Skocz do zawartości

Kobiety bez instynktu macierzyńskiego. Czy to coś złego?


Rekomendowane odpowiedzi

6 godzin temu, Wielokropek napisał:

To bardzo ważne, żeby młodzi ludzie (zwłaszcza kobiety) mieli wpojone zarówno podbój świata jak i stabilizację w małym domku z białym płotkiem- czy jest możliwy większy zysk? ;)

Ale nie na zasadzie konieczności osiągnięcia obu. Bo wtedy zawsze szklanka jest w połowie pusta

 

@melody mam wrażenie że te wątpliwości mogą być przyczyną bycia bardzo dobrą matką

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W instynkcie jest faza szukania i zaspokajania (popędu), nie wiem czemu mam nie uznawać myśli o dzieciach za początki pierwszej fazy. Ja nie czuję presji od ludzi tylko presję własnego organizmu przez rozbudzone zainteresowanie.

 

Dla mnie podejście typu nie narzucaj wyborów / szczęścia jest rozmytym zachowaniem.

 

Z innej beczki nie wiem czy ja sama, 20 letnia, posłuchałabym rad siebie teraźniejszej :P, czy jakaś 20 latka zakoduje sobie moje słowa.

 

Jeśli kobieta wybiera karierę albo bezdzietny styl życia to potem może być ciężko jej zejść z tej ścieżki. Wyraźnym przykładem pierwszego jest Blanka Lipińska, zarobiła spore hajsy i zdobyła popularność na '365 dni', w wywiadzie z Mołek mówiła, że nie ma czasu na dziecko, grafik napięty, w sumie robią 3 filmy na podst. jej książek przez kilka kolejnych lat itp. argumenty, Mołek mówi że ma bodajże 42 l. i została mamą, na co Lipińska (chyba 33 l.) robi wielkie oczy i ucieszoną minę typu ooo to jest dla mnie nadzieja?

 

Odkładanie macierzyństwa w czasie (dla beztroski czy jakiegoś zysku) może powodować udawanie, że jest najlepiej jak może być, a reakcje będą temu przeczyć - nie trafia do mnie takie rozjechane zachowanie (chociaż lubię Lipińską). Nie wspominając, że nieodpowiedzialnie, bo z wiekiem wzrasta ryzyko wad płodu. Sorry, nie będę w tym temacie liberalna.

 

Co do autorki to samo założenie tematu już jest oznaką zainteresowania + rozkminy o toksycznym Arku instynktowną selekcją. :P Aleśmy oderwani od instynktu bo sobie tak wmówimy, no dajcie spokój.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Libertyn napisał:

To że dziecko by było realnie wychowane i zaopiekowane. Byś robiła wszystko by nie nawalić bo nawalili Twoi rodzice i wiesz jakie są konsekwencje

Racja. Jest duże prawdopodobieństwo, że by tak było. Lecz muszę zaznaczyć, że wiedza jaką mam w tym zakresie z analizy mojego dzieciństwa i terapii to tylko teoria. Nie wiem czy od tak dałabym dziecku emocje, których sama nigdy nie doświadczyłam. W idealnym świecie matka, która wydaje na świat potomstwo kocha je tą bezwarunkową miłością - z mojego doświadczenia tak nie było. Mimo iż, moi rodzice planowali dziecko i starali się o nie kilka lat :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, melody napisał:

Racja. Jest duże prawdopodobieństwo, że by tak było. Lecz muszę zaznaczyć, że wiedza jaką mam w tym zakresie z analizy mojego dzieciństwa i terapii to tylko teoria. Nie wiem czy od tak dałabym dziecku emocje, których sama nigdy nie doświadczyłam.

Masz psa czy kota?

 

5 minut temu, melody napisał:

Mimo iż, moi rodzice planowali dziecko i starali się o nie kilka lat :) 

Plany i starania to nic znaczącego

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic złego. Nawet sobie niedawni myślałem. Macierzyństwo jest tak bardzo idealizowane typu, kobiety dają życie A może by tak odwrócić myślenie i powiedzieć - że zabierają? No bo skoro faktycznie "dają" to i zabierają. Bo w końcu człowiek umrze. Mam nadzieje, że rozumiecie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ykhm...

Instynkt macierzyński jest, to jest fakt. 

O czym forumowicze dyskutują to kwestie związane z indywidualnymi interpretacjami tego zjawiska. 

Ludzie mają prawo świadomie, czy mniej świadomie nie mieć dzieci.

Posiadanie potomstwa to norma biologiczna. 

