Skocz do zawartości

Kobieta może mieć tylko jednego mężczyznę przez duże M


absolutarianin

Rekomendowane odpowiedzi

5 minut temu, tytuschrypus napisał:

Jak większości z nas, ale jakoś tak się zwykle dziwnie składa, że większy odsetek niekompetentnych, kierujących się w zarządzaniu nie biznesem, a resentymentami, prywatami czy uprzedzeniami, mających problem  efektywnym delegowaniem obowiązków i podejmowaniem skutecznych, chłodnych i jednoznacznych decyzji jest wśród kobiet - przełożonych ;) 

 

A na pewno w korpo. Jestem przekonany, że nie jestem w swoich doświadczeniach odosobniony. Zarządzanie per se premiuje kompetencje, do których przystosowywani są mężczyźni. Wiele "typowo kobiecych" zachowań to są zachowania, które przekładane na grunt organizacji grzebią efektywność zespołów czy departamentów. "Stereotypowo męskie" cechy odwrotnie - w zarządzaniu pomagają. 

 

No i jak kobieta ma takie właśnie cechy, to jest dobrym przełożonym, a jak zachowuje się jak typowa baba - to złym. 

Masz 100% racji. Mi się wydaje, że wiele zależy od skuteczności procedur firmowych w wyławianiu "perełek", czyli osób utalentowanych w zarządzaniu bez względu na płeć. Bo do tej roboty trzeba mieć talent, tj. do kierowania zespołami ludzkimi.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Stefan Batory napisał:

Mi się wydaje, że wiele zależy od skuteczności procedur firmowych w wyławianiu "perełek", czyli osób utalentowanych w zarządzaniu bez względu na płeć. Bo do tej roboty trzeba mieć talent, tj. do kierowania zespołami ludzkimi.

Oczywiście, ale ja dodatkowo uważam, że to nawet nie tyle kobiety nie mają predyspozycji i się samoistnie "nie nadają" do zarządzania. Po prostu są w procesie socjalizacji uczone pewnych zachowań, które są przeciwieństwem tego, co przydaje się w skutecznym zarządzaniu. Oczywiście można mieć do tego dryg i łatwiej się tego nauczyć, albo nie musieć się uczyć, tylko być naturalnym przywódcą, ale większość tych kompetencji to są rzeczy, których uczymy się od dziecka. 

 

Tak jak to nie wina mężczyzn samych z siebie, że współcześnie nie wiedzą, jak postępować z kobietami - po prostu są uczeni zachowań, które są nieskuteczne w interakcjach z kobietami, jest im wtłaczany do głów fałszywy obraz. Krąży mit, który powiela i propaguje popkultura a nawet same kobiety, który jest przeciwieństwem tego, czego same kobiety chcą. Ale to inny temat, przepraszam.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@absolutarianin, ja mam wrażenie, że wymyśliłeś sobie teorię, która ma tłumaczyć każdy przypadek i nie dostrzegasz, że jest to co najmniej naciągane. 

 

Są nieudane małżeństwa, gdzie mąż był pierwszym mężczyzną swojej żony. 

 

Są udane małżeństwa, gdzie kobieta miała przed mężem wielu partnerów. 

 

Są udane małżeństwa kobiet pracujących w korporacjach.

 

Są nieudane małżeństwa kobiet pracujących poza korporacjami.

 

Ludzie i przypadki są zbyt różne, aby dało się to wszystko zamknąć w jednej teorii. Taką teorią możesz co najwyżej wmówić sam sobie, że wszystko wiesz i wszystko rozumiesz. 

 

W dniu 23.06.2020 o 00:20, absolutarianin napisał:

Dlatego silnego faceta interesuje nie tylko to, czy ty nie chodzisz, lub czy zamierzasz chodzić na boki, a nawet to, czy ty przyszłaś do niego silna, z samotności, czy prosto z objęć takiego pizdeusza, którego wczoraj rzuciłaś. On nigdy na coś takiego nie pójdzie.

 

Silnego w jakim sensie?  Osiągnięć i pozycji? Bo znam facetów silnych w ten sposób, którzy wzięli sobie na partnerki kobiety, które odbili "pizdeuszom". Moim zdaniem Twoja teoria bardzo mocno kuleje. 

 

W dniu 23.06.2020 o 00:20, absolutarianin napisał:

Skąd ja to wiem, bo kiedyś ignorowałem te reguły i wiem jak to się skończyło - dwoma rozwodami!

 

Czyli uważasz, że znasz się na tym, bo miałeś dwa rozwody? Co to ma wspólnego z wiedzą o tym, jak postępują "silni faceci"? Czy facet, który miał dwa rozwody, nie jest w pewnym sensie raczej słaby niż silny? Moim zdaniem silny mężczyzna wzbudzałby w kobiecie szacunek i uległość, przez co do rozwodu by nie doszło. 

 

W dniu 23.06.2020 o 00:20, absolutarianin napisał:

Co więcej - silny facet - zainteresuje się twoją historią seksualną, albo będzie szukał sobie dziewicy. Z tego samego powodu, każdy seks i wydatek energetyczny na innego mężczyznę programuje kobietę genetycznie i osłabia energetycznie. Komu to potrzebne, twoje doświadczenie? Tylko lamerom, którzy uważają, ze seks dla rozrywki, coś im w życiu da. Nic nie da, tylko zniszczy. Jakby to staroświecko nie zabrzmiało - uważaj z kim się prowadzasz, bo każdy twój przeskok (to samo tyczy się mężczyzn) na inną gałąź - sprawia, że silni mężczyźni stracą tobą zainteresowanie. To miłe uczucie, że się ma kontrolę nad sytuacją przyćmi ci prawdę, która nie jest widoczna na pierwszy rzut oka niedoświadczonej dziewczyny - gdy żonglujesz pizdeuszami, mężczyźni przez duże M się wycofują. To prawo równowagi. 

