Skocz do zawartości

Powrót do Ex - efekt przemyśleń czy jedynie chwilowy kaprys?


Rekomendowane odpowiedzi

Zacznę może od tego, że przeżyłem na tym świecie 46 lat, więc to i owo już widziałem i związkowego życia trochę poznałem, sam wyznaję żelazną zasadę,

że powroty do byłych są jak próby wciskania gówna z powrotem do dupy, aż w końcu trafiło na mnie, no i przyznam, że od paru dni mam niezły pierdolnik pod deklem.

Historia naszego 2,5 rocznego związku jest burzliwa, obfituje w liczne kłótnie, kilka rozstań i powrotów, aż w końcu następuje jebnięcie potężne i definitywne.

Nie było żadnej zdrady (chociaż podejrzewam, że już ktoś tam się kręcił w pobliżu) po prostu pokłóciliśmy się jak zwykle o coś tam, padło kilka niepotrzebnych słów

czy może raczej słowotok przetykany wyzwiskami pod moim adresem oraz puenta - Nigdy nawet nie próbuj się do mnie zbliżać - kończąca naszą znajomość. 

Od tamtej pory nikt do nikogo już się nie odezwał, żadnych przypadkowych spotkań, żadnego oddawania sobie rzeczy, żadnych życzeń na urodziny, nic.

To wszystko działo się jakieś 1,5 roku temu. Wcześniej jak ze sobą zrywaliśmy to na tydzień, czasami miesiąc, najdłuższa przerwa i ostatnia, to były 2 miesiące rozłąki,

za każdym razem to ona wracała, ale przy ostatnim jej zakomunikowałem, że jestem już tym zmęczony i więcej powrotów nie będzie. Miesiąc później nastąpił koniec.

 

Nie mam nawet mglistego pojęcia na temat tego co ona w tym czasie robiła, od razu ją wszędzie poblokowałem, wszystko powyrzucałem i zająłem się swoimi sprawami.

Po jakimś czasie zacząłem się umawiać z innymi i jakoś tam to się kręciło, ale z żadną na dłuższą metę nic sensownego nie wyszło, choć niektóre były piękne, niektóre mądre,

jeszcze inne i piękne i mądre i zajebiste w łóżku na dokładkę, ale to i tak nie było TO i umierało śmiercią naturalną. Potem przychodziły kolejne i następne i tak zleciało 1,5 roku,

aż tu nagle ni z dupy ni z pietruszki przychodzi sms - Piotrek, miałbyś ochotę pojechać dzisiaj na gofry? - o mało z drabiny się nie spierdoliłem, bo byłem akurat w robocie.

To "dzisiaj" było przedwczoraj we wtorek, najpierw się upewniłem czy na pewno do właściwego Piotrka to wysłała, a potem wyjaśniłem pokrótce dlaczego "dzisiaj" nie mogę,

nie wdając się w żadną polemikę na nasz temat czy dotyczącą naszego związku zakończonego przez nią z przytupem, tylko suche wyjaśnienie, że muszę pracować do późna,

bo mam napięte terminy i ewentualnie w czwartek będę miał luźniejszy dzień. Odpisała równie lakonicznie, że zobaczymy, bo w czwartek z kolei ona pracuje do późna,

ale nie wyklucza, że być może... no i bla bla bla o dupie maryni w dalszym ciągu z obu stron ani słowa o nas, tylko o pierdołach związanych z tym naszym spotkaniem,

które miało się odbyć dzisiaj, ale pieprzona ulewa pokrzyżowała nam plany (te gofry to na plaży miały być) i ostatecznie stanęło na tym, że w takim razie może innym razem.

No i zapadła cisza.

 

Wiem na 100% że to ona pisała ze swojego telefonu (poprowadziłem tak rozmowę, żeby to potwierdzić i nie wyjść na idiotę) wiem na 100% że chce się ze mną spotkać

(znam ją na tyle, żeby wyczuć czy chce mnie wystawić czy rzeczywiście chce się zobaczyć) jedno czego jeszcze nie wiem, to po co, jaki jest cel i co się za tym może kryć.