 

Gdybym miała teraz przyszłościowy fach w łapie (lub możliwość powrotu na godny rynek pracy), mój Mąż może sam utrzymać przez kilka lat rodzinę, to od razu strzeliłbym dwójke maluchów.

 

Muszę liczyć się z tym, że mając max.30 lat, to muszę mieć pierwsze dziecko. Bo? Bo nigdy nie będzie dobrego momentu. Tym bardziej - fajnie być 50-letnią babcią. ;)

Ale życie jest przewrotne, zobaczymy. Zobaczymy...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim zacznijmy od tego, że z punktu widzenia biologii instynktem macierzyńskim nazywamy wrodzoną zdolność do zachowań koniecznych dla utrzymania się przy życiu danego osobnika lub gatunku w ogóle, a nie chęć posiadania dziecka.


Instynkt macierzyński istnieje w całym świecie zwierząt, a raczej żadna krówka, piesek czy lisek nie rozkminiają tego czy chcą potomka czy nie.


U niektórych potrafi budzić się nawet w dzieciństwie, stąd dziewczynki bawiące się lalkami czy nastolatki wzdychajace do niemowlaków. Jednakże u wielu (jak nie większości) kobiet budzi się to dopiero w momencie porodu. Jest wyzwalany przez wyrzut oksytocyny, która sprawia wytworzenie się więzi matki z dzieckiem, aby ta jego nie porzuciła. Oczywiście zdarza się, że kobiety porzucają po porodzie swoje dzieci, wtedy również mamy do czynienia z instynktem, ale blokowanym przez działanie innych niż oksytocyna hormonów. Może to nastąpić, gdy w okresie okołoporodowym kobieta doświadczy silnego stresu lub lęku. Adrenalina i inne hormony związane ze stresem przytłumiają wtedy działanie oksytocyny i sprawiają że instynkt, który nakazuje matce opiekować się potomstwem, zostaje zdominowany przez inne uczucia.


Głównym celem instynktu macierzyńskiego jest zapewnienie gatunkowi, aby przetrwał, a nie chęć posiadania dziecka.

Jak to ładnie napisał @Imbryk chodzi o to, aby 

20 godzin temu, Imbryk napisał:

doprowadzić potomstwo do wieku dorosłego w miarę zdrowego. (Nie "wychować" tylko "doprowadzić do samodzielnego funkcjonowania osobnika")

którego zadaniem będzie dalsze przedłużanie gatunku.

 

Dlatego też w kobietach, które adoptują dzieci również budzi się instynkt macierzyński czyli umiejętność zadbania, aby dziecko było bezpieczne i przetrwało. 

 

Tak więc rozprawianie na temat chęci bądź niechęci posiadania dziecka w kontekście instynktu macierzyńskiego jest błędne. To czysta biologia czy tego chcemy czy nie, a nie nasze chcenie.

 

To czy ktoś chce dziecko czy nie to zupełnie inna kwestia i z samym instynktem macierzyńskim nie ma dużo wspólnego.

 

Zatem tytuł powinien brzmieć: "Kobiety,  które nie chcą mieć dzieci. Czy to coś złego?"
 
Jak niektórzy zauważyli, trudno w wieku 20 lat przewidzieć czego "zapragnie" nasza biologia, nasz organizm w wieku 30 lat. Dlatego nie komentuje takich stwierdzeń z ust młodych kobiet bo życie zrobi swoje. 

  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

On 5/19/2020 at 2:16 PM, Wielokropek said:

Gdyby mężczyznom przytrafił się zegar biologiczny ich schemat postępowania byłby niemal identyczny- jedynie odnośnik mężczyzn świadomie rezygnujących z ojcostwa byłby większy- na mężczyzn społeczeństwo nie wywiera takiej presji "kawaler" to nie stara panna, a mężczyzna może udowodnić swoją wartość w inny sposób. 

Spora część gdyby im powiedzieć- "do 35 lat macie możliwość zostania ojcem"- w mig przyspieszyłaby szukanie mamy dziecka

 

Sam zastanawiam się, czy swego czasu (2-3 lata temu) mi się takowy nie załączył. Decyzję o rezygnacji z chęci bycia ojcem podjąłem w wieku 20 paru lat mając świadomość ograniczeń w postaci poważnej choroby i świadomości, że genetycznie nie nadaję się na ojca (pomimo, iż osoby chore też mają dzieci). Odkąd pamiętam - nastawienie miałem do dzieci jeśli nie neutralne to bliżej skali negatywnej - za głośne, niech tam sobie inni mają, ja nie mam "instynktu" (etap "bachory" też zaliczyłem). W rodzinie podejście do dzieci było zawsze na plus, tylko ja odstawiałem (nie nie dawaj mi tego dziecka do potrzymania, dziękuję), ale widziałem w tym małe plusy :)  Zawsze łatwiej znaleźć wymówkę - dlaczego nie.

