Skocz do zawartości

Umiejętności, dzięki którym, komuś zaimponowaliście


Pancernik

Rekomendowane odpowiedzi

Jak w temacie, podzielcie się nabytymi umiejętnościami, które w jakiś sposób wywarły na kimś wrażenie. Temat półżartem, półserio :) 

 

Zacznę od siebie. Pewnego słonecznego poranka, wraz z kumplem ze studiów, wybraliśmy się przechadzkę po miasteczku studenckim i o to naszym oczom ukazał się widok, dwóch młodszych kolegów. Dwa browarki w ręku i jakieś takie dziwne rozbiegane oczy i nerwowe ruchy. Gdy już znaleźliśmy się na ich wysokości, zaczepili nas słowami:

- Panowie ratujcie!

- co się stało?

- ratujcie, no mamy dwa browary, ale nie możemy ich otworzyć - patrzę na kumpla, on na mnie, wtf?

- Panowie, chyba sobie jaja robicie z poważnych ludzi

- nie naprawdę, macie coś, czym można to otworzyć 

- Panowie tu jest milion rzeczy dookoła, które mogą posłużyć jako otwieracz - rozbawiony sytuacją, mówię -  wybierzcie sobie jedną i za jej pomocą wam je otworze

Jeden lekko zbystrzał i mówi:

- tak, to zrób to tylko przy użyciu, tych dwóch butelek

Oho, cwaniaczek myślę sobie, ale no dobra, dawaj i cyk, std. butelka o butelkę, a następnie kapslem druga 

Patrzą i wielkie oczy zdumienia, kumpel się turla ze śmiechu, nagle jeden z chłopaków

- Panowie, my to dopiero na II roku jesteśmy, ale widzę, że wy, to już musicie tutaj doktorat robić :) 

Wszyscy w śmiech, na co kumpel,

- Panowie, naprawdę nie wiem, jak wam się udało tyle czasu przetrwać, bez przyswojenia podstawowych umiejętności, ale jeżeli będziecie dalej, tak wolno "wiedzę" chłonąć, to w końcu tu zginiecie :) 

Następnie wszyscy z bananami na ustach, udaliśmy się w swoim kierunku.

 

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwóm Paniom meble naprawiłem. Sytuacje w stylu: "Nienawidzę tych szafek, powinny się lekko otwierać, a ja muszę z całych sił dociskać by odbiły!" albo "Nie wiem czemu drzwi w tej szafie tak ciężko chodzą!". W obydwu przypadkach wystarczyło 30 sekund i nie potrzeba było narzędzi... Powiedzmy, że mocno zaplusowałem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasem ostrzę noże dla ludzi z otoczenia. Ci bardziej nieufni, za pierwszym razem chcą sprawdzać czy po moim ostrzeniu nie jest gorzej niż przed. Laicy robią to dotykając (niekiedy wręcz przeciągając) kciukiem po krawędzi ostrza.

 

Oni są pod największym wrażeniem, gdy na własnej skórze przekonują się, że jednak są dość ostre.

Nie zawsze zdążę ostrzec, ewentualnie ostrzeżenie przynosi efekt odwrotny do zamierzonego.

Edytowane przez Machina
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Wykryłem plagiat w poważnym projekcie, ale nie chcę opisywać okoliczności. Uratowałem komuś mocno dupsko. Do tej pory niektórzy ludzie twierdza, że to, co zrobiłem było nierealne, jakaś boska interwencja.

2. Zmieniłem wynik egzaminu dla całego roku, bo odkryłem błąd prowadzącej w ocenie jednego zadania. Przegadałem i przyznała mi rację, podziękowała nawet za uwagę. Dziękowano mi publicznie, ściskano ręce, wyratowałem z poprawek wiele osób za jednym zamachem,

3. Byłem kiedyś na kreatywnych zajęciach i zaczęła się nauka żonglowania. Umiałem lepiej od prowadzącej i przejąłem odpowiedzialność za innych kursantów, wszystko wyjaśniałem. Laska zajebała niesamowitego buraka,

4. Po pijaku założyłem się o robienie pompek i zrobiłem tyle, że gapie się dziwili i podchodzili pytać, o co tutaj chodzi. Panienki, z którymi się wtedy obracałem miały mnie za słabiaka, leszcza i się mocno zdziwiły.

