Skocz do zawartości

Sylwetka a popęd sekusalny


Rekomendowane odpowiedzi

11 godzin temu, SSydney napisał:

W naszym wspólnym interesie jest odchudzenie  grubasów, przecie leczenie tych wszystkich chorób później kosztuje krocie.

Te 'esesman' co to za szamanizm uprawiasz?

NO chyba, że to skrót myślowy.

 

NAS KOSZTUJE KROCIE!!!

 

....rząd nie ma własnych pieniędzy.....

17 godzin temu, mac napisał:

Otyłość to choroba i tyle w temacie.

ogólnie słaby poziom energetyczny.

Jakieś tłumaczenia ideologiczne to żart, mówiąc niezwykle delikatnie.

Tu się nie zgodzę, boś szyki przemienił.

Słaby poziom energetyczny jest wynikową zjebanego oprogramowania w łbie delikwenta.

Właśnie IDEOLOGIA wprowadza 'w świat grubasów'.

....bądź dobry, liczy się wnętrze, kochanego ciała nigdy za dużo.....

 

......NIECHAJ  to powiedzą spierdalającemu autobusowi, jakby walenie musiały kupować dwa bilety do kina to by zrozumiały.

 

Z tą niechęcią do robienia czegokolwiek to przesadziłeś.

Pływanie, spacerowanie, jazda na roweże, snowboard'ing, 'kopanie rowu na czas'..... jak najbardziej się da, mimo dużej wagi.

 

TYLKO, ŻE SIĘ mentalnie NIE CHCE!

.....zatem GENERALIZUJĄC @SSydney na rację, że otyłość w 99% to choroba psychiczna.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, tytuschrypus napisał:

Mi chodziło o co innego. Trzymając się Twojego przykładu - możesz oceniać Tomka na podstawie tego samego egzaminu,

ale nieprawdą jest, że ten Tomek ma z definicji takie same szanse zrobić taki wynik jak inne dzieci, bo to jest mit.

A właściwie kłamstwo, piękne, ale kłamstwo. W tym sensie dzieci będą śmiały się z Tomka,

bo jest głupi i nie umie, ale nauczyciel ma już raczej świadomość, że to nie takie proste. 

To w takim razie o co Tobie chodziło? No tak, są osoby, które będą jeść TDEE +200 kCal i już będą tyć, a są osoby, które będą tyć dopiero przy jedzeniu TDEE +1500 kCal.

 

Życie to dziwka, gra się takimi kartami, jakie rozdało życie, nie ma co patrzeć, co ma sąsiad z boku.

 

Co do Tomka, przywołując jego przykład, miałem na myśli, że jego gorsze przyswajanie matematyki nie zwalnia go z odpowiedzialności zaliczenia egzaminu ani nie upoważnia go do utyskiwania nad sobą, bo nikogo to nie interesuje (może brać korki po godzinach = jechać z Chodakowską na YT; uczyć się na własną rękę = biegać po parku - oczywiście to wszystko abstrakcja, dziecko nie ma jeszcze takiej świadomości swojego ciała; zwykły przykład).

 

Jest egzamin, trzeba zdać - niektórzy będą mieli łatwiej, niektórzy trudniej.

 

Jest sylwetka, niektórzy się roztyją szybko (Tomki); niektórzy w ogóle lub powoli (reszta klasy), ale na nich wszystkich spoczywa obowiązek dbania o siebie (egzamin); niektórym będzie łatwiej o siebie dbać (zdać egzamin); niektórym trudniej.

 

Załóżmy, że zdany egzamin to nie sylwetka Lazara Angelova, tylko po prostu BMI w normie.

 

Nikt się z nikogo nie będzie śmiał, a wynik będzie zadowalający dla wszystkich, mimo że może nie najlepszy w klasie.

1 godzinę temu, tytuschrypus napisał:

Nie do końca. Jednym ludziom łatwiej przybrać na wadze, innym trudniej - przecież to nie magia, prawda?