Nie padło ani jedno słowo, ani nawet sugestia między wierszami, że stoi za tym pomysł abyśmy do siebie wrócili, a na pewno ja nie zamierzam tego zagadnienia poruszać,

choć oczywiście nie ukrywam, że gdyby ona była mi obojętna, to bym pokasował te esemesy w pizdu i się nie odezwał. Upływ czasu i nowe znajomości niewiele tu zmieniły,

nadal coś do niej czuję, cały czas czułem, a zagłuszanie tego dostarczaniem coraz to nowych bodźców, może przynosiło jakiś skutek, jednak dość mizerny raczej i krótkotrwały.

Często po zakończeniu takiej jednej czy drugiej relacji, siedząc już u siebie sam ze sobą, rozmyślałem o Niej i zastanawiałem się myśląc być może naiwnie czy i Ona też tak ma,

czy myśli o mnie czasem, czy żałuje swojej decyzji, czy po kolejnym niewypale miłosnym nie chciałaby się skontaktować i czy jeśli tak się kiedyś stanie, to co wtedy zrobię...

 

No i nadszedł ten dzień, a ja zamiast się cieszyć jak kretyn z patyka, to siedzę po nocy jak wampir jakiś i rozmyślam, czego ona może ode mnie chcieć...

I w tym miejscu pojawia się zapytanie do Was, szczególnie do tych z pań, które były kiedyś na miejscu tej mojej i tak jak ona, po jakimś dłuższym czasie,

postanowiłyście schować dumę do kieszeni i pierwsze się odezwać. Tutaj się nie znamy, nikt o nikim nic nie wie, także możecie być szczere i napisać prawdę,

co Wami kierowały przy próbach nawiązania kontaktu ze swoimi byłymi facetami, myślę że warto by było uzupełniać wypowiedzi o podanie czasu trwania rozłąki,

oraz powodów rozstania, kto od kogo odchodził, kto do kogo chciał potem wracać i co z tego ostatecznie wyszło.

 

P.S.

Napisałem milion postów o tym dlaczego nie należy wracać do byłych, także z samych postów wiem jak jest ;)  

Teraz chciałbym się tylko dowiedzieć o co może chodzić, zanim tam pójdę, bo może gdzieś popełniam błąd w rozumowaniu i nie wszystko jest tym czym wydaje się, że jest.

 

Zaproponowałem alternatywny termin spotkania w sobotę lub niedzielę, także jeszcze jest trochę czasu. Z góry dzięki wielkie za każdą odpowiedź :)

Edytowane przez marcopolozelmer
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uzalezleznienie emocjonalne, neurotyczbna potrzeba miłości i żaden seks nie smakuje tak, jak ten na zgodę. Absolutny brak kontaktu z ex, nie ze względu na to, że to diabeł wcielony, albo jakaś niestabilna kobita, tylko po to, zeby nie marnować kolejnych lat życia. Ani Ty, ani ona przez ten czas się pewnie jakoś bardzo nie zmieniliście, więc będzie ten sam szajs, te same kłótnie o bzdety. Nie wyprzesz tego, że Cię dalej grzeje, (tesknisz za emocjami związanymi, które wiążą się z ta osoba, a nie za nią konkretnie) ale to nie powód, żeby znowu się pakowac w emocjonalne bagno, które w końcu, któreś z was zakończy. Będziesz się znacznie gorzej czuł, kiedy ona Cię kopnie w dupę, po kolejnym nieudanym powrocie, niż jak się czujesz teraz, z jakimś deficytem. Po raz 1537 powtórzę, nie szukaj plastrów na ranę w postaci innych kobiet, daj odejść swojej ex w "Twojej głowie", a w tym czasie rób hajs czy co tam lubisz. 

 

Sam zobacz jak zareagowałes na sms'a... Jakby jakiś diler Ci zaproponował kolejna działkę, po długim okresie posuchy i głodu, jak spragniony na myśl o wodzie, wszystko inne w tamtej chwili było bez znaczenia.

Edytowane przez prod1gybmx
  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, marcopolozelmer napisał:

Teraz chciałbym się tylko dowiedzieć o co może chodzić, zanim tam pójdę, bo może gdzieś popełniam błąd w rozumowaniu i nie wszystko jest tym czym wydaje się, że jest.

Pewnie z ciekawości napisała. 