 

Nie wiem, czy to się wlicza, ale tak przyszło na szybko do głowy.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wstyd się przyznać ale nie posiadam żadnych umiejętności poza swoim zawodem.

Nie naprawię kranu ani elektryki. Nie znam się na samochodach.

Mam za to coś takiego jak upór i siła woli. Będę dążył do celu choćby miało mi to zająć 10 lat.

Przykładem jest tutaj sport. Zacząłem się kiedyś odchudzać i biegałem codziennie po 10km ważąc startowo 108kg. Byłem gruby i zapocony a biegałem dopóki nie spięło mi piszczelowych do tego stopnia, że nie mogłem chodzić.

Często słyszę miłe słowa na temat mojej zawziętości, która motywuje innych a pracuję właśnie w sporcie.

Edytowane przez Oddawaj Fartucha
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, mac napisał:

4. Po pijaku założyłem się o robienie pompek i zrobiłem tyle, że gapie się dziwili i podchodzili pytać, o co tutaj chodzi. Panienki, z którymi się wtedy obracałem miały mnie za słabiaka, leszcza i się mocno zdziwiły.

Tak z ciekawości, ile i przy jakiej wadze, jeśli pamiętasz :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Prowadzenie auta, nie raz wychodziłem z opresji, wyjeżdżałem autami ludzi, którzy sami nie mogli wyjechać np. w zimę.

2. Medycyna, dużo na tym zębów zjadłem, samouk, na pewnych przypadkach się znam, są lepsze metody niż zaleca lekarz, ale lekarskiego wspomagania nigdy całkiem nie odradzam, moje metody raczej uzupełniają braki, to tylko samo zdrowie - zalecam z głową, wypróbować, badać efekty.

3. Wynikająca z medycyny znajomość chemii i farmakologii, dawno temu i nie prawda ktoś coś na tym zarobił i pomógł innym.

4. Jeden brat wspomniał o ostrzeniu noży, raz jedna osoba "przeze mnie" tragicznie przycięła sobie palec, według zeznań do kości nieostrożnie obchodząc się z narzędziem.

5. Kulinaria, jak coś ugotuje to każdy chwali.

6. Improwizacja, zawsze znajduję rozwiązanie na szybko, o ile jest to w mocy dla jednej osoby, przecież się nie rozdwoję.

7 Adaptacja, zawsze rozpoznaję otoczenie, w danym środowisku najmocniejsi są po mojej stronie. Gdzie tu imponowanie? Kontakty są po to, by je wykorzystywać. Często z pomocą dla innych.

 

 

 

Edytowane przez Imiennik
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy byłem w 2 gimnazjum, pojechałem z kolegami na siłkę. Był tam gość, z którym się średnio lubiłem. Ćwiczył już trochę i miał spore ciężary na sztandze. Jeden z kolegów zaczął mnie namawiać, żebym też spróbował. Cykałam się, że wyjdzie mi słabo, do tego mnie nagrywali. Położyłem się i zacząłem wciskać. Ostatecznie wycisnąłem nawet trochę większy ciężar. Każdy był zdziwiony i zaczął mi gratulować. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kumpel ma działkę rekreacyjną w dość odludnej okolicy, ładny kawałek od trasy, dojazd polną drogą. Zaprosił kiedyś kilka osób na małą imprezkę, plan był prosty, pijaństwo w sobotę, w niedzielę trzeźwienie i wieczorkiem powrót do domów. Na dodatek to były jeszcze te czasy gdy telefonia komórkowa nie wszędzie miała zasięg, były puste pola gdzie nic nie łapało, albo jedna kreska i to była tego typu miejscówka.

 

Była okres zimowy, ale pogoda niezbyt zimowa, później sprawiła niemiłą niespodziankę. 

 

Alkoholu było bardzo dużo bo niby właściciel zapewniał wszystko ale jak to na domówkach, każdy coś przywiózł, jedzenie niby sporo, w sam raz na wieczorną imprezę i następny dzień.

