Skocz do zawartości

Dlaczego większość społeczeństwa cieszy się z problemów innych


deleteduser88

Rekomendowane odpowiedzi

Jak ktoś się wybija z jakiejś społeczności to są 2 opcje:

- albo ludzie zaczynają się inspirować i myśleć: ,, Skoro on mógł, to ja też mogę."

- albo zacząć to wypierać.

 

Ta druga opcja jest łatwiejsza, bo łatwiej zhejtować niż zacząć pracę i wchodzić na wyższe poziomy. Ludzi może zacząć boleć to, że oni odstają, że stoją w miejscu, że mają te blokady. Pojawia się frustracja i tą frustrację najłatwiej wylać na taką osobę, która się wybiła lub jest w trakcie procesu. Plus ego, mało kto się przyzna, że ssie i musi poprawić swoje życie, zwłaszcza jak ma przykłady  z otoczenia, że można i się da.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 hours ago, Bartek2 said:

Nie pojmuje co kapitalizm zrobił z ludźmi

Bredzisz. To nie kapitalizm tylko socjalizm, trzy pełne pokolenia socjalizmu od 1945 roku. Do tego postkolonialna mentalność od 230 lat, z krótką przerwą po wojnie światowej (wtedy pierwszej). Nawet w nie masz pojęcia jak niewiele się zmieniło od 1990 w tzw. III RP. Zresztą III Rzeczpospolita tak jak III Rzesza nie ma przyszłości. Niestety, wygląda na to, że tak samo jak III Rzesza trzeba będzie zewnętrznej siły żeby ją obalić i stworzyć nowy porządek na gruzach starego.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bartek2 współczuję towarzystwa. Ja mam zarówno kumpli, którym powiodło się w życiu gorzej, jak i takich, którzy odnieśli znacznie większy sukces, a na pewno w sensie ekonomicznym. Ja nie zadzieram nosa w stosunku do tych pierwszych, ci drudzy są normalni i nie afiszują się kasą, nie uważają się za nie wiadomo kogo. Być może dlatego, że sporo przeżyli. I niewiele brakowało, aby musieli zwinąć biznes.

 

Żeby nie było za słodko- od rodziców dostałem różne wzorce, niektóre dobre, ale i m.in. taki, w skrócie, "jak ma kasę to złodziej". Jednak oceniając rodziców trzeba wziąć pod uwagę czasy, koniec komuny. Wtedy faktycznie ludzie, którym się powodzilo, musieli kombinować z władzą. Jako dorosły człowiek sprawę postanowiłem przemyśleć- dlaczego mam zazdrościć komuś, kto ciężko pracując odniósł sukces? Powinienem raczej się wzorować. I w ten sposób można zmienić nastawienie i stać się bardziej życzliwym. Dodam jeszcze, że wśród najbliższych kumpli nie mam ludzi, którzy zbudowali sukces na oszustwie czy czyjejś krzywdzie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po kilku latach podobnych rozterek i rozliczeń z samym sobą dochodzę powoli do wniosku że taka jest kolej rzeczy. Jeśli sięgnąć pamięcią dzieciństwa to pamiętam imprezy moich starych jak zabierali mnie na "doczepkę" do swoich znajomych i raz to u jednych, raz u nas, i tak prawie w każdy weekend. Ja w tym czasie bawiłem się z dziećmi tych znajomych i było git. Starzy pili wódę a my podprowadzaliśmy im przekąski, siedzieliśmy do trzeciej rano w zabawkowym pokoju. 

Oczywiście wspólne wczasy itp. to była norma. 

 

Rodzice wtedy byli jednak młodym małżeństwem na dorobku i jak policzę to mieli nie więcej jak po dwadzieścia-parę lat. 

Oczywiście gdy miałem z 15 lat to już przez mgłę pamiętałem te spotkania bo starzy zaczeli się dorabiać i chyba też przemiana ustrojowa swoje zrobiła gdy każdy brał "sprawy w swoje ręce" i już nie było systemu "po równo", ale mit prawdziwych przyjaźni gdzieś w głowie pozostał. 

