Skocz do zawartości

Jak wyłączyć całkowicie emocje?


Rekomendowane odpowiedzi

38 minut temu, icman napisał:

Nie da się kontrolować emocji, można próbować je zagłuszyć, zblokować, wyprzeć.

Bardziej nauczyć się w jakiś sposób "zarządzać" nimi, poczuć je, być ich świadomym - nie wyrzygiwać ale NIE TŁUMIĆ, NIE WYPIERAĆ - z tego biorą się wrzody i poważne choroby!

1 minutę temu, vand napisał:

@Bartek2 Ja tylko jedno napisze, słuchaj@Imbryka, bo to mega kumata morda i jak tylko masz wolę zmiany czegoś, to on Ci na pewno pomoże lub rzuci dobrą radą.

Dzięki @vand. Przechodziłem coś podobnego co ma @Bartek2 i tez zadawałem sobie takie pytanie "Jak wyłączyć emocje?" - więc plus-minus wiem co chłopak może przeżywać.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Imbryk napisał:

Masz żonę/dzieci na utrzymaniu?

Możesz zmienić miasto/kraj w celu znalezienia innej pracy?

 

Nie mam żony ani dzieci. Jestem samodzielny finansowo i tu nie leży problem. Znam środowiska biedne i bogate. Znam archetypy zachowań ludzi   - przeważnie o życiu najwiecej wiedzą Ci którzy są na górze i Ci na dnie. Aczkolwiek wiem, ze moja wrażliwość może mnie złapać wszędzie- dlatego na ten moment nie myśle o zmianie pracy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Bartek2 napisał:

Nie mam żony ani dzieci. Jestem samodzielny finansowo

OK, czyli możesz mieć wyjebane czy Cię zwolnią czy nie - a więc spokój psychiczny jest.

9 minut temu, Bartek2 napisał:

roblem jest w tym, ze nie umiem przejść nad tym do porządku dziennego- dlatego pytanie o coś co mnie wzmocni psychicznie

No to jeśli chodzi o specyfiki to nie pomogę. W całej karierze tylko Persen łykałem, a to bodajże sprasowany dziurawiec i tyle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście przeraża mnie to, ze ludzie którzy są moimi przełożonymi nie wyglądają na szczęśliwych ludzi. Wyglądają jak zamęczeni biegacze w wyścigu którego nie mogą realnie wygrać. Żyją małymi świństwami i poczuciem wyższości nad pracownikiem. Zwykły człowiek na montażu czy przy obrabiarce to już całkowicie dla nich śmieć. Coś się kur** w tej Polsce nie udało, że obcy kapitał zatrudnia swoiste gestapo by zapanować nad Polskim pracownikiem.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Imbryk napisał:

OK, czyli możesz mieć wyjebane czy Cię zwolnią czy nie - a więc spokój psychiczny jest.

Dokładnie o to chodzi, żeby sobie uświadomić co się stanie jak się postawię w pracy? Ryzykuję tym że mnie zwolnią i jeżeli ta konsekwencja nie zaważy jakoś mocno na moim życiu, kiedy to sobie w pełni uświadomimy, że w sumie mamy niewiele do stracenia i się pogodzimy z tą stratą to już jesteśmy wygrani, wtedy idziemy do roboty na pełnej wyjebce, jak ktoś bedzie fikał to sie roześmiejemy w głos i tyle (ja jeszcze bym pokazał dodatkowo fucka).

PS

Można jeszcze iść na zwolnienie lekarskie, przedłużać je i doić frajerów na kasę.

Edytowane przez Ace of Spades
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Bartek2 napisał:

Coś się kur** w tej Polsce nie udało, że obcy kapitał zatrudnia swoiste gestapo by zapanować nad Polskim pracownikiem.

Na całym świecie korporacje to "obcy kapitał". Chińczycy kupują fabrykę od Szwedów, Niemcy od Polaków, Amerykanie od Francuzów, potem Włosi robią interes razem z Japończykami. Potem wchodzi Hindus i kupuje od wszystkich ;) 

Wg mnie pochodzenie kapitału jest tutaj drugorzędne albo nawet obojętne. Mentalność pracujących tam ludzi tworzy atmosferę.

Teraz, Ace of Spades napisał:

Ryzykuję tym że mnie zwolnią

Mało tego - codziennie pracując ryzykuję tym że mnie zwolnią. Każdego dnia mogę dostać wypowiedzenie, może skończyć się kontrakt, zmienić się kierownik wprowadzając "swoich", mogą zlikwidować stanowisko - każ de go dnia.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minutes ago, Bartek2 said:

Osobiście przeraża mnie to, ze ludzie którzy są moimi przełożonymi nie wyglądają na szczęśliwych ludzi. Wyglądają jak zamęczeni biegacze w wyścigu którego nie mogą realnie wygrać. Żyją małymi świństwami i poczuciem wyższości nad pracownikiem. Zwykły człowiek na montażu czy przy obrabiarce to już całkowicie dla nich śmieć. Coś się kur** w tej Polsce nie udało, że obcy kapitał zatrudnia swoiste gestapo by zapanować nad Polskim pracownikiem.

