Skocz do zawartości

Obiecałem napisać swoją historię


Rekomendowane odpowiedzi

Panowie, nic nie mam zamiaru ratować, ani wybaczać, ani dawać drugiej szansy ! Koniec i kropka. Ten związek się dla mnie już zakończył. Ta kobieta, którą znałem okazała się być kimś zupełnie innym. Już jej nie chce. Jak wrócę z psem od veta to rozwinę o to co mi chodziło.

no to masz 2 wyjścia w zasadzie 3

Skoro juz wylałeś żale i bóle na forum to moze byś tak z zona pogadał z takim samym sensem co jebnałeś pierwszy post.zakładam ze była by to pierwsza taka twoja rozmowa%-)

drugie wyjscie to dobra poradnia z dobra terapią u dobrego parapsychopatologa od zwiazków

Rozwód bez wywalania syfu i obrzucania sie gównem

tak czy inaczej musisz ze swoja baba pogadać

Vinc przestań mnie strofować bo szczele foszka jako zadeklarowana lesba nie krzyczałam,nawet nie wiesz jakie serduszko lesbijskie jest delikatne.bede chodził po pokoju jak Marysia ze spuszczonym wzrokiem i bede bał sie spojrzec w monitor%-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Czy zaufasz żonie, która cię zdradziła? Czy to w ogóle możliwe? Ja bym się nawet w najprostszej sytuacji zastanawiał, czy taka żonka czegoś nie spierdoli. O krytycznych sytuacjach już nie wspominam.

 

Z tego co tutaj wszyscy piszą to kobietom generalnie nie można ufać, więc to akurat żaden argument.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, więc pytanie czy zaufa się kobiecie, która zdradziła sugeruje, że ktoś kto to pisał ufa kobietom ?

To, że zdrada to niezłe skurwysyństwo to wiadomo, jednak kobiecie przed czy po zdradzie należy ufać tak samo - czyli wcale.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pikaczu, to co piszesz jest w dużej mierze prawdą. Dałem dupy wielokrotnie w trakcie trwania tego związku ! Mam tego pełną świadomość i się w pierwszym poście do tego przyznałem i w całej sytuacji nie boli mnie to co się stało, że się puściła (bo to jest konsekwencja) tylko to, że się nie zaangażowałem na 100%. Świadomość tego boli mnie Przyjacielu piekielnie. To jest jedyna rzecz, która mnie przy niej teraz trzyma.

 

Baba to baba, pojebana jest i tyle. Ja straciłem gardę, ubrałem różowe okulary i strój pluszowego misia więc mam co mam - niby proste, ALE

 

Teraz dla mnie problem to czy się rozejść i zacząć nowe życie bo przez ostatni rok zachowała się jak rasowa pizda i tutaj wszyscy są zgodni. Ja też swoje przez długi okres czasu dołożyłem. Wina nigdy nie leży po jednej stronie, z tym, że ja tej granicy bym nie przekroczył !

 

Teraz meritum. Albo mam się zachować jak rasowy samiec i powiedzieć spierdalaj ! Sajonara i zacząć nowe życie, albo Stanąć ponad tym i iść drogą, którą wybrałem aby się rozwijać, tylko teraz zacząć więcej robić. Może jestem miekki ale dla wartościowego człowieka jestem w stanie dać szansę, nawet jeśli miałbym potem dostać kopa ! Pytanie czy ktoś ma na tyle odwagi aby przyznać się do błędu, schować ego aby sprawdzić w ten sposób czyjąś wartość i iść tam dla tylko dla siebie ale na nowych zasadach ? Warto ? Coś co napisał XYZ jak to fajnie można rozwiązać, taki ala test. Wszechobecna manipulacja, wy też macie swoje schematy, a co jeśli wyjdziemy ze schematu ?

 

Czasem warto pomyśleć w szerszej perspektywie. Dużo, rzeczy się wtedy wyjaśnia.

 

Kurwa Bracie zamotałeś mi teraz pod czerpem tym postem, dzięki ci za to bo naświetliłeś inne rejony problemu.

 

Zaraz będą gromy, ale macie szczerze co teraz myślę.

 

Marek sam pisałeś o wszechobecnej manipulacji, co o tym myślisz ?

