Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Jak mam kilka rzeczy do załatwienia to nie mogę się na niczym innym skupić dopóki tego nie zrobię, czasami jak mam za dużo spraw na raz to przekładam ich realizację w czasie, albo jak mam się z kimś spotkać to też cały dzień o tym myślę i jestem jakaś niespokojna. Jakbym miała prowadzić jakąś małą firmę to chyba bym pierdolca dostała. :D Jak Wy sobie z czymś takim radzicie, jakieś sugestie?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że to kwestia treningu, Sam tworzę pisemne plany, układam priorytety i dzięki temu wiem, co mogę, a czego nie uda mi się zrobić. Czasem trzeba umieć odpuścić. Kluczowe jest również to, żeby regularnie dbać o siebie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie radzę sobie, mam podobnie jak Ty.

 

Ostatnio próbowałam załatwić jedną rzecz urzędową - wymagają świstka od ubezpieczyciela, więc telefon do ubezpieczyciela. Nie da się przez telefon, proszę mailowo. Brew mi drgnęła, ale okej. Piszę maila, za chwilę dzwonią w odpowiedzi na maila. Aha, czyli jednak da się telefonicznie? Da się, ale dokument będzie na za tydzień. Okej, choć niechętnie tyle czekać. Telefon do urzędu, żeby poinformować - nie odbierają przez kilka godzin. Dodzwaniam się, przedstawiam sprawę, okej, to proszę zrobić przelew taki i taki i wysłać potwierdzenie. Dobrze. Dodatkowo okazuje się, że potrzebuje peselu ojca. Nie mam, bo nie żyje. To proszę znaleźć w dokumentacji. Dokumenty w domu rodzinnym, jakieś 200km ode mnie. Dzwonię do matki, ona nie ma, nie wie, nie będzie szukać. Kurwa mać.

Próbuje zrobić przelew i przypadkowo blokuje sobie konto, bo wpisuję numer klienta z innego banku. Mój błąd. Dzwonię na infolinię celem odblokowania dostępu. Nie da się, rodo, proszę wysłać formularz, czas realizacji 7-14 dni. Kurwa. Dobra, wyśle, ale proszę zlecić taki a taki przelew z mojego konta. Nie da się, zapraszamy do oddziału. Okazuje się, że oddział nieczynny z powodu epidemii. Kurwa x2. Dzwonię jeszcze raz, trafiam na ogarniętą osobę, okej, dostęp odblokowany. Szkoda tylko, że już jest po 14 i urząd już nieczynny. Ja pierdole. 

 

 

Tak się wściekłam, że wzięłam w pracy urlop na żądanie, bo nie mogłam się pół dnia uspokoić. Głupie myśli o tym, jak to proste rzeczy mnie przerastają, nic nie potrafię i Jestem do dupy, płacz i "nie umiem, nie potrafię".

 

Jeśli ktoś może ma jakiś dobry sposób na radzenie sobie ze stresem to poproszę o podpowiedź. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planowanie. Takie ścisłe trzymanie się listy czasem frustruje, ale pod koniec dnia/tygodnia/po jakimś sukcesie, jestem wdzięczna samej sobie, że wygrałam z prokrastynacją i leżeniem na kanapie rzewnie rozpaczając nad ilością narzuconych sobie zadań. Mam jakieś wyjście- rozkład godzinowy, transportowy oraz zadaniowy, brak miejsca na rezygnację. 

 

Co bardzo ważne- w planie umieszczam również przyjemności oraz aktywny odpoczynek jak trening, czytanie książki, gotowanie na kolejny dzień czy rutyny physical and mental self-care. 

 

Dobrze działa... Poczucie winy, choc to wyjątkowo niepozytywne. Mnie natomiast motywuje do niepopełniania poprzednich błędów jak np. marnowanie czasu.

Edytowane przez Hatmehit
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Bruxa napisał:

Jak mam kilka rzeczy do załatwienia to nie mogę się na niczym innym skupić dopóki tego nie zrobię

Ja też i co? I plus jest taki, że nie zapomnisz o niczym. 

 

Godzinę temu, Bruxa napisał:

czasami jak mam za dużo spraw na raz to przekładam ich realizację

Robota na ostatnią chwilę - chyba normalne, nie ma co się męczyć bo najpierw czas na rozrywkę.

 

Godzinę temu, Bruxa napisał:

albo jak mam się z kimś spotkać to też cały dzień o tym myślę i jestem jakaś niespokojna

Normalka - jak spotykasz inne osoby raz na rok to wiadomo, że tak będzie.