 

... 

Muszę przyznać że zawsze byłem przy "kasie". Koledzy mieli to w dupie lecz z czasem możma było odczuć tą zazdrość, no bo jak masz nowe nike a kolega walczy z oderwamymi podeszfami swoich trampek to... 

Póżniej gdzieś to się wyrównało, jedni po studiach dostali prace inni od razu wzieli się do roboty. Ten czas-między 20a30r.życia wspominam najlepiej. To była jedna wielka balanga. Wszyscy nadawaliśmy  na tych samych nutach. Kurwa co za czasy. 

 

Ja najwcześniej się hajtłem ale jeszcze przez kilka lat przyjaźnie odgrywały dużą rolę. Rozmowy przy piwie były nieco inne, i często dochodziło do chorych tematów ale chlać z kimś trzeba było więc chuj kładliśmy i piliśmy dalej. 

Zostało nas pięciu z tym że ja trzymałem "w przyjaźni" z jednym. Zaczął się czas zarabiania . Nie ukrywam, ożeniłem się fajnie, wspólne plany i ambicje w małżeństwie  to jest coś! Z czasem gdy pojawiły się nasze dzieci równym tempem spełnialiśmy się zawodowo. 

Koledzy widzieli że coś się zmienia, jakiś odskok w dal. Zakup mieszkania potem domu. Później kolejne nieruchomości i jak połączyli kropki że to wszystko bez kredytów to zauważyłem jedną zależność:

Przestaliśmy się spotykać w większych grupach. Raz przyjechał jeden, inny jutro itd. Potem słyszę że imprezują sami mnie niezapraszając. 

 

Jak się później okazało, działo się tak dlatego że oni mieli "power" w obrabianiu mi dupy i kompromitacją byłoby spotkać się ze wszystkimi na raz. (z kogo cisnąć bekę?) 

Nie przeszkadzały im natomiast syte imprezy na mój koszt. Wszystko smakowało, nikt się nie skarżył że wódka za ciepła) Warunkiem spotkań z ich strony było aby nie wszyscy w jednym gronie. 

Zawsze trochę mnie to denerwowało bo należę do tych co lubią scalać się razem ale byłem gdzieś zbijany z tropu. 

Kilka lat temu przyszedł dzień gdy wyczaiłem coś tam i wyrzygałem wszystko co mi się nie podoba, trzasłem drzwiami i chuj, po znajomościach. 

 

Muszę przyznać że raz będąc samemu , wypiłem kilka piw i popłakałem się jak dzieciak.Wspomnienia zostały jak po pierwszej dziewczynie która dała ci podotykać.

Teraz jestem po 40dziestce mam zajebistą rodzinę, zapewniłem sobie syte życie i odłożyłem w razie koronawirusa 2:0

Dziwi mnie że koledzy, przyjaciele i wszyscy co pospierdalali nie chcą mieć  znajomego co zawsze byłby ich bankiem bez odsetek a nawet z możliwością umożenia części długu. (taki zawsze byłem) ból dupy jest silniejszy od rozumu niestety. Oczywiście powstały międzyczasie nowe znajomości na tym damym poziomie materialnym. Nawet z jednym gościem zamówlilśmy sobie takie same samochody do produkcji co by mieć wspólne pasje. Jednak są to nowi znajomi i nie mamy wspólnych wspomnień. To jest chyba klucz... 

 

Dziś moją radością jest gdy żona pojedzie z dziećmi do rodziców a ja zostaję na kilka dni  sam. Kupię dobry trunek, usiądę, pomedytuję i powspominam. Ale za chuja nigdy w życiu nie zamieniłbym się na to co mam w zamian  na starych kolegów z którymi  miałbym wspólne tematy dot. grupowego ubezpieczenia oc, czy aktualnej promocji w jakimś sklepie na browara. 

