Skocz do zawartości

Motywacja pochodząca od kobiety, a problem samorozwoju


mac

Rekomendowane odpowiedzi

Dzisiaj na treningu zastanawiałem się nad tematem męskiej, wewnętrznej motywacji.

 

Rozróżniam na potrzeby tematu motywację pochodzącą z zewnątrz, w tym przypadku od kobiety oraz motywację wewnętrzną, ogień samoświadomości.

 

Przeżyłem za małolata kilka miłości, intensywnych związków, które mnie nakręcały do działania niesamowicie. Cały dzień i noc na nogach, nie ma problemu. Nauka, zarabianie hajsu, dodatkowe projekty, nie ma problemu.

 

Kobieta odchodzi, a razem z nią motywacją do osiągania niesamowitych celów.

 

Po latach wyrobiłem motywację wewnętrzną, bardzo stabilną i wyjątkowo trwałą, która opiera się nawet cierpieniu.

 

Przecież to wszystko, całą moc, kumulację zajebistości mamy w sobie cały czas. Kobieta to niskiej jakości, czasowy zapalnik energetyczny dający złudzenie potęgi.

 

A prawdziwe osiągnięcia, jak to postrzegam buduje się bardzo cierpliwie, pomimo chujowych dni, najczęściej w samotności, zadumie, często bez żadnego wsparcia, bo nikt nie wie, o co tak naprawdę chodzi. Po latach mam porównanie, że siła wewnętrzna, nieugięta postawa zbudowana samoświadomością to jest naprawdę coś wielkiego, godnego pielęgnowania. Trudno mi ocenić, co kobieta by we mnie wywołała w tym momencie, bo od lat nie wychodzę na randki, nie uczestniczę w cyrku damsko-męskim, a jednak posiadam motywację do działania i to momentami niespotykaną w przeszłości. A niektórzy mówią, że samotni to gniją i staczają się. W pustelni rzuciłem nałogi, praktycznie wszystkie, zacząłem szanować ciało i zdrowie. Przestałem mieć wobec siebie wrogie myśli i nawet, jak popełniam błędy to miło się ze sobą obchodzę. To i tak nic nie znaczy, jak się realizuje coś większego, systematycznie. To tak na marginesie.

 

Szkoda mi chłopaków, którzy tracą ten poziom energetyczny po rozstaniu z kobietą i wpadają w depresję. Przecież to stan możliwy do utrzymania cały czas, niezależnie od czynników zewnętrznych.

 

Podejrzewam, że każdy mężczyzna w związku coś podobnego przerabiał. Skrzydła momentalnie i chęć zapierdalania, międzynarodowe wizje, biznesy. Żadna kobieta w was nie uwierzy tak, jak możecie sami w siebie uwierzyć. Inny poziom zupełnie życia i działania, bo wiadomo, że doprowadzicie do końca określone zadania, a czy z kobietą, czy bez to bez różnicy. Dziwi mnie również w tym momencie postawa Pań, które chcą na gotowcu ustawić, już bogatym, zajebistym kolesiu, wiadomo szejku, którego widziały z daleka po wyjściu z Makdonalda. Razem zbudować, razem się cieszyć i razem zbierać profity. I wtedy masz dożywotni szacunek. Takiej kobiety normalny gość nie zostawi, która była przy budowaniu i nie wiedziała, jak to się skończy. Przygoda. Po prostu. A taki gotowiec to, jak przejście gry na kodzie. Piękna idea rozpierdolona przez biologiczną, gadzią rzeczywistość. Nieodkrytych talentów złamanych przez kobiety jest cała masa. Widzę to na co dzień i w sąsiedztwie nawet. Chłopaki inteligentne, ale zaniedbane, ciągle napalone na babki, bez szans na udany związek, bo ze sobą nie ułożyli myślenia.

