Skocz do zawartości

Obiecałem napisać swoją historię


Rekomendowane odpowiedzi

Więc macie:

 

Ze swoją kobietą jestem od 8 lat. Byliśmy młodzi, pierwsza wielka miłość i tego typu bzdety.

 

Przedstawię to chronologicznie, bo teraz tyle nowych faktów mi się łączy, że inaczej nie potrafię.

 

0-1,5 lat:

Zamieszkaliśmy po 2-3 miesiącach bycia razem. Wszystko idealnie, nie robiliśmy nic dla siebie z osobna tylko każde myślało o drugiej połówce. Zerwaliśmy w 100% kontakt ze znajomymi. Byliśmy jak króliki. Miałem zawsze kiedy chciałem. Raz byłem stanowczy, a raz romantyczny. Kasa nie miała znaczenia. Utrzymanie było w 100% po mojej stronie. Jej rodzice mnie zaakceptowali od razu (super ludzie, zawsze będę ich cenił), moi ją nie. Moi rodzice jeśli mogę ich tak nazwać bo na razie od kilku lat jest zawieszenie broni generalnie moimi prawdziwymi nie byli. Po latach zrozumiałem, że byłem wychowywany w miłości warunkowej i tak naprawdę chyba tylko dzięki mojej kobiecie udało mi się wyrwać z tego piekła.

 

1,5-2,5 lat:

Zaczął się tworzyć trochę bardziej dorosły związek, ale dalej stawialiśmy potrzeby drugiej połówki nad swoimi. Tu się zaczął pierwszy poważny kryzys. Winny byłem ja, że pod wpływem impulsu rzuciłem robotę i przez ok 3 miesiące było bardzo cienko z kasą, a potem moja kobieta miała Sajgon w pracy przez 0,5 roku po którym przez 0,5 roku leżała w łóżku tępo patrząc w sufit. Bądź co bądź bardzo zawsze mnie we wszystkim wspierała, tak jak ja zawsze ją we wszystkim wspierałem jak mogłem. Z dzisiejszej perspektywy myślę, że właśnie w tym okresie nasz związek dobiegł końca. Ona zawsze była taka, że potrzebowała olbrzymiego wsparcia, ciągłego przypominania, że jest taka czy siaka. Tu zaczęło mi przeszkadzać, że potrzebuję tego ciągłego podbudowywania się – była we mnie zapatrzona jak w obrazek, wytresowałem ją ale zacząłem czuć się tym przytłoczony. Sam powoli przestałem czasami dawać sobie radę. Zaczęły się drobne kłamstewka z mojej strony oraz oznaki oddalania się.  Na kryzys złożyły się 3 rzeczy: brak kasy, zjebana robota mojej kobiety i wojna z moimi starymi.

W tym okresie były zaręczyny – wymuszone przez nią.

 

2,5-7 lat:

Na początku tego okresu udało się rozwiązać sprawę z moimi rodzicami. Dalej wpatrzona we mnie – miałem obiadki, śniadania i inne na zawołanie. Nie żyła swoim życiem tylko moim, robiła wszystko dla mnie, miałem wszystko ! Zaczęło mnie to poważnie wkurwiać, zacząłem się dalej od niej oddalać mając nadzieję, że jakoś jej się to trochę wyprostuje, że znormalnieje. Miałem dość uzależnienia, tylko, że ja tutaj też dołożyłem swoje 3 grosze. Pod koniec okresu większość kasy przynosiła ona, ja się oddalałem, zaczęły się poważne kłamstwa z mojej strony. Wiele razy bardzo przeze mnie płakała, czasami byłem obojętny na jej łzy, pomimo tego, że widziałem, że faktycznie cierpi. Nie potrafię sam ocenić co się do końca stało. Z jej strony miałem wszystko, żyła moim życiem, a z drugiej strony czułem, że jestem przytłoczony i tak jakby przestało mi zależeć. Związek trwał chyba tylko siłą rozpędu. Ja tak jakby podświadomie, zacząłem dążyć aby to zakończyć, bo byłem ale jednakowo chyba do końca nie dawałem tyle wsparcia co jej potrzeba. Pod koniec tego okresu jej najlepszy kolega z pracy z którym razem pracowała przyznał się jej, że się w niej zadurzył (zawsze moja kobieta miała więcej kolegów niż koleżanek, tak naprawdę zawsze się obracała w męskim gronie). Podobno wszyscy w pracy o tym wiedzieli, a moja nie zauważyła bo była tak we mnie zapatrzona. Moja kobieta dostała propozycję przeniesienia się w pracy z oddziału w którym pracowała do centrali. Przystała na to, razem na to przystaliśmy, ustaliliśmy, że on się pierwsza przeprowadzi, a po 3 miesiącach ja dołączę. Miałem sprawy do pozamykania. Wydawała się to dobra opcja bo mogła mieszkać za free w mieszkaniu służbowym, więc to gwarantowało około 6k oszczędności.

W tym okresie był ślub.

 

7-8 lat lat:

Jak już była w innym mieście kilka razy mnie błagała abym do niej przyjechał, bo są oszczędności, że ona mnie potrzebuje. Zignorowałem to mając nadzieję, że uda mi się w ten sposób trochę rozluźnić to jej uzależnienie, ale nie jestem pewien czy przypadkiem już w tym okresie nie miałem jej w dupie ! Jej kolega też się przeprowadził. Zacząłem zauważać zmiany w jej zachowaniu już po pierwszym tygodniu jej pobytu. Była w stosunku do mnie inna, tłumaczyłem to sobie, że dorośleje, że wreszcie będzie można zbudować coś normalnego – jak mogłem tak się mylić ? Przyjechałem, już znów razem mieszkaliśmy, coś się zmieniło. Jeszcze bardziej się oddaliła, nie było tego uzależnienia do mnie, ale dalej pragnęła nadmiernej uwagi. Na początku mi nie szło z pracą, wiele lat pracy na wdg i problem z przestawieniem się na etat, ale dalej mnie wspierała, miałem wszystko ! WSZYSTKO ! Zacząłem coś podejrzewać już na samym początku, tak jak napisałem czym to tłumaczyłem. Potem było tego więcej, tym razem było tłumaczenie typu – no jak ? Moja Żona ? Nie możliwe ! Wyrzucałem sobie to z głowy. Jeśli ktoś miałby kłamać w tym związku to ja nie ona ! Nigdy mnie nie okłamywała. Kilka razy była sytuacja, że płakała i mnie obwiniała czemu do niej nie przyjechałem od razu tylko po 3 miesiącach – nie wiedziałem o co chodzi. W tym okresie raz chciała mnie na poważnie zostawić. Którego razu podejrzewając już na poważnie. Mianowicie 2 tygodnie temu w historię jej smsów. Przyznała się po mocniejszym naciśnięciu, że trawo to rok. Do pierwszej zdrady doszło jak już byliśmy razem, ale na 100% jestem pewien, że jakieś zabawy zaczęły się już w pierwszym tygodniu jej pobytu.

