Skocz do zawartości

Sylwetka a popęd sekusalny


Rekomendowane odpowiedzi

Nie ma ch*ja że osoba która jest na deficycie kalorycznym nie zgubi nadprogramowych kilogramów.

Ponieważ przeczyło by to wszelkim prawom biologii.

 

Dlatego gadka o grubych kościach/złych genach/ budzi we mnie politowanie.

 

Pomijam przypadki faktycznej choroby ALE ile jej jest w naszym społeczeństwie ?

 

Co do tego że trzeba włożyć wysiłek, osoba o dobrej genetyce też musi to robić

Bo samo nic się nie zrobi.

3/4 ma skłonność do lenia w dupie i trzeba to przyznać przed samym sobą.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, BlacKnight napisał:

złych genach

Ale geny mają na to dość spory wpływ. Różnice osobnicze w metabolizmie u zdrowych osób o podobnej budowie ciała jednak bywają niebanalne, można to zobaczyć na wspomnianych już wcześniej przeze mnie wykresach np tutaj. Co ciekawe, wydaje się, że te różnice są większe wśród kobiet, niż mężczyzn.

7 minut temu, BlacKnight napisał:

3/4 ma skłonność do lenia w dupie i trzeba to przyznać przed samym sobą

Ja nie mam problemu żeby to przyznać :D

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minutes ago, leto said:

 

@Cellardoor to, co piszesz, jest mało prawdopodobne. Spójrz sobie na wykresy BMR w zależności od masy ciała, np tutaj. Kobiety o Twojej wadze mają 1100-1600 kcal/d, mężczyźni o wadze Twojego partnera - 1700-2200 kcal/d. Na 99% BMR jest u niego wyższy, niż u Ciebie, a to tylko BMR, nie uwzględniające dodatkowego wydatku energii na ćwiczenia u niego.

 

Możliwości są dwie: zjadasz jednak znacznie mniej kalorii, niż on (nie liczysz dokładnie), albo co najmniej jedno z Was cierpi na zaburzenia metabolizmu (np związane z tarczycą).

Ale właśnie o to mi chodzi, że jesteśmy skrajnymi przypadkami. Może oboje mamy zaburzenia? Nie wiem. Faktem jest, że ciągle w pracy czy na wycieczkach ludzie są w szoku, że jestem taka drobna a tak dużo jem. Teraz się z tego cieszę, ale w sytuacji gdzie trudno byłoby zdobyć pokarm to przestałoby być zaletą.

No i jesteśmy razem od ponad 10 lat, z czego 2/3 wspólne mieszkanie, więc mnie więcej wiem co on je. Jemy zwykle to samo, więc łatwo porównać ilość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może niekoniecznie w temacie seksualności, ale trochę podobne klimaty. Zajmuję się fotografią, często fotografuje tzw modelki agencyjne i robię foty do pierwszego PF różnym dziewczynom aspirującym. 
To co zauważam to przede wszystkim ogromna ilość młodych, teoretycznie szczupłych dziewcząt obrośniętych tłuszczem. Tzw. Skinny-Fat, gdzie niby jest dziewczyna szczupła, ale ma spora warstewkę tłuszczu pod skórą. Przykro patrzeć, gdy u szczupłej 19 latki widzisz celulit jak u 35cio latki po dwóch ciążach. Wynika to prawdopodobnie z tego, że unikają wszelkich aktywności fizycznych i męczy je nawet wejście na 3cie piętro. 

Natomiast w temacie dodam, że moim zdaniem jest duże parcie na "ciałopozytywizm" czyli, jaka jesteś taka jesteś i jesteś piękna. To moim zdaniem ogromne kłamstwo i przepustka do tego, żeby w ogóle o siebie nie dbać. Jako były grubas obecnie facet w rozsądnej formie doskonale znam świat wymówek i racjonalizowania sobie śmieciowego żarcia w nierozsądnej ilości. Zasłaniania się złymi genami itp. 
To prawda, że geny i predyspozycje do tycia prowadzą do tego, że trzeba włożyć więcej pracy i prowadzić bardziej rygorystyczną dietę.  - Wnioskuję tak po licznych przykładach znajomych, może to nie być miarodajne. Ale moim zdaniem to wybór człowieka, czy udaje, że wszystko jest spoko, czy pracuje nad sobą. Mam np. koleżankę, której schorzenia w teorii wzajemnie wykluczają się dietetycznie, a jednak po kilku latach testowania różnych rozwiązań dietetycznych znalazła balans który pozwolił jej odzyskać sporą część figury z przed aktywowania się schorzeń.  I wkurza mnie troszeczkę, że obecnie osoba otyła mająca palce jak parówki i opuchnięte kończyny i ogromny brzuch jest nazywana kobietą z krągłościami. Są gusta i guściki, ale moim zdaniem warto rozdzielić otyłość od krągłości. 