 

Skończyłem trening i poczułem ogólną, męską empatię. Jak to się krzywdzimy bezcelowo w związkach. Myślimy, że zrobimy coś wielkiego dla kogoś, kogo kochamy. Nie podejrzewamy, że osoba, którą kochamy zrobi nam krzywdę i to najczęściej dużą. Proste, uczciwe myślenie, a tak bardzo skażone rzeczywistością i odwracające człowieka na drugą stronę.

 

Trochę nadbudowałem temat do ewentualnej dalszej dyskusji o męskiej motywacji, skąd pochodzi i jak ją skutecznie utrwalić.

 

Pozdrawiam i zachęcam do dyskusji bez wojenek :)

Edytowane przez mac
  • Like 24
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby mieć motywację, to trzeba mieć cel...  a co jak nie ma celu? Wyznaczenie sobie celu (ów) jest stokroć trudniejsze od wykrzesania motywacji. Takie mam zdanie. 

 

Następnie trzeba mieć odpowiednie psyche do tej motywacji. I odpowiednie wzorce. Dobrze jakby środowisko/otoczenie sprzyjało, a przynajmniej nie demotywowało. 

 

Ludziom wychowanym w schematach akceptacji/braku akceptacji tego co robią (lub w ogniu wiecznej krytyki) ciężko jest się motywować z głebi siebie. Czasem masz cel i... brakuje zapłonu. Włącza się prokrastynacja, itp. 

 

Kobieta teoretycznie zawsze była utożsamiana z weną (miłość dodaje skrzydeł, itp.) oraz natchnieniem, tymczasem najczęściej działa jak hamulcowy albo odrealnia cele lub proponuje cele w danym momencie nieosiągalne, a przynajmniej bardzo ciężkie do realizacji (np. zbudujmy dom misiu...). 

 

Ciężki temat generalnie.

 

Ach. Pamiętajmy też, że żyjemy w kulturze sukcesu. Nie osiagniesz zakladanego celu, to jesteś.... no kto jesteś? :) (P...yw). To też demotywuje. Wywołuje lęk przed realizacją celu (a co jak mi się nie uda?). Myślę, że to też jest przyczyną wegetacji wielu osób. Życia z dnia na dzień. Strach. 

Edytowane przez maroon
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja swoją motywację do działania oparłem całkowicie na rzeczywistości, w związku z czym cały czas jest aktualna i zewnętrzne czynniki, albo wewnętrzne emocje nie mają na nią wpływu.

 

Uważam, że podstawą do udanego życia jest niezależność finansowa. Bardzo trudno jest się cieszyć z życia, jeżeli masz przed sobą wizję wstawania rano do pracy, aż do emerytury, a przecież nie ma żadnej gwarancji, że nawet tę emeryturę dostaniesz. Dlatego trzeba jak najszybciej zarobić pieniądze i zainwestować je tak, aby przychód pasywny zwolnił nas z obowiązku spędzania połowy dnia w pracy.

 

Biorąc to pod uwagę, postawiłem sobie cel jak najszybszego zarobienia pieniędzy na zakup 2-3 mieszkań pod wynajem. Jak zatem zacząć? Należy poświęcić się całkowicie znalezieniu jak najlepiej płatnej pracy, która jednocześnie będzie kosztować jak najmniej zdrowia (czyli nie wolno się stresować, przemęczać itd.). To wszystko. Nic innego w życiu mnie nie interesuje. Wstaję, idę do pracy, odpoczywam. Taki algorytm wkładam w pętle while, która wykonuje się aż do momentu, gdy przychód pasywny wyniesie 3-4k miesięcznie.

  • Like 3
  • Dzięki 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minutes ago, goryl said:

 Dlatego trzeba jak najszybciej zarobić pieniądze i zainwestować je tak, aby przychód pasywny zwolnił nas z obowiązku spędzania połowy dnia w pracy.

 

Biorąc to pod uwagę, postawiłem sobie cel jak najszybszego zarobienia pieniędzy na zakup 2-3 mieszkań pod wynajem. 

