Skocz do zawartości

Dlaczego psychologia ewolucyjna to nie ostateczna odpowiedź na wszystko


Rekomendowane odpowiedzi

Dzięki za wyjaśnienie :)

 

34 minuty temu, tytuschrypus napisał:

Uczciwie napiszę Ci, że moim zdaniem każdy kto prowadzi z grubsza normalne życie powinien widzieć, że na atrakcyjność i powodzenie u płci przeciwnej składa się znacznie więcej, niż tylko sam wygląd.

 

Zgodzę się w pełni, natomiast myślę, że o atrakcyjności i jej roli wiele nam mówią zachowania dzieci (no, dzieci w wieku, gdzie już się interesuje płcią przeciwną tudzież niekoniecznie). Bo tam "walutą" nie jest żaden charakter, tylko wygląd. A przecież dzieci nikt tego nie uczy ;)

W mojej nieprofesjonalej opinii fascynację wyglądem drugiej osoby mamy wręcz zakodowaną w sobie ("hardwired" ;) ) i te pigułki odnoszą się przede wszystkim do tego, że można pokochać kogoś za kasę, polubić za charakter, ale takie pierwotne, zwierzęce "pożądanie" będzie za wygląd i cechy fizyczne (np. ton głosu).

 

A kto z nas nie chciałby budzić takiego właśnie pierwotnego pożądania w partnerce? Kto chciałby usłyszeć "wiesz miś, lubię Cię, kocham Twoją kasę, ale w ogóle mnie nie kręcisz jako mężczyzna" ? ;)

 

Jako nie-psychiatra mogę się tutaj posłużyć tylko "prasą kolorową" - np: "z tego, co słyszę w gabinecie, prawie 60 procent kobiet nie pożąda mężczyzn, z którymi są w stałym związku. Z tej grupy wywodzi się większość kobiet odczuwających smutek po zbliżeniu" Andrzej Gryżewski -
https://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,25626242,orgazmy-wcale-nie-sa-gwarancja-udanego-zwiazku-seks-to-za-malo.html

 

Myślę, że pigułki nie są "odpowiedzią na wszystko", ale dobrym punktem startowym, tj. uświadamiają faceta, że jest spora szansa, że jego kobieta go nie pożąda. Z tego wychodzi redpill (próba wzbudzenia tego pożądania za pomocą zmian we własnym wizerunku i zachowaniu, by bardziej wpłynąć na te "zwierzęce potrzeby") i blackpill (że na to się nie ma wpływu gdyż jest to rzut monetą w loterii genowej). Myślę, że z punktu widzenia profesjonalisty czy - nawet bardziej - naukowca będzie to śmieszne, infantylne lub banalne, ale szeregowemu januszowi trochę może otworzyć oczy.

 

Bo przecież zjawiska "bluepillowców" czyli facetów nieszczęśliwych, zdominowanych przez kobiety podnóżków, nikt tu chyba nie zakwestionuje i większość osób 25+ ma takiego znajomego - typowego beciaka, którym kompletnie zarządza hetera-partnerka i gdzie widać brak szacunku.

Edytowane przez Januszek852
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Januszek852 napisał:

natomiast myślę, że o atrakcyjności i jej roli wiele nam mówią zachowania dzieci (no, dzieci w wieku, gdzie już się interesuje płcią przeciwną tudzież niekoniecznie). Bo tam "walutą" nie jest żaden charakter, tylko wygląd

To jest o tyle ciekawy pogląd, że psychologia dziecięca jest obarczona olbrzymim marginesem błędu głównie dlatego, że nie mamy pojęcia jak dziecko wiarygodnie zbadać, czyli żeby dowiedzieć się, co ono naprawdę myśli. Także tak naprawdę nie wiesz, na ile inne składowe takie jak np. śmiech, ton głosu, sposób poruszania się, ubiór czy ten charakter mają na to wpływ. A może mały chłopczyk "zakochał się" nie w tej z symetrycznymi rysami twarzy, tylko w tej która się do niego miło, uroczo uśmiechnęła? Trywializując z konieczności temat (ale proszę tego nie odbierać jako jakieś pedofilskie teksty, analizuję rzecz naukowo) cycków ta dziewczynka jeszcze nie ma, a to chyba istotny atrybut kobiecej fizyczności, co nie? 

 

Nie wiemy. Mamy zbudowane wzorce atrakcyjności złożone z wielu parametrów i to jest weryfikowalny na co dzień fakt. 

 

2 godziny temu, Januszek852 napisał:

mojej nieprofesjonalej opinii fascynację wyglądem drugiej osoby mamy wręcz zakodowaną w sobie ("hardwired" ;) ) i te pigułki odnoszą się przede wszystkim do tego, że można pokochać kogoś za kasę, polubić za charakter, ale takie pierwotne, zwierzęce "pożądanie" będzie za wygląd i cechy fizyczne (np. ton głosu).

A ja bym się na Twoim miejscu zastanowił :) Naprawdę zaryzykujesz stwierdzenie, że kobiety nie podnieca np. pozycja mężczyzny w grupie, że nie buduje jego "autentycznej" atrakcyjności w jej oczach? Wiele było dyskusji między innymi na forum dotyczących tego, kim jest samiec alfa bo powszechnie akceptowalną wiedzą jest, że samiec alfa mający dominującą pozycję ma większe powodzenie u kobiet. A nie jest tajemnicą, że tak daleko jak sięga nasza wiedza na temat gatunku ludzkiego, samcami alfa nie byli mężczyźni o cechach forsowanych przez psychologię ewolucyjną. Jezus Chrystus porywał tłumy i założę się, że mógł wyruchać dowolną pannę bez kwadratowej szczęki. Upraszczam rzecz jasna, ale wiadomo o co mi chodzi.

 

Dotknąłeś ciekawego zagadnienia, to znaczy dokładnie:

 

2 godziny temu, Januszek852 napisał:

A kto z nas nie chciałby budzić takiego właśnie pierwotnego pożądania w partnerce? Kto chciałby usłyszeć "wiesz miś, lubię Cię, kocham Twoją kasę, ale w ogóle mnie nie kręcisz jako mężczyzna" ?

No właśnie! Ale skąd koncepcja "pierwotnego pożądania", jeżeli nie z tez psychologii ewolucyjnej, które nie są weryfikowalne w tym zakresie? Powtarzam - wszystko, co wiemy o historii organizacji ludzkich społeczności dowodzi tego, że ludzie tworzą mechanizmy zupełnie różniące ich jako gatunek od pozostałych ssaków. Nie ma tak naprawdę żadnego dowodu na to, że my jako gatunek kiedykolwiek funkcjonowaliśmy inaczej i od samego początku psychologii ewolucyjnej to jest koronny argument jej przeciwników. Tak, tak - jedno z podstawowych założeń tego nurtu psychologii jest nieweryfikowalne, oparte na przysłowiowym "chłopskim rozumie", że skoro jesteśmy ssakami to gdzieś kiedyś musieliśmy zachowywać się dokładnie jak zwierzęta, a dopiero potem od tego odeszliśmy. Ale nie wiemy tego i nie dowiemy się. A jeżeli jednak nie? A jeżeli integralną częścią gatunku ludzkiego są właśnie wszystkie społeczne "nadbudowy"? Bo dla odmiany wszystko, co wiemy o ludzkości mówi wręcz coś przeciwnego, że zawsze jesteśmy gdzieś oderwani od tych zwierzęcych zwyczajów w dziedzinie stosunków między sobą. Warto przemyśleć :)

 

Więc kiedy już pogodzimy się z tym, że od zarania ludzkość ma stworzone społeczne kwantyfikatory wartościowania poszczególnych jednostek i pozycja "w stadzie" nie jest oparta na cechach fizycznych, kwadratowych szczękach i innych takich, kiedy skonstatujemy oczywisty fakt, że o atrakcyjności jednostki świadczy wiele rzeczy, że atrakcyjność obiektywna w żadnym stopniu nie jest i zmieniała się w znanej nam historii X razy, że każdy z nas ma własne upodobania dotyczące samej tej fizyczności, często skrajnie różne, że te kanony (jak właściwie większość wartościowalnych zagadnień w historii naszego gatunku) też są kształtowane społecznie... To powinniśmy sobie zadać pytanie: czy coś takiego jak "pierwotne pożądanie" rzeczywiście istnieje i w dodatku jest takie istotne? 

