Skocz do zawartości

W jaki sposób niby ślub ma mnie zabezpieczyć a rozwód być bajką?


Rekomendowane odpowiedzi

18 minutes ago, JudgeMe said:

Pijani goście weselni, nieco po czasie znużeni. Mężczyźni oczywiście czerwoni na twarzach,  nieudolne tańczący do disco polo. Kobiety też w dziwnych kreacjach, zwykle krótkich i obcisłych, pomimo 40 na karku. W tym samym kroju. Przypuszczam, że zakupione na bazarze, bo w końcu na jeden raz.  

Byłam też na kilku weselach z rodziny, musiałam się dobrze upić, żeby się tam "dobrze" bawić. Przy takiej muzyce i towarzystwie, bez wódki, siedziałabym przy tym stole w smętnym nastroju. 

Tak, jak kiedyś, kiedy byłam niepełnoletnia, a rodzice zabrali mnie na jedno denne wesele. 

Już wtedy byłam przewrażliwiona. Dolewałam sobie wódki do soku, kiedy nikt nie patrzył, żeby jakoś to wszystko znieść.  

Żenada. 

 

Hehe potwierdzam, ‘’wójek mokra pacha” 2:30.

https://www.youtube.com/watch?v=4STgYyrtCjA

 

BTW dlatego nie kumam dlaczego kobiety lubią wysokich mężczyzn. Oni poruszają się pokracznie ?

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Leniwiec napisał:

Jeśli będzie chciał, to i tak to zrobi. Fakt, może trochę trudniej, ale jednak jest możliwość.

No właśnie trudniej. Jak tylko ze sobą jesteście to w każdej chwili może wyjść i zostawić z dzieckiem. Po ślubie już są konsekwencje czyli rozwód itp.

10 minut temu, Leniwiec napisał:

Taaa, jasne. Już widzę samotną matkę w mieszkaniu, którego utrzymanie kosztuje tyle co jej pensja.....Zejdź na ziemię.

Nie dogadamy się bo według Ciebie kobiety tylko chcą pieniędzy.

To tak jakbym powiedziała że faceci chcą tylko seksu i nie ma takich co chcą związku, miłości i dzieci.

11 minut temu, Leniwiec napisał:

Ma 2km do pracy, to ile wydaje na paliwo ? telefon? 30zł? Więc jej wypłata jej wystarcza-dla niej. Aha, jeszcze trzeba doliczyć alko i maryśkę, no fajki ?

Ja mówie o budżecie wspólnym tzn ona ma 2 tys, on 5. Chodzi mi o to że wątpię aby dawali radę żyć tylko za te 5 tys mc. Ona musi coś dokładać.

Chocby do ubezpieczenia samochodu, wycieczek itp.

12 minut temu, Leniwiec napisał:

To chyba u każdego. Od czego jest miś z dużymi zarobkami

No tak, miś dużo zje więc najwięcej wychodzi na jedzenie :D

12 minut temu, TreNdowaty napisał:

Każdy normalny facet płaci tyle ile potrzeba. Każda normalna kobieta więcej nie będzie chciała. 

Tylko że według wielu mężczyzn np 500 zł to tyle ile trzeba na wyżywienie, ubranie, utrzymanie dziecka :D.

3 minuty temu, tytuschrypus napisał:

Możesz się nie zgadzać, ale statystyki nie potwierdzają tego, co piszesz i przytaczałem Ci je. Jeśli dotarłaś do innych, napisz - chętnie poznam bo może jest jakaś tendencja, której nie znam. 

https://www.forbes.pl/finanse/zarobki-kobiet-i-mezczyzn-w-polsce-gender-pay-gap-w-polsce-dane-gus/thtq1yw

 

700 zł brutto różnicy to aż taka różnica według Ciebie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Serio robienie sobie tematu z użytkownika i jest przyzwolenie na to?

O ja pieprze...

Przecież to nawet mit i legenda Arch nie ma takiego tematu...

