Jump to content

Recommended Posts

O tym jaki byłem przed poznaniem mojej "tej jedynej" miłości, opowiem później.

Chciałym skupić się na tym, dlaczego po parul latach wielkiej miłości, musiałęm kupić

dyktafon aby użyć go przeciw tej, dla której "dałbym sobie rękę odciąć".

Wszystko stoi na prostej drodze do rozwodu. Czy moja samica w końcu się ogarnie?

Bo ja się ogarnąłem, choć może trochę za późno. Trzeba było być Niedźwiedziem, a nie misiem.

 

Jakieś parę lat temu po może i ambitnym technikum, nie mogłem znaleźć pracy. Bo byłem dobrym człowiekiem,

nie miałem znajomości i byłem trochę niepełnosprytny, ale miły i romantyczny. Miła ciota. Już po "wielkich

problemach dojrzewania"...a chciałem w końcu znaleźć pracę i cel w życiu, a także kobietę, to piękną i jedyną.

Udało mi się jakimś cudem znelźć pracę za granicą.

Po paru miesiącach nienajlepszj ale jakoś lepiej płatnej pracy, poznałem tam moją przyszłą żonę. Biedną, bo

zagubioną, zamkniętą w sobie i troche sobie nie radzącą w pracy i z ludźmi.

Po wielu moich "niepowodzeniach" z płcią przeciwną, "wziąłem się w garść", zostałem jej przyjacielem, "opiekunem",w końcu powiedziałem jej, że ją kocham i potem poprosiliśmy pracodawcę o "couple room" dla nas.

Było pięknie, kochaliśmy i kłóciliśmy się również, ale nie rozłączaliśmy. Zawsze razem. Przed i po pracy. W wolne.

Pracodawca nic przeciw taki związkom nie miał, w końcu w naszym miejscu pracy pary tworzyły się zawsze.

Ale moja ukochana sprawiała swoim zachowaniem i "chęcią do pracy" pewne problemy, ktorych nie zauważałem, bo hormonalny haj nie pozwalał mi, żebym tą sprawę bardziej zbadał. I tak oto nie przedłużono nam kontraktu.

Nie przeszkadazło mi to jednak, wierzyłem naiwnie, że dzięki tej miłości damy radę, nawet jeśli jej dom w którym

mieszkała, był obciążony niespłaconym kredytem hipotecznym. Jakby co, u mnie z zameldowaniem było wszystko jest i było

w porządku. Tylko i tak sensownej pracy brakowało w okolicy.

 

Gdy wróciliśmy do kraju, byliśmy raz u niej a raz u mnie. Pochodzimy z dwóch różnych województw i trochę odległości

między nimi jest. Ale nie przeszkadzało to nam. Choć pieniędzy nie zostało wiele (ukochana wspierała mamę finansowo a ja nie miałem jakiegoś większego finansowego planu) a mi zależało, żeby jednak ich nie zabrakło.

I zależało mi też na tym aby moja jedyna została moją narzeczoną.

Parę miesięcy po zaręczynach znalazłem kolejną pracę za granicą.

Najpierw miałem znaleźć się tam ja, potem moja miłość. Z tym, że tamto miejsce nie było moim wymarzonym, ale czego nie robi się dla miłości...

Najbardziej denerwowały dwie zmiany na dzień i tylko parę godzin dla siebie między tymi zmianami.

Szef zresztą miał inne plany i nie chcaił zatrudnić mojej ukochanej. Dopiero po paru miesiącach charówki, ogłoszono nową rekrutację.

W razie czego, udało mi się też znaleźć kolejną ofertę i zagadać do kolejnego pracodawcy, czy może by kogoś nie chciał.

Poszedłem na żywioł. Bo już nie mogliśmy wytrzymać paromiesięcznej rozłąki. Bo była szansa.