 

2 godziny temu, Januszek852 napisał:

Myślę, że pigułki nie są "odpowiedzią na wszystko", ale dobrym punktem startowym, tj. uświadamiają faceta, że jest spora szansa, że jego kobieta go nie pożąda.

I jak facet jest w związku z taką, to nawet na podstawie tematów ze świeżakowni z kim się zwykle buja ta panna na boku? Z czadem, czy np. z szefem? A co wiemy o tych, z którymi się buja? Dasz sobie głowę uciąć, że wszyscy ci kolesie, za którymi latają panny są czadami z kwadratowymi szczękami(znów uproszczenie, ale wiemy o co chodzi)? A więcej nawet - nie widziałeś nigdy kobiety zakochanej w kimś, kto nie ma kwadratowej szczęki? Bo ja widziałem mnóstwo, na czele z takimi, które jak pojebane latały za mną i nie mogłem się od nich opędzić, a czadem wizualnie nie jestem zdecydowanie.

 

Odbijam piłeczkę. Jak ta ulubiona, będąca wytrychem do wszystkiego psychologia ewolucyjna wyjaśnia takie przypadki? Jakim cudem kobieta może być zabujana w kimś, kto nie wygląda jak ten obiektywnie zawsze atrakcyjny czad? 

 

2 godziny temu, Januszek852 napisał:

Z tego wychodzi redpill (próba wzbudzenia tego pożądania za pomocą zmian we własnym wizerunku i zachowaniu

Oho - w podkreślonej części już idziemy w sprzeczność z psychologią ewolucyjną. Jakie zachowanie? Toż to rzecz do zmiany, a nie szerokość barków, wzrost, zarys szczęki itd. Tfu, zachowanie- czy to oznacza, że na pożądanie można wpływać i wypracować sobie atrakcyjność? Przecież ona jest obiektywna, niezmienna i niezbywalna, jesteś czad albo nie jesteś. Nu, nu. 

 

2 godziny temu, Januszek852 napisał:

Bo przecież zjawiska "bluepillowców" czyli facetów nieszczęśliwych, zdominowanych przez kobiety podnóżków, nikt tu chyba nie zakwestionuje i większość osób 25+ ma takiego znajomego - typowego beciaka, którym kompletnie zarządza hetera-partnerka i gdzie widać brak szacunku.

Jak najbardziej, tylko że nikt nie neguje istnienie takich zjawisk, tylko z czego on wynika. Moim zdaniem, które obszernie powyżej uargumentowałem, na pewno nie z tego, na co wskazuje psychologia ewolucyjna. Dominacja - to nie jest rzecz związana z czadowymi cechami. Brak szacunku tego również w relacji z kobietą nie buduje się fizycznością, tylko zachowaniem. Rzeczą kształtowaną społecznie, nie biologicznie. Zgodzisz się ze mną?

 

Bo jeśli się zgodzisz, to właśnie wrzuciłeś kolejny kamyczek do ogródka psychologii ewolucyjnej rozumianej w pigułkowy sposób.

 

2 godziny temu, Januszek852 napisał:

Myślę, że z punktu widzenia profesjonalisty czy - nawet bardziej - naukowca będzie to śmieszne, infantylne lub banalne, ale szeregowemu januszowi trochę może otworzyć oczy.

No właśnie nie. To nie chodzi o to, że forma jest infantylna i śmieszna, tylko że jest to oderwane od rzeczywistości, a przy tym w zdradliwy sposób oferuje proste wytłumaczenia na złożone tematy. Czytasz sobie takiego redpilla jako smutny bluepillowiec i nagle wszystko znajduje swój sens, walisz ręką w czoło i mówisz "No tak! Kurde, no tak faktycznie jest!". 

 

Z tym że jednak nie, ale po prostu w Twoim położeniu bardzo fajnie Ci to wszystko się wpisywało i dawało prostą odpowiedź, dlaczego Ci nie idzie. 

 

Nie. Pigułki są dla psychologii tym, czym jest ziębianizm dla medycyny. 

 

EDIT: mamy piękny przykład tego prostego wytłumaczenia "jak działa ludzkość" w kilku akapitach w tym np. poście:

 

 

Widzisz, jakie to proste? No, z tym że rzeczywistość tak nie wygląda, a to jak to "kiedyś było" jest wyssane z palca, bo nikt tego nie wie. Idealny przykład na pierwszy rzut oka logicznie brzmiących, ale niestety przy bliższej analizie i konfrontacji z rzeczywistością bzdur. 

 

Edytowane przez tytuschrypus
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tytuschrypus, dobrze piszesz, oczywiście. Przy czym zaznaczę, że ja psychologii ewolucyjnej akurat nie bronię, bo... nic o niej nie wiem. Jestem w tych sprawach januszem. Jedyne, co znam (i z czym po części się zgadzam), to zdrowy redpill... rozumiany głównie jako szacunek do własnej osoby i zrozumienie pewnych mechanizmów społecznych.

 

Rozumiem, że intencją tematu jest bardziej naukowa (ostatecznie - lekko filozoficzna) konfrontacja Twoich doświadczeń profesjonalnych z amatorską pseudonauką, która być może nawet i szkodliwe aksjomaty instaluje w męskich umysłach. Tutaj niestety się nie popiszę, bo brak mi wiedzy w temacie. Odpowiem więc lekko na wyrywki, dla ciekawej dyskusji, chociaż niezgodnie nieco z założeniem tematu...

 

1 godzinę temu, tytuschrypus napisał:

A może mały chłopczyk "zakochał się" nie w tej z symetrycznymi rysami twarzy, tylko w tej która się do niego miło, uroczo uśmiechnęła?

 

Mogę jedynie odnieść się tutaj do własnych doświadczeń. Jako mały chłopczyk "zakochiwałem się" wyłącznie w dziewczynkach ładnych - nawet, jeśli zachowywały się wobec mnie chamsko (co się zdarzało, bo byłem mazgajem) i dosrywały mi na korytarzu - to liczyło się tylko to, że są ŁADNE. Brzydsze dziewczyny dla mnie nie istniały. Co mi się podobało? Słabo pamiętam, ale raczej typowe cechy pożądane i u dorosłych kobiet - duże oczy intensywnego koloru, symetryczna twarz z małym nosem, ładne usta, gęste włosy. Już jako pięciolatkowi podobały mi się właśnie takie dziewczynki. Niejako - z automatu, tak jakbym urodził się z takim firmware. Potem doszły cycki i tyłki, ale to wiadomo.

 

1 godzinę temu, tytuschrypus napisał:

To powinniśmy sobie zadać pytanie: czy coś takiego jak "pierwotne pożądanie" rzeczywiście istnieje i w dodatku jest takie istotne? 

