Skocz do zawartości

Życiowa lekcja otrzymana przypadkiem


Rekomendowane odpowiedzi

Był to czas gdy robiłem prawo jazdy. 

 

Zapisałem się, szkolenie przebiegało bez większego problemu. 

Jazda po łuku, na mieście, parkowania, po drogach szybkiego ruchu, wszystko szło fajnie. 

Ostatnie godziny do wyjeżdżenia, na placu do łuku instruktor pokazał mi, a potem ja jemu gdzie są zbiorniki na płyny, bagnet itp. 

Jeszcze światła, pokazałem mu jak sprawdzić wszystkie światła, instruktor widział, że wiem co się gdzie znajduje i nie ćwiczyliśmy tego więcej.

Do dzisiaj pamiętam jak myślałem, że światła i płyny są tak łatwe do pokazania, w ogóle nie brałem pod uwagę że na tym miałbym oblać. 

Zbytnia pewność siebie. 

 

No i co, szkolenie zakończyłem, wewnętrzny zdałem i poszedłem się zapisać na państwowy.

Zapisałem się od razu na teorię i praktykę bo słyszałem, że niektórzy zdają to osobno, najpierw teoria a w inny dzień praktyka. 

Czekałem na egzamin około półtora tygodnia. 

 

Nadszedł ten dzień. 

Najpierw teoria - zdałem. 

Z sali wyszedłem drugi, dziewczyna co skończyła pierwsza oblała. 

Ale stres czułem. 

Ok, kazali mi poczekać na korytarzu, aż egzaminator zawoła mnie na część praktyczną. 

Nie minęło nawet pięć minut i słyszę swoje nazwisko. 

 

Idziemy na plac, wylosowałem do sprawdzenia czy działają światła od wstecznego. 

I dostałem takiego kurwa zaćmienia, że nie wiem jak to napisać. 

Kompletnie nie miałem pojęcia jak to pokazać, udawałem, że coś tam próbuję. 

Momentami myślałem, że uwale na pierwszym i najłatwiejszym etapie. 

Miałem szczęście bo trafiłem na stanowczego i wyrozumiałego egzaminatora. 

Spytał się mnie "Co zrobi pan z kluczykiem?" a mnie w końcu olśniło - ZAPŁON KURWA :D

Włączyłem zapłon, wrzuciłem wsteczny, wyszedłem z auta i sprawdziłem te żarówy. 

Udało się. 

Takie łatwe to było :D 

 

Teraz dochodzimy do sedna tematu.

Mówię do egzaminatora, że to przez stres i coś tam jeszcze gadam żeby się lekko wybielić. 

A on zadaje mi pytanie "Ale kogo to naprawdę obchodzi, że pan jest zestresowany?" 

Po tym pytaniu poczułem się tak trochę jakbym dostał w morde. 

Odpowiadam mu "Nikogo to nie obchodzi", on odpowiada "No właśnie". 

Prawie cały stres i presja ze mnie zeszła. 

Myślałem, że mógłbym czuć wtedy całe spektrum emocji, mógłbym mieć palpitacje serca i Bóg wie co jeszcze i co?

Kogo to naprawdę obchodzi? 

Każdy miał w dupie, że byłem wtedy zestresowany i stres działał na moją niekorzyść, każdy by miał w dupie jakbym czuł euforię albo co tam jeszcze. 

 

Poczułem luz i spokój.

Zaliczyłem łuk, zaliczyłem miasto. Zdałem prawo jazdy za pierwszym razem. 

I bardzo się cieszę, że trafiłem na tego egzaminatora. 

Nie uwalił mnie, a mógł.

Co więcej, on pewnie o tym nie wie, ale tym pytaniem bardzo na mnie wpłynął. 

 

Kiedyś gdy miałem jakiś problem albo jakiegoś doła to gadałem ze znajomymi. 

Ich rady były bo były, ale jakoś wcale nie czułem się dużo lepiej po takich rozmowach. 

Poszedłem, wygadałem się, tyle. 

 

Teraz najczęściej gdy coś mnie trapi zadaję sobie pytanie "Kogo to obchodzi" i odpowiadam "Nikogo". 

Kogo to obchodzi, że mam problem?

Bo tak naprawdę jesteśmy sami ze swoim życiem, problemami i zmartwieniami. 

Możecie sobie czuć gniew, zazdrość, zawiść, frustrację i ktoś się tym przejmie? Prędzej się ucieszy. 

