Skocz do zawartości

Akceptacja przez społeczeństwo


Rekomendowane odpowiedzi

Jak wiemy wiele rzeczy jest nam narzuconych z zewnątrz (reklama, telewizja) i wmówione, że bez tego nie możemy być szczęśliwi. Sukces w życiu jest często definiowany w bardzo prosty sposób (kariera, samochód, żona, dwójka dzieci, luksusowe wakacje) i zamyka się w materialnym świecie. Zdecydowana mniejszość analizuje to czy tak rozumiane życie daje szczęście. Można przecież wybrać inne życie i być szczęśliwym- więcej czasu na hobby niż tylko praca, więcej spacerów, słuchania muzyki i tak dalej. Nie oznacza to wcale, że trzeba od razu medytować i porzucać materialną część rzeczywistości, ale można odnaleźć szczęście w czymś innym niż to, co nam się wciska przez reklamy.

 

Moje pytanie- piramida potrzeb Maslowa wspomina o tym, że dość wysoko w hierarchii stoi potrzeba przynależności i uznania. Czy żyjąc ,,po swojemu" nie narażamy się na pewnego rodzaju brak tego uznania i brak poczucia przynależności? Jasne, można powiedzieć, że mamy to gdzieś, ale czy te potrzeby nie są tak samo ważne jak będące na samym dole potrzeby fizjologiczne czy potrzeby bezpieczeństwa? Nie da się chyba ot tak po prostu zaprzeczyć, że czegoś nie potrzebujemy? Czy odrzucając ten materialny sukces nie skazujemy się na odstawienie na boczny tor i w konsekwencji na niezaspokojenie tej potrzeby przynależności i uznania?

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, ciekawyswiata napisał:

piramida potrzeb Maslowa

Nie przejmowałbym się tą piramidą. To ,że ktoś tak stwierdził (na podstawie czego?) nie znaczy ,że jest to prawdą. Wrzucono wszystkich do jednego wora.

Uczy się ,a w zasadzie programuje, że duma jest zła, a trzeba zabiegać o dowartościowanie z zewnątrz ,a nie od środka. Zupełnie się z tym nie zgadzam. Ogromna siła jest w akceptacji od wewnątrz, poczucie spójności. Ważne jedynie aby w tym podejściu nie przeszkadzać innym na swojej drodze. 
Prawdziwa piramida jest w Tobie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47 minutes ago, ciekawyswiata said:

Jak wiemy wiele rzeczy jest nam narzuconych z zewnątrz (reklama, telewizja)

To już zależy od nas czy damy sobie coś narzucić. Można przyprowadzić konia do wodopoju ale nie da się go zmusić pić.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, ciekawyswiata napisał:

Czy żyjąc ,,po swojemu" nie narażamy się na pewnego rodzaju brak tego uznania i brak poczucia przynależności?

Pewnie że się narażamy, pytanie powinno brzmieć komu się narażamy. Oczywiście nie skrytykują nas ludzie o podobnym spojrzeniu na życie, tylko normictwo. Słyszałem nawet że się uwsteczniam bo nie chcę mieć dzieci, a dzieci to rozwój. Grzebanie w pieluchach nie jednego Einsteina stworzyło, taaa :D

 

Zawsze będzie Ci nie po drodze, ja nie patrzę na to czy mnie ktoś akceptuje czy też nie, ja sobie dobieram towarzystwo, czasami trzeba się od kogoś odciąć - ludzi poznaje się z czasem. Nie bądź na siłę fajny dla wszystkich, rób swoje i szukaj towaezyszy którzy idą tam gdzie Ty.

 

 

Telewizja to mocne narzędzie manipulacji, przedstawia się w niej zazwyczaj bluepillowy model rzeczywistości, a na Tym forum wiemy jak jest: żonka się puści z mokebe, na dwójkę dzieci będą alimenty, dom zabierze i zostaniemy z kredytem :D Skrajny ale realny przykład. Jeśli szczęście pokładasz w czynnikach zewnętrznych, to bardzo łatwo Ci je odebrać, zbytnio o nie zabiegając możesz być łatwym obiektem do manipulacji. 

 

Mi się ostatnio marzy pracowanie 1-1,5tyg w miesiącu, nieduży domek w spokojnej miejscowości z kilkoma fajnymi sąsiadami, natura i spokój. Przy obecnym systemie jest to ciężkie do wykonania.

