Skocz do zawartości

Niby idę do przodu, ale czy dobrze?


Rekomendowane odpowiedzi

Panowie usamodzielniłem się, dużo nauczyłem się z forum, przede wsyzstkim myśleć samodzielnie.
Nie przyjmować jakiejś ideologii bezkrytycznie tylko dlatego ze dobrze brzmi, tak samo jak czyjegoś zdania. 

Nie chcę robić jakiegoś spuszczania się nad tym, ale chciałbym podziękować braciom za wsparcie i wartościową naukę.

Ogolnie radziłem sobie z większością problemów samodzielnie, założyłem jeden temat o burdelu w mojej psychice, prawdopodobnie nabawiłem się jakiejś lekkiej odmiany nerwicy, szczególnie ze moja matka ma ostrą nerwicę. 
Rozwijam się, idę swoją drogą, mam pasję, imprezuję może nie tak grubo jakbym chciał, ale to kwestia praktyki i zmiany towarzystwa.
Stałem się bardziej otwarty do ludzi, pozbyłem się lęku społecznego (po raz drugi), i nadszedł w końcu ten rok, kiedy planuję wyfrunąć z rodzinnego gniazdka. 
 

Dziękuje jeszcze raz i przejdźmy już do tematu z którym sobie nie radzę, chociaż mysle ze to jeden z ostatnich kiedy to ja proszę was o pomoc. 
 

Ogólnie zacznijmy od tego że żyje z nadopiekuńczą matką, do gimnazjum nie było pozwalane mi wychodzić z domu. 
Wiek 13 lat „mamo mogę się przejechac rowerkiem po wsi” oczywiście, ale ze mną.
Przez cale dzieciństwo byłem trochę inny, matka nie pozwalała mi chodzić do szatni „bo mnie zawieje” jak inne dzieci. Przebieralem się na korytarzu, na oczach starszych, często matka mi w tym pomagała mimo ze kończyłem już podstawówkę. 
Mógłbym mnożyć te przykłady, moim mechanizmem obronnym jaki sobie wytowrzylem było w tamtym czasie granie w gry na PC, przesiadywałem cale dnie, bo mogłem wyjść tylko na obwód mojego podwórka, a po kilku dniach podwórko się nudzi, nie mówiąc o latach. 
Nie miałem znajomych i nie miałbym ich nigdy gdybym się z kimś nie zakolegował w szkole, ja tak naprawdę w myśleniu jestem dość introwertyczny, ale moj naturalny stan jest wtedy gdy przebywam z ludźmi, uwielbiam z nimi przebywać i wtedy czuje się dobrze, lubię huczne imprezy, pracę zespołową, lubię dowodzić itd. Tyle ze moje doświadczenie z rozmową z ludźmi opierało się na mama tata i 3 znajomych ze szkoły którzy mieli podobną ilość kontaktów.

Nigdy nie zaznałem tego pięknego dzieciństwa o którym opowiadają mi inni, granie w piłkę, pierwsze bójki, przepychanki słowne, pierwsze kontakty z dziewczynami, pierwsze niewinne buziaki. 
Ogolnie oprócz tego że byłem nadmiernie uwiązany na smyczy, to jeszcze było pakowane we mnie dużo jedzenia (żebym był zdrowy i silny), dwa obiady (zupa plus drugie danie) to norma, musi być jeszcze śniadanie, kolacja i podwieczorek, tak jakbym żył żeby jesc, a nie jadł żeby żyć, później zaczęły się problemy z wyglądem mojego ciała, ale idę w złą stronę. 
Moze przesadzam i dramatyzuje, ale moim zdaniem zacząłem jakiekolwiek życie od 2 gimnazjum, wcześniej to była wegetacja. W 1 gimnazjum przykładowo, zakochałem się bardzo mocno w takiej jednej dziewczynie ze szkoły i nawet było przytulanie, pisanie całymi dniami, jak kiedyś po kościele odwazylem się ją zaprosić na pizzę (jakiś inny kontakt niż szkoła i messenger) zgodziła się i powiedziała ze pewnie, mama miała mnie odebrać po mszy i powiedziałem jej ze idę z koleżanka na pizzę i czy może przyjechać później. Mama przyjechała w 5 minut po mnie, po koleżankę, wzięła nas na pizzę, zamówiła ją i z nami kurwa jebana mac siedziała i gadała, znaczy gadała z tą koleżanką, bo mi było tak kurwesko wstyd ze nic się nie odezwałem. 
Tak więc patologiczna nadopiekuńczość matki, bierność ojca, wychowały mnie na piękną cipkę, musiałem wszystkiego uczyć się bardzo późno i od podstaw, jedyny plus to ze nie wyglądałem nigdy na brzydkiego i w miarę szybko się uczyłem. 
 