 

Przez wiele lat (do 35 lat) - myślenie bez zmian, praca niby dająca pewne perspektywy (i zahaczająca o hobby), ale nie na tyle stabilna, aby można było wić własne gniazdo, problemy zdrowotne mniejsze lub większe (IBS pozdrawia) przez dłuższy czas na minusie lub ledwo na powierzchni. Dopiero jak powoli zacząłem wychodzić na prostą (która jak się teraz okazuje, wcale się nią nie okazała), zdałem sobie sprawę, że faktycznie jest jakaś wewnętrzna potrzeba, tyle, że trudno mi w tym momencie ocenić co było większą motywacją:

 - czy fakt, że zauważyłem, że poprawiła się stabilność finansowa/pracy?

 - czy fakt, że po drodze pewność siebie zaczęła się zwiększać i spadł poziom lęku do pewnego poziomu?

 - czy fakt, że lekarka postraszyła mnie, iż w moim związku to ostatni dzwonek na dziecko? (z uwagi na wiek partnerki)?

 - czy fakt, że były momenty, że mało brakowało do wpadki (spóźniony okres)?

 - czy fakt, że zacząłem patrzeć na partnerkę jak na przyszłą matkę?

 - czy fakt, że energia życiowa skoczyła do góry?

 - czy fakt, że zacząłem dostrzegać, że pracoholizm zabiera więcej niż daje i jest to jeden elementów kompensowania sobie swoich braków?

 - czy fakt odczucia świadomości własnego wieku, że sporo kolegów i koleżanek, znajomych, rodzina bliższa i dalsza - idą w "reprodukcję" (zazdrość?)

 - czy fakt "wkurzenia", że w robocie pracoholik... ale tak naprawdę pracuję na innych, wynagrodzenie nieadewatne... więc jak mam się poświęcać, to można dla szczytniejszego celu?

 - czy fakt, że "instynkt" na dobre załączył mi się, jak skoczył mi testosteron na terapii hormonalnej?

 

Jednoznacznie nie jestem w stanie odpowiedzieć, ale badając się w ostatnich latach regularnie pod względem hormonalnym, mogę powiedzieć, że u mnie wyniki badania hormonów w dużej części pokrywają się z chęciami "reprodukcji". Piszę w dużej, bo ciężko mi wyjaśnić pewne impulsy w czasie gdy wiem, że jednak teść był poniżej normy. Być może zazdrością/świadomością nieuniknionego czasu ("ostatni dzwonek") stymuluje "zegar biologiczny".

 

Wiecie, wcześniej tego nie czułem, i taka zmiana o 180 stopni zmienia myślenie. Poczułem wtedy - teraz kumam czemu babki w pewnym wieku takie parcie mają na wydanie dziecka na świat. Ja pierd... to jakaś masakra.

Do mnie dotarło, że partnerka równolatka (teraz myślę, że tokofobia maczała w tym palce) niechętna mojemu podejściu jeszcze bardziej przyczyniała się do spięć, przez które odkryłem "specyfikę instynktu".

Teraz myślę, że właśnie - załączył mi się instynkt, ale bardzo podstępny (dobra to nie temat na dziś), bo nie czułem jednoznacznie myśli "chcę być ojcem", tylko raczej chęć do "zalewania formy" (że się tak podwórkowo wyrażę). Czyli pośrednio. Stałem się bardziej kłótliwy (a może mniej uległy i bardziej asertywny?) co finalnie pchnęło mnie do diagnostyki.

Myśląc nad tym tematem zdałem sobie sprawę, że gdyby w trakcie związku coś partnerce się zmieniło (chciała mieć dzieci) to pewnie prędzej czy później dałbym się przekonać.

 

Po prostu na jakiś okres włączył się pewien tryb i zachowania mające zrealizować dążenia ewolucyjne.

On 5/19/2020 at 7:40 PM, Imbryk said:

Bo celem naszym przetrwanie i przedłużanie gatunku.

A dopiero później jakieś rozkminy, poezje i debaty o kwantowości wszechrzeczy.

I coś tam po drodze, biologia ewolucyjna te sprawy i do mnie dotarło, że reprodukcja = naturalna kolej rzeczy. Jeśli jej unikasz, to z punktu widzenia ewolucji jest właściwe, bo pewnie masz słabe geny i eliminujesz je z puli. To generuje napięcie, które sprawia, że człowiekowi potrafi "odbić". Można dostać albo myśli samobójczych (po co żyć jak nie zrealizujesz celu życia), albo odwrotnie (nie zgadzam się, zmienię to!)

