Skocz do zawartości

Mój stand-up


Rekomendowane odpowiedzi

Uszanowanko! 

Wklejam, mój tekst stand-up, wiadomo inaczej, w klubie, po browarku a inaczej się czyta, ale co, mi tam. 

 

 

Za każdym razem, jak widzę fajną laskę z brzydkim chłopakiem, myślę sobie, dlaczego to nie mógłbym być ja.

Chociaż to moje początki, prawie miałem sponsora.

Tylko po ostatnim, moim występie firma: "Ed, szambo i odpadki" przysłała mi maila, że rezygnują ze współpracy...  bo nie chcą być kojarzeni z takim syfem!

 

Tak, naprawdę nie jestem byle kim, byłem w Stanach i chodziłem do szkoły stand upu – tylko oblali mnie na drugim roku, bo nie umiałem śmiać się  z chorych na białaczkę.

Od zawsze chciałem wystąpić, na senie, w klubie, ponieważ jak byłem mały napisałem sobie listę rzeczy, które chciałbym spróbować przed 40-stką i zostało mi tylko to i seks.

A propo's seksu. Wiecie jak. bzykają się foki: eh, eh , eh

 

Kurde tak dawno nie uprawiałem seksu, że muszę smarować wacka maścią na odleżyny.

Wiecie, co łączy zakochanego chłopaka i włamywacza – oboje muszę mięć plan B, na wypadek wpadki.

Sam próbowałem wkroczyć, na drogę przestępstwa, chciałem zostać humanitarnym włamywaczem, dlatego postanowiłem obrabiać kuźnie...  bo mogą łatwo się odkuć. 

 

Radzę wam, zapamiętać moją twarz, jak zobaczycie mnie na promocji jogurtów w Tesco, będziecie mogli powiedzieć do swoich znajomych – patrzcie, znam tego gościa, zaczynał od zera.

Ale ostatnio miałem w Tczewie dobry występ, wróciłem do domu zajarany, patrzę w lustro i mówię: Ty to masz.

 

Na co dzień staram się być wyluzowanym gościem,

Ale mówię wam bycie 30- letnim luzakiem, to wielka odpowiedzialność, społeczeństwo wymaga ode mnie żebym zawsze miał dobry humor

- mała Kasia chora na białaczkę – spoooko!

- Krzysiu nigdy nie zobaczy mamusi – luuuzi!

 

Jak każdy luzak, wychowałem się na ulicy a na ulicy nigdy nie było lekko, ale tak bardzo się z nią zżyłem, że jak szedłem kimać, to nakrywałem się asfaltem.

Makijaż przy tym, to nic, spróbujcie zmyć z twarzy, ślad po oponie tonikiem Avonu,

człowiek, zazdrościł geriatrykom, że wstają w nocy żeby się odlać,

 - ja musiałem się zrywałem, bo 30 tonowy tir przejechał mi, po jajkach.

 

Według rządowego programu pomocy społecznej jestem dzieckiem ulicy. Jak byłem mały nie wiedziałem co to znaczy.

Ale na wszelki wypadek w dzień matki wcierałem kwiaty w kostkę brukową.

Pochodzę z wielodzietnej rodziny, było nas tak dużo, że jak w święta wszyscy obsiedli matkę to ojciec nie mógł jej znaleźć.

Tak trudno było ją odnaleźć, że po tygodniu pracy, Tomy Lee Jones złożył wypowiedzenie.

 

Byliśmy bardzo biedni, w niedzielę po kościele, chodziliśmy do KFC, oblizywać ludziom palce. 

Mama malowała mi znaczek Nike, na skarpetce.

Kolacja wigilijna, wyglądała u nas, jak szukanie ofert w urzędzie pracy, na jedną przypadało sześćdzięsięciu chętnych.

Tylko , że jak ktoś, odchodził z pustymi rękami, to matką nie mówiła: proszę przyjść za pół roku.

 

Kiedyś,  na bloki wpadła do nas w odwiedziny mafia z Włoch.

Nazywali się koza z nosa, nie przepraszam cosanostra. Pytali, co tam u nas w Polsce.

Ucięliśmy sobie pogawędkę o przestępczości. Pytali, jaki był u nas największy skok ostatnich lat. Powiedziałem, że łupem padło, jakieś 150 mld..

Pytali, kto tego dokonał – odpowiedziałem że ZUS.

 

W zamian odwdzięczyli się nam opowieścią o mały Vincenzo. 

Mały Vincenze, jak nikt chciał wstąpić w szeregi mafii.

Tylko był jeden, mały problem.

Mały Vinczence był gejem i bossowie się bali, że jak go wezmą, to wszystkich wystuka.

