Skocz do zawartości

Hołownia - czyje to dzieło?


Rekomendowane odpowiedzi

4 godziny temu, maroon napisał:

Ideowa prawica pierwsze co by zrobiła, to wlazła głęboko w dupę kk

Nawet jeśli by tak było, to jest to znacznie mniej szkodliwe i łatwiejsze do odwrócenia niż dołączenie do nowego ładu klimatycznego i zaoranie polskiej energetyki węglowej. Poza tym konfederaci raczej kariery w Brukseli nie zrobią.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Promowany przez Onet (czytaj Alex Springer) ? Więc pewnie opcja tzw. "niemiecka".

Gość wyciągnięty z kapelusza w celu odbicia części elektoratu PIS.

Marzy się Berlinowi wyrwanie Polski spod parasola USA i przeciągnięcie pod swój wpływ.

 

Gości, którzy "dobrze gadali" mieliśmy już na pęczki. I co ? I nic.

 

Eru

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minutes ago, Kapitan Horyzont said:

Nawet jeśli by tak było, to jest to znacznie mniej szkodliwe i łatwiejsze do odwrócenia niż dołączenie do nowego ładu klimatycznego i zaoranie polskiej energetyki węglowej. Poza tym konfederaci raczej kariery w Brukseli nie zrobią.

I tu się mylisz, bo kk to okupant na równi z us czy innymi strefami wpływów. O tyle gorszy, że perfidniejszy. Na Konfederację wiele osób nie chce głosować bo za duzo tam religijnych zjeboli, z nazwisk nie będę wymieniał. A kapitalizm w warunkach średniowiecznych to nic zabawnego. 

 

21 minutes ago, Eru Iluvatar said:

Promowany przez Onet (czytaj Alex Springer) ? Więc pewnie opcja tzw. "niemiecka".

Gość wyciągnięty z kapelusza w celu odbicia części elektoratu PIS.

Marzy się Berlinowi wyrwanie Polski spod parasola USA i przeciągnięcie pod swój wpływ.

 

Gości, którzy "dobrze gadali" mieliśmy już na pęczki. I co ? I nic.

 

Eru

 

 

Realnie, to my jesteśmy za słabym krajem, zeby sobie własne strefy wpływów budować. Z dwojga złego wolę z Niemcem, niż z żydowujkiem samem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, Revolt napisał:

A to nie jest tak że żydkom z USA przestał odpowiadać Pis i dlatego forsują Hołownie na maxa ostro?

Bo Trzaskowski to chyba bardziej agentura Europejska,swoją drogą Trzaskowski bierze udział w spodkaniach grupy Bildelberg

Nie, to projekt szerszy chęć stworzenia takiego duopolu partyjnego ale obydwa byłyby promareykańsko-żydowskie. Tak żeby bez znaczenia kto wygra wybory były wygrane zawsze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
W dniu 27.05.2020 o 17:49, SzatanKrieger napisał:

Co do Pana Hołowni, to jaki ma program? Identyko jak Palikot? No to wiecie z której stajni startuje pan Hołownia :D 

Palikot wydawał swoje miliony zarobione na wódzie po to by zmienić ten zacofany, kościółkowy kraj. W ogóle wyprzedził mentalność polskiej polityki o 20 lat. Gość bawił się nieźle w tym szambie.

Dziś sprzedaje piwo, bo Polacy zamiast postępu wolą tkwić w konerwie i wybierają rządy św. ojca Rydzyka ze swoją watykańsko-pisowską kastą. Nie porównujmy tych dwóch Panów, bo to przepaść.

Edytowane przez kamil221
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 26.05.2020 o 20:27, Boromir napisał:

Jest to dziecko TVN - u, człowiek z nikąd, złotousty, bez pomysłu na ten kraj, gada jak każdy, żadnych otwartych deklaracji odnośnie 447, 5G, pakietu klimatycznego. a jak ma, to szkodliwe dla tego kraju.

