Skocz do zawartości

Wychowanie


Mosze Red

Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnio zebrało mi się na wspominki. Podzielę się z wami bracia historią jak dwóch cwanych starszych panów nauczyło mnie przedsiębiorczości.

 

Był rok pański 1995 w europie zaczął się szał konsoli play station, był to czas przed pojawieniem się pierwszych akceleratorów 3d dla komputerów PC (3dfx voodoo), które to weszły na rynek rok później.

 

Tak więc plejak był gigantycznym skokiem jakościowym w graniu. Wracając do tematu, ojciec kumpla pracował w owym czasie w Niemczech i przywiózł mu w prezencie nowiutkie play station z dwoma padami, kartą pamięci i wielki telewizor grundig (nie pamiętam ile miał cali ale jak na owe czasy był gigantyczny). Do tego kilka gier.

 

Oczywiście sprzęt ten stanowił obiekt mokrych snów wszystkich kolegów w tym mnie. Ponieważ w Polsce nie było jeszcze oficjalnej sprzedaży konsol to ceny były niebotycznie wywindowane, pamiętam iż cena plejaka w tym czasie to była cena komputera z wyższej pułki.

 

Wiadomo, napaliłem się i postanowiłem udać się po prośbie do wyższej instancji (dziadek ;) ).

Moi dziadkowie mieli taki zwyczaj iż za wyniki na świadectwie zawsze dawali mi jakiś bonus, co ciekawsze nagroda nie była za czerwony pasek czy średnią lecz za wyniki z konkretnych przedmiotów np. za 5 z matematyki na świadectwie w 8 klasie szkoły podstawowej dostałem olbrzymie pudło klocków lego technic.

 

Naświetliłem dziadkowi temat, chwilę podumał i słyszę "Adaś mam dla ciebie dwie opcje do wyboru", jakie to były opcje ?  :lol:

 

1 na świadectwie będzie pięć z następujących przedmiotów: matematyka, fizyka, chemia, biologia, historia, oba języki obce

 

2 zajmiesz się handlem i zarobisz

 

Zgadnijcie co wybrałem (do końca roku szkolnego długa droga, zawsze noga się może podwinąć i np. będzie jedno 4 ....), tak więc bramka numer 2.

 

Mieliśmy akurat połowę października więc sezon nagrobkowy.

 

Dziadek powiedział "Adaś to ja w ciebie zainwestuję ........ dam ci pomysł i kasę na rozruch, ale skoro w ciebie inwestuję to oczekuję zwrotu + 20%, jak ci się nie uda to ja stracę gdyż zainwestowałem " <-- tak to mniej więcej szło. "Musisz sobie załatwić zaplecze, transport, wyszukać hurtownię z towarem". Wykład był dłuższy no ale podaję ogólnie o co dziadkowi chodziło.

 

Jako że był sezon nagrobkowy dziadek zaproponował abym się zajął handlem zniczami pod cmentarzem :lol:.

 

Tak więc zostałem doinwestowany kasą na rozruch (nie pamiętam dokładnie ile to było ale tak mniej więcej 1/2 wypłaty nauczycielskiej w tamtym czasie).

 

Oczywiście były pewne warunki dodatkowe, typu nie opuścisz się w nauce, będziesz handlował tylko po szkole i w dni wolne.

 

Skoro dano mi i pomysł i pieniądze postanowiłem przystąpić do realizacji. Wywiedziałem się gdzie jest hurtownia z takim asortymentem, wyszło na to że nie daleko około15 km. Trzeba było zorganizować transport, zadzwoniłem do swojego dziadka numer 2, "Dziadku zwieziesz mnie tu i tu?" odpowiedź "Jasne Adam ale oddasz za benzynę + zapłacisz za mój czas" <-- tak kurwa tak mi dziadek powiedział, zaniemówiłem na chwilę.

 

Zmówili się obaj żeby mnie wyedukować gospodarczo, dziadki cwane  :lol:

 

Dobra zalałem dziadkowi auto do pełna (żeby starczyło na więcej kursów) + zapłaciłem za jego czas -_-  był nieustępliwy, maślane oczy wnuka nawet nie zadziałały, a potrafiłem wyglądać jak ten pies z "zakochanego kundla".