 

My luzacy,  w  przeciwieństwie do innych subkultur: księży czy nauczycieli nie dobieramy się do majteczek, przykro mi dziewczyny przez pierwszy rok tylko żółwik.

Bo, dla mnie miłość, to nie tylko nasmarować komuś plecy, jak się zjarał na solarce,

Dla mnie miłość, to oddać komuś własny karnet, kiedy oboje macie tak, samo blade dupsko.

 

Mój najdłuższy związek trwał 12 miesięcy, z czego 10 byłem w wojsku.

Dlatego po, nieudanych relacjach z kobietami, przelałem moje uczucia na 20 letnią Corse.

Cóż, mógłbym o niej powiedzieć:

Cieknie olej, rdzewieją progi, trochę się zawiodłem, bo myślałem, że jak każda kobieta zacznie się sypać po trzydziestce.

 

Kiedyś jedna dziewczyna zarzuciła mi, że w ogóle nie myślę o przyszłości,

- odpowiedziałem kochanie to nie prawda, każdego dnia martwię się, że przytyjesz.

 

To nie jest tak, że ja szukam jakiegoś ideału, że mam za duże wymagania,

ja szukam dziewczyny przy której można bekać, przeklinać, puszczać bąki

-przy, której nareszcie mógłbym być sobą.

 

 

Mam, bardzo wyrozumiałych rodziców!

Jak brat przyszedł i powiedział, że jest alkoholikiem to rodzice powiedzieli, nie ma sprawy jesteś naszym synem pomożemy ci.

Kiedy moja siostra w gimnazjum zaszła w ciąże, rodzice powiedzieli: nie ma sprawy córeczko jesteś naszą dzieckiem, pomożemy ci.

Ale  kiedy ja, w dniu 31- pierwszy urodzin oznajmiłem, że chcę zostać komikiem - rodzice wysłali mnie na terapie.

 

Kiedy w ośrodku terapeutycznym, mówiłem, że nigdy nie przestanę marzyć, to nawet pedofile,

nie chcieli się ze mną przyjaźnić. Mówili, że jestem nieźle poryty. Jakby, to oni byli tacy, spoko.

 

W ośrodku, oprócz codziennych zajęć są też obowiązki, tak żebyśmy się czuli potrzebni, żebyśmy mieli się czym opiekować.

Mi powierzyli toalety. Podobnie jak z innymi rzeczami w życiu do tego też się nie przykładałem, dodając fakt, że sanitariusze byli na mnie cięci – wylądowałem na dywaniku u siostry przełożonej.

Spytała, Szymi, co się z Tobą dzieję. Odpowiedziałem – siostro!  Staram się i staram, ale chyba nie nadaję się na sraczowego.

 

Pewnego dnia wszedł, do pokoju sanitariusz i oznajmił, że wracam do domu i że do pociąg mam 10 minut!

Na szczęście, w kapitalizmie pracuję dopiero 15 lat, więc wszystko, czego się dorobiłem zmieściło się do reklamówki.

Apropo kapitalizmu, nie wiecie przypadkiem, do którego marca można przesyłać do Alkaidy zgłoszenia na konkurs „nasz nowy cel”,

bo byłem w kadrach i mam dokładny adres firmy, w której pracuje. Szerokość geograficzną sam dopisałem, chcę mieć pewność.

 

Chciałem udowodnić całemu światu, że warto marzyć i od razu po powrocie wybrałem się na wolny mikrofon do Sfina w Sopocie.

Przyszedłem do klubu zestresowany, obsługa wydawała się miła, mniej więcej jak tutaj. Gościu powiedział, że mogę zrobić próbę.

Gdy widzowie zaczęli się schodzić, poprosili mnie, abym skończył.

 

Byłem, ostatni  w kolejce, więc dalej stałem, lekko podenerwowany.

Nagle, podchodzi do mnie gościu, z obsługi i mówi:

 – Ty jebnąłeś mikrofon! Myślę sobie: to, tak witacie młodego wilka stand upu.

Obsługa narobiła rabanu, wszyscy łącznie z uczestnikami patrzą na mnie spod byka, mniej więcej jak na wf w szóstej klasie, gdy na materacu został brązowy ślad.

 

Po prostu gość, któremu go oddałem zapomniał, gdzie go odłożył, i jak to w robocie bywa, jak coś zjebaliśmy,  to zwalmy na nowego.

Występ jakoś się nie najlepiej udał, więc wróciłem do domu, lekko podłamany i smutny.

W takich chwilach, zawsze można liczyć  na rodzinę

Mój brat, z którym zazwyczaj nie gadamy, przyszedł i do mnie do pokoju i powiedział:

 

Słuchaj rybie oko!  – Ej tak, na mnie mówią od podstawówki, bo niby mam duże oczy. Spróbujcie z taką ksywą znaleźć dziewczynę.