 

Przez ponad tydzień byłem targany przez wszystkie emocje. Złość, rozpacz. Teraz już na spokojnie sobie to wszystko analizuję. Zasięgając rady kilku osób do których mam zaufanie podpowiedzieli mi aby walczyć o ten związek i taką też decyzję podjąłem. Po tym jak moja, żona się przyznała przestała mieć jakiekolwiek wyrzuty sumienia, wg niej to moja wina, że oddałem ją innemu i teraz powinienem o nią walczyć, że nie czuła, że jesteśmy razem, że ją wspierał aby mieć siłę o mnie walczyć. Na chwilę obecną, ja śpię w jednym pokoju, ona w drugi. Traktuję ją bardziej jak powietrze, coraz bardziej mam w dupie pomimo tego, że uzgodniliśmy, że damy sobie szansę – ona nadal gada, ze swoim kolegą, niby mu powiedziała, że nigdy razem nie będą ale raz się przyznała, że płacze za tym, że nigdy już od niego smsów nie dostanie na dobranoc plus widziałem jej smsa, że ciężko jej być z kimś kogo nie Kocha (mnie) zostawiając kogoś kogo Kocha (jego). Co do tego, że nie będą razem to wiem, jest tylko bolcem i poduszką do wypłakania. Wiecie co jest najciekawsze, sam ją do niego woziłem na wino i wieczorami odbierałem, ciesząc się, że ma kogoś z kim może sobie pogadać.

 

Gdzieś tam głęboko wierzę, że jak się do siebie zbliżymy to ona się otworzy – tylko za każdym razem jak to chciałem zrobić to mnie kurwica łapała. Skupiłem się tylko na sobie i w przeciągu pewnie 1,5 miesiąca dostanie kopa, tylko jeszcze chwilę czasu na to potrzebuję.

 

Nie wiem czy dałem się zmanierować ale najbardziej jest mi żal tego, że mógł być to super związek, że to właśnie ta kobieta, a ja nie byłem wystarczająco dorosły aby to dostrzec. Może to być spowodowane tym, że nie mam poczucia abym dał z siebie 100% aby o niego walczyć no i to, że żona jednak wiele lat robiła wszystko.

 

Dla osób które wierzą w ezoterykę.

Ja jestem numerologiczną 11, a żona 3. Kolej z którym moja żona się puściła przeszedł dokładnie to samo co ja teraz. Jego była panna mu to samo zrobiła co moja żona mnie. On jest numerologiczną 11 a jego była to liczba 3.

 

Może nie jest to super spójne ale obiecałem dziś, że napiszę swoją historię. Wiec bracia poproszę o feedback.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc macie:

 

Ze swoją kobietą jestem od 8 lat. Byliśmy młodzi, pierwsza wielka miłość i tego typu bzdety.

 

Przedstawię to chronologicznie, bo teraz tyle nowych faktów mi się łączy, że inaczej nie potrafię.

 

0-1,5 lat:

Zamieszkaliśmy po 2-3 miesiącach bycia razem. Wszystko idealnie, nie robiliśmy nic dla siebie z osobna tylko każde myślało o drugiej połówce. Zerwaliśmy w 100% kontakt ze znajomymi. Byliśmy jak króliki. Miałem zawsze kiedy chciałem. Raz byłem stanowczy, a raz romantyczny. Kasa nie miała znaczenia. Utrzymanie było w 100% po mojej stronie. Jej rodzice mnie zaakceptowali od razu (super ludzie, zawsze będę ich cenił), moi ją nie. Moi rodzice jeśli mogę ich tak nazwać bo na razie od kilku lat jest zawieszenie broni generalnie moimi prawdziwymi nie byli. Po latach zrozumiałem, że byłem wychowywany w miłości warunkowej i tak naprawdę chyba tylko dzięki mojej kobiecie udało mi się wyrwać z tego piekła.

Endorfinki szaleją w myśl kopulacji i przedłużenia gatunku o czym jeszcze nikt nie ma pojęcia.
 

1,5-2,5 lat:

Zaczął się tworzyć trochę bardziej dorosły związek, ale dalej stawialiśmy potrzeby drugiej połówki nad swoimi. Tu się zaczął pierwszy poważny kryzys.
Endorfinki się skończyły :<
Winny byłem ja, że pod wpływem impulsu rzuciłem robotę i przez ok 3 miesiące było bardzo cienko z kasą, a potem moja kobieta miała Sajgon w pracy przez 0,5 roku po którym przez 0,5 roku leżała w łóżku tępo patrząc w sufit.

Patrz wyżej.

Bądź co bądź bardzo zawsze mnie we wszystkim wspierała, tak jak ja zawsze ją we wszystkim wspierałem jak mogłem.
Ciepły Misio.
Z dzisiejszej perspektywy myślę, że właśnie w tym okresie nasz związek dobiegł końca.
Heh. 'Związek' to magiczne słowo. Radziecki nie przetrwał a wyście myśleli, że wasz przetrwa? Ludzie dobierają się w pary w celu kopulacyjno-rozpłodowym a nie po to żeby wszystkim było dobrze.
Ona zawsze była taka, że potrzebowała olbrzymiego wsparcia, ciągłego przypominania, że jest taka czy siaka.
'Księżna Pani' za dychę.
Tu zaczęło mi przeszkadzać, że potrzebuję tego ciągłego podbudowywania się – była we mnie zapatrzona jak w obrazek, wytresowałem ją ale zacząłem czuć się tym przytłoczony.
Jakbyś ją wytresował, to 100000% pewne jest to, że niunia nie zachowuje się jak 'Księżna Pani' tylko grzecznie merda ogonkiem i skacze na około samca. Taki jest cel PRAWDZIWEJ TRESURY. 
Sam powoli przestałem czasami dawać sobie radę. Zaczęły się drobne kłamstewka z mojej strony oraz oznaki oddalania się.  

Kłamstwo ma krótkie nogi. Ja za swoje nadal płacę. Ale przynajmniej już nie dorzucam do puli.

Na kryzys złożyły się 3 rzeczy: brak kasy, zjebana robota mojej kobiety i wojna z moimi starymi.
Na kryzys złożyła sie jedna rzecz - brak świadomości 'o co chodzi w tym burdelu'.

W tym okresie były zaręczyny – wymuszone przez nią.

Ajjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj!!! Coś pisałeś o 'tresurze'... No to wiedz, że w tym momencie właśnie się jej podłożyłeś - przez własną miękkość i uległość.

 

2,5-7 lat:

Na początku tego okresu udało się rozwiązać sprawę z moimi rodzicami. Dalej wpatrzona we mnie – miałem obiadki, śniadania i inne na zawołanie. Nie żyła swoim życiem tylko moim, robiła wszystko dla mnie, miałem wszystko ! 

Jak kobieta nie ma żadnych zainteresowań to czym się interesuje? Facetem. Jesteś/byłeś (nie dobrnąłem do końca historii) jej hobby. 

Zaczęło mnie to poważnie wkurwiać, zacząłem się dalej od niej oddalać mając nadzieję, że jakoś jej się to trochę wyprostuje, że znormalnieje.
Babę 'naprostować' (wytresować) może tylko siła.
Miałem dość uzależnienia, tylko, że ja tutaj też dołożyłem swoje 3 grosze. Pod koniec okresu większość kasy przynosiła ona, ja się oddalałem, zaczęły się poważne kłamstwa z mojej strony.

Kłamanie to nie kwestia moralności to po prostu bardzo niekorzystny biznes z odroczonym terminem spłaty.