Co więcej, dużo ludzi czuje satysfakcję gdy nam nie idzie. 

Nie widzę różnicy między tym, że kiedyś się komuś wygadałem a tym, że teraz sam przeżywam swoje problemy i emocje. 

 

Kogo to naprawdę obchodzi co czujecie? 

 

  • Like 31
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Meg4tron - Jest dokładnie tak jak mówisz :) Każdy ma w dupie Twoje problemy (ewentualnie czerpie z nich radość). Od wielu, wielu lat staram się mówić jak najmniej o swoich własnych. Chyba, że rodzicom, bo mam spoko i próbują pomóc.

 

Mało tego, ludzie są bardzo ciekawscy i jak im opowiesz o jakimś chujowym problemie to potem będą to często drążyć, gdzie Ty np. chciałbyś o tym nie myśleć a ten jeden jedyny raz chciałeś się po prostu wygadać. No i jeszcze Cię za plecami opierdolą jeśli np. wpadłeś w problemy finansowe. Wtedy każdy mądry, że głupio zrobiłeś i tak dalej, ale wcześniej cicho siedział. Wiesz, po fakcie każdy mądry.

 

Z problemami lepiej zostać samemu i wygadać się komuś tylko wtedy, gdy nie potrafimy go rozwiązać (lub na forach, gdzie jesteśmy anonimowi).

Edytowane przez self-aware
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, self-aware napisał:

No i jeszcze Cię za plecami opierdolą jeśli np. wpadłeś w problemy finansowe.

Z kolei, gdy osiągniesz sukces finansowy to też będzie obrabianie za plecami jeśli się z nimi nie podzielisz. I tak źle i tak źle. 

 

 

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czerpać radochę z cudzych problemów - no to słabe jest. Nawet bardzo słabe.

 

Ale to, że masz świadomość, że nikogo poza tobą tak naprawdę nie obchodzą twoje problemy - to już może być źródłem niezłej mocy. Bo taka jest prawda. Twoje problemy dotyczą ciebie i jesteś jedyną osobą, która może je rozwiązać. Nikogo to nie obchodzi.

 

Jesteś gruby? Nikogo to nie obchodzi. Weź się sam za siebie i schudnij. To twój problem, nie rozwiąże się sam, bez twojego udziału.

 

Mało zarabiasz? Nikogo to nie obchodzi. Weź się sam za siebie, naucz się nowego fachu albo znajdź inna robotę w innym miejscu. Przeprowadź się jeśli to konieczne. To twój problem.

 

Czasem ktoś może trochę pomóc. Czasem ktoś coś doradzi. Ale to i tak nic nie da jak się sam za siebie nie weźmiesz. Na końcu i tak jesteś tylko ty i twoje życie - sam na sam.

 

Nikogo to nie obchodzi - taka jest brutalna prawda, której ludzie się boją. Ale czy mężczyźnie wypada bać się prawdy?

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jest, ale w tej kulturze, w tym systemie wychowawczym, w tym paradygmacie rzeczywistości. Nie jest powiedziane, że przy innych celach społecznych, przy innym warunkowaniu ludzie nie okazywaliby ogromnej empatii, współczucia i wsparcia osobom w potrzebie. Żyjemy w chorym środowisku, gdzie nie ma miejsca na wyższe emocje, na solidarność. Podział my i oni wszędzie. Egzaminator, kursant. Nauczyciel/uczeń. Wszystko jest stworzone pod konflikt, a nie pod rozwój. To jest problem nie do rozwiązania przy obecnym stanie świadomości. Same nazwy i stawianie ludzi wyżej, ponad to, co sobą reprezentują to już wstęp do koszmaru.

 

No, trochę grubo poleciałem, a to tylko wstęp do problemu rzędu wszechświata. Odczułeś zmianę paradygmatu w praktyce. Tak wygląda właśnie szybki rozwój. Miałeś autorytet w postaci egzaminatora, emocje, mocne przekonanie, że twoje emocje coś znaczą i w tym momencie dostałeś odwrotny komunikat idealnie podsumowujący rzeczywistość. Wystarczyło krótkie zdanie we właściwym momencie, aby z wiedzy o czymś przejść do pełnego zrozumienia.

 

Wiele osób coś wie, ale nie rozumie. Wiemy, że autorytarny rząd to ograniczenie wolności, groźba przejęcia majątku za byle gówno, więzienie, ale dopiero, jak człowiek z tym się zmierzy to staje się bohaterem walki o wolność za wszelką cenę.