Nawet po browarach, to głupio brzmi: "bzyknęłam się z rybim okiem".

Ta ksywa zburzyła moją karierę w rapie jakby to brzmiało Peja feat Rybie oko! W sumie o czym, miałbym wtedy rapować – o wędkarstwie?

Z taką ksywą, nie mógłbym nawet sobie wyobrażać, że w Tańcu z Gwiazdami, Krzysztof Ibisz mówi – para numer pięć Kinga Rusin i Rybie Oko, odpadacie z programu. Rybie oko nie patrz, tak na mnie!

Robię Cię czerwony, leci mi gil nosa i mówię; zejdź ze mnie Krzychu.

 

Dobra, brat mówi: jeśli teraz zrezygnujesz, to musisz wiedzieć, że nie ma już tańszego hobby niż stand up.  Z pomocą przyszła moja mama mówiąc:

Synku, świat to nie tylko słońce i tęcza, to bardzo złe i okropne miejsce i nie ważne, jaki jesteś twardy sprowadzi Cię na kolana i będzie, tam trzymać, jeśli na to pozwolisz.

Ja, ty i nikt nie uderzy tak mocno jak samo życie, nie ważne jak mocno uderzysz, ale jak mocno możesz dostać i dalej iść do przodu.  Ile możesz znieść i iść do przodu . Tak się wygrywa!

- Mamo! Przecież to z Rockiego!

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy raz czytam Standup :P Myśłe, że gdybyś to nagrał to byłby znacznie lepszy odbiór. Energia na scenie robi robotę.

Taki Pacześ mimo słabego materiału, czesto broni się dobrym show, energią na scenie.

Styl trochę przypomina mi takiego gościa jak "Malcolm XD". Pewnie czytałeś jakieś jego pasty. Wydaje się to być bardzo podobne. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, prod1gybmx napisał:

Taki Pacześ mimo słabego materiału, czesto broni się dobrym show, energią na scenie.

Thx, za lajak. 

Nikomu, nie chcę niczego obierać, ale to dotyczy nie tylko jego, ale dużej ilości komików. Prawda jest też, taka, że o wiele się lepiej się ogląda takiego gościa, co ma energię etc, robi show, po prostu jest przebojowy, pewny siebie, na scenie i w ogóle. Niż, takiego mnie, który stoi jak kołek, i z różnym materiałem występowałem z 15 razy. Stałem spięty i w ogóle gadałem, jak robot.

 

Dostawałem informację zwrotną, od polskich, zawodowych komików, że mam dobre teksty, ale sposób "podania"

żartów, jest kijowy.

 

11 godzin temu, prod1gybmx napisał:

Pierwszy raz czytam Standup

Nie, dziwię się. Jak sam próbowałem szukać, to nie znalazłem żadnego na necie. Tylko jakiś skecz chyba "Ani, mru, mur" ale, to co innego, bo to kabaret, jeden się wygłupia, drugi parę razy powtarza ten, sam zwrot i czas leci. A stend-up, to musisz trochę tego, nabazgrać cała kartka A4 pisana, co drugą linijkę, to wychodzi tak, na 5 minut. 

 

11 godzin temu, prod1gybmx napisał:

Styl trochę przypomina mi takiego gościa jak "Malcolm XD".

Szczerze, nie znam gościa, nie oglądam praktycznie żadnego stand-up, ani naszego ani zagraniczniaków, kiedyś lubiłem seriale komediowe i książki lubię, często te dowcipne jak: "Tortilla Flat", "Ulica Nadbrzeżna", czy coś Marka'a Twain'a. Oby ich, Steinbeck'a i Twain'a uważa się za prekursorów stand-up, ponieważ ich styl pisania, jest lekki, zabawny, błyskotliwy. 

Świetne porównania, celne uwagi, tzw story telling. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, NiesamowitySzymi napisał:

kiedyś lubiłem seriale komediowe i książki lubię, często te dowcipne jak: "Tortilla Flat", "Ulica Nadbrzeżna", czy coś Marka'a Twain'a. Oby ich, Steinbeck'a i Twain'a uważa się za prekursorów stand-up, ponieważ ich styl pisania, jest lekki, zabawny, błyskotliwy. 

Świetne porównania, celne uwagi, tzw story telling. 

Zamów sobie "emigrację" właśnie tego malcolma w empiku. Bylem splakany, jak ten chłop pisze. Na próbę przeczytaj tą pastę. https://copypasta.fandom.com/pl/wiki/Mój_stary_to_fanatyk_wędkarstwa. A książkę mimo wszystko gorąco polecam. Nigdy nie przypuszczalem, że taka forma podania żartów, może dorównywać występom scenicznym.

Edytowane przez prod1gybmx
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.