Skocz do zawartości

To popieprzone: czas na moją historię (7 stron A4). Jak nieszczerość rozwala związek. Zdrada czy nie? #trudne sprawy


Rekomendowane odpowiedzi

@VascoDaGama

nie pocieszasz.

 

No niestety. Taka prawda. Próbowałem już tak, srak, owak zawsze dochodzę do ściany. Jedynie kiedy Ci w ogóle nie zależy, nie jesteś emocjonalnie związany możesz całkowicie kontrolować sytuację. Tylko wtedy zadajesz sobie pytanie, po co?

Chętnie bym tym wszystkim walnął pizdu ale się nie da, dlatego od dłuższego czasu wróciłem do źródeł, nie próbuję nic kreować, kombinować, jak to zazwyczaj się robi, nie pakuję się w bezsensowne związki, tylko wtedy kiedy czuję, że coś może z tego być i zawsze coś  jest nie tak.

Najchętniej bym sobie dał wyciąć z mózgu część odpowiedzialną za te emocje i byłby spokój.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak nie ma zaufania, to jest chujnia.

 

W Waszym przypadku zaufania (takiego pełnego) niestety już nigdy nie będzie. A skoro brak zaufania = chujnia, to i chujowy musi być związek zbudowany na jego braku. 

 

Jeżeli postanowisz kontynuować ten związek, to na 100%: 

 

- będziesz wystawiany na różne "przypadkowe" próby (testowanie zaufania)

- wielokrotnie usłyszysz aluzje odnośnie przeszłości (takie wbijanie szpil musi zakończyć się kłótnią)

- tak, jak wspomnieli koledzy przede mną - będzie Cię uważała za papcia (przynajmniej podświadomie) i będzie szanować mniej, niż dotychczas

 

I to jest wersja light. 

 

Nie wspomnę o drżeniu o biznes. Jak sam wspomniałeś - posiada wiedzę wystarczającą do spłatania Ci niemałego figla. Warto o tym pamiętać. 

Poza tym, stres (szczególnie permanentny) to jedna z najgorszych rzeczy, jakich może doświadczyć człowiek. 

 

Ja na Twoim miejscu zrobiłbym 3 rzeczy w tym temacie:

 

1) Definitywnie zakończył związek. Żadne terapie "małżeńskie" itp. 

2) Dla dobra biznesu zadbałbym o jak najlepszy kontakt z (byłą już) partnerką, jeżeli taki będzie konieczny. Chłodny, stanowczy, ale bez żali i jakiejkolwiek prywaty. 

3) Otworzyłbym nowy rozdział w swoim życiu. Tu już sam określisz, czy potrzebna Ci terapia, czy jednak zdasz się na intuicję. 

 

Wszystkiego dobrego, @Tamten Pan. Kutas do góry.  ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Spróbuj tą poradnię, jak zobaczysz, że nakręca się jeszcze bardziej to jeszcze szybciej znikniesz, a jak ktoś inny jej pokaże że robi coś źle to a nóż widelec trybiki zaskoczą i laska się ogarnie.

Postaw jeszcze twardy warunek: jedna jazda i Ciebie bezpowrotnie nie ma i powiedz to w najbardziej przekonujący sposób.

 

Problem tutaj jest taki że już 4 kłótnie temu obiecywaliśmy sobie że przy następnej takiej się rozstajemy, że teraz już się będziemy starać itd. I co? I nic. Opcji typu "wybacz mi w końcu, zapomnijmy o przeszłości i zacznijmy od nowa, na świeżo, skupiając się na dobrych rzeczach, jak cię znowu okłamię to mnie rzucisz i tyle" też nie dało rady wprowadzić w życie mimo dziesiątek rozmów.

 

Jak tam z nią pojadę to zerwać będzie 5 razy trudniej...tylko że chyba i tak będę musiał tam wbić po swoje rzeczy, a podróż na to zadupie to 2 dni w podróży, bo dojazd chujowy.

 

Dodatkowo na takiej terapii znowu będę musiał gadać dokładnie o tym samym z nią, po raz setny, tylko że przy kimś. Mój licznik pokazuje 0ml benzyny w baku. Poziom rozładowania baterii krytyczny.

Jeśli tym terapeutą będzie kobieta, to nie wiem czy mi nerwy nie puszczą :D

 

A za to drugiej strony, zaczyna powoli do mnie dochodzić co dzisiaj zaszło i jestem, kurwa, przerażony na jakimś głębokim poziomie, jakbym miał conajmniej jutro zacząć nowe życie w Etiopii bez pieniędzy, z odciętym językiem, bez paszportu i bez majtek. 

Chciałbym jakoś magicznie cofnąć czas albo chuj wie co, bo znów mnie atakuje totalna chujnia wizji pod tytułem "życie bez seksu albo z seksem od jakichś jebanych idiotek którym mam ochotę zajebać z liścia", "życie bez czułości i bliskości" itd.

Najpierw pójdę sam do psychoterapeuty i zobaczymy, może coś mi się przejaśni. Jutro przeczytam sobie zapisy wszystkich moich kłótni z nia, bo zaczałem coś takiego prowadzić po którymś tam kwasie, jak już się wprowadziłem z nią na obecne zadupie. 

 

@Fantomas - lubięto mi się skończyły

Edytowane przez Tamten Pan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja to wszystko już przezylem,i schemat naprawdę zawsze jest ten sam

możesz to ciagnac,sklejać starac się itd....

efekt będzie ten sam,...za jakiś czas dojdziesz do tego ze straciles kilka lat zycia ....

sa kobiety które zawsze znajda problemy....nawet jeśli sa to tylko problemy w ich glowach

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

efekt będzie ten sam,...za jakiś czas dojdziesz do tego ze straciles kilka lat zycia ....

 

byle tylko nie wpieprzył się z nią za chwilę w dziecko i małżeństwo. jest na idealnym ku temu kursie. Wnioskując z opisu można rzec, że ona i tak ma go owiniętego wokół paluszka i robi z nim co chce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem na idealnym kursie na żadne małżeństwo. Już w liceum wiedziałem że takie bajki nie dla mnie. Jej też nigdy takich rzeczy nie obiecywałem, a wręcz mówiłem wprost że żeniaczek nie będzie, jak chcemy być razem to możemy i tak. W dupie mam śluby.

 

Natomiast co do dziecka: boję się też tej całej "terapii" i powrotu tam, nawet po rzeczy, bo gumek nie używamy, ona bierze od zawsze tabletki, ma nastawiony na nie budzik . Mówiła wielokrotnie że w razie czego by usunęła- tylko że, jak widać, ufać jej niebardzo można. Moja siostra nawet kiedyś powiedziała, jak jej mówiłem o naszych kłótniach "Uważaj żeby na dziecko cię nie złapała"

 

Mam schizę że teraz , jeśli byśmy poszli na jakąś terapię i byłoby znów "w porządku" (takiego wała), to jej tak będzie zależało żeby mnie zatrzymać za wszelką cenę przy sobie, że np. może tabletki "zapomni" wziąć.

