Skocz do zawartości

I nie ma nikogo kto by Ci browar podał


Tarnawa

Rekomendowane odpowiedzi

22 godziny temu, lync napisał:

Jak w judo - wyczuwasz siłę, to ulegasz, aby po chwili samemu znaleźć się na wyższej pozycji.

Nie baw się z szarpaninę, odwracanie kota ogonem i pokrewne. Idziesz po kuzushi. Gdy pokazujesz ,że angażujesz się w szarpaninę to tylko tracisz siły. Jeśli nie da się uzyskać kuzushi to czas odejść. 

Równocześnie wyjebka nieadekwatna do poziomu znudzenia co perfekcyjnie wskazał @Tornado

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tak na koniec zostaniesz sam ? Zawsze mi się w takich momentach przypomina to zayebiste zobrazowanie jak Rysiek z klanu rzuca szklanką wody przyniesioną przez Grażynę na łoże śmierci i kazuje wszystkim spyerdalać, bo ta szklanka mu w niczym nie pomoże :P tak trzeba żyć. To nasz mistrz Marek mówił w audycji? Bo już nie mogę sobie przypomnieć.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Tornado napisał:

.....szkoda gadać....

Pominę fakt iż same części miały kosztować 400PLN + płyny i badziewia 'rozkurczowe/czyszczące'....

Z punktu widzenia faceta istotny jest całokształt. Ty wiesz jak bardzo jest to złożone. I chcesz to skończyć. Istotą jest naprawa.

Kobietę interesuje - kiedy skończysz (ale żeby tak nie za późno):

I tu zagwozdka:

 A) zakreślisz konkretny temat i przeciągniesz -> wiadomo, jest powód (niedotrzymanie terminu, duże naruszenie, niesłowność)

 B) ustalisz zbyt odległy termin -> powód (za długo)

 C) nie ustalisz terminu bo wiesz, że różnie może być =  ustalisz termin orientacyjnie -> jest potencjał na dopowiedzenie i jest tak jak w punkcie A, tyle że .... sam nie wiesz jaki jest termin, kobieta za to wie, bo już sobie dopowiedziała ("nie za późno")

jak emocje skaczą, to wydaje się, że każdy powód jest dobry, aby zrzucić się z siebie te emocje (po naszemu: przyczepić się), inaczej przecież by było "to wspaniale, że naprawiłeś ten wóz". Miałbyś nagrodę/docenienie za fakt naprawy, a nie zjechanie jak pracodawca mobbingując pracownika "czemu tak długo!".

 

To inne postrzeganie, tyle że dla nas wydaje się nielogiczne.

2 godziny temu, Imbryk napisał:

A biały rycerz tylko przepraszał i starał się jeszze idealniej tłumaczyć i dyktować, podczas, gdy PRAWIDLOWYM ZACHOWANIEM BYŁO:  "nie podoba się? to zapierdalaj  szmato do tłumacza jutro rano i mu płać". Słusznie ktoś tu zauważył - DDA to twarde sztuki i trzeba z nimi twardo za mordę bez pardonu  - bo to znają, wtedy się czują bezpiecznie - choć i tak się rozpłaczą i będą czuli jak gówno - ale to jest ta bezpieczna przystań. Inaczej Cię zapierdolą.

Albo odpuścić, odejść, nie grać w ich pojebaną psycho-grę.

Dobry przykład! Ja tam był "szmato" zmienił na coś stonowanego, ale to rozwiązanie ma potencjał, ustawiasz konkretne granice. W perspektywie możesz hodować sobie potwora (jej zmienia się wtedy percepcja i traktuje Cię jak wroga, albo jest cienka linia do takiego potraktowania). Uległość długofalowo nie jest rozwiązaniem. W ogóle najlepiej unikać takie osoby i nie mieć tego typu zagwozdek.

 

Interesujące jest to, że wspominasz o czymś takim, dam przykład jak wygląda sytuacja, gdy stanowczo trzymam się swojej opcji, bez ulegania. Spokojny wyjazd na zakupy, rozmowa o podziale obowiązków. Wiedząc co się święci (chęć dorzucenia mi na plecy dodatkowych zadań, pomimo, iż mam co robić), podchodzę do tego tak jakbym pochodził do kogokolwiek innego (czyli tryb "przychylania nieba" = off).