Wiele razy bardzo przeze mnie płakała, czasami byłem obojętny na jej łzy, pomimo tego, że widziałem, że faktycznie cierpi.

Ach jakiś szlachetny! Trzeba było jej rozłożyć pod stopami jedwabny welon i otrzeć łzy batystową chustką. To ty, chłopie nie wiesz? Że płacz to jedna z podstawowych metod manipulacji i zmuszania samca do uległości? To GRA. A Ty się dajesz nabrać. Najlepsze co zrobiłeś to ta obojętność. To jest postawa Samca przez duże 'S' - nie ulegasz presji, nie dajesz się zmanipulować płaczem ani szantażem ani groźbą.

Nie potrafię sam ocenić co się do końca stało.

Czytaj forum + art. Marka i wyciągaj wnioski.

Z jej strony miałem wszystko, żyła moim życiem, a z drugiej strony czułem, że jestem przytłoczony i tak jakby przestało mi zależeć.

Patrz wyżej kiedy pisałem o endorfinach. Konkretnie fenyloetyloamina i oksytocyna.

Związek trwał chyba tylko siłą rozpędu. Ja tak jakby podświadomie, zacząłem dążyć aby to zakończyć, bo byłem ale jednakowo chyba do końca nie dawałem tyle wsparcia co jej potrzeba.

Kolega widzę nadal jeszcze tkwi w Białej Zbroi Pluszowego Rycerstwa. Wsparcie to dajesz ogniowe na polu walki, ewentualnie zapewniasz jako logistyk/zaopatrzeniowiec. 

Pod koniec tego okresu jej najlepszy kolega z pracy z którym razem pracowała przyznał się jej, że się w niej zadurzył (zawsze moja kobieta miała więcej kolegów niż koleżanek, tak naprawdę zawsze się obracała w męskim gronie).

Znasz metaforę o małpie i gałęzi?

Podobno wszyscy w pracy o tym wiedzieli, a moja nie zauważyła bo była tak we mnie zapatrzona.

Tiaaaa. "Nie zauważyła" Aaahaa. 

Moja kobieta dostała propozycję przeniesienia się w pracy z oddziału w którym pracowała do centrali. Przystała na to, razem na to przystaliśmy, ustaliliśmy, że on się pierwsza przeprowadzi, a po 3 miesiącach ja dołączę. Miałem sprawy do pozamykania. Wydawała się to dobra opcja bo mogła mieszkać za free w mieszkaniu służbowym, więc to gwarantowało około 6k oszczędności.

Zasada podziału majątku wg samca jest prosta - 'Co moje to moje. Co jej to jej.' Jeżeli liczysz że zakładając niuni na paluszek pierścień Saurona kupisz sobie cokolwiek na własność to jesteś - pardon maj frencz - kapuściany głąb. Myślisz że ona nie umie kalkulować? 

W tym okresie był ślub.

Oh man! Hell no!

 

7-8 lat lat:

Jak już była w innym mieście kilka razy mnie błagała abym do niej przyjechał, bo są oszczędności, że ona mnie potrzebuje.

Ale że oszczędności czyje? Ty masz a ona potrzebuje czy odwrotnie?

Zignorowałem to mając nadzieję, że uda mi się w ten sposób trochę rozluźnić to jej uzależnienie, ale nie jestem pewien czy przypadkiem już w tym okresie nie miałem jej w dupie ! 

Jej kolega też się przeprowadził.
Pszypadeg?
Zacząłem zauważać zmiany w jej zachowaniu już po pierwszym tygodniu jej pobytu. Była w stosunku do mnie inna, tłumaczyłem to sobie, że dorośleje, że wreszcie będzie można zbudować coś normalnego – jak mogłem tak się mylić ? Przyjechałem, już znów razem mieszkaliśmy, coś się zmieniło.

Rżęli się aż iskry z futrówki szły. Jak małe nornice.

Jeszcze bardziej się oddaliła, nie było tego uzależnienia do mnie, ale dalej pragnęła nadmiernej uwagi.

Telenowela normalnie. 'Tak blisko a tak daleko' - jakie to romantyczne, chlip, chlip. 

Na początku mi nie szło z pracą, wiele lat pracy na wdg i problem z przestawieniem się na etat, ale dalej mnie wspierała, miałem wszystko ! WSZYSTKO !

Nie miałeś wiedzy i świadomości = nie miałeś 'WSZYSTKIEGO'. To nie jest osiągalne.

Zacząłem coś podejrzewać już na samym początku, tak jak napisałem czym to tłumaczyłem.

Tłumaczenie się = Racjonalizacja. Na szczęście tego u nas nie dostaniesz.

Potem było tego więcej, tym razem było tłumaczenie typu – no jak ? Moja Żona ? Nie możliwe ! Wyrzucałem sobie to z głowy.

Typowy matrix. Ten schemat to klasyka postępowania kobiet. Męskiej części populacji też się zdarza.

Jeśli ktoś miałby kłamać w tym związku to ja nie ona ! Nigdy mnie nie okłamywała.

Gdyby to nie było tragiczne, to byłoby śmieszne.

Kilka razy była sytuacja, że płakała i mnie obwiniała czemu do niej nie przyjechałem od razu tylko po 3 miesiącach – nie wiedziałem o co chodzi.

Jakbyś wiedział to byś te gierki olał ciepłym szczochem. Już pisałem co kobiety robią poprzez płacz prawda?

W tym okresie raz chciała mnie na poważnie zostawić. Którego razu podejrzewając już na poważnie. Mianowicie 2 tygodnie temu w historię jej smsów. Przyznała się po mocniejszym naciśnięciu, że trawo to rok. Do pierwszej zdrady doszło jak już byliśmy razem, ale na 100% jestem pewien, że jakieś zabawy zaczęły się już w pierwszym tygodniu jej pobytu.

Bądźmy szczerzy. Ona miała drugie pęto między udami już jak się przeprowadziła do drugiego mieszkania.

 

Przez ponad tydzień byłem targany przez wszystkie emocje. Złość, rozpacz. Teraz już na spokojnie sobie to wszystko analizuję. Zasięgając rady kilku osób do których mam zaufanie podpowiedzieli mi aby walczyć o ten związek i taką też decyzję podjąłem.

'Walczyć o związek' - uwielbiam ten zwrot. Jest tak żałośnie pluszowy, że aż zaczyna mnie bawić. Obudź się kurva! Twoja baba robi sobie rodeo z innych gości a Ty chcesz jej czerwony dywan pod pizdą rozwijać? Pojebało? Kopa w dupę i strzała, nara, krzyż na drogę.

Po tym jak moja, żona się przyznała przestała mieć jakiekolwiek wyrzuty sumienia, wg niej to moja wina, że oddałem ją innemu i teraz powinienem o nią walczyć, że nie czuła, że jesteśmy razem, że ją wspierał aby mieć siłę o mnie walczyć.

Ble, ble, ble. Wiesz co robię jak kobieta mi brzęczy nad uchem? Wychodzę z pomieszczenia, usuwam z niego kobietę lub nakładam słuchawki. Nigdy nie słuchaj tego co kobieta mówi tylko patrz na to co kobieta ROBI. Rozumiesz? ROBI. R.O.B.I.

