Skocz do zawartości

Zarabianie poprzez wartość dodaną - droga rzemieślnika


absolutarianin

Rekomendowane odpowiedzi

Piszę dla młodych padawanów krótki poradnik, jak dorabiać się nie tylko uczciwie i skutecznie, ale przede wszystkim harmonijnie i w zgodzie z naturą, a nie wynaturzeniami powodującymi w dłuższym lub krótszym horyzoncie czasowym patologiczne zjawiska objawiające się w całym społeczeństwie, w efekcie i na tobie i twoich dzieciach. Ale nie sprzedając komuś swojego czasu per godzina.

 

Forex? Flipperzy nieruchomości? Giełda? Odrolnienie? Zmywak? Szparagi? Sprowadzanie aut z Niemiec? Handel własnym ciałem? Organami? Wszystko kusząco brzmi i kojarzy się z szybkim dorobkiem i zyskiem, ale czy na pewno?

 

Otóż każda jasna strona musi mieć też ciemną, a plusy dodatnie równoważą skutecznie 'plusy ujemne' ;)

 

Chcę Wam na przykładzie nieruchomości wytłumaczyć, jak nie będąc Kulczykiem zarabiać w sposób raczej pewny i jednocześnie zgodny z etyką, bazując na tzw. zrównoważonym rozwoju.

 

Po zdobyciu nauk i nieco praktyki (można zaczać od pojazdów, gdy brak kapitału startowego) wybieramy sobie kandydata na nadanie blasku i zyskania tym sławy po okolicy, kandydat musi:

- być znany i lubiany (marka)

- mocno niedowartościowany, zaniedbany, rzadki model, coś jak VW T1, Junak, Syrenka kurołapka

- materiał wyciągamy z zapomnianej szopy, od właściciela, na którym nie robi on już wrażenia (habituacja) przez co odda on go za realną sumę (rzeczywistą wartość) lub jeszcze mniej, wkurzony na lata spędzone przy złomie

- picujemy własną wiedzą i talentami, nadajemy unikatowy rys... tak by wzbudzał pożądanie u mężczyzn, zachwyt u kobiet i ogólnie same pozytywne uczucia u ludzi 

- sprzedajemy bez żalu i przywiązania, gdy tylko pojawi się dobry klient, nawet, gdy projekt nie jest jeszcze ukończony.  

 

Pozyskawszy kapitał na pojazdach - proces powtarzamy z pierwszą nieruchomością. I znowu - te same pryncypia:

- bierzemy rzeczy pożądane, dobre lokalizacje, małe gabaryty

- tak by podobały się wszystkim i by każdy je, jeżeni nie chciał mieć, to przynajmniej widział w nich pożądany asset, który warto mieć na swoim stanie posiadania.

- i tu mamy cały szereg możliwości, kawalerki po 15 m2 w dobrej lokalizacji, antresole, wysokie sufity, bidermajerowskie style, industrialne smaczki, ale także działki, małe domki, naturalne materiały, ciekawe miejsca, byleby każdemu serce zabiło szybciej

- na początku - strugamy własnym sumptem przeprowadzając się tam ze swoim kramem, narzędziami, łamiąc oczywiście reguły, bo mamy na uwadze pierwszą zasadę prowadzenia biznesu: "opłacalne = 1/ legalne" ;) 

- proces powtarzamy nie kasując za pierwszą inwestycję zbyt wiele i nie wydając też na nią zbyt wiele, można nawet oddawać w stanie niewykończonym, po nadaniu 'rysu' i rozwiązaniu najgorszych problemów (konstrukcyjnych, prawnych)

 

Przykładem z naszej grupy jest kawalerka w jednej z najlepszych lokalizacji na tym kontynencie, 1 km od kurortu Menton, miasta Francji o najlepszym klimacie i 5 km od księstwa Monaco, w specjalnej zonie, gdzie wyrosną nawet papaje, banany i maracuje wielkości melonów (zaraz przy ogrodzie botanicznym Hanbury - zobaczcie na google, co to za topowa zona):

 

https://www.idealista.it/immobile/17412871/

 

Do tej norki przynależą jeszcze trzy tarasy ziemi, z dwoma drzewkami cytrynowymi - jak z bajki, jak z piosenki, jak ze snów, ludzie kochają takie rzeczy, zwłaszcza jak w przykrych warunkach udało im się dorobić troszkę grosza i chcą wreszcie 'zaczać żyć', 'pierdolnąć to wszystko', 'odpocząć wreszcie na zasłużonej emeryturze', 'wyekspediować swojego dziadka' (a samemu przejąć jego firmę ;)  

 

Oczywiście ta jest już zrobiona, a problemy rozwiązane, ktoś już odetnie kupony od swojej pracy.

 

- proces iterujemy z pozyskanym kapitałem, na jeszcze lepsze lokalizacje, sklepy, biura, całe enklawy. I znowu  - dajemy pomysł, wizję, rozwiązujemy najgorsze problemy, a to, co najwięcej kosztuje, czyli wykończenie - zostawiamy nowemu właścicielowi wg. uznania.

