Skocz do zawartości

Historia Popaprańca 


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć Wszystkim.

Od pewnego czasu czytam to forum i tak teraz coś mnie tknęło, żeby podzielić się z Wami, moimi problemami. Jestem ciekawy czy będziecie w stanie cokolwiek mi poradzić, bo moje problemy są chyba lekko innej natury niż w większości tutaj zamieszczonych postach. Ale mimo wszystko, chciałbym się podzielić z wami historią mojego życia i może usłyszeć od was jakieś rady.

 

Mam 30 lat i nigdy nie miałem problemów z kobietami (Takich, jak są tutaj na tej stronie opisywane, przez większość forumowiczów). Nigdy nie miałem takich problemów, z tej prostej przyczyny że nigdy w życiu nie miałem dziewczyny. Nigdy się nie całowałem, nigdy nie chodziłem z żadną za rękę, nigdy żadna nie powiedziała mi „Kocham Cię”.

 

No ale zacznijmy od samego początku tej wspaniałej historii:

W każdej szkole jest przynajmniej jeden uczeń który przez wszystkich jest traktowany jak ścierka do podłogi. W podstawówce, gimnazjum i przez większą część liceum, tym uczniem byłem ja. Uczyłem się beznadziejnie, praktycznie zawsze leciałem na 2. Chyba cudem jest to, że ani razu nie musiałem powtarzać klasy. Moi rówieśnicy, w każdej ze szkół zawsze traktowali mnie jak śmiecia.

Opluwany, popychany, bity itd… Nigdy nie miałem kolegów / przyjaciół. Ani jednego, przez całe moje życie. Ale zawsze jakoś dawałem sobie sam radę. I starałem się nie popełnić samobójstwa.

Jako że przez „kolegów” zawsze byłem traktowany jak podczłowiek, to chyba oczywistym jest fakt, że żadna koleżanka nie chciała się nawet zbliżyć do mnie, na odległość 5 metrów xD

Pod koniec liceum zacząłem się trochę ogarniać. Na tyle że udało mi się zdać maturę. Z ledwością ale pchnąłem ją do przodu. Ale nie na tyle żeby na studniówkę przyjść z kimś. Jako jedyny z klasy i chyba z całej szkoły na studniówkę przyszedłem sam. Do tej pory nie mam pojęcia po co tam w ogóle poszedłem, bo cała ta zabawa, dla mnie jest jednym wielkim okropnym wspomnieniem.

 

Patologiczne czasy szkoły się skończyły, trzeba było pójść do pracy. I tu się okazało że świat może być zupełnie inny. Lubiłem chodzić do roboty. Na początku trafiłem na linię produkcyjną części samochodowych. Szybko nauczyłem się jak działają wszystkie maszyny i procesy produkcyjne. Po krótkim czasie zostałem liderem lini. xD

Uczyłem się dalej. W domu wziąłem się ostro za naukę angielskiego. Ale tak naprawdę ostro. W ciągu 2 lat, z praktycznie totalnego zera (Bo nie mogę uznać mojej nauki w szkole za wartą cokolwiek), doszedłem do poziomu gdzie mogłem spokojnie czytać angielskie książki. A obejrzenia wiadomości w Internecie, czy jakiegoś filmu w oryginale nie stanowiło żadnego problemu. Zabawne jest to, że w szkole nie potrafiłem się nauczyć kompletnie niczego, a na własną rękę doszedłem (moim zdaniem) do bardzo wysokiego poziomu. W robocie poznałem rysunek techniczny i nauczyłem się czytać i sporządzać dokumentację… I po pewnym czasie zrobili mnie technikiem jakościowym. Dostałem własną kanciapę do której nikt mi nie wchodził. Wszystkie zadania dzienne przychodziły mi po angielsku na maila, bezpośrednio od mojego niemieckiego przełożonego. Ta robota to było jak spełnienie marzeń. Nie musiałem się użerać już kompletnie z nikim. Minus był taki że była gównianie płatna.

Ale twardo tam siedziałem. Nie muszę dodawać że nie miałem żadnych przyjaciół, kolegów, znajomych… Praca, dom, praca, nadgodziny, dom, nadgodziny, praca, jeszcze trochę nadgodzin i dom itd.

 

Po pewnym czasie mój niemiecki przełożony (po moich narzekaniach na beznadziejną wypłatę), zaproponował mi wyjazd do Niemiec. Powiedział że będę zarabiał 3x tyle co w Polsce, robiąc tą samą robotę. W Polsce nic kompletnie mnie nie trzymało. Nie miałem własnej rodziny, jakichkolwiek znajomych. Mieszkałem z rodzicami, więc nawet żadnego kredytu na mieszkanie nie miałem.

Trafiła się okazja, więc głupio byłoby ją stracić. Praktycznie bez chwili wahania powiedziałem że jadę.