 

Tak na marginesie, właśnie dla takich tematów jestem na tym forum. Ten temat to jest esencja męskiego rozwoju, tego nieuchwytnego elementu spajającego świadomość.

 

Jak sobie porównam ten temat z tymi modnymi na dziesięć i więcej stron to załamuję czasami ręce, gdzie kieruje się głównie uwaga. Ten wątek, który rozpocząłeś to ma po prostu mnóstwo rozgałęzień.

 

Dzięki :)

 

 

Edytowane przez mac
  • Like 10
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Egzaminator nie ma obowiązku utożsamiania się ze zdającym. On ma takich jak Ty setki w tygodniu. Gdyby angażował się emocjonalnie na zasadzie : ktoś się stresuje, ma kiepski dzień, zagapił się, to by nie był egzaminatorem. 

 

Dla mnie to żadna lekcja życia tylko po prostu życie. W szkole nauczyciele uwalają uczniów i nie myślą nad tym czy w domu jest alkohol, czy rodzice są oni mają to gdzieś pała i nie zdajesz. 

 

Gratuluję zdania prawa jazdy i szerokiej drogi. 

 

 

Edytowane przez Kimas87
Błąd
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, Meg4tron napisał:

Co więcej, dużo ludzi czuje satysfakcję gdy nam nie idzie.

Najczęściej tacy, którym samemu coś nie wyszło albo nawet nie podjęli się wyzwania..

Ale wiesz co.. ostatnio zrozumiałem, że ten nas cały system, jest skonstruowany w taki sposób, żeby ludzie niczego nie umieli, żeby ograniczać ich potencjał,

żeby ich okaleczyć fizycznie i mentalnie, żeby byli zależni.. a nawet jak coś próbują, jak np. przedsiębiorcy w tym kraju, to system i tak ich będzie chciał zniszczyć..

To często nie ich wina, że przez lata życia w na tym chorym świecie, człowiek nabiera złych nawyków.. rodzimy się jako "tabula rasa" tylko ten świat pompuje nam

gówno do głowy. Powiem Ci, że dzięki takiemu myśleniu, ostatnio więcej i łatwiej mogę innym takie rzeczy wybaczać i się godzić, z tym, że jest jak jest..

38 minut temu, Meg4tron napisał:

Teraz najczęściej gdy coś mnie trapi zadaję sobie pytanie "Kogo to obchodzi" i odpowiadam "Nikogo". 

Kogo to obchodzi, że mam problem?

To jest twoja obserwacja i zapewne słuszna, ale też nie zapominaj, że ten świat jest popierdolony i a ludzie to takie

biologiczne programowalne maszynki.. Myślę, że ludzie są zdolni do innego zachowania, ale też rzeczywistość jest jaka jest..

Lubie myśleć, że to się kiedyś zmieni, chociaż po ostatnich faszystowskich zapędach władzy mam wątpliwości..

Ale to też wiąże się z tym, że jakiego problemu byś nie miał i jak ktoś by Cię nie zrozumiał i czuł, to tylko ty poniesiesz

konsekwencje swoich problemów, a inni też słuchając np. przykrych rzeczy podskórnie czują ulgę, że to nie oni się w takiej sytuacji,

więc czasem zastanawiam się, gdzie leży granica, że tego, zrozumienia drugiej osoby.. Przecież nikt nie weźmie na siebie

winy i konsekwencji twoich problemów.. No bo co by musiało nastąpić, żebyś "czuł", że ktoś na prawdę Cię zrozumiał?

 

Ale z drugiej strony, może to tylko moja obserwacja, być może nie trafna, ale mam wrażenie, że ten świat stoi obecnie na

ostrzu noża i lada chwila "gibnie się" w którąś stronę.. Więc w sumie myślę, że w ciągu następnych dwóch dekad ludzkość wepchnie się

w koleiny na których zostanie trochę dłużej.. Nie jestem jasnowidzem, ale lubię myśleć, że sprawy jeszcze nie są do końca przesądzone i

rozstrzygnięte.. A może będzie dobrze, a może Bill Gates dostanie kopa w dupę i spotka go zasłużona sprawiedliwość i w końcu nastąpi odwrót

od pieniądza, w kierunku zdrowych więzi i relacji między ludzkich.. Taka przyjemna myśl..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Meg4tron napisał:

Możecie sobie czuć gniew, zazdrość, zawiść, frustrację i ktoś się tym przejmie? Prędzej się ucieszy. 

