Skocz do zawartości

Przerasta mnie moja sytuacja - błędne koło


Rekomendowane odpowiedzi

Dokładnie jak RENGERS napisał.

 

Jeśli chcesz być osobą spełnioną zachowuj się/rób to co osoba spełniona.

Nie ma od tego ucieczki, niedawno sobie zdałem z tego na poważnie sprawę po obejrzeniu jednego z filmików Alexa Beckera.

 

Spróbuj wywrócić swoje życie do góry nogami bo póki co jest Ci zbyt wygodnie.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@bassfreak przypominasz mi mnie samego sprzed 19 lat. Akurat skończyłem studia (mało prestiżowe, humanistyczne), byłem bez pracy, rzuciła mnie ukochana dziewczyna (zresztą ta sama co teraz w grudniu 2019), byłem mały (168 cm mam do dziś), nieśmiały, samotny, w domu matka od 10 lat z depresją, 20-letnia siostra w złym towarzystwie i 12-letni brat, któremu od urodzenia ojcowałem, do tego full pornomasturbacja i lęki społeczne. Od wiosny do jesieni przesiedziałem przed kompem waląc gruchę i płacząc nad sobą na przemian, ale w końcu zdjęło mnie takie obrzydzenie do siebie, że wstałem i poszedłem. Pracowałem w akwizycji (nieśmiały!) i w hiphopowym barze (konus-okularnik), było to straszne gówno, ale jednocześnie składałem podania do wszystkich punktów w mojej branży, i chodziłem ich śladem tak, że co miesiąc byłem u każdego potencjalnego pracodawcy. I w końcu w styczniu 2003 karta się kurwa odwróciła, dostałem pracę w branży, potem trafiło się tanie mieszkanie - i kurde poszedłem do przodu. Dzisiaj wiele we mnie jest tamtego chłopaka, i zawsze będzie, ale zrozumiałem, że trzeba o siebie walczyć gdzie tylko jest szansa. Nie wybrzydzać na robotę. Gadać z kim się da. Dziś nie byłbym tym kim jestem (kierownikiem w dużej instytucji kultury, samodzielne mieszkanie, 9-letnia córka), i jasne że mam za sobą 10 lat zjebanego małżeństwa i opuściła  mnie miłość mojego życia (dwa razy ta sama!), ale kurwa na wszystkim się uczę, chociaż niektóre ciosy bolą jak cholera. Wiem, że NIKT KURWA NIE PRZYJDZIE mnie uratować. Żeby cokolwiek osiągnąć, trzeba cokolwiek robić, nawet niekoniecznie w tym kierunku, ale w ogóle (jak u mnie ta pieprzona akwizycja i hip-hopowy bar). Preczytaj sobie na głos wiersz Bukowskiego w linku z mojej stopki. Twoich problemów nikt nie rozwiąże. Może pomóc terapeuta, ale on też nie wskaże rozwiązań - ty sam je musisz znaleźć i - co ważniejsze - konsekwentnie wdrażać. I nigdy, nigdy sie nie poddawać. Dla siebie, bo nie wiesz co karma przyniesie i kogo postawi ci na drodze. Ale jeśli kogoś postawi, to musisz być coś wart, żeby było warto z tobą być, a do tego nie dojdziesz waląc gruchę przed kompem i becząc nad sobą.

 

PS koleś, który przed laty ze mną pracował w tym hip-hopowym barze dziś daje mi swój stolik w jednej z kilku własnych restauracji, także tego - opłacało się go poznać :) A rozwijając się w zupełnie niszowej dla faceta branży (blog o książkach) znalazłem znajomych wśród znanych ludzi kultury i literatury, a moje nazwisko znalazło sie w publikacji, o której marzyłem - zdawało mi się że bezpłodnie - 26 lat. Niedochodowo, ale prestiżowo - i satysfakcję mam ogromną. I TO sie liczy, a nie że laska mnie rzuciła. I jak mi się poszczęści i starczy mi uporu, to z tego faktu też jeszcze będzie owoc w postaci tomiku wierszy.

Edytowane przez Feniks77
  • Like 30
  • Dzięki 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O panie. Chcesz trenować na siłowni aby zrobić formę do pracy na budowie? Tylko się tym nie chwal bo cię na tej budowie zmasakrują!