Edytowane przez Tamten Pan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Choroba zwana myslotok. Musisz sobie takie historie wkrecac? Sam sobie wiecej krzywdy robisz niz ona. Kup sobie moze ksiazke Nowa Ziemia. A odemnie tyle. Wszystko z zyciu jest niestale. Przychodzi i odchodzi gdy sie tego nie spodziewamy. Myslisz ze wyprzedzisz fakty i zachowasz twarz jak prawdziwy samiec. (to przyklad ze forumowa wiedza zle zrozumiana moze szkodzic). Widze ze ten myslotok powoduje strach przed porazka okazania sie frajerem wyruchanym przez laske. Wrzuc na luz bracie bierz zycie jakim jest bo nie masz zle w zwiazku. Drastyczne ciecia robi sie gdy cos ciebie na prawde meczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musisz sobie takie historie wkrecac? 

 

Skoro jaśniepanna momentalnie, od razu po rozstaniu zmieniła zdanie o 180 stopni odnośnie terapii (przed którą to zapierała się wszystkimi kończynami z zębami włącznie), to równie dobrze teraz (gdy jej propozycja zostanie odrzucona) może sięgnąć po broń większego kalibru. Broń pt. Dziecko. 

 

 

Myslisz ze wyprzedzisz fakty i zachowasz twarz jak prawdziwy samiec. (to przyklad ze forumowa wiedza zle zrozumiana moze szkodzic). 

 

Co w takim @Tamten Pan powinien zrobić Twoim zdaniem? Kupienie wspomnianej przez Ciebie książki i przyswojenie jej treści wystarczy?

 

 

Wrzuc na luz bracie bierz zycie jakim jest bo nie masz zle w zwiazku. 

 

Nie ma źle? Cóż, nawet gdyby tak było, to moim zdaniem lepiej dążyć do "dobrze", a nie zadowalać się "nieźle". Nikt nie mówi o sielance jak z bajki, ale jeżeli chłopak już teraz, mając 25 lat obniży poprzeczkę do "nieźle", to wolę nie wiedzieć, co będzie za kolejne 25. 

 

 

Drastyczne ciecia robi sie gdy cos ciebie na prawde meczy.

 

No. Tyle, że go właśnie męczy. Gdyby było inaczej - nie pisalibyśmy w tym temacie, bo by go po prostu nie było. 

 

 

@Waflo - nie odbieraj mojego posta osobiście, jako ataku, czy złośliwości. Po prostu z kilkoma rzeczami nie mogłem się zgodzić, a w zwyczaju mam pisać to, co myślę.  ;)

 

Zgadzam się z Tobą w kwestii "myślotoku". Z jednej stron rozumiem autora, bo chce postąpić jak najlepiej + przy okazji wyciągnąć wnioski na przyszłość. Z drugiej strony - jeżeli ma mu to przysparzać dodatkowego stresu i jeszcze bardziej skomplikować sytuację (a nie ją poukładać), to rzeczywiście lepiej trochę zbastować.

 

@Tamten Pan. Wiedzę teoretyczną masz na tyle pokaźną, że tylko dla przypomnienia wspomnę raz jeszcze, żebyś trzymał nerwy (i kutasa! :D  ) na wodzy. Dziewczyna będzie się do Ciebie przymilać i - prawdopodobnie - konkretnie przystawiać, jeżeli się zobaczycie. Jak ulegniesz - pozamiatane. 

 

Moim zdaniem Twoim priorytetem powinno być rozwój, poznanie siebie i uporządkowanie pewnych tematów w głowie. Bez tego nie zbudujesz dłuższej, zdrowej relacji. Ale nic na chybcika. To jest proces. Warto się pomęczyć. 

 

I ostatnia sprawa. Zapewne będziesz się bił z sentymentami i myślami (o ile już tego nie robisz), typu:

 

- "dobrych chwil było w sumie więcej"

- "jeżeli jej nie dam szansy, to będę tego żałował"

- "może znów będzie dobrze"

- "lepszej chyba już nie znajdę"

- itp. itd. etc. 

 

Świadomie wiesz, że to fikcja. Podświadomość (i świeżbiący w spodniach pyton) wysyłają sprzeczne sygnały. To co się teraz dzieje, to próba charakteru. Jeżeli to wytrzymasz - będzie już tylko lepiej.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@TamtenPan mam nadzieję że zdajesz sobie sprawę, że od tej chwili jeśli podejmiesz decyzję o kolejne szansie seks tylko i wyłącznie w gumce? Chyba, że pragniesz potomka - wtedy ufaj tabletkom. :D

 

Jeśli zechcesz znów do niej wrócić, bo za dużo czasu razem, bo tyle emocji, bo wspólne życie i w sumie "nie było zawsze źle", bo się może zmieni i nie będzie robić jazd, to pamiętaj o jednym - to się może udać tylko i wyłącznie przy spełnieniu dwóch warunków. 1 to taki, że to Ty kontrolujesz związek i 2. Ona pracuje nad sobą i widać długotrwałą poprawę. Musisz jednak wiedzieć, że ciągłe utrzymywanie krótkiej smyczy, wychowywanie, tresura i ciągłe bycie na 100% oriencie MĘCZY niemiłosiernie na dłuższą metę. Musisz też tego chcieć i umieć być w związku na silniejszej pozycji niż do tej pory. Wylewne są Twoje opisy, ale wynika z nich jasno jedno - robi z Tobą co chce ! Chciała się spotkać mimo sprzeciwu? udało jej się. Chciała terapii? być może będzie miała. Chce byś wrócił z nią na "zadupie" - pewnie wrócisz.

 

Skoro sobie nie ufacie, to pierwszym krokiem jest odbudowa zaufania. Tylko z tym jest jak ze sklejaniem szyby - może się udać, ale rysy pozostają.

 

Czy dla mokrej cipy warto? Jeśli jest to tylko cipa, to nie. Jeśli łączy Cię z nią coś więcej i jest osobą w Twojej ocenie wartościową, może warto spróbować. Pamiętaj jeno, że kijem Wisły nie zawrócisz i związek nie jest po to, by co 3 dni przeżywać emocjonalne jazdy, żyć w permanentnym napięciu przez lata i tytaniczną pracą starać się "naprawiać" zjebany charakter partnera. Wygrać tutaj możesz tylko swoją męskością, stanowczością, twardą ręką. Na razie chyba jesteś w zbyt dużej rozsypce by podejmować trzeźwe decyzje - daj sobie chwilę, sam ze sobą.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Jeśli zechcesz znów do niej wrócić, bo za dużo czasu razem, bo tyle emocji, bo wspólne życie i w sumie "nie było zawsze źle", bo się może zmieni i nie będzie robić jazd, to pamiętaj o jednym - to się może udać tylko i wyłącznie przy spełnieniu dwóch warunków. 1 to taki, że to Ty kontrolujesz związek i 2. Ona pracuje nad sobą i widać długotrwałą poprawę. Musisz jednak wiedzieć, że ciągłe utrzymywanie krótkiej smyczy, wychowywanie, tresura i ciągłe bycie na 100% oriencie MĘCZY niemiłosiernie na dłuższą metę

 

Po co się tak gibać, jak można znaleźć ładniejszą, młodszą, bardziej spolegliwą z mniej zrytym garem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@red bo może koledze zależy na ten konkretnej, nieco bardziej zrytej?;-) Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i kolega jeszcze nie wie, że za 10 lat jego luba będzie o połowę mniej atrakcyjna, a jego atrakcyjność będzie rosła wprost proporcjonalnie do zasobności portfela i życiowego ogarnięcia? 10 lat temu byłem niezwykle głupi, patrząc z obecnego punktu mego siedzenia, a za 10 lat zapewne to samo będę sądził o mym obecnym położeniu.