Znalazłem dla niej współdzielone mieszkanie, ze starym właścicielem. Tańszych ofert nie było a zakwaterowanie na terenie mojego pracodawcy

było o wiele mniejsze. Zapłaciłem wszystkim czym miałem, jeśli chodziło kaucję, pożyczyłem nawet pieniądze od kolegi, żeby jakoś przeżyć.

Liczyłem, że się to uda.

Ale szefostwo w mojej pracy nie przyjęło mojej ukochanej. Mimo doświadczenia i dobrej znajomości języka. Natomiast w drugiej, trochę podlejszej

robocie, ale tak samo płatnej, moja ukochana się poddała po pierwszym dniu próbnym.

I jeszcze przed rozmowami kwalifikacyjnymi kupiła sobie iphone na abonament!

To był pierwszy znak: "no to ty się dla mnie poświęcisz, zjem Cię całego mój chlebku..."

Po tym się poddała. Nie miała ochoty szukać innych prac w okolicy. Jak już jakieś były to zawsze coś nie tak. Pytanie po której stronie...

bo świadkiem nie byłem...

Nie chciała znaleźć/nie mogła znaleźć...Święta spedziliśmy zdala od naszych rodizn,

skromnie. Dziwnie szczęśliwi...

Styczeń, luty pracy nadal nie było. Dopiero potem coś znalazła, ale na pół etatu. A ja płąciłem prawie całą pensję na jej czynsz,

stan konta zjeżdżał na minus...gdby nie ten overdraft (nie zaciągałem kredytu tylko aktywowałem tzw. overdraft, zresztą nie przysługiwała mi nawet karta kredytowa

bo nie pracowałem nawet rok), to może by wtedy wcześniej odjechała. A tak, po przekalkulowaniu, powiedziałem jej, że jak umowa na mieszkanie

u tego gościa się jej skończy, to musi wrócić do domu, bo nie wyrobimy. A nie wyrabialiśmy. Nawet z jedzeniem. Z resztą nie przypominam sobie, żeby

mi dużo razy przygotowywała posiłki. Owszem, miałem w pracy, ale do dziś obiady od niej mogę policzyć na palcach jednej ręki. Większość mam od mamy i od teściowej.

Ech kolacje i posiłki na randkach ok, ale chyba robiłem ich trochę za dużo...

 

 

Może i była to bolesna decyzja ale słuszna. Przynajmniej nadal

miałem pracę. I odłożony urlop. A na urlopie...no cóż, wpadliśmy.

Po około dwóch latach "starania się"...kto kogo podpuszczał? Szczerze

,to ja. Tak bardzo kochałem moją już wtedy narzeczoną, że

obdarzyłem ją zapłodniłem. Prawdopodobnie zawiodły wtedy prezerwatywy.

Dobre prezerwatywy. No ale miały zawieść później!

Ale nie spanikowałem. Nie zostawiłem jej z

tym samym. Z resztą obiecałem jej, że gdyby do takiego czegoś doszło

to nie stchórzę.

Ale powiedziałem, że będzie trzeba się nieźle naprawcować.

Wróciłem więc do hotelu. Pracować i szybko zaklepać kolejne dwa

urlopy: pierwszy na to aby omówić kwestię ślubu (chciałem tego ślubu,

chciałem czegoś pewnego, związku bo ileż można się wahać?). Było

trochę spięć między rodzinami. Dodatkową tragedią był fakt, że

zadłużony dom mojej przyszłej żony został zlicytowany...ale to i tak

było do przewidzenia.

Dlatego postanowiliśmy wziąć ślub u mnie. Potem okazało się, że

równie dobrze można było tradycyjnie, u panny młodej no ale panika

wzięła górę i moja żona na czas pierwszego trymestru ciąży została

u moich rodziców. Żeby nie dopadł ją stres. I tak ją dopadł. Po

czasie miała pretensje do moich rodziców o nic. Po prosu nie czuła się

jak u siebie. Dotarło wtedy do mnie, że pomiędzy nią a matką jest

nierozerwalna więź, która jednak uzależniła tak obie od siebie, że po

dłuższej rozłące obie wariują!