Jeden pofolguje sobie 3x w tygodniu i nic, a drugi będzie tył mimo że ten pierwszy zje więcej niż powinien.

To nie jest tak, że wszyscy ludzie mają ten sam potencjał więc można ich oceniać tak samo. 

Tak, życie nie jest sprawiedliwe.

 

Każdy człowiek zna mniej więcej reakcje swojego ciała na przyjmowanie nadwyżki kalorycznej.

 

Jeśli ktoś wie, że te 2 pizze na weekendzie pójdą mu w dupę, to albo niech ich nie je; albo niech spali 600 kcal wcześniej i zje sobie dwa kawałki; albo niech zje dwie całe, a następny cały dzień pości.

 

Folgowanie sobie, a potem dziwienie się sobie, że się przytyło, jest nadal tylko i wyłącznie winą zainteresowanego.

 

Co do potencjału, znowu - każdy mniej więcej go zna, skoro ktoś świadomie przekracza swój potencjał, to dlaczego miałbym go nie oceniać tak samo? Tomek też nie miał takiego potencjału do matematyki, jak inni, ale nauczyciel oceni go wg tej samej skali, co inne dzieci.

 

Tak samo społeczeństwo oceni otyłego człowieka na podstawie tego, co widzi - w przypadku Tomka byłyby to zaznaczone odpowiedzi; w przypadku otyłego byłaby to jego sylwetka.

1 godzinę temu, tytuschrypus napisał:

I to jest właśnie ten kluczowy punkt, z którym się nie zgadzam kompletnie, bo to tak nie działa.

To jak to niby działa?

 

Dieta, trening i działa; jednemu będzie szybciej wszystko rosło, drugiemu wolniej; jeden szybciej spali fat, drugi wolniej, ale koniec końców obaj są w stanie osiągnąć swój naturalny potencjał, tyle że na przestrzeni różnego czasu.

 

Nie będzie działać tylko wówczas, gdy któryś z nich będzie walił w chuja, chlejąc, nie trzymając diety lub ćwicząc raz na ruski rok. %-)

1 godzinę temu, tytuschrypus napisał:

Ktoś, kto pracuje w biedronce jest jebanym leniem bo mógłby się wziąć za siebie i tylko on za to odpowiada. 

Jest o krok przed kimś na bezrobociu; wykonał jakiś wysiłek; zrobił coś. Ten ktoś na bezrobociu jest jebanym leniem.

 

Tak samo, jak jakaś otyła osoba biegająca w parku jest o krok przed jakimś spaślakiem leżącym cały dzień na kanapie; wykonała jakiś wysiłek, zrobiła coś. Ten ktoś na kanapie jest jebanym leniem.

1 godzinę temu, tytuschrypus napisał:

Za sylwetkę odpowiadają następujące aspekty: ile jesz, ile spalasz, jak dużo musisz jeść żeby nie spalać, czy masz skłonność do tycia czy nie, jak często chorujesz, jaką przeszedłeś edukację żywieniową, jaką masz pracę, jak jesteś sprawny motorycznie, ile masz wolnego czasu i multum innych rzeczy. 

 

Za to, ile zarabiasz odpowiada tylko to jakich jesteś się w stanie nauczyć umiejętności i jak je zmonetyzować - jesteś tylko Ty i Ty. Albo jesteś zdeterminowany i sumienny, albo nie. Albo pracujesz nad sobą i swoimi silnymi stronami które możesz zmonetaryzować, albo nie. Tylko lenie sobie tłumaczą swoje zarobki tym, z jakiego są kraju, z rodziny, w której się urodzili i inne takie. To wszystko wykręty. 

Lenie nie tłumaczą sobie swoich zarobków tym wszystkim, tylko to wszystko ma realny wpływ na to, jaki potencjał w przyszłości zarobkowy będą mieli.