Też mam podobne wrażenie. Dzisiaj zauważyłem jego plakat wyborczy z hasłem ,,Głową i sercem, zmienimy Polskę", aż mnie odrzuciło, bo skojarzyło mi się to z tekstami z telenowel telewizyjnych. Do kobiet pewnie takie przesłanie trafi.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 26.05.2020 o 20:18, cst9191 napisał:

Drodzy Bracia, czy ktoś z Was zamierza głosować w wyborach prezydenckich na Hołownię? A jeśli tak to dlaczego?

Do poczytania NIE SZURSKIE, bardzo wyważone źródło n/t S.H.

 

PNSG

STRASZLIWIE długie (niestety, facet nie ma lekkiego pióra), ale dość głęboko analityczne.

Nie ująłbym tego jednak lepiej.

Dla mnie zamyka to Hołownię w pudełku szurii. Upudrowanej, ale szurii.

Cytat

W pierwszej połowie grudnia potwierdziły się plotki, z których wynikało, że jeden z najbardziej rozpoznawalnych celebrytów katolickich wystartuje w wyborach prezydenckich 2020. Chodzi, rzecz jasna, o Szymona Hołownię. Ku mojemu zaskoczeniu (i nie, to nie jest ironia) Hołownia zebrał sporo „pozytywnych recenzji”, również w lewicowej banieczce. Hołownia już jakiś czas temu znalazł sobie swoją niszę, w której (na płaszczyźnie argumentacyjnej) dystansował się od ludzi pokroju Terlikowskiego, Cejrowskiego/etc. Na pierwszy rzut oka Hołownia jest całkiem spoko, bo jest zwolennikiem tzw. kościoła otwartego i ma „umiarkowane poglądy”. Poza tym, jako jeden z niewielu celebrytów katolickich w Polsce, ogarnia kwestie ekologii i klimatu (o tym, że miał odmienne od wielu prawicowców zdanie w kwestii uchodźców, wspominać nie trzeba). Tylko, że jak się Hołowni poświęci kilka rzutów okiem, to już tak wesoło nie jest. W tym miejscu muszę przyznać, że jakiś czas temu, też się mi wydawało, że Hołownia jest (jak na celebrytę katolickiego) całkiem w porządku. Co prawda, bardzo szybko zmieniłem zdanie (z przyczyn, które opiszę za moment), ale nie zmienia to faktu, że dałem się zbajerować. Jak to się stało? To bardzo proste – moja pierwsza styczność z Hołownią polegała na tym, że przypadkiem trafiłem na link do jego starcia z Wojciechem Cejrowskim. Co prawda wyznawcy Cejrowskiego do dziś twierdzą, że „Cejrowski zmiażdżył/zmasakrował/etc. Hołownię”, ale wyglądało to nieco inaczej. Z jednej strony była spokojna argumentacja, a z drugiej one-linery, których Patryk Vega nie umieściłby w swoich filmach, bo by się trochę wstydził. Poza tym, wyraźnie było widać to, że Hołownia się do tego starcia przygotował. Tę moją styczność z Hołownią należałoby osadzić w kontekście, którym była rozpędzająca się w owym czasie kariera medialna Tomasza Terlikowskiego. Tak więc wydaje mi się, że uznanie Hołowni za umiarkowanego, to był z mojej strony (jak to się mawia za Wielką Wodą) „honest mistake”. A potem przekonałem się o tym, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, albowiem przeczytałem książkę Hołowni pt. „Bóg, życie i twórczość”. Książka ta wkurwiła mnie do tego stopnia, że poświęciłem jej notkę blogową (na wypadek, gdyby ktoś chciał poczytać, link w źródłach będzie). Po lekturze książki (ok, już w trakcie, ale „po lekturze” brzmi poważniej) doszedłem do wniosku, który jest czymś z gatunku oczywistej-oczywistości. Hołownia niespecjalnie różni się od wszelkiej maści Terlikowskich. Jeżeli chodzi o „rdzeń” poglądów to jest on dokładnie ten sam. Różnica polega na tym, że taki, na ten przykład, Terlikowski, się ze swoimi poglądami absolutnie nie kryje. Po lekturze książki Hołowni, na jego twórczość (wypowiedzi/etc.) zacząłem patrzeć tak, jak