 

W tej akurat sprawie myślę, że powinieneś zapomnieć rady Pikacza jak najszybciej.

 

Jeśli kobieta nas osacza, nie daje oddechu - to nie jest to miłość, a właśnie chorobliwe pragnienie bycia jednością, które jest niemożliwe do spełnienia. Ale Panie do tego dążą i w to wierzą. Miałeś zdrowy odruch ucieczki w takiej sytuacji, Twoje ego broniło się przed nienaturalną, niszczącą presją kobiety.

 

Nigdy nic nie rób przeciwko swym uczuciom. Jeśli czujesz że się dusisz z kobietą, nie próbuj z nią być bo poczucie winy, bo ona się starała itd. To Twoje życie i musisz nim mądrze zarządzać, a nie ulegać presji otoczenia, co przyznaję ze smutkiem robi teraz Pikacz. Ja sugeruję odejście w tej sytuacji, bo jak pisali chłopaki wybaczenie zdrady jest słabością, a kobieta gardzi i instynktownie brzydzi się słabością. Jej podziękuj a zajmij się sobą, zacznij nad sobą konkretnie pracować.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Marku

Czy każde wybaczenie zdrady jest słabością ? Słabością jest wybaczenie zdrady bez konsekwencji i jeszcze cieszenie się, że qrewna wybrała mnie, a nie kochanka - wtedy to jest słabość.

Nie ukrywam, że teraz postąpiłbym inaczej, ale ja dałem żonie szansę i nie zostawiłem Jej.

Byłem głupim miśkiem i białym rycerzykiem ... to normalne, że mnie zdradziła, bo kobiety gardzą takimi rycerzykami, więc teraz rozumiejąc ten mechanizm niesprawiedliwym byłoby moje odejście wtedy - szczególnie, że w swojej głupocie i zaślepieniu wielokrotnie zapewniałem, że tak bardzo ją kocham, że wybaczyłbym zdradę :D Czyli druga szansa to niejako konsekwencja własnej głupoty.

Teraz jestem nieczułym draniem i czasem nawet jestem taki zły, że nie zasługuję na miano człowieka, bo nie reaguję na łzy i inne takie pierdoły. Dostarczam emocji, więcej negatywnych wprawdzie, ale są emocje i to się liczy.

A jak sobie znajdzie innego miśka - to z uśmiechem ją pożegnam.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie wybaczenie zdrady słabością nie jest, bo ja wiem że kobieta nigdy nie będzie moja ani na wieki - więc pilnowanie baby jako SWOJEJ nie jest dla mnie. Ja bym nawet na to przymknął oko. NIESTETY! Dla kobiety moja pobłażliwość to SŁABOŚĆ i idące za tym konsekwencje które trzeba ponieść.

 

Trzeba sobie to wykalkulować. Niestety, zawsze się przy tym oberwie. To nie działa przy naprawdę świadomej, pracującej nad sobą kobiecie - problem w tym że nigdy takiej nie spotkałem. Wierzę że są, ale kiedyś wierzyłem w Św. Mikołaja.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MostHated,

widzisz różne są rady od Braci, ale decyzja pozostaje Twoja.

 

Co ja bym zrobił po zdradzie Samicy, jak już czerep by mi ochłonął:

1. burzę wszelkie fundamenty bezpieczeństwa samicy - rozwód i podział wspólnego majątku (chroń zasoby)

2. dzieci nie macie ale gdyby były to oczywiście opieka naprzemienna

3. utrzymuję cały czas w przekonaniu samicę, że tylko po rozwodzie jako wolni ludzie możemy rozpocząć nowe wspólne życie

4. cały ten czas walisz ją jak burą sukę w każdą dziurę - nie żałuj sobie, nie miej oporów, używaj gumek, nie rób dzieci

5. cały ten czas utrzymujesz, że nie zdradzasz, że nie bierzesz odwetu (i nie rób tego)

 

Oczywiście realizacja powyższego z pełną kulturą i kontrolą emocji.

Dopiero jakiś czas po rozwodzie jako "czysty" Samiec decydowałbym co dalej - czy próbować żyć razem na nowych MOICH zasadach czy uciekać.