Nie, to polski styl zarządzania po prostu :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiadam za pracę malej odnogi działu w nowo wybudowanej hali. „ Prawdziwy kierownik” zajmuje się tym co ja tylko na skale 50 razy większa. Dalej jest Dyrektor, Prezes itp. Towarzystwo w osobnym biurowcu jest wyalienowanie i odcięte od pracowników nawet na poziomie kierownika. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pracowałem 2 lata jako kierownik fizycznych pracowników, więc się to łączy. Było tak samo, każdy kto był wyżej gardził tymi z niższego levelu. Miałem szczęście bo to była praca w terenie i rzadko byliśmy większą ekipą czy z "przełożonymi" ale jeśli tylko to widać było te same zachowania co opisujesz bo rozumiem, że to Ci wyżej sprawiają problem.

 

Moim zdaniem jeżeli jesteś w dobrej sytuacji powinieneś przede wszystkim (wiem, że to brzmi banalnie) ale nie przejmować się. Co to znaczy? Nie interweniuj, nie angażuj się w pomoc tym wyżej. Robisz swoje i tyle.  To jest bardzo toksyczne środowisko bo z 1 strony mamy kulturalne biuro a z 2 hale, pracę fizyczną itp.

Ci z biura mają wyjebane za przeproszeniem na takie akcję, więc to się kręci. Niestety to jest bardziej kolhoz niż korpo z open spacem i kawką za free.

 

Nie opisałeś też co się dokładnie dzieje, jakie są sytuację. Dopiero zacząłeś więc może to się zmieni wraz ze zdobyciem respectu. Są możliwości jakiejś integracji, zakumplowania się z nimi. Może też właśnie ten introwertyzm trochę przeszkadza i gdzieś są z tyłu głowy jakieś oczekiwania?

 

Natomiast czy warto brać jakaś chemie z tego tytułu? Moim zdaniem nie. Nie psuj sobie zdrowia, zdobądź doświadczenie, przemyśl jakie są możliwości awansu, może samemu praca w biurze albo wskoczenie na tego łącznika i ucieczka albo próba akceptacji tego, traktowania jako chalenge bo z tym wygrać jest bardzo ciężko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, EmpireState napisał:

Było tak samo, każdy kto był wyżej gardził tymi z niższego levelu.

Myślę, że tak się dzieje bez względu na branżę pracy w jakiej się pracuje. Ten kto wyżej bardzo często gardzi tym kto jest pod nim. W przyrodzie się mówi, że to właśnie większy zjada mniejszego. Ja także popieram to, aby się skupiać jedynie na swojej robocie. Realizować swoje cele :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bartek2 chyba niewiesz co ty mówisz, chcąc całkowicie wyłączyć emocje. Doprowadzisz się do takiego stanu, że nie będziesz potrafił ich rozładować w sposób normalny, zrobią istny rozpierdol w Tobie.

 

Czasem mi się tak zdarza że się wyłączam/unieruchamiam chcąc stłumić emocje. Nie polecam... Skutki opłakane potem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Adrenochrom bądź ofiara dla Bahometa itd. A tak na poważnie, czy nadajesz się do zarządzania ludźmi? Może musisz się przyzwyczaić do nowych obowiązków i nowej sytuacji? Daj sobie czas, spróbuj ogarnąć sytuację. Może za miesiąc wejdzie ci to w krew i nie będziesz potrzebował magicznych pigułek i czarnych mszy. Nowa sytuacja nowe problemy. To jest życie kolego. Bierz to na klatę, a jak nie udźwigniesz to się zwolnij. 

Edytowane przez vodkas85
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.07.2020 o 21:48, Bartek2 napisał:

Czy ktoś z was miał coś wspólnego z benzo i czy można brać to na sportowo czy raczej marne szanse? 

Działanie nasenne benzodiazepin wyklucza się z zachowaniem produktywności.

 

W dniu 5.07.2020 o 21:55, RoC napisał:

β-blokery. Nigdy nie brałem, nie jestem lekarzem, nie polecam, ale podobno ludzie w stresowych sytuacjach (np. politycy przed debatami) biorą.

Podobno β-blokery obniżają ciśnienie i zwalniają rytm serca. Do zatrzymania krążenia włącznie...

Bardziej do łagodzenia objawów somatycznych stresu niż na "wyłączenie" emocji.

_______________________________________________________________________________________________

@macktóryś już raz wspominasz o ciśnieniu. Znalazł byś czas, by napisać coś więcej o samopoczuciu przed i po unormowaniu ciśnienia, może też coś o kosztach finansowych/czasowych leczenia (mocno jest upierdliwe codzienne łykanie tabletek, pomiary i wizyty u lekarza)?  Jak wygląda tolerancja i potrzeba zwiększania dawek/zmiany piguł?

 

Potrafię mieć 150-160 mm Hg skurczowego, do tego tętno ~100/min w spoczynku. Mimo, że teoretycznie, mniej więcej wiem czym to grozi, ubzdurałem sobie i zaparłem, że  nie będę się leczyć. Teraz nie potrafię tego odkręcić.