 

Czy to "silny facet" i "mężczyzna przez duże M" to nie są tak naprawdę hasła reklamowe Twojej teorii? Coś w stylu "mężczyzna przez duże M to taki, jakiego sobie wymyślił Absolutarianin"?

 

Czy uważasz siebie samego za silnego faceta i mężczyznę przez duże M? Bo obejrzałam kilka Twoich nagrań i przykro mi, ale moja kobieca intuicja nie wyczuwa w Tobie siły. Prędzej wrażliwość, smutek i poczucie krzywdy. 

 

W dniu 23.06.2020 o 00:20, absolutarianin napisał:

Mam nadzieję, że temat jest pomocny - więc pamiętaj - im więcej partnerów - tym niższa wartość na rynku matrymonialnym. Najwyższa wartość - zero partnerów i zasilenie mężczyzny prosto z  twojej samotności.

 

Największy wpływ na wartość na rynku ma uroda. W realnym świecie, nie w teorii. 

 

22 godziny temu, Pancernik napisał:

Tylko czasami mam wrażenie, że to nie kobiety są skomplikowane, tylko my faceci, je takimi "robimy" :) 

 

 

To jest słuszne wrażenie.  Nam wiele rzeczy "nie wypada", więc je ukrywamy, co tworzy efekt niezrozumiałości. Otwartą rozmowę bliskich koleżanek zrozumiałby każdy facet. 

  • Like 12
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, ViolentDesires said:

Moim zdaniem silny mężczyzna wzbudzałby w kobiecie szacunek i uległość, przez co do rozwodu by nie doszło. 

Wiem, że nie wypada, ale... Ile Ty masz lat, że tak spytam? Bo całe to forum zostało stworzonoe właśnie po to, by młode padawany nie nabierały się na takie deklaracje kobiet...  

 

Kobiety mówią jedno, a robią drugie. Ale odnosząc się do meritum Twej wypowiedzi, bo czuję w jakim kierunku to zmierza... "Jestem przegrywem, bo one poszły, inaczej by nie poszły". Otóż im ja, z biegiem lat coraz bardziej koło czterech liter latałem, bo były skupione na swoich życiowych celach, bo mogły, bo świat im rozwijał czerwony dywan. Pierwsza jeszcze coś tam wspólnie próbowała większego budować, ale to był rocznik 1985, więc zamierzchłe czasy, ale pokusa korpo była silniejsza.

 

Widzisz, kobiety, szczególnie młode, no a takimi się najbardziej interesujemy, bo jak sama przyznałaś patrzymy na świeżość i urodę, pod kątem przyszłych dzieci, są kompletnie na bakier z rzetelną oceną tego, czy mężczyzna jest perspektywiczny, czy nie. Ewentualnie liczą same na siebie, co może i nie jest złe, ale na koniec facet staje się dokładaczem do rachunków, więc równie dobrze mógłby być dowolny typ z pensją i potem są efektyw postaci harcowania po innych gałęziach. A czemu on jest takim beciakiem? Ano wielu facetów to tchórzliwi lamerzy, to fakt, ale często jest tak, że kibluje gdzieś, bo pani ma wymagania i zamiast go wesprzeć, jego pomysły, biznesy, ona zasila swoje. Ileż jest takich sytuacji, że kobiety swoje sukcesy zużywają na swoje potrzeby, a facet ma finansować wspólne. Bez liku.

 

Zresztą, nawet jeżeli widza w nim jakiś potencjał, perspektwę dla siebie, to oceniają w miarę rzetelnie jego prędkość chwilową, jak rurka Pitota, natomiast obliczeń tam żadnych a la komputer, to już nie ma. Żeby któraś dzisiaj chciała się 5 lat pomęczyć, na przyszły sukces i dobrobyt, to zapomnij. Prowadzi to do stada komicznych sytuacji, by się podeprzeć tylko najzabawniejszymi z mojego życia...

 

1) Kiedy byłem asystentem na PWr. leciały jak muchy do miodu, choć w kieszeni miałem pożal się boże, 600 zł z umowy zlecenia.

 

2) Potem kiedy byłem w polskim korpo, gdzieś poznikały, choć miałem stały, niezły dochód, za który Italiańce z Italii emigrują. Banki dały kredyty prawie na milion.

 

3) Kiedy zostawiła mnie żona i zostałem z pustym ogromnym domem w topowej lokalizacji (z widokiem na Hel) zaczęły się poważne problemy finansowe, kobietom to wcale nie przeszkadzało, wskakiwały do łóżka jedna po drugiej. Dziwne, prawda? Prawie wszystko było tam na kredyt.

 

4) Potem miałem epizod korporacyjny niemiecki, zpięciokrotniłem zarobki, miałem kasy jak lodu, pies z kulawą nogą nie przyszedł, nie przyjechał, nie był mną zainteresowany, kiedy wracałem z Niemiec czasem nad Bałtyk do domu, zobaczyć stare śmieci. Dodam, że cały czas utrzymywałem kontakty stare, nikogo nie pogoniłem, nie skreśliłem. Na sam koniec kupiłem sobie z nudów Ferrari i pamiętam, ja zatrzymaliśmy się z kolegą, który pomagał mi je ogarnąć, na jednej stacji benzynowej pod Łodzią, laski prawie zza tej lady nie wyskoczyły.