 

Daj se trochę czasu. Pomyśl, zaplanuj i rób co zdecydujesz.

 

Będzie tylko lepiej.

 

Panowie, postępuję wg powyższego planu. Wydaje mi się najlepszy i o dziwo działa. Całe szczęście, że nie dotyczy mnie nr 2 :D

 

Z ciekawych informacji wszystko jest prawdą to co piszecie. Liczy się tylko dostarczanie emocji, czy to pozytywne czy to negatywne. Najlepiej jakby się przeplatały, mój błąd polegał na tym, ze nie dostarczałem pozytywnych i ktoś inny się znalazł co mnie wyręczył.

 

Najtrudniejsze jest uświadomienie sobie, że kobieta z którą było się tyle lat w rzeczywistości jest inną osobą. Nie myśli logicznie - to chyba mnie zaślepiło plus opuściłem gardę, a może raczej wycofałem się bo mnie to strasznie przytłaczało.

 

Teraz pytanie: czemu punktu nr 5 nie należy realizować ?

 

Jeszcze jedno. Dopisałbym jeden punkt: Cały czas samice utrzymywać w przekonaniu, że jej nie wybaczysz, że to co zrobiła to kurestwo. Samica musie ponieść karę, jak kary nie poniesie to uzna Ciebie za mięczaka.

Edytowane przez MostHated
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czemu nie zdradzać:

1. Jestesmy słabsi psychicznie od kobiet

2. Kobiety zdecydowanie lepiej czytają niewerbalnie

3. Jesli sie dowie stracisz przewagę "negocjacyjna"

4. Jesli masz nr4 to po co Ci więcej

Ad.1 jesli jesteś twardym i nieustepliwym samcem, który osiąga cel samym patrzeniem, nie liczysz sie ze zdaniem innych, jesteś jak książę polityki machiavellego, jesteś jak rakieta pokonujaca II kosmiczną i bierzesz z zycia to co chcesz a jedyny Twoj bagaż to zapalniczka, to wal co sie rusza byleby po wyroku rozwodowym.

Jesli taki nie jesteś to zacznij myśleć jak sie takim stać.

Jesli chcesz brać odwet to znaczy, ze nie wygasły uczucia i nie jesteś taki jak wyżej. Jesli nie wygasły uczucia to ruchanie innych zachwieje Twoja psychą. Zaczniesz być milszy, bo bedziesz chciał wynagrodzić swoja zdradę.

Ps może zaproponuj druga samice do trójkąta jesli tak bardzo chcesz cipy o innym imieniu i kolorze włosów :)

Kiedy rozwód?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja czytając ciągle o tych złych babach, lecz mając w głowie obraz gęsi, opisany pod moimi postami, powiem tak: jak to możliwe, że gąska potrafi rozłożyć lwa na łopatki? Bo lew  jest słaby, więc się go drażni.

Edytowane przez AdrianoPeruggio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najpierw piszesz:

Panowie, nic nie mam zamiaru ratować, ani wybaczać, ani dawać drugiej szansy ! Koniec i kropka. Ten związek się dla mnie już zakończył. Ta kobieta, którą znałem okazała się być kimś zupełnie innym. Już jej nie chce. Jak wrócę z psem od veta to rozwinę o to co mi chodziło.

A zaraz potem:

 

Panowie, postępuję wg powyższego planu. Wydaje mi się najlepszy i o dziwo działa. Całe szczęście, że nie dotyczy mnie nr 2 :D

 

Z ciekawych informacji wszystko jest prawdą to co piszecie. Liczy się tylko dostarczanie emocji, czy to pozytywne czy to negatywne. Najlepiej jakby się przeplatały, mój błąd polegał na tym, ze nie dostarczałem pozytywnych i ktoś inny się znalazł co mnie wyręczył.

 

Najtrudniejsze jest uświadomienie sobie, że kobieta z którą było się tyle lat w rzeczywistości jest inną osobą. Nie myśli logicznie - to chyba mnie zaślepiło plus opuściłem gardę, a może raczej wycofałem się bo mnie to strasznie przytłaczało.

 

Teraz pytanie: czemu punktu nr 5 nie należy realizować ?