Edytowane przez Spellman71
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Amperka

Gbur - podaj Twoją definicję/pakiet zachowań i cech charakteru takiej osoby, bo nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie.

Jestem teraz na spoko etapie (w sensie mentalnym). Nabrałam dystansu i zdrowo rozsądkowego podejścia. Nie łapię dołów, bo nie jestem 10/10. Nawet jak pojawiły mi się łuszczenia skóry, to nie dostałam doła. Jakoś muszę to zwalczyć, albo nawet z tym żyć. ;)

No i przede wszystkim - nie chcę bawić się w czarodziejkę, co spełnia męskie potrzeby, a to właśnie było przyczyną moich niepowodzeń w relacjach damsko-meskich.

Także na razie uważam, że rola dobrej żony i matki jest gówno (świadomie) warta dla faceta, ciągle trzeba manipulacyjnie przypominać, że sam się obiad nie gotuje, chałupa sama nie sprząta, sprawy rodzinno-organizacyjne same się nie rozwiązują.

Dlatego teraz mój mąż musi doświadczyć deficytów obiadowo-erotycznie-finansowych, bo za daleko to wszystko poszło.

 

Forum również zapomina o swojej męskiej samokrytyce.

 

Tylko bawi mnie roszczeniowość stron (obojętnie czy to baby czy chłopa) bez w miarę wspolwymiernego wkładu własnego. 

Też zdystansowałam się do treści z forum, bo w sumie..  ludzi po drugiej stronie ekranu nie widzę. 

W sumie Wy również macie prawo podejść do mnie krytycznie. ;)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, $Szarak$ napisał:

A wy mając swoich partnerów/partnerki kładliście dużo uwagi na sylwetkę? Odgrywa ona ważną rolę u was w kwestiach seksualnych?

W jakimś stopniu zawsze przykładałam dużą uwagę do sylwetki, choć bardziej do swojej.

 

Jeśli chodzi o partnerów:

Najszczuplejsi jacy się w moim życiu przewinęli - patyczkowe rączki i nóżki, brak mięśni - nie pociągali mnie jakoś szczególnie i stroniłam od takich mężczyzn.

Normalni, lekko do bardzo umięśnieni pociągają mnie bardzo. Niski body fat nie jest konieczny, ale fajnie żeby cała kompozycja ładnie i spójnie wyglądała.

Grubi nigdy mnie nie pociągali, ale takie mam szczęście w życiu, że w takim się zakochałam:lol:. Nie wiem jak on to robi, ale mnie pociąga praktycznie zawsze. Może to fakt wieloletniego chodzenia na siłownie i posiadania sporej masy mięśniowej, która została przykryta. No i nie ma też brzucha piwnego, który mnie odstrasza i jest dla mnie aseksualny, tylko posiada jakiś inny typ.

 

Żeby nie było, że jestem hipokrytką - dbam o swoją sylwetkę od wielu lat, dbam o to co jem i trzymam swoje 43/155. Ważny jest dla mnie płaski brzuch i szczupłe ciało. Przez to też sama dobrze i pewnie czuję się nago. Gdybym była grubsza, miałabym z tym pewnie spory problem i życie intymne byłoby bardzo ubogie.

Natomiast mężczyźni których spotykałam w łóżku i w związku preferują kobiety bardziej kształtne (nie grube, ale też nie szczupłe) przez co wiecznie słyszę, że mogłabym być większa, ale kobiety jakie oglądają na porno, bądź obserwują na różnych portalach są szczupłe i mają sylwetkę taką jak ja. Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć ten fenomen?

Edytowane przez melody
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minutes ago, melody said:

 No i nie ma też brzucha piwnego, który mnie odstrasza i jest dla mnie aseksualny

No właśnie. Najgorzej psuje sylwetkę brzuch, dlatego powinien być plaski. U kobiet dodatkowo psują ją fałdy, a u facetów cycki albo druga broda. Reszta obleci.