Bez jaj, Marek mówił - przynajmniej dawniej, że póki on na tym forum rządzi nie będzie takich jazd, totalnie nie pojmuję jak można dla beki sobie utworzyć temat nawet dla żartów kosztem jakieś osoby, przecież to jest chamstwo w białych rękawiczkach ;) 

 

Osobiście bym zgłosił ten temat do @Marek Kotoński bo to jest po prostu żenua. Tym bardziej, że sam Marek Kotoński ma bloga w identycznym TONIE - gdzie on jest szykowany w podobny sposób ;) 

 

Ja pierdolę brak słów, ludzie brak słów. 

 

Gdyby o mnie został taki temat zrobiony i nie byłby zamknięty bym wpierdolił z forum w sekundę. Przecież do każdego można się tutaj w ten sposób przypieprzyć, jestem zażenowany...

Edytowane przez SzatanKrieger
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Androgeniczna napisał:

Ja mówie o budżecie wspólnym

A ja mówię, że nie ma czegoś takiego. 

 

6 minut temu, Androgeniczna napisał:

Nie dogadamy się bo według Ciebie kobiety tylko chcą pieniędzy.

Nie, nie tylko. Jednak lepiej zakochać się w facecie ustawionym, lub rokującym, niż w gołodupcu.... Jak już spaść, to z dobrego konia.

8 minut temu, Androgeniczna napisał:

wątpię aby dawali radę żyć tylko za te 5 tys

Ja wiem, że to są drobne dla Ciebie. Ludzie żyją za duuużo mniej i też dadzą radę. Wiem, nie masz takich biednych znajomych, więc tacy nie istnieją.

Kurła po co ja właściwie Ci odpisuję.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Beckenbauer napisał:

Zakładają bez powodu, wystarczy że kobieta ściemnia że była bita. Jeszcze jak się obtłucze młotkiem by były siniaki, to niebieska karta jest pewna. Dodatkowo to stała taktyka, robić rzeczy obliczone na wywołanie agresywnej reakcji męża, nagranie odpowiedniego kawałka i udawanie ofiary. Jak zna się dobrze daną osobę, jeszcze jak w ci się zwierzała ze swoich problemów, to co to za problem ją sprowokować do np. darcia ryja. Przy czym takie prowokacje mogą trwać miesiącami, aż w końcu ofiara pęknie.

Mając praktyki w Ośrodku Interwencji Kryzysowej nigdy się z czymś takim nie spotkałam o czym piszesz. 
Jesli kobiety były bite to nie raz. W większości boją się zakładać niebieskie karty. Ponadto niebieska karta nie do końca je chroni. I nikt nie zakłada niebieskiej karty za krzyk, krzyczeć może każdy, ale to nie uprawnia nikogo do bicia, ani nikt nie  robieni z tego afery. Nie tylko kobiety są bite czy dręczone psychicznie. 

 

Jest coś takiego jak cykl przemocy. Żadna z tych kobiet nie prowokowała, nie udawała. One wręcz się bały odejść. Uważasz ze ktoś kto boi się odejść, ktoś kto się zbiera, nie ma odwagi, żyje w strachu manipuluje oprawcą?
 

 

Edytowane przez Lalkaa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Leniwiec napisał:

A ja mówię, że nie ma czegoś takiego. 

Rozumiem że piszesz na podstawie swojego związku? :D ok.

2 minuty temu, Leniwiec napisał:

Jednak lepiej zakochać się w facecie ustawionym, lub rokującym, niż w gołodupcu....

Ja się zakochałam w gołodupcu i nie żałuję.

3 minuty temu, Leniwiec napisał:

Wiem, nie masz takich biednych znajomych, więc tacy nie istnieją.

Mam. Tylko że to są przykłady biedy a ja mówie o normalnym utrzymaniu się.

 

4 minuty temu, Leniwiec napisał:

Ja wiem, że to są drobne dla Ciebie.

Nie są drobne. Ciągle próbuję ograniczać tą sumę żeby odłożyć ale w dużym mieście jest ciężko.

