Skocz do zawartości

Ulubiona pozycja


JudgeMe

Rekomendowane odpowiedzi

19 minut temu, Ewelina27 napisał:

bedąc w dobranym związku, nie ma ryzyka, że pożądanie i żądze opadną :)

Nie mam wystarczajacego doświadczenia, ale chcę wierzyć, że tak jest. Mam nadzieję:) Należy się w tę stronę starać, po latach relacji nie zapominać o tak istotnym elemencie związku jakim jest seks, kuszenie. Z resztą to forum też mi to trochę uświadomiło. Nie pojmuję rezygnacji z dbania o siebie, z podsycania erotyzmu czy 'bolącej głowy'. Choć może tak się dzieje kiedy realnie ludzie nie czują do siebie tej prostej sympatii, a oczekują wiecznych wybuchów 'nastoletniej' miłości. Who knows, kwestia praktyki, żem teoretyk:P 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minutes ago, Ewelina27 said:

@Hatmehit A bedąc w dobranym związku, nie ma ryzyka, że pożądanie i żądze opadną :)

Ech dziewczyny - żeście młode i niedoświadczone, przeto Wam wybaczę:)

 

Kwestia czasu i nawet w dobranym związku pożądanie i żądze opadną - jeśli nie będziecie nad nimi pracować.

Na początku, a i czasem po paru latach, zwłaszcza jak się jest młodym - "to się samo dzieje".

 

A potem to jak ze wszystkim - albo się nad czymś pracuje i ma się efekty, albo się nie pracuje, i jest coraz gorzej.

 

I wbrew temu co się często mówi - na dłuższą (wieloletnią)  metę ciężko mieć dobry seks (czy w ogóle częsty seks) z kimś z kim się nie układa poza łóżkiem. Więc bez pracy nad związkiem nie będzie efektywnej pracy nad fajnym seksem, natomiast owszem, są pary które pracują nad związkiem a nad seksem niekoniecznie.

 

Pożyjecie jeszcze trochę lat - to same zobaczycie:)

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, DuchAnalityk napisał:

Hatmehit czy ty jesteś poetką, albo czy jesteś kształcona w dziedzinie literatury ? Składasz tak zarąbiste zdania, że niektóre aż skopiowałem na potrzeby bloga XD

Hahahah bardzo mi miło, dziękuję:D 

Nie, nie jestem, sama niczego nie piszę. Być może to za sprawą otaczania się książkami, w szczególności klasykami. Ogromną wagę przykładam do warszatu autorów oraz tłumaczy. Ponadto od wczesnego dzieciństwa bardzo dbano o moją poprawność, dykcję, świadomość kultury i języka. Mam jeszcze wiele poletek lingwistyczych do udoskonalenia, kwestia czasu:) 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Szalony Koń Oczywiście że bez pracy nie ma kołaczy :) Żadna z nas nie powiedziała ze nie należy pracować nad związkiem

8 minut temu, Hatmehit napisał:

Nie pojmuję rezygnacji z dbania o siebie, z podsycania erotyzmu czy 'bolącej głowy'.

I ja tego nie pojmuję :) Ciągle należy się starać, kusić, flirtować (wzajemnie ze sobą) te zaczepki w ciagu dnia podsycać :) Każda para ma swój własny "język porozumienia"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Szalony Koń dokładnie tak jak stwierdziła @Ewelina27 obie jesteśmy świadome jak istotna jest praca nad związkiem, a także proste 'lubienie się'. Ja tutaj oczywiście nie mam odpowiedniego doświadczenia, lecz to dla mnie oczywiste. Widzę takie sukcesy w mojej rodzinie, chciałabym ich w przyszłości u siebie. Ludzie osiadają na laurach, zaniedbują się głównie intelektualnie i emocjonalnie, przestają się rozwijać, stwierdzają, że jak parka już jest, to pierdole nie robie. Wydaje mi się, że udana relacja to proces, lata pracy nad samym sobą oraz swą wspólnotą. Tutaj również i seksualnie.

 

Naturalne jest, że po jakimś czasie pragnie się nowości- nowego ciała, nowych emocji. Jesteśmy jednak ludźmi, potrafimy panować nad popędami i wybierać. Jedni wybiorą rezygnację z zadowalającej stałej relacji i pójdą w tango, a inni postanowią pozostać i cały się starać. Tutaj oczywiście trzeba mieć też feedback drugiej osoby. 