Zdradzała Cię, i to pewnie wielokrotnie. Wiesz co się robi ze zdrajcami? Oczywiście że to Twoja wina misiu kolorowy! Twoja wina, boś był naiwny i głupi jak stołowa noga. To co powinieneś był robić - to patrzyć tylko na to co ona robi. Kobiety otwór oralny mają otwarty przez 99,99% czasu. Wypełnij go czymś wartościowym - na przykład swoim penisem.

Na chwilę obecną, ja śpię w jednym pokoju, ona w drugi.

It's fuckin' oveeeeer. Pakuj mandżur i w drogę Bracie.

Traktuję ją bardziej jak powietrze, coraz bardziej mam w dupie pomimo tego, że uzgodniliśmy, że damy sobie szansę – ona nadal gada, ze swoim kolegą, niby mu powiedziała, że nigdy razem nie będą ale raz się przyznała, że płacze za tym, że nigdy już od niego smsów nie dostanie na dobranoc plus widziałem jej smsa, że ciężko jej być z kimś kogo nie Kocha (mnie) zostawiając kogoś kogo Kocha (jego).

Frajer.

Co do tego, że nie będą razem to wiem, jest tylko bolcem i poduszką do wypłakania.

Frajer x2

Wiecie co jest najciekawsze, sam ją do niego woziłem na wino i wieczorami odbierałem, ciesząc się, że ma kogoś z kim może sobie pogadać.

Frajer3

Gdzieś tam głęboko wierzę, że jak się do siebie zbliżymy to ona się otworzy – tylko za każdym razem jak to chciałem zrobić to mnie kurwica łapała.

GAME OVER KURWA. Act like a Man and say it to yourself. At loud.

Skupiłem się tylko na sobie i w przeciągu pewnie 1,5 miesiąca dostanie kopa, tylko jeszcze chwilę czasu na to potrzebuję.

Lepiej późno niż wcale.

 

Nie wiem czy dałem się zmanierować ale najbardziej jest mi żal tego, że mógł być to super związek, że to właśnie ta kobieta, a ja nie byłem wystarczająco dorosły aby to dostrzec.

Boże! Widzisz a nie grzmisz. One wszystkie są takie same. Znajdziesz sobie lepszy model. A potem i tak się nim znudzisz. Tylko na razie nie jesteś wystarczająco trzeźwy żeby to dostrzec.

Może to być spowodowane tym, że nie mam poczucia abym dał z siebie 100% aby o niego walczyć no i to, że żona jednak wiele lat robiła wszystko.

Poczuj się jakbym właśnie strzelił Tobie na odlew lepę z ucha najpierw w prawy a potem lewy policzek.
Może to być spowodowane tym że nadal masz na sobie Puchowo-Pluszową Zbroję Białego Rycerstwa.

 

Dla osób które wierzą w ezoterykę.

Ja jestem numerologiczną 11, a żona 3. Kolej z którym moja żona się puściła przeszedł dokładnie to samo co ja teraz. Jego była panna mu to samo zrobiła co moja żona mnie. On jest numerologiczną 11 a jego była to liczba 3.

Nie ogarniam. Sorry.

Może nie jest to super spójne ale obiecałem dziś, że napiszę swoją historię. Wiec bracia poproszę o feedback.
Smacznego.

  • Like 23
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Dlaczego nie przyjechałeś od razu tylko po trzech miesiącach?"...aż mi się żygać zachciało. Moja Księżniczka jak puściła się z innym w złości zapytała "dlaczego pozwoliłeś mi tam iść". Nie, kurwa i jeszcze raz nie. Mam już dość tej jebanej babskiej obłudy. Każda kolejna historia wbija kolejny gwóźdz do trumny pluszowego misia, który gdzieś tam w mnie istniał.

Brzytwa - konkretna odpowiedź. Prędzej czy później kolega zobaczy, że tylko w taki sposob można o tym pisać.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spójrz na swój związek z dystansem. Nie wszystko jest takie jakie tobie wydaje się być. Choćby przeprowadzka w inne miejsce i "dziwnym trafem" koleżka który sie zadużył w twojej żonie też sie przeprowadza? Pszypadeg? Niesondze....

Brzytwa może i ostro mówi ale wie co mówi więc nie podchodź emocjonalnie tylko przeanalizuj, już twoja żona podeszła emocjonalnie i jak sie to skończyło?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MostHated,

 

Tak w telegraficznym skrócie.

 

Twoja żona należy do kobiet, które są jak czarna dziura w zakresie wiecznego zapotrzebowanie na transmitowane w nie wsparcia, zaangażowania i

dawania poczucia, że jest wartościowa. Większość kobiet jest taka, ale kobiety klasy 'Czarna Dziura' na dłuższą metę są nie do wytrzymania - bo ile

można 'żywić' taką. Piłkarska jedenastka na raz by nie wystarczyła by zapewniać takiej Czarnej Dziurze emocjonalne wsparcie. Owszem, od czasu

do czas trzeba i należy - ale od czasu do czasu, a nie non stop tłoczyć rurociągiem 101% zaangażowania, bo tego na dłuższą metę żaden mężczyzna

nie zniesie. Niańczyć i opiekować to się można małym dzieckiem, od większego wymaga się już pewnej samodzielności i autonomiczności.

Inną rzeczą, że im dłużej żyję na tym łez padole tym bardziej dochodzę do wniosku, że kobiety w pewnym zakresie swoich zachowań i logiki zatrzymują

się na poziomie dziecka.

 

Kolejna sprawa to kwestia 'bluszczowatości' Twojej żony. Z Twojej opowieści wynika, że żyła Twoim życiem. Hmmmm ... To też zamęcza na dłuższą metę,

tak się po prostu nie da. Nie czułeś się 'duszno' w tym związku? Ja bym się czuł - bo nie ma nic gorszego jak oplątująca nasze życie partnerka bez krzty własnych

zainteresowań. To gorsza nawet niż pożyczka chwilówka w paralichobanku.

 

Co do kolegi z pracy - nihil novi sub sole. Twoja żona WYMAGAŁA PEŁNOWYMIAROWEJ TRANSMISJI ZAANGAŻOWANIA EMOCJONALNEGO. Od Ciebie nie dostała - to szybko znalazła zamiennik. Transmisja zasobów musi trwać nieprzerwanie, postojów nie toleruje się! Ty nie chcesz tłoczyć - to kobieta szybko znajdzie sobie innego 'tłoczyciela'. A to co zrobiłeś kiedyś - to się nie liczy. Liczy się wyłącznie to co teraz oraz to, co potencjalnie w najbliższej przyszłosci. One to potrafią bezbłędnie. A jej tłumaczenia i zrzucanie winy na Ciebie, ze sam pchnąłeś ją w łapy tego gościa - aż nie chce mi sie tłumaczyć tej pokrętnej kobiecej logiki - bo na temat kobiecej racjonalizacji własnych draństw, podwójnych standardów oraz hipokryzji - znajdziesz to materiałów aż nadto. Reasumując - jej tłumaczenia są tak sztampowe i klasyczne, że aż do niestrawności nudne.

 

Jeszcze kilka zadań o 'zwalczeniu o związek'.

