Igrzysko"- Norman Davies i "Fragmenty Nieznanego Nauczania" P.D Uśpieński

- rozwijanie mózgu, codziennie rozwiązuje 2 krzyżówki panoramiczne i jedno sudoku, 

- 1h nauki na studia codziennie- niedługo sesja,

-praca, dom

-żona i dziecko ( w sumie to chyba samo ;)),

- w wolnej chwili piszę swoją książkę i układam puzzle most brookliński 6,000 kawałków- mam nadzieję że niedługo skończę

 

Czuję się trochę zmęczony, wczoraj miałem myśli że chyba wolałbym umrzeć niż dalej żyć w ten sposób. Na pewno już taki styl życia nie sprawia mi takiej przyjemności jak dawniej. 

Ja darowałbym sobie w tym trybie życia puzzle, krzyżówki i inne nic nie wnoszące rozrywki i więcej czasu poświęcił żonie i dziecku. Z mojego doświadczenia wynika, że małżeństwa mogą przetrwać (nie licząc sytuacji przymusu ekonomicznego) tylko wtedy, gdy ludzie razem lubią ze sobą spędzać czas. Razem biegają, razem dłubią w ogrodzie itp. (mając też odrębną przestrzeń). Poza tym trzymałbym się rytmu dnia (bieganie i sport nie zabierają zbyt wiele czasu, a robiłbym to razem z żoną).

 

Ile godzin dziennie poświęcasz dziecku i żonie? W poście powyżej nic o tym nie ma. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Puzzle, jeśli zaraz kończysz to nie rezygnuj. Skończone zadanie daje nam satysfakcję, a tak to będziesz myślał czy nie wrócić.

 

Masz czas w tym reżimie na odpoczynek?  To nie takie głupie, żeby w niedzielę tylko odpoczywać. Tzn. robić ewentualnie rzeczy, które pozwalają nam się regenerować. Wbrew pozorom puzzle mogą być niezłym pomysłem. Skupiasz się na jednej rzeczy, a tej samej chwili inna część mózgu/ciała odpoczywa. Nie bez powodu poleca się granie muzyki. Nie ważne, że czasem różnie wychodzi, ale nie o to tu chodzi ;).

 

ps. zaraz będzie sesja więc wakacje. W ostateczności możesz wziąć zwolnienie na sesję od psychiatry i zaliczać we wrześniu jeśli naprawdę czujesz się wypalony. Ile tych studiów ci zostało? Znane jest zjawisko drastycznego spadku motywacji przy osiąganiu długoterminowych celi po przekroczeniu półmetka. Połowy pracy. Trzeba się nagrodzić - warto o tym wcześniej pomyśleć. Kiedyś czytałem jakiś doktorat z Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu o motywowaniu pracowników przy kilkuletnich projektach i był ten temat wałkowany na wiele stron jako jeden z ważniejszych.  

 

ps2. Z żoną nie biegaj, kobiety i mężczyźni w innych momentach mają progres, a chęć podążania za towarzyszem treningu może prowadzić do kontuzji. Nie zaleca się tego. Może to być wspólne hobby na zasadzie, jeździmy na zawody. Czy znamy się z drugą parą i wspólnie trenujemy. Panie swój trening, panowie swój. Chociaż jak byłem w związku to treningu to był jedyny czas dla mnie na myślenie, kiedy byłem sam, więc nie rezygnowałbym z tego pochopnie. 

Edytowane przez Piter_1982
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

 

Po pierwsze dziękuję Wam bardzo za odpowiedzi. Postaram się na nie poniżej odpowiedzieć. Dodatkowo dziękuję Wam, gdyż zdaję sobie sprawę że ten temat mógłby być dla kogoś błahy, jednakże dla mnie stanowi to część mojego życia. Wpakowałem się w karuzelę, która tak się rozpędziła, że ciężko już wyskoczyć.

 

Nawet nie zauważyłem wcześniej, dopiero dzisiaj to czytając że nie zamieściłem jednej rzeczy- uczę się również języka angielskiego, przeważnie w autobusie- "z" i "po" pracy. Chcę się ubiegać o certyfikat językowy FCE w tym roku, chociaż nie wiem ze względu na wirus-covid 19

czy to jest możliwe.