Rozwijając moją powyższą myśl: chyba jednak istnieje. Bo jednak do niektórych koleżanek, brzydko mówiąc, trzepałem kapucyna, a inne mogły dla mnie nie istnieć i było to warunkowane wyłącznie wyglądem. Niczym innym. Zakładając nawet, że kobiety zdecydowanie różnią się od mężczyzn i nie kierują się takimi samymi wzorami - to jednak wśród moich rówieśników mega zainteresowanie dziewczyn wzbudzał głównie taki jeden, ciemnej karnacji, ciemnowłosy, wysoki chłopak o ładnych rysach twarzy, a nie ja czy moi pierdołowaci kumple. Czyli niejako z automatu one również zwracały uwagę na wygląd w pierwszej kolejności.

 

Zresztą - do dziś tak po prostu jest, że kobieta podoba mi się, albo nie. Kobiety mają tak samo ponoć i otwarcie mówią, że po minucie już wiedzą, czy będą chciały z danym mężczyzną seksu, czy też będzie dla nich tylko kumpelą z kutasem. Jak rozumieć takie "instynkty" inaczej, niż naturalna, wręcz wbudowana w nas preferencja seksualna?

 

Kwadratowe szczęki są tu oczywiście pewnym uproszczeniem i przejaskrawieniem, ale z pewnymi rzeczami trudno mi się nie zgodzić - zdecydowanie większe zainteresowanie budziły zawsze wśród moich znajomych osobniki wysokie, z wyraźną muskulaturą, "męskimi" cechami twarzy. Miałem wielu różnych znajomych, w szkole, na studiach - i nie mogę sobie przypomnieć sukcesów kolegów z "wimp skull". Nigdy nie słyszałem w trakcie towarzyskich plot, by jakaś dziewczyna wyznała, że podoba jej się, albo kręci ją klasyczna niedojda niczym z wykopowego obrazka, natomiast koledzy wysocy, męscy z twarzy i wysportowani - a i owszem. Tutaj często się to zdarzało.

 

1 godzinę temu, tytuschrypus napisał:

Jakim cudem kobieta może być zabujana w kimś, kto nie wygląda jak ten obiektywnie zawsze atrakcyjny czad? 

 

Rzeczywiście, poruszyłeś istotny temat - chociaż osobiście nie spotkałem się z takim przypadkiem, to słyszałem takie historie od znajomych, że jakiejś łamadze się "fartnęło".

 

Być może jednak można przyjąć, że to wyjątek od reguły? Wszak ludzie i sytuacje bywają różni, a próbując usystematyzować jakieś zjawisko zawsze znajdziesz coś przeczącego założeniom. Nie uważam, że nieatrakcyjni nie mają szans na to, by ktoś ich pożądał - jest to po prostu, hmm, rzadkie zjawisko?

 

A skoro jest to rzadkie zjawisko i taki chłopak, powiedzmy jak ja - do 21 roku - nigdy nie odczuł pożądania dziewczyny - to jak to wytłumaczyć? pierdołowatość? pech? A może jednak chujowe geny, przez które ów osobnik ma pod górkę?

 

Kontekst poniżej ;)

 

Ja do 21 roku życia byłem - jak to się obecnie usystematyzowało - przegrywem. Nie trzymałem za rękę, nie całowałem, a o seksie... bajałem, twierdząc, że zaliczam panny, bo straszliwie wstydziłem się tego, że jestem taką miernotą. Bajałem tak skutecznie, że koledzy przychodzili po radę ;) miałem koleżankę, oczywiście z miejsca poleciałem do friendzone, z którą chodziłem na spacery, dobrze się dogadywałem, etc - ona miała chłopaka i tak się śmiesznie składa, że akurat 190 cm wzrostu, muskularna sylwetka, kwardratowa szczęka ? Ja przez dwa lata czekałem, aż ona z nim zerwie, bo od początku wyglądał mi na fircyka lovelasa. I rzeczywiście! okazało się, że bolcował pannę na boku. I oczywiście uznałem, że teraz moja kolej... haha. Dupa. Pani przekazała mi od razu i zanim jeszcze zrobiłem jakiś ruch - "tylko mi tu z kwiatkami nie przychodź". Trzy miesiące później już wyrwał ją inny... przystojny gość 188 cm. Hieh.

 

Nie ukrywam, że czułem się jak gówno. Nie "odkryłem" wtedy redpilla, bo chyba wtedy jeszcze to nie było hitem internetu, ale w dużej mierze samemu doszedłem do wniosków "redpillowych" - nadskakiwanie kobietom gówno daje, one Cię chcą bądź nie. I jak polecisz do friendzone, to już po sprawie. A to, czy lecisz do friendzone, czy nie to sprawa głównie wyglądu, tzw. pierwszego wrażenia (powiedzmy - rozciągniętego na jakiś krótki okres). Odnosząc się do nielubianej przez Ciebie psychologii ewolucyjnej - strzelam - byłoby tutaj zasadne nawiązanie do np. toków, gdzie pokazując duży, pstrokaty kuper budzisz zainteresowanie samicy, albo masz miernie upierzone szare d00psko i odpadasz.

 

1 godzinę temu, tytuschrypus napisał:

Oho - w podkreślonej części już idziemy w sprzeczność z psychologią ewolucyjną. Jakie zachowanie?

 

Znów nawiążę do własnego przykładu - dla mnie np. pewne zachowania kobiet, sposób chodu, mowy, "julkowe" zabawy włosami nastawione na efekt, etc. potrafią podnieść atrakcyjność samicy... ale w jakimś przedziale. Czyli np. z 7/10 zrobią 8/10.

Jednak nawet seksownie zachowująca się dziewczyna 3/10 zostanie pasztetem i nic jej to nie da.

 

Coś takiego miałem na myśli pisząc o zmianach w zachowaniu. Nadal będziemy poruszać się w pewnym zakresie atrakcyjności, definiowanej głównie wyglądem - tego raczej nie unikniemy - ale z 5/10 możemy wskoczyć na 6/10 np. ;)

1 godzinę temu, tytuschrypus napisał:

Dominacja - to nie jest rzecz związana z czadowymi cechami.

Tutaj odpowiem filozoficznie.

Myślę, że u tzw. czadów, wygląd determinuje ich rozwój.

Są wyżsi i silniejsi, więc uzyskują wysoką pozycję w "stadzie", nierzadko gnębiąc innych w dzieciństwie.

Od młodości okazywana im atencja ze strony dziewczyn prowadzi do wysokiej samooceny i zdrowych zachowań.

 

W sumie podobnie jak u kobiet - znane nam zjawisko, gdy atrakcyjne sztuki są stopniowo "psute" przez środowisko dostarczające im olbrzymiej atencji i utwierdzające w przekonaniu, że są księżniczkami, boginiami życia, i stopniowo zamieniając je w "instagramerki". 

1 godzinę temu, tytuschrypus napisał:

Brak szacunku tego również w relacji z kobietą nie buduje się fizycznością, tylko zachowaniem. Rzeczą kształtowaną społecznie, nie biologicznie. Zgodzisz się ze mną?

Jak najbardziej. Tego nie neguję, ale pigułki - też nie. Przecież "redpill" mówi o tym, że kobieta musi Cię szanować,by mieć z Tobą zdrową relację i wynika to głównie z Twojego zachowania wobec niej ;)

 

Natomiast w tę relację z kobietą nie wejdziesz, jeśli - ewolucyjnie znów zaciągając - nie pokażesz kupra odpowiedniej wielkości i gamutu barw w tańcu godowym przy "podrywie" - na tinderze bądź w życiu. po prostu zostaniesz odrzucony, od biedy - polecisz do friendzone.

 

1 godzinę temu, tytuschrypus napisał:

Czytasz sobie takiego redpilla jako smutny bluepillowiec i nagle wszystko znajduje swój sens, walisz ręką w czoło i mówisz "No tak! Kurde, no tak faktycznie jest!". 