Chyba już nie ma za bardzo o co. Mleko się wylało, nic już nie będzie takie jak było. Doradzać Ci nie będę, sam musisz podjąć decyzję i zmierzyć się z jej konsekwencjami, ale ja na Twoim miejscu wycofałbym się z relacji. A gdybyś chciał za jakiś czas zaczynać nową - najpierw popracuj nad sobą i charakterem, potem wykuj na blachę zasady zarządzania związkiem i co jest arcyważne - zasady dawkowania emocji kobiecie, negatywnych i pozytywnych. Dopiero później myśl o dalszych krokach.

 

S.

Edytowane przez Subiektywny
  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ja już tu chyba za wiele dodać nie mogę, ale parę rzeczy mi się nasunęło. Te wpatrywanie się żony po pracy w sufit  - to w 99% szopka dla Ciebie, znam to z praktyki. Płacz to także kruszenie Twej zbroi emocjonalnej i finansowej najczęściej :) To że czułeś się przytłoczony, chciałeś uciekać i mieć ją w dupie, było naturalnym, zdrowym odruchem obronnym, ucieczką przed niszczącą Cię toksyną. Twoje marzenie o super związku, to pragnienie żeby wrócił stan (haj endorfinowy) z początku zakochania, co jest niemożliwe. Może wrócić z inną kobietą, ale już nie z tą.

 

Tu nie ma co ratować, tu są same zgliszcza. Ewakuuj się jak najszybciej moim zdaniem.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopie, tam naprawdę to miałeś duże szczęście. Typ twojej żony to kobieta bluszcz, wpatrzona w faceta jak w obrazek, takie coś potrafi być mega wkurwiające, ale i tak lepsze niż typ kobiety toksycznej, która zrobiłaby Ci o wiele gorsze rzeczy niż zdrada. Teraz związek jest w fazie "już po ptokach", uznaj że przez parę lat było fajnie, ale się skończyło. Nic więcej nie wykombinujesz, może być tylko gorzej.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez ponad tydzień byłem targany przez wszystkie emocje. Złość, rozpacz. Teraz już na spokojnie sobie to wszystko analizuję. Zasięgając rady kilku osób do których mam zaufanie podpowiedzieli mi aby walczyć o ten związek i taką też decyzję podjąłem. Po tym jak moja, żona się przyznała przestała mieć jakiekolwiek wyrzuty sumienia, wg niej to moja wina, że oddałem ją innemu i teraz powinienem o nią walczyć, że nie czuła, że jesteśmy razem, że ją wspierał aby mieć siłę o mnie walczyć. Na chwilę obecną, ja śpię w jednym pokoju, ona w drugi. Traktuję ją bardziej jak powietrze, coraz bardziej mam w dupie pomimo tego, że uzgodniliśmy, że damy sobie szansę – ona nadal gada, ze swoim kolegą, niby mu powiedziała, że nigdy razem nie będą ale raz się przyznała, że płacze za tym, że nigdy już od niego smsów nie dostanie na dobranoc plus widziałem jej smsa, że ciężko jej być z kimś kogo nie Kocha (mnie) zostawiając kogoś kogo Kocha (jego). Co do tego, że nie będą razem to wiem, jest tylko bolcem i poduszką do wypłakania. Wiecie co jest najciekawsze, sam ją do niego woziłem na wino i wieczorami odbierałem, ciesząc się, że ma kogoś z kim może sobie pogadać.

 

Gdzieś tam głęboko wierzę, że jak się do siebie zbliżymy to ona się otworzy – tylko za każdym razem jak to chciałem zrobić to mnie kurwica łapała. Skupiłem się tylko na sobie i w przeciągu pewnie 1,5 miesiąca dostanie kopa, tylko jeszcze chwilę czasu na to potrzebuję.

 

Nie wiem czy dałem się zmanierować ale najbardziej jest mi żal tego, że mógł być to super związek, że to właśnie ta kobieta, a ja nie byłem wystarczająco dorosły aby to dostrzec. Może to być spowodowane tym, że nie mam poczucia abym dał z siebie 100% aby o niego walczyć no i to, że żona jednak wiele lat robiła wszystko.

 

Ja pierdolę. Robiła wszystko? I chuj z tym. Zdradziła cię i okłamywała. To przekreśla WSZYSTKO.

 

Dałeś się zmanierować i to w 100%.

 

Woziłeś żonkę do "przyjaciela" :( Czy ciebie do reszty pojebało? Jak ty chcesz w ogóle coś naprawiać skoro motyw został spierdolony w 100%. Ty masz do czynienia z całkowitą patologią.

 

Te osoby, które dawały ci rady, abyś walczył o związek powinieneś wyjebać od razu z życia. Natychmiast kurwa. To są zjeby, nie przyjaciele. Poza tym działasz pod wpływem innych osób? Do kurwy nędzy, co z tobą człowieku?

 

Twoja "żona" nigdy wyrzutów sumienia nie miała. Uwierz na słowo.

 

Weź się ogarnij i przeczytaj powyższe rady. Panowie wyczerpali temat. Napisałbym podobnie tylko z większą ilością przekleństw skierowanych w twoją stronę :)

 

Gdybym stał obok ciebie po lekturze tego tekstu to bym cię zajebał z liścia za to, że chcesz cokolwiek ratować :) Liść profilaktyczny. Jeżeli byś nie ogarnął to następnie pięść w brzuch. Jeżeli jeszcze byś się bronił to kop w jaja i później powtórka, aż byś zrozumiał :D

 

P.S. Nie obrażaj się na mnie. Podobne fazy tutaj przeżyli praktycznie wszyscy, często gorsze. Wiemy, co mówimy - niestety :)

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że temat wyciśnięty maksymalnie, więc od siebie dodam dwa słowa w kwestii "walczenia o związek". Może da autorowi posta do myślenia. 

 

Moim zdaniem naprawa związku ma sens jedynie wtedy, gdy ludzie rozstaną się z naprawdę błahych powodów np. sami nie wiedzą czego chcą, co jest normą w młodzieńczych relacjach i - generalnie - u ludzi niedojrzałych (emocjonalnie i/lub życiowo). Przeważnie takie próby kończą się fiaskiem, bo ludzie myślą, że "jakoś się to ułoży" a w praktyce nie wyciągają wniosków (lub wyciągają złe) i nie uczą się na błędach. Poza tym, porównywanie związku po odbudowie do tego, co było "przed", to błąd, bo nic już nie będzie takie przedtem. 

 

Ja osobiście raz wszedłem do tej samej "rzeki" - jeszcze jako nastolatek. W "odbudowanym" związku wytrzymałem nieco ponad 8 miesięcy. I choć na definitywne rozstanie złożyło się kilka czynników, to jednak przeważyło mocno nadszarpnięte zaufanie, które było powodem wcześniejszego zerwania z mojej strony. Wybaczenie i racjonalizacja na nic się wówczas zdały. 

 

Jednak Twój przypadek, MostHated, jest niestety fatalny i również radzę - bierz nogi za pas. Tutaj nie ma czego i po co ratować. Życie jest za krótkie i zbyt zajebiste, by kisić się z niedojebami. Skup się na sobie i swoim rozwoju, a z czasem możesz pomyśleć o normalnej kobiecie.  ;)

Edytowane przez 7even
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Choćby przeprowadzka w inne miejsce i "dziwnym trafem" koleżka który sie zadużył w twojej żonie też sie przeprowadza? Pszypadeg? Niesondze....