 

Jeść każdy musi, wystarczy, że będziesz jadł mniej, niż spalisz dziennie.

 

Nie musisz się martwić o skłonność do tycia, o choroby, o edukację żywieniową, o pracę; o sprawność motoryczną, o wolny czas ani o nic innego - upewniasz się, że jesz mniej niż wynosi Twoje dziennie TDEE (no okej, niech będzie, jeszcze musisz mieć ukończoną podstawówkę, żeby ogarniać podstawową matmę, ale myślę, że rozmawiamy o normalnej osobie, a nie jakimś patusie dukającym zdania xD) i chudniesz.

 

Co do zdania o zarobkach, to przekręcasz, żeby tylko wyszło na Twoje.

 

Twoja sylwetka kształtuje się w teraźniejszości i masz na nią realny wpływ; wszystko jest zależne tylko od Ciebie tu i teraz; to Ty decydujesz, co wkładasz do buzi; a Twoje wykształcenie, wychowanie, inteligencja to przeszłość, której już się nie da zmienić i na którą wpływu nie masz; nie wspominając o np. gospodarce, którą po prostu zastajesz, lub o sytuacji na rynku pracy, gdzie dostajesz ochłapy.

 

Sam jestem najlepszym przykładem; żeby robić w Polsce to, co robię w UK, musiałbym mieć ukończone kierunkowe studia, a nawet po nich zarabiałbym tam kilka razy mniej, niż tutaj, więc czyja to wina, moja? No rejczel nie.

 

Porównywanie banalnego odchudzania do wieloaspektowego zjawiska, jakim jest rynek pracy, to czysta śmieszność; niczym porównywanie spacerowania po parku do pilotowania samolotu pasażerskiego, gdzie wiele rzeczy jest niezależnych od pilota.

1 godzinę temu, tytuschrypus napisał:

Pisanie o tym, że sky is the limit i tylko od Ciebie zależy czy będziesz mieć zajebistą sylwetkę czy będziesz spaślakiem to też mit.

Nikt - a przynajmniej ja - nie pisze o zajebistej sylwetce - pisze o normalnej, zdrowiej, wysportowanej sylwetce.

 

Taką może osiągnąć KAŻDY nawet z najgorszą genetyką.

Edytowane przez Ważniak
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Ważniak napisał:

To w takim razie o co Tobie chodziło? No tak, są osoby, które będą jeść TDEE +200 kCal i już będą tyć, a są osoby, które będą tyć dopiero przy jedzeniu TDEE +1500 kCal.

O to, że określanie ludzi dychotomią "cool" i "jebany leń" w sytuacji, w której zachodzi powyższe jest karygodnym uproszczeniem i moim zdaniem niezasadnym. Bo co innego mieć wypierdolone kompletnie na swoją wagę i jeść syf tonami, a co innego tyć od przysłowiowego patrzenia na jedzenie, a w swoich wypowiedziach, mam wrażenie, zrównujesz jedno z drugim sprowadzając to do mianownika "jebany leń".

 

Tak jak karygodnym uproszczeniem jest nazwanie człowieka pracującego na kasie w biedrze "jebany nieudacznik". 

 

1 godzinę temu, Ważniak napisał:

Jeść każdy musi, wystarczy, że będziesz jadł mniej, niż spalisz dziennie.

 

Nie musisz się martwić o skłonność do tycia, o choroby, o edukację żywieniową, o pracę; o sprawność motoryczną, o wolny czas ani o nic innego - upewniasz się, że jesz mniej niż wynosi Twoje dziennie TDEE (no okej, niech będzie, jeszcze musisz mieć ukończoną podstawówkę, żeby ogarniać podstawową matmę, ale myślę, że rozmawiamy o normalnej osobie, a nie jakimś patusie dukającym zdania xD) i chudniesz.