Edytowane przez JimmyB
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie najgorsze jest, Panowie, że ja to wiem. Nawet sobie zdaje sprawę z tego, że za jakieś 5 lat ona pewnie będzie chciała ślubów i dzieci (bo kuzynka "ma męża i jest szcześliwa", bo tu krzyś już kasi się oświadczył i chuj wie do jeszcze, bo znajomi pytają czemu bez ślubu bla bla bla) bo zacznie jej bio zegar tykać, a ja w wieku 30 lat jeszcze pewnie będę miał to w dupie, chciał pojeździć sportowymi autami i pobimbać, i zaczną się inne kwasy.

 

Niestety przywiązanie robi swoje i logiczne myślenie, mimo że gdzieś tam cicho popiskuje z tyłu, jest pod butem emocji. Nieraz człowiek wie co musi zrobić a i tak później podejmuje inne, głupie decyzje.

Umówiłem się na 20.30 do psychoterapeuty u którego już kiedyś byłem i trochę zna mnie i moje schematy myślowe i problemy z przeszłości. Zobaczymy co mi powie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tamten Pan powiem ci, ze kobieta moze sobie straszne rzeczy wkrecac i zrobic ci pieklo z zycia. Ale o tym to juz pewnie wiesz. Co do slubow. Moja uwczesna dziewczyna tak sobie wkrecila, ze zegar biologiczny jej tyka, ze kazdy nasz wyjazd, kazde wakacje konczyly sie jej placzem i smutkiem. Nie wiedzialem o co chodzi, kilka razy ja opierdolilem i to konkretnie. Tu wyjazd, tu wczasy, tu weekend w gorach, tu koncert i zawsze to samo. Pod koniec naszego zwiazku dowiedzialem sie prawdy. Jak? W akompaniamencie kurew, dupkow, chujow i innych epitetow dala mi wybor: albo sie oswiadczasz do konca roku, albo sie rozstajemy bo ja czekac na niepewnym nie bede. Okazalo sie, ze na samym poczatku znajomosci w luznej rozmowie jej powiedzialem, ze nie jestem przeciwko malzenstwu i pewnie kiedys klekne, ale jeszcze nie teraz bo zycie nieogarniete. Od tamtej pory, kazdy wyjazd, wypad to bylo jej czekanie az wyciagne pudeleczko z malym kawalkiem wegla na ktore kobietom robi sie mokro. I oczywiscie jej wielki zawod, gdy tak nie bylo. Bardzo kochalem ta dziewczyne (nadal tak jest, ale juz na innych zasadach) ale moje emocje siegaly juz zenitu od ciaglych jazd, fochow i pretensji. Palilem dwie paczki dziennie, chlalem, rece mi sie tak trzesly z nerwow, ze moglbym je polozyc tylko na fiucie i sam by sie strzepal. Stalem przed jubilerem i juz mialem wchodzic az powiedzialem sobie: "dosc kurwa, nie bede robil czegos wbrew sobie zeby ja uszczesliwic. Co ma byc to bedzie". Dwa ostatnie miesiace to byla jakas gehenna. Klutnie, wyzwiska, ucieczki do rodzicow, placze, rzygania... Jej rodzila to mnie prawie znienawidzila. Tesciowa mimo iz super babka kupowala mnie co chwile niedzielnymi obiadkami a kiedy mowile, ze chce ze swoja rodzina zjesc w niedziele to obraza i klutnia. Ostatnie weekend pamietam jak dzis, ona byla chora a ja jestem opiekunczym typem wiec jezdzilem do jej mieszkania pare razy na dzien, robilem zakupy, jedzenie, ona caly czas w lozku. Oczywiscie na cipke juz byl permamentny szlaban. Tamtej niedzieli zrobilem jej jajecznice, troche scialem za bardzo bo sie zagapilem. Zanioslem jej to, ona popatrzyla i rzekla: co to jest? jak ja mam to jesc? Nawet jajecznicy nie umiesz zrobic? Smieszny jestes. Zagotowalem sie, zrobilem wielka gownoburze i ostatnie zdanie jakie do niej powiedzialem bylo: "caly weekend chodze kolo ciebie, skacze, dbam. Moglabys to docenic i najzwyczajniej w swiecie zamknac ryj i ja wpierdolic nie robiac mi przykrosci. Sorry, dla mnie to za duzo." Jeblem drzwiami i wyszedlem. Bylismy co prawda 2lata tylko ze soba (dla mnie to dlugo) ale jadu bylo tyle, wyzwiska wlacznie z "zaluje, ze w ogole cie poznalam"... 2lata pozniej czyli teraz oboje uznalismy, ze dobrze wtedy zrobilem i to by sie nie skonczylo. Mamy swietny kontakt ze soba, znajomi nie potrafia uwiezyc.

Do czego zmierzam. Nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo. Moj kumpel tez mial jazdy takie jak ty, teraz jest co prawda zonaty, ale byl czas, ze po rozstaniu jechal na takich psychotropach, ze nie umial papierosa zapalkami odpalic. Zastanow sie bardzo powaznie, czy jest sens ryc sobie psychike. Na 99% nigdy, NIGDY juz nie bedzie tak samo tak jak chlopaki napisali. Moze byc tylko tak jak jest teraz, albo gorzej. Kazde zagadanie, kazda rozmowa z inna kobieta to beda podejzenia i afery az do smierci! Wiem, ze ciezko zrezygnowac ale zadaj sobie to pytanie, ktore ja zadalem sobie pod jubilerem: jesli mam takie jazdy przez ostatni rok to czy chce je miec przez nastepne 50lat?. Pierscionek tylko na chwile to zalagodzi bo apetyt rosnie w miare jedzenia.

Do psychiatry pewnie ze idz jesli czujesz ze komus obiektywnemu chcesz sie wygadac. Ale widze, ze masz 25lat (dobrze rozumiem?). Szczerze to nawet ci sie prawdziwa przygoda nie rozpoczela. Nie ma sensu zycia sobie jebac juz na starcie a widze, ze nie umiesz zyc bez kontaktu z kobietami.

Edytowane przez greturt
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, uważam że życie bez kobiet - oczywiście na dłuższą metę - jest dość chujowe. Raczej nie wyobrażam sobie siebie w więzieniu i nie mówię tutaj o troscę o mój tyłek.

Życie z kobietami którę są głupie i zmienianie je jak rękawiczki też męczy, ja nie bylem nigdy wielkim ruchaczem i nawet kilkunastu nie miałem, a i tak czułem się tym zmęczony.

Teraz związek i też czuje się zmęczony.

Do psychiatry narazie nie zamierzam iść. Byłem tylko raz, po śmierci dziewczyny. Zarłem xanax przez tydzień i nic mnie nie było w stanie wkurwić, zamieniłem się w takie warzywko bez uczuć na jakiś czas, ale pomogło. Później się naturalnym ziołem leczyłem drogą inhalacji.

 

Zamierzam iść do psychoterapeuty, po prostu pogadać. Idę dzisiaj na 20tą. Już kiedyś u niego byłem.