Edytowane przez Hatmehit
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Ewelina27 napisał:

@Szalony Koń Oczywiście że bez pracy nie ma kołaczy :) Żadna z nas nie powiedziała ze nie należy pracować nad związkiem

Odnoszę się do stwierdzenia "A bedąc w dobranym związku, nie ma ryzyka, że pożądanie i żądze opadną"

Ależ jest ryzyko - a bez pracy, ryzyko graniczące z pewnością ?

 

4 minuty temu, Ewelina27 napisał:

Hatmehit: Nie pojmuję rezygnacji z dbania o siebie, z podsycania erotyzmu czy 'bolącej głowy'.

I ja tego nie pojmuję :) Ciągle należy się starać, kusić, flirtować (wzajemnie ze sobą) te zaczepki w ciagu dnia podsycać :) Każda para ma swój własny "język porozumienia"

Nie pojmujecie? Przeca na tym forum było to pisane po stokroć.

 

Wystarczy że kobieta ma faceta który zaspokaja jej potrzeby: bezpieczeństwa, stabilizacji, dziecka, pieniędzy itp. Ale niekoniecznie się tak naprawdę podoba - albo się podobał, ale przestał, bo był 'zbyt dobry".

Dziadek Starowicz powiedział kiedyś że im bardziej płcie upodabniają się do siebie tym mniejsze jest pożądanie. A to w małżeństwie, albo długoletnim mieszkaniu razem, dzieciach itp - nietrudno.

 

Druga rzecz - zwykle kobiecie libido spada przy dziecku. To czy potem odżyje, zależy od wielu rzeczy. W każdym razie "boląca głowa" czy brak starań to norma a nie wyjątek.

 

Koleżanka z pracy, która zresztą jest całkiem ładna, naturalnie szczupła bez starań, ale niezbyt zadbana, gdyż nie stara się o to, pokazała zdjęcia ze ślubu i nadziała się na mój komentarz: "ale Ty byś była ładna gdybyś się postarała" (tak wiem, nie przebieram w słowach). Ona na to o dziwo nie dostała apopleksji i odpowiedziała: "wiesz, teraz to ja mam już męża i dzieci, więc mi się nie chce".

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Szalony Koń jasne, przytoczone przez Ciebie argumenty są logiczne i niestety częste. Jednak warto mieć ich świadomość i pracować, aby nas nie dotyczyły. To pewnie nie jest proste, szczególnie kiedy dochodzą dzieci, ale wykonalne. Kwestia chcenia, zaangażowania oraz prób bycia szczęśliwszym, lepszym dla siebie i dla związku. 

Edytowane przez Hatmehit
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Hatmehit napisał:

@Szalony Koń dokładnie tak jak stwierdziła @Ewelina27 obie jesteśmy świadome jak istotna jest praca nad związkiem, a także proste 'lubienie się'. Ja tutaj oczywiście nie mam odpowiedniego doświadczenia, lecz to dla mnie oczywiste. Widzę takie sukcesy w mojej rodzinie, chciałabym ich w przyszłości u siebie. Ludzie osiadają na laurach, zaniedbują się głównie intelektualnie i emocjonalnie, przestają się rozwijać, stwierdzają, że jak parka już jest, to pierdole nie robie. Wydaje mi się, że udana relacja to proces, lata pracy nad samym sobą oraz swą wspólnotą. 

Tak.

Wiesz co jest najważniejsze - czy to w związku, czy to w seksie, czy to w życiu w ogóle?

 

Jedna tylko rzecz - PODEJŚCIE.

To robi różnicę na przestrzeni lat.

 

Przede wszystkim tylko niektórzy ludzie mają je właściwe. Czyli chcą się starać - dla kogoś, dla siebie samych. Podejście oczywiście można zmienić - ale niewielu ludzi tak naprawdę stać na zmianę, która polega na zmianie podejścia. Zwłaszcza jak (do czasu) wszystko im przychodzi naturalnie, to i nawet swojego złego podejścia nie zauważają, ani zmieniać nie mają ochoty.

 

Natomiast kiedy podejście jest właściwe, zmienić można bardzo wiele. Bo dzięki niemu jest motywacja, a ona potrafi dokonać cudów.

 

Miałem ja w dawnych latach dziewczynę - taka "ostra laska". Figura była znakomita, w łóżku otwarta na bardzo wiele, w każdym razie mnie wystarczało, żadnych niezaspokojonych marzeń nie miałem. No i generalnie bywały dni które spędzaliśmy cały czas w łózku, nie ubieraliśmy się nawet bo nie było potrzeby.

