Skocz do zawartości

Forest Gump jako idealny przykład do zilustrowania dzisiejszych relacji


Rekomendowane odpowiedzi

17 minut temu, Colemanka napisał:

A co zainicjowało twoja metamorfozę? Jakieś konkretne zdarzenie? Co sprawiło że zmieniłeś zdanie?

Ogarnięcie psychiczne. Można podzielić to na dwa etapy:

- pierwszy był wtedy, kiedy kobiety mogły ze mną robić emocjonalnie co chciały. Kończyło się to z reguły tak, że mnie wypluwały i mną właściwie pogardzały. 
- drugi nastał wtedy, kiedy miarka się przebrała i coś we mnie pękało, a pękło ostatecznie kiedy dziewczyna zbudowała sobie u mnie wizerunek takiej cudownej i ciepłej, a po czasie chciała mnie przemielić emocjonalnie, przy czym gdyby nie moje doświadczenia i byłbym inną osobą, być może popełniłbym samobójstwo. Kończy się to teraz tak, że te, którym zapewne nigdy nie odmawiano i te uznawane za najatrakcyjniejsze, które mieliły pewnie innych kolesi emocjonalnie i przywykły do władzy, dostają małego prztyczka w nos i wewnętrznie czują, że nic ze mną nie ugrają. To je niesamowicie kręci, i właściwie sam czuję taką dumę, że taka wyniosła dama dla świata, najpiękniejsza na zdjęciu grupowym "królowa" nagle opuszcza maskę i staje się uległą i posłuszną suczką, dla mnie. :) 

Po prostu takie rzeczy jak teściki, milczenie przez parę dni, kosze czy brak bliskości kobiety na dłuższy czas, nie budzą we mnie prawie żadnych negatywnych emocji. Ja na forum opisywałem swoją historię i jak zahartowało mnie życie, więc to pewnie jest jakaś reperkusja tego co było, więc to w porównaniu z milczeniem wychodzi w perspektywie.. za po prostu nic. To jest nic. To też jest nawet dla mnie trudne w ten sposób, że mój styl jest odrobinę psychopatyczny (co jest zdecydowaną zaletą w kontaktach z kobietami), bo w momencie agresji emocjonalnej kobiety w moją stronę, ja zupełnie się tym nie przejmuję, nic nie czuję, prawie zupełnie nic i po prostu odchodzę, a ta sytuacja znika z mojego umysłu po paru chwilach. Nie robi to na mnie wrażenia, a gdy do kobiety dociera (najczęściej po dniu albo dwóch), że jednak się przeszacowała w swoich zapędach, przylatują często niesamowicie nakręcone bo zaznały czegoś, czego mało kto potrafi dać. Kto wypuszcza prawie najładniejsze młode dziewczyny do wzięcia i nie goni ich z jęzorem na wierzchu? No to jest bardzo, bardzo duża rzadkość. Ja odczuwam minimalne emocje a czasem mnie bawi jak widzę, że dziewczyna się niesamowicie ceni i czuje satysfakcję z okazanej władzy nade mną, a ja no cóż.. śmieję się, bo wiem że poznanie następnej to nie jest większy kłopot, przez co mam emocjonalny spokój.
 

1 minutę temu, Colemanka napisał:

Mocno kontrowersyjne. No to jak: obecnie wybrałeś kochać jakaś kobietę czy wybrałeś nie kochać?

Na chwilę obecną zrezygnowałem z związków monogamicznych do odwołania i mam świadomość, że żadna dziewczyna z którą się wiąże nie jest na zawsze, tylko to jest chwilowy prezent od losu, dlatego jest mi z automatu na podświadomym poziomie trochę obojętna. Nie chcę naprawdę skrzywdzić emocjonalnie jakiejś kobiety, która się znowu przeliczy i zacznie dokazywać, a wróci 2x mocniej zakochana (klasyka tematu), a wtedy ja będę miał dość jej dziecinnego zachowania. Zrobiłem tak dwa razy, w tym jedna dziewczyna mooocno przegięła. Bardzo po czasie tego żałowała. Nie mówię, że nie wybaczam, ale jestem zmęczony dogryzaniem sobie i walką o władzę, więc jak kobieta ma tak silną potrzebę rządzenia to puszczam ją wolno i niech sobie idzie porządzi, nie wiem, kimś innym, bo mnie to męczy i wolę "emocjonalną dorosłość" a nie przepychanki.

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, deomi said:

 Bo mam w sobie duży poziom stresu i lęku, a w szczególności przed niektórym typem kobiet XD

Niemożliwe. Skąd ten lęk? Kobiet? Którym typem?

1 hour ago, skuti said:

Nic, ale to nic nie drenowało mnie z energii jak praca dla kogoś. Zarabiałem, odkładałem. Dzień w którym przeszedłem "na swoje" pozostanie w mojej głowie na zawsze.

Kiedy to osiągniesz, nie strzelają fajerwerki, nie sypie się konfetti. Gdy jesteś sam sobie szefem i zarabiasz na tym co lubisz robić to.... następuje cisza, spokój, harmonia. Nie bijesz się ze swoimi myślami.

Kurcze Skuti kusisz. Jak ja nie lubię dzielić się moją pensją z ZUSem. Obsesyjnie myślę o tym żeby rzucić w pizdu etat, korpo shit. Tak do mnie mów, tak mi mów, ehe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oglądałem ten film z jakieś 5 lat temu, miałem wtedy trochę inny mindset, ale już wtedy nie zrobił na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia.

Fajna, ckliwa historyjka na ekranie, a życie życiem. 

 

Cytatów też nie zapamiętałem jakiś głębokich. 

 

Kilka lat temu grałem w Lola z kolegami, do tego TeamSpeak.