 

A jak Ty sobie teraz radzisz z kobietami, związkami itd?

 

Wkleję jeszczę fragment rozmowy z moją:

 

 

 

 

Szukalam jakis terapii dla par w ZG. sa takie. chcialbys przejsc sie jutro/pojutrze/kiedy Ci pasuje, zebysmy nie byli z tym sami i moze sprobowali posluchac obiektywnej opinii osoby, ktora bedzie wiedziala jak nas nakierowac?

 

Przecież proponowałem to już conajmniej kilka razy, chociażby w sierpniu, to się wzbraniałaś rękami i nogami "bo to nic nie da!!", mówiłaś że w ogóle nie wierzysz w psychoterapię i że jej nie potrzebujesz, a teraz jak powiedziałem że już nie mam siły na związek w którym ciągle się kłócimy to Ci się nagle zachciało terapii?

 

Po prostu zależy mi na Tobie i wiem, że Tobie na mnie też. Nasze kłótnie nie wynikają z naszych osobowości czy złej chemii tylko z tego ze sobie nie radzimy z rzeczami wokół, możemy stworzyć cudowny związek, tak jak nam się wydawało na początku, ucieczka od tego co jest teraz byłoby Twoim najsmutniejszym wyborem. Jeżeli sami nie wiemy jak się za to zabrać, myślę, że warto poprosić o specjalistyczną pomoc. Co myślisz

 

 

 

 

Nie odpisałem nic. Ale serce mnie boli w chuj, za każdem razem jak mówi że mnie kocha i rozpierdalało się na kawałki za każdym razem jak płakała i patrzyła mi w oczy powtarzając że mnie kocha.

 

Zobaczymy co mi psycholog powie. Ciekawe czy zdąże mu przedstawić ten cały bajzel w ciągu kurwa raptem godziny.

Edytowane przez Tamten Pan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

laska jest zdesperowana i będzie stawała na głowie, żeby byc z powrotem z Tobą

 

może desperacja też jest mocniejsza, bo zostanie sama na tym zadupiu (może, bo nie znam dobrze sytuacji)

 

psychoterapia to dobry pomysł, ale nakierowana na Twoje pogodzenie się z rozstaniem

 

jeśli powrócisz to

 

- laska już wie, że możesz odejść na stałe więc zacznie się rozglądanie za nową gałęzią. Ewentualna zdrada będzie bolała Cie mocniej.

 

- będzie pogarda dla Ciebie za brak konsewkencji (zerwałeś i wróciłeś)

 

- tego, że chciałeś ją rzucić nie zapomni nigdy. Tym bardziej, że ma niską samoocene. Tak jak tych lasek z którymi gadałeś. Wiesz co to oznacza?

 

Teraz każdy kontakt z nią oddala moment kiedy będziesz od niej uwolniony psychicznie.

A z każdym dniem bez kontaktu z nią będziesz silniejszy.

Ona to wie, dlatego stara się za wszelką cene skontaktować się z Tobą (psychoterapia, wspólne jechanie po Twoje rzeczy itd.) i grać swoją gre

Tak więc najlepiej zminimalizować kontakt do minimum, które jest niezbędne do zabrania swoich rzeczy i ewakuacji.

 

Nie wiem w której częsci Walii masz rzeczy ale nie myślałeś o locie do Bristolu lub Birmigham, stamtad wynająć fure,

pojechać na miejsce, zapakować graty, wrócić na lotnisko, przespać się na nim i wracać na następny dzień?

Po sylwestrze ceny powinny być niskie.

 

 

 

Tak, uważam że życie bez kobiet - oczywiście na dłuższą metę - jest dość chujowe. Raczej nie wyobrażam sobie siebie w więzieniu i nie mówię tutaj o troscę o mój tyłek.

Życie z kobietami którę są głupie i zmienianie je jak rękawiczki też męczy, ja nie bylem nigdy wielkim ruchaczem i nawet kilkunastu nie miałem, a i tak czułem się tym zmęczony.

Teraz związek i też czuje się zmęczony.

Do psychiatry narazie nie zamierzam iść. Byłem tylko raz, po śmierci dziewczyny. Zarłem xanax przez tydzień i nic mnie nie było w stanie wkurwić, zamieniłem się w takie warzywko bez uczuć na jakiś czas, ale pomogło. Później się naturalnym ziołem leczyłem drogą inhalacji.

 

Zamierzam iść do psychoterapeuty, po prostu pogadać. Idę dzisiaj na 20tą. Już kiedyś u niego byłem.

 

A jak Ty sobie teraz radzisz z kobietami, związkami itd?

 

Wkleję jeszczę fragment rozmowy z moją:

 

 

 

 

Nie odpisałem nic. Ale serce mnie boli w chuj, za każdem razem jak mówi że mnie kocha i rozpierdalało się na kawałki za każdym razem jak płakała i patrzyła mi w oczy powtarzając że mnie kocha.

 

Zobaczymy co mi psycholog powie. Ciekawe czy zdąże mu przedstawić ten cały bajzel w ciągu kurwa raptem godziny.

Edytowane przez toreador
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, uważam że życie bez kobiet - oczywiście na dłuższą metę - jest dość chujowe.

 

Życie bez kobiet jest wspaniałe :) Nie ma słów w języku elfów, krasnoludów i ludzi, które mogłyby określić taką zajebistość :)

 

Każdemu życzę, aby pokochał siebie i pogodził się z wewnętrzną samotnością. Kobiety miałem. Wieloletnie związki też. Teraz dziękuję niebiosom, że się wyplątałem z chorych układów.

 

Największy błąd popełniałem w momencie, gdy własne szczęście, samopoczucie, przyszłość uzależniałem od innej osoby.

 

Niby wielka miłość rozpada się z dnia na dzień. Wieloletnie przyjaźnie też. Przeżyłem to. Miłość jest jednego dnia, wstajesz kolejnego, przelewa się czara goryczy i nic, dosłownie nic nie czujesz. Wtedy nie pomoże żadna terapia, rozmowa. Musisz uciec. Patrzysz na drugiego człowieka i widzisz obcą ci osobę. Kto coś takiego miał, ten rozumie.

 

Promuję totalnie kawalerski styl życia, bo przynajmniej częściej się uśmiechasz i jak źle posmarujesz chleb masłem to nikt ci tego nie wypomni :)

 

Rozumiem, że swoje z babkami trzeba przejść. Uważaj jednak, aby nie dojść z naukami do punktu bez odwrotu.

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo zastanawiające jest, że dla autora ta jego laska jest "wyjątkowa"

Że inteligentna i w ogóle the best porównując z innymi.

Czy aby na pewno ?

Czy on jej nie idealizuje zanadto ?

 

Widać, że robi jazdy emocjonalne jak wszystkie baby :P

Może jest trochę ambitniejsza, albo tylko próbuje się "wpasować" pod niego. Prawie każdy z nas doświadczył takiej znajomości z laską która wydawała się być "połówką pomarańczy czy tam jabłka" ;)   A było to tylko pod pasowanie się pod faceta, żeby go usidlić

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"

Przecież proponowałem to już conajmniej kilka razy, chociażby w sierpniu, to się wzbraniałaś rękami i nogami "bo to nic nie da!!", mówiłaś że w ogóle nie wierzysz w psychoterapię i że jej nie potrzebujesz, a teraz jak powiedziałem że już nie mam siły na związek w którym ciągle się kłócimy to Ci się nagle zachciało terapii?