 

5) Dziś jestem w Italii i jestem tutaj nikim. Ferrari, kiedy tu jeszcze było, na nikim wrażenia nie robiło, natomiast obiektywnie moja wartość jest najwyższa, gdyż:

 

- jestem jeszcze w miarę młody

- posiadam całą wiedzę o życiu, doświadczenie, którą posiadałem cząstkowo w tamtych okresach

- dalej mam kwalifikacje i całą matematykę w głowie, niczego nie zapomniałem

- mam wszystkie umiejętności interpersonalne, podrywu oraz znajomość języków, którymi posługiwałem się we wszystkich tamtych epokach, plus nowe.

 

O czym to świadczy?

 

Kobiety oceniają książkę po okładce. Nie patrzą głęboko, bo po co? Są praktyczne, by nie powiedzieć powierzchowne. Mężczyzna, jako dostarczyciel zasobów. Oczywiście, my mężczyźni też, tylko w przypadku mężczyzny akurat powierzchowność ma mniejsze znaczenie i powinien on być wydajny w trybie wieloletnim, pod kątem założenia rodziny, powinien umieć przetrwać kryzysy i zmiany w świecie. Czy jakąś kobietę to interesuje? Oczywiście, że nie, bo je najcześciej interesuje 'fajność' aktualnego stylu życia, który jutro już może nie istnieć. Jak ty się skończysz, jako mężczyzna, to pani sobie zrobi monkey branching. Kobiety czekają dziś za linią mety. Nie chcą dorabiać się razem z tobą, przeżywać przygody życia. Jak twoja przygoda życia zaliczy pierwszy poważniejszy sztorm, albo nawet kierunek wiatru się zmieni, to po prostu cię zostawią.

 

Byłem dzisiaj z dwiema znajomymi Ukrainkami w Sanremo, bo im się samochód zepsuł, a są po sąsiedzku na wsi. Jedna ma już dziecko, druga dopiero przyjechała, młoda fajna laska. I takich dziewczyn na ulicy tutaj we wakacje to chodzą tabuny. Znudzone, szukają rozrywki. Instagramik, kawka, ocenią cię po stanie zamożności, wyglądzie, a nie po perspektywach. Jak czują twardy grunt pod nogami, to kotwiczą, a jak nie czują, to latają dalej, lub cię orbitują. I to jest standardzik. Jeżeli będzie sebix, który błyśnie w danej chwili - pójdą z sebixem. Żadnej nie interesuje za bardzo to, kim jesteś, czym się interesujesz, jaką masz życiową misję i jakie trudności pokonujesz, zupełnie jak w tym filmie:

 

 

One przyjdą na gotowe, jak jest gdzie, a potem wrócą do: spacerek, instagramik, kawka. Chcą mieć wszystko - styl życia zachodni, dokumenty zachodnie, ale nawet jak ten problem rozwiążesz, to na Ukrainie, czy Białorusi też chcą żyć, bo tam są rzeczy, których tu nie ma, a one są przywiązane, choćby do jedzenia, czy rodziny, albo do otwartych na okrągło sklepów.  Ale to jeszcze nie jest takie złe!  To tylko kosztuje, można od biedy sfinansować. Ale co, kiedy pani poczuje się nikim i się zacznie spełniać, albo zażąda wyjazdu do dużego miasta, gdzie widzi swoją karierę, a ceny ciebie zabiją, pogrzebią twoją raczkującą misję, a twój biznes przestanie istnieć?   

 

Kobiety, które rozumieją mężczyznę, jego misję, perturbacje życiowe, to zaczynają się po 50tce.

 

Dlatego przestrzegam braci w tym punkcie, wyjątki wszędzie się zdarzają, tak samo jak nisze i dziękuj bogu, jak na taką trafisz, bo resztę zmiecie statystyka. Dlatego koleżanko @ViolentDesires uogólniamy, by ochronić się przed złymi trendami, które statystycznie spotkają potem 8 z 10 ciu nas. Jeżeli jesteś taką niszą, to bardzo dobrze, plus dla Ciebie, chciałbym w to wierzyć.

 

I want to believe. ;) 

Edytowane przez absolutarianin
  • Like 8
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 6/24/2020 at 8:19 PM, absolutarianin said:

 

 

 

Obejrzałam twój filmik w żółtej, niewyprasowanej koszuli. Odszukałam też jego druga cześć i go dokończyłam. Ponieważ spodobał mi się sposób prowadzenia wywodu postarałam się o nastawienie opierające się na odnalezieniu wspólnej płaszczyzny. Nie było to trudne, gdyż na początku filmiku zaakcentowałeś potrzebę realizacji się w relacji z kobieta jako jeden z trzech czynników koniecznych do poczucia zadowolenia/spełnienia w życiu. Mam tak samo. Odczuwam potrzebę mężczyzny i nie kupuję żadnych teorii o samorealizacji/samorozwoju w miejsce tejże relacji. Obok tak, zamiast nie. Tyle o wspólnej płaszczyźnie. Reszta nam się rozjeżdża ale mniejsza o to. Płaszczyzna zaistniała.  

 

Przechodząc do rzeczy. Twierdzisz, że choroba tzw. kalifornizacji potrzeb kobiet nie rozwija się w równym stopniu na mapie geograficznej świata. Zgoda. Stąd dobrze jest gdy polski mężczyzna rozważy przesuniecie swojego zainteresowania relacją na target wschodnioeuropejski. Zgoda. Zatem skażona chorobą Polka musi w tym samym czasie przesunąć swoje sidła na Zachód. Zgodzisz się?