No nie. Bo jedna osoba ma większy margines błędu, a druga mniejszy. Nie można więc ich determinacji, samodyscypliny i czego tam jeszcze oceniać tak samo i tylko po rezultacie. O tym właśnie piszę. Tak, to nie są sprawiedliwe zawody i dlatego można patrzeć na rezultat, ale ocenianie zawodnika i jego cech tylko po rezultacie jest moim zdaniem błędem. Bo do dupy wnioski o zawodniku tylko na podstawie ostatecznego wyniku, skoro jeden mógł się pomylić 10 razy i to grubo, a drugi raz i to mało, a z punktami na koniec skończyli tymi samymi. Nie wiem, jak to jaśniej wytłumaczyć :) 

1 godzinę temu, Ważniak napisał:

Co do zdania o zarobkach, to przekręcasz, żeby tylko wyszło na Twoje.

A może po prostu nie zrozumiałeś, o co w tym przykładzie chodzi? :) Spróbuję bardziej obrazowo, z konieczności żeby tego nie rozwlekać upraszczając Twój pogląd. Jak się pomylę, sprostuj. 

 

Ty piszesz prosto - albo jesteś chudy i zadbany, albo jesteś jebany leń. Na wszystkie moje argumenty piszesz równie prosto: wymówki, wymysły, no życie nie jest sprawiedliwe i jeden musi więcej drugi mniej, no ale takie mamy karty, bierz dupę w troki albo jesteś jebany leń. Czyli masz prostą tezę, a cała reszta to wymówki jebanych leni, wszystko zależy od Ciebie, jakie geny, śmiechu warte. Skłonność do tycia? Zajadanie stresu? Bujda, panie, bujda na resorach, do roboty! Dodatkowo popierasz to przykładem, że Ty masz skłonności do tycia no ale walczysz z tym i są rezultaty więc się da. 

 

Więc ja celowo zamieniam "zdrowa sylwetka" na "dobre zarobki" i konstruuję to w ten sam sposób co Ty, żeby pokazać Ci, jakie to absurdalne. Bo teraz ja piszę tak: albo zarabiasz dobry hajs, albo jesteś jebany nieudacznik. I piszę równie prosto: wszystkie te gospodarki, wychowanie, wykształcenie to wymówki, śmiechu warte - Ty jesteś kowalem swojego losu, jesteś w stanie osiągnąć sukces. Że gorszy start? No życie nie jest sprawiedliwe, pewnie, ale DA SIĘ (mi się udało). Nawiasem mówiąc - serio uważasz, że wychowanie, wykształcenie, inteligencja nie mają żadnego przełożenia na odżywianie się i świadomość tego? 

 

Czy skala problemu jest inna? Oczywiście. Ale mechanizm jest ten sam. Próbuję Ci pokazać, że przy zarabianiu hajsu jesteś w stanie inaczej podejść do tego, że nie każdy startuje z równymi szansami i dlatego nie można każdego oceniać tą samą miarą, a ja mam dokładnie takie samo zdanie o "byciu fit". 

Edytowane przez tytuschrypus
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Tornado napisał:

Z tą niechęcią do robienia czegokolwiek to przesadziłeś.

Pływanie, spacerowanie, jazda na roweże, snowboard'ing, 'kopanie rowu na czas'..... jak najbardziej się da, mimo dużej wagi.

Nic nie przesadziłem. Jak widzisz kogoś, kto się męczy lub mentalnie mu się nie chce to przecież kwestię wyczuwasz na kilometr i nawet nie proponujesz później. Nie będę przecież na siłę zmuszał do działania, mam i bez tego, co robić. Co do kwestii mentalnych to oczywiście, pewnie wszystko się ciągnie od dzieciństwa, zjebane nawyki, niekoniecznie choroba psychiczna, chociaż fakt, niektórzy zajadają stres. 

 

Co do kopania rowu na czas to nie wiem, skąd ty bierzesz takie porównania ? 

 

Zaraz i tak zakrzyczą, że grube kości ? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, tytuschrypus napisał:

Ty piszesz prosto - albo jesteś chudy i zadbany, albo jesteś jebany leń.