Zycie z moją matką mija i mija, kłóciliśmy się bardzo często, dochodziło do spraw kiedy moja matka się rozpłakała i na mnie krzyczała przez łzy przez to ze wyszedłem w bluzie i spodenkach na pół minuty na zewnątrz w zimie, bywaly tez sytuacje kiedy próbowałem się czemuś sprzeciwić, matka dostawała jakiejś psychozy, byl płacz, irracjonalne zdania, gróźby samobójcze wobec 17 letniego mnie, raz zadzwoniłem na policje kiedy wybiegła z domu do garażu i złapała jakiś klucz, na szczęście ojciec był krok za nią. 

Co jeszcze ciekawego do tego dochodziło? Nazywanie mnie przez cale życie pantoflem kiedy miałem dziewczynę, próby spiskowania przeciwko mnie z nią, mówienie żeby mnie zmieniła, żebym był dobry, No ryła jej banie konkretnie, czego do dzisiaj jej wspolczuje i wiem ze byłoby tak samo gdybym teraz znalazł dziewczynę. 
Drogie prezenty, dostałem auto na osiemnastkę, zawsze dużo pieniędzy na dzień dziecka, tylko po to żeby w złości powiedzieć ze dopóki ona za auto płaci to jest jej, ze oni tyle dla mnie robią, jak ja w ogóle mogę mieć swoje zdanie. 
 

No ogólnie jestem w złej sytuacji obecnie, mam spory bagaż emocjonalny na plecach i próbuję go ze sobą sam przepracować, poprzez medytację, sesje oddechowe, rozmowy z samym sobą. 
Jak narazie oprócz epizodów nerwicowych, z moją głową jest całkiem okej jak na ilości używek które przyjmuje. 

Przestawiłem sytuacje i pozalilem się troszke. 

DO SEDNA

 

 

Panowie ogarnąłem się, chodzę do roboty, zbieram pieniądze, był taki układ że mam możliwość dostania się do straży pożarnej, rodzice mówili ze mogą mi dać część swojego interesu do prowadzenia jesli będę chciał i tu się rodzi we mnje konflikt, ja nie chcę być znowu kolejny raz w życiu pierdolonym nieudacznikiem który nie potrafi czegoś zrobić sam, prawda jest taka ze bez kontaktów rodziców nigdy do tej straży się nie dostanę, do tego cały czas odczuwam że 

A - matka chce mnie mieć jak najbliżej siebie, (jak raz powiedziałem ze nie idę do straży i nie chce mieć nic załatwiane, wpadła w psychozę którą opisywałem wyzej, czerwona lampka jak chuj),
poza tym na początku była mowa o Warszawie, teraz jest mowa o najbliższym możliwym mieście. 

B - to jest kolejny powód którym będzie mnie można szantażować w razie gdybym chciał coś zrobić na własną rękę. 
 

Stoję na takim rozdrożu, z jednej strony bardzo chce tej roboty, jakbym się dostał do straży w Warszawie to z pewnością bym nie miała już na mnie toksycznego wpływu, byłbym niezależny, w tym mieście mysle ze będzie miała i to mocny. 
Z jednej strony odczuwam do niej miłość dziecka do rodzica, z drugiej nie chce żeby mi pierdoliła kolejną część mojego życia. 
Mam do wyboru albo tą opcję ze strażą w pobliskim mieście, albo opcje ze strażą w Warszawie, albo wyjazd za granice i robota na zmywaku. 
Czy chce w kolejnym epizodzie, być prowadzony za rączkę przez matkę, czy to po prostu moja buntująca się psychika, chce działać wbrew matce, a ta opcja jest dobra, sam nie wiem. 

Pytam po pierwsze o poradę jak się tu najlepiej zachować i to rozegrać, po drugie czy da się utrzymać samemu w Warszawie zarabiając 2700 zł miesiecznie? 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego, co pamiętam, to planowałeś kurs barberski, trenera personalnego, jakieś rapsy tam piszesz (coś jeszcze?) - widzisz w tym jakikolwiek potencjał?

 

Jeśli tak, to sugerowałbym zebranie jak największego kapitału i rozwój w którymkolwiek z tych kierunków (kursy sportowe, sprzęt barberski i kursy barberskie lub budowa jakiegoś małego studio), jeśli faktycznie ogarniasz temat.