To może spytam : co Ci nie odpowiada w redpillu?

 

Bo że blackpill to przeginka - uważam od początku, ale moim zdaniem będące podstawą redpilla:

- looksmaxing

- stanowczość

- świadomość tego, co działa na kobiety

raczej pomogą komuś z problemami męsko-damskimi, niż zaszkodzą.

 

Dodam, że chodzi mi o zdrowe podejście. Bez stygmatyzowania kobiet, bez wyrabiania w sobie cech "psychola", który jest tak stanowczy, że staje się toksyczny dla otoczenia... etc.

Edytowane przez Januszek852
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Januszek852 napisał:

Jakim cudem kobieta może być zabujana w kimś, kto nie wygląda jak ten obiektywnie zawsze atrakcyjny czad? 

W takim razie niech kobiety nie mają pretensji do facetów nieatrakcyjnych, że są mizoginami, którzy chodzą na dziwki bo przecież żadna ich nie chce bo nie są przystojni, są usprawiedliwieni bo też mają pożądanie więc chodzą na divy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 hours ago, wrotycz said:

Od czego jest fMRI?

Widać od niczego, skoro nie zrobiono chociaż jednego w porządnej rozdzielczości.

Typowy sześcian rozdzielczości pomiaru MRI to 3mm, ale można wykonać nawet poniżej 0.5mm - kosztem czasu, lub multisamplowaniem - nawet jeszcze lepiej.

Aha - obrazowanie wyników MRI przechodzi przez obróbkę komputerową modelami...

23 hours ago, wrotycz said:

Jakieś skutki zaburzeń rozwojowych są. Inaczej by to nie były zaburzenia. I charakteryzują je, te skutki, jakieś różnice - czymś się przecież różnią.

Może właśnie z obrazowania mózgów osób normalnych i psychopatycznych powstały wzorce zaburzeń i dlatego się takich wzorców szuka.

Chyba nie udaje mi się wytłumaczyć swojego punktu widzenia, że jeżeli szukamy różnic, zakładając z góry że "muszą jakieś być", to je znajdziemy. Za odpowiednie granty, naukowcy znajdą wszystko.

Ja wolę nadal traktować istnienie "uszkodzeń" jako teorię. Mniej więcej o takiej wartości naukowej dziś, jak kraniometria 80 lat temu. Mierzono kiedyś wybrane punkty na czaszce - i pyk, mamy przypasowanie do rasy. Dzisiaj, mierzymy MRI z rozdzielczością 2-3mm, obrabiamy kompuerowo według wybranego modelu, mierzymy wybrane punkty i pyk - mamy psychopatę vs normalsa.

Za kolejne 50 lat, może z tej całej metody MRI będziemy się śmiać - już dziś są algorytmy operujące poniżej bariery SNR w pomiarach magnetycznych, więc może nawet dużo szybciej. A powtórzenie takiego badania w ~100nm albo je potwierdzi bez uciekania się do obróbki komputerowej, albo je obali. Pożyjemy, zobaczymy.

On 9/1/2020 at 6:53 PM, wrotycz said:

Czego wciąż nie ma w cytowanym badaniu.

Chciałbym, by artykuły wprost mówiły "a setka badanych, tych co im jakoś tak źle z oczu patrzyło, odmówiła udziału". Ale nie mówią tego wprost.

On 9/1/2020 at 6:53 PM, wrotycz said:

Nie ma tam słowa o parytetach

O rzeczach oczywistych się nie pisze. Jak np to, że 100% badanych oddychało powietrzem atmosferycznym, i pracowało w korpo o określonych standardach parytetów zatrudnienia.

On 9/1/2020 at 6:53 PM, wrotycz said:

nie łączyło ich logo korporacji a stanowisko menedżerskie

Nie do końca. Łączyła ich próba dostania się na stanowisko menedżerskie - czasem wyższego stopnia niż posiadane, a czasem - dopiero pierwszego. To była rekrutacja. Także tych, co wygrać nigdy nie mieli szansy.

On 9/1/2020 at 6:53 PM, wrotycz said:

Pożyczasz ziomkowi coś i on ci nie oddaje. W jaki sposób chcesz "zakończyć grę prze ujawnieniem"?

Taką na przykład piramidą finansową. Pierwsi zazwyczaj mają zysk... aż właściciel nie zniknie w sinej dali.

On 9/1/2020 at 6:53 PM, wrotycz said:

Jak, będąc oszustem, chcesz zachować to w tajemnicy? Skoro przynajmniej 1/3 wszystkich członków plemienia spotykasz każdego dnia.

Możliwości są niezmierzone... więc może przykład z życia, mocno uproszczony. W latach 80-tych komuniści już byli "ujawnieni", i nikt im nie ufał. Więc podstawiono takiego, co zorganizował "nowe lepsze" związki zawodowe robotników... pod kontrolą komunistów. Więc, pomimo ujawnienia, można? Można, niestety. Nawet w małych grupach ("eksperyment sprzedaży małp").

On 9/1/2020 at 6:53 PM, wrotycz said:

Oni tylko liczą zyski. Tylko nagroda ich motywuje i jak najbardziej przyszłe korzyści.

Definicja psychopatii zna i takie przypadki. Nie stosowałbym jej jednak ograniczająco. Strach przed karą, może nawet u zwierząt wywołać zaprzestanie sięgnięcia po oczywistą korzyść.

On 9/1/2020 at 6:53 PM, wrotycz said:

Choć tytuł nieszczęśliwy, bo to nie jest żadna mądrość,

Staram się oddzielać wartościowanie wyników badań, od moich własnych przekonań moralnych. Inaczej, wierząc w jakieś "większe dobro", czy mityczne normy moralne, mógłbym się sam ograniczyć na drodze poznania prawdy.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Januszek852 napisał:

Przy czym zaznaczę, że ja psychologii ewolucyjnej akurat nie bronię, bo... nic o niej nie wiem. Jestem w tych sprawach januszem.

Spoko, rozumiem, dyskutujemy sobie po prostu, wymieniamy poglądy właściwie, także luz :)

 

17 godzin temu, Januszek852 napisał:

Rozumiem, że intencją tematu jest bardziej naukowa (ostatecznie - lekko filozoficzna) konfrontacja Twoich doświadczeń profesjonalnych z amatorską pseudonauką, która być może nawet i szkodliwe aksjomaty instaluje w męskich umysłach.

Po raz kolejny dobra synteza. Oczywiście nie jest tak, że w pillach nie ma ani grama prawdy, podobnie jak można coś pożytecznego wyciągnąć z filmów Zięby, ale jak się łyknie to w całości, to bardziej zaszkodzi niż pomoże. 

 

17 godzin temu, Januszek852 napisał:

Mogę jedynie odnieść się tutaj do własnych doświadczeń.

I jako dorosły jesteś w stanie właściwie zinterpretować swoje motywacje jako małe dziecko? Dysponowałeś wtedy wystarczającą świadomością własnych zachowań, ich motywów i ich konsekwencji by teraz ją przywołać? Śmiem wątpić. Abstrahując już od tego, że dzieci ogólnie są ładniejsze niż dorośli, to różnie z tym bywa. Moją pierwszą dziecięcą miłością była na przykład dziewczynka, którą najlepiej znałem - chyba (chyba z powodu, który opisałem wcześniej) nie była brzydka, ale były ładniejsze - jednak ją znałem i byliśmy dla siebie mili. Jak to się wpisuje w te wszystkie teorie?