 

 

Dużo ostatnio mi przychodzi wniosków tak patrząc z dystansem na to wszystko, a tu mi punktujesz cos na co nie wpadłem. Dzięki.

 

Co do kolegi z pracy - nihil novi sub sole. Twoja żona WYMAGAŁA PEŁNOWYMIAROWEJ TRANSMISJI ZAANGAŻOWANIA EMOCJONALNEGO. Od Ciebie nie dostała - to szybko znalazła zamiennik. Transmisja zasobów musi trwać nieprzerwanie, postojów nie toleruje się! Ty nie chcesz tłoczyć - to kobieta szybko znajdzie sobie innego 'tłoczyciela'. A to co zrobiłeś kiedyś - to się nie liczy. Liczy się wyłącznie to co teraz oraz to, co potencjalnie w najbliższej przyszłosci. One to potrafią bezbłędnie. A jej tłumaczenia i zrzucanie winy na Ciebie, ze sam pchnąłeś ją w łapy tego gościa - aż nie chce mi sie tłumaczyć tej pokrętnej kobiecej logiki - bo na temat kobiecej racjonalizacji własnych draństw, podwójnych standardów oraz hipokryzji - znajdziesz to materiałów aż nadto. Reasumując - jej tłumaczenia są tak sztampowe i klasyczne, że aż do niestrawności nudne.

 

Jeszcze kilka zadań o 'zwalczeniu o związek'.

Chyba już nie ma za bardzo o co. Mleko się wylało, nic już nie będzie takie jak było. Doradzać Ci nie będę, sam musisz podjąć decyzję i zmierzyć się z jej konsekwencjami, ale ja na Twoim miejscu wycofałbym się z relacji. A gdybyś chciał za jakiś czas zaczynać nową - najpierw popracuj nad sobą i charakterem, potem wykuj na blachę zasady zarządzania związkiem i co jest arcyważne - zasady dawkowania emocji kobiecie, negatywnych i pozytywnych. Dopiero później myśl o dalszych krokach.

 

S.

 

Pełnowymiarowa transmisja zaangażowania emocjonalnego - to wszystko tłumaczy czemu w którymś momencie zacząłem podświadomie uciekać. Nie wziąłem za pysk i na klatę tylko uciekłem.

 

O związek ja już nie walczę bo jak o tym myślę to mam piekielne opory, aż mnie wewnętrznie wkurw łapie jakbym wziął na plecy 100kg kamień. Natomiast jak sobie to wszystko zacząłem analizować na spokojnie i postanowiłem wszystko zakończyć poczułem się jakby ktoś mi zdjął ten właśnie kamień z pleców. Nie mam zamiaru wracać do tego co było, może w przyszłości nasze drogi się skrzyżują ale to już nie moja sprawa.

 

Tak, postanowiłem pracować nad sobą, skupić się tylko na swoim rozwoju, wejść na falę. Zacząłem ćwiczyć, bardziej się zaangażowałem w pracę i wcielam w życie kilka zasad o których chyba pisał XYZ. Powiem wam, że to robię od 3 dni a już zauważyłem, że moją jeszcze aktualną żonę zaczyna to boleć. Chciałem to wykorzystać, w jakiś sposób się odegrać, ala zeszmacić ją w oczach jej emocjonalnej poduszki ale z tego co widzę chyba trzeba przyśpieszyć akcję pod tytułem: ewakuacja bo jakiekolwiek gierki mogą się bardzo źle skończyć.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za zdradę jest tylko i wyłącznie kara, nie ma że ja się zmienię, to niechcący, pijana była, twoja wina etc etc, za zdradę jest kop w dupę, a w małżeństwie jeszcze wyciśnięcie funduszy jak intercyzy nie było.
Zobaczy że jesteś miękka fujara to jeszcze bardziej pruć się zacznie. Ja bym z zdrajcą nie wytrzymał pod jednym dachem.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MostHated,

widzisz różne są rady od Braci, ale decyzja pozostaje Twoja.

 

Co ja bym zrobił po zdradzie Samicy, jak już czerep by mi ochłonął:

1. burzę wszelkie fundamenty bezpieczeństwa samicy - rozwód i podział wspólnego majątku (chroń zasoby)

2. dzieci nie macie ale gdyby były to oczywiście opieka naprzemienna

3. utrzymuję cały czas w przekonaniu samicę, że tylko po rozwodzie jako wolni ludzie możemy rozpocząć nowe wspólne życie

4. cały ten czas walisz ją jak burą sukę w każdą dziurę - nie żałuj sobie, nie miej oporów, używaj gumek, nie rób dzieci

5. cały ten czas utrzymujesz, że nie zdradzasz, że nie bierzesz odwetu (i nie rób tego)

 

Oczywiście realizacja powyższego z pełną kulturą i kontrolą emocji.

Dopiero jakiś czas po rozwodzie jako "czysty" Samiec decydowałbym co dalej - czy próbować żyć razem na nowych MOICH zasadach czy uciekać.

 

Daj se trochę czasu. Pomyśl, zaplanuj i rób co zdecydujesz.

 

Będzie tylko lepiej.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze jedna rzecz MostHated,

 

Jak naprawdę SOLIDNIE weźmiesz się za pracę nad sobą, poszerzanie horyzontów, nad kondycją fizyczną - i co najważniejsze - nad przemodelowaniem własnych zachowań w relacjach damsko-męskich to powiem Ci jedno

 

Za pół roku czy rok - nie poznasz samego siebie z przeszłości!

 

Wręcz będziesz się stukał z niedowierzaniem w głowę jak 'ten ktoś kim kiedyś byłeś' mógł być taki naiwny, łatwowierny, manipulowany i żyjący cały czas z półotwartymi oczami. Ta zmiana to potężny, pozytywny kop w górę w życiu każdego świadomego mężczyzny. Ale trzeba na nią uczciwie zapracować! Nie oszukiwać samego siebie i nie osiąść na laurach w połowie drogi! Z własnego doświadczenia - serdecznie i szczerze POLECAM.

 

Forum jest bezcenne, znajdziesz tu multum materiałów do nauki i przede wszystkim praktyki własnej. Nie dziw się, że wiele rzeczy na początku będzie dla Ciebie niezrozumiałych czy wręcz nawet odpychających. Stare nawyki, które doprowadziły Cię do życiowych kłopotów zakorzeniły się nieźle przez te lata - więc ich usunięcie i zastąpienie nowymi, dużo lepszymi - trochę potrwa. W tym czasie doświadczysz kilku faz 'olśnienia' i kilku faz remisji 'starej choroby' gdy będziesz chciał to wszystko rzucić w diabły w wrócić do dobrze sobie znanego, śmierdzącego bagienka kiepskich nawyków i życiowych postaw z którego właśnie zaczynasz powoli wychodzić.

 

Dużo pracy przed Tobą. Ale wierz mi - warto.