Edytowane przez Imiennik
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, ciekawyswiata napisał:

Moje pytanie- piramida potrzeb Maslowa wspomina o tym, że dość wysoko w hierarchii stoi potrzeba przynależności i uznania. Czy żyjąc ,,po swojemu" nie narażamy się na pewnego rodzaju brak tego uznania i brak poczucia przynależności?

Nie. I tak. Jako bokser nie zyskasz uznania w kole gospodyń wiejskich. Za to wśród innych bokserów jak najbardziej.. 

Godzinę temu, ciekawyswiata napisał:

Jasne, można powiedzieć, że mamy to gdzieś, ale czy te potrzeby nie są tak samo ważne jak będące na samym dole potrzeby fizjologiczne czy potrzeby bezpieczeństwa?

Ile przeżyjesz bez uznania i akceptacji? Potencjalnie wiele lat. Spróbuj tyle przeżyć bez jedzenia czy dachu nad głową

Godzinę temu, ciekawyswiata napisał:

Nie da się chyba ot tak po prostu zaprzeczyć, że czegoś nie potrzebujemy?

Da się. Jak najbardziej

Godzinę temu, ciekawyswiata napisał:

Czy odrzucając ten materialny sukces nie skazujemy się na odstawienie na boczny tor i w konsekwencji na niezaspokojenie tej potrzeby przynależności i uznania?

Gdzież by tam. Szukasz uznania dla tego kim jesteś czy dla nowego Iphone?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

1 godzinę temu, ciekawyswiata napisał:

Czy żyjąc ,,po swojemu" nie narażamy się na pewnego rodzaju brak tego uznania i brak poczucia przynależności?

Myślę, że jest wręcz odwrotnie. Ludzie, którzy "wyłamują" się z szeroko pojętej "normalności" są przez społeczeństwo podziwiani i bardzo często tworzą nowe ścieżki dla innych. 

 

Jest tylko mały haczyk:

 

Jeżeli, ktoś się wyłamuję bo się nie myje, mieszka w chlewie, ma gdzieś pracę, rozwój,naukę- to nie tyle co nie będzie akceptowany, ale raczej ignorowany. 

Ale jeżeli ktoś nie zgadza się z "normalnością" ale przy tym doprowadza do zmian, rozwoju -zostanie nie tyle zaakceptowany, ale podziwiany i bez wątpienia znajdzie swoich następców.

Jest mnóstwo przykładów, czy to w nauce, technologii, biznesie itd.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdzieś przeczytałem czy usłyszałem że jedna z wielu potrzeb człowieka to poczucie bycia kimś ważnym i akceptowanym właśnie. Można w życiu podążać własną drogą i nie dostosowywać się do ogólnie przyjętego wzorca itp. Niestety media wykreowały pewien wzorzec, który mi osobiście nie odpowiada czyli : nienaganny wygląd, dążenie do bogactwa i luksusowego życia, seriale w których często postacie nie mają jeszcze 30-stki a mieszkają w apartamentach, są wyjątkowo atrakcyjni, ustawieni w życiu, lukratywne stanowiska w pracy, luksusowe auta itp. Tutaj możemy rozpocząć dyskusję bo dla każdego w życiu jest ważne co innego, różne wartości i wykładniki szczęścia. Jedni powiedzą że nie ma nic złego w tym żeby dążyć do bogactwa i podnosić standard życia w miarę możliwości drudzy są minimalistami i się wyłamują. Osobiście podziwiam takich co idą w życiu pod prąd i nie ulegają tym standardom. Trzeba mieć oczywiście twardą psychikę i grubą skórę bo krytyka będzie nie obca. Wyczytałem kiedyś na pewnym forum że ludzie którzy świadomie rezygnują z dążenia do luksusów, bogactwa, życia na jak najwyższym poziomie bo wystarcza im mało są często uznawani za tchórzy, nieudaczników i tak usprawiedliwiają swoją nieudolność. Niesprawiedliwe moim zdaniem. W obecnym zepsutym świecie jest tyle pokus którym ciężko nie ulec. Każdy ma swój wybór.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, ciekawyswiata napisał:

Moje pytanie- piramida potrzeb Maslowa wspomina o tym, że dość wysoko w hierarchii stoi potrzeba przynależności i uznania. Czy żyjąc ,,po swojemu" nie narażamy się na pewnego rodzaju brak tego uznania i brak poczucia przynależności? Jasne, można powiedzieć, że mamy to gdzieś, ale czy te potrzeby nie są tak samo ważne jak będące na samym dole potrzeby fizjologiczne czy potrzeby bezpieczeństwa? Nie da się chyba ot tak po prostu zaprzeczyć, że czegoś nie potrzebujemy?