 

36 minutes ago, melody said:

Natomiast mężczyźni których spotykałam w łóżku i w związku preferują kobiety bardziej kształtne (nie grube, ale też nie szczupłe) przez co wiecznie słyszę, że mogłabym być większa, ale kobiety jakie oglądają na porno, bądź obserwują na różnych portalach są szczupłe i mają sylwetkę taką jak ja. Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć ten fenomen?

Prawdopodobnie chodzi o duży cyc i mięsisty tyłek, taki żeby jak się strzeli klapsa, to poszła fala. Zawsze się przyglądam Kim Kardashian. Czy to możliwe żeby mieć taki zad naturalnie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, Colemanka napisał:

Czy to możliwe żeby mieć taki zad naturalnie?

Raczej niekoniecznie, biorąc pod uwagę bardzo szczupłą talię. Wiele zależy od genów, wydaje mi się, iż kobietom jej pochodzenia (nie mam pojęcia o tej etniczności) prościej jest osiągnąć klepsydrę niż Europejkom. Ciut inaczaj nam się ten tłuszcz rozkłada, a często jakoś samoistnie zanika. W USA panuje kult karykaturalnie dużych tyłków, co mi się wydaje dość wulgarne, a nie klasyczne, ale w sumie co kto lubi. No i nie uwierzę, iż to tak zupełnie bez operacji. Sama wyrabiam sylwetkę codziennym ćwiczeniem oraz odpowiednią dietą bogatą w tłuszcze, planuję zakupić gorset wiktoriański, lecz sądzę, iż naturalnie kobiecie nic nie da tak specyficznie rozłożonych tkanek miękkich.

 

Ale w sumie co za różnica, dopasowujmy się do swojej wizji, a nie popkultury, która zmienia się co dekadę. Zaraz takie kształty pójdą w odstawkę i biedne panie z implantami modne już nie będą, smuteczek. Doskonale tę zmienność ukazują lata 1830-1930, dosłownie co chwilę nowy idealny rodzaj sylwetki, za którymi często ślepo podążano.

Edytowane przez Hatmehit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, RENGERS napisał:

Nikt jeszcze nie przytył od pojedynczego kawałka ciasta, tak jak nikt jeszcze nie schudł od jednej niskokalorycznej sałatki.

100 proc. RACJA! Cukier tuczy jak go się używa sumiennie codziennie. Ja osobiście najlepiej się czuje na keto. Cukier mnie zaumla itp. Raz w tyg po jakimś czasie dawałem sobie ostro z jedzeniem i nie przytyłem ani grama. Bo to było raz od czasu do czasu...

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Colemanka napisał:

No właśnie. Najgorzej psuje sylwetkę brzuch, dlatego powinien być plaski. U kobiet dodatkowo psują ją fałdy, a u facetów cycki albo druga broda. Reszta obleci.

Zgadzam się, choć ja u partnera nie oczekuję płaskiego tylko żeby spójnie wyglądał z całością sylwetki. A z drugą brodą faceci oszukują zapuszczoną brodą ?

19 minut temu, Colemanka napisał:

Prawdopodobnie chodzi o duży cyc i mięsisty tyłek, taki żeby jak się strzeli klapsa, to poszła fala. Zawsze się przyglądam Kim Kardashian. Czy to możliwe żeby mieć taki zad naturalnie?

Kim raczej naturalnego tyłka nie ma ? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, tytuschrypus napisał:

To piękno nie jest obiektywne? 

Codziennie się człowiek uczy.

Hahahah, piękno jest kompletnie obiektywne i jednowymiarowe! Nawet widząc zatłuszczone Gracje Rubensa lub szczuplutko-umięśnione Afrodyty z marmuru:D 

Edytowane przez Hatmehit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj tam nudzicie, bardzo proste, chcesz mieć szczupłą sylwetkę to trzeba nad nią pracować: W kuchni, na zajęciach i codziennie.
Chcecie mieć kasę to trzeba pracować i podnosić kwalifikację, poświęcać czas na kursach, studiach i w codziennym życiu zawodowym.
Chcecie mieć fajny związek to trzeba rozwijać się jako osoba i pracować oraz wkładać czas w relację.