 

 

Edytowane przez Tamsam
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, Tamsam said:

Koledzy widzieli że coś się zmienia, jakiś odskok w dal. Zakup mieszkania potem domu. Później kolejne nieruchomości i jak połączyli kropki że to wszystko bez kredytów to zauważyłem jedną zależność:

Przestaliśmy się spotykać w większych grupach. Raz przyjechał jeden, inny jutro itd. Potem słyszę że imprezują sami mnie niezapraszając. 

Większość znanych mi ludzi, którzy się dorobili albo sama zerwała stare kontakty i zbudowała nowe na podobnym poziomie materialnym albo utrzymuje stare tylko po to żeby sobie pobudować ego traktując kolegów protekcjonalnie. 

 

Do tego dochodzi fakt, że koledzy mogą widzieć to, czego się samemu nie widzi, czyli np. sposób dorobienia się i czy aby na pewno on taki uczciwy. 

 

Mówię oczywiście o przypadkach kiedy wszyscy mieli mniej więcej równy start, a nie że ktoś wyjechał, dorobił się i ma pretensje że kumple z rodzinnej wioski go przestali lubić. 

 

Ps. Dziś miałem taką sytuację, że z moją biedną sześćsetką ścigał się kolo w RS3, chyba w wersji ABT. Nie powiem łeb w łeb było. Ale co to znaczy. Znaczy to, że koleś którego stać na RS3, musi się jeszcze dowartosciować w smieszny sposób - pokazać jaki to on jest lepszy cwaniak. I to też jest przyczyna, że ludzie nie lubią takich co się wybijają w górę, bo robią to w chooojowy, pokazowy sposób na ruską modę, a się cieszą jak takiemu się coś stanie (np. rozjebie furę). 

Edytowane przez maroon
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego? Bo to się zaczęło od Polski Ludowej.

 

Kiedyś ludzie mieli tyle same -czyli tyle samo nic. Jeśli ktoś miał więcej, odnosił sukcesy co oznaczało? Albo był w partii, ubek, miał ciotkę w Ameryce itd.. Stąd zrodziła się ogromna niechęć do ludzi, którzy mieli przywileje w porównaniu z 80% społeczeństwa.

 

Stąd te wszystkie memy o "somsiadach" - to nasza przywara narodowa. Brak cieszenia się z suckesów innych, zazdrość i życzenie jak najgorszego naszemu otoczeniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minutes ago, Zgredek said:

Dlaczego? Bo to się zaczęło od Polski Ludowej.

 

 

A teraz to niby inaczej? Zobacz ilu ludzi dorabia się na znajomościach politycznych, czy to lokalnych czy na najwyższym szczeblu. Ilu dorabia się na tyraniu ludzi za minimalki albo zwykłych oszustwach lub naciąganiu naiwnych. I to wcale nie jest jakiś odsetek. Ilu jest prezesów, którzy jebią zagranicznych właścicieli spółek jak tylko mogą, ilu managerów robiących deale "przy okazji" i pod stołem. To jest gross tych, co się szybko dorobili, a nie ci co ciężką pracą. Od ciężkiej pracy to garba można najczęściej dostać ? 

 

Oczywiście, wszechobecne cwaniactwo, to też pokłosie PRL, ale jest tu i teraz i ludzie to wszystko widzą. 

 

Jakbym miał szacować, to na 10 tych co ciężką pracą 9 nie ma żadnych milionowych majątków. Ot życie na nieco wyższej stopie, jakieś nieruchomości, lepsza fura. Nawet nie klasa średnia według zachodnich standardów. Tymczadem pan Miecio, co każdy dom jako osobna sp. z o.o. buduje, już 5 bentleya zmienia ?