 

Trenerem i raperem możesz być online (tyle że ciężko się przebić - do trenera muszą być dobre skillsy interpersonalne oraz practice what you preach - czyli dobra docinka; niekoniecznie jakaś wielka masa, bo większość hajsu się trzepie na ludziach chcących pozbyć się sadła), więc odpada płacenie za dzierżawienie siłowni czy płacenie za studio (RODE NT1-A, beyerdynamic DT 770 PRO, Focusrite Scarlett 2i4 - całość ok. 1500+ zł i już można nagrywać jakościowe rzeczy; wiadomo jeszcze trzeba mieć PC, bity, programy, wypracować flow, umieć pisać, ale i to się da ogarnąć %-)), a barberem mobilnym, więc odpada wynajem jakiegoś lokalu.

 

Co do Twojej mamy, jeśli znasz b. dobrze angielski, to polecam Ci oglądać wykłady profesora Petersona.

 

Masz tam wszystko, czego chłopak w Twoim wieku i bez ojca w domu (?) może szukać:

Powinieneś wg mnie odciąć się od niej ASAP; sam gdybym tego nie zrobił dawno temu, to pewnie albo bym zrobił kuku sobie, albo jej, a moja jednak nie odpierdalała aż takich cyrków.

 

39 minut temu, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

...za granice i robota na zmywaku

To już nie te czasy, chyba że jesteś amebą.

 

Jak wypali Ci ta Warszawa, a macki Twojej matki nie będą tam sięgać, to spróbuj tam - za te 2700 jakoś powinieneś dać radę na pokoju, choć cudów nie będzie.

 

Z wyrazami szacunku,

A$AP Ważniak

Edytowane przez Ważniak
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

57 minut temu, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

Mam do wyboru albo tą opcję ze strażą w pobliskim mieście, albo opcje ze strażą w Warszawie, albo wyjazd za granice i robota na zmywaku. 

Niezależność to najlepszy wybór. Jak Twoja mama zobaczy, że sobie radzisz (lepiej czy gorzej) na własną rękę, to być może dostrzeże w Tobie mężczyznę, a nie dziecko.  Za 2700zł da się przeżyć, ale być może lepiej byłoby pomęczyć się kilka miesięcy za granicą i wrócić z jakimś kapitałem, na którym mógłbyś coś budować. 

 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

Pytam po pierwsze o poradę jak się tu najlepiej zachować i to rozegrać, po drugie czy da się utrzymać samemu w Warszawie zarabiając 2700 zł miesiecznie? 

Powiem w krótkich strażackich słowach:

 

Wypierdalać z domu!

 

Twoja mama ma w cholerę toksyczne i lękowe zachowania - i to jest jej problem, który wtłacza na Ciebie - przykro mi ale zjebała Ci już kawał życia i psychikę będziesz naprawiał lata.

 

Z zasady rodzice chcą najlepiej - i mimo to, lub przez to, potrafią wychować uzależnioną psychicznie kalekę, jak widać prawie im się udało.

 

Nie bierz firmy - to tylko pułapka aby Cię uwiązać!

 

Rób swoje, idź na swoje, poczuj co to samodzielne życie mężczyzny, wyjeżdżaj z miasta na taką odległość, aby przyjazd matki był mega utrudniony (ona musi zrozumieć, że jesteś dorosły i odpowiadasz za siebie) - żeby nie mogła wsiąść w auto i za 2 godzinki wpaść z niespodzianką na kwadrat ze słoikami.

 

Godzinę temu, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

Wiek 13 lat „mamo mogę się przejechac rowerkiem po wsi” oczywiście, ale ze mną.
Przez cale dzieciństwo byłem trochę inny, matka nie pozwalała mi chodzić do szatni „bo mnie zawieje”

Witam w klubie :D

Ja byłem gruuuubo baaaaardzo dorosły zanim wypierdoliłem z domu rodzinnego i z Polski w dorosłość, na całkowicie swoje.

I czuję się z tym absolutnie mega zajebiście, a kontakt z rodzicami jest wspaniały.

 

Jeśli DOROSŁE dziecko - stary kurwa koń - zniknie z radaru matki, wreszcie pokaże samo sobie, że umie sobie radzić w życiu tak po prostu i pokaże to nadopiekuńczej matce - to ona stanie się spokojniejsza, powinna skumać że nie musi się JUŻ TAK BAĆ O TO, ŻE CIĘ ZAWIEJE.