- kierujemy się zasadą optymalnego metrażu i ruchów, funkcjonalności, feng shui jak kto woli  - czyli unikamy rozwiązań generujących wysiłek, a nie dających przyjemności spędzania tam czasu - przykładem może być jasna podłoga w łazience,  czy kuchni którą trzeba ciągle myć, niepotrzebne przestrzenie, które trzeba ciągle sprzątać, w których nie chce się przebywać, niepotrzebne ściany, które dzielą, dachy, które marnują kubaturę na graciarnie i przede wszystkim - gospodarka cieplna - piece i systemy, które nie grzeją, lub grzeją podwórko, ogólnie marnotrawstwo materiału i energii, niepotrzebne warstwy, które jedne zatrzymują, co mają przepuszczać, lub przepuszczają, co inne by i tak zatrzymały itp. W dzisiejszym wyborze niesprawdzonych technologii to plaga. My - tylko klasyka. Klasyka zawsze jest lubiana i zawsze znajdzie swoich amatorów, jak klasyczna kobieta, bez tatuaży, za to z dobrze poukładaną zawartością mózgu. Zostawiamy te procesy naturze, by wykonywała je za nas i za darmo.    

- z czasem zatrudniamy dobrych rzemieślników branżowych, jeżeli to uzasadnione

- unikamy ryzykownych patologii i zależności, rzeczy, które mogą wyjść z mody, które jakiś urzędas może przekreślić jedną decyzją itp. Miarą jest tutaj:

- czy to jest w zgodzie z naturą i przynosi jej owoce w postaci: dobrych warunków do życia, plonów, materiałów nie toksycznych, wytrzymałych na lata, czy to zaprojektowali mądrzy ludzie, czy spełnia swoją funkcjonalność, czy istnieją ludzie, którzy zawsze powielą ten styl życia

- w opozycji do myślenia: zjawiska i procesy krótkowzroczne i powodujące erozję całej społeczności wokół, przykładem może tu być betonowanie miast, wyprzedaż ziemi rolnej, paru się wzbogaciło, ale uzależniło następne pokolenie od importu jedzenia. Rabunkowa gospodarka złóż, trucie środowiska itp. itd.

 

Zalety takiego 'harmonijnego' inwestowania w nieruchomości:

- brak szefa, brak upierdliwych klientów na fuchy, którzy stoją nad głową i narzekają, nikt nie obraca naszej pracy w perzynę

- zysk nie powiązany liniowo ze sprzedażą swojego czasu  - sam sobie narzucasz tempo wg. humoru

- praca zawsze przy domu

- przeskakiwanie pełne, z tematu na temat, nie trzymanie trzech srok w garści, ma uzasadnienie - czyści mózg, zależności, zmniejsza ryzyko w takim sensie, że nie wloką się za nami ogony inwestycyjne, jesteśmy co jakiś czas odpłynniani

- nie starzeją nam się rzeczy, a zatem jesteśmy ciągle w awangardzie, modzie, gdy inni tracą, gdy murszeje im majątek i mają tylko koszty - my mamy zyski

 

- W porównaniu z % z lokat inwestycji - my mamy jak w dobrym biznesie 15-20% zwrotu. To harmonijny rozwój, nie za szybko, nie za wolno.

-  poznajemy świat i rośniemy w doświadczeniu, nie zapuszcza nam się mózg  

 

Mam nadzieję, że zainspirowałem Was trochę, zapraszam do dyskusji.

 

   

Edytowane przez absolutarianin
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@absolutarianin - Wydaje mi się, że żeby zarabiać z takiego "kup nieruchomość -> napraw to i owo, wyremontuj itd -> sprzedaj drożej" to trzeba się w sumie bardzo dobrze znać na budowlance itd. Pamiętam jak moja siostra szukała mieszkania ze swoim mężem i dzięki temu, że wzięli osobę, która się zna to nie kupili gówna. Bo szybko okazywało się, że tutaj jakieś problemy z dachem są, tam coś innego i tak dalej.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.05.2020 o 08:26, absolutarianin napisał:

Mam nadzieję, że zainspirowałem Was trochę, zapraszam do dyskusji.

A czy takie coś nie wymaga przypadkiem lat "know-how-u"? To co dla jednego specjalisty z danej branży jest oczywistością, dla młodego padawana może być

dopiero oczywiste za kilka ładnych lat i to zakładając, że zrobi życiowy "all-in".. Krócej mówiąc, zawsze istnieje pewna "bariera wejścia"..

@absolutarianin generalnie dobrze gadasz, ale jedno mnie zastanawia. Niektóre przedsięwzięcia wymagają studiów, praktyki, nie wspominając o pewnej smykałce..