Edytowane przez maroon
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, maroon napisał:

A teraz to niby inaczej? Zobacz ilu ludzi dorabia się na znajomościach politycznych, czy to lokalnych czy na najwyższym szczeblu. Ilu dorabia się na tyraniu ludzi za minimalki albo zwykłych oszustwach lub naciąganiu naiwnych. I to wcale nie jest jakiś odsetek. Ilu jest prezesów, którzy jebią zagranicznych właścicieli spółek jak tylko mogą, ilu managerów robiących deale "przy okazji" i pod stołem. To jest gross tych, co się szybko dorobili, a nie ci co ciężką pracą. Od ciężkiej pracy to garba można najczęściej dostać ? 

 

Oczywiście, wszechobecne cwaniactwo, to też pokłosie PRL, ale jest tu i teraz i ludzie to wszystko widzą. 

 

Jakbym miał szacować, to na 10 tych co ciężką pracą 9 nie ma żadnych milionowych majątków. Ot życie na nieco wyższej stopie, jakieś nieruchomości, lepsza fura. Nawet nie klasa średnia według zachodnich standardów. Tymczadem pan Miecio, co każdy dom jako osobna sp. z o.o. buduje, już 5 bentleya zmienia ?

No i co? jeśli masza pracę nie wymagającą szczególnych umiejętności i masz znajomego, który da radę to pociągnąć to wiadomo, że wybierzesz jego a nie randoma.

 

Ja sam trochę jestem takim typem cwaniaka, który lubi się ustawić i zbudować koneksje. To jest również jakiś sposób zaradności. Są zawody wymagające od nas jakieś specjalizacji oraz te, w których musisz w jakiś sposób się "wkręcić".

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minutes ago, Zgredek said:

No i co?

No i to, że jak kontynuujesz cwaniactwo rodem z prl, to nie pitol że prl wszystkiemu winne. Było 30 lat na zmianę mentalności. Gówno się zmieniło. A o tym jak się "kręci" co bardziej dochodowe biznesy na lokalnym rynku, to masz mierne widać pojęcie, więc najlepiej zrzucić na prl i zazdrość "somsiada". Pojedź w Polskę powiatową i zobacz kto się podorabiał i na czym. O grubych kluskach i innych podobnych, których powiązania z SB od samego początku "transformacji" poustawiały nawet nie będę wspominał. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, maroon napisał:

No i to, że jak kontynuujesz cwaniactwo rodem z prl, to nie pitol że prl wszystkiemu winne. Było 30 lat na zmianę mentalności. Gówno się zmieniło. A o tym jak się "kręci" co bardziej dochodowe biznesy na lokalnym rynku, to masz mierne widać pojęcie, więc najlepiej zrzucić na prl i zazdrość "somsiada". Pojedź w Polskę powiatową i zobacz kto się podorabiał i na czym. O grubych kluskach i innych podobnych, których powiązania z SB od samego początku "transformacji" poustawiały nawet nie będę wspominał. 

Ale ja nie chodzę i nie pitole jak to zazdroszczę ludziom. Podziwiam, że się odnaleźli w realiach i układają sobie życie. A jak to zrobili? Ich sprawa, każdy w tych czasach może coś osiągnąć jeśli chce. Uważam, że tortu na stole zostało na tyle, aby każdy mógł sobie wziąć kawałek. A, że ktoś nie ma talerza a chce zjeść, to czyja to wina?

 

To, że wyjaśniam skąd się wziął trend na obrabianie du** ludziom i zawiść nie znaczy, że tą zawiść kontynuuje. Trochę zbaczasz z tematu.

Edytowane przez Zgredek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piękne uczucie mnie czasami dopada, nie co dzień ( jeszcze ), ale piękne - jest to uczucie przyjemności z dnia codziennego, bez żadnych ludzi, związków między ludzkich,  ze swoimi hobby, pasjami, słabościami, mocami,  kocham ludzi, 

 

a może  kiedyś kochałem i kochać już przestałem ?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic złego w tym że ludzie dorabiają się i  spełniają swoje zachcianki. Leczenie  kompleksów  różnymi zabawkami to też dobry lek. Jeśli zarobili na to  legalnie i nikogo przy tym nie skrzywdzili to nic złego w tym nie widzę. 