 

Ech, długi temat - to była najpierw dziewczna którą mogę nazwać "przyjaciółką" (o samej przyjaźni damsko męskiej to inny temat, ale ma to znaczenie więc wspominam). Zerwałem z nią tylko dlatego, że nie widziałem możliwości wspólnego życia razem na stałe - zbyt duża różnica światopoglądu, pasji itp. W zasadzie poza ową przyjaźnią i, po prawie roku przyjaźni, seksem - nie łączyło nas nic kompletnie. Natomiast przyjaźń po związku została, stąd wiem co u niej - no i w kwestii łóżkowej "tak sobie". W sensie - ona się znudziła, wyszalała, teraz ma dzieci, ambitną pracę itp.  Czyli jest ale rzadko, bez szału - i dla niej to ok.

 

Tak się składa że żonę mam w tym samym wieku co powyższa dziewczyna, i droga była dokładnie odwrotna. Zaczynaliśmy w miarę "grzecznie", ale była intencja "poszerzania spektrum". I wszystko szło dobrze, niestety w samym związku zaczęło się pieprzyć i to w pewnym momencie konkretnie - o tym mógłbym (i powinienem) książkę napisać. Słowem - były takie momenty gdzie ludzie na forum doradziliby spierdalać jak najdalej, oraz takie, gdzie zazdrościliby że wygrałem los na loterii. A dopiero po wielu latach i wielu przejściach udało się wypracowac dobry związek, stabilność, a wtedy - ponieważ było właściwe podejście - błyskawicznie udało się wypracować bardzo dobry seks.

 

Czemu o tym mówię? Bo rozważając argumenty 'na papierze" to powinienem się związać na stałe z tą poprzednią. Super laska, super seks od początku związku, wcześniej autentczna przyjaźń przez ok. rok. Ona mi powiedziała (już po związku) że byłem dla niej jedynym facetem z którym wyobrażała sobie spędzić resztę życia.

 

Dla odmiany moja żona na papierze wypadała pod każdym względem gorzej - ładna ale "z lekką nadwagą, w łóżku dość nieśmiała, charakter znacznie trudniejszy, także gorzej zorganizowana, mniej pracowita itp. No ale miała właściwe podejście - choć tutaj też można zaznaczyć że to się kształtowało i kształtuje nadal, są wzloty i upadki, ale generalnie podejście jest właściwe.

 

Efektem tego - fakt, po wielu latach, ale jednak - jest śmiałość w łóżku, brak nadwagi, lepsza organizacja, znacznie lepszy charaker, nawet mimo problemów, kariera się udała. Także finalnie rzecz biorąc - nie żałuję, a wręcz przeciwnie:)

 

I jeszcze jedno na koniec - ludzie z czasem się zmieniają. Rzadko na lepsze. A jeśli - to tylko przez właściwe podejście.

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, Szalony Koń napisał:

Natomiast kiedy podejście jest właściwe, zmienić można bardzo wiele. Bo dzięki niemu jest motywacja, a ona potrafi dokonać cudów.

Dokładnie tak, czasem sobie nie zdajemy sprawy ile dzieje się w naszych mózgach, ile zależy od umysłu, determinacji, próbowania do skutku. 

Nie wiem jakie podejście jest właściwe, należy je wypracować, być w kontakcie z samym sobą. Wierzę w zmiany, również te na lepsze. Udowadnia to Twoja historia, jak i moje własne, niewielkie doświadczenie ogólne.

 

Mindset, nastawienie się na cel, rezygnacja ze stagnacji to podstawy życia. Życia w pełni, wykorzystwania swych możliwości, poszerzania granic. To jest wspaniałe, brak tego uważam wręcz za marnowanie tego, co mamy jako Homo sapiens. Ja rozwój traktuję wręcz duchowo i historycznie, jestem wdzięczna tym naszym przodkom za wyjście z jaskiń, nie chcę zatrzymywać procesu swej własnej ewolucji jako człowieka^_^

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Hatmehit napisał:

Dokładnie tak, czasem sobie nie zdajemy sprawy ile dzieje się w naszych mózgach, ile zależy od umysłu, determinacji, próbowania do skutku. 

Nie wiem jakie podejście jest właściwe, należy je wypracować, być w kontakcie z samym sobą.

W skrócie i upraszaczając - w mózgach dzieje się wszystko.

 

Jakie podejście jest własciwe? Jeśli rozmawiamy o poważnym związku dwojga ludzi, to - znowu w skrócie - dobra wola.

I niestety nie ma precyzyjnej definicji, ale każdy intuicyjnie czuje co to tak naprawdę jest.

Inaczej nic z tego nie będzie.