 

Wstaję o godzinie 4.45 w dni robocze, w weekendy pozwalam sobie na dłużej bo nie pracuję. Kładę się spać w przedziale 23.00-24.00. Kiedyś czytałem różne historie o ludziach "sukcesu". Natrafiłem na artykuł poświęcony obecnemu prezydentowi USA Trumpowi. Mówione w nim było, że wspomniany prezydent potrafi spać 3h dziennie, by większość czasu pracować i być nadto sprawny psychicznie jak i fizycznie. Zatem postanowiłem praktykować coś podobnego ze sobą. Naiwny. Nigdy nie poczułem się wypoczęty, przestraszyłem się dopiero kiedy rano w drodze na przystanek miałem halucynacje wizualne, (czarna mgła w kształcie sylwetki kucająca przy drodze, jak i słyszałem szczekanie psów w miejscu gdzie ich być nie mogło). Do brzegu:

9 godzin temu, lync napisał:

 

Podświadomość, intuicja daje Ci wyraźny sygnał. Czego jeszcze potrzebujesz? problemów zdrowotnych?

 

Tak, też odbieram to w ten sposób, że głos rozsądku, każe mi przestać w imię obawy przed możliwymi "ewentualnościami"

 

2 godziny temu, SSydney napisał:

Daj sobie czasem trochę luzu. Nie jesteś robotem. 

I tak robisz dużo dla siebie, nic się  nie stanie jak czasem odpuścisz, oczywiście bez przesady.

Kiedy odpoczywam, a przynajmniej staram się, dostaje wyrzutów sumienia, że nic w tym czasie nie robię. 

 

2 godziny temu, Stefan Batory napisał:

Ja darowałbym sobie w tym trybie życia puzzle, krzyżówki i inne nic nie wnoszące rozrywki i więcej czasu poświęcił żonie i dziecku. Z mojego doświadczenia wynika, że małżeństwa mogą przetrwać (nie licząc sytuacji przymusu ekonomicznego) tylko wtedy, gdy ludzie razem lubią ze sobą spędzać czas. Razem biegają, razem dłubią w ogrodzie itp. (mając też odrębną przestrzeń). Poza tym trzymałbym się rytmu dnia (bieganie i sport nie zabierają zbyt wiele czasu, a robiłbym to razem z żoną).

 

Ile godzin dziennie poświęcasz dziecku i żonie? W poście powyżej nic o tym nie ma. 

Tak, też myślałem, żeby znaleźć złoty środek i zrezygnować z krzyżówek i puzzli. Jednakże krzyżówki jako ciekawy trening wzbogacania słownictwa do mojego pisania, a puzzle sam nie wiem raz ułożyłem ze sobą dwa puzzle i już samo poszło :D. Bardzo mało czasu spędzam z żoną i dzieckiem. Nie mam też z żoną wspólnych zainteresowań.

 

2 godziny temu, Piter_1982 napisał:

Ile tych studiów ci zostało? 

Jestem na 4 roku, jeszcze 5'ty. Potem chcę zrobić podyplomówkę.

 

 

 

Będę z Wami szczery. Motorem napędowym mojego życia jest seks. Pomimo że jestem już po ślubie kilka lat, uprawiam seks z żoną codziennie, czasami dwa,trzy razy dziennie. Jestem seksoholikiem, a mam wrażenie że z uwagi że non stop pracuję, ćwiczę- jestem perspektywiczny. Moja żona też ma na mnie "chcicę" ale Wiem to moja samodestrukcja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, 18TillIDie napisał:

. Bardzo mało czasu spędzam z żoną i dzieckiem. Nie mam też z żoną wspólnych zainteresowań

We wszystkich, znanych mi małżeństwach (związkach) zawsze takie podejście kończyło się rozwodem i katastrofą. Wy musicie zanleżć jakieś wspólne zainteresowania. Bez częściowego, wspólnego spędzania wolnego czasu rozwód jest nieuchronny (moim zdaniem).  Mam kumpelę psychologa, która specjalizuje się w pomocy nastolatkom sprawiającym problemy wychowawcze. Zawsze z ojcem takiego dziecka przeprowadza na wstępie prosty eksperyment. Facet musi jej dokładnie opisać przebieg każdego dnia tygodnia opisując co zrobił razem z dzieckiem każdego dnia. Zwykle się okazuje, że taki facet w ciągu tygodnia w ogóle, i to przez lata nie poświęcał swojemu dziecku nawet chwili.