@Leniwiec

Poza tym na 2 osoby 5 tyś zł mc to nie mów że jest dużo. Z tego by wychodziło że ty np wydajesz mniej niż 2500 mc skoro 5 na 2 os to dla Ciebie dużo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, Androgeniczna napisał:

Wkleiłaś dane, które dotyczą czegoś zupełnie innego niż to, o czym piszemy od początku tego wątku. Pisaliśmy bowiem o tym, jak wyglądają różnice w zarobkach między partnerami. Dane, które wklejasz dotyczą średnich liczonych dla całego kraju, uwzględniająca również osoby z wykształceniem podstawowym czy zawodowym - wiadomo, że na przysłowiowej kasie w lidlu różnica jest mniejsza. Piszesz o 700 złotych, ale różnica u osób z wyższym wykształceniem jest znacznie większa. 

 

Ale jak wspomniałem, to i tak nie ma znaczenia, bo ci ludzie łączą się potem w pary - a wtedy statystyki wyglądają tak, że nieliczne kobiety zarabiają więcej od mężczyzn i na to podałem Ci już statystyki, które uparcie ignorujesz. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tytuschrypus

Chciałeś statystyki to masz. Statystyka zawsze uśrednia. Ty podałeś statystykę dotyczącą kobiet które zarabiają więcej niż partner. Ja mówie o podobnych zarobkach. Jesli kobeta zarabia 3 tys a jej partner 5 tys to naprawdę według was aż taka różnica?

Dla mnie różnica jest jeśli kobieta ma 2 tys a partner 10 tys. Wtedy wiadomo ze to on utrzymuje. Jednak przy różnicy do 1 500 zl mc to jest nieznaczne i tak oboje musza sie do budżetu dokładać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

13 minut temu, Androgeniczna napisał:

Jesli kobeta zarabia 3 tys a jej partner 5 tys to naprawdę według was aż taka różnica?

Dla mnie różnica jest jeśli kobieta ma 2 tys a partner 10 tys. Wtedy wiadomo ze to on utrzymuje. Jednak przy różnicy do 1 500 zl mc to jest nieznaczne i tak oboje musza sie do budżetu dokładać.

Skupiasz się na różnicy w zarobkach na miesiąc. Dobrze, że nie rozważamy różnych form zatrudnienia u współmałżonków, bo przy kwotach brutto i netto moglibyśmy się wszyscy mocno nie zrozumieć. 

 

W twoim scenariuszu (3 i 5 tysięcy) załóżmy, że oboje wkładali we wspólne życie po równo po 3 tysiące złotych.  Te "nieznaczne"  1500-2000 różnicy  to 20-25% całkowitego przychodu gospodarstwa domowego, to w przypadku rozwodu po 10 latach małżeństwa 180-240 tysięcy do podziału " po połowie" przy obecnej konstrukcji prawnej. Ludzie walczą jak lwy o znacznie mniejszą wartość. Będą walczyć tym bardziej, jeśli to są jedyne pieniądze, które nie zostały zagospodarowane na bieżące wydatki (przejedzone). 

Za te 180 tysięcy przez 10 lat możesz kupić samochód niezbędny do dojazdu do pracy, meble do salonu, które tak doskonale trafiły w twój gust albo najnowszy model thermomixa. Możesz nawet o zgrozo, zainwestować i pomnożyć ten pieniądz albo odłożyć na emeryturę. Z tego wszystkiego każdy by zrezygnował, prawda? 

 

Coś mi się zdaje, że szybciej możemy się spodziewać rozmowy o przywiązaniu do rzeczy, własności emocjonalnej, zapewnieniu standardu życia, do którego się przyzwyczaiła jedna strona i tym podobnych pomysłach.  Ludzie na co dzień nie mają podstawowej wiedzy ekonomicznej czy nawyku tworzenia budżetu. Ile znasz małżeństw, które przed związkiem omawiały sobie finanse pod kątem równości i uczciwości, a w przypadku rozwodu, gdy zazwyczaj idzie na noże, tym bardziej nie mogą się na tym skupić. 

 

Nie żyjemy w altruistycznej utopii. W teoretycznej sytuacji rozwodu, które z poniższych zdań brzmi ci bardziej prawdziwie?

 

- "Wiesz co - weź dom i samochód. To w końcu twoje pieniądze. Zwróć mi najwyżej uśrednioną cenę paliwa. Tak będzie uczciwie. Na dach nad głową sobie zapracuję". 