ŚWIĘTE SŁOWA.

 

Ludzie NIENAWIDZĄ gdy coś Ci w życiu wychodzi, mają tak niską samoocenę i są na tak niskim poziomie rozwoju osobistego że nie są w stanie dostrzec że ta droga prowadzi tylko w jedną stronę - w dół.

 

Zdarza mi się co jakiś czas ot tak dla osobistej, prywatnej zabawy  opowiedzieć jakiemuś znajomemu, sąsiadowi jakąś historię - kłamstewko  typu, ale mi dzisiaj coś wyszło, poznałem zajebistą laskę, zarobiłem dziś w godzinę tysiąc złotych itp.

 

Ich wyraz twarzy zazwyczaj mówi wszystko, przy masce  na której maluje się wymuszony uśmiech. 

 

Piękne to jest :D

Edytowane przez RENGERS
  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Meg4tron napisał:

Teraz najczęściej gdy coś mnie trapi zadaję sobie pytanie "Kogo to obchodzi" i odpowiadam "Nikogo". 

Jeżeli utrzymujesz tą tezę w MOCY, ZNAKIEM TEGO czas na wymianę przynajmniej 3 osoby z orbity, z 5 podstawowych.

2 pozostałe zakładam jako rodzice, więc nie czas jeszcze na nich.

 

PRZYKRE to jeżeli nie masz spowiednika oraz osoby do 'burzy muzgów'.

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tornado nie no, mam kilku przyjaciół z którymi mogę pogadać o wszystkim tylko w niektórych tematach wychodzi ich matrixowe podejście. 

Znamy się odkąd pamiętam i nigdy się nie kłóciliśmy. Czuję tą prawdziwą męską przyjaźń. 

 

Burzę mózgów sobie robimy, a najlepsze burze są gdy nie ma kobiet albo sobie pójdą. 

Tematy są kompletnie różne, a przez to dyskusje ciekawe. 

Jest ciekawa, głęboka dyskusja i kobiety siedzą cicho albo jedna walnie takim truizmem, że nawet nikt nie zwraca uwagi co ona powiedziała. 

 

Rodziców mam bardzo w porządku, lubię z nimi gadać, ale też nie poruszę z nimi wszystkich tematów. 

 

Po prostu z czasem doszedłem do wniosku, że:

 

1 godzinę temu, self-aware napisał:

Z problemami lepiej zostać samemu i wygadać się komuś tylko wtedy, gdy nie potrafimy go rozwiązać (lub na forach, gdzie jesteśmy anonimowi).

 

Teraz nie mówię znajomym tego co kiedyś na pewno bym powiedział i właśnie nie widzę dużej różnicy.  

 

8 minut temu, Boromir napisał:

Masz forum bracisamców.

Panie, tu to o wszystkim i bez tabu :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Meg4tron napisał:

Teraz najczęściej gdy coś mnie trapi zadaję sobie pytanie "Kogo to obchodzi" i odpowiadam "Nikogo". 

Dokładnie! Mnie też takie cÓś kiedyś olśniło, dotarło do mnie, że tak naprawdę to nikogo nie obchodzi moje życie, nikt nade mną nie czuwa i nic na mnie po śmierci nie czeka, zamiast wielkiego smutku poczułem wielką ulgę, wreszcie do mnie dotarło, że nic nie muszę a wszystko mogę, poczułem się zwolniony z wszelkiego obowiązku.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Ace of Spades napisał:

Dokładnie! Mnie też takie cÓś kiedyś olśniło, dotarło do mnie, że tak naprawdę to nikogo nie obchodzi moje życie, nikt nade mną nie czuwa i nic na mnie po śmierci nie czeka

Poważnie? A to ciekawe...

 

Ja z goła mam inne przeświadczenie. Otóż często zdarza się także, że czuję iż mam nad sobą jakiegoś wewnętrznego anioła stróża, który trzyma mnie za rękę, zanim wdepne po same jaja w gówno. 

 

To już było tyle razy, że nie zdążyłem tego zliczyć. Za życiowe lekcje płace grosze,a bynajmniej tak mi się wydaje. Dodatkowo, życie podstawia mi na mojej drodze, ludzi którzy wyciągają mnie w górę, z życiowego zakrętu. I wiesz co? Mimo różnych rozterek, właśnie w czasach największego kryzysu to trzyma mnie przy życiu i motywuje, aby sięgnąć po najwyższe szczyty.