 

 

Mój sposób to robić zgodnie z tym co czuje jak musze zrobić czyli wszystko na ostatnią chwilę albo olać i nie robić i nie spotykam się z ludźmi bo to za duży stres. 

Edytowane przez Analconda
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech, jestem zaangażowana w dwa start upy, mam swoją pracę zawodową - właśnie wróciłam ze spotkania z klientem, a w samochodzie odbywałam szkolenie i szyłam na szybko prezentację pomysłu start upu. I wyszło jak zwykle u mnie, czyli: a) pomyliłam godziny i dzwoniono do mnie ze specjalnym zaproszeniem na konferencję, b) klienta, z którym się umówiłam musiałam przełożyć - nie był zachwycony. I ogólnie wszystko łapu-capu, żeby tylko odfajkować i wrócić do domu. I znowu to zażenowanie: powitał mnie odpicowany project manager firmy, a ja... - żenująco nieprofesjonalna. Wszystko mi zmokło, bo deszcz nagle się pojawił (a ja jak zwykle bez parasola - bo czy Spartakus chodziłby z parasolem) i ogólnie spadały mi spodnie i jak się schyliłam po kartki (bo oczywiście mi się pospadały) to mi chyba pół tyłka było widać (mąż się śmiał, że jakbym była tłuściochem to by było nieprofesjonalne, a tak to pełna profeska).

Oczywiście jeździmy całą rodzinką, no bo dwójka małych dzieci.

Do tego wkurzyłam się, bo zatrzymaliśmy się koło olbrzymiego budynku (wysiadłam z auta, bo była moja kolej prezentacji), a w tym czasie mój mąż sprawdził co to za olbrzymi, niedokończony budynek.

Okazało się, że przekręt na 30 mln, mała miejscowość, a firma zaprzyjaźniona z wójtową budowała szkołę podstawową na 9000 m2, gdzie klasy zajmowały 800 m2, a reszta to czort wie co. Szkoła niedokończona, a kolejny wójt, który zerwał tę absurdalną inwestycję, musiał zapłacić (nie że on sam, gmina afkors) 4 mln odszkodowania. A to Polska właśnie.

Potem pojechałam do klientki na chatę. Takiego wypasu dawno nie widziałam. Po prostu dom jak z okładki, sauna, własna sala gimnastyczna, co tylko, co tylko. No cudo, a wszędzie, dosłownie na każdej ścianie zdjęcia szczęśliwej rodziny. Właściciele właśnie po 35 latach się rozwodzą. 

No i nareszcie jestem w domu - szczęśliwa i spokojna. I pytanie, po co mi to wszystko robić... po prostu już nie umiem się z tego wszystkiego wymiksować. Z jednej strony mam satysfakcję, a z drugiej mam to co Ty. Wisi nade mną to poczucie, że mam ciągle coś zaległego i chociaż tego nie robię teraz, będę robić za dwa dni - to już wisi i psuje mi krew. Wniosek: nie lubię presji i nie lubię pracy, gdzie zależy cokolwiek od drugiego człowieka.

Jak się ogarniemy i pokupujemy nieruchomości na wynajem, to nas nigdy już nikt do żadnej pracy nie zagoni. Taką składam sobie obietnicę i się sobie nie sprzeniewierzę.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam, że to jest kwestia odpowiedniego stanu umysłu. Według mnie najlepsza książka, która realnie pomaga w takich sytuacjach to "Jak przestać się martwić i zacząć żyć" Dale'a Carnegie'go. Są tam dzięsiątki przykładów, kiedy ludzie się stresowali, martwili, byli pod presją i jak to na nich wpłynęło. Presja i stres powodują wiele chorób, i za jaką cenę narażamy swoje zdrowie? Wyobraź sobie, czy dałabyś uciąć rękę za milion. Myślę, że nie pozwoliłabyś jej uciąć za 5 milionów, a narażasz cały organizm na choroby serca, wątroby etc. za jakieś marne ochłapy?

 

Ta książka przedstawia wiele podobnych argumentów. Ja przeczytałem ją minimum kilka razy aż wiedza ta weszła w podświadomość i automatycznie kiedy tylko czuję stres, czy presję to przychodzi mi do głowy kilka argumentów, dlaczego nie warto się stresować i wraca odprężenie i pogoda ducha. Sytuacje przez które kiedyś nie mógłbym spać, teraz wywołują jedynie uśmiech.

