Skocz do zawartości

Małżeństwa aranżowane


Rekomendowane odpowiedzi

16 minut temu, gladia napisał:

No chyba, że zaleje nas multi kulti to wtedy ta perspektywa zostanie odroczona w czasie.

Ja jako prawicowiec byłem przeciwko multi kulti, ale gdy widzę jak nasza cywilizacja upada..
To mały wstrząs na otrzeźwienie w postaci wojującego islamu pobudziłby może szare komórki w tych zdemoralizowanych łbach.
Islam to waleczna struktura i nie pozwoli ludziom a już na pewno kobietom na dalsze luzowanie obyczajów.

Pytanie tylko czy Islam oferuje w zamian lepszą propozycję?
Może zależy jaka odmiana islamu?
Może natrętny islam obudziłbym w Europie tęsknotę za chrześcijaństwem, własną religią i kulturą?
Who knows.

 

 

20 minut temu, gladia napisał:

Zlikwidowanie rozwodów to nie jest metoda, aby ludzi zatrzymać przy sobie, jak to sobie wyobrażasz?.

Ale tak było przez wiele stuleci.

Nawet jak rozwód był legalny, to ludzie wytykali ludzi palcem.
Więc małżonkowie byli zmuszeni do ciężkiej pracy nad związkiem, co oczywiście im się opłacało w przyszłości.
Gdy nie ma rygoru i rozwód jest adorowany przez feminazizm i lewactwo, to ludzie, a zwłaszcza kobiety, zmieniają partnerów jednym palcem muśniętym na ekranie telefonu.
 

Aborcja to już inny temat i nie powiedziałem, że jestem przeciw.
Ludzi i tak jest za dużo na tej Ziemi, więc aborcja pod tym względem opłaca się nam wszystkim.
Karyny, które chcą aborcji mają do tego powód - nie chcą mieć dziecka.
Skoro matka nie chce dziecka, to jak te dziecko potem ma zdrowo funkcjonować w społeczeństwie - znowu opłaca się nam wszystkim w tym przypadku aborcja.
Osoby popełniające aborcje nie są zdrowe ani w jakikolwiek sposób moralne(z wyjątkiem przypadków gwałtu) i mnie nie obchodzą ich uczucia i "problemy".
Mnie obchodzi przyszłość dzieci, a przyszłość dzieci z patologicznymi karynkami to żadna przyszłość.
Zeby nikt nie pomyślał, że wspieram morderców - ja po prostu wybieram mniejsze zło.
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minutes ago, Ragnar1777 said:

Aborcja to już inny temat i nie powiedziałem, że jestem przeciw.

Zeby nikt nie pomyślał, że wspieram morderców - ja po prostu wybieram mniejsze zło.

Głupio nie gadasz zasadniczo, ale matematyki nie znasz nawet na poziomie przedszkolaka.

Uniknięcie aborcji to 3 PLN za kondoma.

Nie mów, że nie stać cię na to.

Na to stać KAŻDEGO co chce sie pierdolić.

Może zebrać kilka puszek po Coli a jeśli nie - niech przyjdzie do mnie, dam mu gumę za free.

Jeszcze kurwa jakieś genialne przemyślenia w tym temacie?

  • Haha 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 hours ago, gladia said:

Nie wypowiadam się w temacie wzruszeń innych niż swoje bo nie wiem, co siedzi w głowie danego człowieka.  Niektorzy tylko udają twardych i nieczułych, nie okazują słabości, noszą maski, bo boją się zranienia, nie chcą wyjść na mięczaków. Socjopatów pomijam.

Kobiety mogą sobie pozwolić na okazywanie słabości i jest to społecznie akceptowane.  Ja mogę napisać np. że płaczę na Krolu Lwie i co? Nico. Ktoś pomyśli - baba, wiadomo. A jak przyzna się facet to zaraz - pizdeusz.

I weź pod uwagę, Colemanko, że często to, co dla nas jest normalną rodziną z boku, gdy patrzymy na ludzi, dla kogoś, kto żyje na co dzień w tej normalnej rodzinie może być wprost przeciwnie. My nie wiemy tak naprawdę, co tam się dzieje, jakie są relacje, czy jest miłość itd. Moja rodzina, gdy byłam dzieckiem, z pozoru też wydawała się normalna. Ale nie była taka. I boleśnie to odczuwałam. Tym bardziej, gdy slyszałam od innych - ty to masz dobrze... Gdyby wiedzieli jak jest naprawdę... Ale skąd mogli? 