 

17 godzin temu, Januszek852 napisał:

Zakładając nawet, że kobiety zdecydowanie różnią się od mężczyzn i nie kierują się takimi samymi wzorami - to jednak wśród moich rówieśników mega zainteresowanie dziewczyn wzbudzał głównie taki jeden, ciemnej karnacji, ciemnowłosy, wysoki chłopak o ładnych rysach twarzy, a nie ja czy moi pierdołowaci kumple. Czyli niejako z automatu one również zwracały uwagę na wygląd w pierwszej kolejności.

No widzisz - a ja mam inne doświadczenia, zainteresowaniem kobiet nawet w wieku licealnym czy gimnazjalnym nie cieszyli się najładniejsi w sensie rysów twarzy, tylko najbardziej bezczelni, wyszczekani, z pozycją w grupie, głośni, "zabawni" nawet jeśli byli przeciętni z wyglądu. 

 

17 godzin temu, Januszek852 napisał:

Zresztą - do dziś tak po prostu jest, że kobieta podoba mi się, albo nie. Kobiety mają tak samo ponoć i otwarcie mówią, że po minucie już wiedzą, czy będą chciały z danym mężczyzną seksu, czy też będzie dla nich tylko kumpelą z kutasem. Jak rozumieć takie "instynkty" inaczej, niż naturalna, wręcz wbudowana w nas preferencja seksualna?

Tylko to jest jeszcze inne zagadnienie, niejako obok tematu. Bardziej w temacie będzie pytanie - czy te dziewczyny, które się podobają albo nie, są idealne pod względem cech fizycznych, czy też nie. Czy nie pociągała Cię nigdy nie najpiękniejsza z całego zbioru kobieta. Bo ja wiem po sobie i znam wiele takich przypadków, że owszem. Są ładniejsze laski, ale ta nawet znana powierzchownie zachowuje się tak, że jest dla mnie atrakcyjniejsza. Na przykład jest bezczelna i wyszczekana i ja takie lubię, bo lubię potem w łóżku nad nią dominować. Lubię pewne siebie kobiety i zawsze pewna siebie kobieta wygra z niepewną siebie kobietą, nawet jeśli ta druga jest bliżej moich preferencji wizualnych. Jak to wyjaśnić?

 

Wielokrotny lajtmotyw wszelakich pilli, bardzo widoczny tutaj na forum zwłaszcza, to operowanie skrajnościami. Są porównania czada z totalnie paskudnym z wyglądu kolesiem - wow, no kurwa odkrycie. Są antynomie ładna dziewczyna - brzydka dziewczyna. A przecież w rzeczywistości ludzie nie dzielą się na pięknych i brzydkich, tylko zdecydowana większość jest po prostu przeciętna i oscyluje wokół środka skali. No, ale na tym się tak fajnie nie buduje memików i infograficzek, co nie? 

 

17 godzin temu, Januszek852 napisał:

Miałem wielu różnych znajomych, w szkole, na studiach - i nie mogę sobie przypomnieć sukcesów kolegów z "wimp skull". Nigdy nie słyszałem w trakcie towarzyskich plot, by jakaś dziewczyna wyznała, że podoba jej się, albo kręci ją klasyczna niedojda niczym z wykopowego obrazka, natomiast koledzy wysocy, męscy z twarzy i wysportowani - a i owszem. Tutaj często się to zdarzało.

Widzisz? Pille tak skrzywiły Twoją percepcję, że nawet przywołując wspomnienia rzeczywistości zaczynasz ją naginać do tej dualistycznej wizji świata, gdzie są wysocy, męscy i wysportowani vs niedojdy i to, że kobiety wolą totalne przeciwieństwo przegrywa to jest ta prawda objawiona i wyjaśnienie tego, jak działa świat? Nyga, please :) 

 

17 godzin temu, Januszek852 napisał:

chociaż osobiście nie spotkałem się z takim przypadkiem, to słyszałem takie historie od znajomych, że jakiejś łamadze się "fartnęło".

I znowu - czemu "łamadze"? Przecież ja nie stawiam przykładu łamagi, tylko po prostu normalnego, przeciętnego kolesia. Żebyśmy się dobrze zrozumieli - rozumiem, że nie znasz żadnego przypadku, w którym kobieta była zakochana na zabój w mężczyźnie nie wyglądającym jak czad? Bo do tego się sprowadzają te memy pillowe żerujące na psychologii ewolucyjnej. Nie w "łamadze", "przegrywie" itd. Po prostu w "nieczadzie". 

 

Bo ja znam mnóstwo, z sobą na czele. 

 

17 godzin temu, Januszek852 napisał:

nadskakiwanie kobietom gówno daje, one Cię chcą bądź nie.

Oczywiście, ale to nie jest rzecz determinowana przez wygląd, a żeby to stwierdzić to się moim zdaniem wystarczy rozejrzeć po ulicy, ja jakoś nie widzę samych par złożony z kobieta - umięśniony czad z kwadratową szczęką. 

 

17 godzin temu, Januszek852 napisał:

Myślę, że u tzw. czadów, wygląd determinuje ich rozwój.

Są wyżsi i silniejsi, więc uzyskują wysoką pozycję w "stadzie", nierzadko gnębiąc innych w dzieciństwie.

Ale przecież jeśli żyjesz na tym świecie to wiesz, że tak nie jest. Osobami o wysokim statusie, samcami alfa, przywódcami, liderami mniejszych lub większych grup nie zostają wysokie czady z kwadratowymi szczękami, za którymi dupy latają. Takie czady to zwykle kończą edukację na gimnazjum, a potem myją Ci auto na myjni i jedyne dupy, które mogą zaliczać to jest jakaś osiedlowa patologia. I właśnie na tym cały wic polega, że wszelkie pille operując skrajnościami pokazują ten archetyp wszystkomającego i wszystkomogącego czada (w opozycji do przegrywa, oczywiście, żeby było "trudniej" i wcale nie w zmanipulowany sposób), a ja tego w rzeczywistości jakoś za bardzo nie widzę. Inny przykład - artyści. Nie wiem, jakiej muzyki słuchasz, ale w moich cięższych kręgach, w których obracałem się w czasach licealnych nieczadowi bynajmniej długowłosi gitarzyści mogli przebierać w tzw. metalówach. Jakim cudem?

 

18 godzin temu, Januszek852 napisał:

Natomiast w tę relację z kobietą nie wejdziesz, jeśli - ewolucyjnie znów zaciągając - nie pokażesz kupra odpowiedniej wielkości i gamutu barw w tańcu godowym przy "podrywie" - na tinderze bądź w życiu. po prostu zostaniesz odrzucony, od biedy - polecisz do friendzone.

I to jest właśnie totalna nieprawda, która oparcia w rzeczywistości nie znajduje. A może Ty masz takie doświadczenia, bo po prostu latałeś za samymi dupami 9/10? Wracamy bowiem do tematu - czy znasz sytuacje, w których kobieta jest zakochana w nieczadzie. 

 

18 godzin temu, Januszek852 napisał:

ale moim zdaniem będące podstawą redpilla:

- looksmaxing

- stanowczość

- świadomość tego, co działa na kobiety

W zasadzie pełniej niż w moich poprzednich postach, zwłaszcza pierwszym, nie napiszę już co mi w redpill nie leży. Nie, że unikam odpowiedzi, po prostu nie chcę się powtarzać. Na pewno są rzeczy, które wyciągniesz i się przydadzą, ale w samym redpill są też tezy, które są ze sobą sprzeczne. No bo albo możesz zrobić x rzeczy, które zwiększą Twoją atrakcyjność, albo ta atrakcyjność jest zdeterminowana przez szczęki, centymetry (wzrostu), rysy i inne takie. 