 

Boję się tylko, że kiedyś mnie pierdolnie udar zbyt słaby by zabić, ale wystarczająco silny, by moją jedyną aktywnością ruchową było mruganie powiekami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Machina napisał:

_______________________________________________________________________________________________

@macktóryś już raz wspominasz o ciśnieniu. Znalazł byś czas, by napisać coś więcej o samopoczuciu przed i po unormowaniu ciśnienia, może też coś o kosztach finansowych/czasowych leczenia (mocno jest upierdliwe codzienne łykanie tabletek, pomiary i wizyty u lekarza)?  Jak wygląda tolerancja i potrzeba zwiększania dawek/zmiany piguł?

 

Potrafię mieć 150-160 mm Hg skurczowego, do tego tętno ~100/min w spoczynku. Mimo, że teoretycznie, mniej więcej wiem czym to grozi, ubzdurałem sobie i zaparłem, że  nie będę się leczyć. Teraz nie potrafię tego odkręcić.

 

Boję się tylko, że kiedyś mnie pierdolnie udar zbyt słaby by zabić, ale wystarczająco silny, by moją jedyną aktywnością ruchową było mruganie powiekami.

U mnie było 175/100. Bardzo źle się czułem, serce siadało, źle mi się trenowało, wkurwiony chodziłem całymi dniami, no ogólnie negatywny poziom energetyczny, bardzo dużo myśli typu kurwa, ja pierdolę, jebane gówno. Bardzo łatwo można mnie było z równowagi wyprowadzić. 

 

Zacząłem się leczyć, bo jebało mi w głowę ciśnienie, dostawałem oczopląsu momentami, pogorszyła się koncentracja i myślałem, że to mój koniec. 

 

Okazało się, że kwalifikuję się do najmniejszych dawek, biorę tabsy  teraz 5mg, ale raczej z własnej woli, bo mógłbym przy 2.5 mg spokojnie zostać i 10 mg na wieczór. Razem za tabletki ok. 36 zł/msc wychodzi. Wizyty u lekarza raz na 4 miesiące, raz na pół roku, zależy. Nie jest to jakoś bardzo upierdliwe, raczej pod wystawienie recepty i dzida. Serce mi się zmniejszyło bardzo mocno po rozpoczęciu leczenia, ciśnienie 120/80, puls 70/75, idealnie się czuję. Trenuję mocno, aktywny tryb życia prowadzę. Ćwiczy mi się rewelacyjnie i myśli. Poziom stresu ogólnego spadł o kilka pięter, praktycznie na parter pierwsze piętro, a miałem dach zdecydowanie. 

 

Nie wiem, tego leczenia w portfelu jakoś nie odczuwam specjalnie, a kokosów nie zarabiam. 

 

Z tabletkami czuję się rewelacyjnie, pocę się mniej o jakieś 85% bym powiedział, nie mam spoconych rąk w ogóle, a kiedyś się na to wkurwiałem. No dużo mi pomogła farmakologia. Inny człowiek zupełnie. Tabletki za 2 razem udało się dopasować poranne, a za pierwszym razem wieczorne. 

 

Pod kątem skutków ubocznych nic. Normalnie się czuję. Mam identyczne tabletki od 3 lat chyba i dalej działają. 

 

Nie ma żartów z tym stary. Ja ci nie powiem, co przeżyłem, ale ledwie, ledwie wybrnąłem. Lekarz mi powiedział, że przyszedłem dosłownie w ostatnim momencie. Mógłbym stracić przytomność na ulicy i po ptakach. Ryj na beton i żegnasz się z marzeniami, a jebane 36 zł/msc wystarczy, aby normalnie funkcjonować. A tabletki całe życie brać? I co kurwa z tego. Pomagają, to biorę, jak picie wody i oddychanie powietrzem. Takie jest życie. 

 

A do wszystkiego można się przyzwyczaić, do niepotrzebnego cierpienia również. Ja działam w filozofii takiej, aby było mi maksymalnie komfortowo i w pracy i w zdrowiu i życiu, jako takim. I dbam o siebie, bo jestem własnym przyjacielem, a nie wrogiem. A przyjacielowi tabletek obniżających ciśnienie, bo cierpi nie zafundujesz? Zafundujesz kurwa i to z czystą przyjemnością. 

 

U mnie plus taki, że nie piję w ogóle alkoholu, nie palę, więc też trochę inaczej. Raz na rok piję może, na sylwestra i to na ostro, ale znoszę dobrze. Tabletki działają dalej. 

 

Poza tym prawdopodobnie nie poczułeś jeszcze cierpienia wywołanego zaniedbaniem organizmu, ale poczujesz, spokojnie. A to cierpienie, którego już nie usuniesz, tylko zaleczysz. Profilaktyka to jest męska tematyka zdecydowanie. Zapobiegaj i żyj szczęśliwie. Przeszkadza ci, bo nie jesteś już maczo, nie masz idealnego organizmu, okazujesz słabość przyjmując tabletkę? Pułapka umysłowa. Uwierz, byłem tam. To jest ogromny błąd, może największy. Takie zaparcie ponad wszystko, ponad cierpienie, a można żyć i funkcjonować w świeżutki sposób. 