Ciekawa, dzika gra plus ciekawe rozmowy z kolegami. Dobrze to wspominam.

Była tam postać Zed.

Jedna z jego umiejętności nazywa się "Pogarda dla słabych". 

 

Pogarda dla słabych. 

Edytowane przez Meg4tron
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 hours ago, skuti said:

Nic, ale to nic nie drenowało mnie z energii jak praca dla kogoś. Zarabiałem, odkładałem. Dzień w którym przeszedłem "na swoje" pozostanie w mojej głowie na zawsze.

Kiedy to osiągniesz, nie strzelają fajerwerki, nie sypie się konfetti. Gdy jesteś sam sobie szefem i zarabiasz na tym co lubisz robić to.... następuje cisza, spokój, harmonia. Nie bijesz się ze swoimi myślami.

Dopóki pracujesz na swoim i jest dobrze, masz klientów lub perspektywy tak. Z perspektywy osoby, która rozwijała własną działalność, a później podzieliła się z nią (z własną kobietą - na warunkach zarabiamy tyle samo, choć jej wkład jest mniejszy), powiem Ci: są różne źródła drenowania i część dotyczy również własnej działalności. Problem leży w głowie.

11 hours ago, Messer said:

Bo był przedstawiony jako typowy frajer. A frajerzy sami dają od siebie przyzwolenie, żeby być tak traktowanymi.

Bardzo blisko moim zdaniem.

Jeśli ktoś czuje się jak frajer są dwie główne możliwości:

 - rzeczywiście jest frajerem

 - nie jest frajerem, bo odnosi jakieś korzyści (z perspektywy innych mogą być one nikłe, dlatego też jest postrzegany jako frajer)

 

Myślę, że trzeba to traktować jako skalę. Na jednym końcu mamy totalne frajerstwo (lub elegancko altruizm), na drugim totalne wyrachowanie.(egoizm).

Skala realna, a skala odczuwalna to dwie różne rzeczy. Można czuć się jak frajer i nim nie być, można też nie czuć się frajerem i a jednak nim być.

 

Wpływ na to mają np massmedia - wskazywanie "w takiej branży powinieneś zarabiać tyle i tyle" / "na własnej działalności będziesz wolny".

Jak się więc ma czuć osoba, która zarabia mniej lub pracuje dużo więcej i czuje jak niewolnik czy parobek (bo roboty full, a kasy mało?).

 

Frajerem można się stać próbując walczyć o swoje, ale nie mając odpowiednich argumentów.

 

Kluczem jest tak jak Brat Messer powiedział - przyzwolenie.

 

Są sytuacje w której trzeba dać z siebie X , a później oczekiwać Y (załóżmy, że operujemy w skali 0.0-1.0).

Jedna sytuacja wymaga od Ciebie energii X=0,3, a realnie, aby to było dla Ciebie opłacalne (ale Ty o tym nie wiesz) jest np. Y=0,7.

Ty jednak z jakichś względów (niska pewność siebie, zły ogląd sytuacji) stwierdzasz, że max Y to 0,45.

W oczach osób, które mają większe doświadczenie możesz być frajerem.

W oczach osób z niższym możesz być niezły bo wciąż wyciągasz więcej niż włożyłeś.

 

Moim zdaniem nie jest istotne to, aby zwracać uwagę na to, czy jest się frajerem. Istotne powinno być - jaką wartość energii Y potrzebujemy uzyskać i czy będziemy w stanie ją uzyskać, jeśli zainwestujemy X energii. Jeśli nie umiemy tego ustalić (błędna wycena lub nieumiejętność odpuszczenia), lub zaniżamy swoje Y - to narażamy się na sytuację, w której będziemy odbijać się jak kamień od tafli wody, obserwując gdy inni szybują.

 

Pewność siebie - klucz. Teraz rozumiem, czemu Marek taki nacisk na to kładzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, lync napisał:

Dopóki pracujesz na swoim i jest dobrze, masz klientów lub perspektywy tak. Z perspektywy osoby, która rozwijała własną działalność, a później podzieliła się z nią (z własną kobietą - na warunkach zarabiamy tyle samo, choć jej wkład jest mniejszy), powiem Ci: są różne źródła drenowania i część dotyczy również własnej działalności. Problem leży w głowie.

Kapuje. Ja do spraw zawodowych mam "babskie" podejście, czyli opcję zapasową?

Jeśli obecna branża z której żyje się wypali to posiadam wyuczony inny zawód dzięki któremu będę mógł sporo zarobić, za granicą oczywiście.

14 godzin temu, Colemanka napisał:

Obsesyjnie myślę o tym żeby rzucić w pizdu etat, korpo shit. Tak do mnie mów, tak mi mów

Tak nagle to po diable. Tak myślę. Ja odkładałem funciory za granicą i jednocześnie "po godzinach" inwestowałem w siebie, w rozwój itd.

Po około 10 latach przeszedłem na swoje, stopniowo, krok po kroku.

Po prostu miałem cel i pomysł na siebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, SzatanKrieger napisał:

U mnie nie jest jakby robienie z siebie ofiary (przynajmniej świadomie tak tego nie widzę, choć faktycznie z boku może to tak wyglądać ale to zależy od postawy i motywu, dlaczego ktoś tak robi jak sadzę), bo faktycznie może to tak wyglądać, ja w tym zdaniu raczej mam na myśli dawanie siebie szczerego na tyle ile jestem w stanie, owszem to robi ze mnie tarczę do obsrania ale jest w tym pewna metoda, bo odkąd postanowiłem swoje mury obronne opuścić (nie całkiem oczywiście), czy też ilość masek zmniejszyć, to mimo wielu bardzo gorzkich słów np w moją stronę, stałem się naprawdę twardszy. Natomiast gdybym się krył za szyldami ochronnymi, to ten podstawowy szatan by się nie wzmocnił - tak mi się wydaje. 