Skomentuję tak:

 

I chooj trafił ciekawy temat, teraz będzie o zapierdalaniu 15 lat na kawalerkę pod wynajem. 

 

Właśnie się qrwa zdemotywowałem. 

  • Like 5
  • Dzięki 2
  • Haha 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, maroon napisał:

Skomentuję tak:

 

I chooj trafił ciekawy temat, teraz będzie o zapierdalaniu 15 lat na kawalerkę pod wynajem. 

 

Właśnie się qrwa zdemotywowałem. 

O co Ci chodzi kolego? Jest pytanie o motywację, więc odpowiedziałem na temat. Dlaczego w każdym poście mnie krytykujesz? Przywołuję Cie do porządku, a jeżeli sytuacja będzie się powtarzać to zgłoszę sprawę do moderacji o nękanie, a dodatkowo dostaniesz ignora. Tak czy inaczej, jeżeli nie zmienisz swojego podejścia do mnie to jest to mój ostatni komentarz w Twoją stronę.

  • Like 1
  • Haha 4
  • Zdziwiony 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, mac napisał:

o męskiej motywacji, skąd pochodzi i jak ją skutecznie utrwalić.

Zgadzam się z Twoim postem, natomiast trzeba pamiętać jedną rzecz - mężczyźni często sami pozwalają sobie wejść na głowę i zdemotywować do dalszego działania / osiągania celów. 

 

Często się mówi że aby osiągnąć sukces, należy iść pod prąd, a nie płynąc z prądem, jak zdechła ryba. Uleganie schematom, matriksowi to bycie własnie taką zdechłą rybą, a ulegają zarówno mężczyźni jak i kobiety. Obwiniając w tym wszystkim kobietę, że uległa schematowi (a facet poszedł za nią) jest trochę nie fer.

 

Każdy facet powinien budować odpowiednią ramę i nie dać się stłamsić czynnikom zewnętrznym (np. kobiecie), tylko nie każdy wie że może to zrobić ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Taboo napisał:

Obwiniając w tym wszystkim kobietę, że uległa schematowi (a facet poszedł za nią) jest trochę nie fer.

Nie obwiniam kobiet, bo same cierpią, jak każdy człowiek na tym świecie. Chodzi mi bardziej o to, że kobieta nie powinna stanowić pierwotnego katalizatora motywacyjnego xD, tylko bufor, który potwierdzi faktycznie samorozwój. Staram się o sprawiedliwe podejście do sprawy. Motywacja z haju hormonalnego jest silna, często nie do opisania i szybko znika niestety. A pomyśleć, że można coś takiego trwale wypracować :) Przecież to złoto.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, mac napisał:

kobieta nie powinna stanowić pierwotnego katalizatora motywacyjnego

To się często zdarza (niestety)

11 minut temu, mac napisał:

tylko bufor, który potwierdzi faktycznie samorozwój.

A to już jest takie wishfull thinking ;) Jeśli masz pasję, lub chcesz osiągnąć sukces, kobieta ma Ci w tym nie przeszkadzać, bo to jest Twoje. Rzadko się zdarza, ale zdarza, kiedy kobieta Cię w tym wspiera, co jest jak najbardziej dobre i należy to doceniać. 

 

17 minut temu, mac napisał:

Motywacja z haju hormonalnego jest silna, często nie do opisania i szybko znika niestety.

Za co też dana osoba jest sobie winna, że daje się ponieść w taki sposób emocjom (nie osoba która je wywołała)

18 minut temu, mac napisał:

A pomyśleć, że można coś takiego trwale wypracować :) Przecież to złoto.

Oczywiście i ciesze się że Ci się to udało, a powinna to być norma ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Taboo napisał:

Oczywiście i ciesze się że Ci się to udało, a powinna to być norma ;)

Nie udało mi się całościowo, tylko przebłyski. Szukam wiedzy na utrwalenie tematu, jeden z głównych celów życiowych chyba w tym momencie. Uczucie rozpalenia, które nie ucieka, tylko ciągle wzrasta.