 

Piło się dobrze i do upadłego, w nocy nastąpiła gwałtowna zmiana pogodowa, jak się zebraliśmy koło południa dnia następnego to śniegu było nawalone powyżej kolan, brak możliwości wyjazdu, zero sprzętu do odśnieżania, bo szuflą to co najwyżej można było sobie podwórko ogarnąć. Mówiąc krótko utknęliśmy bez możliwości kontaktu telefonicznego ze światem, a w niedzielę późnym popołudniem jedzonko się skończyło, a alkoholu zostało całkiem dużo, nawet bardzo dużo ?

 

No i śnieg znów zaczął sypać, nieciekawa sytuacja, nikt nie wie kiedy i czy odśnieżą polną drogę, którą się dojeżdża. Zrobiliśmy przegląd tego co jest w szafkach w kuchni, były jakieś zaczęte płatki kukurydziane, jakieś owsiane, olej, przyprawy i w sumie nic więcej.  Rozejrzałem się na zewnątrz, najbliższe zabudowania jakieś 800 metrów dalej pod lasem, trzeba by iść przez zaśnieżone pole, ale widzę że dym z komina leci więc cywilizacja. Pytam się kumpla czy wie kto tam mieszka, on mówi że jacyś tubylcy z widzenia tylko kojarzy. 

 

Wołam drugiego kumpla i mówię, Waldek trzeba iść do sąsiadów po pomoc mieszkają na zadupiu to może mają jakiś kontakt ze światem z lepszym zasięgiem, bierz koc, a ja biorę dwie flaszki i portfel. Wszyscy zainteresowani podać numery telefonów do osób, które mamy powiadomić że utknęliście. No i wszyscy dali na karteczkę numery, jedni do pracy inni do rodziny. Ubraliśmy się i z takim wyposażeniem ruszyliśmy przez zasypane pole do domu sąsiadów, troszkę nam się zeszło. 

 

Doszliśmy do domu pod lasem, grzecznie dzwonię do drzwi, otwiera starszy pan, objaśniłem szybko sytuację, że utknęliśmy w sąsiednim domu, że nie mamy zasięgu, ani jak wyjechać. Pan zaprosił nas na kawę inkę z miodem, okazało się, że ma antenę zewnętrzną do swojej ceglastej Nokii i całe 2 kreski zasięgu, pozwolił skorzystać, wysłaliśmy smsy pod numery z kartki. Później zaczęło się oddzwanianie na numer starszego pana i kilka razy tłumaczyłem co i jak. 

 

Pan nas uświadomił, że sam jest bo żona u najmłodszej córki w mieście, bo córka rodzić będzie za kilka dni i że tutaj to drogę odśnieżą najwcześniej w środę, więc jak się pogoda nie zmieni i samo nie rozpuści, na co się nie zanosi to utkwiliśmy jeszcze na trzy dni, może dłużej.

 

Przeszedłem do konkretów i zapytałem czy w takim razie może nam odsprzedać jakieś jedzenie jak ma w nadmiarze bo nie byliśmy przygotowani na taki długi pobyt, stwierdził, że w lodówce za dużo nie ma, bo sam został w domu, ale co mu zbywa może odsprzedać, finalnie wyjął worek ziemniaków, trochę cebuli, kilkanaście jajek i dwie laski podsuszonej kiełbasy i dwie kostki smalcu, jakąś mąkę. Miły człowiek, podzielił się tym co ma, oczywiście zapłaciłem za prowiant i skorzystanie z telefonu plus dałem pół litra. Jak pan zobaczył flaszkę to mu się oczy zaświeciły i jeszcze wygrzebał dla nas dwa słoiki ogórków kiszonych, słoik grzybów marynowanych i trochę jabłek, za co z wdzięczności dałem mu drugie pół litra, wtedy miał już wielkiego banana na twarzy.

 

Przy tej okazji gospodarz zmusił nas żebyśmy z nim rozchodniaczka wypili, więc z jednej z flaszek poszło po 50. Skombinowaliśmy sobie kawałek gałęzi, z koca zrobiliśmy nosidełko i  prowiant w nosidełko, z tą prowizorką wracaliśmy przez ośnieżone pole znacznie dłużej niż przewidywałem, niosło się dość niewygodnie. 