Ja posuwałem się do szantaży emocjonalnych typu "znajdę sobie i zrobię z inną, lub będę z 20latką", do różnych aluzji do wiadomego sposobu realizacji celu. Wiem, chamskie, sam się sobie dziwiłem, że coś takiego potrafiłem powiedzieć. 180 stopni w porównaniu do mojego starszego, uległego podejścia. To straszne, przykre, jak bardzo często emocje i krótkowzroczne "instynktowne" dążenie bierze górę.

 

Potem zastanawiałem się, co kieruje kobietą, że nie ma parcia na dzieci, skoro inne tak? Czy chodzi o ten magiczny odsetek kobiet niechętnych (czyli takich, które również nie przedłużą swoich genów), czy też problemy natury psychicznej/hormonalnej? (słabe geny) czy chodzi o strach przed ciążą (np. przypadek dużych problemów po ciąży w rodzinie?) czy też kwestie bezpieczeństwa w związku (brak stabilnej sytuacji finansowej i świadomość kobiety, że nie ma jak wychować dzieci, bo partner zejdzie i co?), a może podświadomie wyczuwanie u partnera nieodpowiednich genów? (czyli "mogę z tobą żyć, ale się nie rozmnożę").

 

Stawiałbym, że wszystko się składa, ale skoro natura nas tak wyposażyła mentalnie - to siłą rzeczy: rozmnażasz się kiedy:

a) musisz (jest ślub, nie chcesz rozwodu, małżonka chce dziecka...)

b) możesz/chcesz (macie możliwości, świadoma decyzja)

c) wpadniesz (macie możliwości lub nie, decyzja nieświadoma)

 

On 5/19/2020 at 1:31 PM, tytuschrypus said:

Dlatego najlepiej zostać patologią :D Ona o tym nie myśli, tylko się te dzieci produkują mimochodem.

Jak oglądałem Idiokrację to nawet wstęp mnie śmieszył. Później do mnie dotarło, że w sumie moje podejście (podświadome czekanie na lepszy moment) może finalnie dać figę z makiem. I tak jak cieszyłem się, że znalazłem partnerkę, która "nie ma instynktu", tak chciałem mieć taką, która taki "instynkt" będzie posiadać.

Przychylam się do zdania Tytusa, że mówienie o braku instynktu w tak młodym wieku jest mało rzutujące na przyszłość, żeby nie powiedzieć: naiwne/dziecinne.

 

Ja trafiłem na partnerkę (będącą w podobnym wieku co Wy teraz) mocno stąpającą po ziemi (typ niby spokojny, a jednak dominujący), która nie była skora do trzymania znajomości z koleżankami (więc odpada presja z tej strony), doszedł strach przed ciążą (przypadek w jej rodzinie), niechęć do lekarzy i badania się (zero wizyt u gina = więc tutaj też nie ma kto stymulować zegara), własne hobby czy zainteresowania (brak "pustki" którą trzeba by wypełnić) czy pewne nałogi, z których ciężko rezygnować w czasie ciąży (papierosy, piwko) no i mój wpływ, gdzie na początku związku wyraźnie dawałem do zrozumienia, jakie mam nastawienie do posiadania dzieci. Może była zakochana i przyjęła mój punkt widzenia? A może jej po prostu pasowało ? Kto tam ją wie. Myślę, że jest pewna kombinacja czynników, która sprawiła, iż jej "instynkt" został mocno przytłumiony i nie zmieniło się to.

 

Wiem jedno: jeśli zdecyduję się opuścić ten biały już związek, to prędzej czy później partnerka obarczy mnie tym (w sumie już to robiła jakiś czas temu, różne wyrzuty to jej drugie imię) - że zmarnowałem jej młodość. Czyli taki magiczny odwrót "mogłabym się z innym rozmnożyć, ale przez ciebie nie mogłam, jak mogłeś draniu!" (tak jakby zegar biologiczny był magicznie zależny od osoby, z którą się przebywa) - a może po prostu racjonalizacja, brak samoświadomości i zwalanie winy na drugą osobę.

 

Właściwym pytanie nie jest to czy "mam 25 lat i nie czuję instynktu macierzyńskiego, czy to złe?", ale kogo obwinisz w wieku 40 lat, za to, że nie masz dzieci :P

 

Edytowane przez lync
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.05.2020 o 12:38, SzatanKrieger napisał:

zobaczymy czy gdy będzie mieć 50 lat i być bez dzieci, czy przeklnie swój wybór gdy miała te 2X lat.