 

Zauważyłem, że dobry poziom zdrowia, farmakologia, odpowiednie ciśnienie, świeże powietrze, równowaga rozrywki i obowiązków dużo pomaga. Oczywiście usunięcie wszystkich nałogów z życia, jak tylko się da. Ten ogień płonie, ale trzeba podsycać, testować. To rozpoznałem w medytacji, że jak dobrze się prowadzę to jest znacznie lepiej spojrzeć w siebie. Jak coś zjebałem, potocznie zgrzeszyłem to już źle szło, koncentracja szybciej znikała.

 

Kontrola najmniejszej złej rzeczy, jaką się w życiu robi. Do tego na razie doszedłem. Trzeba się pilnować na banalnych sprawach, aby zobaczyć coś lepszego. Może rozszerzę kiedyś myśl.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mac Ludzie nie chcą czekać, nie to pokolenie, jesteśmy niecierpliwi, roszczeniowi, oczekujemy rezultatu tu i teraz.

 

Zarówno panie jak i panowie.

 

Zobacz, wszystko w dzisiejszych czasach promuje,  opiera się na chwilowej przyjemności - szybki seks, szybka gierka, serialik, szybka kawka, szybka randka.

 

Ma być szybko, bezboleśnie, powierzchownie.

 

Tylko żeby od siebie uciec, od własnego ja, od przemyśleń, od  cierpienia.

 

Zatraciliśmy się duchowo.

 

Niestety.

 

A wracając jeszcze do kobiet, to ja dzięki paru dziewczynom osiągałem nieprzeciętne wyniki w wieku 15, 16 lat - ogarniałem hajs, czytałem, byłem nie do zajebania.

 

To nie było zakochanie, tylko taka pierwotna motywacja może żeby zaimponować trochę kobiecie :)

 

Teraz mam ten stan bez kobiety, żadna kobieta już też mi tego stanu nie dostarcza i bardzo dobrze.

Edytowane przez RENGERS
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem coś takiego w mrocznych czasach białorycerstwa. Faktycznie jak było się z kobietą energia życiowa wzrastała, ale tylko na jakiś czas. Następowała potem proza życia, codzienność, coraz więcej kłótni, czepialstwa, dogryzania i ten poziom energetyczny spadał. Po rozstaniach faktycznie zdarzało mi się chodzić nieco struty, ale w depresję nie wpadałem, przecież życie się nie kończyło, szedłem dalej. Dopiero jak z pewnych spraw zdałem sobie sprawę i porzuciłem zbroję, wtedy tak naprawdę dostałem energetycznego kopa. Zdałem sobie sprawę, że kobieta to nie jest sens życia, a faktycznie żyje się dla siebie i tylko dla siebie. Odkąd przestałem bawić się w związki mam sporo czasu dla siebie, który mogę odpowiednio spożytkować, mam tego czasu momentami aż za wiele, ale to mnie cieszy. Poza pracą zawodową, uczę się jeżyka obcego, ćwiczę, chodzę na basen, saunę, sporo czytam, dokształcam się i jeszcze mam czas na forum. Wstanie rano tuż po godzinie 5:00 nie jest dla mnie problemem. Jakbym był w związku słyszałbym pewnie, że nie mam dla niej czasu, zajmuje się głupotami, albo i tak jej nie zaimponuje, jakbym to wszystko robł nie dla siebie, tylko dla niej. Kobieta może być tylko porzeraczem wszelkich zasobów, a ta związkowa energia jest jednak bardzo złudna.