Tak się rodzą specjaliści. To są ludzie, którzy potrafią "coś wytworzyć", właśnie dzięki tej wiedzy i doświadczeniu, które zdobywali latami, pewne decyzje, czy robota,

w wysokiej jakości zajmuje im minuty/godziny, a nie dni/miesiące/lata z marną jakością. Rozumiem, że twój przepis na życie, jest "skrojony" na obecną rzeczywistość i

na tu i teraz, ale gdyby każdy nagle tak zaczął robić, to społeczeństwo by się waliło, zresztą już się trochę wali.. Ale do czego zmierzam. Społeczeństwo potrzebuje specjalistów,

bo każda wyrafinowana rzecz, wymaga lat wiedzy i doświadczenia. Czy mylę się?

Jakoś mam wrażenie, że demonizujesz tą stronę medalu, a przecież społeczeństwo, ba nawet całą ziemia, to zamknięty system naczyń połączonych..

Nie każdy nadaje się do wszystkiego i myślę, że to jest ok..

20 minut temu, NoName napisał:

Fajnie, fajnie się to czyta. Większość nie skorzysta. Większość jest stworzona do jebania na etacie, a nie do kombinowania na własną rękę. 

Kombinowanie na własną rękę wiąże się z ryzykiem. Najpierw trzeba jakoś zdobyć fundusze i tu masz na dzień dobry parę lat życia z głowy.

Później trzeba mieć pomysł i go zrealizować. Jeśli coś nie wymaga wiedzy i doświadczenia, to konkurujesz z każdym, kto też nie musi mieć wiedzy i doświadczenia.

Jeśli chcesz, żeby to było coś bardziej wyrafinowanego, musisz sam zdobyć w tym fachu pierwsze szlify, na które też możesz stracić kolejne parę lat..

Na sam koniec może się okazać, że coś Ci nie wyszło, albo czegoś nie wziąłeś pod uwagę, albo plan rozwaliło coś, co było nie do przewidzenia (np. pandemia?)..

Dlatego generalnie uważam, że jakiś fach/specjalizacja jest dobrym pomysłem jako start w dorosłe życie. Stawia Cię na dzień dobry szczebel wyżej

niż większość rówieśników. Ok, jakiś gość zawsze wyjedzie na zmywak do Anglii, a później założy własną firmę. Ale, o czym się trochę rzadziej mówi, na jednego takiego,

któremu coś wyjdzie przypada wielu, którym nie wyszło. No a w między czasie może przelecieć Ci młodość, a ciągle ryzykujesz, że zostaniesz z niczym.

Każde społeczeństwo stoi przed problemem wprowadzania "świeżego narybku" w dorosłe życie, więc nie widzę tu problemu z tym, że mogły by istnieć pewne

sprawdzone "utarte" ścieżki, które by się po prostu sprawdzały.  Problem z obecnym systemem jest taki, że jest pełen patologii. Ktoś mógłby rzec nawet, że celowo

robi się z ludzi mentalnych kaleków..

Osobiście, chciałbym kiedyś przestać jebać na etacie, ale nie chciał bym też stać się niewolnikiem przepisów i nie spać po nocach, w strachu, że czegoś nie dopełniłem

i mnie puszczą z torbami.. Myślę, że większość nie jest stworzona do jebania na etacie, ale taką mamy kulturę i w takim kierunku rzeźbi się umysły młodych ludzi całymi latami,

a później jeszcze "cementuje" całą sprawę prawem i przepisami, które zmieniają się jak liście na wietrze.. więc ostatecznie stan faktyczny jest taki jak powiedziałeś..

Nawet, gdyby zacząć to odkręcać już teraz, to i tak zmiany pewnie potrwają pokolenie, albo dwa..

 

PS.

@absolutarianin

Czy mam rozumieć przez to, że kupiłeś chałupę do odpicowania :) ?

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@StatusQuo - W sumie napisałeś dokładnie to co myślę :) Żeby zacząć działać w taki sposób trzeba najpierw poświęcić wiele lat na naukę. Wydaje mi się, że rozsądniejszą opcją jest jednak etat, przynajmniej przez 5-10-15 lat i potem ewentualnie kombinowanie (jeśli jeszcze się chce) jak mamy już dobrą pensję, jakąś kasę i jesteśmy specami. Oczywiście są ludzie co już w wieku 20 lat kminią jak mieć swoje i im się to udaje, ale tak jak napisałeś, na jednego takiego przypadnie 10-50-100, którym się nie uda, tylko o nich się nie mówi bo to mało motywacyjne.

Edytowane przez self-aware
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobrze. Jak mistyka, to mistyka. Chcesz być mistycznym rentierem, bo wszędzie atak, że jak nie kupisz, to przegrasz życie. 

 

Żeby marzyć o jedynie słusznej formie życia, czyli odcinaniu kuponów z drineczkiem w dłoni, najpierw trzeba albo mieć albo dostać albo zapracować. W 95% przypadków przyszły rentier sam zasuwa. Po latach zasuwania jest w stanie zakupić swoją pierwszą nieruchomość. Whoaaa! Nareszcie. Przez parę lat nie wydawał na siebie, na podróże, dziwki i wrażenia, tylko skrupulatnie odkładał. Brawo Ty! 

