Skocz do zawartości

Najbardziej odjechane klasyki muzyki


Rekomendowane odpowiedzi

13 minut temu, Maniek92 napisał:

Co nie zmienia faktu, że Mathieu ma fenomenalną barwę głosu i jest bezsprzecznie najlepszym kobiecym głosem Europy II połowy XX wieku.

Mądrego to zawsze dobrze poczytać. :lol: Dla przeciwwagi znowu wrzucę Sinatrę.

 

 

 

 

Edytowane przez orkest
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, to na koniec tego dnia i na spokojną noc, jeszcze jedna wariacja muzyczna w wykonaniu Mireille Mathieu. Przebiła tym wykonaniem na bardzo długi dystans Joan Baez, i to o całe lata świetlne. Spokojnej Nocy Wszystkim.

 

Edytowane przez Maniek92
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako że za bardzo nie rozumiem klucza wątku - bo co ma znaczyć ,,odjechane"? - a lubię bawić się w publicystykę po pijaku, to poniżej prezentuję kilka utworów, które może do końca klasykami nie są, ale moim zdaniem jakieś tam piętno odcisnęło na poszczególnych gatunkach i z uwagi na swój charakter oraz datę nagrania są istotne i warte wyróżnienia. 

 

O ile się nie machnąłem, kolejność chronologiczna.

 

Duke Ellingtone - Blue Pepper

,,Far East Suite" to wg mnie najdorodniejszy owoc mody lat 60 na próbę syntezy muzyki zachodniej z muzyką dalekowschodnią, czy też po prostu hindustańską. Bez uciekania się do orientalnego instrumentarium Ellingtonowi udało się skomponować jazz nad którym unosi się gęsty klimat indyjskiego subkontynentu, zaś najciekawszym przykładem tego synkretyzmu jest ,,Blue Pepper", który z jednej strony poraża hard rockową żywiołowością i podskórnie pulsuje hip-hopowym vibe'm.

 

Grand Funk Railroard - Got This Thing on Move

Wielcy chodzą trójkami, a tak się składa, że Deep Purple swoją wielkość udowodnili dopiero w 1970r. W 1969r. do spółki z Led Zeppelin i Black Sabbath dopisałbym jako trio ikon hard rocka Grand Funk Railroad.

 

Keef Hartley Band - Leavin Trunk

Też 1969r. I jedna z lepszych syntez korzennego blues rocka z cięższym brzmieniem.

 

Rolling Stones - Jumpin Jack Flash

Raz, że pierwsza koncertówka Rolling Stones, to w ogóle jedna z najlepszych koncertówek ever, to wykonany na niej ,,Jumpin Jack Flash" to esencja brudnego, ulicznego rock'n'rolla lat 60.

 

Black Sabbath - Into the Void

Chociaż wcześniej Black Sabbath nagrało już dwa, klasyczne albumy, to jednak dopiero ,,Master of Reality" jest wg pierwszym albumem stricte metalowym - i to nie tylko w dyskografii Black Sabbath, ale również muzyki w ogóle. Debiut (poza utworem tytułowym, który dzierży tytułu pierwszego metalowego utworu w historii) to w zasadzie klasyczny blues rock, a ,,Paranoid" to taki stan pośredni. Na trzeciej płycie zespół dopierdolił zaś takiej smoły do brzmienia, że mamy tutaj najczystszy doom w swej pierwotnej postaci, nieskalany i pachnący jeszcze wodami płodowymi. A riff z ,,Into the Void" to punkt wyjścia dla 90% muzyki metalowej nagranej później.

 

AC/DC - Dirty Deeds Done Dirt Cheap

Choć album jako całość, uważam za nie dorównujący tym późniejszym, to jednak utwór tytułowy to im się udał. I jest to najlepsza rzecz jaką nagrali w całej swojej karierze, będący jednocześnie kwintesencją rockowej charyzmy Bona Scotta.

 

KISS - Love Gun

Bo nie ma bardziej romantycznej piosenki o opierdalaniu pały.

 

Judas Priest - Dissident Agressor

Szkopuł polega na tym, że trzeba przesłuchać cały album. ,,Sin after Sin", które jest dość żwawo zagranym hard rockiem ze słabym brzmieniem, na sam koniec odpala taką petardę, że w 1977 roku nie było chyba nic innego, co brzmiało by bardziej ciężej i agresywniej. Zapowiedź tego, w co przeobraziło się Judas Priest kilka lat później.

 

Motorhead - Ace of Spades

Komentarz zbędny. Kto nie zna, ten przegryw i incel. 

 

Venom - Poison

Pierwszy zespół heavy metalowym, który zamiast próbować jakoś rozszerzyć skostniałe ramy gatunku, przyjął kierunek zupełnie nieoczywisty i po prostu zbrutalizował wszystko co się w tej muzyce dało, zapoczątkowując tym samym rozwój muzyki ekstremalnej (nie biorę tu pod uwagi sceny punkowej, bo ta szła swoją ścieżką). Mimo to, debiut nagrany w 1981 po odpaleniu na dobrym sprzęcie, do dziś wypierdala z papuci.

 

Metal Church - Beyond the Dark

Jak ktoś nie ma w ogóle wyobrażenia o muzyce metalowej w latach 80, to powyżej ma emanację całej dekady w jednym tylko utworze.

 

Slayer - Hell Awaits

Chociaż też lata 80, to jednak Slayer to inna liga i wymaga osobnego wyróżnienia. ,,Hell Awaits" to jedno z najbardziej creepy i złowieszczych otwarć albumu ever.

 

Sepultura - Territory

Wielu tępych chujów pluje na ,,Chaos A.D." jako początek przeobrażania się Sepultury z thrash-metalowej bestii do groove metalowych myszkoskoczków, jednak to właśnie ten stan ,,pośredni" moim zdaniem decyduje o sile rażenia tej albumu. Mechaniczna i odhumanizowana motoryka thrashowych riffów, w fenomenalny sposób przeplata się z bijącym gdzieś z głębi pierwotnym, plemiennym pulsem, co nadaje tej muzyce unikatową siłę rażenia. Jak dodamy do tego jeszcze ogólny koncept albumu, czyli zagrożenia jakie niosą ze sobą postępująca industrializacja i globalizacja, to na linii teksty - muzyka, wszystko koresponduje ze sobą w sposób przemyślany, nadając całej płycie przytłaczającą, apokaliptyczną atmosferę, tworząc dzieło kompletne. Najlepsza płyta metalowa nagrana po 1990 roku, i dla mnie osobiście którą stawiam na równi z czwartą symfonią Czajkowskiego.

 

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.