Ot tak.

Ja też utrzymuję kontakt z jednym byłym.

Będę bardzo brutalna - chodzi o seks.

On jest nieporównywalny. Bezpieczny, i w ogóle. 

Reszta jego życia mnie nie interesuje. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, marcopolozelmer napisał:

 

Napisałem milion postów o tym dlaczego nie należy wracać do byłych, także z samych postów wiem jak jest

skoro wiesz jak jest, to wiesz w co się pakujesz i jak może to wszystko się dla Ciebie skończyć. Pytanie czy jesteś gotowy ponownie spieprzyć sobie życie, czy ponownie będziesz w stanie wyjść z tego w miarę poskładany.

 

będąc świadomy zagrożeń wynikających z kontaktem z ex, jednocześnie zjada Ciebie ciekawość jak to będzie spotkać się.

idź bracie na to spotkanie

...

po czasie okaże się że nie warto było, ale ciekawość będzie zaspokojona

...

dostarczy Ci emocji związanych ze swoją osobą, może zagra dupeczką i skorzystasz ponownie?

 

Ile to człowiek musi błędów popełnić, aby zrozumieć, że pewnych rzeczy nie warto robić? Ale musi przeżyć na sobie pewne rzeczy. Jeśli zdecydujesz się spotkać z byłą (a jestem pewien, że tak) przynajmniej nie nastawiaj się na nic, nie licz na cokolwiek. Powodzenia i napisz po fakcie co wynikło.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

8 godzin temu, marcopolozelmer napisał:

Historia naszego 2,5 rocznego związku jest burzliwa, obfituje w liczne kłótnie, kilka rozstań i powrotów, aż w końcu następuje jebnięcie potężne i definitywne

I tu skończyłem czytać. Jeśli to do tej z opis7 powyżej chcesz wrócić tzn. że jesteś masochistą lub w imny sposób masz zaburzenie w głowie i chcesz sobie marnować życie. 

Dobra czytam dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, marcopolozelmer napisał:

od razu ją wszędzie poblokowałem

Vs.

8 godzin temu, marcopolozelmer napisał:

 

aż tu nagle ni z dupy ni z pietruszki przychodzi sms - (...).

 

Wiem na 100% że to ona pisała ze swojego telefonu

Z nowego numeru pisała?

8 godzin temu, marcopolozelmer napisał:

zanim tam pójdę

Po chuj tam pójdziesz?

 

Wg mnie wciąż jesteś uzależniony od toksycznych emocji i interakcji. Twoja Myszka to dobra zawodniczka. 

Edytowane przez Imbryk
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety (dla Ciebie), jest to ewidentnie ciekawość i sprawdzenie czy jeszcze na Ciebie działa. Samo to, że podjąłeś konwersację, dało jej już pewne poczucie przewagi w tym znaczeniu, że wie, że nie jest Ci jeszcze obojętna.

 

Tak jak morderca wraca  zawsze na miejsce zbrodni, tak i osoba, która miała przewagę emocjonalną w związku, będzie jakiś czas po zerwaniu „badać teren”. Ale nie dla Ciebie. Dla siebie i dla napompowania swojego ego.

Edytowane przez sol
  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj, namieszała Ci w głowie już samym SMSem, moim zdaniem najlepsze co możesz zrobić to usunąć tą wiadomość i zapomnieć. Już byliście w związku i nie udało się - naprawdę uważasz, że nagle coś się zmieniło? Nawet w jej wiadomości nie widać żadnej skruchy, jedynie ciekawość. 

 

"postanowiłyście schować dumę do kieszeni i pierwsze się odezwać." - to że się odezwała, nie oznacza wcale że schowała dumę do kieszeni. Przecież mogła po prostu się nudzić. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, Imbryk napisał:

 

I tu skończyłem czytać. Jeśli to do tej z opis7 powyżej chcesz wrócić tzn. że jesteś masochistą lub w imny sposób masz zaburzenie w głowie i chcesz sobie marnować życie. 

Dobra czytam dalej.