 

Po prostu zależy mi na Tobie i wiem, że Tobie na mnie też. Nasze kłótnie nie wynikają z naszych osobowości czy złej chemii tylko z tego ze sobie nie radzimy z rzeczami wokół, możemy stworzyć cudowny związek, tak jak nam się wydawało na początku, ucieczka od tego co jest teraz byłoby Twoim najsmutniejszym wyborem. Jeżeli sami nie wiemy jak się za to zabrać, myślę, że warto poprosić o specjalistyczną pomoc. Co myślisz"

Zauwazyles, ze ona caly czas uzywa okreslenia "my"? "My" mamy problemy, "my" musimy sobie z tym poradzic, "Nasze" klutnie... Chuja takiego! Kobieta nigdy sie nie przyzna, ze zjebala. Kilka razy w zyciu mialem sytuacje, ze uslyszalem "faktycznie miales racje". To jest rozwadnianie problemu. Popre chlopakow - trzeba byc konsekwentnym. Juz raz miales probe do czego prowadzi niekonsekwencja w sytuacji z twoim zdobycznym folderem i rozmowach na fb. Tu nie chodzi o jakies wspolne dobro. Uwazam, ze jezeli widzisz, ze to nie ma sensu to powinienes to skonczyc. Kobiety nie potrafia myslec logicznie, kieruja sie emocjami i chociazbys mial jutro umrzec, nie mial dwoch rak zeby pracowac i zarabiac, mial jedno jadro i nie mogl miec dzieci to ona i tak ci powie, ze za tydzien zbudujesz domek wlasnymi rekoma, twoja torba jest symetryczna a za rok bedziecie miec blizniaki bo "power of love" ku..wa przezwyciezy wszystko. Onie nie umieja przewidywac nic dalej niz pierscionek i piekna suknia w kosciele. Dlatego sie rozstalismy z moja byla bo jak uslyszalem "wezmiemy slub, rodzice wyloza kase, zamieszkamy u nas w mieszkaniu, bedziemy miec dziecko a potem bedziemy sie zastanawiac" to mi rece opadly. I ty tez wydaje mi sie, ze widzisz, ze to do niczego nie prowadzi. Slaby przyklad i czesc chlopakow powie: "ciota, mogl ruchac ile wlezie bez deklaracji" ale tez ostatnio musialem z dziewczyna z brazylii skonczyc prawie jak leb uciety toporem. Widzialem, ze donikad (KOMPLETNIE) to nie prowadzi i pierdolnie w koncu i bedzie duzo bardziej bolec a zaczynamy sie angazowac, zaczelo mnie to cisnac, ze siedzialem caly dzien i nic ku..a nie robilem ze soba tylko kminilem o tym i siegalem co 15min po jej pachnace stringi, ktore mi rano zostawila na lozku. Czasami trzeba odjebac sobie stope, zeby pozniej nie musiec odrabywac calej nogi.


Jak ja sobie radze z kobietami? Moja najwieksza bolaczka zawsze byl brak zdecydowania zeby pociagnac za spust w odpowiednim momencie. Duzo okazji z naprawde fajnymi dupami przeszlo mi przez to kolo nosa. Nie mowie tu o jakis pijanych larwach na imprezie. Teraz nad tym pracuje przy okazji pracy nad soba, bo przez ostatnie 2lata to jakas tragedia. Siedze w tym jebanym Londynie, stresy, nerwy, do tego w osobnych watkach opisalem mniej wiecej co i jak. Bylem uzalezniony od pornoli przez ostatnie lata. Jak sobie przypomne siebie jak mialem 25lat to zagadywalem do dziewczyn, podrywalem je, robilem glupie rzeczy, ktorych inni faceci nie robili i dlatego gdzies tam zawsze sie ktos mna interesowal. Piersza kobiete mialem dosc pozno, ale za to przerobilem prawie wszystko z marszu co mi w glowie siedzialo, nigdy nie mialem jakis cisnien z tym zwiazanych Zwiazkow duzo nie mialem, ale bardzo intensywne w wydarzenia, obserwacje. Teraz zaczalem sie interesowac nawykami, rzucilem porno i fapanie, czytam o psychologii troche, o wprowadzaniu dobrych nawykow w zycie, czytam tez Marka ksiazke, pare innych blogow. Czy widze rezultaty? Cos tam widze, nie mam problemu z odwzajemnianiem usmiechu jakiejs napotkanej laski. Pewniej sie czuje, dzis bylem na rozmowie o prace, poszedlem i rozjebalem system. Pewnosc siebie. Brzmi to moze smiesznie, ale kto sie zmagal z tymi problemami wie o czym mowie.

Jak z kobietami? Polowa mozgu cisnie i mowi: "wez zagadaj, wez kontynuuj gadke". Druga polowa mowi: "stop kur..a! Masz sie za siebie wziac teraz. Nie dziwki i koks a tajski boks.". Startuje po swietach, mam juz plan. Reszta przyjdzie sama.

Edytowane przez greturt
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"ucieczka od tego co jest teraz byłoby Twoim najsmutniejszym wyborem"

O kuurwa , jaka manipulacja - czyste zło :P  laska próbuje wmówić Ci , że bez niej będzie Ci źle - będzie przez chwile po rozstaniu ale później poczujesz wolny umysł od tych zjebanych jazd po psychice 

 

Hehe. Przypomniało mi się coś. Była gadka właśnie o rozstaniu (ja z tym wyszedłem). Usłyszałem;

 

"Jak ty sobie beze mnie poradzisz?"

 

W głowie zdziwko :blink: , "Wrócę do normalnego życia, bez ciebie <_< , mam już kurwa dość. Wszystko stoi na głowie."

Żałuję, że wtedy tego nie powiedziałem.

Teoretycznie jeszcze była szansa wyplątać się z tego gówna. Chociaż..., no nieważne.

Te detale zostawię dla siebie B)

 

TP, nieważne co wcześniej pisałem, słuchaj chłopaków. Spierdalaj pókiś cały.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Onie nie umieja przewidywac nic dalej niz pierscionek i piekna suknia w kosciele. 

Chrysteborze, jakaż to prawda ... wielotygodniowe planowanie jednego pierdolonego dnia w białej sukni przed obliczem bożego namiestnika, a co będzie potem? jak będą wyglądały wszystkie kolejne dni? a czy to ważne? zajmiesz się misiu wszystkim i jakoś to będzie;

Jak to dobrze, że w moim przypadku wszystko skończyło się wcześniej. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, 

 

byłem u psychoterapeuty, oceniam że była to bardzo zajebista decyzja.

Wykasował ze mnie te całe kurewskie poczucie winy, które ona we mnie z wielkim powodzeniem wgrała. Zostałem psychicznie obmyty.

 

Wiele z tych rzeczy Wy mi mówiliście, w takiej bądź innej formie, natomiast było też wiele nowości. Od dawna niektóre z tych rzeczy wiedziałem, na forum przeczytałem i potwierdzilem, a na sesji terapeutycznej UJRZAŁEM a ostatecznie ZROZUMIAŁEM i POCZUŁEM. Chyba potrzebowałem usłyszeć to od kogoś z uprawnieniami  do grzebania ludziom w głowach i z doświadczeniem w tym zakresie.