 

Ale co mnie najbardziej zaciekawiło na filmiku i do czego mam pytanie. Twierdzisz, ze kobieta może stworzyć długoterminową relację z mężczyzną (nie będącym jej beta providerem), opartą na jej bezwarunkowym oddaniu, wyłącznie z mężczyzną mieszczącym się o 3 oczka wyżej od niej na skali. No właśnie. No to jak to jest powiedz mi. Czyli tylko kobieta 7/10 i poniżej ma szanse na powodzenie takiego przedsięwzięcia jakim jest długotrwały związek. Natomiast dla kobiet 8+ brakuje męskiej skali. I teraz taka zagwozdka. Ze swojego krótkiego pobytu na forum wnoszę, że Panie dążą do inwestowania w podbicie swojej atrakcyjności dążąc do maksymalnego wyniku, przekraczającego próg 7/10. No ale z tego co twierdzisz ‘there is no point’, gdyż to jest strzał do własnej bramki czyli samobój. Inwestowanie w bycie powyżej 7/10 to skazanie się na niepowodzenie w tworzeniu relacji z mężczyzną. Tak? Czy należy zatem domniemywać, że Panie zbyt inwestujące w siebie urodowo nie dążą tak naprawdę do trwalej relacji tylko do czego? Do nachapania się? Patrząc na to z innej strony: kobieta oszałamiająco piękna z natury jest skazana na nieszczęśliwe życie, tak?

Edytowane przez Colemanka
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, absolutarianin napisał:

uogólniamy, by ochronić się przed złymi trendami, które statystycznie spotkają potem 8 z 10 ciu nas

My robimy dokładnie to samo. Kobiety przychodziły zawsze na gotowe, zamiast ryzykować że facet, jak już się przy nich rozkręci, wymieni kobietę na ładniejszą (bo już będzie na wyższej pozycji i zrobi się atrakcyjniejszy).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minutes ago, Colemanka said:

No to jak to jest powiedz mi. Czyli tylko kobieta 7/10 i poniżej ma szanse na powodzenie takiego przedsięwzięcia jakim jest długotrwały związek. Natomiast dla kobiet 8+ brakuje męskiej skali. I teraz taka zagwozdka. Ze swojego krótkiego pobytu na forum wnoszę, że Panie dążą do inwestowania w podbicie swojej atrakcyjności dążąc do maksymalnego wyniku, przekraczającego próg 7/10. No ale z tego co twierdzisz ‘there is no point’, gdyż to jest strzał do własnej bramki czyli samobój. Inwestowanie w bycie powyżej 7/10 to skazanie się na niepowodzenie w tworzeniu relacji z mężczyzną. Tak? Czy należy zatem domniemywać, że Panie zbyt inwestujące w siebie urodowo nie dążą tak naprawdę do trwalej relacji tylko do czego? Do nachapania się? Patrząc na to z innej strony: kobieta oszałamiająco piękna z natury jest skazana na nieszczęśliwe życie, tak?

No brawa! Bardzo słuszne wnioski. Dlatego pięknym kobietom orientu mądrzy ludzie wymyślili burki, tak znienawidzone przez kobiety zachodu, które teraz zapieprzają w ... kagańcach do nowoczesnych haremów zwanych korporacjami. Chichot historii :D 

 

Moja mama zwykła mawiać:

kto się czego wyrzeka, ten do tego pomyka...

 

Brzmi nieprawdopodobnie? Istnieje coś takiego jak przekleństwo urody. Miałem jeszcze jedną bardzo urodziwą znajomą Białorusinkę oprócz mojej byłej żony Dziewczyna jednak była wybredna, świadoma swojej urody i tak obijała się jak ćma o lampę po życiu, bo też nosiła się wysoko. Była u mnie w Italii dwa razy i pamiętam jak siedzieliśmy na plaży w Monte Carlo w jej 25te urodziny i mówię jej, no to co, game over! A wcześniej w Sanremo tak samo siedzieliśmy i ja skoczyłem jej po coś do apteki, dosłownie na ulicę przy plaży, wracam, a tam już ją trzech jakiś simpów rwało. Zresztą ona poczytuje to forum, więc jak czyta te słowa, to pozdrawiam. I wtedy, tam w Monaco powiedziałem jej o przekleństwie jej urody, że ją zniszczy. Ona instagram, bez przerwy swoje własne fotki, własna droga, brak chęci zawierania jakiś kompromisów, dość impertynencki sposób bycia, no narcystyczny po prostu. Ale, co ciekawe, ona nie była taka zawsze, bo poznałem ją w ten sam dzień, co moją żonę, pięć lat temu i wtedy to wyglądało o wiele lepiej. Ją po prostu zepsuły te wieczne podboje do niej, zniszczyły jej ego wynosząc je na piedestał, z którego za chwilę zleci na twardy beton. Bo do tej pory jest sama, a moja żona już z kimś tam znowu zaręczona! Wnioski wyciągnij sama. CRP nagrał o tym świetny film 'A Warning for a pretty girl', przetłumaczyłem w jego wątku. No to jest kwintesencja, każda ładna dziewczyna powinna go tak ze trzy razy obejrzeć!

 

Natomiast, co do tego:

 

43 minutes ago, Colemanka said:

Zatem skażona chorobą Polka musi w tym samym czasie przesunąć swoje sidła na Zachód. Zgodzisz się?

Oczywiście, że się zgodzę, co więcej też nagrałem o tym film, tylko ciężko odszukać, bo jest schowany w dłuższej serii, ten:

 

 

 

Gdybym ja był wyjątkowo urodziwą dziewczyną, to nie chcąc nosić burki, zrezygnowałbym z makijażu, wyzywających ciuchów, fryzury, nawet wybrałbym trochę niechlujny styl ubioru. Dlaczego? Z tego samego powodu co król przebierał się za żebraka w bajce - by nie oglądać zafałszowanego obrazu rzeczywistości! Tak samo piękna dziewczyna ogląda nieszczery świat, ludzi, którzy ją traktują zbyt dobrze, co się skończy, gdy się zestarzeje i to jest to twarde nieoczekiwane lądowanie, o którym mówił CRP na wspomnianym filmie. To ja, stary rozpustnik, poznam, kto mi kadzi, by osiągnąć wymierne korzyści, ale dziewczyna 20 lat gwarantuję Ci, że nie rozpozna, więc się przejedzie.