Proponuje nie wyciągać zbyt daleko idących wniosków i nie pouczać 46 latka. Moim zdaniem jak kuweta życiowo ogarnięta, książki odpowiednie przeczytane, nie ma problemu z takim powrotem. Sam zanotowałem całkiem niedawno taki epizod - z ciekawości.
Czy wiek ma tu coś do rzeczy ? Tak i nie. Nie , bo jeśli popełniasz błędy to popełniasz je cały czas, tak - bo nie masz już takiego ciśnienia na kobiety i działasz na zupełnym relaksie a kobiety są po prostu dobrą rozrywką. Ufam, że z wzajemnością.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To już jesteśmy przy powrocie? Jak dla mnie to kobieta rzuciła wędkę i tyle. Może chce sprawdzić, czy ma jeszcze branie. Może jakiś bad boy dał mocno w palnik i trzeba dojść do siebie. Może chce mu się wyżygać na tego gofra ze swoich problemów? Może nikt dawno nie ruchał i potrzebny szybki bolec? Tych może można mnożyć. 

Wiadomo z historii związku, czym to się skończy. Kolejnym bólem i dochodzeniem do siebie, bo tak niestety mają ludzie "coś czujący do niej". 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 hours ago, marcopolozelmer said:

nadal coś do niej czuję, cały czas czułem, a zagłuszanie tego dostarczaniem coraz to nowych bodźców, może przynosiło jakiś skutek, jednak dość mizerny raczej i krótkotrwały.

Najtrudniejsze jest zawsze te pierwsze pięć lat.

 

Nie da się uciec od ciemnego okresu, ani go skrócić, jeżeli nie byłeś na niego przygotowany wcześniej, choćby codziennie nowa dupa wskakiwała do Twojego łóżka.

 

A jeżeli poszła? No cóż... nigdy nie była naprawdę Twoja. Po prostu byłeś najlepszym, kogo ona mogła w tamtym czasie mieć. I skoro napisała, to w dalszym ciągu jesteś najlepszym, kogo ona może w tej chwili mieć. Sam decydujesz, czy jej wartość przez te lata się utrzymała na tym samym poziomie, lub jeszcze wzrosła, skoro sam wzrosłeś.

 

Minestra riscaldata.

 

 

Edytowane przez absolutarianin
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, marcopolozelmer napisał:

sam wyznaję żelazną zasadę,

że powroty do byłych są jak próby wciskania gówna z powrotem do dupy,

Szacunek za rozpoczęcie całego procesu od złamania jednej ze swoich zasad, teraz to już z górki :) 

 

10 godzin temu, marcopolozelmer napisał:

rozmyślałem o Niej i zastanawiałem się myśląc być może naiwnie czy i Ona też tak ma,

czy myśli o mnie czasem, czy żałuje swojej decyzji

Z pewnością tak jest, ludzka rzecz wspomnienia :) 

 

Obawiam się tylko, że to bardziej na zasadzie:

 

Kochany pamiętniczku:

 

Hmmm jak @marcopolozelmer walił mnie w dupę to potrafił mnie za te włosy szarpnąć, a Krzysiek to tak rucha i rucha i czegoś brakuje, niby fajnie jak nazywa mnie swoją dziwką i pluje na twarz, ale te szarpanki za włosy, chyba bardziej mnie kręciły. Szczęście w nieszczęściu, że chociaż w dupę lubi mnie zapinać. No nic, temat do przerobienia i omówienia.

 

p.s.

To był wspaniały dzień, a jutro może być jeszcze fajniejszy, bo będę wpierdalać gofry z @marcopolozelmer .

 

Crazy Ex-GIFs (brought to you by @bunch_of_fans) dance happy yay computer GIF

Edytowane przez Pancernik
  • Like 1
  • Haha 12
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słowem wyjaśnienia - nie wiążę żadnych nadziei z tym spotkaniem, podejrzewam zresztą że chodzi jedynie o podregulowanie sobie samopoczucia, 

dzieciaki są pewnie u ojca, siedzi sama w domu, żaden Romeo się obok nie kręci, no to cyk napiszę do tego starego capa, niech się może coś zadzieje...

Tak, oczywiście że zakładam taki scenariusz jako jeden z najbardziej prawdopodobnych, zaraz obok tego, że coś jej trzeba przy domu zrobić, 

także nawet mnie to nie zdziwi, jeśli podczas rozmowy usłyszę albo wyczuję, że chodzi o jedno lub drugie, na to jestem przygotowany akurat.