Mam tą sposobność częstego  mieszania  się w tłumie. Ubieram się  w sieciówkach  i jeżdżę dodatkowym trupem na który nikt nie zwraca uwagi. (mam go z sentymentu) 

Zauważam że wtedy inni kierowcy w samochodach dla ludu , na drogach zachowują się bezczelnie i arogancko. Jak wychodzi z tego auta pracownik korporacyjny wygłaskany w swoim garniturze to patrzy mi się w ryj z pogardą. Jakoś nie widzę tego wzroku gdy jadę furą wartą więcej niż jego dom. 

 

Jak wybierasz dobre studia to już na pierwszym roku usłyszysz że jesteś kwiatem tego świata.

Później słyszysz że ktoś się wywyższa... i tak w kółko. 

 

Wychowałem się na podwórku wśród biedniejszych kolegów i bardzo ceniłem sobie te przyjaźnie. Może dlatego dziś bardziej pasuje mi bar pod kasztanem z zimnym piwem przy niedokońca czystym stoliku niż blichtr. 

 

Wspominam też jedną prawidłowość z imprez. Jak dużo gadałem o fajnym życiu to koledzy mieli zejście i zasypiali przy stoliku. Jak się kapłem że ich nudzę to zmieniałem temat na jakiś z dupy typu że coś niedobrego dzieję się u mnie w życiu i wszyscy wtedy automatycznie przetrzeźwiali. 

 

Fakt faktem że  jestem typem samotnika i na dłuższą mete wkurzają mnie relacje.W kolejkach, na plaży w restauracjach i innych spędach mnie nie ma. 

 

 

 

 

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.06.2020 o 19:46, Bartek2 napisał:

Nie pojmuje co kapitalizm zrobił z ludźmi którzy jak sępy czekają na potknięcia innych- sami oczywiście nie chwalą się niczym niekomfortowym.

Trudno się chwalić czymś niekomfortowym, jak wiesz, że będzie to powód do plot. Chociaż...tak mam wrażenie, że jeszcze z 10 lat temu chwalenie się takimi rzeczami było gorzej widziane, niż obecnie. W dobie wszechobecnego internetu ludzie poszukują autentyczności. Ciągły uśmiech i utrzymywanie nierealnego nienagannego wizerunku staje się nudne. A...może to jednak o kontrast chodzi, nie o autentyczność? ?

W dniu 12.06.2020 o 19:46, Bartek2 napisał:

Realnie oznacza to, że ludzie cieszą się z problemów/porażek/ błędów innych. Tyczy się to znajomych/przyjaciół/rodziny.

Zazdrość jest naszym (ludzkim) domyślnym programem. Nawet Hawkins wspominał, iż uczucie zazdrości leży w niskim zakresie wibracji.

Taki cytat z jego książki:

Cytat

Jeśli mówimy, że pragniemy czegoś, wyrażamy tym samym - że nie mamy tego. Kiedy oznajmiamy, że to nie jest nasze, stwarzamy psychiczny dystans pomiędzy sobą, a tym , czego chcemy. Dystans staje się blokadą, która zabiera nam energię.

Jeśli ktoś czegoś zazdrości to albo czegoś nie ma, lub czuje, że nie ma tyle, ile sobie wyobraża, że potrzebuje. Może być to cokolwiek: rzecz materialna, pieniądze, atrybuty, partnerka, uznanie, docenienie.

 

Popatrz na taką osobę, dajmy na to hipotetycznego faceta, odznaczającego się niższą wibracją, który jest nieszczęśliwy w małżeństwie, rozwodu nie weźmie bo dzieci, praca słaba. Widzi kolegę, któremu dobrze się powodzi, jeździ mercem, partnerki zmienia jak rękawiczki.