 

Piękne motylki mają to do siebie, że jak za długo siedzą na kwiatku oglądając swoje skrzydełka, to są zjadane przez wstrętne jaszczury. A pscółki, co nie wyglądają, za to zbierają miodek, każdy chętnie zamknie w swoim domku ;) 

21 minutes ago, Bruxa said:

My robimy dokładnie to samo. Kobiety przychodziły zawsze na gotowe, zamiast ryzykować że facet, jak już się przy nich rozkręci, wymieni kobietę na ładniejszą (bo już będzie na wyższej pozycji i zrobi się atrakcyjniejszy).

A nie lepiej wziąć takiego, co rokuje? Oszacować siebie i dopasować do przyszłej wartości faceta, przecież kobiety są dość przebiegłe, potrafią chyba to zrobić? Po co czekać biernie, jak on zapierdala? Wtedy pomyśli sobie, jebałem na to wszystko sam, a ona przyszła na gotowe. Czemu mam się tym z nią dzielić? I nieszczęście gotowe, bo już na starcie więź jest słaba, a się nie wzmocni, bo tylko wzajemne trudności zbliżają. A tak się przywiąże, bo my, faceci, się przywiązujemy, niektórzy nawet mają honor i nie puszczą kantem za ten wieloletni wysiłek, co najwyżej, gdzieś tam zamoczą po pracy, ale na obiad wrócą ;) 

Edytowane przez absolutarianin
  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, Bruxa napisał:

Kobiety przychodziły zawsze na gotowe

Nie zawsze, najtwardsze związki według mnie są wtedy, gdy obydwoje się dorabiają, wtedy mają szacunek do siebie i swojej pracy, oraz trudu który ponosili gdy musieli na siłę być rozdzielani by np zarobić jakoś na życie. 

Trudy wzmacniają odpowiednie osoby, dziś kobietom się lansuje model, że mają przyjść na gotowca - według mnie, to niezbyt dobry przepis na udany i bardzo trwały związek.  

 

Zawsze pozostaje pytanie @Bruxa skoro facet doszedł do wszystkiego sam, to dlaczego ma się dzielić z 26 latką?

Nie uważasz, że to nie fer? 

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzielić - ona będzie tam pracować, dbać o dom, a on w nim odpoczywać, więc o co chodzi? Facet zbierze owoce swojej pracy. Wspólne dorabianie się to niziny społeczne np. wspólny zapieprz na roli.

 

Wy chcecie wybrać kobiety w prime time, samemu będąc przed prime time. W temacie o zasilaniu 1:1 tak naprawdę to kobieta ma zasilić mężczyznę. Również podejrzane jest, że w temacie o 'wartościach zasilających' dziewic pokazuje się aktorki porno. :P Która się nabierze to się nabierze..

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Bruxa napisał:

Wy chcecie wybrać kobiety w prime time, samemu będąc przed prime time.

To nie nasza wina, że kobietom tak szybko kończy się termin przydatności.

4 godziny temu, Bruxa napisał:

Kobiety przychodziły zawsze na gotowe, zamiast ryzykować że facet, jak już się przy nich rozkręci, wymieni kobietę na ładniejszą (bo już będzie na wyższej pozycji i zrobi się atrakcyjniejszy).

A co powstrzyma pana, który już taki jest, przed dokonaniem takiej wymiany?

Powinno to być dla niego nawet łatwiejsze, skoro kobieta ,,przyszła na gotowe'', to nie jest jej nic winien.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, absolutarianin napisał:

Żeby któraś dzisiaj chciała się 5 lat pomęczyć, na przyszły sukces i dobrobyt, to zapomnij.

Świat kształtuje młode umysły w inny sposób, jest mała szansa na znalezienie młodej partnerki, która będzie patrzyć podobnie.

Nawet jeśli - to co z tego, że się namęczy? Czy to daje jakąkolwiek gwarancję? A co jeśli właśnie to "poświęcenie" będzie później Twoim największym ciężarem?

Żeby nie było - znam to z autopsji.

5 godzin temu, absolutarianin napisał:

Wtedy pomyśli sobie, jebałem na to wszystko sam, a ona przyszła na gotowe. Czemu mam się tym z nią dzielić? I nieszczęście gotowe, bo już na starcie więź jest słaba, a się nie wzmocni, bo tylko wzajemne trudności zbliżają.

I pojawi się gniew. Racja, wzajemne trudności zbliżają, ale tylko wtedy gdy umie się je wspólnie pokonać z pozytywnym efektem.

 

W ogóle kluczem w tych kwestiach jest zdać sobie sprawę czym chcesz się dzielić, a czym nie. Jeśli oferujesz coś od siebie i podświadomie oczekujesz nagrody (lub po fakcie, gdy osoba okazuje się osobą, która nie spełniła oczekiwań i chcesz jej zabrać to co jej dałeś - "bo nie zasłużyła", czyli ideologia a'la "nice guy") to zawsze będzie pole do cierpienia i wchodzenia w niższe wibracje (żal, smutek, zemsta, gniew). Zresztą dzielić się możesz nie tylko dobrami materialnymi, ale i swoim czasem, poświęceniami..itd  Druga strona też przecież czymś będzie się dzielić.

 

Jak z inwestycją - inwestuj tylko to, co potencjalnie możesz stracić i umiej oszacować potencjalne koszty i zyski. Cholera, łatwiej powiedzieć niż zrobić.