W wielkiej tajemnicy ci zdradzę, że do pracy na budowie nie potrzebujesz siłowni. Pracowałem na budowach w każde wakacje od 14 do 18 roku życia i dałem radę. Nikt tam się ze mną nie pieścił. Skoro masz siłę na trening na siłowni to tym bardziej masz na pracę na budowie!

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz przede wszystkim złe priorytety w życiu. Zamiast myśleć o dziewczynach, black pillach w swojej sytuacji powinieneś ogarniać pracę jakąkolwiek, nie wiem magazyn np. Ja np pracowałem w magazynie, gdy nie mogłem nic innego znaleźć, choć praca była też w chuj nudna i powtarzalna. To zaspokoiłoby Twoje podstawowe potrzeby, miałbyś dzięki temu lekki boost pewności siebie i uniezależniłoby Cię to od matki. Jak sobie to wyobrażasz teraz kreatywna praca? Jaki masz w ogóle plan na siebie i na zdobycie namacalnych umiejętności? Bo filozofowanie na forum to nie jest żaden skill, co możesz zaoferować namacalnego w CV pracodawcy? Myślisz, że ktoś Cie posadzi bez znajomości na stanowisku i będziesz kreatywnie filozofował?

 

Zamiast, czytać o black pillach i szczękach chadów, powinieneś uczyć się dodatkowych umiejętności na kursach chociażby na samym youtube jest mnóstwo wiedzy, która się może przydać zawodowo, czy kursy na Udemy, szkolić angielski czy niemiecki jeśli nie znasz i oczywiście wysyłać CV gdzie się da, ile CV dziś wysłałeś? Z tą siłownią, żeby iść na budowę to tylko wymówka, aby nie próbować nic zmieniać, sam o tym wiesz przyznaj. Panny, czy dodatkowe hobby, nofapy to sobie zostaw na później jak nie ogarniesz PRACY chłopie ! Jak masz myśleć całe dnie o pannach i nic nie robic, to sobie zwal i ulżyj. Rozumiem, możesz mieć lęki, czy depresję ale czasem trzeba działać mimo to mimo że kurwa boli i wiem coś o tym bo też przechodziłem bezrobocie w stanach depresji i nerwicy. Ciesz się, że masz rodziców którzy Ci pomagają ale z drugiej strony masz ciepełko w domu i co do gęby włożyć, to też trzyma Cie w strefie komfortu i jest z drugiej strony przekleństwem.

Edytowane przez BrightStar
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, BrightStar napisał:

Jak masz myśleć całe dnie o pannach i nic nie robic, to sobie zwal i ulżyj

Tak zwali sobie, a potem ciepłe kapcie, mleczko i kanapa i TV, hormonki do główki uderzą i będzie haj.

 

A kilka godzin później 2x gorsze samopoczucie. To krok do tyłu.

 

Złap za różaniec jak posiadasz i się módl. Nawet jak nic nie zyskasz, to co Ci szkodzi te 20 minut? 