Ale jeszcze to przemyślę z rolą ofiary, czy faktycznie tam czegoś wewnątrz mnie takiego nie ma - dziękuje.

Ja nie opiniowałem Twojej postawy tylko sam schemat myślowy.

Ja bardzo dobrze to znam bo to była i jeszcze po części jest moja strategia przetrwania. W dodatku twierdzę, że nie ma nic w niej złego tylko myślenie, że jesteśmy lepsi w tym przypadku jest gierką z samym sobą bo żeby to zadziałało czyli żebyśmy mogli czuć się lepsi to ktoś musi być gorszy ?.

A ktoś może mieć po prostu inną strategie, która działa u niego plus jego uwarunkowania i wchodzi w rolę kata np. ale to się niczym nie różni.

 

Z tego co ja widzę w Twoich postach to przede wszystkim odwaga.
Ja odpuściłem wzmacnianie bo to było fasadowe, nie jestem twardzielem i w końcu pozwoliłem sobie nim nie być.

Bo odkryłem, że chciałem nim być dla innych a nie dla siebie.

 
Z tym dawaniem to u mnie było tak, że na wierzchu daję a pod spodem oczekuję i tyle z mojej bezinteresowności i dobroci ?.

 

Edytowane przez icman
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem zarzutòw do glownego bohatera. To film o prawdziwej męskiej przyjaźni. Męstwie i bohaterstwie. Dotrzymywaniu obietnic. Wierności swoim zasadom ,niezależnie od okolicznosci. O tym, ze nigdy nie wolno się poddawać. I o tym, że warto mieć przyjaznych ludzi wokół siebie i nie wszystko jest takie, jakie się na pierwszy rzut oka wydaje.

 

Bo głupi ten, co głupio robi. Cholerna racja.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, deomi napisał:

Tacy są ludzie Szatan. Ludzie są podłymi drapieżnikami lubującymi się w znęcaniu nad innymi. 

Deomi, mów za siebie. Może Ty taka jesteś. W Twin Peaks jest taka scena jak babka, w której jest już zapewne diaboliczna istota ogląda właśnie takie filmiki jak tutaj zapodałaś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Największą bekę miałem jak widziałem na portalach typu Sympatia, jak jedna z drugą miały opis ,,Życie jest jak pudełko czekoladek...” (taaa... raz w buzie a raz w zadek).

Takie pierdololo, słodki opis chuj wie czego. Bo ładnie to brzmi razem z jej pozowaną buzią na zdjęciu (pudełko czekoladek). Kobiety lubują się w takich pseudo ładnych artyzmach, dlatego też tak elegancko lubią czerpać z mojego ulubionego ziomka- Paulo C.
 

Umówmy się, WIĘKSZOŚĆ kobiet jest okropnie próżna. Dla nich taki film, to właśnie ten cytat, ładna historyjka niezdarnego dobrego Foreścika, jakaś tam historia miłości, emocje ale wniosków nie wyciągną z tego. I można tak lecieć dalej. Np. teledysk ma być ładny, bogato wyglądać- puścicie im kiedyś przykładowo Pro8l3m- Flary i obserwujcie jak styki sobie nie radzą (brak blichtru). Historia też miłości ale zupełnie inaczej przedstawiona, subiektywnie trzeba przyznać, że wykonanie teledysku jest niebanalne. I co z tego? Nie ma lansu, seksów, różowych klimatów (siły, sukcesu)- czyli bleeee.
Zobaczcie kogo obserwują na instgównogramach. Nie ludzi kumatych, z wiedzą tylko ludzi SŁAWNYCH I BOGATYCH. Kolejny raz przytoczę przykład piłkarzy. Najwyższych lotów inteligenci to nie są. Ale mają pieniądze i są bogaci, więc kolejki się ustawiają z półwilgotną szparką.

Wiem, że jedna z drugą często zaprzeczają ale umówmy się: jeśli miała by ta zaprzeczająca niebanalny wygląd modelki to z pewnością do tej kolejki by dołączyła. Ale na dziś nie ma Ona takiej możliwości- jest przeciętna jak Opel Astra.

 

Proponuje niektórym pogodzić się z tym, że WIĘKSZOŚĆ kobiet jest płytka jak letnia kałuża i też tak trzeba je traktować. Żyje się znacznie lepiej. Nie oczekiwać po nich wiele. Punktować im wszystkie głupoty, które  robią- chociażby to co wyżej napisałem a zdziwcie się jaki będzie efekt. Trochę jak z dzieckiem.

Z czasem nawet jest mi ich trochę szkoda, bo emocje nimi sterują i są okropnie podatne na modę. A jak wiemy w dobrym kierunku to nie idzie.

Edytowane przez Jan III Wspaniały
  • Like 2
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, Jan III Wspaniały napisał:

Proponuje niektórym pogodzić się z tym, że WIĘKSZOŚĆ kobiet jest płytka jak letnia kałuża i też tak trzeba je traktować. Żyje się znacznie lepiej. Nie oczekiwać po nich wiele. Punktować im wszystkie głupoty, które  robią- chociażby to co wyżej napisałem a zdziwcie się jaki będzie efekt. Trochę jak z dzieckiem.

Z czasem nawet jest mi ich trochę szkoda, bo emocje nimi sterują i są okropnie podatne na modę. A jak wiemy w dobrym kierunku to nie idzie.

Ależ to samo tyczy się nas mężczyzn. 

 

 

 

1 godzinę temu, icman napisał:

Bo odkryłem, że chciałem nim być dla innych a nie dla siebie.