 

Jeszcze jedno. Dopisałbym jeden punkt: Cały czas samice utrzymywać w przekonaniu, że jej nie wybaczysz, że to co zrobiła to kurestwo. Samica musie ponieść karę, jak kary nie poniesie to uzna Ciebie za mięczaka.

Co ty baba jesteś? Że mówisz jedno a robisz drugie?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gosć trafił na forum, coś zakumał...

Teraz wszystko zależy od niego. Czy wybaczenie i kontynuowanie związku nie spowoduje że zmądrzeje bardziej niż po forumowych poradach?

Każdy ma swoja drogę. Wielu z nas jest zbyt miękkich żeby od kopa "wyjebać babe z domu" , "olać ciepłym moczem" czy inne tego typu teksty.

Funcjonujemy obok siebie, ale nie znaczy że na tej samej płaszczyźnie rozwoju.

Czasem ....zwłaszcza porządny uczciwy gość musi wejść jeszcze raz w dana sytuację, bo jeszcze nie wierzy, nie UFA swoim przeczuciom.

Doświadczeni samcy z łatwościa przewidzą skutki powrotu, a drudzy pokapują sie po pewnym czasie.

O chłopaka sie nie martwmy.. Jak wróci to mądrzejszy i jeszcze sie od niego bedziemy uczyli.

Mądrość przychodzi do tego kto jej szuka. Dzięki temu forum w tępie błyskawicy :)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miłego czytania :)

 

Panowie, wybaczcie, że nie odpowiadałem ale nie bardzo wiedziałem co napisać.

 

Straszny mętlik w głowę, coraz przychodzą różne wnioski, a potem przychodzi jakaś retrospekcja z przeszłości i wnioski się zmieniają. Powoli z oporem od 3 tygodni zaczynam kumać o co z tym wszystkim chodzi. Żyjąc pewnymi przekonaniami od X lat potrzeba czasu aby to wszystko sobie w głowie ułożyć, zrozumieć. Generalnie już jest lepiej, dużo lepiej. Codziennie siedzę na forum i czytam, nawet przez kilka godzin wieczorami, różne topiki, bardzo pomaga w zrozumieniu tego wszystkiego.

 

Co kilka dni będę aktualizował i opisywał swoją obecną sytuację, co się zmieniło, jakie działania podjąłem, jakie były tego skutki, jakie wnioski plus przemyślenia pewnych zdarzeń z przeszłości, które mniemam miały znaczenie. Powoli zaczyna mi się to układać w jedną wielką sensowną całość, ale tak jak wspomniałem potrzebuję czasu aby niektóre rzeczy przetrawić dlatego będę to aktualizował co pewien czas.

 

Opinie z waszej strony są wskazane ale nie miejcie do mnie za złe, że niektóre opisane działania przez ze mnie zostały podjęte bo wy macie wiedzę, którą ja dopiero teraz zaczynam przyswajać. Facet musi przejść sam przez „piekło” aby to go wzmocniło i tak jest też u mnie.

 

Zacznijmy od XYZ – nr 4 – NIE MA !

Wniosku o rozwód jeszcze nie złożyłem, zastanawiam się czy będzie on z orzeczeniem o winie czy za porozumieniem stron. Wyczytałem konsekwencje jednego i drugiego, do decyzji jeszcze nie dojrzałem. Na chwilę obecną czekam na rozwój wydarzeń. Intuicja mi szwankuje, lata temu tylko jej słuchałem i mega na tym wychodziłem teraz chyba wiem co powinienem zrobić, ale jaja dopiero zaczynają mi wyrastać. Inaczej tego nie potrafię nazwać.

XYZ czemu nie ma nr 4 ? Bo jak samica się przyznała to ryczałem i się obwiniałem prawie przez 2 dni jak głupia pała i ona to widziała ! Zadawała pytania czy kogoś nie mam jak wychodziłem na fajke i pogadać ze znajomymi o całej sprawie. Nie wykorzystałem swojej szansy. Generalnie już mi to zwisa.