Naraziłem się co prawda na zarzut licytowanie się, używałem logicznych argumentów. Poprosiłem o nie granie ze mną w gry dominacji. Usłyszałem tekst "jesteś nienormalny" "nie pierdol głupot, bo to ty się tak zachowujesz", "jaki ty jesteś walnięty". Gdzieś w jakiejś publikacji psychologicznej o toksycznych związkach przeczytałem, że dobrze jest nazwać po imieniu co robi, czasem może to wpłynąć na drugą stronę. Dając jej szansę na ogarnięcie.

Powiedziałem, że robi na mnie "gaslighting"....widząc, że nie ma żadnego pozytywnego efektu (nic nie dociera), a stoimy na parkingu zamiast działać , poszło stanowcze "wyjdź stąd, wrócisz na piechotę".

W odpowiedzi dostałem "wypierdalaj", więc odbiłem "to mój samochód, to ja mogę powiedzieć wypierdalaj" - wyszła i poszła w długą. Lekko zmiękłem dając jej możliwość powrotu ze mną (napisałem niżej co), ale ... moja "DDA" wracała piechotą, z zakupów, które miały być wspólne. Z zaciętą miną, jakby była mentalnie w innym świecie.

Ona jest dorosła, sama o sobie decyduje, trudno, nic na siłę, droga wolna.

 

To taki odpowiednik tego o czym wspominasz - zakreślenie granicy, bez olania - z zaoferowaniem własnego rozwiązania ("napiszesz gdzie jesteś, podjadę po ciebie, przeprosisz, to wspólnie zrobimy zakupy, później coś zjemy..itd"), bez białorycerskich podchodów typu "przepraszam Cię bardzo, tak masz rację, zrobię to i to...". Nie chce się czuć jak cham ("wypierd.. z auta"), ale też grzeczne tolerowanie....nic nie poprawia, daje tylko pozwolenie "rób tak dalej".

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, lync napisał:

Kobietę interesuje - kiedy skończysz (ale żeby tak nie za późno

Haha no zajebiscie. 

Jeżeli takie coś ma być ceną za seks to ja wolę konia walić. :)

 

Nie dość, że dostaje coś za darmo to jeszcze wymagania z dupy "oby nie za późno" hahaha. Naprawiał kiedy samochód? 

Bo ja tak i często coś w trakcie wyskoczy albo śruba Ci się urwie albo coś innego. 

 

No ale dla myszki trzeba określić czas i się GO TRZYMAĆ.

 

 

 

Bracie nie wiem czy da się Ciebie jeszcze odratować. 

Zbroja przyrosła już Ci do ciała. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, SSydney napisał:

No ale dla myszki trzeba określić czas i się GO TRZYMAĆ.

Jak już się za coś bierzemy (obojętnie czy w domu czy w pracy), to jeśli decydujemy się wycenić ile czasu Ci coś zajmie czy umówić się na coś - to powinniśmy się tego trzymać.

Ciężko współpracuje się z kimś, kto nie dotrzymuje umów, terminów lub też poproszony nie potrafi/nie chce takiej estymacji dokonać.

 

Estymacja (ustalenie ile co zajmie) w normalnym przypadku (dwoje osób są w równej relacji) powinna służyć temu, aby druga strona wiedziała, jak ułożyć sobie plan i dopasować się pod Ciebie. A nie, że pyta się Ciebie w sposób (jak pracownika) który dostanie burę, jeśli się z tego nie wywiąże. Ten drugi przypadek to już shittest. Czyli już coś zawalone było wcześniej, a obecna sytuacja to tylko zapalnik. Może np. osłabiona rama, może za dużo było dawane, a za mało brania?

 

Wiesz, miałem chwile w których nie udało mi się wstrzelić czasowo i wiele razy żałowałem, że się zobowiązywałem do czegoś, nie biorąc pod uwagę większej tolerancji czasowej lub sytuacji wyjątkowych. Ale było to w sytuacjach, w których partnerka zauważyła problem, bo wtedy miałem info, że coś takiego się dzieje. Jak coś robię to koncentruję się na efekcie. Opóźnienie zawsze jest potencjalnie możliwe, nie przewidzi się wszystkich sytuacji.