 

Do tego doszło jeszcze "frycowe" dla proboszcza ponieważ placyk przed cmentarzem gdzie rozkładali się handlarze z towarem należał do parafii.

 

Po tych wszystkich przejściach w końcu zacząłem handel. Pierwszy dzień był kiepski, każdy kolejny ciut lepszy, podpatrywałem zachowanie starych sprzedawców. Później chciałem zbić ceny, obczaiłem hurtownię z ciut lepszymi cenami (ale dalej więc koszty transportu większe). Postanowiłem oszczędzić na transporcie, kupiłem za grosze od kumpla wózek do roweru  (stary, obdrapany i na flaku, ale papier ścierny i lakier w sprayu oraz łatki do dętki załatwiły problem). Tak więc podpięty pod swojego dzielnego składaka twardo pedałowałem do hurtowni 20 km od miejsca zamieszkania żeby oszczędzić i na transporcie i na towarze.

 

Po zakończeniu sezonu zniczowego  okazało się iż spłaciłem dziadka + jego 20% zysku z inwestycji (dziadkowie byli niesamowicie dumni z wnuka, a ja byłem dumny że oni są dumni i byłem zadowolony z siebie). Zostało mi trochę towaru (jakieś 10% ostatniej partii) i byłem dość dobrze zarobiony. 

 

Przez dwa tygodnie zarobiłem na upragnione play station i......... nie kupiłem play station :lol:, tylko zostawiłem kapitał żeby go pomnażać. 

 

Zacząłem powoli obracać pieniążkami, w ograniczonym zakresie bo szkoła/ karate ale zawsze coś sobie zarobiłem i nie musiałem prosić matki ani dziadków czy babci.

 

Rok później wyszły na rynek akceleratory 3dfx, kupiłem do kompa voodoo za własną kasę i całkiem przeszła mi chęć na plejaka.

 

Kilka lat później zaraz po premierze zakupiłem sega dreamcast, która to konsola służył ami wiernie przez cały okres studiów, a nawet po, zakup za swoje oczywiście. 

 

Ale wracając do tematu, tak dwaj cwani starsi panowie wpoili mi podstawy handlu :lol:

 

Jedno z wspomnień, które zawsze wywołuje uśmiech na mej twarzy.

 

A czego wy uczycie swych pociech i w jaki sposób? (pytanie do rozmnożonych braci).

  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja kupiłem starszemu Transita, dorabiał na transporcie i micro przeprowadzkach przez okres studiów. Przynajmniej nie ciągnął kasy od starych.

 

Nauczył się że lepiej zarobi pracując na siebie niż na etacie. Tylko nie ma pomysłu na biznes. Teraz tyra w islandii.

 

Młodszy, daj boże, za miesiąc zrobi prawko i naprzód do roboty.

 

Teraz pyt. do obcykanych: czy kwota wolna od podatku mieści się w tej "działalności"?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj w klubie red,

 

Mnie nauczył tego ojciec, wpoił zasadę.

Lata 90te to był raj dla takiej młodzieżowej działalności, handlowałem elektroniką, częściami komputerowymi używanymi itd.

Kokosów z tego strasznych nie było ale zawsze były jakieś banknoty w portfelu. To miłe uczucie.

 

Teraz już się tak nie da, nie te czasy ;)

 

S.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Red, rozumiem, że z dziadkami miałeś lepszy kontakt niż z rodzicami?

 

Subiektywny-czemu się nie da? Bo rynek jest zalany ? Bo ciężko odkryć coś nowego? Przecież taki interes na zniczach dzisiaj też by się zwrócił.

Edytowane przez AdrianoPeruggio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Źle rozumiesz, miałem świetny kontakt z ojcem i z matką. Ojciec zmarł jak miałem 12 lat dla tego rolę męskich wzorców przejęli dziadkowie. Na matce spoczywał obowiązek utrzymania domu więc nie chciałem jej obciążać zachciankami. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety natura poskąpiła mi talentu handlowca dlatego za łebka rwałem czereśnie za skromne wynagrodzenie a później dorabiałem w wakacje po budowach. W czasach kiedy miałem problem ze znalezieniem pracy próbowałem być agentem ubezpieczeniowym co utwierdziło mnie jeszcze w przekonaniu, że jestem handlowcem do dupy i powinienem się zając czymś na czym się znam. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 8 miesięcy temu...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.