Przy pewnych sprawach nie ma dróg na skróty i tyle. Można tą rzeczywistość zaakceptować i zdecydować co z nią zrobić albo bawić się w zabawne wymówki i zaklinanie rzeczywistości w stylu zmiana nazewnictwa z gruby/gruba na plus size i duże jest piękne. Ale niczego to nie zmieni dla zdrowia fizycznego czy psychicznego i jakości życia.


Ja wiem, że łatwo jest to powiedzieć trudniej wcielić w życie, ale nie kupuję wymówek.
Sam jestem duży chłop i żeby trzymać sylwetkę muszę zapierdalać, ale ostatecznie to dla mojego zdrowia, większego komfortu i jakości życia.

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj nadwaga to problem kulturowy a nie dietetyczny. Dwie różne genetycznie osoby mogą przy tej samej diecie wyglądać bardzo rożnie. W produktach spożywczych dostępnych na rynku, są składniki które przez niektóre organizmy, zostają rozpoznane jako oznaka stresu środowiskowego co powoduje przestawienie metabolizmu na magazynowanie. Niestety czeka nas taka sytuacja jak w USiA. Biedniejsi ludzie (republikanie) będą jedli tańsze produkty i będą grubi, bogatsi (demokraci) będą jedli produkty droższe i będą mieli masę w normie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Praktycznie każda kobieta może być szczupła, nawet nie koniecznie musi zrezygnować z diety, często wystarczy ruszy dupę i zacznie uprawiać sport. Jak widzę, te grubaski twierdzące, że zabrania im się jeść to pękam ze śmiechu. Gdy ktoś chce by grubaski ograniczyły spożycie kalorii, to zaczynają pleść bzdury i krzyczeć, że mają prawo jeść, czego nikt im nie broni. Godzina biegania dziennie albo 100 przysiadów dziennie i cyk sylwetka się poprawi nawet bez zmiany diety. Otyłe kobiety często udają, że uprawiają sport, by nikt im niczego nie mógł zarzucić, by mogły zwalić winę na geny. Zamiast pobiegać jeżdżą na jakichś rolkach i udają, że wykonują wysiłek fizyczny.

Edytowane przez DuchAnalityk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Manipulujesz i kłamiesz, a poza tym nie znasz się. Ja się znam i nie kłamię, i nie manipuluję.

 

OK, skoro tradycji stało się zadość, to jedziemy. %-)

8 godzin temu, tytuschrypus napisał:

Ja się generalnie z Tobą zgadzam, ale nie udawajmy,

że jedni ludzie nie mają skłonności do tycia większych od innych, bo to zwyczajnie nieprawda. 

Nigdzie nie udaję, że tak nie jest, lecz to, że Tomek w podstawówce wolniej kuma matematykę niż reszta klasy, nie oznacza, że będzie oceniany na podstawie innego egzaminu. Dostanie ten sam arkusz zadań, co wszyscy inni. Ma przestać się uczyć matmy, bo nie łapie tak szybko jak reszta?

 

Ba, sam mam większe skłonności do tycia niż reszta ludzi, ale moje nadprogramowe kilogramy nie są ich winą; winą moich nadprogramowych kilogramów jest moje nadmierne wpierdalanie gówna. To jest moja wina i nikogo innego ani niczego innego.

 

I tak jest w przypadku każdej osoby, która ma większą skłonność do tycia - dana osoba tyje, bo je więcej, niż spala; z nieba ta tkanka tłuszczowa się nie pojawia; nie kontroluje siebie lub świadomie ma na to wyjebane, geny nie mają tu nic do rzeczy.

 

Musiałbym wskoczyć na kobiece poziomy racjonalizacji, żeby zasłaniać swoje spierdolenie genami. A to, że inni mogliby jeść tyle, ile ja jem teraz, i przytyć np. tylko 1/10 tego, co ja? C'est la vie.

 

Każdy niesie swój krzyż; natura - zabierając jedno, daje w zamian coś innego; i tak, jak szybko łapię tkankę tłuszczową, tak samo szybko łapię tkankę mięśniową.

 

Wolę taką opcję, niż konieczność jedzenia 6. tys. kalorii dziennie, by złapać marne pół kilograma tygodniowo.

 

Ergo, tycie to nie wina genów, lecz tylko i wyłącznie osoby, która tyje, jedząc więcej, niż spala.