 

5 godzin temu, goryl napisał:

to zgłoszę sprawę do moderacji o nękanie,

Może jeszcze załóż nam tutaj ruch #metoo. Zgłoś nie tylko moderacji rzekome nękanie, ale także załóż sprawę o gwałt, molestowanie dziecka i domagaj się alimentów jak na babę przystało. Co tu się dzieje na tym forum ostatnimi czasy , to ręce opadają, Już nie można nic napisać, bo jakaś przewrażliwiona podróbka mężczyzny poczuje się urażona. Jak chcesz to mój komentarz też zgłoś, ale pójdź dalej niż Dakota i zrób to przynajmniej 20 razy;) Zapchaj moderacji całą skrzynkę donosami. Polecę może babskim wzbudzaniem winy: nie wstyd ci za taką postawę, która facetom nie przystoi?

 

Na przyszłość zbij to żartobliwie, żasmiej się, a nie płacz i nie strasz. To jeden z najbardziej żenujących komentarzy jaki tu przeczytałem ostatnimi czasy.

 

Sorry za mały offtop.

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 6
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Krugerrand 

Godzinę temu, Krugerrand napisał:

Faktycznie jak było się z kobietą energia życiowa wzrastała, ale tylko na jakiś czas

I to na bardzo krótki czas.

Później jest bardzo szybki zjazd w dół.

Chociaż zależy od kobiety ale moja ostatnia ex była leniwa i szybko zaczęła ciągnąć mnie w dół. Oczywiście nie winię jej bo to była moja decyzja. 

 

Ja najlepszą motywację do działania mam żyjąc samemu, po swojemu.

Może to podświadomie dążenie do bycia lepszym w celu zapłodnienia dobrej samicy? 

 

No i kobieta pożera masę czasu i atencji (energii), zwłaszcza gdy jest się rycerzem. Nawet nie zauważysz kiedy przesunie granice na tyle, że nie będziesz miał życia praktycznie poza myszką. To się dzieje powoli ale konsekwentnie. 

Oczywiście w przypadku świadomego samca wygląda to inaczej. 

No ale nadal trzeba spędzać czas z babą. 

Jak ktoś lubi to spoko. Mnie zbyt długie przebywanie z babami męczy. 

Wolę pójść na siłownię niż ruchać.

 

Godzinę temu, Krugerrand napisał:

Już nie można nic napisać, bo jakaś przewrażliwiona podróbka mężczyzny poczuje się urażona.

Bracia trochę dystansu do siebie, @Krugerrand dobrze prawi.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, goryl napisał:

Przywołuję Cie do porządku

@goryl, nie pojebało Ci się coś?

 

8 godzin temu, goryl napisał:

a jeżeli sytuacja będzie się powtarzać to zgłoszę sprawę do moderacji o nękanie, a dodatkowo dostaniesz ignora

What?

 

8 godzin temu, goryl napisał:

Dlaczego w każdym poście mnie krytykujesz?

@maroon faktycznie w każdym poście krytykujesz @goryla? Wow!

 

8 godzin temu, goryl napisał:

O co Ci chodzi kolego?

Ach wybacz @arch, nie poznałem Cię w tej maseczce!

 

@macsorry za offtop.

  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, mac napisał:

Szkoda mi chłopaków, którzy tracą ten poziom energetyczny po rozstaniu z kobietą i wpadają w depresję.

W motywacji ważny jest cel. Dla bardzo wielu mężczyzn, zakładam że dla większości z nas kiedyś również, kobieta i posiadanie dziewczyny jest celem samym w sobie. Tak jesteśmy tresowani, wychowywani, socjalizowani. W takiej sytuacji nic dziwnego, że facet ma wdrukowany nawyk: jest kobieta = jest dobrze. Nie ma kobiety = jest źle. I jego motywacja do działania faluje według tego.

 

Oczywiście, są też inne motywatory, ale one wszystkie idą się jebać, kiedy w grę wchodzi cipka. Do tego dochodzi najpierw haj hormonalny, a potem zjazd gdy nie ma tej kobiety.