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam czytając "Ewolucję pożądania" był ustęp na temat wyglądu. Natomiast znacznie więcej miejsca było poświęconego na inne cechy (charakter+pozycja społeczna) oraz jak poszczególne strategie sprawdzają się w warunkach kulturowych.

 

Warto pracować nad atrakcyjnością biologiczną jak i społeczną. Nie ignorowałbym żadnej z tych dwóch. Oczywiście znacznie prościej zadbać o proporcje ciała niż przebudować osobowość, charakter oraz uzyskać awans społeczny. 

 

Obecnie również wydaje mi się,że znacznie łatwiej uzyskać informację związane z biologiczną powłoką. Ludzie oczekując szybkich rezultatów bardziej skupiają się na powierzchownej metamorfozie. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

57 minut temu, tytuschrypus napisał:

Czy nie pociągała Cię nigdy nie najpiękniejsza z całego zbioru kobieta. Bo ja wiem po sobie i znam wiele takich przypadków, że owszem. Są ładniejsze laski, ale ta nawet znana powierzchownie zachowuje się tak, że jest dla mnie atrakcyjniejsza.

Jak się nad tym głębiej zastanawiam, to mogę potwierdzić, że oprócz wyglądu jest wiele innych cech, przez które "subiektywne" SMV danej kobiety dla mnie rośnie lub maleje. Natomiast nie ukrywam, że wygląd jest w zasadzie determinujący i działa natychmiast, tzn. patrzę na twarz, ciało - dwie sekundy - i od razu wiem, czy to jest to, czy szkoda mojego czasu.

 

Myślę, że kobiety działają podobnie. Albo trafiasz w ich gust, albo nie. Niby nie jest to żaden sekret i należałoby tutaj raczej odpowiedzieć "ludzie ładni są ładni, thank you Captain Obvious", ale - w mojej interpretacji - Redpill wychodzi trochę naprzeciw sfeminizowanym pierdom przekazywanym nam przez matki, że "u faceta nie jest ważny wygląd, tylko charakter" i "należy być miłym". Niby to oczywiste, a zobacz, ile historii w świeżakowni to opis płaszczenia się przed kimś i robienia z siebie śmiecia, byle tylko królowa zwróciła na to uwagę. Mam wrażenie, że to jest oczywiste dla nas, ale dla tzw. szarej masy - niekoniecznie. A już zwłaszcza w pokoleniu naszych rodziców.

 

57 minut temu, tytuschrypus napisał:

No, ale na tym się tak fajnie nie buduje memików i infograficzek, co nie? 

 

To prawda - te wszystkie "pille", niczym większość krzykliwych nagłówków i prawd objawionych z netu, bazuje na zestawianiu skrajności. Przy czym można albo założyć, że jest to celowy efekt ukierunkowany na potrząśnięcie "widzem" (w internecie hiperbola zawsze sprzeda się lepiej, niż rzeczywistość), co nie przekreśla całego założenia, bądź też - co zdaje się Ty wybrałeś - uznać, że takie "demagogiczne" podstawy całego ruchu niejako przekreślają go w całości z automatu, bo już podstawy są przekłamaniem.

 

Ja bardziej skłaniam się ku temu pierwszemu. Myślę, że "zbluepillowany" mężczyzna potrzebuje solidnego kopa w dupę, kontrastów, wywrócenia mu świata do góry nogami, by zaczął myśleć, bo wizja "usługiwania księżniczce" jest w nim tak silnie zaszczepiona, że potrafi nawet pobić kumpla, który zasugeruje mu, że jego żonka go chyba nie szanuje.

 

57 minut temu, tytuschrypus napisał:

Widzisz? Pille tak skrzywiły Twoją percepcję, że nawet przywołując wspomnienia rzeczywistości zaczynasz ją naginać do tej dualistycznej wizji świata, gdzie są wysocy, męscy i wysportowani vs niedojdy i to, że kobiety wolą totalne przeciwieństwo przegrywa to jest ta prawda objawiona i wyjaśnienie tego, jak działa świat? Nyga, please :)

 

"czady vs przegrywy" to dla mnie zawsze jest pewna forma trywializowania tematu, tak więc - nieee, to nie jest tak, że zrobiłem sobie dwie szufladki na ludzi i zaszeregowuję. Generalnie niemal każda forma generalizacji jest dla mnie przejawem deficytu intelektualnego.

 

Natomiast zauważam tu jedynie, (ba dum dum tss) że osobnicy o morfologii z grubsza zbliżonej do "przegrywowej" nie wzbudzali w żadnej znanej mi kobiecie emocji. Po prostu - byli nieatrakcyjni, więc zostawali skreśleni z miejsca, niezależnie od tego, co sobą prezentowali.

 

Dla środka spektrum, tzw. "normies" nie będzie miało to znaczenia, naturalnie, ale jeśli ktoś urodził się z kiepskim zestawem genów, to zdecydowanie ma pod górkę. I znów - "thank you captain obvious", ale mam wrażenie, że do wielu nadal to nie dociera i wierzą, że wygląd nie ma znaczenia.

 

59 minut temu, tytuschrypus napisał:

nieczadowi bynajmniej długowłosi gitarzyści mogli przebierać w tzw. metalówach. Jakim cudem?

 

Środowisko jest mi znane, bo jestem muzycznie metalowcem.

Z moich doświadczeń również w tym gronie atrakcyjni byli "czadowi" chłopcy, chociaż naturalnie kryteria atrakcyjności były nieco inne.

Wciąż była nią symetryczna twarz, ale bardzo dużą uwagę dziewczyny zwracały na zadbane, ładne włosy.

 

Akurat to pamiętam dobrze, bo już wtedy zaczynałem łysieć i było mi to wytykane "humorystycznie". ;)

 

Mój dobry znajomy grywał na gitarze i nie potrafił wyrwać nikogo - wyglądał na rasowego "przegrywa" od pigułek - wimp skull, wątła szyja, zakola, cofnięta szczęka, trądzik. Moje koleżanki w plotach na jego temat wyrażały jedynie obrzydzenie jego wyglądem, choć często dodawały, ze jest miły, szalenie inteligentny... tylko paskudny i dlatego może być "tylko kolegą".

 

Rozumiem, że moje doświadczenia nie definiują żadnego "standardu społecznego" i to byłby klasyczny błąd poznawczy, ale jako nie-naukowiec z tej dziedziny nie mogę się niestety powołać na nic innego :)

 

Sama metoda naukowa natomiast jest mi znana dość dobrze z czasów walki z doktoratem, aczkolwiek z dziedziny technicznej.

 

Godzinę temu, tytuschrypus napisał:

I to jest właśnie totalna nieprawda, która oparcia w rzeczywistości nie znajduje. A może Ty masz takie doświadczenia, bo po prostu latałeś za samymi dupami 9/10? Wracamy bowiem do tematu - czy znasz sytuacje, w których kobieta jest zakochana w nieczadzie. 

 

Znam, istotnie. Dlatego nie usłyszysz ode mnie, że bez kwadratowej szczęki nie masz podejścia.

Ale oczywiście ilość "zakochanych" w naszym licealnym czadzie a ilość "zakochanych" w naszych przeciętnych chłopakach różniły się dość krytycznie i tutaj niestety muszę przywołać standardy "wykopowe" - przegrywy (w tym ja) - niscy, z niemęską sylwetką - miały zero zainteresowania. "Normies", takie przeciętne chłopaczki - jedną partnerkę, często z trudem zdobytą. Ci przystojni mieli bardzo duże zainteresowanie.