8 godzin temu, tytuschrypus napisał:

Jakoś dziwnym trafem zawsze szczycą się tym te osoby, które nie przybierają łatwo na wadze, nie mają alergii pokarmowych

i co by nie jadły, to trzymają z grubsza jeden poziom albo po prostu lubią sobie np. biegać. Nigdy albo niemal nigdy te,

którym przyszło osiągnięcie tego stanu z trudem, a takie jeszcze bym ewentualnie zrozumiał.

Akurat jestem z tych, co łatwo przybierają na wadze.

 

W dzieciństwie byłem spaślakiem wytykanym palcami na korytarzu; do dzisiaj łatwo tyję, ale nie chowam się za genami, tylko pracuję na swoją sylwetkę uczciwie jak każda jedna osoba. 

 

Czym się tu szczycić? Że nie bierze się udziału w szukaniu wymówek i patologii klepania się po plecach, że tak ciężko się wziąć za siebie? Ano ciężko; wszystko, co wartościowe, jest ciężkie do osiągnięcia. Dlatego tak dobrze smakuje.

8 godzin temu, tytuschrypus napisał:

Oczywiście nie ma w tym nic dziwnego - to jest dokładnie ten sam mechanizm co zwolennicy leczenia wszystkiego witaminą C, którzy dokładniej rozpytani w sumie przyznają, że tak naprawdę to nigdy nie chorowali poważnie no i biorą witaminę C i też nie chorują, albo kobiety, które zwracają uwagę na poziom materialny innych ludzi, swój własny nie zawdzięczając własnej pracy, tylko cudzej - tak już mamy.

Ja tak nie mam.

 

Mogę się założyć, że Usain Bolt też tak nie ma; tysiące godzin na treningach, aby wykręcić najlepszy czas na setkę, na pewno nie miały tu nic do czynienia.

 

To wszystko jest cudze; nie jego.

 

Ot, z nieba mu ta szybkość spadła; tak jak wszystkim innym wysportowana sylwetka.

 

Mamy za to coś innego - szukanie mechanizmów obronnych, aby czuć się lepiej sami ze sobą, miast zmierzyć się z brutalną prawdą. Ja nie mam problemu wziąć odpowiedzialności za swoje błędy, zrobiłem to w poprzednim poście, mówiąc, że świadomie daję dupy, jedząc gówno i tyjąc. Co by mi dało oszukiwanie się? Pogardę do siebie, bo w głębi duszy nadal bym dobrze wiedział, że to wszystko moja wina, a nie skłonności do tycia.

8 godzin temu, tytuschrypus napisał:

To rzecz jasna nie oznacza, że człowiek, któremu trudniej trzymać linię nie może tego zrobić - tylko też nie jest prawdą,

że każdy musi zapierdalać tyle samo na ten sam efekt i zrozumiałym jest, że nie każdy daje radę.

Nikt nikomu nie każe startować zaraz w Mr. Olympia. Zwykła, zdrowa, wysportowana sylwetka, która nie krzyczy sobą "cukrzyca incoming", jest w zasięgu każdego.

 

A że Jasiowi zajmie osiągnięcie jej rok, a Pawłowi dwa lata? Who cares, czas i tak upłynie. 

8 godzin temu, tytuschrypus napisał:

Tak jak nie każdy daje radę zarabiać 5 cyfrową kwotę ale ja nie opowiadam wszem i wobec, że każdy kto tego nie robi to jebany leń albo idiota no bo ja tak mogę a inni nie. 

Porównanie nie ma sensu.

 

To dobrze, że nikogo nie nazywasz jebanym leniem, bo ja też nikogo nie nazywam jebanym leniem, tylko siebie.

 

Natomiast ktoś, kto wpierdala non stop i tyje, i nic z tym nie robi, kim jest? Jebanym leniem. Ktoś, kto nad sobą pracuje; trzyma dietę, ćwiczy - leniem nie jest.

 

Tak samo, jak ktoś, kto ma ponad dwie dychy na karku i nie pracuje, bo w tym kraju nie ma roboty dla ludzi z jego wykształceniem, to też wina genów? Nope, jest jebanym leniem. Ktoś, kto pracuje nawet za najniższą - leniem nie jest.

 

Za sylwetkę odpowiadają dwa aspekty - ilość kalorii, którą spożywasz, oraz ilość kalorii, którą spalasz. Nic więcej, wszystko jest zależne tylko od jednej osoby. Ty kontra ty. Nikogo ani niczego więcej nie ma w tym równaniu (ewentualnie jeszcze trening).