 

Dopiero uwalniając się z tego, przechodząc proces zwiększenia samoświadomości odkrywa się, że prawdziwa motywacja drzemie w nas, tzn. nie potrzebujemy zewnętrznych bodźców. Chociaż napiszę szczerze, że mnie czynniki zewnętrzne dalej potrafią dać powera - widzę jakiś fajny projekt, który jest dobrze ułożony i to mnie motywuje do zmian w moich. Przyświeca mi ciągły rozwój. Boję się stagnacji. Nie widzę żadnych granic przed sobą. Ze mną jest tak, że nie mam żadnego konkretnego celu, do którego dążę i się potem zatrzymam. Nie umiałbym tak. 

 

3 minuty temu, Imbryk napisał:

Ach wybacz @arch, nie poznałem Cię w tej maseczce!

Muszę przyznać, że czytając sugestie iż @goryl to arch sam twierdziłem, że raczej nie, bo styl pisania trochę inny, no ale jak ktoś pisze takie rzeczy jak arch i używa czasem takich samych zwrotów jak arch to nie powinien dziwić się, że ktoś go bierze za archa. 

 

A sugestia donoszenia jest pizdowata jak ja nie mogę. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, mac napisał:

Razem zbudować, razem się cieszyć i razem zbierać profity

"Women don't care about the struggle.

They wait atthe finish line and pick the winners." Richard Cooper

 

Kobiety z natury nie interesują się "podróżą bohatera", walką ze sobą, słabościami i przeciwnościami.

 

One chcą i potrzebują gotowych zasobów bo tak mają w głowach i tak jest, i to jest ok, nic z tym nie zrobimy. Żadne tam wspólne dorabianie się. Też o tym do niedawna marzyłem ale niestety tak to nie działa. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, mac napisał:

Żadna kobieta w was nie uwierzy tak, jak możecie sami w siebie uwierzyć.

Pełna zgoda. Ale to wsparcie, jak masz gorszy dzień i mało sił bywa bezcenne, jest nieprzeliczalne dla mnie na żadne pieniądze. Nawet wsparcie milczące. Obok. Bycie obok. Często wystarczy.

 

9 godzin temu, mac napisał:

Razem zbudować, razem się cieszyć i razem zbierać profity. I wtedy masz dożywotni szacunek. Takiej kobiety normalny gość nie zostawi, która była przy budowaniu i nie wiedziała, jak to się skończy. Przygoda. Po prostu.

Piękna przygoda, fakt. Jak ktoś może chcieć czerpać pełne profity z mety, jak nie widział całej drogi? Lojalność. Znów się powtarzam. Najcenniejsza wartość, jaką znam.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurła, podobny temat chciałem założyć tylko bez kobiet w tle.

Po prostu o motywacji na co dzień.

 

Kobiety kobietami, ale mi na od dłuższego czasu dużą motywację do życia daje walka z samym sobą. 

Aż dam cytaty dobrze to oddające: 

 

"Należy wciąż hartować swoje męstwo, usiłować przewyższać w nim innych i nigdy nie czuć się gorszym od tego, czy tamtego wojownika".

 

"Skoro staliśmy się lepsi niż wczoraj, od jutra zacznijmy się doskonalić; przez całe życie, dzień po dniu, trzeba dążyć do perfekcji. To też nie kończy się nigdy".

 

"Wiecznie niespokojny, powinieneś przez całe życie poszukiwać odpowiedzi, jak sprostać regułom Drogi, praktykować wytrwale i bez ustanku. To właśnie jest Droga".

 

 

"Odkąd przyswoiłem sobie zasady służby, nigdy, ani w domu, ani poza domem, nie pozwalam sobie na swobodę. Nic nie mówię. Kiedy nie mogę obejść się bez mówienia, staram się dziesięć słów zawrzeć w jednym".

 

 

To z Bushido.

 

38 minut temu, Imbryk napisał:

Kobiety z natury nie interesują się "podróżą bohatera", walką ze sobą, słabościami i przeciwnościami.