A dlaczego ta więź jest taka?

Cóż, jej tatuś lubił wlewać za kołnierz. I to spowodowało dużą destabilizację

w jej życiu.

Do jej mamy nic nie mam. Może tlko jedną rzecz: przez to całe jej poświęcenie

i chronienie córki przed wszystkim, moja ukochana z pozoru dzielna, uparta

jest też w pewnym sensie nieporadna i marudna. A! I chce być wolna i niezależna.

Jej obecny stan mógłbym opisać dwoma przeciwstawnymi do siebie słowami: słabość siły.

 

 

Po weselu musiałem jeszcze wrócić do pracy, odbębnić miesięczne

wypowiedzenie i dorobić trochę pieniędzy. Co ciekawe koszt wesela się

zwrócił a i zaoszczędzone pieniądze dały jakąś pewność finansową.

Choć nawet po pobieżnej kalkulacji wiedziałem, że na długo te

pieniądze nie starczą. Dlatego w głowie miałem pewny plan...

 

 

Po ślubie zamieszkałem z żoną u teściów. Ich dom (niestety zlicytowany,

ale eksmisja jeszcze nie nastąpiła) był dosyć duży

więc, raczej nie przeszkadzaliśmy sobie. Dla mnie jednak jako

mężczyzny, irytująca była rzecz, że wszystko wokół nas robiła i

przygotowywała dla nas teściowa. Nawet w piecu nie mogłem napalić. Jej

mąż nie był w tej formie co kiedyś i ogólnie po jego pijackiej

przeszłości zostały mu już tylko problemy zdrowotne.

Ale dało się żyć. Pieniędzy starczało na wszystko. Miło wspominam

ten czas gdy nasz syn rósł w brzuszku mojej żony. Dla nas obydwojga to

również był miły czas. Na bliskość i czułości :-).

Z powodu ciąży nie mogliśmy być też tak od razu eksmitowani.

 

 

Po urodzeniu dziecka (okres prenatarny bez problemów, urodzone naturalnie

w nowym szpitalu położniczym w przeciągu paru godzin; byłem przy porodzie,

to był mój wybór, żona nie nalegała.),

stałem się ojcem. Miłe uczucie. I trochę niepewności. Ale poczucie

odpowiedzialności za

powołanie kolejnej istoty na tej planecie do życia, sprawiło, że

wspólnymi siłami dawaliśmy radę w opiece nad dzieckiem. Nawet gdy

byliśmy bezradni jedno wspierało drugiego.

 

 

Ale...nie mogłem znaleźć pracy. Pieniądze topniały w

zastraszającym tempie (leki, mleko dla dziecka, akcesoria dla dziecka,

własne potrzeby, opał etc...). Wysyłałem dużo CV. Albo nie odpowiadali albo jak

już odpowiedzieli to potem na rozmowie dziwili się, co ja tu w Polsce

robię. Wtedy doszło do mnie, że z tak "zagranicznym" CV nikt mnie nie

będzie chciał w tym kraju. Dlatego zdecydowałem się na powrót do

starego pracodawcy (tego pierwszego) ale do jego placówki w innej okolicy.

Żona wiedziała, że taki plan miałem na wypadek gdyby już nic

tu nie wyszło.

 

 

Bez problemu przeszedłem rozmowę kwalifikacyjną. Ciężko zdobyte

doświadczenie i lepsze umiejęntości językowe w przeszłości, pomogły mi.

A także świadomość, że jestem kochającym mężem i ojcem i że chcę

zapewnić mojej rodzinie byt sprawiły, że spojrzałem na to miejsce z

całkiem innej strony i dobrze odnalzałęm się na nowym stanowisku pracy.

Nie zarabiam może więcej ale to starcza na tyle aby:

móc część pieniędzy wysłać żonie i część odłożyć na

zamieszkanie w nowej okolicy (mieszkam na zakwaterowaniu). Mieszkania tam są o wiele tańsze.