 

Inna sprawa, że nie wiesz czy Twoja wymarzona inwestycja w związek nie stanie się kotwicą, która będzie trzymała Twój statek w porcie :)

9 godzin temu, absolutarianin napisał:

zamiast go wesprzeć, jego pomysły, biznesy, ona zasila swoje. Ileż jest takich sytuacji, że kobiety swoje sukcesy zużywają na swoje potrzeby, a facet ma finansować wspólne. Bez liku.

Obecnie wiele rodzin funkcjonuje na zasadzie wspólnego budżetu i dokładania się do kosztów (model partnerski). Jak facet zarabia więcej to dokłada się więcej.

Z tego co kojarzę (na własnych obserwacjach) to brak chęci wsparcia faceta wynika np. ze zwiększonego ryzyka utraty "zarobkowej siły nośnej" faceta. Dodatkowym punktem za odradzeniem nowej fuchy jest potencjalny wpływ zdrowotny (jeśli coś takiego występowało wcześniej - np. praca dająca w kość - kwasy wynikające ze stresującej pracy zwiększają jej potencjał do oceny jako zbyt ryzykowna). Sprowadza się to i tak do spojrzenia na faceta, jako dostarczyciela dóbr. Nie mam pod ręką adekwatnych przykładów przeciwnych (kobieta ogólnie/ w większości dokłada więcej), ale nie wykluczam, że takie istnieją.

5 godzin temu, absolutarianin napisał:

Gdybym ja był wyjątkowo urodziwą dziewczyną, to nie chcąc nosić burki, zrezygnowałbym z makijażu, wyzywających ciuchów, fryzury, nawet wybrałbym trochę niechlujny styl ubioru. Dlaczego? Z tego samego powodu co król przebierał się za żebraka w bajce - by nie oglądać zafałszowanego obrazu rzeczywistości! Tak samo piękna dziewczyna ogląda nieszczery świat, ludzi, którzy ją traktują zbyt dobrze, co się skończy, gdy się zestarzeje i to jest to twarde nieoczekiwane lądowanie, o którym mówił CRP na wspomnianym filmie

To jest wyzwanie dla współczesnej (urodziwej) kobiety. Mieć łatwy dostęp do dopaminy lub wybrać opcję odrzucenia tego, na rzecz ciężkiego budowania swojej pozycji. Zastanawiam się, czy tak naprawdę nie dotyczy to obu płci? Przystojny facet też raczej by korzystał z tego co mu daje natura, a nie udawał przed sobą, że nie ma tego atutu. Wszystko ma swoją cenę, za łatwo dostępny towar płaci się uzależnieniem. Ciężko dostępny towar z kolei wymaga wyrzeczeń, ale po ich przejściu można mieć satysfakcję i wiedzę, która zaowocuje w przyszłości. W obu "szufladkach" znajdziemy i wady i zalety.

 

Ale i tutaj zastanawiałbym się - czy kierować się tą "naturalnością" przy wyborze kobiety. Jak miałem epizod, gdzie próbowałem się wyrwać z okowów gasnącego związku, miałem okazję pogadać z pewną niewiastą (okolice 25), która jakby stosowała Twój schemat (nie żeby niechlujny, ale opcja bliska naturalnej, mini makijaż).

I wiesz co, jedne z pierwszych pytań to było "czym się zajmujesz?". Wtedy nie kminiłem po co to pytanie :) ale coś mnie podkusiło, aby pominąć fakt własnej firmy, po prostu powiedziałem co robię w robocie z perspektywy siebie jako pracownika, ale i tak bardziej jakbym się przedstawił jakbym w jakimś call-center pracował.

Gdzieś tam w środku głowy siedziało - przedstawisz swój "atut" i wpadasz w szufladkę "potencjalny dostarczyciel dóbr".

Nie muszę mówić, że wrażenia tym nie zrobiłem.

Zdaję sobie sprawę, że np. niektórzy znajomi widzieli w tym atut i zapewne korzystali by z niego gdyby mogli (bo pracują na etacie) - a dla mnie wręcz przeciwnie, coś co wydaje się atutem, jest na tym punkcie kontaktu obciążeniem. Wprowadza do układu (potencjalnej) relacji skomplikowanie, jeśli szukasz w innych rejonach, mniej materialnych.

9 godzin temu, absolutarianin napisał:

Nie chcą dorabiać się razem z tobą, przeżywać przygody życia. Jak twoja przygoda życia zaliczy pierwszy poważniejszy sztorm, albo nawet kierunek wiatru się zmieni, to po prostu cię zostawią.

Nie ma gwarancji, że ktokolwiek z Twojego otoczenia nie opuści wspólnego statku w przypadku sztormu. Życie weryfikuje, nie deklaracje czy powierzchowna ocena jakości relacji. Związek, biznes, rodzina...nigdzie gwarancji nie znajdziesz. Każdy może zostawić, podobnie jak Ty możesz kobietę (mając wiedzę co idzie w jakim kierunku sam również możesz odpuścić w momencie, który uznasz za stosowny).

 

Myślę, że jest możliwe "przeżywać przygodę życia" z kobietą, ale musiałbyś i tak na pewnym poziomie mieć i świadomość i wpływ na cały proces. Albo nieświadoma kompetencja, albo świadoma. Nie oddawać kontroli kobiecie, eksponować swój męski pierwiastek i pomagać jej eksponować jej żeński. Jednak mając wiedzę można mniej lub bardziej zgorzknieć i przyjąć postawę "po co się starać, efekt i tak będzie taki sam" albo "po co się starać, przecież nie będę się jak beciak starał dla kobiety!" albo "po co się starać, muszę udawać kogoś kim nie jestem / nie chcę być". A to moim zdaniem kolejna ślepa uliczka, która sprowadza nas albo do roli niewolnika swoich ograniczeń, albo gracza, który nie umie już cieszyć się z wygranej. Gdzieś tam jest klucz, opcja "pomiędzy" i każdy musi znaleźć swoją optymalną ścieżkę.