 

Pozdrawiam serdecznie braci! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Meg4tron Tak, to co powiedział ten człowiek było brutalne ale JAKŻE PRAWDZIWE. Pięknie że wyciągnałeś z tego lekcje. Dla takich chwil olśnienia się żyje :3 To jest właśnie bycie mężczyzną, nie bojenie się BÓLU. 

 

@RENGERS HAHAH RACJA. Ja powiem inaczej. Ja odkryłem że jak ktoś chce ci doyebać to on chce REAKCJI twojej. Jeżeli to cię zaboli to ta osoba czuje się WAŻNA bo widzi że jednak masz ją na względzie - inaczej byś się nie przejmował jej słowami. Najbardziej ludzie nienawidzą OBOJĘTNOŚCI. Coś w stylu że ktoś ci ubliża, ktoś zwraca uwagę "ej on cię wyzywa" a ty niewzruszony mu odpowiadasz "on? PRZECIEŻ ON JEST NIKIM, przecież on się nie liczy". Wyobrażacie sobie jak tego agresora to zaboli? Przecież on będzie chciał was zabić XD XD...

Ja ćwiczę mocno ostatnio sobie oziębłość emocjonalną, po prostu totalne WYŁĄCZANIE empatii i emocji. Zaczynają się cuda dziać...

Oczywiście wyłączać bo z moją empatią mi dobrze i uwielbiam być dobry dla ludzi, jak się cieszą i śmieją i jest super vibe/klimat. Chodzi tylko o wyrywanie chwastów albo wyciskanie ludzkich pryszczów bo tacy tylko trują życie. Sądzę że jak niszczysz takiego pryszcza(uprzednio będąc dla niego serdecznym ale np. to nie działa bo ktoś jest zyebem) to poziom karmy stoi w miejsu XD

Edytowane przez Ramaja Awantura
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 23.05.2020 o 21:41, Boromir napisał:

Masz forum bracisamców

....niestety ale synchronizacja pola MORFICZNEGO przy wymianie piśmiennictwa internetowego JEST BLISKA 0.....

 

....zatem powiedzenie 'odbieranie na tych samych falach' jest wartością NIE MIERZALNĄ/ZNIKOMĄ.

 

Czego następnie jest dalsze UCZUCIE PUSTKI(ALIENACJI) z problemem.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 24.05.2020 o 12:49, skuti napisał:

Brutalne ale prawdziwe. Każdy każdego ma w .....

Ale jeśli coś posiada, jak czegoś potrzebujesz, to wówczas jest zmiana o 180 stopni, albo, jak ktoś jest prymitywny, zaczniesz zarabiać, dojdziesz do czegoś w życiu, zamiast zakolegować się i odcinać kupony będzie ciebie gnoił.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety takie jest życie. Smutne, ale prawdziwe. Każdy ma nas głęboko w nosie i się nami nie interesuje. U mnie nawet w rodzinie, pewne osoby były zadowolone jak mi coś nie poszło. Przykładowo, przez pewien okres czasu nie potrafiłem znaleźć normalnej pracy, miałem dorywcze zlecenia - wówczas wujek się dopytywał jak mi idzie, czy wypłata zawsze jest itp. Natomiast jak znalazłem już robotę na normalnej umowie w korpo to mija kolejny rok kiedy to wujaszek się o mnie nie dopytuje i nie dzwoni.
Sam zauważam, że ludziom bardzo się podoba jak coś Ci nie idzie - wówczas wszyscy wiedzą o twoim problemie najlepiej. Nie mogłem przez pewien okres czasu sprzedać samochodu. Zaczęły się porady co mam zrobić itp. Kiedy sprzedałem i o tym opowiedziałem to nagle każdy zmieniał temat.
Dwa powiedzenia co mi się przypominają to:
Licz tylko na siebie twoje szczęście innych jebie,
Nic tak nie pociesza jak cudze nieszczęście

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, nowy00 napisał:

U mnie nawet w rodzinie, pewne osoby były zadowolone jak mi coś nie poszło

Miałem to samo. Co powiedzieć. Banda sk.rwoli i tyle. 

 

Co do problemów innych przypomniał mi się tekst jednego pisarza. Mówił on że nie warto się zwierzać bo prędzej czy później ci to zaszkodzi. Sk.rwole niestety mają dobrą pamięć. Najlepiej zapisać problem i wrócić do niego za parę dni na chłodno. Najlepszym doradcą dla siebie zawsze będziesz Ty sam. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.