 

 

Ja wiedziałem, że nie będzie to dla niej łatwe. Kolejna

rozłąka. A za parę dni długo wyczekiwany

dłuuuugi urlop. W tym czasie, po prau miesiącach

spokoju, nadziei, miłych i upewniających ją w mojej miłości

konwersacjach na facebooku (używamy fb bo nasze dziecko

zwykle śpi, gdy kończę pracę), nagle pewnego dnia napisała,

że mnie nie kocha, że się nie staram, że jestem nieodpowiedzialny!

 

 

Gdyby nie to, że podczas naszych małżeńskich kłótni, jakimś

cudem znalazłem Samcze Runo, to...chyba nadal był bym misiem.

 

 

Postanowiłem moją Ukochaną przywrócić do porządku,

na jej emcjonalne zakłamane argumenty, przedstawiałem moje logiczne.

I dałem do zrozumienia, że samą miłością ich nie wykarmię.

Daliśmy sobie do zrozumienia: "ty opiekujesz się dzieckiem, ja zbieram

na Was".

I pomyśleć, że w dzień rocznicy wmówiła sobie, że ją zdradzam,

chciała mi zabronić dodawania koleżanek i kolegó z pracy do listy znajomych

na fb! A ja myślałem, że kobiety to tylko meczy, piwa i kolegów zabraniają.

I że to alkohol i papierosy, używki są przyczyną problemów w małżeństwie.

A ja raczej od tych rzeczy stronię. A i tak mam przejebane!

 

 

Co jak co, ale nie zamierzałem jej zdradzać. Koleżanki mam fajne, ale

wolny czas po pracy organizowałem sobie w inny sposób. Z resztą ona

nadal jest piękna ale jej czar już dawno prysł. Dzięki jej

głupiemu zachowaniu.

 

 

Chciała zarzucić mi, że wysyłam za mało pieniędzy.

Jasne. Opłaciłem jej i jej rodzinie kaucję na nowe mieszkanie, pralkę, łóżko...wysyłam

stałą kwotę na czynsz + inne rzeczy, jej mama też przecież zarabia i

poświęca się co doceniam (no ale córka już dorosła, a mama ciągle

na nią buli i buliła nawet gdy komornik wszedł na pensję). No ale

w końcu mamy zamieszkać razem, jak dziecko dorośnie. A ja całej pensji nie

mogę dać. Zresztą żyją, syn rośnie i jest zdrwy, więc pieniędzy chyba starcza,

albo ja czegoś nie wiem?

 

 

A. No i mówiła mi, że seksu nie będzie...bo jakieś powikłania...

ale pytając ją o wyniki, napisała mi, że lekarz jej nie powiedział dlaczego tak jest...

a ja się jej zapytałem dlaczego nie powiedział? a ona na to...że powiedział, że podwójne

nacięcie, że poród bez znieczulenia...

hm...to powiedział czy nie?

 

panowie...minęło już sporo czasu od połogu. Ja sobie z tym problemem poradziłem,

ja byłem wyrozumiały w tej kwestii a ta dziwna odpowiedź mnie zastanawia...

Ok ale jak mi pokaże dowód, to uszanuję. I najem się grochu i czosnku w nocy, żeby nas

od siebie odrzucało :-D .

Jeśli w ogóle to prawda, bo może żona chce mnie sprowokować, tak jak kiedyś

rzuciła się raz na mnie z rękoma, załamana tym, że pieniądze się nam końcżą.

Pamiętam, że wtedy musiałem się opanować i bronić. Skończyło się tylko na tym,

że obiła sobie trochę plecy, bo poślizgnęła się pod moim naporem, gdy zablokowałem jej cios.

Do dziś nie może mi tego zapomnieć.

I wmówiła paru przyjaciółkom na fb jaki to zły jestem. Obgadała moją mamę, obraziła.