 

Za Twoje zarobki odpowiadają dziesiątki aspektów; od kraju, w którym przyszedłeś na świat, po gospodarkę, po rodzinę, w której się urodziłeś, po wychowanie; po inteligencję, jaką dostałeś w genach, po szkoły, które ukończyłeś, po ilość osób, które znasz, po ilość osób, którym potrafisz wejść w dupę, po umiejętności miękkie, po prezencję, po rozmowy kwalifikacyjne; po szczęście i po jeszcze multum innych.

 

Zestawianie tych dwóch zjawisk nie ma najmniejszego sensu.

Edytowane przez Ważniak
  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z @Ważniak

Tylko ja odpowiadam za swoje łakomstwo i za to, że mi się czasem ruszać nie chce:)

A także za to, że właśnie wpieprzam karmelowe przepyszne czekoladki, no tak się zdenerwowałam sama na siebie, ze jestem tym pieprzonym leniem i rzuciłam się na czekoladki? shit

Ale...za karę, zrobię dziś 30 minut hula hop i z godzinę potańczę w stylu hula bula? a masz niedobra Ty Ele, a masz..:D

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, Ważniak napisał:

Manipulujesz i kłamiesz, a poza tym nie znasz się. Ja się znam i nie kłamię, i nie manipuluję.

:D

 

48 minut temu, Ważniak napisał:

Nigdzie nie udaję, że tak nie jest, lecz to, że Tomek w podstawówce wolniej kuma matematykę niż reszta klasy, nie oznacza, że będzie oceniany na podstawie innego egzaminu.

Mi chodziło o co innego. Trzymając się Twojego przykładu - możesz oceniać Tomka na podstawie tego samego egzaminu, ale nieprawdą jest, że ten Tomek ma z definicji takie same szanse zrobić taki wynik jak inne dzieci, bo to jest mit. A właściwie kłamstwo, piękne, ale kłamstwo. W tym sensie dzieci będą śmiały się z Tomka, bo jest głupi i nie umie, ale nauczyciel ma już raczej świadomość, że to nie takie proste. 

 

48 minut temu, Ważniak napisał:

Ergo, tycie to nie wina genów, lecz tylko i wyłącznie osoby, która tyje, jedząc więcej, niż spala.

Nie do końca. Jednym ludziom łatwiej przybrać na wadze, innym trudniej - przecież to nie magia, prawda? Jeden pofolguje sobie 3x w tygodniu i nic, a drugi będzie tył mimo że ten pierwszy zje więcej niż powinien. To nie jest tak, że wszyscy ludzie mają ten sam potencjał więc można ich oceniać tak samo. 

 

48 minut temu, Ważniak napisał:

W dzieciństwie byłem spaślakiem wytykanym palcami na korytarzu; do dzisiaj łatwo tyję, ale nie chowam się za genami, tylko pracuję na swoją sylwetkę uczciwie jak każda jedna osoba. 

 

Czym się tu szczycić? Że nie bierze się udziału w szukaniu wymówek i patologii klepania się po plecach, że tak ciężko się wziąć za siebie? Ano ciężko; wszystko, co wartościowe, jest ciężkie do osiągnięcia. Dlatego tak dobrze smakuje.

Tego nie skomentuję, ponieważ mój komentarz w ogóle tego nie dotyczył, ani tego nie neguję. 

 

48 minut temu, Ważniak napisał:

A że Jasiowi zajmie osiągnięcie jej rok, a Pawłowi dwa lata? Who cares, czas i tak upłynie

I to jest właśnie ten kluczowy punkt, z którym się nie zgadzam kompletnie, bo to tak nie działa.

 

48 minut temu, Ważniak napisał:

To dobrze, że nikogo nie nazywasz jebanym leniem, bo ja też nikogo nie nazywam jebanym leniem, tylko siebie.

 

Natomiast ktoś, kto wpierdala non stop i tyje, i nic z tym nie robi, kim jest? Jebanym leniem. Ktoś, kto nad sobą pracuje; trzyma dietę, ćwiczy - leniem nie jest.

Ktoś, kto pracuje w biedronce jest jebanym leniem bo mógłby się wziąć za siebie i tylko on za to odpowiada. 