Nic z tych rzeczy. 

 

@tytuschrypus, każdy, kto ma oczy, widzi, gdzie jest więcej sensu, więc sobie sam wybierze, która wersja - moja czy Twoja - mu bardziej pasuje. %-)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Ważniak napisał:

Nic z tych rzeczy.

Ok. Ja tak zrozumiałem X Twoich stwierdzeń, na przykład:

 

Ergo, tycie to nie wina genów, lecz tylko i wyłącznie osoby, która tyje, jedząc więcej, niż spala.

 

A to, że ktoś może mieć zwyczajnie większe skłonności do tycia, albo być nauczony wpierdalać słodycze (nałóg, znów - mniejszy lub większy) czy co tam jeszcze, nienauczony zdrowych nawyków żywieniowych itd. nie ma tu nic do rzeczy. Liczy się efekt, a jak ktoś go nie osiąga tylko jeszcze się usprawiedliwia ww. że idzie mu ciężej - wymówki. 

 

Godzinę temu, Ważniak napisał:

każdy, kto ma oczy, widzi, gdzie jest więcej sensu, więc sobie sam wybierze, która wersja - moja czy Twoja - mu bardziej pasuje. 

Wbrew pozorom, z tego co piszesz mam nieodparte wrażenie, że w jakichś 80% nasz pogląd na tę sprawę jest identyczny. Różni nas chyba głównie podejście do tego zagadnienia:

 

Godzinę temu, tytuschrypus napisał:

No nie. Bo jedna osoba ma większy margines błędu, a druga mniejszy. Nie można więc ich determinacji, samodyscypliny i czego tam jeszcze oceniać tak samo i tylko po rezultacie. O tym właśnie piszę. Tak, to nie są sprawiedliwe zawody i dlatego można patrzeć na rezultat, ale ocenianie zawodnika i jego cech tylko po rezultacie jest moim zdaniem błędem. Bo do dupy wnioski o zawodniku tylko na podstawie ostatecznego wyniku, skoro jeden mógł się pomylić 10 razy i to grubo, a drugi raz i to mało, a z punktami na koniec skończyli tymi samymi.

A może się nie zrozumieliśmy. Dzięki za dyskusję :) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, DuchAnalityk napisał:

Zamiast pobiegać jeżdżą na jakichś rolkach i udają, że wykonują wysiłek fizyczny.

Gdzie Ty widziałeś grube dziewczyny na rolkach? 
A inna sprawa że właśnie grube osoby zanim zaczną biegać powinny zredukować wagę bo sobie stawy zniszczą. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@DuchAnalityk Z tymi stawami to fakt że się zniszczą jeżeli ktoś jest jak waleń a odbije mu biegać albo chuj wie co. 
 

Ale można zacząć od jakiegokolwiek ruchu.

No i dieta bo to 75 % sukcesu.

Nawet bez ćwiczeń ale z prawidłowym odżywianiem można mieć normalną sylwetkę.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, DuchAnalityk napisał:

Teraz nagle grubaski nie mogą ćwiczyć, bo im stawy się zniszczą

Ale przecież to jest prawda?

No ale nie ma co się pałować, można wybrać rowerek, jakiegoś wioślarza, basen albo po prostu trening siłowy.?

2 godziny temu, Tornado napisał:

Właśnie IDEOLOGIA wprowadza 'w świat grubasów'.

....bądź dobry, liczy się wnętrze, kochanego ciała nigdy za dużo.....

Może o to chodzi feministkom? Chcą tak chronić kobiety przed obrzydliwymi samcami, którzy tylko czekają z naładowanym penisem, żeby je gwałcić i zapładniać a potem muszą biedne się skrobać. A tak profit, nikt ich bzyknąć nie będzie chciał to będą bezpieczne. :D

 

 

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, _oliv2407 napisał:

nikt na portalu społecznościowym nie napiszę, że nie ma okresu pół roku, czy, że np. nie może się wysrać z tydzień. 