 

Jego podświadomość, aby go chronić aktywuje mu program "zazdrości/zawiści". Zwraca to uwagę nie na siebie, tylko na bogatego faceta. Zwrócenie złości na siebie mogłoby spowodować, iż bohater naszej analizy mógłby pomyśleć o wyrwaniu się ze strefy komfortu. W końcu - gniew może dać impuls do działania. Facet mógłby w końcu coś zrobić ze swoim życiem. Doświadczyć innego życia.

 

Jednak taka zmiana będzie dla niego nadzwyczajnie trudna. Bo on już się okopał mentalnie w tej sytuacji. Bo wie, że musiałby poświęcić energię, a krótkotrwale coś tam zyskuje (chociażby czując zawiść/gniew lub mając świadomość, że "jest dobrym ojcem i mężem"), w szczególności jeśli np. zacznie obgadywać szczęściarza wśród swoich znajomych. Jego wiedza jest skąpa - nie wie jak dużo musiał poświęcić bogaty facet, aby dojść do tego do czego doszedł. To nie jest istotne - istotny jest (urojony) wizerunek, który napędza falę myślenia. Neurony odpowiedzialne za czucie odpowiednich emocji mają utartą ścieżkę.

 

Ścieżka, która wg powyższej teorii prowadzi do utworzenia blokady, która generuje frustrację, a później gniew. Gniew z kolei jest dobrym motorem do akcji (np. plotki, donosy..itd). Negatywna wibracja się pogłębia i facet dziwnym trafem doznaje różnych przypadków, które jeszcze bardziej prowadzą do jego frustracji. Stąd prosta droga do alkoholizmu, wyżywania się na rodzinie..itd

W dniu 12.06.2020 o 22:33, Messer napisał:

Jeżeli jesteś "u góry" z kimś "z dołu" to zaczyna boleć. Oni w pewien sposób są nikim, nic w życiu nie zrobili zapewne, dotykasz ich kompleksów w bezpośrednim kontakcie. Wasza relacja już nie jest przyjemna jak kiedyś i coraz mniej ją spaja - przeciwnie, staje się odpychająca, bo nadajecie na różnych poziomach

No właśnie. Jeśli ktoś operuje z poziomu niskiej wibracji, zaspokajają go inne rzeczy, niż kogoś, kto poznał, że życie może być szczęśliwsze, jeśli szuka się swojej własnej drogi.

Trudno się jednak dziwić, wspólne tematy.

W dniu 12.06.2020 o 19:46, Bartek2 napisał:

Kurwa czy macie kogoś w życiu którego jesteście pewni, że bez względu na okoliczności poda wam pomocną dłoń?

A co jeśli nigdy nie będziesz miał takich osób? A będziesz miał jedynie przeświadczenie, które bazuje na doświadczeniach i obrazie, jaki utworzyłeś sobie na temat danej osoby?

Takie podejście można mieć zarówno do kogoś (idealizacja lub wręcz odwrotnie) lub do samego siebie (bieguny: narcyzm  .... niska pewność siebie).

W dniu 12.06.2020 o 21:32, self-aware napisał:

Jestem zdania, że nawet siebie samego nie można być w 100% pewnym. Jesteśmy tylko ludźmi i sami łamiemy swoje zasady itd. Nikomu nie wolno ufać w 100%.

Trochę zalatuje paranoją. Ale w gruncie rzeczy jest bliskie prawdy.

Czyli możemy być pewnymi...zmian.

Przytoczyłbym wypowiedź Brata @EmpireState bo mi się tak skojarzyła:

W dniu 7.06.2020 o 14:10, EmpireState napisał:

Kluczowe natomiast jest to, że WSZYSTKIE relacje są tymczasowe

 

 

Sposób w jaki postrzegamy siebie czy innych również można opisać jako relację. Bo co w końcu jest relacją, związek, przyjaźń?

 

Nie tylko.

 

Najprostsza relacja to opis zależności czy oddziaływania pomiędzy dwoma obiektami. A <-- ( czynnik) --> B

Relacja to postrzeganie, model... nie rzeczywistość.