 

Ja właśnie zrozumiałem, że chcę być dla siebie a co za tym idzie na dla innych :) 

 

Ale, każdy ma swoje poglądy i drogę więc, nie ma problemu :) 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

BŁAAGAM WAS xD Forrest Gump to jest bajeczka, strasznie naiwna i głupia... To się fajnie czyta/ogląda ale to jest taka fabułka jakiegoś geeka coś ala te komiksy które teraz ekranizują. Albo bajeczki Disneya...

Za to bardzo mi się podoba postać tej koleżanki z dzieciństwa Forresta - świetnie ukazana postać, pokazuje jakie są kobiety ;3

W dniu 29.05.2020 o 18:35, Messer napisał:

W tym świecie mało można ugrać na ucięte jaja.

HAHAHAH! Chyba sobie to wytatuuje po łacinie XD

Edytowane przez Ramaja Awantura
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 30.05.2020 o 15:51, Jan III Wspaniały napisał:

bekę miałem jak widziałem na portalach typu Sympatia, jak jedna z drugą miały opis ,,Życie jest jak pudełko czekoladek...”

Dlaczego?

Uważam, że ten film jest naprawdę piękny i głęboki. Czasami się zastanawiam czemu jeszcze nie powstała o tym filmie jakaś praca naukowa, jak np. w przypadku filmu 12 gniewnych ludzi, gdzie się temat rozkłada na czynniki pierwsze retorycznie... 

Obejrzałam go w swoim życiu ponad 10 razy, jest tam wiele wątków, które można osobno omówić, Szatan akurat skupił się na wątku miłosnym. Szczerze przyznam nigdy nie patrzyłam na to w ten sposób... Dla mnie to rzecz drugorzędna, zdecydowanie bardziej interesował mnie sam przebieg życia Forresta. 

Ile w naszym życiu jest sytuacji, z którymi się nie zgadzamy. Chcemy na siłę coś zmieniać, nie akceptujemy rzeczywistości w której żyjemy. Faktyczności.  

Kombinujemy i komplikujemy, próbujemy się upodabniać. Zazdrość przeradza się w zawiść. 

Może tak naprawdę życie jest o wiele prostsze? Może czasami warto zaufać tak zwanej Fortunie? 

"Oto mój majątek, gram w grę bez ustanku: w koło kręcę kołem przemian, a radością mą obracać to, co na wierzchu, ku dołowi, a to, co na dole, ku górze. Wejdź, jeśli chcesz, ale pod warunkiem, że gdy znów znajdziesz się na dole, zgodnie z regułami mej gry nie będziesz skarżyć się na uczynioną ci krzywdę".

 

 

 

 

 

 

 

W dniu 30.05.2020 o 15:51, Jan III Wspaniały napisał:

Umówmy się, WIĘKSZOŚĆ kobiet jest okropnie próżna. Dla nich taki film, to właśnie ten cytat, ładna historyjka niezdarnego dobrego Foreścika,

W mojej ocenie, to Ty właśnie pokazałeś, że jesteś kompletnym ignorantem. 

 

Edytowane przez JudgeMe
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Forresta bardzo lubię, obejrzałem kilka razy w różnym wieku, przeczytałem książkę i nie doszukałem się takich wątków, jakie opisywali przedmówcy. Pierwszy post @SzatanKrieger przypomina mi treść kanału youtube ScreenRant, a konkretnie serii "Pitch Meeting". W sposób przesadny, ale nie pozbawiony nutki prawdy, prezentuje ona scenariusze filmowe. Polecam 

 

Zarzuty, że Forrest jest archetypem frajera, a Jenny złej dziewczyny uważam za wyjątkowo nietrafione.

 

Na koniec filmu Forrest jest jak opóźniony w rozwoju Tony Stark  - miliarder i  filantrop. Geniuszu zdecydowanie brakuje, ale można polemizować, czy upośledzenie Forresta nie przemawia w tym przypadku na jego korzyść. Jego miłość do Jenny jest dziecinna i czysta na poziomie, którego normalnie myślący nie zrozumieją. Dość powiedzieć, że nie ma zasygnalizowanych żadnych jego potrzeb seksualnych przez całe dorosłe życie, a jako narrator nie był w stanie nawet poprawnie zidentyfikować, że matka zapłaciła seksem dyrektorowi szkoły w zamian za przyjęcie "zbyt głupiego" syna. To Jenny zaciągnęła go do łóżka. Czy powyższe robi z niego frajera? Parafrazując jego maksymę: "Frajer ten, który po frajersku robi". 

 

Jenny z kolei to archetypowa ofiara i zasługuje na współczucie, nie nienawiść.  Molestowana przez samotnego ojca pedofila na zadupiu, uciekła z domu i od wszystkiego, co się jej z nim kojarzyło. Podświadomie natomiast trafiała bez ustanku na kolejne klony swojego dręczyciela - ofiary molestowania często są autodestrukcyjne. A Forresta kochała od dzieciństwa jako jedynego faceta na świecie, który widział w niej coś więcej, niż ładną buźkę/dupę na sprzedaż/towarzyszkę do ćpania i właśnie dlatego odpychała - żeby go nie zepsuć. Film jest z jego perspektywy i może ciężko posklejać jej losy, ale kilka scen (np. na moście) pokazuje wprost, że ona uważa się za zbrukaną i nie uważa się za dobrą dla Forresta. Bierze na klatę samotne wychowanie dziecka, bo nie chce wydoić naiwnego miliardera, który zgodziłby się bez mrugnięcia okiem na przekazanie jej całego majątku. Kontaktuje się z nim dopiero, gdy okazuje się, że umiera, a nie ma nikogo innego. Czy to są cechy femme fatale?