Ale z drugiej strony wychodzę z założenia, że do stracenia nie mam już nic, bo wiem jak to jest ją stracić i wiem jak to jest funkcjonować bez niej,

ogarniam to myślę na tyle, żeby czuć się w miarę pewnie i bezpiecznie, bo nie spotka mnie z jej strony nic gorszego, co już przeżyłem, także luz. 

Jasne, że najłatwiej i najprościej by było olać tego esemesa i nie odpisywać nic, tylko... co by to w sumie mi dało?

Chyba jeszcze gorzej bym się czuł niż podejmując grę, żeby sprawdzić co będzie na końcu, nawet gdyby to miało być to, co przypuszczam że nastąpi,

jestem na to gotowy, bo już to przerabiałem, to nie o to chodzi, że mam obawy jakieś czy lęki, zdaję sobie sprawę z tego w co się pakuję

i sam gdybym miał postawić własne pieniądze, obstawiłbym 80 do 20 na to, że po naładowaniu baterii kopnie mnie w dupę bez żalu bardzo szybko.

Myślę, że przeżyję to na zwisie, bo nie w takim szambie człowiek pływał - jak to mówią w Legii Cudzoziemskiej - no i zostaje te 20% wątpliwości...

 

Oczywiście wiedza powszechna w tym temacie nie pozostawia złudzeń co do tego, jak takie powroty czy próby powrotów zwykle się kończą, 

ale z reguły są to relacje samców, którzy tak naprawdę nie siedzą w głowach lasek i do końca nie znają ich motywów, a przynajmniej nie każdej.

Przykładowo moja pierwsza żona (miałem dwie dla jasności) uważa, że powinienem iść na to spotkanie, bo cytuję "może poszła po rozum do głowy"

podpierając to tym, że ona sama (w sensie ta żona) przez 3 lata próbowała do mnie wrócić, bo bardzo szybko nacieszyła się "wolnością" po rozwodzie.

Celowo umieściłem w pierwszym wpisie informację o naszym wieku (40+) bo wtedy człowiek trochę inaczej patrzy na otaczającą go rzeczywistość

niż mając dajmy na to lat 20 czy 30, kiedy życie swoim tempem i zwrotami akcji bardziej przypomina teledysk w którym dzieje się dużo i szybko,

tylko nic w zasadzie z tego wszystkiego nie wynika, jeden się kończy, kolejny zaczyna i w każdej chwili można pilotem zmienić kanał albo wyłączyć tv.

Mając tych lat 40 ileś tam (ja 46 ona 42) do pewnych spraw podchodzi się już w inny sposób, na wiele kwestii patrząc z trochę innej perspektywy.

 

Możliwe, że jestem niewyspany i pierdolę zwyczajnie głupoty jak mały Kazio, nie dopuszczając głosu rozsądku, bo może tym razem będzie inaczej...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, marcopolozelmer napisał:

czy po kolejnym niewypale miłosnym

Przecież Ty też jesteś dla niej niewypałem miłosnym, a ona dla Ciebie.

6 minut temu, marcopolozelmer napisał:

może poszła po rozum do głowy

Między innymi stąd tematy w świeżakowni ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, marcopolozelmer napisał:

Mając tych lat 40 ileś tam (ja 46 ona 42) do pewnych spraw podchodzi się już w inny sposób, na wiele kwestii patrząc z trochę innej perspektywy.

Niestety, wiek nie oznacza wiedzy. Wspominasz, że wpajasz nowicjuszom porady aby nie wchodzili do tej samej rzeki, choć sam masz takie dylematy.

 

26 minut temu, marcopolozelmer napisał:

Oczywiście wiedza powszechna w tym temacie nie pozostawia złudzeń co do tego, jak takie powroty czy próby powrotów zwykle się kończą, 

ale z reguły są to relacje samców, którzy tak naprawdę nie siedzą w głowach lasek i do końca nie znają ich motywów, a przynajmniej nie każdej.