A gdy Ty będziesz miał te 50 bądź 60 lat nie pędzie Ci przykro gdy będziesz wracał do pustego mieszkania? 

 

W dniu 19.05.2020 o 14:33, SzatanKrieger napisał:

Spostrzegłem, że kobiety samotne starsze źle znoszą swoja samotność i gdy nie mają dzieci i partnera.

 

Wskazałem również drogę/spostrzeżenie, że dzisiejsze decyzje nie koniecznie sprawią, że nie będziemy ich żałowali w wieku późniejszym i określimy je jako błędne

Może i tak. Ale za to Ty jako mężczyzna nie będziesz się źle znosiła samotności, bo jesteś przecież facetem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

52 minuty temu, Łucja napisał:

A gdy Ty będziesz miał te 50 bądź 60 lat nie pędzie Ci przykro gdy będziesz wracał do pustego mieszkania? 

 

@Łucja

Ciężko mi powiedzieć na ten moment, teoretycznie byłbym w stanie stworzyć rodzinę w tym wieku, natomiast pani raczej nie urodzi i przed tym chciałem przestrzec. Czy będę wracał do pustego mieszkania i w jakim stanie emocjonalnym będę, czas pokaże tak naprawdę...

56 minut temu, Łucja napisał:

Może i tak. Ale za to Ty jako mężczyzna nie będziesz się źle znosiła samotności, bo jesteś przecież facetem...

Daria ale nie o to chodzi jak ja będę znosił tylko to jak kobieta będzie znosić, która zrezygnowała z instynktu macierzyńskiego. Oby po prostu była szczęśliwa z wyborów jakich dokona i tego wam życzę. 

 

Mnie nic do tego, to wasze szczęście ja tylko oddałem na forum we formie pisanej swoje spostrzeżenia, że kobiety wybierające TYLKO karierę, tracą coś bezpowrotnie. 

 

Pozdro.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, SzatanKrieger napisał:

Daria

Daria? Z kimś mnie mylisz.

 

5 minut temu, SzatanKrieger napisał:

kobiety wybierające TYLKO karierę, tracą coś bezpowrotnie. 

Wiem o tym, że kariera nie da absolutnego szczęścia. No ale jakoś i gdzieś pracować trzeba. Dużo kobiet pracuje w przeciętnych pracach. Takie karierowiczki to są raczej w dużych miastach itp.

A mężczyźni, którzy wybierają TYLKO karierę tracą coś bezpowrotnie? Pewnie powiesz, że nie, bo przecież mężczyzna znosi lepiej samotność. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Łucja napisał:

Pewnie powiesz, że nie, bo przecież mężczyzna znosi lepiej samotność. 

Mężczyzna przecież lepiej znosi samotność xd

 

Owszem tracą ale niebezpowrotnie, póki mały John działa TEORETYCZNIE jest w stanie coś tam zwojować. Na tym polu faktycznie mamy lepiej jako faceci, jednak jak napisałem wcześniej, wspaniała kariera zawsze czeka ją w domu z dziećmi i w tym ma swój wybór oraz wybór wybrania mężczyzny, z którym te dzieci chce mieć, stworzyć gniazdko gdzie będzie sobie żyć - miejmy nadzieję przyjemnie. Kobiety się rozwijają przy dzieciach i w domu a nie degradują, najczęściej degradacja następuje właśnie w pracy ;) 

 

Należy zrozumieć, że kobiety wcześniej nie miały takich przywilejów jak teraz i takiej mocy wyboru, tylko by te możliwość realizacji nie okazały się pułapką bez powrotu ;) 

Ja tam zawsze rekomenduję podpatrzeć na koleżanki z Ameryki. Czasem może być tak, że ani kariera nie wypali bo będzie wypalenie zawodowe, ani mężczyzny ani dzieci i co wtedy? Ale mówię ja tam ostatecznych odpowiedzi nie mam, każda z was wybierze własną drogę - oby dla was jak najlepszą. 

14 minut temu, Łucja napisał:

Daria? Z kimś mnie mylisz.

 

Raczej nie, jak tam żyjesz wszystko gra? Dawno Cię nie było :D 

Edytowane przez SzatanKrieger
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Raczej nie, jak tam żyjesz wszystko gra? Dawno Cię nie było :D 

Może arch? Nie no żartuje :)

 

7 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Owszem tracą ale niebezpowrotnie, póki mały John działa TEORETYCZNIE jest w stanie coś tam zwojować.

Tu chyba zależy czy kobieta będzie chciała mieć starszego mężczyznę.

8 minut temu, SzatanKrieger napisał:

tym polu faktycznie mamy lepiej jako faceci

Jak na większości.