 

Można by mieć nadzieję, że rzeczywistość będzie trochę jak w filmie  - faceci, którzy nie będą "głupio robić" i kobiety, które będą zwracać uwagę na wnętrze, zamiast na majątek. Pozostaje nadzieja, że aby to osiągnąć, nie trzeba ani upośledzenia, ani molestowania. 

 

Czy takie rzeczy zdarzają się w realu? Zakładam, że mogą, choć nigdy o czymś takim nie słyszałem. Taka magia kina - pokazać nam, co by być mogło.  A "Forrest Gump" jest akurat do granic absurdu magiczny. 

Edytowane przez JAL
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@JAL

Świetnie opisałeś pewne aspekty szczególnie o Jenny, generalnie fajnie by było opisać różne punkty widzenia jak kto odebrał film (ten czy inny), natomiast właśnie moim głównym takim przewodnim założeniem było, by Forest ułożył sobie życie nie czekając aż taka umierająca z hivem Jenny do niego łaskawie przyjdzie. Forest to dla mnie taka trochę alegoria do przeciętnego dzisiejszego faceta, by mimo że kocha swoją Jenny, to jednak by odpuścił (na tyle ile jest w stanie męskie serce odpuscić ukochaną) i znalazł kogoś, kto również i go pokocha i by się nie dał dzisiejszym kobietom, które stają się z każdym rokiem coraz bardziej wyrachowane, niczym harpie. 

 

Zamysł mój był taki - przedstawić Foresta jako Kowalskiego a Jenny, jako taką hmmm dzisiejszą kobietę, która "może wszystko" a najważniejsze rzeczy ignoruje i przychodzi do Foresta, jako kobieta bardzo zniszczona, a w tym wypadku umierająca. Dzisiejsze kobiety po 30 +,-, po różnych partnerach często gęsto zaczynają szukać takiego Foresta, i mnie osobiście to irytuje, bo gdzie były wcześniej?

No obracały bad boyów i innch psychopatów, a teraz gdy bad boye ich nie chcą, to szukają takiego Foresta, jeszcze przychodzą z gratisami... lub z popsutą psychiką - w najlepszym wypadku, i teraz za jakie grzechy taki Forest (taki ja) ma brać kobietę, która wybrała drogę własnego zniszczenia, dlaczego ignorowała go, (mnie, was) wcześniej a teraz nagle "kocha" Foresta. 

Wspaniale by było to wszystko opisać, jak Ty to zrobiłeś i rozebrać film na czynniki pierwsze, że Jenny to faktycznie ofiara, jedna koniec końców mamy trzy ofiary. Foresta, Jenny i Foresta Juniora (wychowującego się bez matki)

 

Jenny go odciągała od siebie ale koniec końców to nie sprawiło, że Forest przestał ją kochać, ona zawsze była w jego sercu. Oczywiście możemy to różnie interpretować, czy to wynikało z dobrej woli czy może nie (jej odpychanie) Koniec końców Forest po prostu i zwyczajnie ją kochał, może dziecinnie ale kochał. Nie musiała z nim być ale również nie musiała mu podrzucać dziecka po chamsku, czemu nie dała dziecka do opieki bad bojowi? ;) 

 

On był uszkodzony i ona była uszkodzona.

Można to też świetnie określić jako Yin i Yang. Ona inteligenta on nie, on miał same sukcesy ona same porażki. Ona piękna on zwyczajny, on połączenia z różnymi ludźmi, przyjaźnie, ona sama itd, itp.

Oczywiście to tylko film ale naprawdę jest wiele ciekawych alegorii i moim zdaniem bardzo mocno życiowych :) 

 

 

 

Edytowane przez SzatanKrieger
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mam wrażenie, ze postrzeganie świata bardzo wpływa na odbiór filmów. Nawet starając się nie jestem w stanie wysilić umysłu, żeby dostrzegł wzorce, które ty widzisz. Dla mnie musiałyby zmienić się całe sceny i dialogi, aby dopasować to do twojego zrozumienia. 

23 godziny temu, SzatanKrieger napisał:

natomiast właśnie moim głównym takim przewodnim założeniem było, by Forest ułożył sobie życie nie czekając aż taka umierająca z hivem Jenny do niego łaskawie przyjdzie.

Właśnie to zrobił - ułożył sobie życie. Zauważ, że ich spotkania były przypadkowe (magia kina) - on podążał tam, gdzie życie go rzuciło. Prawdopodobnie nie był zdolny do sprawczości w kontekście, o jakim mówimy - od dzieciństwa jedyną jego odpowiedzią na polecenia było "Ołkej". 

 

20 godzin temu, SzatanKrieger napisał:

Forest to dla mnie taka trochę alegoria do przeciętnego dzisiejszego faceta, by mimo że kocha swoją Jenny, to jednak by odpuścił (na tyle ile jest w stanie męskie serce odpuscić ukochaną) i znalazł kogoś, kto również i go pokocha i by się nie dał dzisiejszym kobietom, które stają się z każdym rokiem coraz bardziej wyrachowane, niczym harpie. 

Znów muszę się nie zgodzić. Jak napisałem wyżej, Forrest odpuścił. Wspominał Jenny, ale podążał za nią tylko wtedy, gdy stała mu bezpośrednio przed oczami. On nie miał męskiego serca - był dzieckiem. Rozpatrując go jako alegorię do męskości w ogóle, dochodzimy albo do głupoty, która ma szczęście (bo trafia na prawdziwą, chociaż skrzywdzoną  miłość), albo do hetery Jenny, która zmarnowała mu życie (nie zmarnowała). Skupianie się na aspekcie związkowym nasuwa mi na myśl inny film, gdzie Tom Hanks gra dziecko w ciele dorosłego, a mianowicie  "Big". Trochę lżejszy i  radośniejszy. Tam dzieciak też zalicza dorosłą kobietę. Ach ta magia lat osiemdziesiątych. 