Tak naprawdę to prawie nikt albo nikt nie interesuje się "podróżą" innego, nawet bliskiego człowieka. 

I w tym znalazłem nijako siłę. 

Sam ze sobą idę przez świat, walczę ze swoimi "demonami" i sprawia mi to satysfakcję gdy się pomału zmieniam. 

Hajs, kobiety, domy - to wszystko może pójść w pizdu. 

Te cechy które w sobie wypracujemy - nie. 

 

18 minut temu, Obliteraror napisał:

Lojalność. Znów się powtarzam. Najcenniejsza wartość, jaką znam.

Można powiedzieć, że gdy ktoś jest lojalny wobec nas to ofiarowuje nam swój czas gdy jest taka potrzeba.

A czas to najcenniejsza waluta. 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@TabooPublicznie zwracam honor wszystkim, których opinię w tym zakresie kwestionowałem. Ponieważ to w istotny sposób rzutuje na moje obecnie piastowane stanowisko i poddaje w wątpliwość moje kompetencje, oddam się sam pod ocenę reszty aparatu naukowego Wydziału Archologii, licząc na łaskawe ale sprawiedliwe potraktowanie. 

 

Panowie: @SSydney, @Reflux, @Ancalagon, @Patton czyńcie swoją powinność i powiadomcie mnie o swojej decyzji odnośnie dalszego piastowania przeze mnie obecnej funkcji na Wydziale. 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Meg4tron napisał:

Tak naprawdę to prawie nikt albo nikt nie interesuje się "podróżą" innego, nawet bliskiego człowieka. 

A tak, slusznie, to kolejna zasada wszechświata.

Generalnie większość ludzkości ma nas w dupie, tak jak my ich, a najbliżsi nawet jak kochają to rzadko rozumieją szczegóły branży.

 

Od tego są znajomi z branży.

 

Kto lepiej zrozumie technologa w hucie - jego kochająca matka szwaczka czy kumpel technolog z biurka obok?

 

Jak kupuję bułkę z 2zł u lokalnego piekarza to nie interesuję się jego 3letnią zawodówką gastronomiczną za komuny, pierwszymi krokami w kelnerstwie, latami przyuczania do zawodu, porażkami na egzaminach mistrzowskich, studiami dietetycznymi, walką z ZUSem, Sanepidem, myszami w mące, inspekcjami PIP z powodu skarg pracowników, itd... to fakt.

 

Ale z piekarzem przecież nie chcę "iść przez życie na dobre i na złe" a z kobietą taki był kiedyś blupillowy plan.

14 minut temu, tytuschrypus napisał:

Wydziale

Chyba Oddziale...

14 minut temu, tytuschrypus napisał:

pod ocenę reszty aparatu naukowego Wydziału Archologii

Powiem Ci że dzisiaj też wyłapałem pałę z Archologii.

 

Ale nie martw. Archolog bez pały to jak @arch bez multikonta.

 

A z resztą, na egzaminie z Archelistyki zamierzam ściągać, laborke z Archetyki już mam zaliczoną. Wiec niedługo wakacje i Archagandzia.

Edytowane przez Imbryk
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałem coś o celach napisać, m. in. o zastosowaniu koncepcji s.m.a.r.t. w życiu prywatnym oraz czynnikach ryzyka, ale ponieważ wciąż czuję jakiś taki głęboki niesmak, to powiem krótko, każdy zdrowy na umyśle facet powinien mieć tylko jeden cel w życiu, a jest on następujący:

 

Zostać rentierem z najmu kawalerki w Ąszyn Sisajd Willydż, po poświęceniu 10-15 najlepszych lat swojego życia na zapierdol i odmawiania sobie wszystkiego. 

 

Nothing else matters. 