  • Haha 2
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Tkwię w podobnym gównie tylko że mam o 10 lat więcej. To jest dopiero obciach w tym wieku. Przez oglądanie porno i brak partnerki trzy lata temu wpadłem w naprawdę ciężką depresję. Za komentarz w internecie (forum psychiatryczne) zgarnęła mnie policja bo było podejrzenie samobójstwa. Tłumaczyłem się w psychiatryku przed panią psychiatrą że to taki nieprzemyślany wpis chociaż było mi wtedy wszystko jedno bo ryczałem do poduszki i krzątałem się po chacie bez celu. Niedługo minie u mnie tydzień bez "ubijania serwatki". Pornografia spacza umysł bo nic tak nie frustruje jak oglądanie bzykających się parek  czerpiących z tego satysfakcję itp. Na dodatek niektóre filmy maja paskudny przebieg bo nabijają się z tak zwanych "loserów" i panienki pokazują środkowy palec żeby widz bardziej się frustrował i zazdrościł im seksu. Wiem z własnego doświadczenia bo też masturbując się odczuwałem złość, agresję i frustrację. Wiem że brak partnerki boli jednak aby ją do siebie przyciągnąć trzeba też coś sobą reprezentować. O kurde i kto to mówi ? Zacząłem swój wpis tak jak bym osiągnął już swój wymarzony życiowy sukces. Otóż nie. Mam mega doła z tego powodu że jestem niezaradny i uzależniony w swoich potrzebach od innych. Przyjaciół w sumie nie mam. Dwóch kumpli z podstawówki którzy jednak w ogień by za mną nie skoczyli i nie poświęcili by swojego czasu dla mnie. Od innych sam się odciąłem i zablokowałem nawet na portalach. Do szczęścia nie są mi potrzebni i nie wpływają w pozytywny sposób na moje życie. No może poza paroma wyjątkami. Chętnie bym w końcu poszedł na siłownię i zaaplikował sobie trening z prawdziwego zdarzenia ale póki co ćwiczę w domu. Też można sobie dać do wiwatu. W wyglądzie też bym wiele u siebie pozmieniał ale co poradzisz ? Jedynie drobne zabiegi kosmetyczne itp które też pewnie kosztują bo na nfz to za bardzo nie liczę. Praca. Nie mam . To jest dopiero ból być finansowo udupionym. Zostałem uświadomiony że moje CV jest kiepskie i mają mnie pracodawcy w dupie. Teraz to mogę pluć sobie w brodę że nie zostałem programistą albo neurochirurgiem. Nie widzę sensu w życiu szczerze mówiąc. Mam mega zaburzenia osobowości, powracającą depresję i wahania nastroju. Jeden dzień spokojny a drugi to aż mnie trzęsie. Wiem że życie jest w ch.. niesprawiedliwe i sam nie jestem z niego zadowolony. Nie tak miało być. Miałem zgarnąć parę baniek w totka i żyć z dala od tego okrutnego wyścigu. Przemierzać Route 66 swoim Dodgem Challengerem ?  No cóż. Na chwilę obecną wygląda to inaczej. Nie łam się. I znowu kto to mówi ? Dzisiaj trening a potem wysyłam CV do " portugalskiej korporacji " i tym podobnych. Może w końcu zatrudnią. Pozdrawiam.

 

  • Like 2
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Carl93m napisał:

Tak zwali sobie, a potem ciepłe kapcie, mleczko i kanapa i TV, hormonki do główki uderzą i będzie haj.

To są tylko Twoje halucynacje wiesz o tym?  Jak ma mieć cały dzień napięte jaja i myśleć tylko o ruchańsku, to lepiej sobie zwalić i potem nakierować myśli na coś innego.  

Ja byłem często bardziej produktywny po zwaleniu, bez porno zaznaczam z pamięciówką, niż myśląc pół dnia o ruchaniu panienek i szukaniu ich na Badoo, czatach.

Choć teraz robię conajmniej roczny Nofap ale mając dostęp do seksu z dziewczyną, to jest ta "drobna" różnica, która jednak wiele zmienia.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie sam po sobie zauważyłem, ze w wolnych chwilach w czasach kwarantanny nadużywałem internetu co skutkowało obniżonym samopoczuciem. Natłok bodźców m.in te forum spowodowało spadek nastroju. Może warto by autor zszedł z wirtualnego do realnego świata i zyska jakaś nowa perspektywę. Jak narazie przechodzi obok życia nie zdając sobie sprawy, ze połowa ludzi na tym świecie musi jebac by zarobić na jedzenie a o innych rozrywkach nawet nie marzy

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, tygrysek napisał:

Ale pizda z ciebie

Jak ktoś twierdzi, że na tym forum laski są ciśnięte, to zapraszam do tego wątku. Jak widać bezinteresowna chęć dojebania komuś nie zważa na płeć ?

 

@bassfreak To ty, nikt inny kreujesz rzeczywistość wokół siebie. Od ciebie zależy czy będziesz mieć sensowną robotę, czy będziesz siedział w chacie bez celu. Czy będziesz ćwiczył, czy miał wymówkę, żeby tego nie robić, bo siłownie zamknięte. Od ciebie wreszcie zależy czy będziesz bzykał laskę/laski  czy walił gruchę do usranej śmierci. 

 

Oczywiście nikt nie mówi, że osiągnięcie wszystkiego co powyżej jest proste, bezproblemowe, i przyjdzie ot tak (wręcz przeciwnie, im coś cenniejsze, tym więcej pracy, zaangażowania i energii trzeba w to włożyć). Ale każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku, a czytając twojego posta, można odnieść wrażenie, że chciałbyś być w innym miejscu ale cały czas siedzisz na tyłku w tym samym. Tak akurat się nie da i chyba o tym doskonale wiesz. 