 

48 minut temu, Ważniak napisał:

Za sylwetkę odpowiadają dwa aspekty - ilość kalorii, którą spożywasz, oraz ilość kalorii, którą spalasz. Nic więcej, wszystko jest zależne tylko od jednej osoby. Ty kontra ty. Nikogo ani niczego więcej nie ma w tym równaniu (ewentualnie jeszcze trening).

 

Za Twoje zarobki odpowiadają dziesiątki aspektów; od kraju, w którym przyszedłeś na świat, po gospodarkę, po rodzinę, w której się urodziłeś, po wychowanie; po inteligencję, jaką dostałeś w genach, po szkoły, które ukończyłeś, po ilość osób, które znasz, po ilość osób, którym potrafisz wejść w dupę, po umiejętności miękkie, po prezencję, po rozmowy kwalifikacyjne; po szczęście i po jeszcze multum innych.

Porównanie jak najbardziej ma sens i jest celowo przejaskrawione. To co teraz zrobiłeś to przegięcie w drugą stronę. Moja kolej:

 

Za sylwetkę odpowiadają następujące aspekty: ile jesz, ile spalasz, jak dużo musisz jeść żeby nie spalać, czy masz skłonność do tycia czy nie, jak często chorujesz, jaką przeszedłeś edukację żywieniową, jaką masz pracę, jak jesteś sprawny motorycznie, ile masz wolnego czasu i multum innych rzeczy. 

 

Za to, ile zarabiasz odpowiada tylko to jakich jesteś się w stanie nauczyć umiejętności i jak je zmonetyzować - jesteś tylko Ty i Ty. Albo jesteś zdeterminowany i sumienny, albo nie. Albo pracujesz nad sobą i swoimi silnymi stronami które możesz zmonetaryzować, albo nie. Tylko lenie sobie tłumaczą swoje zarobki tym, z jakiego są kraju, z rodziny, w której się urodzili i inne takie. To wszystko wykręty. 

 

Wiesz już, o co mi chodzi? 

 

---

 

Pisanie o tym, że nie da się schudnąć ani trzymać formy przez geny to mit. Da się. Więc wydaje mi się, że w Twojej głównej tezie jesteśmy zgodni. Mówienie o tym, że "plus size" zamiast otyłość - nowomowa. "Kochaj siebie taką, jaka jesteś <tłusta>" - nowomowa. 

 

ALE 

 

Pisanie o tym, że sky is the limit i tylko od Ciebie zależy czy będziesz mieć zajebistą sylwetkę czy będziesz spaślakiem to też mit. Taki strawestowany american dream, że wszyscy możemy wszystko i możesz być kim chcesz to zależy tylko od Ciebie. Bo to taka sama prawda, że każdy może zarabiać kupę hajsu. No, niby teoretycznie każdy, ale jeden ma większy potencjał, inny mniejszy, jeden ma lepszy start do tego, inny gorszy i musi zapierdalać więcej, nie ma zmiłuj. Nie ma, ale warto o tym fakcie pamiętać i tylko o to mi chodziło w moim poście. 

 

Bo to nie jest gra, w której wszyscy mają równe szanse dlatego nie powinno się przykładać do każdego tej samej miary. Podawałem już kiedyś przykład - znam łaskę hak przecinek, bardzo zgrabną, która wpierdala fastfood, parówki i nie ćwiczy bo nie lubi. Jebany leń, jak piszemy. Obok dziewczyna, która dba o dietę, walczy ze swoimi słabościami, ale ma skłonności do tycia i nie wygląda jak tamta. Jebany leń? No nie. 

 

Ale niektórzy wypowiadający się w tym wątku nazwaliby je inaczej, a przynajmniej takie odniosłem wrażenie. To nie jest taka prosta dychotomia i dwie skrajności - pracowity vs leń tylko jedni muszą przezwyciężyć więcej a inni mniej. To jest tak, jakbyś uznawał, że każdy może osiągać jakiś tam czas na setkę i tylko od niego zależy ile go zrobi a jak ktoś mówi inaczej to szuka wykrętów bo jest leń. Nie. Ktoś może pracować, ale przez to że ma większe predyspozycje do tycia jego słabość czyni w jego sylwetce znacznie większe spustoszenie niż u innej więc ciężko ich oceniać i porównywać aż tak 0-1 a odniosłem wrażenie że to właśnie robisz. Ty założyłeś - albo chudniesz bo jesteś ziom albo się nie kontrolujesz i masz wyjebane i tyjesz. Ale jeżeli zgodzisz się, że jedni mają w tym łatwiej a inni trudniej, to nie możesz używać tak prostej dychotomii. 