powinno się na to patrzeć. Tzn. w oderwaniu od kontekstu, którym jest działalność fundamentalistów religijnych. Of korz, okazało się, że jak się na Hołownię nie będzie patrzeć przez pryzmat „tego co robią fundamentaliści”, to jego „umiarkowanie” gdzieś się ulatnia. Moim zdaniem, Hołownia po prostu zrozumiał coś, czego nie ogarniają fundamentaliści religijni: Kościół nie powinien iść na zwarcie z wiernymi, bo to się źle skończy. Zrozumiał również, że o wiele lepiej od fundamentalizmu sprzedaje się religijność umiarkowana. Owszem, w trakcie rządów Zjednoczonej Prawicy fundamentalizm jest w cenie, bo partia rządząca żyje w symbiozie z hierarchami (tak, wiem, wszystkie poprzednie rządy również się kłaniały biskupom, ale tak spektakularnie nie było chyba nawet za rządów AWS-u), ale ludzie pokroju Hołowni zdają sobie sprawę z tego, że Zjednoczona Prawica kiedyś rządzić przestanie. Jeżeli chodzi o poglądy Hołowni, to są one w głównej mierze zbieżne z linią Kościoła (czasem, co prawda, są jakieś rozbieżności, ale uprzejmie przypominam, że zdarzały się one również Terlikowskiemu). Przykład pierwszy lepszy z brzegu: Hołownia potrafił się postawić prawicy i fundamentalistom, w takcie histerii wywołanej kryzysem migracyjnym, ale należy pamiętać o tym, że Kościół był za przyjmowaniem uchodźców. Fakt faktem, że Kościół wypowiadał się w tej kwestii raczej niemrawo, wystarczy sobie porównać ówczesne postępowanie Kościoła z tym, co się działo po wypowiedzi arcybiskupa „Heinricha”, który był łaskaw porównać mniejszości seksualne do zarazy. Niemniej jednak oficjalne stanowisko Kościoła było „pro uchodźcze”. Jeżeli chodzi o kwestię aborcji (parafrazując klasyka) jego stanowisko jest zgodne ze stanowiskiem Episkopatu. Co prawda, już dawno temu (w wywiadzie, który przeprowadził z nim Tomasz Terlikowski dla „Do Rzeczy”) stwierdził, że lepiej nie ruszać obowiązującej ustawy, ale przyczyną, dla której to powiedział, nie było to, że zapałał uczuciem do obecnego stanu prawnego. Po prostu trafnie przewidział, że próba zaostrzenia obowiązującego może się spotkać z reakcją społeczeństwa. O ile mnie pamięć nie myli, Hołownia opowiadał wtedy, że obawia się, że po takim zaostrzeniu może się stać tak, że przyjdzie inna władza i zliberalizuje to prawo, ale z tego wprost wynika, że obawiał się, że społeczeństwo nie zaakceptuje zaostrzenia prawa. W trakcie tej rozmowy Terlikowski twierdził, że zwolenników zaostrzenia prawa aborcyjnego jest znacznie więcej niż przeciwników, więc powinni działać/etc. 3.5 roku później wszyscy mogli się przekonać o tym, który z tych panów miał rację, albowiem Czarny Protest. Tak na dobrą sprawę, w większości kwestii stanowisko Hołowni jest niczym więcej, niźli ładnie opakowanym stanowiskiem Kościoła. Nie inaczej jest z ekologią. Tak, polski Kościół pod wezwaniem Jędraszewskiego ostatnio straszył „ekologizmem” (złośliwy twierdzili, że to dlatego, że „ideologia ekologiczna” brzmiałaby niezbyt poważnie), ale na ten przykład Watykan idzie raczej w inną stronę (vide doniesienia medialne, w myśl których rozważane jest tam wprowadzenie „grzechu ekologicznego”). Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że proekologiczne wypowiedzi papieża wywołują po prawej stronie liczne incydenty kałowe. W praktyce, jedno z niewielu (które rzuca mi się w oczy) odstępstw Hołowni od nauk Kościoła wygląda tak: „małżeństwo jednopłciowe w moim światopoglądzie się nie mieści (rejestracja partnerstwa na gruncie prawa państwowego to inny temat), adopcja dzieci przez takie pary też.” Tak więc, Hołownia nie odrzuca z automatu związków partnerskich. Tak swoją drogą, w tym miejscu proponuje eksperyment myślowy polegający na tym, żeby w cytowanym fragmencie dokonać kosmetycznych zmian: „małżeństwo mieszane rasowo w moim światopoglądzie się nie mieści (rejestracja partnerstwa na gruncie prawa państwowego to inny temat), adopcja dzieci przez takie pary też.” Mam teraz takie jedno pytanie: czy autora takiej wypowiedzi można by było uznać za osobę o umiarkowanych poglądach? No tak nie bardzo. W Polsce zaś debata publiczna została przesunięta tak bardzo w prawo, że impossible is nothing, tak więc autor cytowanej przeze mnie wypowiedzi jak najbardziej może uchodzić za osobę o poglądach umiarkowanych. Moja rada dla wszystkich, którzy mają wątpliwości odnośnie tego, jakie tak naprawdę poglądy ma Hołownia, jest następująca. Nie patrzcie na to co on robi/mówi przez pryzmat wypowiedzi Jędraszewskiego, Cejrowskiego, Terlikowskiego, księdza Oko, całej masy kapelanów Twittera/etc. Po prostu analizujcie te wypowiedzi i zastanówcie się, czy aby na pewno są one „umiarkowane”. W tym miejscu muszę nadmienić, że to nie jest tak, że Hołownia to dla mnie taki Patryk Jaki, czyli człowiek, którego praktycznie każde zachowanie „publiczne” jest podyktowane względami wizerunkowymi. Niemniej jednak, nie jestem w stanie uznać Hołowni za osobę, która jest całkowicie szczera, a co za tym idzie, część jego zachowań i wypowiedzi (szczególnie tych, które odnoszą się do „kwestii zapalnych”) jest po prostu elementem autokreacji. Już po napisaniu powyższego, zerknąłem sobie na linki i okazało się, że zapomniałem wspomnieć o tym, że Hołownia postulował rozdział Kościoła od państwa. Wyleciało mi to z głowy z tej prostej przyczyny, że o ile ten postulat jest bliski memu sercu, to zdaje sobie sprawę z tego, że w praktyce wymagałby on parlamentu, w którym sejmową większość miałaby lewica, bo nikt inny tego nie przegłosuje (ok, lewica mogłaby liczyć na wsparcie jakiejś tam części POKO, ale byłoby ono raczej symboliczne). Osobną kwestia jest to, że przyczyna, dla której Hołownia chciałby tego rozdziału (w tym przypadku wierzę w to, że jest to postulat wynikający z przekonań) jest taka, że zdaje on sobie sprawę z tego, jak kosztowna dla Kościoła może się okazać symbioza z władzami. Na sam koniec niniejszego kawałka zostawiłem sobie kwestię, która pewnie nie tylko mnie się po głowie plącze. Ponieważ w polskiej polityce nie da się wykluczyć absolutnie niczego (nauczył mnie tego rok 2015), to też trzeba brać pod rozwagę scenariusz, w którym w drugiej turze wyborów obecny Prezydent RP spotka się z Hołownią. Jak się już taki (mało prawdopodobny) scenariusz weźmie pod rozwagę, to trzeba by było się zastanowić nad tym „co robić?” W ramach odpowiedzi na to pytanie pozwolę sobie zacytować fragment książki, której ekranizacja pojawiła się nie tak dawno temu na Netflixie i która to ekranizacja (co było do przewidzenia) sprawia, że w miejscach, w których mieszkają ludzie o prawicowych poglądach, w aptekach zaczyna brakować stoperanu: „- Zło to zło, Stregoborze - rzekł poważnie wiedźmin wstając. - Mniejsze, większe, średnie, wszystko jedno, proporcje są umowne a granice zatarte. Nie jestem świątobliwym pustelnikiem, nie samo dobro czyniłem w życiu. Ale jeżeli mam wybierać pomiędzy jednym złem a drugim, to wolę nie wybierać wcale.” 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.