9 minut temu, SzatanKrieger napisał:

wspaniała kariera zawsze czeka ją w domu z dziećmi i w tym ma swój wybór

Zależy z jakiego punktu widzenia patrzysz. Raczej nie chciałbyś siedzieć w domu na miejscu kobiety.

10 minut temu, SzatanKrieger napisał:

degradują, najczęściej degradacja następuje właśnie w pracy ;) 

Jeszcze powiedz, że tylko kobiety się degradują w pracy.

11 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Należy zrozumieć, że kobiety wcześniej nie miały takich przywilejów jak teraz i takiej mocy wyboru

Tobie byłoby to bardziej na rękę. :)

17 minut temu, Halinka napisał:

 

Jeśli nie chcesz dziecka i masz problemy zdrowotne, dlaczego to miałoby cię obchodzić, czy takie coś uważają na forum za coś złego/dobrego? 

 

 

Bo przecież dzięki wychowaniu dzieci się rozwinę. :D

Wg pana powyżej. Choć w to nie wątpię, jednak są inne ścieżki „rozwoju” niż dzieci i praca w korpo.

To przecież wspaniała kariera...

(Nie przepadam za tym słowem) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Łucja napisał:

Zależy z jakiego punktu widzenia patrzysz. Raczej nie chciałbyś siedzieć w domu na miejscu kobiety.

 

Czemu by nie?

I tak sobie siedzę teraz w domu (jeszcze) świetna robota, plus wychować młode dzieci na wartościowych ludzi, co może być lepszego?

11 minut temu, Łucja napisał:

Jeszcze powiedz, że tylko kobiety się degradują w pracy.

 

Kobiety degradują się w pracy (we większości) no chyba, że np praca na produkcji jest wielce kreatywna i obgadywanie szefa czy innych ludzi i plotkowanie...A wiem jak jest bo nie raz robiłem z kobietami i młodszymi i starszymi.

12 minut temu, Łucja napisał:
23 minuty temu, SzatanKrieger napisał:

Należy zrozumieć, że kobiety wcześniej nie miały takich przywilejów jak teraz i takiej mocy wyboru

Tobie byłoby to bardziej na rękę. :)

Ale co by mi było na rękę?

Że kobieta sobie siedzi w domu, nie musi iść do pracy i użerać się z innymi ludźmi? Po pierwsze tak byłoby na rękę, bo miałbym spokojniejszą kobietę obok siebie plus dla kobiety to też byłby luksus (w mojej ocenie) gdyby nie była zmuszona iść do pracy za chlebem. Nie wiem czemu widzisz udręczoną kobietę w domu, np introwertyczki są często w domu, są udręczone w nich? Teraz jeszcze gdy masz książki, filmy, seriale, internety, forum to naprawdę ciężko być udręczonym...

 

Poza tym co zrobiłaś by dogonić tych tzw mężczyzn, którzy mają lepiej. Jeśli człowiek według znanej persony może stać się mentalną dziewicą, to może i można stać się mentalnym mężczyzną? Tylko wtedy stałabyś się tym kim gardzisz, a czego tak bardzo pragniesz ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, Łucja napisał:

Bo przecież dzięki wychowaniu dzieci się rozwinę. :D

 

A jak po czasie jednak kobieta się nie rozwinie, to pozostaje śliski kocyk, bo za szerzenie, że lekiem na każdą dolegliwość kobiety jest bombelek nikt odpowiedzialności nie ponosi. 

 

Są mężczyźni, którzy na budowie jedynie sobie ręce połamią i są kobiety, które w depresji poporodowej niszczą życie sobie i dzieciom. 

 

To skrajne przypadki, ale jak najbardziej realne.

 

A na to czy chcesz i dasz radę być matką - sama musisz sobie odpowiedzieć. 

 

Edytowane przez Halinka
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Ale co by mi było na rękę?

Że mają ograniczone prawa itp?

16 minut temu, SzatanKrieger napisał:

innymi ludźmi? Po pierwsze tak byłoby na rękę, bo miałbym spokojniejszą kobietę obok siebie plus dla kobiety to też byłby luksus (w mojej ocenie) gdyby nie była zmuszona iść do pracy za chlebem. Nie wiem czemu widzisz udręczoną kobietę w domu,

Nie widzę jako udręczoną. Po prostu jakby chciała mieć swoje pare groszy odłożone to coś złego? Tu jest tez takie coś, ze jak kobieta siedzi w domu to pasożyt, ale mowię to zależy od punktu widzenia. Jak będzie chciała sobie coś fajnego kupić to musi isc do pracy zarobić, bo często jak ogarnia dom to facet nie da jej pieniędzy. 