 

 

  • Like 1
  • Haha 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeden psycholog wymyślił,  lata temu, coś takiego jak Love-shyness.

https://psychology.wikia.org/wiki/Love-shyness

 

Przyjął taką definicję:

Cytat

 

Gilmartin had seven criteria for each "love-shy" man he included in his study:

  • He is male.
  • He is a person who very rarely goes out socially with women.
  • He is a person without a past history of any emotionally close, meaningful relationships of a romantic and/or sexual nature with any member of the opposite sex.
  • He is a person who has suffered and is continuing to suffer emotionally because of a lack of meaningful female companionship. In short, he is a person who desperately wishes to have a relationship with a woman, but does not have one because of shyness.
  • He is a man who becomes extremely anxiety-ridden over so much as the mere thought of asserting himself vis-à-vis a woman in a casual, friendly way. This is the essence of "love-shyness".
  • He is a man who is strictly heterosexual in his romantic and erotic orientations. In other words, he is a person who is in no way a homosexual.

Gilmartin did not rule out the existence of female or homosexual love-shy people, but he doubted they would feel the same negative effects as heterosexual men, and suspected that the condition would manifest very differently in them.

 

Trochę jak współczesny incel?

 

Cytat

 

Gilmartin noted that the 100 love-shy in the 35-50 age range men studied were experiencing well above average career instability. Even though almost all of these older love-shys had successfully completed higher education, their salaries were well below the US average. They were typically, if anything, underemployed and were working in jobs such as taxi driving, or in lower level clerical or telemarketing jobs. At the time of Gilmartin's research (1979-1982), 3.6% of college graduates in the USA were unemployed. The unemployment rate for the older love-shy men was 16%. Some were even close to the poverty line.

Being single, the older love-shy men all lived in apartments. As a consequence of their social-sexual inhibitions, and subsequently limited social network, their financial situations were generally less fortunate, and many were forced to live in less attractive neighbourhoods. It is notable that none of the older love-shy men Gilmartin studied owned a home. While many of these men were excellent students, the effects of their shyness had a negative impact on their social lives and diminished many opportunities in their careers in the same manner as it inhibited their love lives.

 

Mówimy tu o USA na przełomie 70/80, więc dyplom dużo znaczył i nie dawali go jak cukierków. 

Nieudane życie towarzyskie w młodości/brak relacji z kobietami, a w efekcie dalsze zawalanie wszystkiego. Tylko, że u podstaw leży brak dostępu do baby.

Dziwnym trafem to się jakoś łączy... no tak, powiecie, że przecież nie lecą na gościa bo jest biedny, jako 30+. Tylko, że większość chłopaków ma jakieś kontakty już w wieku podstawówki/gimnazjum/lo, a ci którzy ich nie mieli to się chyba rzadko wyrabiają.

Tak mi się jakoś skojarzyło.

 

10 godzin temu, mac napisał:

Przeżyłem za małolata kilka miłości, intensywnych związków, które mnie nakręcały do działania niesamowicie. Cały dzień i noc na nogach, nie ma problemu. Nauka, zarabianie hajsu, dodatkowe projekty, nie ma problemu.

Czyli baba, nie koniecznie "ta jedna konkretna z himalajów" ale po prostu "dostęp do waginy". ;)

Co się powinno zgadzać z całą teorią naukową o ewolucji, psychologiami ewolucyjnymi, blackpillami i takimi tam. U podstawy wszystkiego, nawet kompletnie podświadomie, leży przekazanie genów i tyle. Konkurencja. Z kim? Z innymi facetami? O co? Oczywiste, że o baby. ?

Tak to pewnie działa u 95% ludzi.

 

2 minuty temu, maroon napisał:

Zostać rentierem z najmu kawalerki w Ąszyn Sisajd Willydż, po poświęceniu 10-15 najlepszych lat swojego życia na zapierdol i odmawiania sobie wszystkiego.

A potem wybory wygrają komuniści, czy tam zrobią rewolucję, znacjonalizują i zakwaterują ci w tym mieszkaniu trzech uchodźców z Somalii. ?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.