:DDDD Nie srać przez tydzień to jest wyczyn, nagromadzić tyle kilogramów szlaki, po tygodniu się złamać i wyszlakować to chyba trzeba na 3 klopy rozłożyć sranie żeby ich nie pozapychać.

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Colemanka napisał:

Przecież jak ktoś jest otyły, to sobie nie pobiegnie ot tak wiec po co tak gadać? To jest nierealne.

Przede wszystkim, jest to niezdrowe. Od biegów, szczególnie regularnych średnio-długodystansowych, absolutnie powinny stronić osoby otyłe, ze względu na tempo, w jakim, przez te nadprogramowe kilogramy, będą im siadać stawy. Tym bardziej, jeśli ktoś nigdy za dużo nie biegał i nie ma wyrobionych mięśni nóg utrzymujących te jego kilogramy "w pionie", może się to skończyć po prostu katastrofą, zwichnięcia, złamania, ztyrane stawy. Najpierw chudnięcie, potem bieganie.

 

Nie znaczy to jednak, że duża nadwaga czy otyłość wyklucza sporty aerobowe (które są eleganckimi "spalaczami smalcu"). Zawsze można wsiąść na rower i solidnie pocisnąć tą godzinkę czy dwie.

3 godziny temu, bernevek napisał:

Jako chudy miałem więcej oznak zainteresowania niż gruby.

Zaobserwowałem to samo na sobie :D

Edytowane przez leto
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, mac napisał:

Co do kopania rowu na czas to nie wiem, skąd ty bierzesz takie porównania

Bazuje na przypowieści agregatu prądotwórczego z spalinowym silnikiem(zazwyczaj diesel'a)  o stało momentowej charakterystyce pracy ciągłej.

Jak 'zatrybi' to leci puki zupy nie zabraknie w zbiorniku.

 

....analogicznie.....puki w szafce kuchennej(zazwyczaj lodówce) są złe geny to będzie je wpierdalać 'aszsz' pingwiny będą miały wolne boisko do hokeja.

 

....takie wietrzenie magazynu....

 

AVE cukierus/glutamus/miszelinuspispolitus/opassos.

 

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najszybciej chudnie się wyrzucając z diety cukier i pszenicę, czyli wszystko co jest słodzone cukrem, syropem glukozowym i wszystko co zawiera pszenicę (szczególnie współczesny "chleb"), jak ktoś nie może wytrzymać bez słodkiego to dostępne są erytrol i stewia, moża też czasami zakaszać rodzynki albo daktyle.

Należy również zrezygnować z tzw wysokoprzetworzonej żywności, szczególnie takiej gdzie pchają dziadowski tłuszcz palmowy albo margarynę.

Już po dwóch tygodniach takiej diety widać konkretne efekty.

Trzeba też pamiętać, że kalorie kaloriom nierówne - jak już kułła! ktoś jest bardzo głodny i kurłła nie może wytrzymać to lepiej jest wpierdolić cały słoik masła orzechowego 100% niż słoik Nutelli itd

Edytowane przez Ace of Spades
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Ace of Spades napisał:

kalorie kaloriom nie równe

Prawie równe. Jedyne, co je różni, to termiczny efekt pożywienia - np na trawienie białek organizm zużywa trochę więcej energii, niż węglowodanów, ale ten efekt odpowiada za max 10% wahań.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, leto napisał:

Prawie równe. Jedyne, co je różni, to termiczny efekt pożywienia

Nie tylko - gdyż ponieważ albowiem biega też zwyczajnie o zdrowie, lepiej jest się napchać czymś kalorycznym a zdrowym dla organizmu np Awokado niż napchać sie czymś równie kalorycznym a niezdrowym np SZnikersem.

Edytowane przez Ace of Spades
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, leto napisał:

a tutaj no to oczywiście zgoda na sto pro!