 

Analizując cały związek wychodzę z założenia, że to była zjebana relacja. 2 osób z problemami stworzyło kokon. Ja po stracie mamy jako 11 letni dzieciak z domu gdzie ojciec był alkoholikiem potem pozbawionym praw rodzicielskich i adoptowany wraz z młodszym bratem przez siostrę mamy i jej męża (chodziło im tylko o kasę z ubezpieczenia na życie) potem wychowywany w miłości warunkowej za to ona z kompleksem niższości (ciągły konflikt z ojcem) zawsze w gronie facetów, żadnych koleżanek nie miała.

 

Nie ukrywam, że pomogła mi się wyrwać z domu gdzie byłem popychadłem, przyszywanym rodzicom po kilku latach udało się mnie skutecznie złamać ale wychodzi na to, że wpadłem z jednego gnoju w drugi, albo też nie miałem jeszcze wtedy wystarczająco siły aby to pociągnąć.

 

Nie mam zamiaru się w żaden sposób usprawiedliwiać, wyciągam tylko wnioski i staram się to wszystko ułożyć w jedną całość.

 

Generalnie zawsze byłem zamkniętym w sobie dzieciakiem, ona za to miała kupę znajomych, wszędzie jej było pełno. Imponowała mi w jakiś sposób zapragnąłem z nią być bo chciałem mieć choć trochę jej cech.

 

Na samym początku relacji przejedliśmy wspólnie kilkanaście tyś. Moich oszczędności. Wyjazdy, wspólne mieszkanie po 1,5 miesiąca bycia razem i w tym momencie zaczęła stosować manipulację. Dałem się podporządkować. Potem to głownie ona kontrolowała finanse, można powiedzieć, że założyła spodnie żebym mógł iść dalej do przodu. Trochę może byłem utrzymankiem i w tym właśnie momencie ja zacząłem się oddalać. Jeszcze jednoznacznej odpowiedzi na to nie mam ale podejrzewam, że jest to związane z głębokim uczuciem straty mamy w dzieciństwie i to jakoś się przełożyło na relację, że ją zacząłem winić za wszystkie problemy, albo jednocześnie manipulacja samicy, żeby mnie utrzymywać w niskim poczuciu wartości i korzystać, że ma się misia na wyłączność co wszystko zrobi.

 

Zacząłem ją obwiniać, buntować się, zaczął się brutalny sex, zacząłem nią gardzić. Czemu ? Jeszcze do końca nie wiem.

 

Tyle o przeszłości.

 

Już powoli przestaję z nią gadać. Starałem się do niej zbliżyć ale za każdym razem jak chciałem to zrobić to potem byłem bardzo wkurwiony i rozładowywałem emocje na niej (coś mnie bolało i podpowiadało, że nie tędy droga – intuicja ?). Potem starałem się z nią rozmawiać wieczorami, po ludzku ale to też nie przyniosło efektu bo mówiła, że jak przychodzę to potem jak się otworzy to wykorzystuję zdobyte informacje przeciwko niej. Teraz jestem obojętny, Generalnie mówię co myślę, nie oceniam jej a jej zachowanie. Reakcja jest taka, że dziś usłyszałem, że nie jestem osobą w której się zakochała bo zachowuję się jak despotka ! Pytam się to w kim się zakochałaś ? Odpowiada, że nie wie i najprawdopodobniej zrobiła to z litości J

 

Inny przykład. Samica mi mówi: Żebym się tak nie zachowywał bo wtedy nie będzie się do mnie odzywać, żebym był kulturalny to wtedy możemy coś budować nowego bo jest zdecydowana. Pytam się czyli jak mam się zachowywać to mi odpowiada, żebym sobie sprawdził to słowo w słowniku. Jeśli dobrze rozumiem to postawiła mi warunek, albo będę robił to co ona chce albo koniec ?

 

Samica zaczyna mówić o tym, że chce dziecka, pomimo tego, że wcześniej deklarowała, że nie chce bo sytuacja materialna na to nie pozwala. Od razu mi się lampka zapaliła.

 

Dziś wyszła ze swoim kolegą „tym” z którym miała zerwać kontakt, nie zerwała bo jestem nie miły. Najlepsze były jej 2 smsy po 30 min spacerze z nim:

 

Sms 1: Mam dość domowej atmosfery. Potrzebuję oddechu……… Proszę przemyśl to w jaki sposób się do mnie odnosisz. Chcę to budować na nowo ale nie sądziłam, że będziesz to tak utrudniał.