Edytowane przez goryl
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobra książka na zapobieganie prokrastynacji i odstresowanie to „Getting things done” - Davida Allena. W skrócie, jeśli już zdecydujesz w swojej głowie, co zrobić z daną rzeczą/problemem, stres robi się dużo mniejszy. Jest tam trochę technik w jaki sposób „get things done” ;) 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak to nie jest sprawa życia i śmierci to szczerze mam wyjebane z opóźnieniami. Już wiele razy spóźniałem się z płaceniem podatków, z rachunkami i innymi pierdołami. Nigdy się nie tłumaczę i nie przepraszam. Tyle.

 

Co, zajebią mnie? Podatku raz nie zapłaciłem, to przyszło pismo po roku z prośbą o uregulowanie. Tyle. Zapomniałem o sprawie.

 

Nie ma spraw, których nie da się przesunąć i pierdolić głęboko w dupala, tyle powiem. Ktoś mnie wzywa na dywanik to po prostu nie przychodzę.

 

Presja to jest dla ludzi zdrowych. Jak pochorujesz trochę, nacierpisz się, przeżyjesz tragedię to zobaczysz świat w innych barwach.

 

Dla mnie liczy się tylko zdrowie psychiczne, własny komfort, nic więcej.

Edytowane przez mac
  • Like 5
  • Dzięki 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bieganie, jazda na rowerze.  

Czasami mam ochotę w kogoś wbić paznokcie, w coś, kogoś, anyway. 

Mam ochotę kogoś ostro podrapać i się na nim wyżyć. 

W pracy mamy worki treningowe...

Czasami, jak wracam z pracy, Marcin stoi oparty o ścianę z drinkiem w ręku, wyluzowany. Słyszy po tym jak otwieram drzwi, w jakim jestem stanie psychofizycznym. Rzucam telefonem, głośnikami, książkami, co tam akurat mam pod ręką. Jest we mnie czasami tyle agresji, że nie jestem w stanie nad tym zapanować. 

Wie, że wtedy lepiej nie wchodzić mi w drogę.  

Oto, co mnie powstrzymuje przed zdemolowaniem niekiedy domu: mieszkanie jest wynajmowane, albo dom jest moich rodziców.  

Zastanawia mnie czasami, czy tylko ja mam takie zapędy, kiedy odczuwam napięcie, albo z czymś sobie nie radzę.  

 

 

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minutes ago, mac said:

przyszło pismo po roku z prośbą o uregulowanie. Tyle. Zapomniałem o sprawie.

A "czynnego żalu" nie trzeba było wyrazić? :) 

Kuwetę mam ogólnie ogarniętą ale jak coś zapomnę, przeoczę to mówię OK, zdarzyło się. Podobnie jak ty, będą konsekwencje, odsetki, to będą. Kiedyś przez trzy lata ściągali ze mnie mandat. Kosztowało mnie to 14PLN extra. Za tyle to mi się nie chciało by na pocztę chodzić. W zasadzie to mi policjant doradził żeby nie płacić do końca roku bo dopiero w grudniu ogarniają zaległości BTW, to sprawdziłem czy się w ogóle zorientują.

Chyba z wiekiem i doświadczeniem życiowym przychodzi dystans. Gdy się ogarnęło w życiu tysiące spraw, to jakieś pojedyncze zawały to tylko drobne, nieznaczące odchyłki.

1 hour ago, Elfii said:

Jeśli ktoś może ma jakiś dobry sposób na radzenie sobie ze stresem to poproszę o podpowiedź. 

W kontaktach z urzędnikami zakładam zawsze brak kompetencji i opieszałość. Mam podejrzenie, że większość ludzi tam jest zatrudnionych po znajomościach i im bardziej będą nieefektywni tym więcej będzie trzeba stworzyć miejsc pracy dla ich rodzin. Nie żeby to przyspieszało załatwianie czegoś (do tego są, jak podejrzewam, znajomości i łapówki) ale się nie denerwuje. Idę to pokoju A pani nie wie, idę do B a nie to w A itd. Dokładnie tego się spodziewam i nie denerwuje mnie to. Denerwuje mnie, ale na innym poziomie, że potrzebuje papierków do czegokolwiek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do tematu dodałbym poczucie bycia niewystarczająco dobrym. Chyba się bierze z masy odrzuceń w życiu zarówno prywatnym jak i zawodowym oraz pod wpływem stykania się z ogromnymi wymaganiami za każdym razem, w dodatku kiedy nie ma żadnych alternatyw. To też tworzy jakąś presję, stres i przygnębienie.