 

Na prestiżową lokalizację i tak go nie było stać, więc kupuje m w tej mniej prestiżowej. Wrzuca średnio od 200 do 300 tys. aby potem mieć około 900 do 1500 miesięcznie po odpisaniu kosztów stałych. Do tego dochodzą jeszcze koszty incydentalne, przestoje, zdarzenia losowe, pękające po czasie mury, starzejący się zasób i pierdylion innych problemów wymagających ANGAŻOWANIA swojego czasu oraz powodujących, że tenże mityczny przychód potrafi być ujemny. No ale "dochód pasywny" jest? Jest. 

 

I są tacy nieszczęśnicy. Zapindalają pół albo i całe życie, żeby mieć bardzo niepewny przychód w mało oszalamiającej wysokości i zamrożony kapitał w klocku budowanym technologią która i 50 lat może nie wytrzymać. 

 

Podziwiam jak ludzie dają się napędzać, jak owce na rzeź :)

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, maroon napisał:

I są tacy nieszczęśnicy. Zapindalają pół albo i całe życie, żeby mieć bardzo niepewny przychód w mało oszalamiającej wysokości i zamrożony kapitał w klocku budowanym technologią która i 50 lat może nie wytrzymać. 

 

 

Problem jest taki, że zdecydowana większość ludzi, którzy mają odłożony jakiś kapitał inwestuje go właśnie w mieszkania, tak jakby nie było innych instrumentów. W sumie nie ma co się dziwić, skoro edukacja finansowa w tym kraju jest traktowana po macoszemu. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minute ago, Mattheo said:

 

Problem jest taki, że zdecydowana większość ludzi, którzy mają odłożony jakiś kapitał inwestuje go właśnie w mieszkania, tak jakby nie było innych instrumentów. W sumie nie ma co się dziwić, skoro edukacja finansowa w tym kraju jest traktowana po macoszemu. 

Problem jest jeszcze taki, że u nas jest kiepski dostęp natywnie do dobrych instrumentów, a wszelakie fundusze, to jak historia pokazuje trzepalnia kasy na frajerach. 

 

Potem są takie sytuacje jak u znajomego, co zarobił kilka baniek i co kupił? Nie, nie ziemię, złoto, dzieła sztuki czy udziały. Kupił parę airbnb ? Coś ostatnio nie w humorze chodzi, ciekawe czemu ? A za taki cash naprawdę można już było leżeć i nic nie robić. 

 

Ps. W chwili szczerości kiedyś przyznał, że "gwarantowane" 8% to było tylko na papierze ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47 minutes ago, StatusQuo said:

Kombinowanie na własną rękę wiąże się z ryzykiem. Najpierw trzeba jakoś zdobyć fundusze i tu masz na dzień dobry parę lat życia z głowy.

Później trzeba mieć pomysł i go zrealizować. Jeśli coś nie wymaga wiedzy i doświadczenia, to konkurujesz z każdym, kto też nie musi mieć wiedzy i doświadczenia.

Jeśli chcesz, żeby to było coś bardziej wyrafinowanego, musisz sam zdobyć w tym fachu pierwsze szlify, na które też możesz stracić kolejne parę lat..

Tak, oczywiście. To nie droga dla każdego i na pewno nie na start. Młodość i tak stracisz na błędy, przynajmniej pierwsze 10 lat, zgodnie z zasadą czyjąś tutaj

 

"dla mężczyzny zawsze najtrudniejsze jest te pierwsze 40 lat jego dzieciństwa" :D 

 

Niemniej:

- jak napisałeś zawsze będziesz konkurował. A jak nic nie umiesz, to będziesz konkurował z tymi, co też nic nie umieją w walce o proste joby i to też jest przykre, a czasem nawet jeszcze przykrzejsze

- możesz zacząć w tym temacie od rzeczy małych samochodu, motocykla, nawet roweru. Nie musisz być wynalazcą, możesz nadać czemuś estetyczny wygląd lub zrobić mały tuning

- przez okres pośredni możesz zarabiać i etatem i prowadzić swoje projekty oraz zdobywać doświadczenie, co ile jest warte i wielu ludzi w wieku średnim tak robi

 

Z czasem będzie to coraz łatwiejsze, bo doświadczenie będzie rosło i zasobność portfela inwestycyjnego także, a tam, gdzie drogo - tam mało konkurencji. W takim życiu, wolnego strzelca i tak trzeba być wszechstronnym, bo wszystko co zlecasz, pogarsza opłacalność przedsięwzięcia, chyba że wiesz i masz kogo dobrać do dealu.  A nie zawsze jest komu i za co zlecić. Wtedy musisz sam zakasać rękawy i dlatego warto mieć solidne spektrum umiejętności, nawet zupełnie odjechanych. W tym urok życia na wolności! :)  

 

Edytowane przez absolutarianin
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, maroon napisał:

Problem jest jeszcze taki, że u nas jest kiepski dostęp natywnie do dobrych instrumentów, a wszelakie fundusze, to jak historia pokazuje trzepalnia kasy na frajerach. 