Na miejscu okazało się że będę miał innego przełożonego. I dodatkowo nauczyłem się też, że przytłaczająca większość Niemców, nie potrafi wydusić z siebie czegokolwiek po angielsku. Więc jako że w żaden sposób nie potrafiłem się dogadać z niemiaszkami, straciłem moją wspaniałą posadę technika i trafiłem na niemiecką produkcję. Zarobki tak czy inaczej miałem dużo większe niż w Polsce, więc siedziałem na tyłku przez pół roku. A później zmieniałem pracę jak rękawiczki, zwalniając się po miesiącu, czy dwóch, z co rusz to nowej polskiej agencji pracy w Niemczech.

W między czasie zdążyłem się nauczyć też trochę niemieckiego. Nie opanowałem go jeszcze w stopniu, takim jak znam angielski. Ale dogadać się praktycznie na dowolny temat, jestem teraz w stanie z każdym Niemcem. Naprawdę kocham polski system nauczania.

 

W Niemczech siedzę już 4 lata. W między czasie jak byłem w Niemczech, zmarł na raka mój Tata, w krótkim czasie (trochę ponad rok) zaraz po nim zmarła moja Mama. W tej chwili, nie licząc mojego brata, z którym się żremy jak psy, na świecie jestem zupełnie sam. Nie mam żadnych babć, cioć, kuzynów.

A do tego kompletnie nie potrafię nawiązać jakiejś dłuższej znajomości z kimkolwiek.

Całkowicie sam!!!

I nienawidzę tego stanu.

 

Trochę depresyjnie, co nie? Wiele razy myślałem o popełnieniu samobójstwa. Ale ile razy te myśli mi zaczęły zaprzątać głowę. Tyle razy przypominałem sobie o moich wspaniałych kolegach ze szkoły. Kilku z tych śmieci już zdechło z przedawkowania, kilku innych siedzi w więzieniu. A ja się mogę teraz tym napawać, żyjąc w obiektywnie rzecz biorąc, bardzo dobrych warunkach.

 

Alkoholu nigdy nie piłem i nie mam najmniejszego zamiaru zacząć, więc poznanie kogoś przy „piwie” odpada. Każda moja próba zagadania do kogokolwiek, kończy się na wymienieniu kilku grzecznościowych zdań i to wszystko.

Jeszcze kilka lat temu bardzo chciałem poznać fajną dziewczynę i mieć z nią trójkę dzieci. Bo będąc sam, zawsze marzyłem o stworzeniu dużej kochającej się rodziny. Ale ta mrzonka od samego początku była skazana na porażkę. Bo nie mam zamiaru utrzymywać ćpunki, alkoholiczki czy disko-dziwki (bo tylko u takich dziewczyn miałem „szansę”). A każda normalna dziewczyna omijała mnie szerokim łukiem.

 

Pewnie dla wielu z Was drodzy forumowicze, moja obecna sytuacja jest marzeniem. Pracuje sobie w Niemczech. Moje potrzeby są bardzo niewielkie, a zarabiam stosunkowo dużo. Na koncie mam trochę odłożonych pieniążków, więc jakoś szczególnie martwić się nie muszę o to „czy będzie stać mnie na paliwo”. Mam średniawe, całkiem fajne, własnościowe mieszkanko w polszy. Żadnych kredytów, alimentów, ani nic co by na mnie czyhało za rogiem. Czyli teoretycznie pełna sielanka.

A ja tego szczerzę nienawidzę. Tak bardzo, bardzo, bardzo nienawidzę. I w żaden sposób, mimo licznych prób, nie potrafię tego zmienić.

Moje życie to jest jeden wielki paradoks. Nienawidzę ludzi, a bardzo chciałbym z nimi być… Taka pętla która sprawia że zawsze byłem i jestem sam jak palec. I której zerwać nie potrafię w żaden sposób.

 

W sumie to sam nie wiem czemu to wszystko napisałem, ewidentnie dzisiaj jest gorszy dzień xD

  • Dzięki 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam fajną chociaż niezbyt liczną rodzinę, czasem nawet coś wyrwę, ale od śmierci taty też nic nie rozwiązuje dojmującej samotności. Trochę tak jest, że jako facet Ty raczej będziesz oparciem dla innych niż inni dla Ciebie. 

 

Jedyne co pomaga to siłownia. Spróbuj może. Przez te kilka sekund pod sztangą nic innego nie istnieje. A i fajnych kumpli można poznać. 

18 hours ago, Rafał_Z_1990 said:

Trochę depresyjnie, co nie? Wiele razy myślałem o popełnieniu samobójstwa.

Nie wiem, ile to warte, ale ten internetowy anon mówi, żebyś się nie poddawał. I do macierzy wrócił! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rafał_Z_1990

 

Zadam pytanie - czy masz jakieś hobby? 

 

Też byłem w podstawówce małym gościem z którym mało kto się liczył. W liceum było powiedzmy lepiej, ale aby pomyśleć o jakiejś dziewczynie to zapomnij. Zacząłem interesować się pewnym hobby, muzyka, które dostarczyło mi dużo znajomych plus zainteresowanie kobiet (ale to nie jest najważniejsze ;) ). Od 20 lat to robię i dzięki temu przeżyłem naprawdę dużo fajnych chwil.