Powiedziałem mu wszystko. Gadaliśmy 1.5 h, ale nie kazał dopłacać.

 

Wnioski wyciągnął takie:

1) Nie zdradziłem jej, po prostu szukałem swojego miejsca w życiu, byłem zagubiony, szukałem osoby z którą mogę być i próbowałem różnych rzeczy. W ogóle pierdolenie o zdradzie i zranieniu nie ma nic wspólnego z rzeczywistością i zdrowym rozsądkiem, bo to ona zjebała wpierdalając mi się w ten folder, wypytując o te dziewczyny i niezdrowo się tym interesując. Bo TO JEST KURWA MOJA SPRAWA.

 

2) Rozmawianie o "byłych" w związku (albo w czymś co się zanosi na poważny związek), w kontekście wypytywania się o nich (np. kiedy ostatni raz to z nim/nią robiłeś, jak ma na imię, jak wyglądał itd.), jest najgorszym błędem który można zrobić. Powinno się to robić na początku na zdrowej zasadzie, np. spotyka się dwójka 30-letnich ludzi. Na randce facet pyta: „bzykałaś się juz kiedyś?” Ona mówi: tak

Spoko. Ilu miałaś facetów? Ona mówi na przykład: „Pięciu” Facet mówi: Ok. W porządku.
I tyle. Bez pytania kto to, co to, kiedy, dlaczego, po co, dlaczego tak a nie inaczej.

Koniec tematu na zawsze. Bo inaczej to byłoby jak:

-„...pięciu”

A facet: -„Aha...a rznęłaś się z nimi w dupsko?!!”

Po prostu mega spierdolone podejście do tematu. Każdy ma swoją sferę, w którą druga osoba nie może się wpierdalać chociażby nie wiem co. Po prostu nie ma prawa i trzeba to swoje prawo do prywatności bezwzględnie egzekwować.

W tym przypadku w związkach trzeba kłamać, wlaśnie po to, żeby ich nie rozpierdalać (kłamać jak trzeba, albo po prostu milczeć o pewnych rzeczach).

Jak się szuka na siłę, mimo że w związku jest fajnie, to zawsze coś się znajdzie. Jak ktoś robi komuś inwigilację, wyraża niezdrową zazdrość itd. to jest jego wina, nie tej osoby która ma np. zdjęcia swoich byłych na facebooku albo sobie z nimi czasami gada. Każdy dorosły człowiek ma do tego prawo i jesli druga osoba tego nie akceptuje to musi poważnie popracować nad sobą.

W skrócie to jest temat tabu i jeśli ktoś rozgrzebuje przeszłość partnera, to na własne życzenie rozpierdala związek.

 

 

3) Moim błędem nie było wcale to, że wziąłem tam jakiś dysk i że miałem tam jakieś laski. Nie ma w tym nic chorego i zboczonego, jak moja księżniczka próbowała mi wmówić (z sukcesem) - to normalne u niektórych facetów, zwłaszcza młodych.

Moja sprawa kogo ja kurwa bzykałem i kiedy, skoro oficjalnie nie byliśmy razem, nie mieszkaliśmy razem i nic nikt nikomu nie obiecywał. Poza tym seks to jest normalna ludzka rzecz i jeśli jakaś kobieta robi z tego jazdy to znaczy że sama ma problem.

Moim problemem/kardynalnym błędem było to, że jak zaczeła mnie wypytywać o te wszystkie dziewczyny, ja w ogóle wchodziłem w te jej chore gierki. Powinienem był odrazu, po pierwszym pytaniu o tą pierwszą laskę powiedzieć: "stara koleżanka, przelotna znajomość" i na wszelkie jej "pieprzyłeś ją?" (chore pytanie) w ogóle nie odpowiadać. 

Gdybym jeszcze odpowiedział, że kiedyś tak, ale to stara przelotna znajomość i teraz to nie ma żadnego znaczenia, ale NIE ODPOWIADAŁ na pytania kiedy (moja sprawa i nie interesuj się, to jest moja strefa prywatności i nie wpierdalaj się, „idź w pizdu, oddupcz się, jebaj się”), bo to absolutnie nie jej sprawa, to byłoby ok, przynajmniej mówiąc o tej konretnej „aferze”. Takie laski jak ona wymagają mega krótkiego trzymania i trenowania.

 

4) Zanim do niego poszedłem, przypomniały mi się inne jazdy jakie też mi robiła, jak nawet jeszcze nie mieszkaliśmy razem. Np. wiele razy robiła mi kwas/foch o to, że jak wychodzimy z moimi znajomymi/spotykamy się z rodziną, to „nikt z nią nie gada, i gadamy o rzeczach/ludziach o których ona nic nie wie” (zazwyczaj chodziło o ludzi) – w praktyce po prostu siedziała zawieszona, gapiła się gdzieś w ścianę, jak naćpana świnka morska. Nie odzywała się prawie do nikogo i robiła obciach. Znajomi coś zagadywali, ale była drętwa jak worek ziemniaków. Kurwa, jak się wchodzi w grupę nieznajomych, to samemu trzeba się udzielać, a nie siedzieć jak ta pizda przez pierwszą godzinę, albo dwie i czekać aż wszyscy zaczną królewnę zabawiać konwersacją. Na pierwszym spotkaniu tak było, później na drugim podobnie. Potrzebowała alkoholu żeby się rozkręcić, wtedy już robiła się super zabawowa.

Ale wina oczywiście była moja, bo np. pogadałem z koleżanką o naszych znajomych przez 5 minut, to się obraziła, zabrała rękę i ksieżniczka popierdala sfochana a ja obok niej.

Odprowadziłem ją do domu, to powiedziała że nie idę do niej i mam wracać do siebie (w środku nocy, kurwa). Później zadzwoniła i płakała przez telefon (histeryzowała, brzmiała jakby zaraz miała zemdleć albo coś) żebym wracał. Nie wróciłem, ale jak widać pierwsze odpały miała jeszcze sporo przed moim wprowadzeniem się do niej. Tłumaczyła się wtedy, że po prostu była bardzo pijana i jej coś odjebało. Teraz się okazuje że nie potrzeba wcale alkoholu, żeby jej odbiło.

Albo: te zdjęcia na dysku widziała sporo czasu zanim powiedzieliśmy sobie „Kocham Cię” – to też normale nie jest, tak jak to że podtruwała mi regularnia dupę, zamiast po prostu spytać odrazu co to za laski. Wtedy powinienem powiedzieć że oprócz A. Która zmarła i  której też powiedziałem że ją kocham, to nic nie znaczące laski i ma się nimi nie przejmować, bo mieszkam z nią w innym kraju, mimo że mógłbym być gdziekolwiek indziej i zależy mi na niej. I to , powinien być, kurwa, koniec tematu, albo nara. Mój facebook, gadam sobie z kim chcę i kiedy chcę, ewentualnie jak ma jakieś wątpliwości to jedno „one nic nie znaczą, nie zawracaj sobie nimi głowy, tylko dwóm kobietom powiedziałem że je kocham i Ty jesteś jedną z nich (a druga nie żyje)” powinno jej wystarczyć.