 

Czemu? Bo ludzie są głupi, egoistyczni, małostkowi, nerwowi i tak dalej. Bywają również wspaniali, wyrozumiali, kochający itp. Czasami.

I nawet jak znajdziesz kogoś "idealnego" - nie ma opcji żeby z biegiem lat nie wyprowadził z równowagi i byś nie pomyślała 'Boże co ja robię z takim człowiekiem". I dojdziesz do ściany - a nawet kawałek za nią.

Wtedy wielu ludzi się poddaje. A ci co wytrzymują - często zbierają tego owoce tak smakowite, jakich by się w życiu nie spodziewali. W seksie też ?

 

3 godziny temu, Hatmehit napisał:

Mindset, nastawienie się na cel, rezygnacja ze stagnacji to podstawy życia. Życia w pełni, wykorzystwania swych możliwości, poszerzania granic. To jest wspaniałe, brak tego uważam wręcz za marnowanie tego, co mamy jako Homo sapiens.

Owszem, tylko tu jest pewna pułapka. Co to jest "życie w pełni"? Każdy w poważnym związku prędzej czy później stanie przed wyborem - czy próbować ugrywać ile tylko się da, czy w pewnym momencie odpuścić swoje "ja" na rzecz "my". Nawet jeśli to "my" nie będzie wcale się wydawać atrakcyjniejszym na tą chwilę wyborem. I niesie za sobą ryzyko - że się nie uda i zostaniemy jak Himilsbach z angielskim.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Szalony Koń napisał:

Wtedy wielu ludzi się poddaje. A ci co wytrzymują - często zbierają tego owoce tak smakowite, jakich by się w życiu nie spodziewali. W seksie też ?

Pozwolę sobie odpowiedzieć własnym cytatem 

6 godzin temu, Hatmehit napisał:

Jesteśmy jednak ludźmi, potrafimy panować nad popędami i wybierać. Jedni wybiorą rezygnację z zadowalającej stałej relacji i pójdą w tango, a inni postanowią pozostać i cały czas się starać. Tutaj oczywiście trzeba mieć też feedback drugiej osoby. 

Zdecydowanie wolałabym drugą opcję, jeśli widziałabym przyszłość danej relacji. Preferuję starać się być szczęśliwszą z jedną osobą niż otrzymywać chwilowe dawki endrofin po wycofaniu się. 

34 minuty temu, Szalony Koń napisał:

Co to jest "życie w pełni"?

Hm... Dla mnie będzie to wykorzystwanie szans na rozwój intelektulny, zawodowy, emocjonalny. Bycie sobą, nie rezygnowanie z pasji i własnego jestestwa. Przez pełnię życia nie mam na myśli tzw. yolo, ale raczej carpe diem. Stoickie takie. Jeśli to się nie wyklucza, ale w mojej wizji i aktualnych doświadczeniach nie. 

37 minut temu, Szalony Koń napisał:

w pewnym momencie odpuścić swoje "ja" na rzecz "my".

Ale czy 'my' jest sprzeczne z 'ja'.Sądzę, że związek to relacja dwóch indywidualnych jednostek. Może nie tyle uzupełnianie się, ale przy odpowiednim partnerze wzajemnie rozwijanie swoich 'ja', co pozytywnie wpłynie na 'my'.

 

41 minut temu, Szalony Koń napisał:

I niesie za sobą ryzyko - że się nie uda 

Owszem. Każda, nawet najmniejsza decyza wiąże się z ryzykiem niepowodzenia. Dlatego należy być świadomym konsekwencji swoich wyborów, dbać o jak najbardziej odpowiednie potoczenie się wydarzeń, minimalizować negatywne skutki. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Hatmehit napisał:

Ale czy 'my' jest sprzeczne z 'ja'.Sądzę, że związek to relacja dwóch indywidualnych jednostek. Może nie tyle uzupełnianie się, ale przy odpowiednim partnerze wzajemnie rozwijanie swoich 'ja', co pozytywnie wpłynie na 'my'.

Oczywiście że jest sprzeczne - prędzej czy później. Nie ma dwóch idealnie kompatybilnych ludzi.

Wzajemny rozwój jak najbardziej, ale konflikt jest nieuchronny. Im więcej poważnych decyzji w życiu oraz im więcej odpowiedzialności, stresu i tak dalej - tym większy.

 

Wówczas albo się rezygnuje z jakiejś "ja" na rzecz "my", albo wszystko się rozpieprza.

Stąd warto szukać kogoś kto przynajmniej do pewnego stopnia tak potrafi.

Znowu podejście - klucz do wszystkiego.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.