Sms 2: Nie rób nic na siłę i wbrew sobie.

 

Te jej 2 smsy świadczą, że ma gotowy plan działania.

 

Moja odpowiedź: Chcesz takie rzeczy mówić to powiedz mi to wprost a nie przez smsa i po konsultacji ze swoim tamponikiem – z dzieckiem postępującym w ten sposób ja nie chcę być ! Ty nie sądziłaś, że będę to tak utrudniał – dzieciaku, jak się myśli dupą to takie są efekty.

 

Jej odp: Smutne jest to co napisałeś. Piszesz to chyba w emocjach, których nie kontrolujesz. Przemyśl to na spokojnie.

Nie wiedziała co odpowiedzieć.

 

WNIOSKI:

 

Samica postawiła warunek, albo będę robił tak jak chce albo koniec. Testuje mnie jak daleko się może posunąć. Boi się podjąć jednoznaczną decyzję o zakończeniu relacji – czemu ? na co liczy ? Jestem lepszą alokacją zasobów ? Poproszę o odpowiedź ! Stworzyła sobie poduszkę w postaci „kolegi”, że jak ze mną nie wyjdzie to ma chętnego już urobionego. Jak dalej będę trzymał się wytyczonych przez siebie granic to możliwe, że spróbuje mnie złapać na dzieciaka. Jak mnie nie złapie to złapie jego. Czasami, mam uczucie żalu dla tego chłopa w jaką chorą gierkę dał się złapać.

 

Na chwilę obecną relacja przestała istnieć dla mnie. Jest tylko przepychanka kto jest górą. Czasami za dużo mówię bo myślę, że rozmawiam z rozumną istotą – muszę to sobie wybić z głowy. Dochodzę do wniosku, że trzeba się ewakuować, bo wygranych nie będzie. Ona nie ustąpi, relacja jest już raczej przekreślona. Czasami liczę, że pójdzie po rozum do głowy i przemyśli co się dzieję ale to chyba marzenia głupiego.

 

Wiem, że powinienem szybko uciekać, ale coś mi dalej nie pozwala. Muszę to chyba przejść po najgorszym scenariuszu.

 

Pozdro

Edytowane przez MostHated
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeca na dwóch poprzednich stronach wspólnie z Bratami pisaliśmy Ci, że powinieneś się ewakuować. Z wieloma rzeczami się zgadzałeś, momentami sobie troszkę zaprzeczałeś, ale - mimo wszystko - małymi kroczkami szedłeś do przodu. Teraz masz już 100% pewność z kim i z jaką sytuacją masz do czynienia, wiesz co masz robić i... nie robisz tego.  <_<

 

To trochę tak, jakbyś jeździł samochodem na starych oponach z myślą "Hmm, na 100% się przez nie rozjebię, ale co tam - jeżeli przeżyję, to na następny raz wymienię na nowe". 

 

 
Tak więc - jak sam stwierdziłeś:
 

Muszę to chyba przejść po najgorszym scenariuszu.

 

 

W Twojej odpowiedzi na jej sms-y popełniłeś podstawowy błąd - uległeś emocjom. Niestety płeć przeciwna odbiera to jako słabość. Powinieneś to olać i pogadać z nią na spokojnie w cztery oczy. 

 

Rozpisywać się nie będę, bo sam w zasadzie widzisz gdzie popełniasz błędy, tylko jesteś niekonsekwentny i nie potrafisz się zebrać w sobie. Poza tym mam wrażenie, że sam nie wiesz, czego chcesz. Trudno pomóc takiej osobie.

 

Moja rada - czytaj forum i wyciągaj wnioski z podobnych historii. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MostHeated,

Wiele wyjaśniłeś ostatnim postem: Twoje dzieciństwo, warunkowana miłość... no zapewne dlatego akceptujesz choć ci nie lezy obecne podejście samicy: "stawia warunki".. Poprostu boisz sie zostać sam... i sie nie dziwie, dziewczyna zastepowala Ci matkę...

Jednego nie kumam - jej spotkań z rycerzykiem?

A walisz ja? Idź ja przelec jak tornado... kulturalnie ale z mocą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Brzytwa zablokował(a) ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.