 

@ViolentDesires widzę, że nie dajesz sobie w kaszę dmuchać :) Argumenty jak brzytwa.

12 godzin temu, ViolentDesires napisał:

Największy wpływ na wartość na rynku ma uroda. W realnym świecie, nie w teorii. 

Myślę, że @absolutarianin miał na myśli wartość pochodną. Choć oboje macie rację:

 1) uroda jest kluczowa i podwyższa wartość

 2) większa liczba partnerów może prowadzić do zubożenia życia i popadnięcia w habituację opartą o materialistyczny/hedonistyczny model życia, która poprowadzi życie w niesprzyjającym kierunku (i wtedy z perspektywy tę wartość będzie można potraktować jako niską)

 

Ale:

1) bazowanie na tym sprawi, że wartość będzie niska, jeśli uroda przeminie (z tej perspektywy kobieta może uznać, że uroda skomplikowała jej życie - choć może to nie być uroda, a np. wybredność, dążenie do wygodnego życia)

2) również i niska ilość partnerów może prowadzić do nieszczęśliwego życia, którego wartość można ustalić jako niską (nie ma gwarancji, że obie osoby się dotrą), większa ilość partnerów może ułatwić poznanie - czego się naprawdę chce

3) każdy ma swój poziom chęci rozwoju (przy założeniu, że rodzimy się z podświadomym założeniem co chcemy w sobie rozwinąć i w jakim zakresie) - niektórzy mogą być szczęśliwi przez całe życie, żyjąc w modelach, które inni widzą ze swojej perspektywy jako kiepskie

 

... a to może prowadzić do konkluzji, że ilość partnerów jest dla każdego człowieka inna (jedni będą musieli mieć więcej, aby czuć się szczęśliwi, inni wręcz przeciwnie).

 

12 godzin temu, ViolentDesires napisał:

Bo obejrzałam kilka Twoich nagrań i przykro mi, ale moja kobieca intuicja nie wyczuwa w Tobie siły. Prędzej wrażliwość, smutek i poczucie krzywdy.

To trio potrafi być dobrym motorem napędowym, aby rozwijać rzeczy duże, ale podsyca życie goryczą. Na pewnym etapie daje energię, na innym go odbiera.

Ja bym jednak popatrzył przez taki pryzmat: pomimo takich doświadczeń Absolutarianin nie złamał się, zmienił swoje życie na takie, które jest w zgodzie z jego podejściem, rozwija się, pomaga rozwijać innym, no i patrzy pod kątem kobiety, która ma uzupełnić jego układankę. Ja w tych postach widzę taki manifest, niezgoda na to co jest. Chęć do zmiany, zasiewanie ziarna w celu ulepszenia świata wg posiadanej przez siebie wiedzy. Wytrwałość, determinacja. Co jak co - ale to nie jest to cechą ludzi słabych.

5 godzin temu, SzatanKrieger napisał:

Nie zawsze, najtwardsze związki według mnie są wtedy, gdy obydwoje się dorabiają, wtedy mają szacunek do siebie i swojej pracy, oraz trudu który ponosili gdy musieli na siłę być rozdzielani by np zarobić jakoś na życie. 

Trudy wzmacniają odpowiednie osoby, dziś kobietom się lansowany model, że mają przyjść na gotowca - według mnie, to niezbyt dobry przepis na udany i bardzo trwały związek.  

Tak i dlatego jak dobierają się dwie osoby z podobnym poziomem rozwoju, potrzeb i doświadczeń, są elastyczne - to jest większa szansa na to, że związek będzie stabilny, trwały i potencjalnie dający szczęście.

 

Ale nawet dzisiaj, aby coś osiągnąć, trzeba sobie zadać trud. To, że z perspektywy jednych taki trud nie jest trudem (bo ktoś np. streamuje swoje granie czy nagrywa na youtube - więc "co to za praca") nie zmienia, że czynność to czynność. To jak do niej podchodzimy - to inna sprawa. Jak coś robisz i nie sprawia Ci to przyjemności to czas nad tym spędzony uznasz za poświęcenie. Jeśli to lubisz czy kochasz - ten czas nie uznasz za poświęcony choć defacto nim jest - poświęciłeś na to X minut swojego życia, którego nigdy nie odzyskasz. 

I dla kogoś z młodszego pokolenia trudem może być to co dla Ciebie było proste. I odwrotnie.

 

Gotowce też sugeruje się facetom - chociażby w teoriach typu "nie szukaj sobie dziewicy, bo niedoświadczona, szukaj takiej, która wie co i jak. A jak nie chce się rozwijać w tych tematach to szukaj innej". Faceci też korzystają na opcji: babka nie rokuje? to szukaj innej, po co tracić czas.

 

Gorzej jeśli świat sugeruje: "w każdej chwili możesz żądać za swoje poświęcenie zapłaty, pomimo, iż o tej zapłacie pierwotnie w ogóle nie myślałeś". Zmiana perspektywy w trakcie gry. Pozwolenie Ci na popatrzenie w kierunku, który wyciągnie z Ciebie coś co niekoniecznie jest dobre. Jaki jest w tym cel? No każdy powinien poszukać i sobie odpowiedzieć.

 

Skoro więc jesteśmy przy poświęceniu (którym niewątpliwie nie jest wybranie opcji "gotowca"), to pojawiają się pytania:

 

1) Skąd możemy wiedzieć czy dana osoba (np. kobieta u boku dla faceta, facet dla kobiety) traktuje coś jako poświęcenie czy jako przyjemność?

2) Czy robi dobrą minę do złej gry, czy też poświęca się bo czuje, że "jest taka potrzeba"?