Jej brat a mój ocjiec chrzestny to zobaczył i przekazał mamie...nieładne komentarze usunęła

niedawno, ale ja już przezornie zaimporotwałem archiwum fb.

A i była jedyną osobą, która usunęła mnie ze znajomych. Pięknie!

No teraz przywróciła, ale z natury jestem miły i przyjacielski i nie spodziewałem się

takich akcji z jej strony. Z drugiej strony to była jedyna metoda, żeby mi jakoś tam

"przywalić". Ale mam nerwy ze stali. I dowody przeciwko niej. I bilingi. I całą tą historię.

 

 

Teraz postawiłem jej ultimatum: ma przemyśleć, czy za parę dni mam pojawić się u niej,

czy u moich rodziców. Bo jeśli mamy kłócić się przy dziecku, to jej dobre umiejętności

opieki, na nic się nie zdzadzą. Wtedy pozostanie wybór mniejszego zła: rozwód.

Dlatego po przemyśleniu sprawy jeszcze raz, kupiłem dobry dyktafon, który już jutro

będzie u mnie w skrzynce pocztowej.

 

 

 

Ciąg dalszy nastąpi...

 

  • Like 5
  • Thanks 1
Link to comment
Share on other sites

Racja bracie samcu...ty wiesz, że pytała się dziś mnie, kto mnie tak zmienił? Haha...

Groziła nawet, że otruje siebie i syna (tak, mam to w archiwum). I dalej spamuje profil na fb "mądrymi" sentencjami z tych kobieco-księżniczkowych stron...i nikt nawet lajka nie daje! 

Dyktafonik już wysłany...jutro po pracy wpadam odebrać...

jeju, dlaczego muszę aż tak knuć! Przeciw osobie którą kocham?! 

Wydatek na dyktafon też będzie na rachunku...

 

 

"...no cóż wysoki sądzie, ten wydatek był akurat konieczny..."

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Standard. DDA i misiek ratujący świat. Kwiat białego rycerstwa! Kolega pewnie jest tzw. " trolem" ( nie mylić z forumowymi trolami ) o znikomym " braniu" u kobiet. Raz udało się załączyć, haj hormonalny i mamy nieszczęście!

  • Thanks 1
Link to comment
Share on other sites

Kicu!

Fakt byłem białym rycerzem, ale widzę, że to dalej tak nie pociągnie...i w ogóle po tym odpadła mi chęć na inne amory a 

wcześniej to byłem jaki byłem. Zamiast trol, wolałbym określenie

 

@von.hayek

Cóż. Tak jej matka z ojcem to pokierowali i tak się stało...choć ciekaw jestem czy wina do końca leży po winie pijącego ojca...ale chciałem jej pomóc jakoś ten rozdział zamknąć. 

You know mate, it's been emotional.

Logicznie rzecz biorąc opcja zamieszkania u mnie przyniosła by lepsze rezultaty, jej rodzice mogliby się przeprowadzić też w moje strony, mieszkania też były w podobnej cenie na wynajem....ale nastawienie żony było jakie było. A była w ciąży...a ciąża to nie tylko miły okres. To także okres wielu obaw i stresów...(co ciekawe mimo wielu badań, opinii lekarzy, nasze dziecko urodziło się zdrowe).

 

Wystarczyło by tylko pozytywne nastawienie, no ale czemu ja jestem winien? Temu, że chciałem pomóc biednej dziewczynie...i że chciałem tak szczerze prosto z serca pokochać? I tak jak mówiłem jej wcześniej, nie chciałem jej samej z dzieckiem zostawić? 

Na prawdę "nie mogę się doczekać" jak to się dalej potoczy. Bez względu na to co się stanie. Mam wolność i prawdę po swojej stronie.

 

@arox

Przynajmniej z kontami bankowymi, zawsze miałem jedną zasadę: osobne konta, każdego obchodzi tylko jego własny pin i hasło. Dlatego dzięki temu, jest ode mnie uzależniona finansowo. "I nic złego nie odwinie"

Edited by Mr Bread
Link to comment
Share on other sites

DDD / DDA

Dda.pl

Ile podobieństw widzę...