 

Powodzenia w ruszeniu do przodu. 

 

Edytowane przez Tyson
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, bassfreak napisał:

 Do pracy chciałem wrócić do budowlanki ale do póki nie otworzą siłowni nie ma takiej opcji bo się zapierdolę fizycznie przy remontach.

Serio ?

"Nie mogę pracować na budowie, bo mam zamkniętą siłownię."

 

Zapierdalałem kilka lat na zagranicznych kontraktach, remonty to przy tym lajcik.

Nie miałem żadnego "obozu przygotowawczego" na siłowni do tego ?

 

Rozumiem, że masz deprchę, ale nawet w tym stanie takie wymówki i okłamywanie siebie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma to jak usiąść na dupie i się użalać jakie te życie złe, manna z nieba nie chce spadać, co najwyżej ptasie gówna.

 

Otórz nawet parasol kosztuje. Musisz sam coś robić by zastąpić negatywne rezultaty na pozytywne, pustkę zamienić na zysk, możliwości. Siedząc na tyłku i gardząc ogłoszeniami pracy jesteś gorszy niż ten, co wykonuje pracę z najgorszego ogłoszenia. Ten ktoś coś przynajmniej robi. "Weź się kur** chłopie za robotę i skończ pier*****" - brutalna prawda, ale bez tego człowiek jest ułomny, musisz zarabiać na siebie i swoje potrzeby. Z czasem zyskasz doświadczenie, dowiesz sie czegoś o wykonywanych zawodach. Idź tam gdzie Ci będzie najlżej, bez hajsu nic nie zrobisz, a robotę możesz zawsze zmienić. 

 

Brak Ci kobiety? Pobaw się w PUA, szukaj koleżanek do zwykłego spędzania czasu. Jak Ci brak kobiet, to mamy znak, że kiepsko Ci z nimi idzie. Trzymaj ramę w kontaktach z koleżankami i patrz co piszemy, Black pill wrzuć do kibla. I nie bądź jakiś wymagający na początek, miss Polski na pewno nie wyrwiesz, bo zwyczajnie to spieprzysz. 

Edytowane przez Imiennik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, bassfreak napisał:

mam nerwicę, do tego lęki przed śmiercią i chyba początki depresji.

Bracie, u mnie nerwice odeszły, po powiedzeniu sobie że nic nie muszę, wyluzowaniu i przypomnieniu sobie żeby być szczęśliwym. :)) Pomogły tez spacerki i kontakt z naturą.

Jesli nie to po prostu trzeba wybrać się do psychologa. 

 

10 godzin temu, bassfreak napisał:

krzywa przegroda nosowa i przerost małżowin nosowych (wiecznie zatkany nos , bóle i obrzęk zatok , źle śpię itd) bo stres nasila te objawy.

O chyba mam to samo, mówię o czymś w stylu wiecznie czuje się jakbym miał zatkany nos, tez muszę się wybrać do laryngologa. 
 

10 godzin temu, bassfreak napisał:

Do pracy chciałem wrócić do budowlanki ale do póki nie otworzą siłowni nie ma takiej opcji bo się zapierdolę fizycznie przy remontach

U nas na wsi do budowlanki chodzą szczurki 60-70 kg, co najlepsze po dłuższym czasie łapią trochę mięśnia i rzeźbę, jak nie jedzą dużo syfu.

 

10 godzin temu, bassfreak napisał:

Ten cały nofap można w wsadzić sobie w dupę w obecnej sytuacji albo gdy nie masz dziewczyny bo nasila to tylko moje wkurwienie i frustrację co potęguje różne objawy które mam, samo porno idzie odstawić ale ja mam taką potrzebę bliskości z kobietą i takie ciśnienie że na nofap po 4-5 dniach wystarczy że przejdę na ulicy obok jakiejś fajnej laski to robię się aż czerwony na twarzy a pikawa mi tak nakurwia jak bym miał zejść na zawał

Nie martw się, nie tylko tobie potrzeba bliskości, użyj silnej woli i po około miesiącu dwóch powinno być lepiej, zrób to dla siebie bo pustka poorgazmowa samemu ze sobą jest gorsza niż nie robienie sobie dobrze. :) 

 

10 godzin temu, bassfreak napisał:

Musiał się po prostu wyżalić bo mnie to PRZERASTA.