 

Podoba mi się podejście @mac ale myślę, że na to można sobie pozwolić dopiero wtedy kiedy jest się w pewnym sensie "ustawionym" i z bezpieczną pozycją a nie trzeba się o coś zawsze prosić i zabiegać aby móc przetrwać.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Orybazy napisał:

A "czynnego żalu" nie trzeba było wyrazić? :)

Nic nie wyrażałem nigdy ? Jeszcze muszę zaznaczyć, że jestem sam, nie mam zobowiązań w stosunku do innych ludzi, rodzina okrojona do minimum. Jakbym miał rodzinę to na pewno w Polsce bym nie został.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minutes ago, Ksanti said:

kiedy nie ma żadnych alternatyw. To też tworzy jakąś presję, stres i przygnębienie.

Tu jest też chyba część problemu, myśl że nie ma alternatyw. W pracy źle, zmienić, nie ma innej wyjechać do innego miasta. Też nie ma, to za granicę. Byłem pół roku pod za dużą presją, położyłem papier i następna robota okazała się super. Teraz się nie stresuję, co będzie. Kurs życiowy wytyczony a rafy się po drodze omija. Obsługę żagli i rumpla nauczyłem się po drodze, pracą. 

Tylko trzeba sobie zapracować na zaufanie do samego siebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z mojej strony:

1) Odpuszczanie emocji

Pozwalam sobie samej na szczerość ze sobą, nie zaprzeczam temu co czuję-tego, że się boję, że nie dam sobie z czymś rady. Chyba najzdrowsza metoda. Pozwalam emocji przeze mnie "przepłynąć", tyle razy ile trzeba. Staram się kontrolować swoje myśli, albo nie myśleć wręcz;) jak byłam młodsza to potrafiłam niemal tak całkowicie wyłączyć emocje, niestety nie wiem z czego to wynikało, tak po prostu miałam.

 

2) Wmówienie sobie, że Ty to nie Ty :D- takie spojrzenie na samą siebie jakby z boku, odgrywanie "roli" - tutaj również nabyta cecha z dzieciństwa, bardzo ją sobie chwalę- do tego nie jest trudna do odtworzenia w dorosłym życiu

 

3) Uświadomienie sobie, że nikogo nie obchodzisz. Serio, bardzo uzdrawiająca perspektywa. Nikogo nie obchodzi Twój stres; czy wyjdzie Ci na przysłowiową piątkę czy na dopuszczający minus- więc po co się tym tak martwić? Jak sobie w głowie zadajesz jakieś pytania to warto sobie na nie raz a dobrze odpowiedzieć. Spora część ludzi ze "swoim ego" nie rozmawia, więc skąd może wiedzieć czego ono chce?

 

4) Najmniej zdrowa metoda ale wciąż działa- choć jest oparta w gruncie rzeczy na gniewie. Zwyczajnie nie dopuszczasz możliwości porażki, nie rozpamiętujesz, nie rozczulasz się nad emocjami. Nie i koniec- "ja wam pokażę!" Działa na krótki moment.

 

Planowanie itd jest świetne, ale do tego trzeba mieć głowę z posprzątanymi myślami. Sporo rzeczy w naszej głowie to po prostu nawyk.

Edytowane przez Wielokropek
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na presje czasową reaguje zaangażowaniem i podniesieniem obrotów, czasem lubię jak mi się wszystko nazbiera i muszę to ogarnąć, bo będą z tego jakieś konsekwencje. Wiem, że to dziwne, ale wtedy mam motywacje i satysfakcje, że ogarniam. Z presją ludzi, którzy czegoś odemnie oczekują lub próbują wymusić? Czasem czuje politowanie, rozczarowanie, ale generalnie mam to gdzieś, bo ja coś mogę, ale niczego nie muszę.

Generalnie mam luźne podejście do wszystkich nakazów i zakazów, rzadko robię coś co należy w danej sytuacji, robię to co uważam za najbardziej korzystne i nie liczę się z emocjami. Pewnie te mechanizmy wykształciły się na podstawie doświadczeń. Nie nakręcam się na nic, nie afirmuje i nie staram się wrzucać sobie jakiś aur. Jakoś tak wszystko dzieje się naturalnie... I przez to jestem bardzo spokojny w sytuacjach gdzie inni wymiękają.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Bruxa napisał:

Jak Wy sobie z czymś takim radzicie, jakieś sugestie?

Świadomie i metodycznie podejść do tematu. Czyli jeśli napada Cię stres to go sobie UŚWIADOMIĆ a następnie zapytać się PO JAKI CHOY SIĘ STRESUJĘ TERAZ, skoro np. egzamin mam za 2 tygodnie, spotkanie o 19:00 a jest dopiero 8:00.