Ojciec pijak... A matka jest za słaba zeby wprowadzić w dorosłość córkę.

Z jakiegoś powodu Twoj teść pije. Cos czuje ze miał podobnie za młodu.

Link to comment
Share on other sites

Tak, nie miał lekko, natomiast przed ślubem (teściowa była jego drugą żoną) udało mu się ukryć nałóg. Wszystko wyszło na jaw po ślubie. Dziś nie może szaleć, bo skończy się to dla niego śmiercią. To taki "Forsaken cowboy" na dzień dzisiejszy. Żałuje tamtych błędów ale błędem było by też rozdrapywać tamte rany, bo w końcu miałem szczery cel pomóc jego córce. W sumie to się rozumiemy, mimo tego...ale poajwiłem sięw ich życiu dopiero parę lat temu.

Edited by Mr Bread
Link to comment
Share on other sites

Olej tą kobietę, ale wybacz jej wszystko dla dobra waszego dziecka. Ono nie chce żebyście byli w konflikcie.

Miałem podobne doświadczenia, bardzo długo byłem wyrozumiały, bardzo długo dostawałem wpierdol mentalny i fizyczny i nie oddawałem, różne próby manipulacji i ciosów poniżej pasa, bez mojego odzewu(zrobiłbym coś bardzo złego).

Po takim regularnym długim biczowaniu miłość wypala się, zostaje tylko obojętność i nostalgia za pięknymi czasami. Gdy jesteście wszyscy w trójkę to myśl o was jako o rodzinie, ale nie myśl o niej jak o kobiecie.
 

Edited by diesoon
  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

"Chlebku" spierdalaj od niej, "z tego pieca już chleba nie będzie", może uda Ci się na chwile załagocic sytuację, ale to tylko bedzie czasowo. Szczerze po takich akcjach jak opisywałeś, to nie wiem nad czymsie tu zastanawiać! Pomyśl czy kobieta warta "zaufania" robi takie rzeczy...!? Bo mi sie wydaje, że nie!

 

Powodzenia Ci życzę!!!

Link to comment
Share on other sites

Wiadomo, że w przytłaczającej większości prawo do stałej opieki dziecka dostają kobiety.

Ktos kiedyś pisał, że w Polsce alimenty to ~ 1k zł.

Rozumiem, że te pieniądze będą musiały utrzymać ją, dziecko i pomóc jej rodzicom.

Zastanawiam się jak oni wyrobią finansowo.

Link to comment
Share on other sites

Tak, dokładnie taki mam plan, żeby dziecko nie ucierpiało. Pieniędzy starczy. Przynajmniej opieka nad dzieckiem jej bardzo dobrze wychodzi. Ale boje się, że z pracą powtórzy się to samo, mimo tego, że szef nie widzi problemu, żeby pracowała (w końcu wyrobiłem sobie dobrą reputację więc szef idzie mi na rękę).

Wszystko okaże się na nadchodzącym urlopie. Jeśli jej zachowanie będzie nie do zniesienia, kończę to definitywnie! Dla dobra nas wszystkich.

Jej mama pracuje, potem przechodzi na emeryturę, a ojciec pobiera rentę. ale jeśli nie mielibyśmy zamieszkać razem, kwota może być trochę większa. A tak, ograniczam wydatki i wysyłam mniej pieniędzy, bo w końcu chcieliśmy się tu osiedlić na stałe. Ale jak nie będzie współpracy, to drugi raz tego błędu nie popełnię.

Link to comment
Share on other sites

Dzięki, że się podzieliłeś historią. Nic nie napiszę niestety, bo moje doświadczenie tak daleko nie sięga.

 

Tematy z dziećmi wolę przemilczeć.

 

Zaszła chyba w tobie poważna światopoglądowa zmiana, bo piszesz z dystansem emocjonalnym. Duży szacunek za podejmowane działania naprawcze i za obronę własnych interesów.