Spokojnie, od tego jest forum żeby inni to przeczytali, postawili na nogi i dali klapsa po ryju, żebyś się opamiętał. ;)) 
 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 hours ago, BrightStar said:

To są tylko Twoje halucynacje wiesz o tym? 

To akurat zależy od tego czy ziom jest uzależniony czy nie :) Jeśli tak to nie ma opcji, żeby po waleniu był bardziej produktywny.

 

Inna sprawa, że czytając ten temat wiem, że autor może też sobie wmawiać uzależnienie żeby znaleźć usprawiedliwienie.

 

@bassfreak - Praca to powinien być priorytet numer 1, choćby po to aby przez te 8h nie myśleć o chujni. Jak już to będzie i będzie stała $$ to możesz kombinować dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 hours ago, Feniks77 said:

@bassfreak przypominasz mi mnie samego sprzed 19 lat. Akurat skończyłem studia (mało prestiżowe, humanistyczne), byłem bez pracy, rzuciła mnie ukochana dziewczyna (zresztą ta sama co teraz w grudniu 2019), byłem mały (168 cm mam do dziś), nieśmiały, samotny, w domu matka od 10 lat z depresją, 20-letnia siostra w złym towarzystwie i 12-letni brat, któremu od urodzenia ojcowałem, do tego full pornomasturbacja i lęki społeczne. Od wiosny do jesieni przesiedziałem przed kompem waląc gruchę i płacząc nad sobą na przemian, ale w końcu zdjęło mnie takie obrzydzenie do siebie, że wstałem i poszedłem. Pracowałem w akwizycji (nieśmiały!) i w hiphopowym barze (konus-okularnik), było to straszne gówno, ale jednocześnie składałem podania do wszystkich punktów w mojej branży, i chodziłem ich śladem tak, że co miesiąc byłem u każdego potencjalnego pracodawcy. I w końcu w styczniu 2003 karta się kurwa odwróciła, dostałem pracę w branży, potem trafiło się tanie mieszkanie - i kurde poszedłem do przodu. Dzisiaj wiele we mnie jest tamtego chłopaka, i zawsze będzie, ale zrozumiałem, że trzeba o siebie walczyć gdzie tylko jest szansa. Nie wybrzydzać na robotę. Gadać z kim się da. Dziś nie byłbym tym kim jestem (kierownikiem w dużej instytucji kultury, samodzielne mieszkanie, 9-letnia córka), i jasne że mam za sobą 10 lat zjebanego małżeństwa i opuściła  mnie miłość mojego życia (dwa razy ta sama!), ale kurwa na wszystkim się uczę, chociaż niektóre ciosy bolą jak cholera. Wiem, że NIKT KURWA NIE PRZYJDZIE mnie uratować. Żeby cokolwiek osiągnąć, trzeba cokolwiek robić, nawet niekoniecznie w tym kierunku, ale w ogóle (jak u mnie ta pieprzona akwizycja i hip-hopowy bar). Preczytaj sobie na głos wiersz Bukowskiego w linku z mojej stopki. Twoich problemów nikt nie rozwiąże. Może pomóc terapeuta, ale on też nie wskaże rozwiązań - ty sam je musisz znaleźć i - co ważniejsze - konsekwentnie wdrażać. I nigdy, nigdy sie nie poddawać. Dla siebie, bo nie wiesz co karma przyniesie i kogo postawi ci na drodze. Ale jeśli kogoś postawi, to musisz być coś wart, żeby było warto z tobą być, a do tego nie dojdziesz waląc gruchę przed kompem i becząc nad sobą.

 

PS koleś, który przed laty ze mną pracował w tym hip-hopowym barze dziś daje mi swój stolik w jednej z kilku własnych restauracji, także tego - opłacało się go poznać :) A rozwijając się w zupełnie niszowej dla faceta branży (blog o książkach) znalazłem znajomych wśród znanych ludzi kultury i literatury, a moje nazwisko znalazło sie w publikacji, o której marzyłem - zdawało mi się że bezpłodnie - 26 lat. Niedochodowo, ale prestiżowo - i satysfakcję mam ogromną. I TO sie liczy, a nie że laska mnie rzuciła. I jak mi się poszczęści i starczy mi uporu, to z tego faktu też jeszcze będzie owoc w postaci tomiku wierszy.