- "Przez ciebie mam zrujnowane życie i najlepsze lata za sobą! Zapłacisz za to i to słono!"

 

Prawdopodobne inwektywy pominąłem. 

 

I jasne, że to "tylko pieniądze", a w życiu chodzi o coś więcej. Możemy sobie nawet poćwiczyć umysł i podjąć próbę przeliczenia różnicy we wzajemnej "wartości emocjonalnej" na złotówki, ale przynajmniej trochę realizmu w tej fantastyce proszę. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@JAL

To jeśli tak rozliczać to od razu może też jeśli macie dzieci to jej każ mniej się dokładać bo musiała zmarnować rok na ciąże, zniszczene ciała i potem poród...

Albo niech on się więcej dokłada bo przecież więcej w ciągu tych lat zjada z lodówki.

 

Moim zdaniem jeśli mówimy o kimś że zarobki są porównywalne to własnie jest te tysiąc czy dwa różnicy. Przy dużo większych różnica jest to znaczące ale przy takich małych to normalna sprawa. Równie dobrze mogliby oboje zarabiać o te 2 tyś mniej (łącznie) i po prostu żyć bardziej ubogo.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Androgeniczna napisał:

Chciałeś statystyki to masz.

Bądźmy poważni :) 

Miałaś podać statystyki na dowód tego, jak kobiety w związkach zarabiają podobnie do mężczyzn albo i więcej bo jak wcześniej pisałaś "znasz takie przypadki", potem pisałaś coś o miastach, a potem wklejasz link do średniej dla całego kraju. A pisaliśmy o różnicy w zarobkach między mężczyznami a kobietami w związku. To co wkleiłaś to nie są różnice w związkach tylko ogólne. Przecież to kompletnie inne wskaźniki, czego nie rozumiesz? 

 

Godzinę temu, Androgeniczna napisał:

Jesli kobeta zarabia 3 tys a jej partner 5 tys to naprawdę według was aż taka różnica?

Oczywiście, że duża. To przecież łatwo policzyć. Ciekawi mnie, pod jaką długością i szerokością geograficzną 40% różnicy na wskaźniku to jest nieduża różnica...

 

A problem jak zwykle jest w tym samym miejscu - lecisz na tezie ukutej na podstawie własnego widzimisię i wybiórczej obserwacji i usiłujesz na 6 już stronie wmówić innym, że ta wybiórcza obserwacja odzwierciedla rzeczywistość, 40% to prawie to samo, a kobiety często zarabiają więcej niż mężczyźni albo tyle samo. I zostało to obalone już dawno, a Twój problem poznawczy wyjaśniony już na pierwszej stronie tego tematu. Imo niepotrzebnie brniesz w coraz większe absurdy, coraz bardziej od rzeczywistości oderwane. 

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, tytuschrypus napisał:

Miałaś podać statystyki na dowód tego, jak kobiety w związkach zarabiają podobnie do mężczyzn albo i więcej bo jak wcześniej pisałaś "znasz takie przypadki

Tak znam takie przypadki. Oboje programiści on 7 tys a ona 10 tys. Być może to się z czasem zmieni.

Mi chodzi o podobne zarobki bo zazwyczaj tak jest. A podobne dla mnie to taki rózniące sie do 2 tys mc.  Czego ty nie rozumiesz. Masz partnerke? Ile ona mniej od Ciebie zarabia? Albo jakaś była?

 

@tytuschrypus Jeszcze jedna znam taka pare gdzie ona jest chirurgiem a on budowlańcem. Nie wiem ile zarabiaja ale różnica jest na jej korzyść. Znają sie od LO.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Androgeniczna napisał:

To jeśli tak rozliczać to od razu może też jeśli macie dzieci to jej każ mniej się dokładać bo musiała zmarnować rok na ciąże, zniszczene ciała i potem poród...

Albo niech on się więcej dokłada bo przecież więcej w ciągu tych lat zjada z lodówki.