I zwróci się zatruwać życie swojemu mężowi, który ją świadomie wybrał na życiową partnerkę.

 

Widzisz tu paranoję?:

Strażak, będzie zapierdalał do pożaru na drabinie na 30-tym piętrze przy topiącej się stali - a jego mamusia będzie się bać że go zawieje w szatni przy ubieraniu kombinezonu. Aha i hełm strażacki taki ciężki, a toporek taki ostry, uwaga!

Paranoja panie.

 

Ale ostrzegam: Matka się nie zmieni, zawsze będzie się martwić, bać i włosy rwać, że syna zawieje, że może codziennie zginąć (przejścia dla pieszych takie niebezpieczne!). Nie opowiadaj jej za dużo jak to bardzo ryzykujesz, ale ZAZNACZ GRANICE - kocham Cię ale chuj Ci do tego jak żyję. (W ładnych kochających słowach, w końcu Cię wychowała i żyły sobie wypruła najlepiej jak umiała.)

 

Oczywiście jeśli wiążesz się z rodzicami finansowo typu dostajesz od nich auto, mieszkanie, czynsz miesięczny, to nawet podświadomie będziesz czuł wdzięczność i "OBEY".

 

Dlatego idź na swoje, gryź kit z okien i buduj własne życie - oczywiście nie paląc mostu z domem rodzinnym. Powtarzam: wychowali jak umieli najlepiej, poświęcili kawał życia, tylko pewne kwestie zjebali - każdemu rodzicowi się zdarza zjebać.

49 minut temu, Ważniak napisał:

Powinieneś wg mnie odciąć się od niej ASAP; sam gdybym tego nie zrobił dawno temu, to pewnie albo bym zrobił kuku sobie, albo jej, a moja jednak nie odpierdalała aż takich cyrków.

Yep.

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuchaj Twoja mama wcale nie jest toksyczna . Ja mam 49 lat i siedze teraz u rodziców wlasciwie to ja bardziej juz nimi sie zajmuje ale np. moja mama ciągle cos wymysla bo chce po prostu być matką. Także tym sie nie przejmuj, bo nie zawsze to jest kwestia "toksyczności".

Co do Waw- zdecydowanie polecam i to nawet nie ze wzgledu na "odciecie pępowiny"  tylko dobrze jest sie rozejrzeć i zwyczajnie zahartować sie w boju. 
Powrót jak rozumiem zawsze jest możliwy i niepalisz za sobą mostów?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, Personal Best napisał:

Słuchaj Twoja mama wcale nie jest toksyczna . Ja mam 49 lat i siedze teraz u rodziców wlasciwie to ja bardziej juz nimi sie zajmuje ale np. moja mama ciągle cos wymysla bo chce po prostu być matką. Także tym sie nie przejmuj, bo nie zawsze to jest kwestia "toksyczności".

Racja, jest lękowa, chce jak najlepiej i boi się o swoje dziecko i choćby ch.j na ch.ju stanął ma być po jej'emu.

Tylko gościu nie może tak tego łykać, tylko właśnie odciąć pępowinę a raczej jej nie rozciągać, troszeczkę naciąć troszeczkę nie...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

45 minut temu, Personal Best napisał:

Powrót jak rozumiem zawsze jest możliwy i niepalisz za sobą mostów?

Jesli pójdę do straży to przenosiny są trudne. A jak przeniosę się do okolicy to powrót do Warszawy jeszcze gorszy. 
 

2 godziny temu, Mattheo napisał:

kilka miesięcy za granicą i wrócić z jakimś kapitałem, na którym mógłbyś coś budować. 

 

Tez mysle ze to dobry plan, postaram się z wujkiem wyjechać za miesiąc,  bo przyjeżdża na chwile do polski. 
 

12 minut temu, Imbryk napisał:

Tylko gościu nie może tak tego łykać, tylko właśnie odciąć pępowinę a raczej jej nie rozciągać, troszeczkę naciąć troszeczkę nie...

Tak to prawda,  chce jak najlepiej, ale kto chce jak najgorzej? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

W 1 gimnazjum przykładowo, zakochałem się bardzo mocno w takiej jednej dziewczynie ze szkoły i nawet było przytulanie, pisanie całymi dniami, jak kiedyś po kościele odwazylem się ją zaprosić na pizzę (jakiś inny kontakt niż szkoła i messenger) zgodziła się i powiedziała ze pewnie, mama miała mnie odebrać po mszy i powiedziałem jej ze idę z koleżanka na pizzę i czy może przyjechać później. Mama przyjechała w 5 minut po mnie, po koleżankę, wzięła nas na pizzę, zamówiła ją i z nami kurwa jebana mac siedziała i gadała, znaczy gadała z tą koleżanką, bo mi było tak kurwesko wstyd ze nic się nie odezwałem. 