 

Aktywnie zarządzanych funduszy to trzeba unikać jak ognia, bo to faktycznie jest trzepalnia kasy na frajerach. Być może ludzie pracujący w takich funduszach rzeczywiście mają jakąś wiedzę, ale tam jest parcie na wyniki na JUŻ, więc nie ma tam mowy o jakichś długoterminowych inwestycjach. O tych gwarantowanych 8% to już nie ma co mówić, to jest jedna wielka ściema, po odliczeniu wszystkich ukrytych kosztów wyjdzie realnie 1-2%.

 

Najlepsze co można zrobić to poświęcić 100-150h na edukację finansową i o tym jak działają poszczególne instrumenty, jakie prawa nimi rządzą. Ludzie potrzebują dziesiątek lat by gromadzić kapitał, więc te 100h to kropla w morzu czasu, a można dzięki temu naprawdę zaoszczędzić dużo nerwów i pieniędzy w przyszłości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Mattheo napisał:

 

Problem jest taki, że zdecydowana większość ludzi, którzy mają odłożony jakiś kapitał inwestuje go właśnie w mieszkania, tak jakby nie było innych instrumentów. W sumie nie ma co się dziwić, skoro edukacja finansowa w tym kraju jest traktowana po macoszemu. 

Gdyż akt własności jak na razie ma największą siłę przebicia w państwach prawa. Tylko wojna może to zmienić, zmiana granic i nie poszanowanie praw, ale jak wiemy nie zawsze. Pomimo odokóolnych kosztów.

 

Każda inna inwestycja jest ryzykowna. Na Cyprze opodatkowali depozyty, jednorazowo, dość boleśnie. Rynek akcji, obligacji, dewidend, walut to rollercoaster, musisz dużo czasu i energii poświęcać na ciągle dozorowanie sytuacji i szybką, mądra reakcję do tego co się dzieje, a jest to bardzo trudne, kiedy emocje grają. 

 

Prosty człowiek zawsze szuka prostych rozwiązań.

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że każdy ma ukryty potencjał, talent i może być w czymś dobry. Wystarczy to znaleźć i rozwinąć tak aby na tym zarabiać. 

Większość ludzi nienawidzi swojej pracy, więc czemu nie robić czegoś, co się lubi ?

Edytowane przez Leniwiec
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, maroon napisał:

No dobrze. Jak mistyka, to mistyka. Chcesz być mistycznym rentierem,

Mistyczny rentier, you make my day  ?

31 minut temu, maroon napisał:

Żeby marzyć o jedynie słusznej formie życia, czyli odcinaniu kuponów z drineczkiem w dłoni, najpierw trzeba albo mieć albo dostać albo zapracować. W 95% przypadków przyszły rentier sam zasuwa.

Bardziej stawiałbym nawet na 98-99% Nie ma drogi na skróty, przygniatająca większość ludzi którzy dorobili się milionów  doszli do tego zakładając, rozwijając i ostatecznie sprzedając swoją firmę.

 

40 minut temu, maroon napisał:

tenże mityczny przychód potrafi być ujemny. No ale "dochód pasywny" jest? Jest. 

Zgadzam się w 100%, wiele osób żyje w jakimś ułudnym dążeniu do mitycznego "dochodu pasywnego", prawie wyznając Kiyosakiego i jemu podobnych. Nieruchomości nie są jakąś jedyną słuszną drogą do bogactwa a wręcz przeciwnie, jeśli wszyscy o tym gadają to niechybny znak że na tym rynku szanse na zysk /tym bardziej łatwy zysk/ są bardzo małe. Nie rozumiem też skąd taka antypatia do etatu, sam mam takowy, nie muszę mu poświęcać za wiele czasu /jakieś 3-4 godziny dziennie/ gdzie resztę czasu mogę poświęcić na inne projekty, a przynosi stały przychód plus kontakty i zaplecze które wykorzystuję w swoich projektach. Sam jestem za dywersyfikacją swoich przychodów, nigdy nie wchodzę na 100% swoich zasobów/czasu, zaangażowania, funduszy/ w jeden biznes, często mam kilkanaście źródeł przychodów, czasami przynoszących niewielkie pieniądze ale w efekcie skali w ostatecznym rozrachunku nie mogę narzekać. Czego wszystkim tu obecnym także życzę. Pozdrawiam.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, absolutarianin napisał:

Młodość i tak stracisz na błędy, przynajmniej pierwsze 10 lat, zgodnie z zasadą czyjąś tutaj

 

"dla mężczyzny zawsze najtrudniejsze jest te pierwsze 40 lat jego dzieciństwa" :D 

Powiem, Ci, że to są mądre słowa. Ostatnio organoleptycznie trochę przekonałem się o tym na własnej skórze.