 

22 godziny temu, SzatanKrieger napisał:

Zamysł mój był taki - przedstawić Foresta jako Kowalskiego a Jenny, jako taką hmmm dzisiejszą kobietę, która "może wszystko" a najważniejsze rzeczy ignoruje i przychodzi do Foresta, jako kobieta bardzo zniszczona, a w tym wypadku umierająca. Dzisiejsze kobiety po 30 +,-, po różnych partnerach często gęsto zaczynają szukać takiego Foresta, i mnie osobiście to irytuje, bo gdzie były wcześniej?

Szczęśliwie faceci zazwyczaj mają więcej oleju w głowie od Gumpa, żeby nie trafić na taką Jenny. Jeśli taka moja Jenny czekałaby na mnie grzecznie przez 30 lat na farmie to raczej nie zwróciłbym na nią uwagi. Jej doświadczenie, mimo, że negatywne, nie wpłynęło na jej związek z Forrestem, który był jedyną czystą i prawdziwą rzeczą w ich zrytym życiu. Za krótki i zakończony śmiercią. To chyba najprawdziwsza część filmu. 

 

Cytat

Nie musiała z nim być ale również nie musiała mu podrzucać dziecka po chamsku, czemu nie dała dziecka do opieki bad bojowi? ;) 

Myślę, że nie masz dzieci. Trafiłem? Niezależnie od błędów młodości chciałbym dla mojej córki jak najlepiej. W przypadku mojej śmierci - opiekuna, który ją pokocha i zaopiekuje się najlepiej jak może. Dlaczego skrzywdzona, chora, ciężko pracująca (sprzątaczka)  i umierająca matka, która w obliczu śmierci szuka opieki dla potomka nie może uderzyć do ojca dziecka, a ma szukać jednego z byłych kochanków, którzy ją bili/gwałcili/dawali dragi? 

 

22 godziny temu, SzatanKrieger napisał:

koniec końców mamy trzy ofiary. Foresta, Jenny i Foresta Juniora (wychowującego się bez matki)

Z wymienionych, najgorszy los na loterii wyciągnęła Jenny. Potem jej syn - chociaż jego przynajmniej rodzice kochali, a tata jest miliarderem. Matkę poznał, a przy odrobinie szczęścia, wyrośnie na kogoś normalnego. Ostatecznie Forrest - jego zabolała głównie strata ludzi, których kochał (Bubby, matki, Jenny). Jak widać było  - ze stratą radził sobie najlepiej, jak mógł (a większość czasu o niej nie myślał - przykład hołdu dla Bubby). Osłaniały go ograniczone zdolności umysłowe. Śmierć to ostateczne wyrównanie szans i spotyka ludzi w każdym wieku. 

 

23 godziny temu, SzatanKrieger napisał:

Można to też świetnie określić jako Yin i Yang. Ona inteligenta on nie, on miał same sukcesy ona same porażki. Ona piękna on zwyczajny, on połączenia z różnymi ludźmi, przyjaźnie, ona sama itd, itp.

Oczywiście to tylko film ale naprawdę jest wiele ciekawych alegorii i moim zdaniem bardzo mocno życiowych :) 

Jasne, że można znaleźć różne alegorie. Może jednak ograniczmy się do tych zasugerowanych. 

 

Super rozmowa. Szukam innych filmów do interpretacji :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...
On 6/3/2020 at 3:32 PM, JAL said:

(...) Jenny z kolei to archetypowa ofiara i zasługuje na współczucie, nie nienawiść.  Molestowana przez samotnego ojca pedofila na zadupiu, uciekła z domu i od wszystkiego, co się jej z nim kojarzyło. Podświadomie natomiast trafiała bez ustanku na kolejne klony swojego dręczyciela - ofiary molestowania często są autodestrukcyjne. A Forresta kochała od dzieciństwa jako jedynego faceta na świecie, który widział w niej coś więcej, niż ładną buźkę/dupę na sprzedaż/towarzyszkę do ćpania i właśnie dlatego odpychała - żeby go nie zepsuć. Film jest z jego perspektywy i może ciężko posklejać jej losy, ale kilka scen (np. na moście) pokazuje wprost, że ona uważa się za zbrukaną i nie uważa się za dobrą dla Forresta. Bierze na klatę samotne wychowanie dziecka, bo nie chce wydoić naiwnego miliardera, który zgodziłby się bez mrugnięcia okiem na przekazanie jej całego majątku. Kontaktuje się z nim dopiero, gdy okazuje się, że umiera, a nie ma nikogo innego. Czy to są cechy femme fatale? (...)  

Ostatnio mój terapeuta przywołał relację Forresta i Jenny jako przykład relacji w gruncie rzeczy przemocowej - choć nie chodziło o potępienie Jenny, tylko wskazanie pewnych mechanizmów (z których skądinąd i tak zdawałem sobie sprawę wcześniej). To się częściowo pokrywa z cytowaną - bardzo celną - interretacją @JAL-a. Nie jest przy tym moim tytułem do chwały fakt, że w relacji ze swoją exgf byłem Forrestem, ale trudno.

 

Jenny: jej krzywdy w dzieciństwie (u J. molestowanie, u mojej gwałtowne odejście ojca) zatrzymało jej dojrzewanie na etapie doznania krzywdy, czyli małej dziewczynki (moja - 12 lat) poszukującej ojca. Obie pchały się w relacje gwałtowne, w których "walczyły" doznając i zadając przemoc psychiczną, ale które nieuchronnie powielały raz za razem, w poszukiwaniu mocnych wrażeń - zagłuszaczy burdelu w głowie. 