To znów zależy od wielu więcej czynników np. czy ktoś zmuszał kogokolwiek do posiadania dziecka. Wolałbym, żebyś się odniosła  do matematyki, ale jeśli interesuje cię rozliczanie w złotówkach różnic biologicznych, dogadaj to ze swoim partnerem. W przypadku rozwodu to przeliczenie emocji i biologii itp. próbuje wykonać cała kompania złożona z małżonków, prawników i sędziego i zawsze jest ktoś bardziej niezadowolony. Tak jak napisałem - niech to będzie aspekt umowny, ale nie można twierdzić, że te pieniądze to zapłata za wkład niefinansowy, bo podstawowym założeniem powinno być, że wkład jest po równo w każdej sferze życia. 

 

12 minut temu, Androgeniczna napisał:

Moim zdaniem jeśli mówimy o kimś że zarobki są porównywalne to własnie jest te tysiąc czy dwa różnicy. Przy dużo większych różnica jest to znaczące ale przy takich małych to normalna sprawa. Równie dobrze mogliby oboje zarabiać o te 2 tyś mniej (łącznie) i po prostu żyć bardziej ubogo.

Dobrze, że masz twoje zdanie. Możemy się jednak zgodzić (chyba?), że nawet te nieznaczne różnice generują z czasem znaczne różnice finansowe w przypadku rozwodu. 

4 minuty temu, Androgeniczna napisał:

Tak znam takie przypadki. Oboje programiści on 7 tys a ona 10 tys. Być może to się z czasem zmieni.

Podpowiem, że tu było trochę ironii, a niezrozumienie niekoniecznie.

 

Trochę się zdenerwowałem, bo pytanie w temacie wydawało się zadane w dobrej wierze, ale wyłania mi się inny obraz. Ok, jestem nowy, ale nadgoniłem kilka twoich wypowiedzi i widzę, że ignorowanie argumentacji drugiej strony jest u ciebie nagminne. Trudno jest nawiązać polemikę, której nie chcesz. Obyś nie musiała być w sytuacji rozwodowej. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, JAL napisał:

To znów zależy od wielu więcej czynników np. czy ktoś zmuszał kogokolwiek do posiadania dziecka.

Jeśli traktujesz związek jak układ to tak - możesz to liczyć matematycznie. Ja nie brałabym ślubu gdybym nie chciała mieć dzieci. Po co wtedy ślub?

Jeśli ktoś nie chce dzieci to ma podejście jak ty. Liczy każdą złotówkę w związku i analizuje kto więcej daje... Takie coś to dla mnie układ a nie małżeństwo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Androgenicznano to w chuj dużo znasz, całe dwa przypadki podobnych (według Twojej nomenklatury) zarobków :) Faktycznie można na tej podstawie wysuwać tezy, o tym jak jest. 

 

Moja partnerka zarabia obecnie (od stosunkowo niedawna) niecałe 9 na rękę. Jest generalnie samowystarczalna od dłuższego czasu tzn. jest w stanie bez zmiany poziomu życia żyć samodzielnie, pewnie dlatego że utrzymujemy ten sam wkład w gospodarstwo domowe więc siłą rzeczy jest ono zeskalowane do jej poziomu. Nie wiem tylko, dlaczego pytasz, skoro to o kompletnie niczym nie świadczy bo to jest bardzo wąski i kompletnie niereprezentatywny wycinek rzeczywistości. 

 

Podsumowując:

 

- przytłaczająca większość kobiet zarabia w związkach mniej niż mężczyzna albo zdecydowanie mniej

- kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni

- tak, 40% to duża różnica - budowanie tezy na zasadzie, że to nie jest duża różnica jest groteskowe. Czy jeśli kobieta na wsi zarabia 2000 zł na etacie, a jej mąż jeżdżący na tirach 5000 to jest nieduża różnica? Śmiechłem delikatnie.

 

Ergo - nie, mężczyźni i kobiety w Polsce nie zarabiają w związkach "podobnie". Dane podawałem. End of story. Sytuacje o których piszesz to są marginalne przypadki. 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, tytuschrypus napisał:

Moja partnerka zarabia obecnie (od stosunkowo niedawna) niecałe 9 na rękę

Czyli zarabia podobnie do Ciebie. Nie wiem ile ty masz ale pewne jesteście na podobnym poziomie.