 

Jesteś sam w życiu, a jeżeli coś może ci ulżyć w cierpieniu to warto to złapać przy wysokiej dostępności szczególnie. Rozumiem, gdyby to się wiązało z niesamowitymi inwestycjami, miliardami, ale to grosze kurwa. To tak, jakbyś nie wiem wypił piwo i ci się lekko na duszy zrobiło. Takie uczucie miałem. Jakbym pojawił się na zajebistej imprezie, zrobił łyk piwa i wszedł w rytm. I tak na co dzień ;) 

Edytowane przez mac
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem deko z własnego doświadczenia bo mam 50 chłopa pod sobą i jestem najmłodszy. Zaczynałem tą przygodę w bardzo dużym stresie i napięciu. Nie dość, że większość było dla mnie nowością to jeszcze niejasna sytuacja kadrowa mnie dobijała dodatkowo, poza wszystkim. Byłem między młotem, a kowadłem, był moment, że dostawałem 3 różne polecenia od 3 różnych osób na wyższych stanowiskach ode mnie ze względu na brak jasnej struktury i każdy z nich wymagał realizacji = chore, nie zrobiłeś po myśli któregoś z jegomości to zbierałeś jomby, bo mogłeś wygrać tylko jedną opcję co wkurwiało pozostałych dwóch i tak przez pewien czas. 

 

Jak sobie z tym poradzić? Zawsze mnie dziwiło jak ludzie mówili, że praca ich stresuje lub słuchy dochodziły, że ktoś zawału dostał, teraz już wiem dlaczego doświadczając mimo dość krótkiego stażu już wielu sytuacji. W moim przypadku miałem problemy ze snem oraz oderwaniem się po pracy od pracy, czyli przez jakiś czas (kilkanaście tygodni/kilka miesięcy) w chronicznym stresie, myśląc w zdecydowanej większości o pracy. Na dłuższą metę jest to nie do zniesienia. 

 

Problemy jakie mnie spotkały:

 

- bezsenność

- ciągłe myśli związane z pracą (czy wszystkiego dopilnowałem, czy się nikomu nic nie stanie na drugiej zmianie, czy czegoś nie zapomniałem, itp.)

- nieregularne skoki ciśnienia

- odreagowanie popołudniowym snem i jego brakiem w nocy 

- bóle w klatce piersiowej

 

Rozwiązania:

 

- kiedy sytuacja kadrowa się nieco unormowała, ułożenie przyzwoitych stosunków zawodowych z kierownikiem, do tego stopnia, że nawet nieźle współpracujemy pomimo, że niezbyt trawię jego sposób bycia, stresu dla mnie mniej

- nocne spacery z słuchawkami na uszach

- zmiana diety, zrzucenie wagi

- z nabraniem nieco pewności i doświadczenia (skumanie o co chodzi) myśli o pracy stopniowo zaczynałem zostawiać w pracy

- rozmowy z moją koleżanką które mi sporo dały swego czasu

- i chyba najważniejszy punkt: nabranie odpowiedniego dystansu do wszystkiego co jest związane ze słowem praca i pobytem w tym miejscu, nawet nie wiesz ile kosztuje wysłuchiwanie żali starej kadry, która wiecznie narzeka, a masz takich 50, wystarczy, że każdy raz do Ciebie przyjdzie w ciągu zmiany i masz kocioł w głowie, kiedyś z początku wszystkim się przejmowałem, dziś wysłucham odwracam się na pięcie, wypuszczam drugim uchem i idę dalej i mam nadzieję, że już mi tak zostanie i to nie chwilowe

- nie danie wejść sobie na głowę, zwyczaj był taki, że zazwyczaj na koniec zmiany dyrektor zwoływał naradę bo na zmianie zwykle nie ma na to czasu, efekt był taki, że siedziałem w pracy za free 0,5h-1h, po pewnym czasie powiedziałem, że nie mam czasu i nie zostanę, raz, drugi, trzeci - od tamtej pory nie chodzę już na żadne odprawy (chyba, że w zastępstwie lub sporadycznie) - mniej stresu dla mnie

 

Bardzo łatwo zacząć zaglądać do kieliszka kiedy pracujesz pod ciągłą presją, jak nie ze strony "góry" tak "dołu", jak zauważysz, że zaczynasz to robić to odpuść, w mojej firmie na stanowiskach mojego rzędu większość ma lub miała problem z alkoholem lub przebyte zawały/depresje. 

 

Daj sobie np. nie wiem pół roku czy rok czasu na uodpornienie się, jak po tym czasie dalej będziesz miał problemy ze stresem to pora się zastanowić czy warto to dalej ciągnąć, zdrowie powinno być na pierwszym miejscu. Powodzenia.