Te 40ci lat (kilka mi brakuje..) lat zajmuje Ci jechanie na społecznych schematach, powolne przebudzanie, zdobywanie wiedzy i świadomości, popełnianie błędów,

obserwacja błędów u innych.. Do tego dochodzą indywidualne preferencje, to jest dla mnie tamto nie..

Tak na prawdę to wszystko jest potrzebne, żeby w pewnym momencie spojrzeć trzeźwo na rzeczywistość i myślę, że tak na prawdę dopiero w tym wieku zaczyna

się "prawdziwa zabawa w życie".. i nie mówię tylko o "czerpaniu", ale też o prawdziwych "chellengach"..

 

Swoją drogą dawno temu usłyszałem, że mniej więcej w okolicach 36 lat ludzie osiągają w korpo największe sukcesy, bo przez całe życie

pcha ich do przodu pragnienie sukcesu i udowodnienie sobie czegoś. I mniej więcej do 36 roku jest "musze coś osiągnąć, muszę sobie udowopdnić..

muszę innym udowodnić.. muszę.. muszę, a później przychodzi moment refleksji.... a po co?" I to jest mniej więcej okres, w którym przestajesz być dla

korpo wydajnym szczurem :)

 

Też trochę z innej beczki, wyczytałem kiedyś, że wszystkie twoje złe nawyki życiowe dogonią cię w okolicach 40ki.

 

Wygląda na to, że jest coś magicznego w tym oknie czasowym w okolicach 36-40 lat.. Wiele aspektów świadomości i rzeczywistości nabiera

masy krytycznej i trochę jaśniej się widzi, ile, co wymaga pracy, co jakie ma konsekwencje..

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minutes ago, Tatarus said:

Sam jestem za dywersyfikacją swoich przychodów, nigdy nie wchodzę na 100% swoich zasobów/czasu, zaangażowania, funduszy/ w jeden biznes, często mam kilkanaście źródeł przychodów, czasami przynoszących niewielkie pieniądze ale w efekcie skali w ostatecznym rozrachunku nie mogę narzekać.

No właśnie. A jak podwoisz liczbę krajów, z dwóch w których bywasz do czterech, to liczba możliwości wzrośnie przynajmniej 6 krotnie, zgodnie z symbolem Newtona (n po 2). We wielu krajach tematy, które w PL są bardzo trudne do wejścia, np. budowlanka, mechanika lub żywność, gdzie indziej są łatwiejsze, bo specjalistów jest mniej i biorą więcej. Ale je można w PL zlecać, a sprzedawać komu innemu.

 

Ja będąc po naukach bardzo ścisłych, acz w informatyce zostałem ostatnio we wiosce ekspertem od konstrukcji żelbetowych i murarki i radzą się mnie pośredniczki nieruchomości, które pęknięcie jest groźne i co mówić klientom. A wszystko dlatego, że zbudowałem w PL i w IT po chałupie i one to wiedzą. Im niepotrzebna jest profesjonalna ekspertyza geodety z podpisami, tylko 'feeling' co komu mogą za ile sprzedać i co powiedzieć. Teren jest zasypany starymi willami po horyzont, a robić nie ma komu, a jak już się ktoś nawinie z profeski, to nie przyjedzie nawet popatrzeć bez 50€.

 

W ogóle moim zdaniem dla faceta budowlanka, robota przy aucie i obchodzenie się z kobietami to jest jak wiązanie sznurowadeł, albo używanie widelca, czy pisanie bez błędów. Jeżeli już nie chcesz tego stale robić, to powinieneś chociaż opanować podstawy i widzieć komu to oddać. Nie wypada się tłumaczyć, że się tego nie umie, bo dysleksja, dysgooglia, dys.... Każdy z tych tematów generuje ogromne koszty w przypadku lamerstwa i te koszty kiedyś cię zabiją, albo sprawią, że nigdy nie wzlecisz.

 

A dochód pasywny moim zdaniem jest fikcją, dlatego ten temat dałem dla przeciwwagi dla mitycznego rentierstwa ;) Wszystko w przyrodzie niszczeje, eroduje i zmienia się, a to oznacza ciągły wkład pracy i uwagi.   A jak walnie na nieruchomościach to i ci mityczni rentierzy wrócą do taksometrów, albo do programowania, a walnie, bo ilość nowych budynków rozjeżdża się niestety z demografią na całym świecie, poza może Afryką, albo wybrzeżem Gangesu. Natomiast ja ten wniosek wysnułem z innych zupełnie przesłanek - nie może być tak, że większe masy żyją ze spekulacji lub kręceniem w kółko wirtualnym walorem, bez wartości dodanej w fizycznym świecie. A to już tak zaczyna powoli wyglądać.