???

Stary to cud, że nie nabawiłeś się jakiejś traumy po takich przeżyciach.

 

Musisz zdać sobie sprawę z tego, że Twoja matka ma poważne problemy natury psychicznej. Bagatelizowanie i nieleczenie tych problemów spowodowało to, że otrzymałeś w prezencie od mamusi nerwicę. Wiem co mówię bo sam wychowywałem się w domu, gdzie nawet pies miał nerwicę z powodu tylko jednej osoby, która miała podobne objawy.

 

Co możesz zrobić?

 

Przede wszystkim usamodzielnienie się i przeprowadzka do dużego miasta. Nie masz innego wyjścia. W miejscu gdzie odpoczywasz musisz mieć spokój, a nie być ciągle w trybie walki. To bardzo ważne dla zdrowej psychiki.

 

Druga sprawa, jesteś już dorosłym mężczyzną, więc wszystkie decyzje podejmuj sam bez konsultacji z matką. Jeśli będzie chciała ingerować w Twoje sprawy zdecydowanie przedstawiasz swoje zdanie i ucinasz dyskusję. Nie bądź też zbytnio wylewny, nie opowiadaj jej o wszystkim. Po wyprowadzce ogranicz kontakt i nie odbieraj codziennie telefonów bo tak będzie na początku. Raz w tygodniu dłuższa rozmowa wystarczy. Wszelkie próby manipulacji zlewaj i niereaguj na nie, ucinaj temat. Ewentualnie przekazuj te sprawy do ojca.

 

Auto oddaj i przerzuć się na komunikację miejską. Nie może być narzędziem do szantażowania Ciebie.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Chadeusz napisał:

Auto oddaj i przerzuć się na komunikację miejską. Nie może być narzędziem do szantażowania Ciebie.

Oj u mnie to niemożliwe, na małych wsiach bez auta jak bez ręki, ale planuje wyjechać za granice i oddać tacie pieniążki za niego, passat dobra sprawa, tani w utrzymaniu, ciężki do zajechania.

 

7 minut temu, Chadeusz napisał:

Stary to cud, że nie nabawiłeś się jakiejś traumy po takich przeżyciach.

Tak, to sytuacja która do dzisiaj do mnie powraca w myślach. 
 

8 minut temu, Chadeusz napisał:

że otrzymałeś w prezencie od mamusi nerwicę

Na szczęście to tylko epizody, ale wkręcanie sobie schizofrenii to jednak ciężki kaliber nerwicy. Przez chwile natrętne myśli, trochę to się tez stało przez kwarantannę, nie miałem kontaktu z innymi ludźmi. 
 

10 minut temu, Chadeusz napisał:

W miejscu gdzie odpoczywasz musisz mieć spokój, a nie być ciągle w trybie walki. To bardzo ważne dla zdrowej psychiki.

To jest właśnie kurewski aspekt tego wszystkiego, ja nie miałem gdzie mieć komfortu psychicznego, na zewnątrz dyskomfort, to normalne, w domu jakieś walki, u dziewczyny w mieszkaniu miałem swój cichu zakątek gdzie mogłem się zaszyć i odpocząć, ale później ona tez zaczęła odpierdalać. 
 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

Tak to prawda,  chce jak najlepiej, ale kto chce jak najgorzej? 

Nieważne.

Chodzi o to, żebyś nie miał matce za złe, tylko nie przejął jej lękowych wzorców, nie czuł zobowiązania i parł do przodu na swoim.

4 godziny temu, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

z wujkiem wyjechać za miesiąc

Z wujkiem? 

A to może brat mamy?

No nie wiem, może bedziesz na szmyczy. "No jak tam się miewa Karmazynik dzisiaj? Jadł pożywne śniadanko na tej budowie? Zbyszku ale nie zawieje go tam, pilnuj go, on ma tylko 25 lat!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Imbryk napisał:

wujkiem? 

A to może brat mamy?

No nie wiem, może bedziesz na szmyczy. "No jak tam się miewa Karmazynik dzisiaj? Jadł pożywne śniadanko na tej budowie? Zbyszku ale nie zawieje go tam, pilnuj go, on ma tylko 25 lat!

Źle mnie zrozumiałeś, moj wujek jest dla mnie jak brat, jest tylko 3 latw starszy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.