 

Edit:

1. Jak sobie dasz wejść na głowę to wejdą i Ci nasrają, czy to Ci pod Tobą czy nad. 

2. Emocji nie wyłączysz może jedynie nauczyć się je przeżywać.

 

Edytowane przez Jorgen Svensson
  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wypieprzać z korpo. Tam nie ma nic. Kończysz tą prace i jakbyś spędził kilka lat w więzieniu. Uciekać póki czas. 

 

To środowisko, otoczenie ma cie cały czas trzymać w stresie. Jak to wejdzie w nawyk to będziesz miał problemy dalej w życiu. Nawet budynki projektują tak że człowiek ma tam być cały czas pobudzony. Jarzeniówki, małe pokoje konferencyjne (jak cele), krzykliwe kolory i stylistyka jak z przedszkola, ołpen spejsy (jak kurna obora) etc. Korpo korpo nie równe i różnie bywa ale warto mieć świadomość tego co oddziaływuje celowo źle na człowieka. 

 

Uciekaj. Tytuły i rzekomy prestiż nie jest tego wart bo to jak wydmuszki (nic nie warte). Nie miej żadnej lojalności wobec firm w których pracujesz. Pracujesz dla siebie (tylko i wyłącznie) nawet jak jesteś na etacie. 

Edytowane przez Trevor
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.07.2020 o 21:48, Bartek2 napisał:

Witam wszystkich.

Zacznę od informacji podstawowej- dostałem mini awans w pracy i zarządzam pracą 4 osób.

 

Witaj w klubie.

 

Zarządzam działem 12 osobowym, w tym 2 managerów. Było 3 ale jeden został przeniesiony.

Hierarchia mocno pionowa.

Wyśrubowane oczekiwania.

Od lat pracujemy na "120% normy" a i tak centrala jest wiecznie niezadowolona.

 

Awansowali mnie na szefa działu 2 lata temu.

Poszedł za tym tzw prestiż oraz marna kasa. Marna, bo dodatek to śmieszne 1200 zł.

Za to faktycznie na korytarzach zaczęli się kłaniać z 10 metrów a kobiety uśmiechać jak z reklamy Colgate.

Nevermind.

 

Niestety,

Zarządzanie ludźmi z permanentnymi niedoborami kadrowymi to syzyfowa praca.

Po dwóch latach jestem zwyczajnie tym przytłoczony i dobity.

Poza tym cokolwiek nie zarządzisz - zawsze coś będzie źle i komuś się nie będzie podobało.

Zawsze.

Co gorsza zaczyna mieć to przełożenie na moje życie osobiste poza pracą.

Jestem zmęczony psychicznie i fizycznie.

 

I coraz częściej łapię się na tym by podziękować za szefowanie działowi.

A później podziękować za aktualną pracę.

I przenieść się gdzie jest spokojniej. Nawet za mniejszą kasę.

 

Spokój ducha i wewnętrzna radość jest bezcenna.

A aktualnie mam deficyt i jednego i drugiego.

Deficyt wynikający z sytuacji zawodowej.

 

To tyle jeśli chodzi o zarządzanie ludźmi.

W sytuacji niedoborów kadrowych i przerostu obowiązków do obrobienia.

Zasadniczo nie polecam.

Nic fajnego.

 

Próbowałem:

 

-biegać.

-chodzić na długie spacery po polach i lasach.

-wcinać magnez z B6.

-ashwandarę

 

Nie zauważyłem istotnej poprawy, niestety.

 

Istotną poprawę przyniesie odcięcie się od źródła problemów i dobicia.

Edytowane przez Margrabia.von.Ansbach
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łatwo powiedzieć uciekaj. Ale ja całe życie uciekam. Przed krytyka, oceną, presją, opinią. Jestem pewien, że nierozwiązane problemy z jednej pracy przeniosą się do kolejnej. To jest pewne jak w banku.  Zauważyłem ostatnio coś takiego, ze jak działam wbrew sobie lub jestem krytykowany to wracam myślami ciagle do tego. Nie daje mi to spokoju i po głowie chodzą mi alternatywne rozwiązania tych konfliktów. Tłumie nerwy w sobie- młody człowiek ze mnie a siwe włosy wychodzą. To pewnie efekt  nerwicy i wychowania w rodzinie która schodziła innym z drogi i wiecznie była na dnie. Dlatego budzi to duże emocje u mnie coś takiego jak ocena czy krytyka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Bartek2 napisał:

Łatwo powiedzieć uciekaj. Ale ja całe życie uciekam. Przed krytyka, oceną, presją, opinią. Jestem pewien, że nierozwiązane problemy z jednej pracy przeniosą się do kolejnej. To jest pewne jak w banku.  Zauważyłem ostatnio coś takiego, ze jak działam wbrew sobie lub jestem krytykowany to wracam myślami ciagle do tego. Nie daje mi to spokoju i po głowie chodzą mi alternatywne rozwiązania tych konfliktów. Tłumie nerwy w sobie- młody człowiek ze mnie a siwe włosy wychodzą. To pewnie efekt  nerwicy i wychowania w rodzinie która schodziła innym z drogi i wiecznie była na dnie. Dlatego budzi to duże emocje u mnie coś takiego jak ocena czy krytyka.