Cały problem rozbija się tak naprawdę o smak, wiadomo, że Awokado nie wszystkim zasmakuje tak jak SZnikers ale jak się odpowiednio przyrządzi Awokado to bedzie smaczniejsze niż ten cały SZnikers, problem w tym, że ludzie idą na łatwiznę a wielkie korporację mają z tego zysk, że przeciętny człowiek jak idzie ulicą to w prosty sposób kupi sobie za kilka drobniaków SZnikersa i go wpierdoli a kupić Awokado i go odpowiednio przyrządzić to trzeba się wysilić i tu jest kot pogrzebany całego problemu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, DuchAnalityk napisał:

Teraz nagle grubaski nie mogą ćwiczyć, bo im stawy się zniszczą xD. Coraz lepsze wymówki.

To nie wymówka tylko racjonalne podejście. Grubi ludzie nie powinni biegać.

1 godzinę temu, SSydney napisał:

muszą biedne się skrobać

Znam osobiście conajmniej 3 bogobojne katoliczki które się skrobały.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Ace of Spades napisał:

a wielkie korporację mają z tego zysk,

To ciekawy, choć nieco poboczny wątek. Na szczęście korporacje nie mają żadnych określonych ideologii i jest im generalnie obojętne, na czym będą robić hajs - zarówno na "zdrowiu" jak i zdrowiu też się go robi. Problem robi się wtedy, gdy coś na fali tej koniunktury zdrowe tylko udaje. 

 

Jeszcze nie tak dawno produkty z soi uchodziły za zdrowe, ledwo sojowe latte się przyjęło a tu bęc, już fe, niedobre. Teraz tylko na kokosie smażyć. A potem się okazuje, że to szkodzi, nie można itd. 

 

Mnie to fascynuje, jak ludzkość od korporacji ucieka w różne rejony, ale korporacje, masowość i przemysł szybko je tam doganiają i dalej robią swoje. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sylwetka odgrywa pierwsze skrzypce przy popędzie, i nie ma tu mocnych. Jak widzę grubasy albo jakieś deski to moje libido spada do zera.

Stronić od otyłości powinien każdy kto ma szacunek do swojego ciała, ten kto olewa ten temat jest albo idiotą, albo ma to w dupie spisując się na problemy w przyszłości.
Drugą kwestią jest jak robimy tą sylwetkę i jaki mamy stosunek masy mięśniowej do tłuszczy, ale to już jest trudniejszy temat bardziej skomplikowany. Bo można zajebiście wyglądać na zewnątrz żrąc co popadnie i nosząc śmietnik w środku, a można mieć zbilansowaną dietę wyglądając szczupło ciesząc się długim zdrowiem. Organizm nie ogarnia tego co jemy i wszystko jest traktowano tak samo.

Tylko, że po latach wszystko wychodzi.

Na koniec lekki offtop:

 

-Why do you work out man?
-This is the best way to clear your mind, get your mind right.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, Ace of Spades napisał:

kupić Awokado i go odpowiednio przyrządzić

Przeca wystarczy obrać i żreć :D No jak ktoś przewrażliwiony to można tam solą posypać i/lub pieprzem. Ot cała filozofia.

17 minut temu, tytuschrypus napisał:

Na szczęście korporacje nie mają żadnych określonych ideologii i jest im generalnie obojętne, na czym będą robić hajs - zarówno na "zdrowiu" jak i zdrowiu też się go robi.

Owszem, wystarczy wspomnieć korporacje, które prowadzą sieci klubów fitness/siłowni.

 

No i teraz tylko od randoma zależy, czy wybierze korporacyjne snickersy, czy korporacyjne sztangi, pot, krew i łzy.

 

No ale wiadomo, najłatwiej wybrać korporacyjnego snickersa i udawać, że nie ma czegoś takiego, jak komercyjne oferty poprawy swojego zdrowia/siły/sylwetki :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.