Sam sobie odpowiedziałeś co powinieneś zrobić. No i przestań bawić się w czarodzieja, który w magiczny sposób wejdzie w umysł byłej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Taboo napisał:

Przecież Ty też jesteś dla niej niewypałem miłosnym, a ona dla Ciebie.

Jestem, ja o tym wiem doskonale, przez te 18 miesięcy miałem dość czasu na własne przemyślenia i obserwacje, żeby dojść do tego,

że dawałem dupy koncertowo na wielu płaszczyznach i patrząc z perspektywy czasu tylko na siebie, sam bym już nie chciał ze sobą być,

także tutaj uznajmy mogę przyjąć część winy za ogólny kształt i ostateczny rozpad na siebie, co oczywiście nie czyni jej kryształowo czystą,

bo swoje też ma za uszami i też już miałem jej dość, pomimo tego, że ją jedną kochałem chyba naprawdę i nie, to nie są żadne majaki,

czułem tak wtedy i czuję to teraz, po 30 latach w związkach, dwóch małżeństwach i niezliczonych relacjach z kobietami na przestrzeni lat

mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że to ona była największą miłością mojego życia, ale z jakichś powodów nie chciało nam wyjść.

 

Dwa zjebane charaktery oraz dynamika wydarzeń, na pewno nie sprzyjają obserwacjom, a tym bardziej wyciąganiu z nich właściwych wniosków,

jedno bardziej uparte od drugiego i każdy każdemu musi coś udowodnić, niby są razem, ale cały czas prowadzą wojnę na wyniszczenie,

kto kogo złamie, kto komu ustąpi, czyje będzie na wierzchu... Teraz siedząc u siebie przed monitorem i wspominając tylko się z tego śmieję

jak można być aż tak pierdolniętym, trwonić tyle czasu i energii na takie pierdoły, zamiast machnąć ręką - tak masz rację kochanie - i srać na to.

Zamiast słuchać jedno drugiego, każdy słuchał tylko siebie, bo nakładzione do łba gówien, że ja dla siebie jestem najważniejszy/najważniejsza...

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

45 minut temu, marcopolozelmer napisał:

Teraz siedząc u siebie przed monitorem i wspominając tylko się z tego śmieję

jak można być aż tak pierdolniętym, trwonić tyle czasu i energii na takie pierdoły, zamiast machnąć ręką - tak masz rację kochanie - i srać na to.

Widzę że zaczynasz idealizować i racjonalizować swój związek, jak Cię dobrze urobi na spotkaniu to i coś takiego jej powiesz.

45 minut temu, marcopolozelmer napisał:

że ją jedną kochałem chyba naprawdę i nie, to nie są żadne majaki,

No majaki może nie, ale jesteś już tutaj na forum jakiś czas a nie jesteś w stanie sobie uświadomić skąd to uczucie? Oboje sobie robiliście rollercoster emocjonalny, z opisu widać że do zdrowych związek nie należał, wręcz patologicznych, już pomijając fakt że laska z odzysku z dzieciakami, a sam jesteś po przejściach z których jak widać nie wyciągnąłeś żadnych wniosków. Przepis na katastrofę.

 

Ja mogę polecić jedno - praca nad sobą. Kobiety zostaw bo jak widać to nie jesteś na nie gotowy, a tym bardziej swoją ex, gonisz za narkotykiem. 

Edytowane przez Taboo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Taboo napisał:

Widzę że zaczynasz idealizować i racjonalizować swój związek

Bo ja wiem... raczej chyba poszukiwać rozwiązań, dzięki którym moglibyśmy stworzyć nowy, inny, lepszy i mocniejszy. Przynajmniej teoretycznie. 

Jednak nim w ogóle zacznę analizować pod tym kątem zagadnienie, czy rozważać ewentualne za i przeciw, chciałbym najpierw ustalić wstępnie 

czym może być podyktowany jej nagły zapał do spotkania akurat ze mną, a nie z jakimś innym bolcem, których pełno wokół niej zawsze się kręci.

 

Ostatnio gdzieś w męskim sektorze naszego forum przeczytałem wypowiedź jednego z Braci weteranów (nie pomnę teraz nicku, wybaczcie) 

że ślepa i uparta wiara w dogmaty jest głupia, dziecinna i prowadzi donikąd. Nie przytoczę cytatu, bo nie pamiętam z jakiego to konkretnie wątku, 

ale tam też się rozchodziło między innymi o to, że ktoś tam do kogoś tam chce czy nie chce wrócić, no nieważne w każdym razie, mniejsza z tym.