To co opisujesz to jest klasyka forum. Żyjemy niestety w takim świecie, gdzie faceci są wychowywani na takie osoby, nie mają skąd brać wzorców, od kogo się uczyć. Introwertyzm dodatkowo, brak parcia na grupę i po 2 dekadach jest gorąco.

 

Moim zdaniem to zdefiniowałeś właśnie co Ci dolega. Musisz krok po kroku stać się panem swojego życia, swoich emocji a to przełoży się nie tylko na Twoją pracę.

Wiem, że masz szerszy problem ale polecana tu książka "no more mr nice guy" to na dzień dzisiejszy powinna być dla Ciebie lektura.

 

Musisz się zbudować od nowa i to się da zrobić :) 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.07.2020 o 21:48, Bartek2 napisał:

Witam wszystkich.

Zacznę od informacji podstawowej- dostałem mini awans w pracy i zarządzam pracą 4 osób. Typowe korpo- Jestem gnojony bym znał miejsce w szeregu. Niestety już po tygodniu zauważam emocjonalne zmiany. Nerwica, frustracja i wkurwienie osiąga zenitu.Nie radzę sobie emocjonalnie.Zauważyłem pewną analogie: ludzie sukcesu zawodowego to ludzie wyprani z emocji. Szukam specyfików które mogą mi pomoc na pewność siebie przy zachowaniu wysokiej produktywności. Alkohol/ zwykle narkotyki odpadają- nie chce syfu który aktywnie mi szkodzi tylko czegoś na tłumienie emocji i lęków. Potrzebuję być jak Batman. Czy ktoś z was miał coś wspólnego z benzo i czy można brać to na sportowo czy raczej marne szanse? 

To jeden z tych momentów, że zastanawiam się czy gratulować Tobie awansu czy tego, że napisałeś na forum, zamiast robić coś niefajnego.

W dniu 5.07.2020 o 23:27, Bartek2 napisał:

Osobiście przeraża mnie to, ze ludzie którzy są moimi przełożonymi nie wyglądają na szczęśliwych ludzi. Wyglądają jak zamęczeni biegacze w wyścigu którego nie mogą realnie wygrać. Żyją małymi świństwami i poczuciem wyższości nad pracownikiem. Zwykły człowiek na montażu czy przy obrabiarce to już całkowicie dla nich śmieć

Co się dziwisz - frustracja rodzi potrzebę kompensacji czy wyładowania się. Zastanowiłbym się, czy praca w takich warunkach nie wpłynie na Ciebie zbyt negatywnie.

Już teraz szukasz sposobów, które mają usunąć skutek, a nie przyczynę.

W dniu 7.07.2020 o 00:13, Jorgen Svensson napisał:

Jak sobie z tym poradzić? Zawsze mnie dziwiło jak ludzie mówili, że praca ich stresuje lub słuchy dochodziły, że ktoś zawału dostał, teraz już wiem dlaczego doświadczając mimo dość krótkiego stażu już wielu sytuacji. W moim przypadku miałem problemy ze snem oraz oderwaniem się po pracy od pracy, czyli przez jakiś czas (kilkanaście tygodni/kilka miesięcy) w chronicznym stresie, myśląc w zdecydowanej większości o pracy. Na dłuższą metę jest to nie do zniesienia. 

 

Problemy jakie mnie spotkały:

 

- bezsenność

- ciągłe myśli związane z pracą (czy wszystkiego dopilnowałem, czy się nikomu nic nie stanie na drugiej zmianie, czy czegoś nie zapomniałem, itp.)

- nieregularne skoki ciśnienia

- odreagowanie popołudniowym snem i jego brakiem w nocy 

- bóle w klatce piersiowej

Miałem podobnie. Próba sprostania wysokim wymaganiom, na które człowiek zgodził się, bo czuł, że tak powinien.

To jest właśnie ta pułapka - przyjmowanie na siebie czegoś, gdy jesteś w stanie, którym masz więcej energii.

Poźniej gdy ta energia leci na łeb - to każde zobowiązanie jest przygniatające. I człowiek żałuje, że był otwarty na współpracę. I zakładał, że druga strona rozumie podobnie słowo odpowiedzialność. W korpo moze być tak, że jeden dyrektor Cię podejdzie i przekona do działania, zmotywuje Cię, a drugi ma za zadanie zgnoić, aby wyśrubować termin.

 

U mnie jest kwestia współwłasności (biznes z partnerką), dzięki której mam wrażenie, że głównie pracuję na kogoś, a nie na siebie. Za mała chęć współpracy, a za duże jej oczekiwanie "jakoś to będzie" (czyli, że to ja rozwiążę nadchodzące problemy..itd).
 

W moim przypadku pomaga - odpuszczenie.

Dopuszczam myśl, że doprowadzam to tak jakbym chciał. Ale też mam myśl, że to wszystko może się zawalić i może być opcja, że nie będę miał na to wpływu.

Nie żebym myślał o tym cały czas. Ale zawsze jest jakiś początek i zawsze jest jakiś koniec.