 

Jak to jest? Masz czas na puzzle i krzyżówki, a nie masz czasu dla swojego potomka i żony? No bez jaj.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rutyna i monotonia. Niby ogarniesz dużo rzeczy naraz ale w koło to samo. Zamień sobie coś z tych nawyków na jakiś inny. Może zmiana rodziny i "news game" nie byłby najlepszym pomysłem, ale coś z tych rzeczy mniejszego kalibru. Tak, żebyś czul ekscytacje na mysl, że jutro np będziesz robił coś nowego co tam sobie wymyślisz. W skrócie, potrzebujesz nowych, silniejszych bodźców.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według mnie takie ciągłe napieranie, bez żadnych odstępstw prowadzi do wypalenia, znienawidzenia tego co się robi. Lepiej podchodzić do życia long run'owo - masz 100% porządek? Pozwól sobie na trochę chaosu. Zrezygnuj z rutyny, tak, żebyś zapragnął do niej wrócić. Uporządkowanie i rutyna dają dobre osiągi, ale chwile zwątpienia i marazmu pozwalają spojrzeć z dalszej perspektywy, podsumować, nakreślić lepszy plan na przyszłość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.05.2020 o 11:49, 18TillIDie napisał:

Otóż od ponad 1,5 roku do 2 lat trzymam niesamowicie ramę: 

Problem polega na tym że Ty nie jesteś ramą, Ty tylko jej się trzymasz... i dlatego bolą już "wewnętrzne ręce" :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Stefan Batory napisał:

We wszystkich, znanych mi małżeństwach (związkach) zawsze takie podejście kończyło się rozwodem i katastrofą. Wy musicie zanleżć jakieś wspólne zainteresowania.

Problem w tym iż to co było wspólnym zainteresowaniem po urodzeniu potomka staje się zbędnym złodziejem czasu i energii , której głównym celem jest wychowywanie potomstwa.

Kobiety po urodzeniu dziecka doznają kompletnego brainwashingu. Stają się kompletnie poświęcone temu celowi. Wszystkie Wasze wspólne pasje są przeszkodą i są marginalizowane jeżeli nie są związane z celem nadrzędnym. Wycieczka do lasu ? Z wózkiem. Zdjęcia w plenerze? Z bąbelkiem. Wycieczka? Nad morze i żeby był plac zabaw i animacja dla dzieci. Na rower? Dokręcić kółka i biegać za maluchem.Przećwiczone na dwóch małżeństwach. Jakieś elementy wspólnego życia możliwe są dopiero w okresie separacji dziecka od matki w wieku 6-10 lat. Tylko wtedy człowiek patrzy na tego wieloryba po drugiej stronie i nie ma ochoty wyjść z nią nawet na kawę.

 

Edytowane przez ntech
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ntech

 

No ale co w tym dziwnego, że po urodzeniu dziecka staje się ono priorytetem? Nie rozumiem. Według Ciebie jak to powinno wyglądać? Nie pytam złośliwie, a z ciekawości Twojego podejścia. Nie byłem żonaty, dzieci też nie mam, ale moim zdaniem jak już się ktoś na nie decyduje to ono powinno być dla niego numerem jeden. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, NoName napisał:

@ntech

 

No ale co w tym dziwnego, że po urodzeniu dziecka staje się ono priorytetem? Nie rozumiem. Według Ciebie jak to powinno wyglądać? Nie pytam złośliwie, a z ciekawości Twojego podejścia. Nie byłem żonaty, dzieci też nie mam, ale moim zdaniem jak już się ktoś na nie decyduje to ono powinno być dla niego numerem jeden. 

To może wszystko zależeć od priorytetów i osobowości. Ja do swojego dziecka mało co czuję, ano biega tam i tu. Patrzę żeby nic mu się nie stało, ale żyję swoim życiem. Skupiam się na tym, żeby moja rodzica miała zapewnione dobre warunki, zawsze uważałem że dziecko jak i żona ma swojego ojca/męża szanować a nie kochać. 