  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

Ok, chlebek ujmę to bezpośrednio, nie chce mi się owijać w przysłowiową bawełnę.

 

 

Sytuacja rodzinna:

 

Ojciec alkoholik niezdolny do pracy z przyczyn zdrowotnych.

 

Dom zlicytowany, eksmisja w drodze, oznacza to iż narobili wielkich długów, ponieważ są małżeństwem musieli robić te długi wspólnie. Przypuszczam niespłacone kredyty na cele konsumpcyjne. 

 

Długi świadczą o jednej z trzech rzeczy lub nawet wszystkich naraz: nie umiejętne zarządzanie pieniędzmi, brak zdolności lub chęci do ich zarabiania (upośledzenie społeczne), życie ponad stan.

 

Sytuacja z ajfonem, którą opisałeś (zakup na bezrobociu na umowę) typowa przesłanka do tego iż luba ma skłonność do życia ponad stan oraz do zadłużania się na cele konsumpcyjne.

 

 

Czyli biorąc sobie swoją lubą przyjąłeś balast w postaci jej patologicznej rodziny, jak myślisz z kim i na czyj koszt będą chcieli zamieszkać jak już wylądują na bruku? Przecież twoja luba nie będzie chciała zostawić mamusi.

 

Pani z opisu wynika też nie chce pracować, a jedynie wydawać. Jest najnormalniej w świecie leniem i pasożytem.

 

Skąd to się wzięło - "nie urodzi wrona gawrona". <-- przykład z domu rodzinnego, tak żyli rodzice i tak ona będzie żyła, nie zmienisz tego.

 

 

Byleś dla niej dobrą opcją na źródło utrzymania (nieśmiały, mało kolegów, stroniący od rozrywek, pracowity).

 

Opieka nad dzieckiem jej dobrze wychodzi.... tak opieka, ale kto wychowa? patologiczni teściowie?, którzy nic w życiu nie osiągnęli (prócz długów) czy twoja luba z lewymi rączkami do pracy, jakie będzie dziecko chowane przez takich ludzi?

 

Powiem tak z babą krótko. Chcesz z nią być, ok ale odcinasz ją i swoje dziecko od jej rodziców, to nie są wzorce do naśladowania.

 

Pakuje manatki i przyjeżdża z dzieckiem do ciebie (koniec mamusiowania i tatusiowania , nie chcesz słyszeć o problemach jej rodziców ani im pomagać). Jak księżniczce nie pasuje to rozwód i alimenty maks 500 zł i koniec pieśni (na twój wniosek oczywiście, uzasadnienie że żona stroni od podjęcia pracy, jest niezrównoważona bo wywodzi się z patologicznego środowiska - domagaj się powołania biegłego,doprowadza do rozbicia rodziny nie chce z tobą zamieszkać w miejscu gdzie masz pracę itd. itd.., + rozpad pożycia małżeńskiego, zero seksu z winy partnerki , powołaj jej lekarza na świadka , sąd zwolni z zachowania tajemnicy lekarskiej, sam zobaczysz jak to nieistniejące choroby nie pozwalały jej współżyć) . Jak wywalą jej rodziców i ją z tego domu to albo zacznie pracować i żyć na swój koszt albo odbierzesz jej dziecko.

 

Jeszcze jedna uwaga kiedy ciągnie dalej z ciebie kasę, a jednocześnie skarży się jaki to zły jesteś i nie chce seksu najprawdopodobniej pracuje już nad lepszą opcją, ale ciebie nadal trzyma w zanadrzu gdyby nie wyszło.

  • Like 27
  • Thanks 1
Link to comment
Share on other sites

Wielkie dzięki Red, niestety skończył mi się limit lajków, wczoraj po napisaniu posta buszowałem po runie całą noc :-D .

Przynajmniej będę miał kolejne wskazówki jak się do tego zabrać. 