 

Oraz drugie: CO MOŻE SIĘ NAJGORSZEGO STAĆ JEŚLI COŚTAM PÓJDZIE ŹLE -

 

Np. jeśłi spóźnię się na spotkanie o 18:00 to

1. ja umrę, ktoś zginie, ktoś zachoruje. (tak/nie)

2. nie podpiszę ważnego kontraktu na 70 miliardów i cały mój dobytek zostanie zlicytowany a ja pójdę do pierdla, moje życie zostanie skreślone (tak/nie)

3. Reszta to pikuś

 

Wszystko zależy od kalibru danego wydarzenia.

 

Ale generalnie dobieraj priorytety:

 

1. PILNE I WAŻNE - zrób natychmiast

2. NIEPILNE ALE WAŻNE - zaplanuj i rób po troszku codziennie

3. PILNE ALE NIEWAŻNE - zaplanuj na dziś lub jutro

4. NIEPILNE I NIEWAŻNE - zapomnij

 

I wybierz JEDNĄ RZECZ, KTÓRĄ BĘDZIESZ ROBIĆ W TYM MOMENCIE,  skup się na jednej rzeczy na raz. Jeśli potrafisz to rób max dwie trzy naprzemiennie (np. pół maila, trochę kodu, jakiś plan).

 

A tutaj bardziej dotyczące produktywności, czyli żeby zrobić więcej drobnych rzeczy, dopiąć do końca i iść do przodu 

 

Zasada 2 minut: jeśli dostałaś jakąś rzecz i oceniasz, że zrobisz ją szybciutko do 2 minut to przerwij wszystko, zrób ją natychmiast, od razu nie odkładając ani chwili i zapomnij o niej.

(Jasne, że z 2 minut - np. komuś odpisać - może się zrobić 20, ale tym niemniej dopinasz jakąś małą pilną sprawę i zapominasz o niej)

 

Ja powyższe stosuję i jestem tysiąc razy spokojniejszy niż klkanaście lat temu, gdzie umierałem ze stresu przy byle nawale pracy.

 

P.S. Kiedyś jeden mistrz mi doradził "Nogi mogą się spieszyć, ale głowa nigdy"

 

P.S.2 Ja niestety się notorycznie spóźniam - tak przykro mi, to nieprofesjonalne - ale skoro już się spóźniam to natychmiast piszę lub dzwonię zadyszany "że już lecę" -  i zauważyłem że w sumie w 9/10 spotkań absolutnie nic się nie dzieje że przyjdę te 10-20 minut później. Ludzie są tolerancyjni bo mimo wszystko czują mój szacunek do nich i są do mnie pozytywnie nastawieni, przeważnie przepraszam za spóźnienie ale nie zawsze. Czasem gwiazda musi się spóźnić dla lepszego efektu ;)

 

 

Edytowane przez Imbryk
  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem nie da się wyeliminować presji z życia.

Presja jest kłopotliwa jeżeli na dłuższą metę przeradza się w chroniczny stres.

Każdy pewnie ma swoje metody, moje to medytacja, ruch i spotkania towarzyskie.

 

Większym problemem jest kiedy presja jest tak duża, że idą za nią realne czyny, więc warto upuszczać pary co jakiś czas.
 

Ogólnie otwarta świadomość ma tę właściwość, że może w niej przejawić się wszystko czasem nawet sprzeczne ze sobą. Bycie obecnym w tym co jest pomaga troszeczkę. Często blokowanie nieprzyjemnych emocji jest gorsze niż one same.

 

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Elfii napisał:

Tak się wściekłam, że wzięłam w pracy urlop na żądanie, bo nie mogłam się pół dnia uspokoić. Głupie myśli o tym, jak to proste rzeczy mnie przerastają, nic nie potrafię i Jestem do dupy, płacz i "nie umiem, nie potrafię".

 

Jeśli ktoś może ma jakiś dobry sposób na radzenie sobie ze stresem to poproszę o podpowiedź. 

Doradziłbym to co napisałem wyżej.

Plus: miej wyjebane, no to co że świstka nie chcą, że coś tam nie wychodzi, to co że chcą mejla i nie da się załatwić telefonicznie - jakie to ma globalnie znaczenie, no jakie?

 - polecam NLP lub inne techniki, które oddzielą TO CO ROBISZ OD TEGO KIM JESTEŚ.

 

Wbij sobie do głowy, że to że coś Ci się nie udaje NIE DEFINIUJE TWOICH KOMPETENCJI I CIEBIE JAKO OSOBY.

 

Niestety u kobiety dochodzą skoki hormonalne kilkanaście razy na godzinę - i z tym wymiękam,  nie mam żadnej rady.

Przy kobiecej sinusoidzie hormonalnej moje zasady powyżej są choja warte, nie wiem jak pomóc.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.