 

Nie wiem, no jakoś nie chce mi się to poskładać, że kumata i fajna laska (przynajmniej takie sprawia wrażenie) która nie narzeka na brak powodzenia,

nagle tak sobie ni z tego ni z owego wpada we wtorek na pomysł, żeby pojechać nad morze, właśnie ze mną, kolesiem który nie dał znaku życia

od czasu jak kopnęła go w dupę półtora roku temu... Skąd ten pomysł? Co w tej mózgownicy tam się urodziło? Raczej wykluczam zawód miłosny,

bo regularnie widuję zieloną kropkę "jest teraz online" przy jej profilu na badoo, gdzie może sobie przebierać i wybierać w rycerzach do porzygu,

więc ani nikogo nie miała na stałe ostatnio, ani nie siedzi przy zgaszonym świetle wieczorami kontemplując ból istnienia bucząc w poduszkę.

Cały czas jest w obiegu i aktywnie poszukuje z tego co wnioskuję, no więc? Dlaczego ja? Dlaczego właśnie dziś, a nie rok czy pół roku temu?

 

100 pytań do, a im dłużej siedzę i myślę, tym bardziej nic nie chce pasować w tej układance.  

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, marcopolozelmer napisał:

dzięki którym moglibyśmy stworzyć nowy, inny, lepszy i mocniejszy.

Jeżeli myślisz że Wasz związek mógłby wyglądać inaczej, to gratuluję naiwności. Wersja demo (Twoja i jej) na początku a potem dalej to samo. Właśnie tacy ludzie jak Ty, którzy nie pracują nad sobą, wpieprzają się znowu w to samo bagno.

41 minut temu, marcopolozelmer napisał:

100 pytań do, a im dłużej siedzę i myślę, tym bardziej nic nie chce pasować w tej układance.  

Ty rokminiasz, a ona zadowolona że znowu udało jej się Ciebie na haczyk nawinąć. No i dostać atencji.

 

Stary a głupi ;)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak to nie miłość, to nie wiem co

 

link_2X0VKrJJsL2Z9GMoRnbglaIcGWdyZxyi,w300h223.jpg

 

Od wczoraj po południu i mojej propozycji odnośnie spotkania "na gofry" w innym terminie, nastała głucha cisza w eterze.

Wcale bym się nie zdziwił, gdyby tak już zostało. Napisała, zapytała, odpisałem, potwierdziłem, a więc misja wykonana i zakończona,

wszyscy mogą teraz spokojnie wrócić do swoich spraw i żegnaj gienia do no sama nie wiem... może za rok, a może za trzy lata...

Pożyjemy zobaczymy :)

Edytowane przez marcopolozelmer
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, marcopolozelmer napisał:

Ale z drugiej strony wychodzę z założenia, że do stracenia nie mam już nic, bo wiem jak to jest ją stracić i wiem jak to jest funkcjonować bez niej,

Tracisz czas na rozmyślania, pisanie tych postów, spotkanie i beznadziejną rozmowę z nią. Niby wiesz, że to niby nic... ale później sobie będziesz przesuwał granice i tak w koło macieju. 

Stary chłop, a daje się podejść jak szczeniak. 

Pif paf, poszło w staw i nie ma. Trzeba to przetrawić i tyle... 

2 godziny temu, marcopolozelmer napisał:

jak można być aż tak pierdolniętym, trwonić tyle czasu i energii na takie pierdoły, zamiast machnąć ręką - tak masz rację kochanie - i srać na to

Tu sobie odpowiedzialeś na swoje pytanią :) A odbiegając, gdybyś tak machał ręką, to doskonale wiesz, że miałąby coraz mniejszy szacunek do Ciebie i jeszcze bardziej Cie urabiała, a na końcu kopnęła w dupę, pomimo, że stawałeś na głowie. Chyba za bardzo sobie wziąłeś do serca słowa piosenek Pana Pawła Domagały, naczelnego kukolda RP.

Edytowane przez prod1gybmx
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.