3) Skąd możemy wiedzieć, że nie traktuje poświęcenia jak karty przetargowej, którą zamierza kiedyś wyciągnąć?

Edytowane przez lync
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Bruxa napisał:

Dzielić - ona będzie tam pracować, dbać o dom, a on w nim odpoczywać, więc o co chodzi? Facet zbierze owoce swojej pracy. Wspólne dorabianie się to niziny społeczne np. wspólny zapieprz na roli.

 

Padłem! Naprawdę uważasz ludzi pracujących na roli za niziny społeczne??

Wspólne dorabianie się to była zwykła praktyka związków (małżeństw) ludzi z mojego pokolenia. W ten sposób min. buduje się wzajemną silna więż. Zwykle małżeństwa były zawierane miedzy bardzo młodymi ludżmi i co ciekawe większość tych związków wytrzymała próbę czasu.  Kobieta, którą trzeba utrzymywać a ma ona samodzielne dzieci jest zwykłym pasożytem i niczym więcej.

  • Like 7
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż gdyby nie te niziny - wyżyny by jadły bambosze no ale dobra. 

 

Poza tym szczerze mówiąc miałem kontakt z tymi i tymi, więc zaobserwowałem, że i tam i tu są buraki.

Poza tym @Bruxa

 

Kobieta ma zawsze swój jak to określiłaś "prime time" a facet nie do końca. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie będę się odnosić do duchowych/energetycznych aspektów relacji damsko-męskich,bo... się na tym nie znam, albo inaczej - być może ta "energia" to po prostu reakcje biochemiczne, które wyzwalają daną reakcję u danego osobnika. W sumie coś w tych "energiach" musi być,  nie rozumiem co, ale kto wie - może będę to badać. :P 

Na razie jestem na fajnym etapie w życiu - olałam codzienne obiadki dla męża, przestałam szukać jak najlepszego domu/mieszkania (nawet uważam, że teraz nie możemy pakować się w kupno mieszkania! - koronaświrus), olałam mega zaciskanie pasa. Z lekka odświeżyłam szafę, w końcu odwiedziłam dentystę. Kilka rzeczy do naprawy na wynajmowanym mieszkaniu nadal są do naprawy, trudno, nie będę sama tego ogarniać, będzie nadal to zepsute.
Przede wszystkim - nie przejmuję się już tymi wszystkimi laskami 10/10 i tym, że mężczyźni tyle dla nich robią... No cóż, nie jestem samicą alfa, więc nie będę mieć samów alfa. Mężczyźni nie będą mi rzucać róż pod nogi, nie będą nosić mnie na rękach, ani starać się o gwiazdkę z nieba. Rachunek jest prosty. :D Life is life.
I czuję, że wróciła mi jakaś witalność, "energia" po pogodzeniu się z owymi faktami.
Oczywiście, że zazdroszczę moim atrakcyjnym rówieśniczkom (czy młodszym), które mogą zostać w domu z dzieciakiem na cycu, bo małżonek zarabia godne pieniądze, jest wpływowy, zabiega o jej względy. No cóż, nie taki los mi pisany. 
Chcę sama zarabiać w przyszłości godne pieniądze i być spełniona, mieć konkretny fach w razie odejścia męża - to na obecnym etapie nie mogę mieć takiego życia jak moje rówieśniczki - proste. 
Wybrałam - trochę świadomie, a trochę z musu. 
Taką mam energię w małżeństwie. :) 

  • Like 4
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Stefan Batory napisał:

Wspólne dorabianie się to była zwykła praktyka związków (małżeństw) ludzi z mojego pokolenia.

Aż dziwne, że musisz pisać o czymś, co chyba jest zupełną normą i mam nadzieję, że nie tylko twojego pokolenia, mojego pokolenia ale też młodszych pokoleń. 

 

10 godzin temu, Bruxa napisał:

Wspólne dorabianie się to niziny społeczne

Wykonujemy z żoną ten sam zawód i choć ja zarabiam trochę lepiej, to jej praca, stanowi co najmniej 30-40% wkład w nasz życiowy dorobek. Będę musiał jej wyznać, że jesteśmy nizinami społecznymi ? 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Bruxa napisał:

Wspólne dorabianie się to niziny społeczne np. wspólny zapieprz na roli.

Tego nie da się skomentować bez tzw. słów knajackich i plugawych. O ile nie robisz sobie jaj :)

16 minut temu, maggienovak napisał:

No cóż, nie jestem samicą alfa, więc nie będę mieć samów alfa.

Jesteś kimś więcej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Historycznie wspólne dorabianie się było normą warstw najniższych. 

Chłopów, pracowników najemnych. Szlachta, bogatsze mieszczaństwo aranżowało małżeństwa. Z reguły z dużą różnicą wieku. 16 letnia młódka wychodziła za 30 letniego kupca . Przychodziła na gotowe. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minutes ago, Libertyn said:

Historycznie wspólne dorabianie się było normą warstw najniższych. 

Chłopów, pracowników najemnych. Szlachta, bogatsze mieszczaństwo aranżowało małżeństwa. Z reguły z dużą różnicą wieku. 16 letnia młódka wychodziła za 30 letniego kupca . Przychodziła na gotowe. 

Racja. I w 9 przypadkach na 10 wnosiła ze sobą spory posag, pomnażając wspólny majątek. 

Edytowane przez maroon
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, leto napisał:

Zapomniałeś dodać, że z reguły wnosiła w posagu coś konkretnego, np parę wsi czy jakąś kamienicę.

A czasem zajęcza warge i kijowy charakter. Ot. Wyobraź sobie że wychodzisz za FitDarie, przez co masz np dodatkowy spichlerz. 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.