 

Edytowane przez absolutarianin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minutes ago, StatusQuo said:

 Też trochę z innej beczki, wyczytałem kiedyś, że wszystkie twoje złe nawyki życiowe dogonią cię w okolicach 40ki.

Coś w tym jest. Mniej rzeczy się chce, nie jarasz się już byle czym z taką samą intensywnością. Łatwiej znaleźć wymówkę żeby czegoś nie zrobić - nie chce mi się, w kościach łamie, zła pogoda, itp. Ja np. coraz bardziej cyniczny się robię ?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, absolutarianin napisał:

A jak podwoisz liczbę krajów, z dwóch w których bywasz do czterech, to liczba możliwości wzrośnie przynajmniej 6 krotnie, zgodnie z symbolem Newtona (n po 2).

Ekonomia nie jest nauką ścisłą i nigdy takową nie będzie. Liczba krajów w jakich bywasz nie ma absolutnie żadnego znaczenia dla Twoich przychodów. Znam osobiście ludzi którzy nie ruszają się więc niż 50 km od swojej pipidówy a prowadzą lokalny biznes przynoszący bardzo ładne zyski. 

 

5 minut temu, absolutarianin napisał:

W ogóle moim zdaniem dla faceta budowlanka, robota przy aucie i obchodzenie się z kobietami to jest jak wiązanie sznurowadeł, albo używanie widelca, czy pisanie bez błędów.

Polemizowałbym, dzisiejszy świat stawia na specjalizację i lepiej być w czymś naprawdę dobrym niż znać się troszkę na wszystkim. Po co mam się bawić w budowlankę skoro mogę za nią zapłacić a sam skupić się na zarabianiem pieniędzy w tym na czym się znam i co lubię, z mechaniką podobnie /plus że nowoczesne auta coraz mnie przypominają pojazdy mechaniczne/. Co do kobiet to też się niezgodzę, lepiej umieć obchodzić się z mężczyznami /w biznesie rzecz jasna :) / jest tam ich po prostu o wielu więcej. 

 

9 minut temu, absolutarianin napisał:

A dochód pasywny moim zdaniem jest fikcją, dlatego ten temat dałem dla przeciwwagi dla mitycznego rentierstwa ;) Wszystko w przyrodzie niszczeje, eroduje i zmienia się, a to oznacza ciągły wkład pracy i uwagi.   A jak walnie na nieruchomościach to i ci mityczni rentierzy wrócą do taksometrów, albo do programowania, a walnie, bo ilość nowych budynków rozjeżdża się niestety z demografią na całym świecie, poza może Afryką, albo wybrzeżem Gangesu.

Tutaj się zgadzamy :) Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minutes ago, Tatarus said:

Polemizowałbym, dzisiejszy świat stawia na specjalizację i lepiej być w czymś naprawdę dobrym niż znać się troszkę na wszystkim. Po co mam się bawić w budowlankę skoro mogę za nią zapłacić a sam skupić się na zarabianiem pieniędzy w tym na czym się znam i co lubię, z mechaniką podobnie /plus że nowoczesne auta coraz mnie przypominają pojazdy mechaniczne/. Co do kobiet to też się niezgodzę, lepiej umieć obchodzić się z mężczyznami /w biznesie rzecz jasna :) / jest tam ich po prostu o wielu więcej.

Tak myślałem, że ktoś podniesie ten argument i podniosłeś. I można by się zastanawiać czy w ogóle jest możliwe WSZYSTKO zlecić fachowcowi. I tu wkraczamy w bardzo grząski temat, jak postrzegają cię ludzie, kiedy wziąłeś ich do wbicia gwoździa w ścianę i czy twoja reputacja wtedy w okolicy zyskuje jako dobrego hojnego klienta, czy raczej wychodzisz na debila i lewe ręce. Druga sprawa jest taka, że droga specjalisty to w istocie droga pracownika etatowego, tylko liczba jego 'szefów' się zwiększa. Nie za bardzo jest on tym samotnym strzelcem, którego miałem na myśli w tym wątku.

 

A kluczowy jest tutaj dobór klientów. Jeżeli musisz im włazić w dupę - to jesteś etatowcem, a jeżeli możesz ich wybierać, dla kogo robisz projekt, lub robisz go zgoła BEZ konkretnego klienta, który ci daje uwagi i to jest właśnie ta sytuacja wolnego strzelca. W optymalnym przypadku - robisz, bo lubisz i jak lubisz, oraz kiedy i w tempie na jakie masz ochotę a i tak na koniec ustawia się kolejka chętnych, wtedy to nawet zakrawa na bycie artystą, choć rzeźbić możesz i w technice i budowlance i w ogrodzie, a nawet w człowieku. I wtedy to jest prawdziwie wolny zawód. W naszej mentalności  to rzadko występuje, bo przyjęło się, że 'klient nas pannn...' i mu się nie odmawia, tylko robi łaskę ;) ale już w Italii wcale tak nie jest.