Moje dziecko, a jest poniżej 3 roku życia nie komunikuje się ze mną w ten sposób co ze swoją matką. Ta nić emocjonalna do mnie nie przemawia, a wręcz drażni. Czekam aż dorośnie, teraz jest na to za wcześnie. Rodzina musi podążać za ojcem a nie odwrotnie.

  • Like 1
  • Zdziwiony 1
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam też z żoną wspólnych zainteresowań

Do tego momentu myślałem, że to nerwica natręctw.

Teraz mam wrażenie, że to chęć ucieczki z domu.

Wszystkie te akcje mają wspólny punkt:

Powodują, że się jest w domu mniej i to jest logiczne wytłumaczenie opisanego postępowania.

Kto chciałby być w domu gdzie nie czuje nic do żony ani dziecka?

Autor robi wszystko, żeby tego uniknąć.

 

Niestety żeby wyleczyć chorobę najpierw trzeba ją prawidłowo zdiagnozować, potem przestać wierzyć, że oszukiwanie siebie coś da.

Należy się 200 i za maseczkę.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, ntech napisał:

Kobiety po urodzeniu dziecka doznają kompletnego brainwashingu. Stają się kompletnie poświęcone temu celowi. Wszystkie Wasze wspólne pasje są przeszkodą i są marginalizowane jeżeli nie są związane z celem nadrzędnym. Wycieczka do lasu ? Z wózkiem. Zdjęcia w plenerze? Z bąbelkiem. Wycieczka? Nad morze i żeby był plac zabaw i animacja dla dzieci. Na rower? Dokręcić kółka i biegać za maluchem.Przećwiczone na dwóch małżeństwach.

Nie tylko kobiety doznają kompletnego brainwashingu w sytuacji posiadania potomka?.  Ja z tego powodu zrobiłem sobie dwa lata przerwy w robocie (zrezygnowałem z pływania), bo dzidzia wymagała specjalistycznej i bardzo upierdliwej oraz czasochłonnej rehabilitacji. Ja bardzo lubiłem zajmować się moim dzieckiem i dziecko było  dla mnie i żony celem nadrzędnym. Co w tym dziwnego? Nasze wspólne pasje były realizowane w miarę możliwości. Wspólne kąpiele zimowe w morzu razem z dzieckiem od 3 roku życia, wspólne spływy kajakowe od 5 roku życia, wspólne narty od 5 roku życia itd. . Nie można za wcześnie zaczynać z dzieckiem. Kumpel pojechał na kajaki z trzyletnią córką i dziecko na spływie złapało zapalenie płuc. Da się. Przeświczone na moim jednym małżeństwie i małżeństwach ziomali.

 

2 godziny temu, 18TillIDie napisał:

To może wszystko zależeć od priorytetów i osobowości. Ja do swojego dziecka mało co czuję, ano biega tam i tu. Patrzę żeby nic mu się nie stało, ale żyję swoim życiem. Skupiam się na tym, żeby moja rodzica miała zapewnione dobre warunki, zawsze uważałem że dziecko jak i żona ma swojego ojca/męża szanować a nie kochać. 

Moje dziecko, a jest poniżej 3 roku życia nie komunikuje się ze mną w ten sposób co ze swoją matką. Ta nić emocjonalna do mnie nie przemawia, a wręcz drażni. Czekam aż dorośnie, teraz jest na to za wcześnie. Rodzina musi podążać za ojcem a nie odwrotnie.

 Bardzo współczuję Twojemu dziecku. Ma przerąbane. Nie chcę tego komentować w obawie przed banem. Dziękuję i pozdrawiam.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Autorze, sam przez jakiś czas żyłem w podobny sposób, choć więcej miałem odskoczni od rutyny.

Motywuje Cię głównie seks, chcesz być najlepszy jak się da, żeby żona chciała z Tobą uprawiać seks? Czy robisz to dla siebie?

 

Wszystko będzie działać do momentu, gdy żona będzie Ci ten seks udostępniać, ale pomyśl jak się będziesz czuł gdy seksu będzie mniej? Jak to wpłynie na Twoje poczucie własnej wartości? 

Swego czasu sam miałem klapki na oczach jeśli chodzi o seks. Irytowało mnie wszystko co gdzieś pośrednio lub bezpośrednio stało na drodze seksu - dzieci, praca, obowiązki.