Już tu kiedyś o tym pisałem. Piramida Maslowa to jest dość siermiężny i wiekowy koncept w psychologii, który jednak zyskał na popularności, co nie znaczy że warto go brać jako uniwersalny wykładnik. Podobnych teorii dotyczących potrzeb jest trochę, np. żeby daleko nie szukać równie wiekowa, naszego rodzimego badacza dzikich plemion, Malinowskiego ;) Kiedy Maslow tworzył swoją piramidę, obraz społeczeństwa był dalece inny od tego, jakim jest teraz. 

 

Można nawet powiedzieć, że w pewien sposób "na około" doszedłeś do powszechnie krytykowanej luki w teorii czyli jej etnocentryzmu. Teoria w ogóle np. pomija społeczeństwa kolektywistyczne w cały swoim założeniu, natomiast wychodzi od punktu wyjścia rodzimego dla samego twórcy, czyli społeczeństwa indywidualistycznego. Ty podszedłeś z drugiej strony, czyli w jeszcze większy indywidualizm niż typowy dla społeczeństw koncentrujących się na jednostce. 

 

Ale nawet według Maslowa potrzeba przynależności może zostać zaspokojona w takim scenariuszu, o którym piszesz - w dzisiejszych czasach jeszcze łatwiej, niż kiedykolwiek. Rozwój technologii umożliwił ludziom o nielicznych, ale podobnych poglądach gromadzenie się i współistnienie na niespotykaną wcześniej skalę więc nawet żyjąc "po swojemu" ryzyko alienacji znacząco spada. Zredefiniowane zostało w ogóle pojęcie grupy, bo teraz nie jest ona związana z fizycznym współegzystowaniem, jak przez większość czasu, w jakim istnieją nauki społeczne. To powoduje, że wiele definicji, prawideł itd. traci na aktualności. Co jest dla naszej działki prawdziwym pain in the ass, tak uczciwie pisząc. Z jednej strony, bo z drugiej powoduje, że badacze ciągle mają co robić ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, ciekawyswiata napisał:

Czy żyjąc ,,po swojemu" nie narażamy się na pewnego rodzaju brak tego uznania i brak poczucia przynależności?

Oczywiście, tak. Za życia wszystkiego nie zmienisz i nie pogodzisz. Pójdź na spotkanie z Tinderoni, i na pytanie: "czym się zajmujesz", odpowiedz, że pracujesz na pół etatu, bo chcesz mieć czas, na medytacje, grę na gitarze i nie chcesz być zmęczony idąc na trening break dance. 

 

Tylko bez tekstów, że panna zobaczy naszą "zdolność", do zarobkowania jako zawodowy muzyk itp. Taa, jasne. To samo, powiedz na jakimś spotkaniu rodzinnym.

"Wybierając" siebie, jesteś sam, bo niby, że poznasz ludzi myślących i szczególnie robiących, to samo, to prędzej znajdziesz myszkę inną niż wszystkie i dodam, że chodzi mi np o wiek 30+ a nie 17- :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, tytuschrypus napisał:

Piramida Maslowa to jest dość siermiężny i wiekowy koncept w psychologii, który jednak zyskał na popularności, co nie znaczy że warto go brać jako uniwersalny wykładnik.

Patrząc w ten sposób to się zgadzam. Jednym słowem- gdy uznamy ten koncept za wciąż aktualny, to dzisiejszy świat otwiera możliwości zaspokojenia tych potrzeb poprzez szukanie podobnie myślących ludzi. Wtedy nie odczuwamy pewnego rodzaju wyalienowania społecznego, braku przynależności do społeczeństwa. Z drugiej strony jednak trudno mi sobie wyobrazić, że takiej potrzeby nie ma- wiadomo, że są osoby bardziej i mniej potrzebujące akceptacji społecznej, ale na głupim przykładzie dziecka w klasie, które jest nieakceptowane przez grupę- raczej trudno powiedzieć, że taka osoba dobrze się czuje. Wydaje mi się, że najłatwiej jest właśnie znaleźć grupę osób o podobnych wartościach (to też nie jest takie łatwe, bo jednak żyjemy w danym miejscu obracając się w ograniczonej grupie ludzi w codziennym życiu, a więc co z tego, że znajdzie się osobę podobnie myślącą, skoro ona jest z drugiego końća świata czy nawet Polski). 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, ciekawyswiata napisał:

Moje pytanie- piramida potrzeb Maslowa wspomina o tym, że dość wysoko w hierarchii stoi potrzeba przynależności i uznania. Czy żyjąc ,,po swojemu" nie narażamy się na pewnego rodzaju brak tego uznania i brak poczucia przynależności?

Chodzi bardziej o akceptację niż uznanie. Człowiek jest istotną stadną. Nawet mniejszy lub większy introwertyk potrzebuje od czasu do czasu wymienić poglądy, porozmawiać. Aktualne czasy są dla takich ludzi z jednej strony najlepsze, bo nie ma takiej presji społecznej na unifikację zachowań jak było to kiedyś, ale z drugiej strony rozwój nowych technologii wrzuca nas w pułapkę osamotnienia. Niby możemy komunikować się elektronicznie, ale powiedzcie jak lepszy kontakt z ludźmi macie teraz, w obecnej sytuacji epidemii.

Ale wracając do wątku, to dla osoby o mocnych charakterze uznanie innych czy poczucie przynależności nie jest do niczego potrzebne. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ciekawyswiataOdrzucając materialny sukces, odsuniesz się tylko od ludzi stawiających go jako filar swojego życia, a przysuniesz się do ludzi którzy mają inną wizję samorealizacji. 

 

Jeżeli realizujesz swoją potrzebę samorealizacji i w jej wyniku stajesz się biznesmenem, a ktoś inny w wyniku tej potrzeby zostaje mnichem, wasza potrzeba przynależności nadal jest obecna. Zmienił się tylko kierunek w tym wektorze, czyli do jakiej grupy przynależysz.

2 godziny temu, Tomkowski napisał:

Gdzieś przeczytałem czy usłyszałem że jedna z wielu potrzeb człowieka to poczucie bycia kimś ważnym i akceptowanym właśnie.

Jordan Peterson i jego słynna teoria z homarami coś o tym wspomina. 

 

Im wyżej jesteś w hierarchii społecznej, tym więcej serotoniny wydzielasz, więc jesteś szczęśliwszy i bardziej zmotywowany.

 

Jeżeli ktoś był gnębiony w szkole i ta osoba cierpi później na PTSD, albo depresję jego hipokamp jest mniejszy od osoby zdrowej, z kolei ciało migdałowate powiększone (hipokamp pomniejszył się dlatego, że ta osoba została poniżona i odrzucona z grupy). Osoba dominująca dostaje zastrzyk serotoniny.

 

Według mnie powinieneś żyć po swojemu. To powinien być Twój cel - samorealizacja, wykorzystanie swojego potencjału. Zgadzam się z tym Maslowem.  Nie wyklucza to jednak przynależności do grupy, prawda? Rozumiem, że chodzi Ci o to, że gdy Twoje poglądy nie będą 'głównego nurtu', ludzie odsuną się od Ciebie(ale jest to określona grupa ludzi, społeczeństo itd.), ale zawsze odnajdziesz grupę z którą możesz się utożsamiać.

 

Jeżeli to wszystko zachodzi na poziomie neurochemicznym, to cięzko się tego wyprzeć, o ile w ogóle jest to możliwe.

 

Edytowane przez orkest
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, ciekawyswiata napisał:

Czy żyjąc ,,po swojemu" nie narażamy się na pewnego rodzaju brak tego uznania i brak poczucia przynależności?

Jest wprost przeciwnie. 

 

4 godziny temu, ciekawyswiata napisał:

Jasne, można powiedzieć, że mamy to gdzieś, ale czy te potrzeby nie są tak samo ważne jak będące na samym dole potrzeby fizjologiczne czy potrzeby bezpieczeństwa?

Nie są, chyba że sam je ważnymi uczynisz. Tak robi większość społeczeństwa i kiepsko na tym wychodzi. 

4 godziny temu, ciekawyswiata napisał:

Czy odrzucając ten materialny sukces nie skazujemy się na odstawienie na boczny tor i w konsekwencji na niezaspokojenie tej potrzeby przynależności i uznania?