Edytowane przez absolutarianin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Tatarus napisał:
14 minut temu, absolutarianin napisał:

W ogóle moim zdaniem dla faceta budowlanka, robota przy aucie i obchodzenie się z kobietami to jest jak wiązanie sznurowadeł, albo używanie widelca, czy pisanie bez błędów.

Polemizowałbym, dzisiejszy świat stawia na specjalizację i lepiej być w czymś naprawdę dobrym niż znać się troszkę na wszystkim. Po co mam się bawić w budowlankę skoro mogę za nią zapłacić a sam skupić się na zarabianiem pieniędzy w tym na czym się znam i co lubię, z mechaniką podobnie /plus że nowoczesne auta coraz mnie przypominają pojazdy mechaniczne/. Co do kobiet to też się niezgodzę, lepiej umieć obchodzić się z mężczyznami /w biznesie rzecz jasna :) / jest tam ich po prostu o wielu więcej. 

Wydaję mi się, autorowi chodziło bardziej o posiadanie jako takich podstaw, w każdym z wymienionych aspektów i jakieś tam minimalne doświadczenie, coś w stylu: jak będzie trzeba ścianę pomalować to ogarniesz, koło wymienisz. Jeżeli nie siedzisz w branży, to ciężko wymagać, abyś był w stanie wybudować dom od podstaw, albo zrobić generalkę silnika :) . Jednakże takie minimum, mężczyźnie wypadało by przyswoić. Wtedy podpisuję się pod tym co napisał autor.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minutes ago, absolutarianin said:

W ogóle moim zdaniem dla faceta budowlanka, robota przy aucie i obchodzenie się z kobietami to jest jak wiązanie sznurowadeł, albo używanie widelca, czy pisanie bez błędów.

Tylko uczenie się wielu umiejętności spowoduje, że nigdy nie będzie się dobrym w niczym. Ja sobie teraz nie wyobrażam żeby jeszcze gdzieś wcisnąć naukę budowlanki, mechaniki czy czegokolwiek... Zwłaszcza, że nigdy mnie te rzeczy jakoś nie interesowały (zwłaszcza mechanika bo takie budowlane rzeczy mogłyby być nawet ciekawe w pewnych kwestiach). Poza tym ogarnięcie tego na wysokim poziomie samemu jest nie do zrobienia, trzeba byłoby raczej dostać się do pracy i pod okiem jakiegoś fachury się nauczyć.

 

@Pancernik - Zgoda, tylko z takich podstaw nie zarobisz pieniędzy.

Edytowane przez self-aware
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, Tatarus napisał:
38 minut temu, absolutarianin napisał:

A jak podwoisz liczbę krajów, z dwóch w których bywasz do czterech, to liczba możliwości wzrośnie przynajmniej 6 krotnie, zgodnie z symbolem Newtona (n po 2).

Ekonomia nie jest nauką ścisłą i nigdy takową nie będzie. Liczba krajów w jakich bywasz nie ma absolutnie żadnego znaczenia dla Twoich przychodów. Znam osobiście ludzi którzy nie ruszają się więc niż 50 km od swojej pipidówy a prowadzą lokalny biznes przynoszący bardzo ładne zyski. 

Odczytujesz to jednowymiarowo - jeżdżenie z kraju do kraju, jak z Łodzi do Katowic. Ja to odczytałem inaczej - rozwijasz się na wielu płaszczyznach, znajomość języków to jedno, obycie z ludźmi, kulturami, perspektywami, dystans do świata, to czytanie między wierszami. W dłuższej perspektywie takie detale mają wpływ na to gdzie będziesz za ileś tam lat. 

 

Umiejętność rozpoznania właściwych ludzi, to jeden z kluczy do sukcesu, moim skromnym zdaniem.

 

 

 

 

Edytowane przez orkest
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, absolutarianin napisał:

W naszej mentalności  to rzadko występuje, bo przyjęło się, że 'klient nas pannn...' i mu się nie odmawia, tylko robi łaskę ;) ale już w Italii wcale tak nie jest.

Dlaczego nie pochwalasz takiego podejścia?

 

Nie nazwałabym tego robieniem łaski, dlaczego nie iść na jakieś ustępstwa (w granicach rozsądku), jeżeli uważasz, że klient dobrze rokuje. Nie powiedziałbym również, że się nie odmawia, odmawia i to często, chociażby przykładem niech będzie sprawa gościa, który kupił merca za 1mln zł, a jest traktowany jak śmieć (wiem skrajny przykład). Gdyby nie nagłośnienie tej sprawy, to bym do dzisiaj myślał, że klient tej klasy jest noszony na rękach, otóż nie :) Wydaję mi się, że taką postawą, cechują się branże/zawody/osoby, które jeszcze nie doświadczyły czegoś takiego jak konkurencja, gdzie taki niuans, jak małe ustępstwo, może przesądzić o atrakcyjności twojej oferty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.