Z tym zamieszkaniem plan taki był, ale biorąc pod uwagę ostatnie kłótnie, trudno mi po prostu powiedzieć, czy to wypali. Co z tego, jeśli zaoszczędzę a ona nie będzie przynosić zysku?

Co ciekawe, mówi, że to ja mam być ojcem. Ok. Ale wzorzec z mojego rodzinnego otoczenia był taki, że mąż i żona pracowali razem. 

Jeśli tak nie będzie, to do widzenia.

A obecna praca jest jedną z najlżejszych i najprzyjaźniejszych jaką wykonuję, ale muszą być spełnione dwa warunki: chęć i otwartość do klienta.

Sorki nie piszę jaka to praca, jaki to kraj, ale to przezornie, żeby przez przypadek nie zostać wykrytym przez żonę. Ona nawet nie domyśla się istnienia tej strony, nie ma dostępu do mojego komputera, ale dmucham na zimne.

 

PS

Obecnie cała rodzina jest już dawno wyeksmitowana, mieszkają w wynajętym mieszkaniu. Część moich pieniędzy i część pieniędzy teściów idą na wydatki. Reszta oszczędności na zamieszkanie za granicą. Kokosy to nie są, ale nawet z jednej zagranicznej pensji raju nie urządzę.

Link to comment
Share on other sites

A obecna praca jest jedną z najlżejszych i najprzyjaźniejszych jaką wykonuję, ale muszą być spełnione dwa warunki: chęć i otwartość do klienta.

Sorki nie piszę jaka to praca, jaki to kraj, ale to przezornie, żeby przez przypadek nie zostać wykrytym przez żonę. Ona nawet nie domyśla się istnienia tej strony, nie ma dostępu do mojego komputera, ale dmucham na zimne.

 

 

Słuchaj, tu nikt nie wymaga chwalenia się takimi rzeczami.

 

My wymagamy byś czytał ze zrozumieniem, pytał gdy nie wiesz lub nie rozumiesz oraz wyciągał prawidłowe wnioski na temat tego jak funkcjonuje życie a zwłaszcza związki.

Link to comment
Share on other sites

Wiadomo, że w przytłaczającej większości prawo do stałej opieki dziecka dostają kobiety.

Ktos kiedyś pisał, że w Polsce alimenty to ~ 1k zł.

Rozumiem, że te pieniądze będą musiały utrzymać ją, dziecko i pomóc jej rodzicom.

Zastanawiam się jak oni wyrobią finansowo.

 

Facet jak ma dobre argumenty może walczyć o dzieciaka.

Kumpel bez problemu dostał wyłączne prawo opieki, bo mamuśka nie była zdolna do utrzymania siebie i dzieciaka.

A do tego jak ten jej kupił pralkę, czy jakieś gadżety to sprzedała aby mieć kasę na imprezy.

Wygrał bez problemu. I to teraz ona musi mu płacić alimenty

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Heh, pralka akurat popsuła się krótko przed przeprowadzką, więc trzeba było kupić nową. Nie było wyjścia.

A gdy się spytałem jak pierze nowa pralka, usłyszałem: "Za kogo ty mnie uważasz!? Za jakąś kurę domową?! Że ja mam prać... czy co?!"

ech...Marek pisał coś o tym, że panie nawet ze zdobyczy technologii AGD nie potrafią się dziś ucieszyć... nawet jeśli są najnowsze i sponsorowane przez partnera... 

 

Dyktafonik już dotarł, jestem zadowolony z jakości nagrań z ukrycia, z kieszeni i z innych miejsc. Mały i kompaktowy. Pozostaje tylko pomyśleć jak dobrze go ukryć.

Pozostały 3 dni do wyjazdu. Normalna samica nie mogła by się doczekać...moja...no cóż. Do dziś nie wie czy ma mnie wpuścić czy nie :D

A tak na poważnie, jeśli coś z nią jest nie tak...no cóż. Cokolwiek się stanie,

:)
Link to comment
Share on other sites

×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.