 

Forrest kocha Jenny i ona o tym wie (moja po 18 latach pojawiła się to sprawdzić). Czuje się przy nim akceptowana, ale jednocześnie nie potrafi żyć w spokojnym związku z powodów, o których powyżej. Moja tak samo, dlatego jednak po roku odeszła do specjalisty od mocnych wrażeń. Motorem powracania jest tęsknota za normalnością, która jednocześnie jest i nie jest atrakcyjna.

 

Efekt - relacja, w której Jenny i jej powroty + odejścia to instrumentalne traktownie Forresta i jego uczuć, nieświadome push&pull, w rzeczywistości - emocjonalna przemoc wobec jego niezmiennego pragnienia bycia z Jenny, które ona wykorzystuje kiedy bierze u niej górę potrzeba "stabilizacji" (niestabilna u takiej osobowości jak Jenny i moja exgf, która nawet w oczach własnej zakładowej psycholog zdradza szereg cech borderline). Jenny wie, że Forrest jej nie odepchnie, ale jego uczucia dla niej liczą się wyłącznie jako instrument zaspokojenia własnego deficytu bezpieczeństwa, natomiast kompletnie nie liczy sie z jego uczuciami jako takimi (nie widzi jak bardzo go rani). Traktuje go - zapewne nieświadomie - przedmiotowo, i tyle.

 

Niemniej Jenny - choć jest "katem" Forresta - jest również oczywiście ofiarą (ojca). Nie chodzi o jej potępienie, tylko o zobaczenie tego układu. No co tu gadać - uroda, seksapil i piekielna (to dobre słowo) inteligencja mojej exgf spowodowały, że emocjonalnie siedziałem w jej kieszeni 20 lat. Z których większość spędziła imprezując i rżnąc się z innymi - mężem, kolegami i koleżanką. Jak u Forresta.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na mój gust przypomina trochę idiotę Dostojewskiego.

Ta sama filozofia.

Ktoś prosty, ktoś kto poważnie traktuje co mówią jest uważany za idiotę.

Ponad 100 lat odstępu między tymi dwoma a społeczne reguły gry takie same i świat też.

 

Edytowane przez JoeBlue
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.05.2020 o 16:08, SzatanKrieger napisał:

A wy co sądzicie o tym? :) 

Sądzę, że...ykhmm.

?

Forest to jeden z moich ukochanych filmów. Ale ja na to zawsze patrzyłam raczej w kontekście jego braków, bo gdyby urodził się normalny, a nie opóźniony wiele z tych rzeczy nigdy nie miałoby miejsca. A on zawsze parł do przodu mimo przeciwności. 

 

Dla mnie ta baba nie jest odpowiednikiem przeciętnej kobiety. Ona po prostu jest złym człowiekiem, zepsutą moralnie istotną, w ktorej na swoje nieszczęście bohater się kocha. Nic więcej. Udowadniala to nie tym, że wybierała badboyów, a tym, że mając na uwadze uczucia Foresta powinna stawiać sprawę jasno, a ona mu dawała nadzieję, z tego co pokazuje ma wyjątkowo niskie poczucie własnej wartości, więc nawet trzymanie niepełnosprawnego na orbicie podbijało jej ego. No i w końcu seks z nim. Ja rozumiem, każdy ma prawo do szczęścia, ale do cholery on był nie do końca normalny i moim skromnym zdaniem powinna mu odpuścić, wykorzystała sytuację, wykorzystała jego. I dodatkowo dała mu jeszcze większe nadzieje.

 

Myślę, że jak się człowiek uprze w każdym filmie czy książce znajdzie takie postaci co pasują do jakieś wersji tabletkowego świata.

Ale to będzie tylko jeden przykład kobiety. A ta baba z Foresta może ewentualnie być wzorem, ale zepsutej kobiety, a nie kobiety ogólnie. Już naprawdę nie demonizuj ??

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Feniks77 napisał:

No co tu gadać - uroda, seksapil i piekielna (to dobre słowo) inteligencja mojej exgf spowodowały, że emocjonalnie siedziałem w jej kieszeni 20 lat. Z których większość spędziła imprezując i rżnąc się z innymi - mężem, kolegami i koleżanką. Jak u Forresta


Mimo wszystko wydaje mi się, że to nie uroda i inne bajanonga Twojej byłej dziewczyny sprawiły, że tyle siedziała Ci w głowie, tylko ty sam. 

 

Myślę, że każdy z nas ma moc, żeby się odciąć - ale po pierwsze trzeba tego chcieć, a po drugie pozwolić sobie zapomnieć - nawet nie o tej osobie, tylko świadomie zrezygnować z przyjmowania emocjonalnego koktajlu Mołotowa. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, MalVina said:

(...) Dla mnie ta baba nie jest odpowiednikiem przeciętnej kobiety. Ona po prostu jest złym człowiekiem, zepsutą moralnie istotną, w ktorej na swoje nieszczęście bohater się kocha. Nic więcej. Udowadniala to nie tym, że wybierała badboyów, a tym, że mając na uwadze uczucia Foresta powinna stawiać sprawę jasno, a ona mu dawała nadzieję, z tego co pokazuje ma wyjątkowo niskie poczucie własnej wartości, więc nawet trzymanie niepełnosprawnego na orbicie podbijało jej ego. No i w końcu seks z nim. Ja rozumiem, każdy ma prawo do szczęścia, ale do cholery on był nie do końca normalny i moim skromnym zdaniem powinna mu odpuścić, wykorzystała sytuację, wykorzystała jego. I dodatkowo dała mu jeszcze większe nadzieje. (...)