 

Rozumiem, że masz inne doświadczenia - profesjonalne i osobiste - niemniej u mnie tak to wyglądało. :)

 

Godzinę temu, tytuschrypus napisał:

Na pewno są rzeczy, które wyciągniesz i się przydadzą, ale w samym redpill są też tezy, które są ze sobą sprzeczne. No bo albo możesz zrobić x rzeczy, które zwiększą Twoją atrakcyjność, albo ta atrakcyjność jest zdeterminowana przez szczęki, centymetry (wzrostu), rysy i inne takie. 

Ale redpill to właśnie zalecany looksmaxing. To blackpill określa, że Twoje "szanse" są uwarunkowane genetycznie i szkoda Twojego czasu.

 

Ja to rozumiem tak:

 

Bluepill - należy być miłym i grzecznym, wygląd nie ma znaczenia, tylko wyjątkowy mężczyzna pokocha samotną madkę.

 

Redpill - należy być męskim i stanowczym, wygląd jest bardzo ważny (bez niego może po prostu nie dojsć do prezentowania charakteru i zachowań, bo zostaniesz skreślony - przy czym pod wygląd podciągamy też cechy niewizualne typu głos, a także ciuchy, perfumy, styl bycia, etc). Samotne madki omijać.

 

Blackpill - możesz być jaki chcesz, ale jeśli nie jesteś wysoki i nie masz kwadratowej szczęki, to i tak nie masz szans i żadne siłownie czy ciuchy tego nie zmienią. I nawet samotna madka cię nie zechce, przegrywie.

 

Po co mi te pigułki, spytasz? Takie uproszczenie internetowe, by jakoś zbiór przekonań podpiąć pod konkretną nazwę, miast za każdym razem wyjaśniać, jakie jest nasze stanowisko wobec "samodoskonalenia" w ogólności i oczekiwań kobiet w szczególności.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Januszek852 napisał:

Redpill wychodzi trochę naprzeciw sfeminizowanym pierdom przekazywanym nam przez matki, że "u faceta nie jest ważny wygląd, tylko charakter" i "należy być miłym".

I to jest oczywiście dobre, ponieważ należy wychodzić na przeciw skrajnościom, a oczywiście kobiety poprzez duże uzależnienie od społecznych oczekiwań pierdolą trzy po trzy to co wypada i to co dobrze brzmi, a nie to co jest prawdziwe. Tylko znów - redpill mówi o tym również operując skrajnościami.

 

20 godzin temu, Januszek852 napisał:

Przy czym można albo założyć, że jest to celowy efekt ukierunkowany na potrząśnięcie "widzem" (w internecie hiperbola zawsze sprzeda się lepiej, niż rzeczywistość), co nie przekreśla całego założenia, bądź też - co zdaje się Ty wybrałeś - uznać, że takie "demagogiczne" podstawy całego ruchu niejako przekreślają go w całości z automatu, bo już podstawy są przekłamaniem.

Myślę, że akurat czytając posty różnych użytkowników na tym dokładnie forum można zauważyć, że niezależnie od intencji operowanie skrajnościami nie wyszło części pacjentów na dobre. Z naukowego punktu widzenia głoszone są tu straszliwe herezje, widoczne nawet dla laika. Napiszmy wprost - niektóre tematy były żenująco infantylne a tym bardziej niebezpieczne, że zaprzęgające do tego naukę, badania, "opracowania naukowe" i to dopiero robi się nieciekawa sprawa. A - jak wykazałem w odpowiednich tematach - wystarczy mieć już jakąś wiedzę na ten temat i okazuje się, że badania albo są kwestionowalne, albo wydarte z kontekstu, albo w ogóle zmanipulowane, albo źle przetłumaczone z angielskiego (sic!) i ktoś nie zrozumiał ich właściwie. 

 

Ty patrzysz na to ze swojej perspektywy, ale obserwując Twoje raczej wyważone wypowiedzi to nie Ty jesteś "targetem" tego tematu, bo Tobie to wszystko nie weszło "za mocno". Ale niestety Ci, którym weszło krzyczą dość głośno, i krzyczą szkodliwie. W tym jest problem.

 

20 godzin temu, Januszek852 napisał:

Natomiast zauważam tu jedynie, (ba dum dum tss) że osobnicy o morfologii z grubsza zbliżonej do "przegrywowej" nie wzbudzali w żadnej znanej mi kobiecie emocji. Po prostu - byli nieatrakcyjni, więc zostawali skreśleni z miejsca, niezależnie od tego, co sobą prezentowali.

Ale to są - jak już wiemy - skrajności. Prezentowanie deficytu dowolnych cech szanowanych w społeczeństwie skazuje Cię na margines. Za żulami i bezdomnymi nikt się nie ogląda, jakiej by szczęki nie mieli, prawda? 

 

Dlatego takie trywializowanie rzeczywistości i forsowanie poglądu "wygląd = wszystko jak nie masz szczęki to kobieta Cię nie pożąda TAK NAPRAWDĘ" jest bzdurne, głupie, szkodliwe i o tym jest w sumie cały ten temat.

 

20 godzin temu, Januszek852 napisał:

do wielu nadal to nie dociera i wierzą, że wygląd nie ma znaczenia.

A ja myślę, że to co zacytowałem powyżej to jest sztuczny pogląd, ustawiony w roli worka treningowego, w który osoby przedawkowujące pilla walą, mimo że raczej rzadko kto tak uważa. Wręcz przeciwnie, myślę że każdy wie że wygląd ma znaczenie ale ja widzę pogląd, że ma wyłączne, w 100% determinujące znaczenie a to jest po prostu nieprawda, to jest pogląd nie znajdujący oparcia w rzeczywistości. 

 

20 godzin temu, Januszek852 napisał:

Mój dobry znajomy grywał na gitarze i nie potrafił wyrwać nikogo - wyglądał na rasowego "przegrywa" od pigułek - wimp skull, wątła szyja, zakola, cofnięta szczęka, trądzik. Moje koleżanki w plotach na jego temat wyrażały jedynie obrzydzenie jego wyglądem, choć często dodawały, ze jest miły, szalenie inteligentny... tylko paskudny i dlatego może być "tylko kolegą".

W tym, że powołujesz się na swoje doświadczenia, nie ma nic złego, ale znów powołujesz się na skrajność, która jest marginesem :)

 

Fakty są takie, że facet nie posiadający idealnego genotypu może wzbudzać prawdziwe pożądanie kobiety, może zauroczyć kobietę, może z nią stworzyć udaną relację. 

 

A w odpowiedzi na to jakiś pożal się borze z koziej dupy internetowy psycholog (z litości nie będę leciał po nickach) wstawi w odpowiedzi jakiegoś gościa na granicy deformacji z informacją, jak to nie dostał żadnego lajka na Tinderze i w swoim mniemaniu błyskotliwie będzie ironizował "wygląd się przecież nie liczy". Przecież to prostacka, żałosna manipulacja. Na szczęście nie tylko ja to widzę. Ale młodsi, mniej doświadczeni bracia mogą nie widzieć i może się w nich wytworzyć błędny obraz, że wszystko determinują Twoje geny i tylko czad, a potem nic. 

 

21 godzin temu, Januszek852 napisał:

Ja to rozumiem tak:

I ja w tym "Twoim" rozumieniu nie widzę nic złego ale nie oszukujmy się, to nie jest pogląd podzielany przez wszystkich i ja nie z takim poglądem polemizuję :) 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 9/2/2020 at 6:20 PM, Kespert said:

Dzisiaj, mierzymy MRI z rozdzielczością 2-3mm, obrabiamy komputerowo według wybranego modelu, mierzymy wybrane punkty i pyk - mamy psychopatę vs normalsa.