"Let it go" jak to było w fight clubie.

Coś robię, ale tylko na tyle, na ile czuję, że mogę, a nie na tyle ile wymagają ode mnie inni. A nie na maxa jak wcześniej bywało, kosztem zdrowia.

Mam czasem poczucie winy, że powinienem dawać z siebie więcej (jakbym się zmuszał do olewania), ale cóż... bycie koniem pociągowym czy frajerem to równie słaba opcja.

 

Jednemu kontrahentowi (który pomimo wcześniejszej wieloletniej współpracy nie wykazał się lojalnością tylko zlecił robotę konkurencji bo mu "zależało na czasie") dałem do zrozumienia, że oczekuje za dużo (robienie rzeczy na już bez dodatkowej zapłaty) i że biorę pod uwagę rezygnację z pracy w firmie, która nie jest już ściśle moją własnością, aniżeli dalsze inwestowanie jak kiedyś (efekt wypalenia). Oczywiście dostałem za to w pysk tekstem partnerki "działasz na szkodę firmy", nie skonsultowałeś tego. 

 

Wczoraj gdy ledwo co załatwiłem jedną z ważnych dla niej spraw ciągnie dalej, aby załatwić jej dostęp do konta bankowego firmy bo tego jeszcze nie zrobiłem, a jej obiecałem, a teraz jest możliwość..itd  Wygarnąłem partnerce co ona sobie myśli teraz gdy nie mam jak, no i od słowa do słowa, pojawił się temat pasożytnictwa. Konfrontacja i rezultat - straszenie prawnikiem, nazwanie mnie autystykiem, wymiana smsów, wielkie oburzenie, chyba zaczęły się ciche dni. Żeby było ciekawiej akurat @RENGERS zapodał tekst o pasożytnictwie kobiet (co przeczytałem już po tej akcji - więc nie mogło to być przez wpływ BS). Taka synchroniczność.

 

Miałem przez to dylemat czy informować klientów o tym, że jednak "idę na urlop i pierdolę" i robota nie będzie wykonana wg zaplanowanego harmonogramu (przesuwanego zresztą parę razy) czy się spiąć im próbować to ogarnąć, za cenę dużego stresu (pracując człowiek koncentruje się i świadomość obejmuje różne rzeczy i braki). Bo coś obiecałem, ale z drugiej strony, nie zakładałem  tyle problemów po drodze. Nie zarządzam grupą ludzi - a pomimo to, stres jest podobny.

Wobec kogo zachować lojalność? I tego typu rozważania.

 

@Bartek2 jak więc widzisz, możesz wejść w stresowy układ, ale jest to degenerujące. Im bardziej w tym osiądziesz, tym ciężej Ci będzie skutecznie zrezygnować bo pojawią się zobowiązania. Odłożysz suple czy leki i problem powróci.

 

Co robić?

 

Próba obserwacji z boku.

 

Czasem może pomóc uświadomienie sobie, że stres źle wpływa na zdrowie.

 

Niemniej jednak - trzeba coś przyciąć, zignorować. Nawet jeśli wydaje się ważne.  Ale to też jest trudne.

 

Słuchaj intuicji, jeśli czujesz, że możesz to przetrwać to spoko, walcz. Jeśli nie - szukaj czegoś spokojniejszego.

 

Ważne to jest - ale Twoje zdrowie fizyczne i psychiczne. Nie warto nim płacić i rozmieniać go na drobne.

W dniu 7.07.2020 o 00:13, Jorgen Svensson napisał:

- i chyba najważniejszy punkt: nabranie odpowiedniego dystansu do wszystkiego co jest związane ze słowem praca i pobytem w tym miejscu, nawet nie wiesz ile kosztuje wysłuchiwanie żali starej kadry, która wiecznie narzeka, a masz takich 50, wystarczy, że każdy raz do Ciebie przyjdzie w ciągu zmiany i masz kocioł w głowie, kiedyś z początku wszystkim się przejmowałem, dziś wysłucham odwracam się na pięcie, wypuszczam drugim uchem i idę dalej i mam nadzieję, że już mi tak zostanie i to nie chwilowe

Zgadza się.

Im bardziej chciałoby się zrobić coś co rozwiąże większość problemów, tym bardziej człowiek koncentruje się na nich, zamiast na sobie. Gdzieś jest granica, gdzie powinno się wszystko zostawić w pracy, na kolejny dzień. Ale narzekanie - były przeprowadzane badania, że słuchanie narzekania wpływa degenerująco na umysł.

W dniu 7.07.2020 o 00:13, Jorgen Svensson napisał:

1. Jak sobie dasz wejść na głowę to wejdą i Ci nasrają, czy to Ci pod Tobą czy nad. 

2. Emocji nie wyłączysz może jedynie nauczyć się je przeżywać.

Dokładnie.  Już nawet Frank Herbert w Diunie odnosił się (co prawda: emocja strachu) ale:

Cytat

"Nie wolno się bać.
Strach zabija duszę.
Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie.
Stawię mu czoło.
Niech przejdzie po mnie i przeze mnie.
A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę.
Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic. ... Jestem tylko ja."