Edytowane przez tytuschrypus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, DuchAnalityk said:

Godzina biegania dziennie albo 100 przysiadów dziennie i cyk sylwetka się poprawi nawet bez zmiany diety.

 

Godzinka biegania to nie jest żaden ‘cyk’. Ty weź sobie załóż taka kamizelkę jak noszą crossfiterzy tylko tak dołóż sobie +10 czy +20 kg i cyknij sobie z 10 km przy założeniu, ze wcześniej nie cykałeś. Przecież jak ktoś jest otyły, to sobie nie pobiegnie ot tak wiec po co tak gadać? To jest nierealne. Nie wierze w to.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dużo ludzi bawi się w teoretyków oraz lubią zasiąść w fotelu i zachowywać się jak juror cudzego życia. Nie to, że jestem jakaś litościwa, każdy jest kowalem własnego losu ale mówię lepiej się powstrzymać z oceną, bo nigdy nie wiadomo co nam samym się trafi. Co prawda nie miałam otyłości ale duże problemy z trądzikiem kilka lat temu. Ile się nasłuchałam, że powinnam do dermatologa ( chodziłam z 7 lat), potem,że wystarczy czekolady nie jeść (słodyczy to prawie nie jadałam). Prawdą jest, że problem do zwalczenia, tak samo otyłość, to nie wyrok. To tylko przykład który podaje, jak ludzie bawią się w teoretyków, a sami jakby byli w jakiejś sytuacji to nie wiem czy by to ogarnęli. Nie mówię żeby rzucać się na te osoby i okłamywać jak nas pociągają seksualnie. Wręcz nie przepadam za całym body positive i jakoś nie lubię słowa akceptacja. Jestem zdania żeby wyłącznie kogoś zrozumieć, nie litować się nad nim, nie tłumaczyć go. Dla mnie nie nadwaga, czy jakiś defekt na który ma ktoś wpływ jest problemem ale jak ktoś pracuje nad tym. Tak na prawdę widząc kogoś, my nie wiemy czy coś robi. Piszę ten komentarz tylko dlatego, że w nie których wypowiedziach wyczuwam pogardę do otyłych, mówię wam to nie ma sensu. Nikt nam się podobać nie musi, w związki z tą osobą też wchodzić nie trzeba ale to nie są trędowaci ludzie. Mają problem jak każdy w tym życiu. Idę trochę w skrajność ale chcę też inne strony otyłości poruszyć. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, Eleanor napisał:

Zgadzam się z @Ważniak

Tylko ja odpowiadam za swoje łakomstwo i za to, że mi się czasem ruszać nie chce:)

A także za to, że właśnie wpieprzam karmelowe przepyszne czekoladki, no tak się zdenerwowałam sama na siebie, ze jestem tym pieprzonym leniem i rzuciłam się na czekoladki? shit

Ale...za karę, zrobię dziś 30 minut hula hop i z godzinę potańczę w stylu hula bula? a masz niedobra Ty Ele, a masz..:D

Nie przejmuj się, krągłe milfy są zajebiste :D

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Colemanka napisał:

Przecież jak ktoś jest otyły, to sobie nie pobiegnie ot tak wiec po co tak gadać?

Jak ktoś jest otyły to najgorszy sposób na odchudzanie się to biegi. :)

Ogólnie jeżeli chodzi o poprawę sylwetki to bieganie no lekko mówiąc nie jest optymalne, ewentualnie sprinty i to też nie solo. 

 

Jak ktoś chce więcej wpierdalać to daje protipa, trzeba zbudować masy mięśniowej, wtedy magicznie zwiększy się zapotrzebowanie kaloryczne. 

 

Wysokie PPM jest spoko ale dla kobiety bo w przypadku kobiety wystarczy, że nie będzie gruba. 

Ale weź nabij się mięsem jak masz na starcie 4k kcal do zjedzenia. 

Przecież wpierdolenie tyle żarcia w całe nie jest takie proste, kiedy chce się to zrobić z w miarę zdrowych i pelnowartosciowych źródeł. ?

No i koszty wyższe. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.