 

Kobiety mają taką specyficzną tendencję do pamiętania gorszych chwil i ich pamięć wyczuwalnie jest większa na te złe momenty, niż na dobre. Anegdoty o wypominaniu spraw sprzed lat..itd. A tu prosta droga do tego, aby popatrzyć na kobietę jak na istotę, która zwyczajnie nie odczuwa wdzięczności.

Teraz sobie przypominam, że czytałem gdzieś, iż u kobiet czara goryczy przelewa się, i jeden, dwa przypadki nie są problematyczne. Tyle że dla nas to może być tak: nie uda się, później się uda 2x wydaje się - jest spoko, jesteśmy do przodu. A to nie tak, bo kobieta dalej pamięta, że tam kiedyś coś zawaliłeś i te "punkty" resetują się z pewnym opóźnieniem (jeśli w ogóle ?).

 

Wracając do meritum: należałoby wykształcić w sobie umiejętność obserwacji faktu doceniania naszych starań. Czasem brak docenienia może wynikać z tego, że nie dajemy dodatkowej informacji i ktoś sobie dopowiada (robi urojenia), które nijak się mają do rzeczywistości.

 

Chcesz zrobić coś dla kogoś? Robisz (jeśli chcesz). Po jakimś czasie widzisz, że częściej robisz za dużo, a druga strona tego nie dostrzega (lub wymiana nie jest równomierna), nastąpiło przyzwyczajenie się? Postaw sprawę jasno, dopasowując do charakteru danej osoby (jedni zapewne preferują opieprz z góry na dół, inni spokojną rozmowę).

Nie da się dojść do porozumienia i problemy się powtarzają? Zastopuj swoje gratisy, ew. nie rób nic dla tej osoby lub zakończ z nią znajomość (o ile jest to możliwe).

 

Jak kredyt kupiecki... Dajesz komuś na krechę (jest to forma gratisu - bierzesz na siebie ryzyko), a on zobowiązuje się zapłacić później. Jest przekroczy termin raz, ale ogólnie jest słowny (opóźnienia nie są dla Ciebie dotkliwe) możesz przymknąć na to oko. Jeśli jednak regularnie nie wywiązuje się ze swojej części umowy, prosisz go o zapłatę w terminie (bo np. masz przez to problem), ale to nie działa - to zabierasz mu możliwość brania towaru na kredyt i nie ma wyjścia - od teraz musi robić przedpłatę. Albo szukać innego dostawcy.

Sztuka zrobienia tego we właściwym momencie, we właściwy sposób.

 

Nie chcesz być przecież z kobietą, która ma niewiarygodnie długi okres "pamiętania Twoich przewinień". To świadczy o kompleksach - wybaczanie to jakaś forma dbania o swój dobrostan psychiczny. Kontemplowanie złych chwil to droga w kierunku obniżania swojej wibracji. Zasilanie kompleksów, dokarmianie ich. Droga donikąd.

Chcesz być z taką kobietą? No nie sądzę.

15 godzin temu, SSydney napisał:

Bracie nie wiem czy da się Ciebie jeszcze odratować. 

Zbroja przyrosła już Ci do ciała. 

Przykręcona mocno, zgadza się. Ale to już etap zdejmowania i nie da się tego cofnąć.

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Każdy facet dochodzi czasem do ściany że się ryczeć chce. U mnie to było to spierdolenie się na motorze. Poprostu ogarniasz wszystko pod wpływem adrenaliny a jak już jest bezpiecznie to dopada cię strzyga. I dusi. I fajnie jest jak jest ktoś obok. Kto nie będzie truł dupy tylko pomoże. Nawet tego przysłowiowego browara przyniesie żebyś się sam nie musiał kopsnąć do sklepu. Bo jak cię boli żebro i ręka (o barku nie wspomnę) to ostatnia rzecz ktora ci chce. Rad nie rad się kopsnąłem. Na drugi dzień się przejechałem. Oceniłem szkody. Na trzeci dzień zrobiłem 300 km i zaliczyłem kłopoty z tylnym hamulcem który blokował tylne koło. Tak w samym środku dupy. Na razie spoko. I oby tak zostało. Poprostu każdy ma czasem tę swoją ścianę. Grunt to się na niej nie zatrzymać. Za fajne merytoryczne posty dziękuję. Pozdro..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.