Ale, kurwa, nie wystarczyło.

 

5) Mówił też, że jest to kobieta z wieloma objawami borderline. Co prawda każda osoba z borderline jest inna; nie jest to choroba a raczej zespół cech, niemniej jednak ona wykazuje sporo z tych cech. Do tego jest zaborcza i tak jak mówiliście, próbowała mnie tresować. Typowa osoba która regularnie  potrzebuje robić z siebie ofiarę, więc robi ze mnie kata i oprawcę. W ten sposób mną rządzi: „Ty chuju, zrobiłeś mi to, to, i to, zobacz jak płaczę i jak mnie zraniłeś, zobacz jaka jestem biedna. A teraz klękaj i liż pięty i przepraszaj” Nie robi tego dosłownie (że sado-maso), ale ciągle potrzebuje żeby ją „karmić”, dawać jej mnóstwo uwagi, energii, czułości, zapewnień że się jej nie zostawi, że jest najlepsza na świecie, że jest lepsza od wszystkich poprzednich, że jestem z nią szcześliwy, że jest między nami wszystko super itd. Jeśli chociaż raz albo dwa-trzy razy z rzędu tego nie dostanie, to zaczyna się atakowanie i przypominanie o moich przewinieniach, żeby wywołać poczucie winy, żebym dalej „karmił” i żebym jako osoba czująca się winna, nie zostawił jej. Ciągłe testowanie moich granic i wpierdalanie się w nie.

Oczywiście nie robi tego specjalnie, cierpi bo sama nie rozumie co się z nią dzieje, raz mnie idealizuje, a później staje się w jej oczach oprawcą, osobą która o nią „nie dba” i która ją zostawi. Oczywiście sama robi wszystko odkąd wprowadziłem się do niej, żebym ją zostawił. Konsekwentnie nad tym pracuje.

Wychowała się bez ojca, więc go jej brakowało, zrobiła z dziadka swojego tatę. Ze mnie też zrobiła swojego tatę. I może też dziadka.

Później ojciec zmarł, więc duża trauma w wieku 13 lat. Do tego, skoro jej mama mieszkała z rodzicami, nie miała wizerunku samodzielnej kobiety z samodzielnym facetem, tylko niesamodzielną mamę mieszkającą ze swoimi rodzicami. To w jakiejś mierze sprawiło, że teraz emocjonalnie jest dzieckiem i ma w głowie obraz niesamodzielnej kobiety (jest samodzielna finansowo, ogarnięta życiowo, itd, ale niesamodzielna i niedojrzała emocjonalnie). Do tego brakowalo jej czułości ojca (widziała go raz na jakiś czas, rzadko), a wiem że jej mama była dla niej oschła (np. wycierała jej buziaki, nie chciala jej czasami przytulać, nie chciała z nią spać, itd), więc teraz czuje się ciągle nienasycona. Straciła ojca i dziadka i teraz robi wszystko żeby stracić też mnie - żeby jeszcze bardziej sobie dopierdolić.

6) Mówił, że zna facetów którzy układają sobie życie z kobietami przejawiającymi skłonności Borderline, bo chcą, ale to wymaga ogromnej siły i stanowczości. Mówi że zazwyczaj  są to prości faceci, tacy którzy przy pierwszym starciu drą mordę na kobietę, wyzywają, albo są po prostu kurewsko-mega stanowczy i ciągle bardzo krótko ją trzymają. Czyli mniej więcej to co mówił Adriano, może bez bicia (chociaż kto wie, może by działało, ale to nie mój klimat).

Niestety taka tresura wymaga wielkiej energii i poświęcenia. Mówił że po prostu wtedy kobiecie trzeba siłą wypierdolić te jej chore jazdy z głowy. Tak nią potrząsnąć fizycznie i psychicznie, żeby jej się styki znowu złączyły, bo ona w tym stanie po prostu sama nie wie co się dzieje (nawet mówiła mi tak nieraz, sapiąc przez łzy: „nie wiem co się ze mną dzieje...nie wiem co się ze mną dzieje!!!!!!)

W każdym razie, ja tej siły nie mam. Bateria rozładowana, stan krytyczny. Cierpliwość mam już na minusie. Moje życie woła, żebym się wreszcie skupił na nim w 100%.

Tym facetom, partnerom kobiet z borderline, przeważnie zależy bardziej na silnych emocjach albo tej konkretnej kobiecie niż na świętym spokoju. Ew. Są to nieraz faceci mało wrażliwi, takie stereotypy „chama ze wsi”, dla których liczy się kiełbacha na stole, wóda w lodówce i dupa w łóżku, żeby poruchać 3 minuty, po czym pierdnać i zasnąć. Trzeba po prostu nie brać tego co kobieta odpierdala do siebie, nie wchodzić NIGDY w jej gierki, nie przejmować się jej regularnymi jazdami albo wahaniami nastroju. Ja tak nie potrafię, a napewno nie  teraz. Jestem zbyt wrazliwym i czułym facetem.

Mi zależy na świętym spokoju.

7) Mówił też, że jeśli chciałbym dalej być z nią, to musiałbym zrobić „grubą krechę”, tak jak mówił Brat Jan, czyli skreślamy przeszłość i zaczynamy związek od nowa. Jakiekolwiek jej wjazdy w moją/naszą przeszłość musiałyby być mega-stanowczo odcinane, z siłą dziesięciu macho albo pijanego drwala na sterydach. Zero wpuszczania jej do mojej sfery prywatnej, zero wścibstwa, zero ulegania - jakiegokolwiek, albo won. Niestety, na to już moim zdaniem za późno.

Dodał tez, że nawet gdybym się na to zdecydował to:

a)      Ona musiałaby chodzić na psychoterapię. Nie potrzebujemy terapii dla par, ona potrzebuje, bo ma ze sobą problemy.

B)      Musiałbym przez cały ten czas trzymać mega ramę, a do tego trzeba siły. Mówi że minimalnie zajęło by to rok, a możliwe że dużo więcej.

c)       Do związku jest potrzebna dwójka dorosłych ludzi, a ona mimo że jest życiowo bardzo ogarnięta, to emocjonalnie jest małym, odrzuconym dzieciakiem.

d)      Musielibyśmy ustalić, co każde z nas musi zrobić, żeby juz zamknąć ten rozdział Niestety pytalem ją o to wiele razy i mówiła że „nie wie”, że „sam powinienem wiedzieć”...później uznała że powinienem ją przeprosić, bo nigdy jej nawet tak naprawdę nie przeprosiłem. No cóż, kiedy to powiedziała, to ja przepraszalem ją już wcześniej chyba 3 razy, za coś co nie było żadnym chamstwem wobec niej,  tylko normalną rzeczą, a wręcz JEJ WINĄ. Kurwa, przecież dwa razy po przeproszeniu jej się nawet przy niej popłakałem. Tak bardzo czułem się winny, tak bardzo czułem że ją zraniłem i że rozjebałem związek.

