Skocz do zawartości

Sytuacje definiujące męskość


Rekomendowane odpowiedzi

Czy spotkały Was ostatnio sytuacje, które być może potwierdziły Wasze wewnętrzne przeświadczenie na temat własnej męskości, odwagi, waleczności, bystrości umysłu, itp., czy może wręcz przeciwnie, jakaś sytuacja Was przerosła, wszystko weryfikując, powodując lekkie zwątpienie oraz spadek samczej pewności siebie?

Czy jeżeli oblaliście test, podjęliście jakieś kroki zaradcze i jeżeli tak to jakie?

 

Podzielmy się swoimi historiami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie miałem sytuację pt. coś pomiędzy. Jadę sobie autem i widzę, że stosunkowo młody gość szarpie się z dziadkiem a właściwie, szarpie dziadkiem...

Myślę sobie, nie może tak być Tyson, że przejedziesz obojętnie (znieczulica i te sprawy), trzeba się zatrzymać i zobaczyć co się dzieje, bo może dziadek dostaje wpierdziel  od młodego byczka za niewinność i po ludzku trzeba mu pomóc. 

 

Zatem zatrzymuję się, wysiadam z impetem z auta, idę z groźną miną do napastnika i pytam się  grzecznie co się tu odpierdala?:) Okazuje się, że historia, jest odwrotna od tej, która się nasuwała w pierwszej chwili. Dziadek jechał zygzakiem po drodze a gdy gość  go wyprzedził i zmusił do zatrzymania, to ruszył na niego z pięściami, przy czym naperfumowany był jak Messerschmitt.  Tak, że facet  nie tyle go szarpał, co trzymał czekając na Policję i w gruncie rzeczy to "napastnik" bardziej potrzebował pomocy niż "ofiara" ;) 

 

Mimo początkowego nieporozumienia, uważam, że trzeba interweniować w takich sytuacjach, bo pokusa pt. "A co mnie to obchodzi/spieszę się, jest silna". 

Edytowane przez Tyson
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe w jakież to mają być sytuacje?

Mówię A - robię A mimo przeszkód.

Umawiam się na 20, jestem dwie, trzy minuty przed dwudziestą.

Pożyczam coś, zawsze oddaję z nawiązką.

Ktoś mnie podrzuci, płacę/stawiam coś/zapraszam na obiad/tankuję.

Pamiętam o swoich bliskich nie tylko kiedy coś chcę, albo kiedy należy złożyć nieszczere życzenia bo tak wypada. 

Ktoś mnie o coś poprosi - pomogę, chyba że chodzi o transport w nocy po wódkę na stację, wtedy odmawiam, co trudniejszych opierdzielam albo wyłączam telefon oczywiście.

Zapisuję sobie cele na papierze, te małe i te duże, codzienne sprawy i marzenia, coś na dziś i coś za rok. Jeśli się nie udaje analizuję dlaczego. 

Dwadzieścia parę lat zajęła mi nauka asertywności - telefon z ofertą? Grzecznie dziękuję (tam też są ludzie którzy muszą to robić). Spina w urzędzie? Walczę o swoje. Coś mi trzeba? Idę, dogaduję. Ktoś mi marudzi? Mam to gdzieś, robię swoje.

 

To są codzienne sprawy które dla mojej osoby definiują męskość. Wcześniej byłem bardzo nieśmiały, a raczej miałem zerową samoocenę i pewność siebie dzięki otoczeniu i "kochającej" rodzinie i dużo czasu zajęło mi wrócenie do naturalnej równowagi. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja może zacznę od jednej błahej sytuacji, która niedawno miała miejsce, a odrobinę zszargała moje wyobrażenie o własnej zajebistości :)  

 

Wracałem sobie do domu autem, gdy nagle na jezdnię, ni z stąd ni zowąd wtargnął mi pieszy zmuszając do awaryjnego hamowania. Gość na 3 pasmowej jezdni, na skrzyżowaniu, po prostu sobie wszedł na czerwonym na pasy, na pełnej wyjebce zmuszając wszystkich po kolei do awaryjnego hamowania. Nie muszę chyba mówić, że moje wkurwienie sięgnęło zenitu, a ze jechałem skrajnym prawym pasem, który akurat w ty momencie był tym najszybszym pasem, to wyhamowałem na centymetry. 

 

I teraz przechodząc do sedna, zawsze miałem tak, że nie bałem się żadnego rodzaju konfrontacji, większy, mniejszy, zabijaka, nie zabijaka nie miało to dla mnie znaczenia. Pewność sobie i ego wyjebane w kosmos. Tylko tym razem było  zupełnie inaczej, otóż pojawiło się całkowicie obce mi uczucie. Na myśl o potencjalnej konfrontacji, pomimo buzującej w żyłach krwi, adrenaliny, poczułem, że moje nogi są jak z waty. Nie wiem czy znacie to uczucie, ale miałem wrażenie jakbym stracił 80% swojego potencjału. Nigdy wcześniej nie doznałem takiego uczucia, a tym bardziej, że nie było ono adekwatne do sytuacji. Fakt, że gość wyglądał jakby właśnie wyszedł z pierdla, duży, plus był czymś na maxa odurzony, na co wskazywało jego puste, mętne spojrzenie, ale było to coś co normalnie nie zrobiłoby na mnie żadnego wrażenia, a nawet więcej, zyskiwałem w ten sposób przewagę.

 

Ta sytuacja nie dawała mi spokoju. Naprawdę nie wiedziałem, co mam o tym myśleć i sumie dalej nie jestem pewien, ale wydaję mi się, iż to, że już od jakiegoś dłuższego czasu nie miałem potrzeby jakichkolwiek konfrontacji z innymi osobami, takie jakby to powiedzieć "sterylne" życie, spowodowało to, że coś we mnie zanikło, ten pazur, gotowość na wszystko, nie wiem. Nazywając rzeczy po imieniu, mój organizm zareagował jak tak pizdeczka.  Pojawił się strach.  Naprawdę mnie to zaniepokoiło, gdyż nie wiedziałem jak mam to interpretować. Tego dnia trening został zrobiony tak, jakby miał być tym ostatnim, dodatkowo został zwieńczony biegiem, podczas którego prawie padłem na pysk :) co pozwoliło odegnać w jakimś stopniu te złe myśli.

 

Dodam, że ciężki wysiłek fizyczny sporo pomógł, ale nie pomógł do końca odbudować pewności siebie. Udało się to dzięki temu, że jak to zwykle bywa, jak jest spokój, to jest spokój, a jak coś się wydarzy, to zazwyczaj idzie to lawinowo. To właśnie kilka rzeczy w głowie, nad którymi musiałem się zastanowić, plus kolejne sytuacje, które miały miejsce jedna po drugiej, a w obliczu, których reakcje, były już nazwijmy to właściwe, spowodowały swoisty powrót do "normalności",

 

Zastanawiam się czy ktoś z Was miał podobnie i jakie środki zaradcze podjęliście.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.