 

Dla mnie tez nie jest odpowiednikiem kazdej, ale nie nazwałbym jej mimo wszystko złą. Traktowanie toksyczne, przemocowe (w ujęciu mojego terapeuty), instrumentalne - tak. Jest "katem" Forresta, ale jest też "ofiarą" (fuck, czy ja własnie nie usprawiedliwiam swojej ex?). Można powiedzieć, że "powinna stawiać sprawę jasno" i nie "grać jego nadziejami", oczywiście, ale u osób niestabilnych nie jest to łatwe, a często wręcz poza zasięgiem - niekonsekwencja i labilność to ich (zaburzona) natura. Miałem do czynienia z wieloma zaburzonymi dziewczynami, a z jedną przyjaźnię sie od ćwierćwiecza - z przerwami - vide niestabilność - potrafiła zniknąc na kilka lat i w tym czasie wyjechac do Londynu, tam wyjść za mąż za Araba przemocowca, urodzić syna i uciec z dzieckiem z powrotem do Polski. Jest od dwóch dekad pod kontrolą psychologów i psychiatrów i na wieloletniej terapii - ale nigdy nie będzie stabilną osobowością. I naprawdę takie osoby niełatwo tak po prostu potępić. To samo z moją ex - jest dla mnie niebezpieczna przez ten urok, w chuj przez nią wycierpiałem, ale nie mogę pominąc tego, że ona po prostu ma burdel w osobowości. Jeśli jej wina gdzieś leży to najprędziej w upartej i agresywnej niechęci do terapii - no ale to już nie moje zmartwienie.  

1 hour ago, sol said:

Mimo wszystko wydaje mi się, że to nie uroda i inne bajanonga Twojej byłej dziewczyny sprawiły, że tyle siedziała Ci w głowie, tylko ty sam. 

 

Myślę, że każdy z nas ma moc, żeby się odciąć - ale po pierwsze trzeba tego chcieć, a po drugie pozwolić sobie zapomnieć - nawet nie o tej osobie, tylko świadomie zrezygnować z przyjmowania emocjonalnego koktajlu Mołotowa. 

Masz rację. Jak pisał Wieszcz - "Ty masz to co ja chciałbym mieć": cechuje ją odwaga, decyzyjność, żywiołowa umiejętność chwytania życia pełnymi garściami i brak wszelkich zahamowań w łóżku. To dokładnie moje deficyty. Oczywiście za tym idzie brawura przekraczająca znacznie granice głupoty (nie używa pasów mimo bardzo agresywnego stylu jazdy, a spędza za kółkiem 8 do 10 godzin dziennie), prawdopodobnie alkoholizm i nimfomania, pochopność, i szereg ryzykownych zachowań. Mnie z tym nie po drodze, bo jestem z natury odpowiedzialny i ostrożny. Ale brak mi jej pozytywnych cech. No ale nie stoje w miejscu - wiele się od niej nauczyłem, odnalazłem w sobie i odwagę cywilną i choćby seksualną inwencję (a po przemocowym małżeństwie nie było to łatwe i bez niej by się nie udało). Może gdybym szybciej myślał, szybciej ochłonął po rozwodzie, to jeszcze by ten związek potrwał - ale w zasadzie na ile ją poznałem to lepiej, że dobiegł końca. 

 

Tak, dawała mi emocje ogromne, ja zresztą skoczyłbym wtedy za nią w ogień, bo jej dynamiczna osobowość w połączeniu z aparycją zagubionej dziewczynki działała na mnie - z syndromem nadopiekuńczości - ogromnie. teraz koncentruję się na budowaniu spokoju w sobie. I poukładaniu psychiki na terapii, bo zarówno moje małżeństwo jak i relacja z nią to efekt deficytów we mnie. Nie zapomnę o niej nigdy, tym bardziej że nasze drogi regularnie sie przecinają, ale gdyby dziś przyszła i powiedziałaby "Misiu, przepraszam, pomyliłam się, wybacz" - zamknąłbym drzwi, bo boję się jej nieobliczalności w połączeniu z władzą jaka miała nade mną, a na jej ciosy jestem czuły jak na niczyje inne. Wiedząc o tym nie wahała się ich zadać - i nigdy więcej jej na to nie pozwolę. Ale nie ma we mnie gniewu (choć mój psycholog uważa że to źle, że to blokada). Nawet mimo pobicia, którego się dopuścili z obecnym partnerem. Dobrze jej życzę - może to nędzne, ale silniejsze ode mnie.

Edytowane przez Feniks77
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Forest przez swoją ułomność był odludkiem, więc zamiast balować tak jak robiła to Jenny widział ją głównie w sytuacjach kiedy byli sam na sam - na tej podstawie ją wyidealizował. Trzeba się socjalizować, również z patologią, żeby widzieć całą rzeczywistość.

Edytowane przez Gigi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Film został trochę zmaksymalizowany w celu pokazania Jenny jako suki i miłego Foresta. W końcu miał być Oskar i miał się sprzedawać. Polecam książkę, trochę bardziej zrównoważona. Forest jest tjednak z Jenny ale sam pierdoli wszystko przez swoja głupotę.

Nie dlatego że jest dobroduszny , ale jest po prostu beznadziejnym kretynem, który w większości  jest odpowiedzialny za większość nietrafionych decyzji i w efekcie nieszczęść które go spotykają.

Edytowane przez ntech
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minutes ago, Gigi said:

Forest przez swoją ułomność był odludkiem, więc zamiast balować tak jak robiła to Jenny widział ją głównie w sytuacjach kiedy byli sam na sam - na tej podstawie ją wyidealizował. Trzeba się socjalizować, również z patologią, żeby widzieć całą rzeczywistość.

Coś w tym jest. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.