19 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Tylko wtedy stałabyś się tym kim gardzisz, a czego tak bardzo pragniesz

O co Ci chodzi? Ty coś sobie dopisujesz i nikim nie gardzę. No chyba ze masz mnie za jakąś Darie co gardzi innymi.

21 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Kobiety degradują się w pracy (we większości) no chyba, że np praca na produkcji jest wielce kreatywna i obgadywanie szefa czy innych ludzi i plotkowanie...A wiem jak jest bo nie raz robiłem z kobietami i młodszymi i starszymi.

Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. To tak jakby tylko kobiety degradowaly się w pracy. Plotkują/obgadują nawet dzieci w szkole, wiem bo chodziłam. Mężczyźni się nie degradując pracy? 

A praca na kasie... w większości to kobiety...

albo praca w jakimś małym sklepiku samej. No raczej przez to się nie zdegraduje. 

 

@Halinka ogólnie się z Tobą zgadzam. Po prostu nie czasem dziwi myślenie niektórych, brak dziecka gdy się ma partnera - koniec świata, nie rozwiniesz się, dostaniesz depresji, ródź!!! I jeszcze to traktowane jako inkubator 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.05.2020 o 11:26, SzatanKrieger napisał:

Po co pichcić placki, skoro nie ma z kim się tym podzielić i komu robić smaka, po co kupować wielki telewizor, skoro nie ma z kim dzielić doświadczenia "wielkiego telewizora",

 ?

Ja bym była zadowolona z takiego życia. 

Kupujesz sobie maszynkę do lodów, serwujesz sobie lody, kiedy chcesz. Rozsiadasz się w wygodnym fotelu, oglądasz, co chcesz, z nikim nie musisz wykłócać się o to, czy oglądasz Boks czy Shopping Queen. 

Chodzisz w szlafroku i z ręcznikiem na głowie do późnych godzin popołudniowych. Czasami chodzisz nago, w zależności od tego jak Ci pasuje. Czasami wstajesz po 14 (bo nikt Cię nie budzi), a kładziesz się o 4 nad ranem, bo do 3 gotowałeś rosół. I nikt Ci nie mówi, że hałasujesz nocą.  

W mieszkaniu rozbrzmiewa Ci Bach albo 50 Cent (w zależności od Twojego aktualnego nastroju).  

W salonie grywasz sobie od czasu do czasu w golfa (oczywiście robisz to wszystko w piżamie, i masz jeszcze opaskę do spania wplątaną we włosy).  

W sypialni grasz sobie na PS4, drzesz mordę na cały dom, nikt Cię nie ucisza.  

W drugiej sypialni wstawiasz sobie rurę do tańca. 

Śpiewasz sobie pieśni patriotyczne przygotowując śniadanie.

Itd., itd...

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Łucja napisał:
49 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Ale co by mi było na rękę?

Że mają ograniczone prawa itp?

Ty masz mnie za jakiegoś prymitywa, który chce coś kobiecie a tym bardziej babce, którą wybrałem na swoją kobietę życia coś ograniczać a tym bardziej prawa? @Fit Daria obrażasz mnie w ten sposób.

22 minuty temu, Łucja napisał:

Po prostu jakby chciała mieć swoje pare groszy odłożone to coś złego?

Ja bym ją namawiał by miała skończone studia, czy coś by była NIEZALEŻNA ode mnie, to jest forma miłości realnej a nie zależność. Niech ma, niech sobie zarabia, jednak uważam że to dzieci są priorytetem a nie większa ilość gotówki. Za gotówkę nie kupię wychowania moich dzieci na ludzi.

22 minuty temu, Łucja napisał:

Tu jest tez takie coś, ze jak kobieta siedzi w domu to pasożyt, ale mowię to zależy od punktu widzenia

A co mnie obchodzi co inni mówią, ja zawsze piszę, że panowie tu często mają nierealne wymagania. Kobieta, która w MOIM domu będzie siedzieć, będzie wszystkim ale nie pasożytem...

22 minuty temu, Łucja napisał:

Jak będzie chciała sobie coś fajnego kupić to musi isc do pracy zarobić, bo często jak ogarnia dom to facet nie da jej pieniędzy. 