 

Dotarliśmy z prowiantem, szybkie sprawozdanie, że rodziny/ pracodawcy poinformowani, że nas odśnieżą za kilka dni więc utkwiliśmy, że mamy zdobyczne jedzenie. Wszyscy oczy w słup, a najbardziej panie z towarzystwa, które jak zwykle pierwsze do siania paniki i marudzenia jak coś idzie nie zgodnie z planem. Wszyscy się tak cieszyli z tych ziemniaków jakbym przywiózł dostawę od "Chińczyka", a jeszcze tego samego dnia jedli dość wyszukane potrawy nim się jedzonko skończyło. Przy okazji zobaczyłem jak trudna sytuacja szybko niweluje ludzkie oczekiwania, niby śmieszna przygoda, a jednak jakieś poczucie zagrożenia się wytworzyło. 

 

Zagoniłem towarzystwo do obierania i krojenia w grubą kostkę, z płatków które były w kuchni po rozdrobnieniu i dodaniu mąki zrobiłem panierkę, mieliśmy jajka i tłuszcz, kolejne dni w menu były ziemniaki panierowane i smażona cebula z kiełbasą (chociaż to bardziej na smak, bo nie było zbyt wiele tej kiełbasy), do tego ogóreczki kiszone, grzyby marynowane, wszystko w sam raz do wódeczki. W sumie to samo menu aż do środy wieczorem, z małym urozmaiceniem bo jednego dnia były pieczone jabłka, w czwartek rano nas mili tubylcy odśnieżyli i mogliśmy wyjechać.  

 

Tak oto zaimponowałem, organizacją, pomysłowością, a przede wszystkim wolą działania, dzięki czemu nikt z głodny nie chodził i było czym zagryzać, a popijawa potrwała 'ciut' dłużej niż zaplanowano. 

 

Dodam, że byłem z siebie cholernie dumny, że sytuację ogarnąłem. 

 

   

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem po IT więc.. na zlecenie osoby która zapomniała hasła usunąłem hasło z konta nie logując się na żadne inne konto, z poziomu ekranu logowania (Windows). Niby łatwe, ale dokumenty jakie tam były to tylko ja wiem.

 

A ostatnio po raz pierwszy skręciłem komodę z IKEI.. niby nic, ale zaimponowałem sam sobie - bo zawsze się miałem za fajtłapę i nigdy nie miałem okazji czegoś zrobić sam, czy nauczyć się :D Ale jak widać nigdy nie jest za późno, więc nadrabiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Umiem sobie oblizać brwi, jedną lub drugą.

Jeszcze żadna pani mi się nie oparła.

Potrafię także podłubać sobie językiem w nosie, czym raz wywołałem wymioty u pani która mi się opierała.

 

 

Wiem że, przed chwilą sprawdzałeś czy to możliwe.

To był oczywiście dowcip.

  • Like 1
  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To było po drugim roku studiów na polibudzie. Kampania wrześniowa, miałem do zdania trzy egzaminy poprawkowe, w tym matematykę. Walka była zacięta, ale już udało mi się zdać dwa trudne egzaminy. Szło nieżle, ale została na deser potężna matematyka. Nauka szła pełną parą, następnego dnia miał być egzamin pisemny z matematyki, z zadań. Teoria miała być póżniej. Nagle, po południu dostałem telefon od kumpla z klubu, że jest decyzją, że wieczór kawalerski "jednego z naszych" odbędzie się u mnie w akademiku (mieszkałem sam).

 

Wkurzyłem się i dzwoniącego grzecznie poprosiłem, żeby spadał. Następnego dnia miałem mieć przecież ciężki egzamin, a z profesorem  nie było przecież żartów. W odpowiedzi usłyszałem, że nic się już nie da zrobić, wszyscy będą w okolicach 19. Wieści rozpuszczone, jest decyzja, komórek przecież wtedy nie było. Co było robić. Pomyślałem sobie, że udostępnię pokój kolegom. Chwilę posiedzę z nimi i pójdę do innego pokoju dalej się uczyć i tam przenocuję. Plan był bardzo dobry, ale jak się okazało nierealny. Co tu ukrywać. Zdrowo popiłem z kolegami. Bawiliśmy się bardzo dobrze. Rano obudzili mnie koledzy, zanieśli pod prysznic i dalej strumień wody zimnej, potem gorącej, potem zimnej itd. Poparzyli mnie przy tym, ale nie żywiłem urazy, wiem że chcieli dobrze, ale że byli pijani, to im trochę nie wyszło.