Sorry, że sam się cytuję, ale chcę zachować ciągłość, a dorzucić coś istotnego dla brata @bassfreak , bo zafiksował nieborak na tych dziewczynach. Otóż wtedy od 2001 jak już się podniosłem z tego krzesła, cztery lata ganiałem na silownię. I wiesz co? Konusowi ze słabą twarzą intelektualisty, w okularach, tak podskoczyła stopniowo pewność siebie (i sylwetka też sie poprawiła, a długie włosy dodały swoje), że od 2001 do 2006 przewinęło mi się przez łóżko dziewięć dziewczyn, w tym dwa mocne zakochania, kilka przesympatycznych FWB i uroczy ONS z osiemnastoletnią koleżanką (aż w końcu trafiłem LTR w postaci przyszłej, a obecnie już byłej, żony). Nie grymasiłem z urodą i w sumie najlepsze w łóżku (ale i w wannie, na stole i gdzie się dało) były te średnio ładne koleżanki od FWB, najwięcej mnie nauczyły. Jedna taka przyjeżdżała do mnie 400 km bez proszenia, a z drugą - Szwajcarką - poznaliśmy się w mazurskim porcie (znajomość zacieśniliśmy nocą  w portowych krzakach :) ) i potem ta dziewczyna, zresztą zajebista z twarzy i figury, z własnej inicjatywy przyleciała do mnie na tydzień z tej swojej Szwajcarii, wynajęła pokój w najlepszym hotelu i praktycznie mieszkaliśmy tam tydzień z rzadka wychodząc z łóżka. Zmierzam do tego, że WSZYSTKO ZALEŻY OD PRACY NAD SOBĄ, NAD ZEWNĘTRZEM, CHARAKTEREM I OGÓLNYM DYSTANSEM DO SIEBIE. Ja naprawdę jestem w głębi serca nieśmiały, niski humanista - tyle że na gitarze nieźle gram i piwo lubię. Ale jak się nawet taki, wg blackpilla pewnie 2/10 człowiek (przypominam - drobnokościste 168 cm), ogarnie, to wszystko jest możliwe.

 

A teraz mam 43 lata, wyglądam na 35, odżałowałem już moją śliczną ex-gf i zamierzam ten manewr powtórzyć. Włączam płytę-dynamit "Appetite for Destruction" i idę napieprzać na hantlach, drążku, skakance, pompki, dipy i  co tam jeszcze mam w rozkładzie na dzisiaj.

Edytowane przez Feniks77
  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobra dobra to gdzie poznałeś kobiety? @Feniks77 Ja na pieniądze u siebie nie narzekam, a mimo to kobiet nie mam i nie mam okazji ich gdzie poznawać. Znajomi nie bardzo skłonni na imprezowanie w barach, klubach, a praca w męskim gronie i nie zawsze w domu. Przy takim trybie życia ciezko poznać nawet koleżanki ?

Edytowane przez dsj4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy odpowiedniej pewności siebie kobiety można poznawać wszędzie. Ważne by nie uzależniać „ bycia gotowym” od działania. Nie ta bluzka, nie te spodnie, brak perfum / fryzjera. Zawsze znajdzie się wymówka by nie podjąć działania. Rób co jest do zrobienia i analizuj informacje zwrotne: jak nie wykazują zainteresowania to nie trać czasu. Najbardziej chujowo jest gdy angażujemy się bezpodstawnie w coś co nie wróży sukcesu. Każdy z nas pewnie nieraz nie dwa się przejechał 

Edytowane przez Bartek2
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem polega na tym, że przed sprowadzeniem Ciebie na ten świat nikt nie pytał się o zgodę czy zgadzasz się na reguły gry zwanej życiem niewolnika. Może i życie w obecnych czasach jest najbezpieczniejsze, dostarcza wielu wrażeń, ale nie możemy zakłamywać rzeczywistości, że nie jesteśmy stworzeni do pracy od poniedziałku do piątku gdzie nie mamy ochoty przebywać w miejscu powodującym silny ból psychiczny.