No jak wybiera bad boya, czy innego bandzwoła na kandytata do spędzenia reszty życia, to niech wybierają tak dalej i mają pretensje do siebie. Przecież jestem świadom, że gdybym dajmy na to tylko ja zarabiał, to chciałaby sobie coś kupić i w tym wypadku wiem, że moje pieniądze to również jej, bo ja się na to zgodziłem - taka jest rola faceta gdy się zakłada rodzinę. Jak będzie chciała sobie dorabiać, no to proszę bardzo, ja nie mam żadnego absolutnie żadnego problemu. Związek dwóch osób, to dla mnie jest drużyna, jeden wspomaga drugiego, a co za tym idzie nie przepieprza bez sensu pieniędzy przez szacunek do swojego faceta - nie wiem gdzie leży problem u mnie nie leży. Natomiast leży, gdy kobieta ma robić na etacie, ogarniać dom, dzieci, siebie, męża, obiady itd -w mojej ocenie tu leży problem od nadmiaru obowiązków.

22 minuty temu, Łucja napisał:

albo praca w jakimś małym sklepiku samej. No raczej przez to się nie zdegraduje. 

 

Robiłaś kiedyś codziennie non stop jedną rzecz w celach zarobkowych? Ty się stajesz na kasie robotem, a nie rozwijasz...

22 minuty temu, Łucja napisał:

Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. To tak jakby tylko kobiety degradowaly się w pracy

Na jakie?

22 minuty temu, Łucja napisał:

Mężczyźni się nie degradując pracy?

Też degradują, a co jest rozwijającego w kopaniu np łopatą? We większości prac, człowiek się nie rozwija ale je wykonujesz by mieć siano.

22 minuty temu, Łucja napisał:

albo praca w jakimś małym sklepiku samej.

No to już jest lepiej, tu faktycznie możesz się rozwijać.

22 minuty temu, Łucja napisał:

Po prostu nie czasem dziwi myślenie niektórych, brak dziecka gdy się ma partnera - koniec świata, nie rozwiniesz się, dostaniesz depresji, ródź!!! I jeszcze to traktowane jako inkubator 

Doskonale wiesz, że chcesz dziecka i Ty sama się traktujesz jak inkubator, ja w ogóle nie mam takiego słownictwa czy myśli w głowie, sama z siebie robisz rzecz - nieustannie. Te słowa w ogóle nie istnieją w moim systemie rozumowania.

 

Poza tym zapominasz, że ze mną nie wygrasz, bo ja jestem odpowiedzią na Twoją chorobę zwaną feminizmem. Zetnę Ci, za każdym razem odnawiające się głowy hydry. 

 

2 minuty temu, JudgeMe napisał:

Ja bym była zadowolona z takiego życia. 

 

No bo tak jest, a feministki wmawiają, że to jest urągające...

Ja bym się zamienił, gdybym mógł od razu na tak urągające życie, jakim jest wychowywanie małych ludzi, opieka nad nimi, gotowanie obiadów i dbanie o dom pod nieobecność męża. Naprawdę nie rozumiem, jak taka rola może upadlać w mojej ocenie wywyższa kobietę jak już, no ale każdy widzi co chce widzieć...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Związek dwóch osób, to dla mnie jest drużyna, jeden wspomaga drugiego

Jeśli tak to jak najbardziej w porządku. 

Ty serio masz mnie za @Fit Daria? :o

7 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Natomiast leży, gdy kobieta ma robić na etacie, ogarniać dom, dzieci, siebie, męża, obiady itd -w mojej ocenie tu leży problem od nadmiaru obowiązków

wiesz, ale u niektórych to norma. Znam parę takich rodzin. Oraz istnieje takie coś jak podział obowiązków... ależ nie to tylko i wyłącznie kobieta ma gotować. 

9 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Poza tym zapominasz, że ze mną nie wygrasz, bo ja jestem odpowiedzią na Twoją chorobę zwaną feminizmem. Zetnę Ci, za każdym razem odnawiające się głowy hydry. 

Nie jestem za feminizmem. To robi się już nudne. Chyba na 99% jestem wg Ciebie tą Darią...

hydra - gdy słowiaństwo wejdzie za mocno.

11 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Ja bym się zamienił, gdybym mógł od razu na tak urągające życie, jakim jest wychowywanie małych ludzi, opieka nad nimi, gotowanie obiadów i dbanie o dom pod nieobecność męża

Rola zarabiania na dom i pokazywanie dziecku świata itp

jest rolą też odpowiedzialną.

jak nie bardziej.

Nie zapominaj, że kobiety rodzą w cierpieniach. 

13 minut temu, SzatanKrieger napisał:

wybiera bad boya, czy innego bandzwoła na kandytata

Nie wybrałabym takiego.

13 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Robiłaś kiedyś codziennie non stop jedną rzecz w celach zarobkowych? Ty się stajesz na kasie robotem, a nie rozwijasz..

A co jeśli muszę sie jakos utrzymać?

13 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Doskonale wiesz, że chcesz dziecka

Bo przecież 100% kobiet wg Ciebie.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.