Materialny sukces nie ma nic wspólnego z potrzebą przynależności, akceptacji i uznania. 

Można mieć materialny sukces i mieć kompletnie wyrąbane na akceptację i przynależność. 

To jest bardzo ciekawy paradoks

 

Potrzeba przynależności i akceptacji jest przez 99,9% ludzi stawiana bardzo wysoko i w ogole nje kwestionowana. 

Tymczasem jest w niej paradoks. 

 

Jeśli potrzebujesz akceptacji i o nią zabiegasz, to wykazujesz słabość. W pewnym momencie dopasowujesz się i rezygnujesz z kawałka siebie żeby nie wadziło otoczeniu. I paradoksalnie im bardziej potrzebujesz akceptacji, tym bardziej nijaki, szary jesteś dla ludzi. 

 

Tymczasem ludzie silni, którzy mają (w zdrowych granicach) gdzieś zdanie innych są ciekawi, interesujący. Jeśli sie otoczeniu nie podoba tym gorzej dla otoczenia, ale najczęściej akceptację otrzymują ci, którym do niczego nie jest potrzebna. Tacy ludzie nie potrzebują i szukają przynależności. Ale kiedy coś ze sobą reprezentują, to silny charakter przyciąga ludzi do nich.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, orkest napisał:

Im wyżej jesteś w hierarchii społecznej, tym więcej serotoniny wydzielasz, więc jesteś szczęśliwszy i bardziej zmotywowany.

Jeżeli rzeczywiście tak jest, to trudno dyskutować z faktami. Szczerze nie wiedziałem o tym. Można w takim razie jeszcze być wysoko w hierarchi społecznej, jeżeli Twój styl życia, nawet niepopularny w przekroju społecznym, znajduje akceptację w Twojej wąskiej grupie docelowej i jesteś naczelnikiem tej grupy. Tak jak napisałeś- jeżeli to zachodzi na poziomie neurochemicznym to wydaje mi się, że niemożliwe jest wyparcie się tego. 

 

11 minut temu, orkest napisał:

Rozumiem, że chodzi Ci o to, że gdy Twoje poglądy nie będą 'głównego nurtu', ludzie odsuną się od Ciebie(ale jest to określona grupa ludzi, społeczeństo itd.), ale zawsze odnajdziesz grupę z którą możesz się utożsamiać.

Tak, na przykładzie poglądów politycznych- co kieruje ludźmi, którzy wyznają niepopularne poglądy polityczne? Przecież jako ludzie kierujący się logiką znają fakty, mają świadomość, że te poglądy wyznaje mała grupka społeczeństwa i niemożliwe jest, żeby nagle całe społeczeństwo przemeblowało swój sposób myślenia o 180 stopni. Więc tworzą swoją grupę, żeby w jakiś sposób odczuwać przynależność, nie być osamotnionym w tym, co robią. Tak mi się wydaje, że w takim wypadku nawet nie chodzi o władzę, o rację, o wcielenie w życie tych poglądów, ale o poczucie przynależności właśnie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

45 minut temu, ciekawyswiata napisał:

Wydaje mi się, że najłatwiej jest właśnie znaleźć grupę osób o podobnych wartościach (to też nie jest takie łatwe, bo jednak żyjemy w danym miejscu obracając się w ograniczonej grupie ludzi w codziennym życiu, a więc co z tego, że znajdzie się osobę podobnie myślącą, skoro ona jest z drugiego końća świata czy nawet Polski)

No właśnie nigdy nie było to prostsze niż obecnie :)

 

46 minut temu, ciekawyswiata napisał:

Z drugiej strony jednak trudno mi sobie wyobrazić, że takiej potrzeby nie ma- wiadomo, że są osoby bardziej i mniej potrzebujące akceptacji społecznej, ale na głupim przykładzie dziecka w klasie, które jest nieakceptowane przez grupę- raczej trudno powiedzieć, że taka osoba dobrze się czuje.

Jest pewna grupa ludzi, którzy w czymś takim odnajdują satysfakcję i spełnienie. A paradoksalnie jeśli one się z tym dobrze czują, to pozostała część zbiorowości też je akceptuje i wtedy ta potrzeba według definicji Maslowa jest spełniona - choć paradoksalnie. 