Gdyby zarabiała 2 tys to wtedy rozumiem jakbyś miał jakieś zarzuty o twój a jej wkład.

3 minuty temu, tytuschrypus napisał:

Ergo - nie, mężczyźni i kobiety w Polsce nie zarabiają w związkach "podobnie". Dane podawałem. End of story. Sytuacje o których piszesz to są marginalne przypadki. 

Zgadzam się ze wszystkim co napisałeś. Jednak odnosząc to do tematu który założyłam - mężczyźni chcą intercyzy bo boją się i kalkulują każdą złotówkę w związku. Ok rozumiem.

Sama nie biorę ślubu ale jeśli bym miała wziąć to i tak muszę brać intercyzę mimo że ja i partner teraz już zarabiamy podobnie. Jak go poznałam zarabiał mniej ale go zmobilizowałam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Androgeniczna napisał:

Jeśli traktujesz związek jak układ to tak - możesz to liczyć matematycznie. Ja nie brałabym ślubu gdybym nie chciała mieć dzieci. Po co wtedy ślub?

Chcesz bronić tezy, że małżeństwo nie jest układem? To czym według ciebie jest? Ludzie biorą ślub z różnych powodów - nawet ci, którzy nie chcą/nie mogą mieć dzieci. Nie moja sprawa rozsądzać, czy to słuszne powody.

Jeśli chcesz mieć dzieci, to dlaczego facet ma odpowiadać finansowo za twoje chęci i ich efekty (zniszczone ciało itp). Pozwij biologię o alimenty. 

12 minut temu, Androgeniczna napisał:

Jeśli ktoś nie chce dzieci to ma podejście jak ty. Liczy każdą złotówkę w związku i analizuje kto więcej daje... Takie coś to dla mnie układ a nie małżeństwo.

Mam dziecko, więc chyba kula w płot. Nawet nie musisz liczyć dokładnie każdego paragonu  - wystarczą trzy słoiki "moje", "żony" i "wspólne". Wrzuć dziecko we wspólne i już. Przekłądanie pieniędzy między słoikami to nie fizyka kwantowa. 

3 minuty temu, Androgeniczna napisał:

Sama nie biorę ślubu ale jeśli bym miała wziąć to i tak muszę brać intercyzę mimo że ja i partner teraz już zarabiamy podobnie. Jak go poznałam zarabiał mniej ale go zmobilizowałam.

 Intercyza zawsze dobra rzecz. 

 

4 minuty temu, Androgeniczna napisał:

Jednak odnosząc to do tematu który założyłam - mężczyźni chcą intercyzy bo boją się i kalkulują każdą złotówkę w związku. Ok rozumiem.

Nie zawsze dbanie o swoje jest jednoznaczne ze strachem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Obliteraror napisał:

Jak wiadomo wszystko co dobre, to zasługa kobiety w związku : ))

Lata tyrał na czyjąś firmę. Zmobilizowałam go żeby poszedł na swoje i dołożyłam pieniędzy na sprzęty. Pożyczyłam nawet część od rodziców żeby ułatwić mu start. Jego rodzina nie mogła mu pomóc bo to patologia. Jeśli to dla Ciebie za mało to ok...

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, JAL napisał:

Chcesz bronić tezy, że małżeństwo nie jest układem? To czym według ciebie jest?

Dla mnie małżeństwo ma sens tylko jeśli mam mieć dzieci, planuje je. Jesli nie to jest układem. Wyraźne to napisałam.

5 minut temu, JAL napisał:

Nawet nie musisz liczyć dokładnie każdego paragonu  - wystarczą trzy słoiki "moje", "żony" i "wspólne".

Traktujesz małżeństwo jako układ. Ja nie. Czy w razie wojny oddałbyś życie za swoją żone? Ja mam pewność że mój partner tak by postąpił. Nie żyjemy w układzie mimo że bez ślubu.

1 minutę temu, Obliteraror napisał:

Ale nie jest to powszechne zachowanie, sama zapewne wiesz, albo się domyślasz.