 

Rzeczywistość zależy od aktualnej sytuacji, stanu osoby, która może lub na której Ty chcesz polegać. Coś jak z kotem Schroedingera.

 

Tyle, że tutaj masz wpływ na osoby, którymi się otaczasz i możesz minimalizować prawdopodobieństwo braku pomocy. Nie masz 100% pewności, ale możesz mieć np 90%, która Ci w zupełności wystarczy.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 hours ago, maroon said:

Większość znanych mi ludzi, którzy się dorobili albo sama zerwała stare kontakty i zbudowała nowe na podobnym poziomie materialnym albo utrzymuje stare tylko po to żeby sobie pobudować ego traktując kolegów protekcjonalnie. 

 

Przestawaj z równymi sobie!

 

13

Kto się dotyka smoły, ten się pobrudzi,
a kto z pysznym przestaje - do niego się upodobni.
Nie bierz ciężaru ponad swoje siły
i nie szukaj towarzystwa z możniejszym i bogatszym od siebie.
Cóż za towarzystwo może mieć garnek gliniany z metalowym kotłem?
Gdy ten uderzy, skruszy tamtego.
Gdy bogaty wyrządzi krzywdę, zżymać się będzie,
gdy biedny poniesie krzywdę, jeszcze sam poprosi o przebaczenie.
Jeśli będziesz tamtemu pożyteczny, wykorzysta ciebie,
a jeśli popadniesz w biedę, to cię opuści.
Jeśli coś masz, będzie żyć z tobą w przyjaźni
i wyniszczy cię, a sam się nawet nie zmartwi.
Jeśli będziesz mu potrzebny, będzie cię zwodzić,
uśmiechać się do ciebie, dawać nadzieję,
przemawiać pięknymi słowami, owszem spyta: «Czego potrzebujesz?»
Zawstydzi cię przez swoje uczty,
aż cię ogołoci dwa lub trzy razy,
na koniec wyśmieje się z ciebie,
a potem, gdy cię zobaczy, nie zwróci na ciebie uwagi
i nad tobą będzie kiwać głową.
Miej się na baczności, by nie dać się oszukać
ani poniżyć przez swą bezmyślność.
Gdy jakiś możny pan ciebie wzywa, ty się ukryj,
a tym usilniej będzie cię wzywał.
10 Nie pchaj się, aby cię nie odsunięto,
ani nie stój za daleko, żeby cię nie zapomniano.
11 Nie zamierzaj rozmawiać z nim, jakby z równym sobie,
ani nie dowierzaj jego wielu słowom;
przez swoje wielomówstwo wystawi cię na próbę
i niby uśmiechając się, dokładnie cię wybada.
12 Bez miłosierdzia jest i nie zachowuje dla siebie zwierzeń,
nie oszczędzi ci ani razów, ani więzów.
13 Zapamiętaj to sobie, uważaj pilnie,
bo się przechadzasz w towarzystwie swej zguby1.
15 Każda istota żyjąca lubi podobną do siebie,
a każdy człowiek tego, kto jest mu równy.
16 Każda istota żyjąca łączy się według swego gatunku,
a człowiek przystaje do podobnego sobie.
17 Czy współżyć będzie wilk z jagnięciem?
Podobnie grzesznik ze sprawiedliwym?

 