 

19 godzin temu, Trevor napisał:

Wypieprzać z korpo. Tam nie ma nic. Kończysz tą prace i jakbyś spędził kilka lat w więzieniu. Uciekać póki czas. 

 

To środowisko, otoczenie ma cie cały czas trzymać w stresie. Jak to wejdzie w nawyk to będziesz miał problemy dalej w życiu. Nawet budynki projektują tak że człowiek ma tam być cały czas pobudzony. Jarzeniówki, małe pokoje konferencyjne (jak cele), krzykliwe kolory i stylistyka jak z przedszkola, ołpen spejsy (jak kurna obora) etc. Korpo korpo nie równe i różnie bywa ale warto mieć świadomość tego co oddziaływuje celowo źle na człowieka. 

 

Uciekaj. Tytuły i rzekomy prestiż nie jest tego wart bo to jak wydmuszki (nic nie warte). Nie miej żadnej lojalności wobec firm w których pracujesz. Pracujesz dla siebie (tylko i wyłącznie) nawet jak jesteś na etacie. 

W istocie rzeczy.

Lojalność w pracy to raczej nie jest popularne słowo. Nawet na DG nie można spodziewać się lojalności. Tzn. lojalność może i jest ale w bardzo ograniczonym pojęciu tego słowa.

Napisałem o tym we wcześniejszym akapicie.

9 godzin temu, Bartek2 napisał:

To jest pewne jak w banku.  Zauważyłem ostatnio coś takiego, ze jak działam wbrew sobie lub jestem krytykowany to wracam myślami ciagle do tego. Nie daje mi to spokoju i po głowie chodzą mi alternatywne rozwiązania tych konfliktów.

Tak. Jeśli nie zbudujesz swojego mindsetu na nowo, to czy jesteś w korpo na etacie czy na własnej działalności, jest większa szansa na powielanie starych schematów. Chęci zaspokojenia wszystkich potrzeb i w związku z tym karania się myśleniem co mogło się zrobić, a nie zrobiło.

Praca powinna być dostosowana do Twoich możliwości i stanu ducha. Jeśli np. masz jakieś nierozwiązane problemy to dodatkowo problemy w pracy nie pomogą Ci w zbudowaniu nowego siebie.

5 godzin temu, EmpireState napisał:

Wiem, że masz szerszy problem ale polecana tu książka "no more mr nice guy" to na dzień dzisiejszy powinna być dla Ciebie lektura

I to jest dobry pomysł. Chyba sam ją przeczytam raz jeszcze.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 hours ago, Bartek2 said:

Łatwo powiedzieć uciekaj. Ale ja całe życie uciekam. Przed krytyka, oceną, presją, opinią. Jestem pewien, że nierozwiązane problemy z jednej pracy przeniosą się do kolejnej. 

Odejście z korporacji było moją najlepszą decyzją. Lata tam spędzone uważam za stracone bezpowrotnie. Puste do granic możliwości. Uciec stamtąd nie jest łatwo bo ciągle próbują ci wejść do głowy. Wierz mi lepiej spać pod mostem niż tam być menagierem. Znajdź zawód ciśnij naukę tego i zdobądź twarde umiejętności i ciśnij to żeby stać sie najlepszym. Kompetencja w danej dziedzinie sprawi że inaczej spojrzysz na siebie. Rozmyślania znikną bo będzie jasny cel i parcie na realizację. Ostrzegam nie będzie łatwo szczególnie na początku, ale jaka jest alternatywa? Życie wiecznie oglądając się na innych co sobie o mnie pomyślą? Walić to. Trzeba uciekać z miejsc w których źle sie czujemy. Dla mnie ucieczka nie była łatwa. Nie miałem pojęcia jak to zrobić ale się udało. I dzisiaj jestem dużo spokojniejszy.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 7/5/2020 at 10:31 PM, Imbryk said:

Nie wiem o co Wam chodzi z tymi typowymi korpo.

Pracowałem też za czasów studenckich jako szeregowa "biurwa w korpo". Któregoś dnia teamleader (UK) przyszedł z wieścią od managementu że wprowadzają targety i do tego pozasłaniał nam żaluzje "żeby was nie rozpraszać". 

Zrobiliśmy z kumpelą strajk włoski, zaczeliśmy brać "najtrudniejsze przypadki" i ostro zaniżyliśmy mu statystyki (ale bez obijania się). Byliśmy gotowi na zwolnienie, ale taka g^%$ praca jest łatwa do znalezienia. Następnego dnia nas przepraszał ze łzami w oczach że go do tego zmusili. Nigdy więcej nie próbowali takich tricków i gnojenia. Zatrudniali studenciaków za 8GBP/h więc i tak mieli robotę robioną za pół darmo. 

A teraz morał tej historii.

Dasz się gnoić tylko wtedy gdy nie masz, lub myślisz że nie masz alternatyw. 

Pracuj nad tym by je mieć i zachowuj się adekwatnie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.