 

Kiedyś w internetach czytałem jakiegoś profesorka co się wypowiadał odnośnie godzin pracy. Poruszał temat bardzo ciekawy odnośnie tego, że nasza natura nie jest przystosowana do takiej pracy, optymalny czas to 4 godziny dziennie i tak 3 może 4 razy w tygodniu.

 

No bo jakie inne zwierzęta na tym świecie muszą pracować? No właśnie. Do kota czy psa nikt nie będzie miał pretensji że leży całymi dniami i wystarczy że jest, że można go pogłaskać. A człowiek nie ma innej ścieżki wyboru musi robić coś do czego natura nie przystosowała nas w naturalny sposób a mianowicie do wykonywania robotycznych czynności jak praca na budowie. Nawet  ludzie zostali tak zindoktrynowani by czuć pogardę do kogoś kto nie ma ochoty robić tak jak oni.

 

To jest właśnie przerażające że trzeba wejść do tego matriksa i być jak inne biologiczne roboty by podtrzymywać wysoki standard życia swoich "panów" i "pannicę"

 

Praca nic nie zmieni bo już to przerabiałem, to już jest taka natura do odcierpienia z marchewką jako nagrodą w postaci ajfoników, komputerków, piwerków.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minutes ago, dsj4 said:

No dobra dobra to gdzie poznałeś kobiety? @Feniks77 Ja na pieniądze u siebie nie narzekam, a mimo to kobiet nie mam i nie mam okazji ich gdzie poznawać. Znajomi nie bardzo skłonni na imprezowanie w barach, klubach, a praca w męskim gronie i nie zawsze w domu. Przy takim trybie życia ciezko poznać nawet koleżanki ?

Mam rozległą paczkę znajomych, taka banda do 30-40 osób w maksymalnym składzie, wiesz, znajomi znajomego itd. Z "rdzeniem" grupy znamy się od ćwierć wieku. No i to zwykle były czyjeś koleżanki, albo moja "miłość życia", którą tu (zbyt) często wspominam, to młodsza siostra naszej kumpeli. Ale też: czaty (ta 400 km ode mnie), rejs - sąsiednia załoga (ta Szwajcarka), inna to ze zlotu fanów Kaczmarskiego, najmłodsza (ta 18-tka ONS) z grupy oazopodobnej (serio), plus dwie stażystki z mojej instytucji kultury - ostatnia została moją żoną. Ale ok, to było do 30 r.ż.

 

Teraz złapałem kontakt z jedną (Tinder) spod miasta mojego, ale matka (38-letnia wdowa), więc uważam. Druga (z Badoo) - 50 km ode mnie. Poza tym przez kumpelę w pracy wkręciłem się w środowisko punkrockowe w wieku od 16 do 86 lat i na koncerty i imprezzki łażę do pubu - wyszaleję się, a już jedna studentka sama wcisnęła mi nr telefonu na fajce kiedy jej chłopak spał w najlepsze na stole. Ale wszystkie trzy kontakty na razie korona zamroziła. Zresztą na razie nie wiem czy je pociągnę po wirusie, zajęty jestem sobą, robotą i ogarnianiem córki 3-4 dni w tygodniu, poza tym jedna dziecko ma (skądinąd córkę w tym samym wieku co moja), druga chociaż śliczna ale pachnie mi borderką, a trzecia ma chłopaka. Zastanawiam się bez spiny, nie muszę decydować teraz. Zagalopowałem się z B i T, a chciałem ten rok poświęcić na autoterapię, samorozwój, odbudowę formy, psychiki i wyczyszczenie głowy z ex. Tyle że do takiej jednej divy zaglądam po wypłacie dla relaksu, that's all. Ale na koncerty będę chodził, do wspomnianego punkowego pubu, na spotkania z literackie, mam konferencje branżowe, zobaczymy co sie zdarzy. Różnie bywa. Kumpel z paczki swoją żonę spotkał w kolejce w banku - lata wcześniej chodzili razem do podstawówki ale nic nich nie łączyło. A potem po 30-ce gadka, kawa i poszło. A mnie się nie spieszy, żenić sie już na 100% nie zamierzam, a na związek parcia nie mam, coraz lepiej mi na wolności. Poza tym czas działa na moja korzyść - im starsze skrzypce, tym słodsza muzyka ;) 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.