Dziś wiąż mierzymy za pomocą testów osobowości, a badania budowy mózgu były po to by sprawdzić czy istnieją jakieś istotne czynniki, które stoją za tym zaburzeniem, jaka jest etiologia zjawiska. I okazało się, że jest. Co potwierdza tezę o zaburzeniu a nie o adaptacji. Ludzie się adaptują do różnych środowisk a nie mają takich różnic w budowie mózgu jak psychopaci. Wniosek logiczny, że zauważone różnice w budowie mają istotny wpływ na zjawisko i że są to zaburzenia, bo inne psychologiczne "przypadłości" się tym nie charakteryzują.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 9/5/2020 at 11:58 AM, wrotycz said:

badania budowy mózgu były po to by sprawdzić czy istnieją jakieś istotne czynniki, które stoją za tym zaburzeniem, jaka jest etiologia zjawiska. I okazało się, że jest.

Okazało się, że istnieje taki zestaw procesowania danych z rezonansu, że można wyciągnąć taki wniosek. Ale słuszność użycia danego zestawu pozostaje (na razie przynajmniej) dyskusyjna.

On 9/5/2020 at 11:58 AM, wrotycz said:

Co potwierdza tezę o zaburzeniu a nie o adaptacji

Kwestia co uznamy za "adaptację" jest zbyt nacechowana moralnym nastawieniem obserwatora.

Czy np. niższy poziom stresu w dorosłym życiu, można uznać za "adaptację" czy za zaburzenie? https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S2213158218302341

(przy okazji, artykuł pokazuje w jaki sposób powinno się podawać dane odnośnie obrazowania/rezonansu, i użytych algorytmów procesowania).

A może ponad dwukrotnie większa łatwość unikania prawnych konsekwencji swych działań, jest jednak "adaptacją"? https://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=&ved=2ahUKEwiW4dDM0NbrAhVJtIsKHUI1CVAQFjAKegQIBBAB&url=https%3A%2F%2Fleb.fbi.gov%2Ffile-repository%2Farchives%2Fleb-july-2012.pdf&usg=AOvVaw2Vod1_AXDLxhjJAXMNoS29

On 9/5/2020 at 11:58 AM, wrotycz said:

Wniosek logiczny, że zauważone różnice w budowie

Wniosek oparty na "zauważonych" różnicach, których "zauważenie" wymagało użycia modeli komputerowo obrobionych danych MRI. Modeli, zakładających że będzie co zauważyć, więc pozwalających "zauważyć".

Lekka zmiana w obróbce danych z cewek, i całe "zauważenie" znika - wraz z wnioskami.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 miesięcy temu...
W dniu 7.07.2020 o 14:44, tytuschrypus napisał:
W dniu 7.07.2020 o 14:27, Ksanti napisał:

Nawet by trzeba było obalić większość tego forum o tym całym wzbudzaniu emocji, podrywie, zmianach gałęzi na lepszy model

Nie bardzo. Większość z tych tez da się śmiało wyjaśnić za pomocą innych nurtów bez większego wysiłku. Z łatwością możesz prześledzić moje wypowiedzi w tych kwestiach i pewnie wiesz, że w większości niespecjalnie odbiegały od tego, co się pisze na forum. Przemyśl to sobie. 


@tytuschrypus ja bym z chęcią poprosił o wyjaśnienie np. zmiany gałęzi na lepszy model według innego nurtu niż Psychologia Ewolucyjna.
 

Myślę że jeśli masz wiedzę podzielisz się nią z nami 

Do mnie trafia przynajmniej w większości to wytłumaczenie, ale chciałbym poznać twoją wersję i wytłumaczenie wg innych nurtów psychologicznych.
Sam pracuje w branży w której wiedza którą przekazali mi na studiach to archaizmy i mogły dać tylko podwaliny jak to ma wyglądać, stąd jestem otwarty na nową wiedzę i poszerzanie swojego horyzontu myślowego 
 


 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

Cala ta psychologie to wymyslil turecki mongol, koczownik zyjacy na niezamieszkalych stepach Kaukazu zyjacy z grabiezy innych, ktory dawno temy przywedrowal do Europy i zarazil ja jak rakiem wytworami swojego chorego tempego i prymitywnego umyslu. 

 

Psychologia to jest po prostu lipa, szarlataneria, robi ludziom z mozgu wode, tlumaczy wszystkie nienormalne zachowania ludzkie bo ten ktory to wymyslil chcial wmowic swoim garbatym nosem swiatu ze wszystkie nienormalne zachowania jego i jego rasy sa normalne i trzeba je akceptowac. A nie sa normalne.

 

Ewolucjonizm to tez lipa jest. Jesli wszystko powstalo droga ewolucji to co w takim razie bylo na samym poczatku? Co bylo jak nic nie bylo? To swietnie tlumaczy kreacjonizm i sw. Tomasz z Akwinu w swoich dowodach na istnienie Boga. Kto ma rozum ten zrozumie-choc przyznam ze trzeba sw. Tomasza analizowac powoli i ze szczera checia bo inaczej nic sie nie zrozumie. Ale ten czlowiek mial racje. Udowodnil istnienie Boga. Cala ta psychologia sprowadza czlowieka na poziom dzikiego zwierzecia. Moze komus to odpowiada to niech sobie wierzy w te pierdoly ale o prawdziwym czlowieczenstwie stanowi prymat ducha nad cialem. Tylko czlowiek duchowy jest w pelni czlowiekiem.

 

Powtarzam. Psychologie wymyslil dzikus, ktorego ubrali w garnitur i ladnie uczesali. Ale to jest caly czas ten sam dzikus. Tak jak kazdy cham zawsze bedzie chamem chocby zalozyl nawet srebrzysty gruby lancuch na marynarke albo adidasy do spodni kantow.

 

I widzicie co Was dzis otacza. Ten dzikus w stosunkowo krotkim czasie doprowadzil do zdziczenia caly swiat. Kazdy dzis mysli tylko o sobie, mysli tylko by zaspokajac swoje instynkty najbardziej pierwotne z korzyscia dla siebie. Rzadzi prymat ciala nad duchem. Wszystko zamkniete w doczesnym swiecie. Innymi slowy umyslowe zniewolenie. Super niewola bo niewola umyslu. Nie potrzeba murow ani drutu kolczastego. 

 

Psychologia to takze wylegarnia wszelkiej masci hohsztaplerow i oszustow. To wprost raj dla nich. To nie jest zadna nauka bo powstala na klamstwie, na czyms nielogicznym w ogole i sprowadza ludzi do poziomu zwierzat. A czlowiek przeciez stoi nad materia i innymi istotami zyjacymi bo ma jako jedyny rozum a to go czyni stojacego ponad materia. A tym czasem dzis materia i zwierzece instynkty jego ciala zdominowaly czlowieka. Czyli cos czym mial pierwotnie rzadzic zaczelo rzadzic nim.  Skoro nie przyniosly te pseudonauki psychologiczne dobrego rezultatu to chyba oczywiste, ze sa klamliwe i nic dobrego z nich nie wynika. Choc pewne teorie wydaja sie nawet pasowac do rzeczywistosci. Warto chyba przemyslec moje slowa jesli kogos interesuje poznawanie prawdy o swiecie. Pozdrawiam myslacych a nie myslacych nie pozdrawiam😁

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, lukasz11 napisał:

To swietnie tlumaczy kreacjonizm i sw. Tomasz z Akwinu w swoich dowodach na istnienie Boga. Kto ma rozum ten zrozumie-choc przyznam ze trzeba sw. Tomasza analizowac powoli i ze szczera checia bo inaczej nic sie nie zrozumie.

biblia-dowod-na-istnienie-boga-komiks-do

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.