Wiem, sama się bałam że może uciec z kasą. Są takie przypadki ale umiem wyczuć ludzi. Zaufałam mu i opłacało się. Wiem że jest mi wierny i oddany. Znałam go nie jakoś długo ale juz wtedy byłam go pewna.

3 minuty temu, Obliteraror napisał:

Ale mobilizacja drugiej strony nie pomoże, jeżeli ktoś nie znajdzie siły w sobie. W tym przypadku męskiej.

Jasne. Tylko że wcześniej też o tym myślał ale wolał tyrać na kogoś bo nie zależało mu na przyszłości. Poznając mnie zmienił swoje podejście.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem nie pisać, ale ....

Chyba różnica 2k przy zarobkach 10k można chyba pominąć.

Natomiast jeśli statystyczna Polka zarabia minimum krajowe czyli ~2kzł a jej mąż 5kzł to chyba jest różnica ?

Natomiast takie kobiety krzyczą : " W małżeństwie pieniądze są wspólne " No jakbym ja zarabiał 2k a moja żona 5k, albo 10k to też chciałbym wspólnych pieniędzy" ?

Nie wspominając o tym, że kobieta zarabiająca najniższą stawkę, kasę ma praktycznie całą dla siebie, a potem przy rozwodzie wielki podział majątku-po połowie.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, Androgeniczna napisał:

Dla mnie małżeństwo ma sens tylko jeśli mam mieć dzieci, planuje je. Jesli nie to jest układem. Wyraźne to napisałam.

Dobra Androgeniczna, jaki to z Ciebie "ludzki pan", że dałaś swemu chłopu wszystko. Myślisz, że fajnie mu z tym przeświadczeniem, że wszystko Tobie zawdzięcza, o czym pewnie różnymi gestami nie dajesz mu zapomnieć? Oczywiście pod płaszczykiem troski, ale z pewnym westchnieniem, jakie to mu się szczęście trafiło, że Ciebie ma.

Na pewno mu nie mówisz nic przykrego, ale mam wrażenie, że się sycisz swoją szczodrością.

 

I piszę to też do siebie, bo łatwo popaść w takie taplanie się w samozadowoleniu, jaka to jestem wspaniałomyślna i kochana. Dałaś to dałaś (chciałaś go wesprzeć, ale na pewno jakaś forma egoizmu też w tym była: zadowolenie z siebie, że jesteś taka cudna i obrotna itd.), a jak masz robić z tego wielką zasługę, to trzeba było nie dawać. To samo myślę o panach, którzy nie każą pracować swoim żonkom, kupują ładne ciuszki, perfumy, żeby się pięknie prezentowały, a potem z wyrzutem powiedzą, że wszystko one im zawdzięczają.

Nie obraź się - po prostu też się na tym łapię, że można zacząć się samobrandzlować tym poczuciem, jak to się jest cudowną i taką nieskupioną na materialnych sprawach, bo tak daję i nie chcę pokwitowania. Ale jakby się rzeczywiście taką było, to by się nawet tego w głowie nie odnotowało, że taki gest miałaś - to byłoby bardziej jak podanie komuś szklanki mleka na śniadanie.

Edytowane przez Amperka
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Androgeniczna napisał:

Dla mnie małżeństwo ma sens tylko jeśli mam mieć dzieci, planuje je. Jesli nie to jest układem. Wyraźne to napisałam.

Może i napisałaś, ale to czy coś ma sens, czy nie nie świadczy nic o tym, że jest lub nie jest układem. Małżeństwo jest układem niezależnie od chęci posiadania dzieci. 

 

20 minut temu, Androgeniczna napisał:

Traktujesz małżeństwo jako układ. Ja nie. Czy w razie wojny oddałbyś życie za swoją żone? Ja mam pewność że mój partner tak by postąpił. Nie żyjemy w układzie mimo że bez ślubu.

Z tym oddawaniem życia, zależy od scenariusza. Widzę takie, gdzie byłoby tak i takie gdzie byłoby nie. Oby cię nie rozczarował partner. W końcu na ślubie też większość deklaruje "póki nas śmierć nie rozłączy", a rozwodów dużo, dużo. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.