 

To nic złego, że kobieta ma po urodzeniu dziecka mniej hobby, a więcej uwagi poświęca opiece nad potomstwem i ognisku domowemu. Często nowe hobby się z tego rodzi, np. uprawa ogrodu lub hodowla zwierząt, wspólne wyjazdy na narty, rower, zwiedzanie- to świetne czynności, które cementują więzy rodzinne oraz wprowadzają pozytywne emocje.

A także gdzieś przy okazji pojawia się namiętność i seks, ale nie tak często jak na początku związku kiedy kilka razy dziennie to norma.

Im jestem starszy to jak patrzę wstecz na swoje życie to najwięcej seksu miałem, gdy sam seks to był produkt uboczny tego co robiłem, w sensie praca, krąg społeczny, znajomi, hobby, etc. To trochę jak z zainteresowaniem kobiet- najwięcej i najlepsze jest gdzieś tam tak przy okazji, a nie jako główny cel.

W momencie, gdy seks stał się głównym celem to jest brak stawał się też największym rozczarowaniem i ciosem dla mojego ego oraz poczucia swojej wartości.

Łatwo wpaść w tę pułapkę.

Ciesz się czasem z dziećmi i żoną  bo to spoi Wasz związek. Nic bardziej nie łączy dwóch osób niż dzieci. 

Gdyby nie dzieci i seks to byłbyś dalej z żoną?

Poszukaj może wspólnej platformy - nie muszą to być wzniosłe rzeczy, ale proste jak rozmowa o dziecku, remoncie, wycieczce, etc. 

Szacunek jest ważny, ale odrobina uczuć i emocji od żony też nie zaszkodzi. 

 

Czasami warto wrzucić na luz i zrobić coś spontanicznie. Taki spontan daje mnóstwo frajdy i pozytywnej energii. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, NoName napisał:

No ale co w tym dziwnego, że po urodzeniu dziecka staje się ono priorytetem?

Nie ma w tym nic dziwnego, tylko taki model jest destrukcyjny dla rodziny.

Dzieci się dużo lepiej czują gdy mogą być dziećmi przy rodzicach, którzy są dla siebie najważniejsi.

Jeżeli wstawisz dziecko jako trzon czy też oś układu to po pierwsze obciążasz ich układ nerwowy ponad siły a po drugie dziecko staje się kartą przetargową i układ traci stabilność.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, 18TillIDie napisał:

Czekam aż dorośnie, teraz jest na to za wcześnie. Rodzin

+

10 godzin temu, 18TillIDie napisał:

Ja do swojego dziecka mało co czuję, ano biega tam i tu. Patrzę żeby nic mu się nie stało, ale żyję swoim życiem. Skupiam się na tym, żeby moja rodzica miała zapewnione dobre warunki,

...ech szkoda gadać.....

LOGIKA PANIE ....maksymalnie 'białego jelenia'...tylko czekać jak pujdzie do szkoły a 'żona' do innego!....

 

.....protektor....bankomat....ignorant....pasjonat....A SUMIENIE GRYZIE....

 

CZUJESZ WEWNĘTRZNIE już odstawienie tylko nie wiesz jak z tym ZATAŃCZYCcccc.

EGO boi się przyznać, że nie tak w bajkach dysney'a rodzina wygląda/była pokazana? Co?

 

.... no schemat PANIE...

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, 18TillIDie napisał:

Wstaję o godzinie 4.45 w dni robocze, w weekendy pozwalam sobie na dłużej bo nie pracuję. Kładę się spać w przedziale 23.00-24.00. 

Niecałe 6h snu, do tego dość napięty grafik. Ja na Twoim miejscu bym skupił się na samoobserwacji. Sam ten post już jest sygnałem, że coś nie jest tak jakbyś chciał. Mogłeś doprowadzić do kumulacji zmęczenia, do tego dieta, ktora nie wystarcza na taki tryb życia. Jesteś młody, Twój organizm może wiele, zwłaszcza w ograniczaniu snu, ale kij ma dwa końce, na dłuższą metę tak się nie da. Sportowcy nie wyobrażają sobie snu krótszego od 8h, to w czasie snu następuje regeneracja organizmu, budowa mięśni, czy reset mózgu. Zmień coś i obserwuj się. Intuicja powinna Ciebie naprowadzić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.