 

S.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej,

 

Czytajac do pewnego momentu mialem wrazenie jakbym czytal o swojej bylej sytuacji. Taki typ kobiet jest przejebany. Do normalnego funkcjonowania POTRZEBUJA kogos do pomocy. Jakby kurwa same nie potrafily sobie z niczym poradzic. Ale to jest sciema... Teraz jak to widze to mnie to przeraza. Udawanie slabej. A wszystko po to by dostac od kogos uwage/energie. Kazdy czerpie ja w inny sposob, ale wysysanie jej od ludzi to dosyc podly sposob, ale chyba najlatwiejszy (taki wampirek).

 

Niedawno widzialem sie z byla. Tragedia. Bez jakiegos wsparcia i pomagania nie potrafi nic ogarnac. Wszystko zle. Ale spokojnie juz jakichs znajomych przygruchala co jej pomoga jak tylko zawola (o zgrozo co za frajerzy...). Bo w pracy stresik i ciezko, bo zakupy trzeba samemu nosic, bo przeprowadzka, bo cos tam srata tata. Kurwa taki czlowiek zachowuje sie jak uposledzony, nie potrafi samodzielnie zyc jak jednostka. Z dala od takich!

 

A co do zdrady, ja tego na szczescie nie doswiadczylem, ale moim zdaniem najbardziej prawidlowa reakcja to taka jak z filmu Kroll.

 

Pozdro.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytam czytam i...Misiu kolorowy.miałes babe która skakała w około jak wytresowany piesek.bo obydwoje zaczeliscie skakac w około siebie.tylko ze...cie to zaczeło wkurwiac a jej to zostało bo myslała ze ROBI DOBRZE%-)

"Nie żyła swoim życiem tylko moim, robiła wszystko dla mnie, miałem wszystko ! Zaczęło mnie to poważnie wkurwiać, zacząłem się dalej od niej oddalać mając nadzieję, że jakoś jej się to trochę wyprostuje"

najlepszy cytat jak dlamnie.wydziaram to sobie%-)

TYLE SIE PIERDOLI NA FORUM ZEBY NIE LATAC ZA NIUNIĄ NIE WŁAZIC JEJ W DUPE BO TO OLEJE I POLECI DO CHAMA I BRUTALA BO EMOCJE,A TUTAJ MAMY ODWROTNA SYTUACJE.BABA LATA ZA FACETEM ON JA OLEWA.ILE LAT OLEWANIA ZNIOSŁA?TO SIE STARY NIE ZDZIW ZE SIE PUSCIŁA.a to ze z nia jestes dalej pod jednym dachem no to chuj juz twój problem i pojebanie pod garem


"Jak już była w innym mieście kilka razy mnie błagała abym do niej przyjechał, bo są oszczędności, że ona mnie potrzebuje. Zignorowałem to mając nadzieję, że uda mi się w ten sposób trochę rozluźnić to jej uzależnienie, ale nie jestem pewien czy przypadkiem już w tym okresie nie miałem jej w dupie !"

niunia daje niunia sie stara i cały czas dostawała kopa w dupe od ciebie.i co nie twoja wina ze sie puściła?stary gdyby moja kobieta była tak zaangazowana w zwiazek jak ty w swój to juz po pierwszych olewkach najpierw była by rozmowa a po drugich olewkach drzwi otwarte i strzała nara.

Po za tym pogratuluj swoim znajomym rad.mysle ze byli by dobrymi autorami tekstów w kosmo albo menshealth.nic ni kogo nie zwalnia z uzywania mózgu a ty go chyba nie posiadasz.


TAK PO ZA TYM COS MI NIE PASUJE W TEJ HISTORYJCE,ale chuj

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pikaczu, to co piszesz jest w dużej mierze prawdą. Dałem dupy wielokrotnie w trakcie trwania tego związku ! Mam tego pełną świadomość i się w pierwszym poście do tego przyznałem i w całej sytuacji nie boli mnie to co się stało, że się puściła (bo to jest konsekwencja) tylko to, że się nie zaangażowałem na 100%. Świadomość tego boli mnie Przyjacielu piekielnie. To jest jedyna rzecz, która mnie przy niej teraz trzyma.

 

Baba to baba, pojebana jest i tyle. Ja straciłem gardę, ubrałem różowe okulary i strój pluszowego misia więc mam co mam - niby proste, ALE

 

Teraz dla mnie problem to czy się rozejść i zacząć nowe życie bo przez ostatni rok zachowała się jak rasowa pizda i tutaj wszyscy są zgodni. Ja też swoje przez długi okres czasu dołożyłem. Wina nigdy nie leży po jednej stronie, z tym, że ja tej granicy bym nie przekroczył !

 

Teraz meritum. Albo mam się zachować jak rasowy samiec i powiedzieć spierdalaj ! Sajonara i zacząć nowe życie, albo Stanąć ponad tym i iść drogą, którą wybrałem aby się rozwijać, tylko teraz zacząć więcej robić. Może jestem miekki ale dla wartościowego człowieka jestem w stanie dać szansę, nawet jeśli miałbym potem dostać kopa ! Pytanie czy ktoś ma na tyle odwagi aby przyznać się do błędu, schować ego aby sprawdzić w ten sposób czyjąś wartość i iść tam dla tylko dla siebie ale na nowych zasadach ? Warto ? Coś co napisał XYZ jak to fajnie można rozwiązać, taki ala test. Wszechobecna manipulacja, wy też macie swoje schematy, a co jeśli wyjdziemy ze schematu ?

 

Czasem warto pomyśleć w szerszej perspektywie. Dużo, rzeczy się wtedy wyjaśnia.

 

Kurwa Bracie zamotałeś mi teraz pod czerpem tym postem, dzięki ci za to bo naświetliłeś inne rejony problemu.

 

Zaraz będą gromy, ale macie szczerze co teraz myślę.

 

Marek sam pisałeś o wszechobecnej manipulacji, co o tym myślisz ?

Edytowane przez MostHated
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może jestem miekki ale dla wartościowego człowieka jestem w stanie dać szansę, nawet jeśli miałbym potem dostać kopa !

 

 

I do czego ci to jest potrzebne? Ja też długi czas w życiu byłem gotów na ustępstwa, poświęcenia i przymykanie oczu. Co mi to dało? To, co zostawiamy w kiblu po jedzeniu.

 

Doświadczenie mnie nauczyło, że najlepiej być zdrowym egoistą. Otworzysz się na innych, postawisz ich ponad siebie, a oni ci nawet nie podziękują.

 

Tylko inwestycja w siebie jest w pełni opłacalna. 

 

Chcesz wracać do kogoś, kto cię zdradził? Nie ma powrotów i drugich szans w takich sytuacjach. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MostHated, ale co ty chcesz ratować? Proszę, żebyś to wytłumaczył.

 

Żona cię zdradza (popełnia krytyczny błąd). Ty wybaczasz i chcesz ratować?

 

Czyli nagradzasz za błędy? Co do chuja? Wybaczenie zdrady to jak zrobienie z siebie ludzkiego gówna. Inaczej tego nie widzę.

 

Czy zaufasz żonie, która cię zdradziła? Czy to w ogóle możliwe? Ja bym się nawet w najprostszej sytuacji zastanawiał, czy taka żonka czegoś nie spierdoli. O krytycznych sytuacjach już nie wspominam.

 

Teraz na świecie jest podobna sytuacja. Muslimy robią ataki terrorystyczne, a lewactwo wybacza, bo NIE WSZYSCY SĄ ŹLI.