 

Jakieś 3 lata temu wleciało nowe hobby - kalistenika. Znowu poznałem dużo fajnych osób, dawało to dużo korzyści jeśli chodzi o samorozwój.

 

To tylko przykłady na moim doświadczeniu. Ile Ty byś mógł takich rzeczy odkryć? 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Taboo napisał:

Zadam pytanie - czy masz jakieś hobby? 

 


Dokładnie jak mówi Taboo. Trzeba skupić się na sobie, znaleźć jakieś hobby im bardziej związane z ludźmi tym lepiej, ale musi naprawdę Cię cieszyć i interesować, wtedy poznając ludzi i poszerzając grono znajomych zyskasz krąg w którym ktoś się pojawi. Broń boże nie należy fiksować się na znalezienie kobiety i uzależniać od tego swoje szczęście. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.07.2020 o 02:56, Rafał_Z_1990 napisał:

Na koncie mam trochę odłożonych pieniążków

Bracie, znajdź najblizszy klub sztuk walki, w niemczech lub u nas i zapierdalaj na trening, pochodzisz z rok regularnie to podziekujesz, ludzie tez tam poznasz na 100% ? 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.07.2020 o 09:47, Taboo napisał:

Zadam pytanie - czy masz jakieś hobby? 

Proste - nauka języków. Wydaje mi się że uczenie się obcych języków naprawdę całkiem fajnie mi wychodzi. Za jakiś czas (pewnie max dwa lata) jak podciągnę jeszcze się trochę z niemieckiego, to zacznę się uczyć rosyjskiego. Bo strasznie podoba mi się melodia tego języka. I kulturę mają naprawdę ciekawą. W planach mam przeczytanie zbrodni i kary w oryginale :)

 

Cytat

"pomaga siłownia"

"wleciało nowe hobby - kalistenika"

"znajdź najblizszy klub sztuk walki"

Na chwile obecną mam jakieś 172cm wzrostu, 63kg wagi. Czyli jestem stosunkowo niskim chudzielcem. Moim środowiskiem naturalnym jest ciepły fotel przy kaloryferze i szklanka kawy w pobliżu. 

Próbowałem już kilkukrotnie zmusić się do wykonywania ćwiczeń fizycznych. I za każdym razem wszechświat mówił mi, że to jednak bardzo zły pomysł ;)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, Rafał_Z_1990 napisał:

Na chwile obecną mam jakieś 172cm wzrostu, 63kg wagi

no to widzisz, ja mam TYLKO 1cm wiecej wzrostu a wagę taką samą, po rannym siku może nawet i mniej, dziś na treningu Muay Thai mieliśmy delikatne sparingi, przyjąłem jednego mida od chłopaka który ma pewnie okolo 195, poleciałem na ziemię, wstałem i zacząłem sparować dalej :)

nie szukaj barier w swojej głowie, są TYLKO murem który sobie stworzyłeś i który ma Ci pokazać że jesteś czymś znacznie więcej jeśli bedziesz pracował nad sobą i szukał siebie ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

57 minut temu, Rafał_Z_1990 napisał:

Próbowałem już kilkukrotnie zmusić się do wykonywania ćwiczeń fizycznych. I za każdym razem wszechświat mówił mi, że to jednak bardzo zły pomysł ;)

Jest to trochę jak z tymi językami, wszystko jest kwestią przywyczajenia. Do ćwiczeń fizycznych takich jak np. sztuki walki (Ja je uwielbiam, choć zdaję sobie sprawę, że nie są dla każdego) czy wspinaczka (też fajny sport i mocno socjalny) można się przywyczaić. I uwierz mi, wszystko się da zrobić, jeśli ma się determinację i systematyczność. 

 

Godzinę temu, Rafał_Z_1990 napisał:

Moim środowiskiem naturalnym jest ciepły fotel przy kaloryferze i szklanka kawy w pobliżu. 

Siedząc przy kaloryferze i pijąc kawę (nawet jeśli robisz tak pożyteczną rzecz jak uczenie się języków obcych) nie poznasz ludzi, nie zmienisz swojego życia. Musisz do nich wyjść. Szczęście trzeba sobie zorganizować, jak powiedział Wielki Szu. 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hobby nie kończy się tylko na siłowni.

Jest wiele różnych zainteresowań.

Szukaj po kolei i może w coś się wstrzelisz.

Ja poza podróżami, chodzeniem po górach czy wyjazdami ze znajomymi ew z osobami z takiego portalu z którego kożystam ponad 10 lat to ostatnio zacząłem za sprawą kolegi zbierać oryginalne płyty CD z muzyką.

Podejrzewam że do końca swojego żywota pewnie jeszcze jakieś inne hobby znajdę.

Co do terapii to zgadzam się z przedmówcą że przydałaby ci się terapia z psychologiem czy innym tego typu specjalistą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.