Oczywiście - nie usatysfakcjonowało jej to.

e)      Sprzedał mi też fajny patent – że jeśli ona taki ma problem z tym, że ja kogoś tam kiedyś bzyknąłem jak już się znaliśmy i jak już ją posuwałem, albo że ja miałem duzo więcej kobiet niż ona facetów, to przy tej „grubej kresce” zaproponować tak: –„Słuchaj, skoro nie możesz mi wybaczyć seksu z kimśtam, to idź na imprezę sama, zrób tam co chcesz i z kim chcesz i ile razy chcesz. Albo nawet z kilkoma osobami. Zrób co tylko chcesz i nigdy mi o tym nie mów. Zobaczymy się np. pojutrze i wtedy nie chcę już nigdy nic słyszeć o żadnych laskach które ja kiedykolwiek bzykałem. Koniec, gruba kreska, nowy rozdział. Zaczynamy związek od zera, od nowa. Czysta  kartka.

Ciekawy pomysł, ponoć działa u lasek które czują się jakieś zranione bo chuj wie co, bo niby zdrada, bo facet poruchał a one nie. Tylko oczywiście nie wiadomo czy na długo, a w jej przypadku pewnie skończyłaby się taka propozycja płaczem i histerią i dwudziestoma pytaniami o to czy ją kocham i czy napewno i czy obiecuję i czy jej nie zostawię.

 

A jak się zdecyduję z nią rozstać, to wiadomo – będzie bolało, nikt nie mówił że rozstania są łatwe. Trzeba będzie przejść żałobę, tak jak po śmierci bliskiej osoby, tylko może mniej dotkliwą, zależnie od przypadku... i tyle. Będzie chujowo a później będzie lepiej. Nie uciekać w alkohol, narkotyki, seks (chociaż on nie zawadzi, ale nie pomoże na sam problem), tylko przeboleć, pamiętać o wszystkich dobrych i o złych rzeczach i tyle.

 

I chuj i cześć.

 

W ogóle, O KURWA!:

http://emocje.pro/zwiazki-romantyczne-jak-kochaja-osoby-z-cechami-borderline/

Jakbym czytał bloga o niej. Wszystko się zgadza, oprócz okaleczania się, ćpania, chlania itd, ale za to dopierdala sobie psychicznie z wielką lubością.

„Jestem na pograniczu 5 letniego zwiazku z
kobieta chora i zdiagnozowana, mielismy wzloty i upadki, szczerze w
zwiazku jest to kobieta zdecydowanie bardziej zyciowa niz kazda z
kobiet jakie poznalem
, a jestem po paru zwiazkach”

 

WAKE THE FUCK UP!!!!!

 

Ciąg dalszy jutro, bo jeszcze bym popisał, ale mi się teraz nie chce.

Po prostu nie mogłem zasnąć, tyle myśli i emocji w głowie.

Edytowane przez Tamten Pan
  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

byłem u psychoterapeuty, oceniam że była to bardzo zajebista decyzja.

Wykasował ze mnie te całe kurewskie poczucie winy, które ona we mnie z wielkim powodzeniem wgrała. Zostałem psychicznie obmyty.

 

 

Zajebisty terapeuta, daj namiar na forum dla chłopaków :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spoko, coś to walcie na priv. Z nim można też przez skype. 100 zł za godzinę.

Później jeszcze powiedział, że "kobiety to w ogóle są pojebane" ale że "faceci często też i niegorsze cyrki odpierdalają".

I że można bez problemu znaleźć normalną, fajną kobietę, po prostu wielu facetów ma tak najebane w głowach że sami przyciągają idiotki, szmaciska albo wampiry emocjonalne, niejako na własne życzenie bo mają w głowach dużo nieprzerobionych schematów.

 

Mówił że skoro tylko dwóch kobietom powiedziałem że je kocham i obie okazały się uszkodzone psychicznie, to może być ze mną coś nie tak, w sensie, jakiś powód, np. z dzieciństwa, dla którego przyciągam

do siebie takie laski, albo jeśli nie przyciągam tylko po prostu natrafiam przez przypadek, to tylko w takich się zakochuje, a normalne mnie nie kręcą. Jest w tym sporo prawdy. Ale to musiałbym się pobawić w dłuższą terapię żeby to odkryć. Nie proponował tego.

 

Kurwa, nie spałem calą noc, tyle emocji. O 5.30 zasnąłem a niestety rozchorowałem się też fizycznie i lipa.

Znalazłem też blog o borderline, conajmniej 10 artykułów IDEALNIE pasuje do jej zachowania. Aż miałem ochotę krzyknąć w środku nocy "NO KURWA PRZECIEŻ!!!!"

Mogę podlinkować jak chcecie. Rozpisałem sobie przykłady co takie osoby robiły i co ona robiła bardzo podobnego albo identycznego.

 

W każdym razie teraz mam dylemat. Jak to zakończyć żeby nie skończyć z widelcem wbitym w gardło i z trollingiem mojego biznesu. I odzyskać moje rzeczy, bo lecieć tam nie zamierzam.

Do niej jeszcze  nie dotarło i dalej mnie prosi o terapię.

 

Powiem jej chyba, że te rzeczy nie mają dużej wartości finansowej (oprócz profesjonalnych słuchawek do nagrywania muzyki), ale chciałbym je odzyskać, żeby uniknąć kłopotu.

Powiem że albo niech mi je zapakuje w moje dwie walizki i wyśle, a ja jej oddam pieniądze za wysyłkę, albo niech da mojemu znajomemu i on mi to wyśle, żeby jej "nie męczyć".

 

Wpłaciłem kaucję na około 3000 zł, albo chyba nawet więcej, ale umowa na wypowiedzenie mieszkania jest dwumiesięczna, więc jeśli tej kaucji mi nie odda, to wszystko się pokryje mniej więcej.

Natomiast o oddanie kaucji mogę poprosić tę agencję, tylko muszę znaleźć na nich namiar - może się zgodzą.

Wtedy ona byłaby stratna dużo kasy i raczej niewysłanie moich rzeczy by jej się nie oplacało zupełnie.

Do tego mógłbym być fair i zaplacić swoją połowę czynszu za 2 miesiące, dopłacić też 50% za prąd (rachunek jeszcze nie przyszedł).

Jesli mi nie wyśle moich rzeczy, albo wyśle rozjebane, to nie zapłace za czynsz, za prąd, za kilka rachunków które jej wiszę oraz będę się starał u tej firmy, żeby oddali mi kaucję.

Ewentualnie, jesli totalnie jej odjebie, to mogę przeboleć te rzeczy  wartość bardziej sentymentalna, nie licząc dwóch walizek i słuchawek) i powiedzieć "to w takim razie je sobie zatrzymaj albo komuś oddaj"

i urwać totalnie kontakt, wypinając się na wszelkie zaległe płatności. Raczej na tym dobrze nie wyjdzie.

 

Jak odmówi wysyłania, mogę też albo poprosić kumpla żeby tam wparował bez ostrzeżenia i ją poprosił o moje rzeczy, albo sam je zabrał, ale to już trochę ostra operacja. I musiałby wiedzieć, co gdzie mam.

 

Przeraża mnie że dziewczyna z którą jeszcze kilka dni temu czułem się wspaniale, teraz przerodziła się w moich oczach w zupełnie inną osobę. Paskudny dysonans poznawczy. Wczoraj w nocy odczułem ogromną ulgę i euforię, jakbym się nacpał. Teraz znów czuję lekkie kłucie w sercu i zimno w psychice.

No ale, "if you're going through hell, keep going".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.