 

Poszedłem na ten egzamin kompletnie załamany. Nie dość, że męczyła mnie depresja poalkoholowa, to jeszcze kląłem na czym świat stoi swoją głupotę. Kto to widział, żeby chlać dzień przed egzaminem i to takim ważnym. Tylko kompletny idiota tak może zrobić. Takie myśli mi towarzyszyły w drodze na miejsce mojej spodziewanej każni.

Byłem pewien (tak samo jak i koledzy z akademika, którzy widzieli co się wyrabia na imprezie u mnie w pokoju), że nie zdam, to i podszedłem do egzaminu na zupełnym luzie. Zdawało nas większość roku.

 

Profesor po egzaminie kazał nam zaczekać na wyniki. Czekałem z innymi okropnie cierpiąc, bo kac gigant mnie dopadł, ale byłem na luzie, bo byłem pewien, że nie zdałem. Gdzieś tak po dwóch godzinach wyszedł z wynikami, rozdał wszystkim walczącym prace, a w rękach zatrzymał sobie tylko moją mówiąc, że nikt ze zdających dzisiaj nie zaliczył, z wyjątkiem mnie Wszystkich zaprosił na egzamin komisyjny, a mi powiedział, że jak chcę, to egzamin z teorii mogę zdawać od razu u niego w gabinecie, bo przecież dla jednej osoby nie warto robić egzaminu w audytorium. Oczywiście się zgodziłem, ale było mi bardzo głupio, bo zdawałem sobie sprawę, że mam gastronomiczny oddech i wyglądam trochę niewyrażnie.

 

W gabinecie, ten srogi profesor zrobił nam obu herbatę. Stwierdził, że nie warto mnie pytać, bo widać, że jestem dobrze przygotowany (miałem 29 punktów na 30 możliwych), chwilę pogadaliśmy i sobie poszedłem. Wtedy do mnie dotarło, że jestem naprawdę dobry z matematyki.? Bardzo zaimponowałem tym zwycięstwem kumplom z akademika i jednej, bardo ładnej koleżance  z roku, co mnie cieszyło szczególnie mocno, bo się w niej z lekka podkochiwałem. Ten egzamin zainicjował ciąg wydarzeń zakończony naszym małżeństwem.?.

Taki brazylijski serial mi niechcąco wyszedł.

Edytowane przez Stefan Batory
  • Like 5
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyciągnąłem topiącego się dzieciaka na plaży w Hiszpanii. Wystartowaliśmy z ratownikiem w tym samym czasie ale ja doplynąłem pierwszy? Co prawda za gówniarza zrobiłem wszelkie możliwe kursy ratownika gdy trenowałem plywanie ale nigdy za ratownika nie robiłem. Na budowie lepiej płacili?

Chłopaczek był mocno podtopiony, zabrało go pogotowie. Żadnego medalu ani nawet oklasków nie dostałem niestety.

  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, Stefan Batory napisał:

? Ten egzamin zainicjował ciąg wydarzeń zakończony naszym małżeństwem.?.

Kurde, a już myślałem że się dobrze skończy...

W parku rozrywki w USA klientka zaklinowała się na rollercoasterze - blokada zabezpieczająca przed wypadnięciem nie otwarła się. Szef nas - pracowników poleciał po klucz, ale harnes nie puścił mimo to.

Ja pracowałem na tym rollercoasterze pierwszy dzień, wyglądałem normalnie, więc nikt mnie nie prosił o zmierzenie się z harnesem, a każdy z Amerykanów próbował i nic. Dzwonią po ludzi z maintenance, goście w kolejce się gapią, panna zaklinowana.

W końcu mówię - dajcie mi to. No bo jak wszyscy próbują, to ja też.

Harnes puścił - a ja dostałem brawa od wszystkich pracowników i całej kolejki. I podziękowania od klientki.

Usiłowałem opanować banana na twarzy, ale się nie udało ?

 

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.