 

Na pewno jednak (i jest to udowodnione) szkoła jest miejscem, które głównie z racji na moment rozwoju człowieka wykształca raczej postawy przeciwne. To jest czas socjalizacji wtórnej, gdzie bardzo ważna jest opinia grupy równieśniczej, ale to w niczym nie zmienia ww. mechanizmu niektórych jednostek. Powiedziałbym, że jest to moment w którym dokonuje się ta pierwsza "selekcja" indywidualistów. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Załóżymy, że forum Bracia Samcy to pewnego rodzaju społeczeństwo w skali mikro. Skupia pewnego rodzaju ludzi, o określonych poglądach, postawach i podobnych doświadczeniach. Jeżeli interakcja na tym forum, zdobywanie "lajków", a więc wbicie się w narrację tak, aby jak największa rzesza ludzi to polubiła (niekoniecznie musi być to zgodne z tym w co Ty wierzysz), ma wpływ na dopaminę, to określa to Twoją motywację, aby tu partycypować. W pewnym momencie nie dostajesz już lajków za merytoryczność, ale dlatego, że to co piszesz, piszesz Ty.

 

Jeżeli to forum zdobyłoby autonomię niczym Księstwo Wichrowych Mórz :-) (i weźmy to jako przykład i zauważmy jak zostały tu odebrane te poglądy, jak zostały przyjęte) i mielibyśmy realny stan tej rzeczy, to interakcje z ludźmi i ich przychylność wobec nas ma wpływ na nasze samopoczucie, a więc jesteśmy zmotywowani do przynależności w tej grupie i byciu jak najbardziej lubianym. 

 

W szkole chłopcy osiągają to dominacją fizyczną, a dziewczynki wyśmiewają się na wzajem, a więc stosują przemoc psychiczną. Największa zdzira ma największe poparcie i jest zmotywowana do bycia jeszcze większą zdzirą :-) Ale to tylko określona grupa. Wszyscy nie mogą być równie silni i dominujący, a dziewczynki równo atrakcyjne, więc powstaną oddzielne grupy. W pracy rządzi kompetencja. Z reguły, bo jak szef Cię lubi, to po znajomości możesz mieć lepszą posadę, ale niekoniecznie wierzysz w nepotyzm i kolesiostwo.

 

Także jeżeli w naszym społeczeństwie jest przyzwolenie dla kobiety na byciu rozwiązłą, to nie dziwmy się, że Panie takie są. Znowu trzeba wspomnieć, że jest to tylko określona grupa kobiet i nie wszystkie są rozwiązłe, ale im większe przyzwolenie na to, tym większa grupa, która będzie się sama nakręcać.

 

Jeżeli kobiety dostają alimenty, albo benefity z racji tego, że samotnie wychowują dziecko, to nic nie szkodzi na preszkodzie, a wręcz motywuje je, aby nie szanować partnera, związku, małżeństwa, bo w razie czego dostaną kasę. Mężczyźnie odebrano jego "sens". Kobiety nie mogłyby sobie pozwolić na taką swawolę gdyby nie ten socjal. To jest jeszcze gorsze, bo my wszyscy się na to dokładamy.

 

To ma naprawdę szeroki przekrój. To o czym wspominasz @ciekawyswiata, że pewne rzeczy są nam narzucone, to prawda. 

 

The psychology of being ‘liked’ on social media

 

 

Edytowane przez orkest
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poczucia przynależności i miłości są kwestią psychiki i nie są uzależnione od zewnętrznych wydarzeń. Tak jak podkreśla Anthony de Mello w książce pt. Przebudzenie - posiadamy potrzebę kochania a nie bycia kochanym, a to czy kogoś kochasz zależy tylko od Ciebie (chodzi tu o prawdziwą miłość a nie uzależnienie się od drugiej osoby). Tak samo jest z poczuciem przynależności i o tym traktuje książka Ichirō Kishimi pt. Odwaga bycia nielubianym. To czy czujesz się częścią społeczeństwa, ojczyzny, lokalnej społeczności zależy od Ciebie i nie ma znaczenia co sądzą o tym inni, sam musisz znać swoją wartość jako przedstawiciela rodzaju ludzkiego. Ktoś inny może dzisiaj powiedzieć, że wiele dla niego znaczysz a jutro stwierdzić, że Cie nienawidzi. I jak w oparciu o coś takiego szukać prawdziwego szczęścia?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.