Bogaty i ubogi


18 Jakiż pokój być może między hieną a psem
i jakiż pokój być może między bogatym a ubogim?
19 Dziki osioł na pustyni jest żerem dla lwów,
a biedni są łupem dla bogatego.
20 Jak obrzydliwością jest dla pysznego pokora,
tak obmierzłym dla bogatego jest biedny.
21 Kiedy bogaty się potknie, przyjaciele go podeprą,
kiedy biedny upadnie, odepchną go nawet przyjaciele.
22 Gdy bogaty wpadnie w nieszczęście, wielu ma takich, którzy mu pomogą,
gdy wstrętnie mówić będzie, jeszcze uniewinniać go będą.
Gdy natomiast biedny w nieszczęście wpadnie, będą go ganili,
a gdy mówić będzie mądrze, nie znajdzie uznania.
23 Gdy bogaty przemówi, wszyscy zamilkną
i mowę jego wynosić będą pod obłoki.
Gdy biedny przemówi, spytają: «Któż to taki?»,
a jeśliby się potknął, całkiem go obalą.
24 To bogactwo jest dobre, które jest bez grzechu,
a ubóstwo jest złem w ustach bezbożnego.
25 Serce człowieka zmienia jego twarz,
raz na dobro, to znów na zło.
26 Wyrazem serca w pomyślności - twarz wesoła,
ale wynajdywanie przypowieści2 - to trudne myślenie.

 

Księga Mądrości Syracha

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 6/12/2020 at 7:46 PM, Bartek2 said:

Otóż od dawien dawna zauważyłem, że zdecydowana większość społeczeństwa rywalizuje ze sobą na wszelkiej płaszczyźnie i próbuje POZYCJONOWAĆ SIĘ na tle społeczeństwa. Realnie oznacza to, że ludzie cieszą się z problemów/porażek/ błędów innych. Tyczy się to znajomych/przyjaciół/rodziny. Ludzie mają się lepiej na wiedzą że komuś się nie powodzi- jak mogą się wtrącać w nie swoje sprawy. Dosrać komuś/dokuczyć- takie małe świństwa umilają im życie. Większość donosów do Urzędu skarbowego to rodzina.

Ludzie, którzy się cieszą z porażek innych, uważają że mamy stałą ilość zasobów i gramy w "zero sum game". Zawiść to myślenie socjalistyczne, mało zasobów, jak ktoś ma to ktoś nie ma. 

Normalna sytuacja jest gdy ja mam długopis ale go nie potrzebuję, ktoś kupuje za złotówkę bo długopis jest mu bardziej potrzebny. Nikt nie traci jeśli była to wymiana dobrowolna (win-win). Wynik gry nie jest zerowy a pozytywny.

 

Gdy jest wolność i sprawiedliwość ludzie się cieszą sukcesem innych bo wpływa to też na nich pozytywnie - czy lepiej mieć sąsiadów biednych (większe prawdopodobieństwo np. kradzieży) czy bogatych (mogą pomóc w potrzebie, podarować coś)?

Miałem taką sytuację gdy kupiłem działkę, kosiłem jakąś małą kosiareczką od rodziców, przyszedł sąsiad i podarował mi swoją starą kosiarkę (naprawiłem ją w 1h). On był bogaty i nie bawił się w naprawy, kupował nowe. Ja skorzystałem i odwdzięczyłem się później. Cieszę się że mam bogatszych ode mnie sąsiadów bo mogę się czegoś nauczyć, zdobyć kontakty itp.

 

Analogia przypływu, łódki idą w górę, i te małe i te duże. Konkurencja między ludźmi to podstawa rozwoju cywilizacji. 

On 6/12/2020 at 8:37 PM, Tatarus said:

wychodzę z założenia że wszyscy ludzie są źli i samolubni.

Gdyby wszyscy byli samolubni - kierowali się przede wszystkim swoim własnym interesem nie było by problemu, każdy wie czego się po innych spodziewać. Najniebezpieczniejsi są ludzie, którzy poświęcają swoje dobro dla idei. Walka dla dobra ideologii/religii/państwa, poświęcenie, altruizm to źródło fanatyzmu.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znam ludzi którzy nie chcą obnosić się ze swoim sukcesem,bo społeczeństwo wymusza takie zachowanie, A że sukces to też pieniądze to uważam że bogaci są dyskryminowani przez większość. Oni twierdzą że lepiej jest gdy  nie kłuje w oczy. 

Jak chcesz być fajny i lubiany to musisz być  jak inni. Jak widać świat jest dla wybranych. Biedni narzucają rytm i tempo. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.