 

Ty też się łudzisz, że jeden atak terrorystyczny przeżyłeś i wszystko będzie ok, bo to pszypadeg. Faktem jest, że żyjesz z terrorystą moralnym, który może żyć w ukryciu kilka lat, ale ujawni się ponownie w najgorszym dla ciebie momencie. Z tego powodu kurwa zdrad się nie wybacza. To jest całkowite złamanie zaufania międzyludzkiego.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Druga szansa? Serio? W takiej sytuacji? Co Ty sobie myślisz? Że jak jej zapewnisz wszystko wszysciutko czego zapragnie to bedzie wierna? Wtedy pewnie tak, ale takiej sytuacji nie da sie utrzymac. Moze tylko na chwile. Zawsze cos sie zmienia i pierdoli. Poza tym chcesz, poswiecic swoje zycie na to, aby babie za wszelka cene dogodzic? Pomysl co sie stanie z Twoimi potrzebami i Twoim zyciem. A koniec koncow i tak to jest kurwa mission impossible.

 

Gosciu (pisze gosciu, bo patrzac na to co piszesz to mam wrazenie, ze zbyt dlugo nie zabawisz na tym forum) wlasnie poznales jej schemat dzialania jak jej czegos brakuje. To nie jest jednorazowy wyskok tylko SCHEMAT. Ma tak zaprogramowane. Kobiety nie bzykaja sie dla samego czerpania radosci z seksu, namietnosci czy dlatego, ze koles jest dla niej seksowny. Musza miec powod, cel. Dlatego to sie bedzie powtarzac. Teraz moze sie nauczysz spelniac to czego wtedy zabraklo, ale za jakis czas pojawi sie inna rzecz, ktorej wg niej nie spelniasz. I zgadnij co sie wtedy stanie? Nie wiesz? Powtorka z rozrywki.

 

Jeszcze jedno mi wytlumacz, bo nie rozumiem. Jak mozesz miec poczucie winy za to, ze ona Cie zdradzila?? Kurwa tez byles sam i zle sie czules, ale nie ruchales. Mimo, ze jako facet inaczej traktujesz seks. Wine to ponosza obie strony, ale jesli chodzi o nieporozumienia miedzy soba. A za to co ktos zrobi, tylko on jest odpowiedzialny! Nie dociera to do mnie jak mozesz miec wyrzuty sumienia za jej czyny?

 

Chcesz drugiego kopa? Twoj wybor, ale pewne jest jedno, na pewno go dostaniesz. Tylko pomysl co bedzie jak to sie stanie. Moze juz bedziecie mieli dzieci... Rozwalenie rodziny to nie to samo co zostawienie kobiety.

 

Zrobisz co zechcesz, najwazniejsze zebys zrobil tak, abys potem tej decyzji nie zalowal.

 

Pozdro.

Edytowane przez Drizzt
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MostHated, do kwestii zadowalania innych i konsekwencji jakie to za sobą niesie, odpowiem Ci - nietypowo dla mnie - dowcipem.

 

 

Dawno, dawno temu, w dalekim Rzymie był sobie Cezar. Cezar miał na utrzymaniu lud, który pyskował i domagał się rozrywki. Władca postanowił więc zamknąć niewdzięcznemu ludowi mordę. Innymi słowy -  zorganizował igrzyska.
Główną atrakcją imprezy miał być jeden gladiator deflorujący sto dziewic. Cezar długo się wahał komu powierzyć ten zaszczytny obowiązek. W końcu wybrał najsilniejszego, najlepiej zbudowanego i najpiękniejszego Brutusa. 
 
Nadszedł wielki dzień. Brutus przelazł przez bramę Koloseum. Tłum zaczął ekstatycznie klaskać. Przed Brutusem rozpościerał się zadziwiający widok: 100 dziewcząt przecudnej urody, rozłożonych na ginekologicznych helikopterach. Oczywiście to, że wszystkie były dziewicami nie budziło wątpliwości. Cezar sam sprawdzał i to wielokrotnie. Tłum widząc Brutusa zawył. Kiedy Brutus zdjął odzienie tłum zawył powtórnie. Panie z zachwytu. Część panów także z zachwytu.
 
Brutus przystąpił do akcji. 10 dziewic, 20, 30 50 80, 90! Brutus szedł naprawdę jak burza. 91, 92 95. Na jego czole pojawiła się pierwsza kropla potu. 96 dziewica i Brutus zacisnął zęby. I nie tylko zęby. Przy 97 dziewicy Brutus oklapł i rzekł: nie mogę jużżż... 
A tłum zaczął skandować głośno tak, że Koloseum zatrzęsło się od  tego krzyku: BRUTUS PEDAŁ, BRUTUS PEDAŁ BRUTUS PEDAŁ!!!
 
Koooniec.  :P
 
Tak więc, jeżeli chcesz się wykończyć - niekoniecznie fizycznie, jak Brutus - ale np. psychicznie, to śmiało. Mnie by było szkoda życia. 
  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Baba to baba, pojebana jest i tyle. 

 

 

 

Teraz meritum. Albo mam się zachować jak rasowy samiec i powiedzieć spierdalaj ! Sajonara i zacząć nowe życie, albo Stanąć ponad tym i iść drogą, którą wybrałem aby się rozwijać, tylko teraz zacząć więcej robić. Może jestem miekki ale dla wartościowego człowieka jestem w stanie dać szansę, nawet jeśli miałbym potem dostać kopa ! Pytanie czy ktoś ma na tyle odwagi aby przyznać się do błędu, schować ego aby sprawdzić w ten sposób czyjąś wartość i iść tam dla tylko dla siebie ale na nowych zasadach ? Warto ? Coś co napisał XYZ jak to fajnie można rozwiązać, taki ala test. Wszechobecna manipulacja, wy też macie swoje schematy, a co jeśli wyjdziemy ze schematu ?

 

Czasem warto pomyśleć w szerszej perspektywie. Dużo, rzeczy się wtedy wyjaśnia.

 

 

Co to za bełkot? Co to za pieprzenie "Stanąć ponad tym i iść drogą, którą wybrałem aby się rozwijać, tylko teraz zacząć więcej robić..."  Kolego, twoja gwiazda ma bardzo gościnną waginę. Ty masz jakieś ego? Masz ostatnią szansę, żeby nie skopać sobie życie do reszty. Wybaczyć ku...stwo? No nie ma to sensu. Wyobraż sobie, że jej " wybaczyłeś", żyjecie sobie dalej razem nieszczęśliwie. Po roku, dwóch zmieniasz zdanie. Chcesz wiać, a tu ukochana małżonka w międzyczasie łapie jakąś chorobę ( np. rak- nie każdy kończy się zgonem ), i doopa. Wtedy marzysz o rozwodzie. Znam takie przypadki. Kumpela takich facetów jak ty nazywa  " gumą od majtek ", a nie mężczyznami. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, nic nie mam zamiaru ratować, ani wybaczać, ani dawać drugiej szansy ! Koniec i kropka. Ten związek się dla mnie już zakończył. Ta kobieta, którą znałem okazała się być kimś zupełnie innym. Już jej nie chce. Jak wrócę z psem od veta to rozwinę o to co mi chodziło.

Edytowane przez MostHated
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Brzytwa zablokował(a) ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.