Masz pozytywne podejście do ludzi, bo wybierasz drogę interpretacji/argumentacji na korzyść podmiotu (bohatera). To dobrze, bardzo dobrze.

1 hour ago, JoeBlue said:

Może zebrać kilka puszek po Coli a jeśli nie - niech przyjdzie do mnie, dam mu gumę za free.

Jeszcze kurwa jakieś genialne przemyślenia w tym temacie?

A jak lubię bez gumy? :D (Żart) Słuchaj a co z tymi puszkami po coli, bo ja mam dużo puszek i nie wiem co z nimi zrobić, a śmietnik na metal/plastik pełny i nie mam gdzie wyrzucić. Co masz na myśli?

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ragnar1777

Co do islamu, jak dla mnie, z deszczu pod rynnę.  Ale, co, kto lubi...

Własna kultura, tradycja, religia, jak najbardziej, ale może nie w ten sposób. Islam jest jak szarańcza, jak pozwolisz się rozplenić to potem nie zatrzymasz i o wlasnej kulturze i tradycji będziesz mógł zapomnieć. Już pomijając to, że islam nie jest religią ani kulturą która pokojowo koegzystuje z innymi to nawet bez przemocy zmieni wszystko, co było Ci bliskie. Prawo, zwyczaje, tradycje itp...  Jak? Siłą większości. Dzisiaj nie trzeba już podbijać terenu w prymitywny sposób, wystarczy go stopniowo zasiedlać i zmieniać na swoją modłę. A, że oni mnożą się w postępie geometrycznym... ;)

 

Co do zakazania rozwodów. To wszystko jest piękne w teorii. Chciałbyś być zmuszany do życia z kobietą, z którą nie chcesz już żyć?  Niestety, ale w życiu bywa różnie, na początku jest cudownie a po kilku latach okazuje się, że jednak ten cudowny facet/ta cudowna kobieta okazuje się być z zupełnie innej bajki niż nasza. I żadne starania tego nie zmienią.

Przejmowanie się tym, co ludzie powiedzą jest największą głupotą, jeśli chodzi o istotne sprawy w naszym życiu.  Ludzie często gówno wiedzą co się w nim dzieje i rzadko oceniają Cię sprawiedliwie.

 

Co do aborcji, mam podobne zdanie. Ja bym poszła dalej i zrobiła legalną i łatwo dostępną dla każdej kobiety (a dla niektorych przymusową sterylizację, dla facetow też)  Normalna nie będzie nadużywać, bo dla niej to bolesne doświadczenie a głupia niech się skrobie i trzy razy do roku,  jak ciągle zachodzi... Lepsze to, niż noworodki na śmietniku, albo egzystencja dziecka w patologicznej rodzince, gdzie brak opieki, miłości i warunków.  Jak się nie zabezpiecza to tym bardziej  niech nie rodzi.  I jej lepiej będzie, i potencjalnemu dziecku i wszystkim. Mam dość czytania o krzywdzie dzieci, które rodzą się niechciane i przypadkowe a kolejny fagas matki znęca się nad nimi.  To jak najbardziej jest mniejsze zło. 

Edytowane przez gladia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, maroon napisał:

Tylko moim zdaniem większość tych ślubów biorą typowe Janusze z typowymi Karynkami. Ani jedno przystojne, ani drugie ładne. I obydwoje średnio rozgarnięci. Biorą bo tak wypada, bo miłość, bo dzieci trza robić, bo presja otoczenia. I potem jakoś to będzie, jakoś jest. 

No to pojechałeś... 

Niestety pudło - we wszystkim. Nie jestem typowa Karyną a mój mąż typowym Januszem. I jesteśmy bardzo rozgarnięci. A no i dzieci nie mamy, nikt na nas nie naciskał. No popatrz, jak to możliwe? Cud się stał czy co? Czy może znowu zbytnie generalizowanie? 
 

Po co ślub? Przez wartości jakie wyznajesz. Ponadto przez religie w jakiej żyjesz. Wiesz niektórzy są normalni i rozgarnięci ale po prostu np wyznają jakaś religie i wartości i dlatego dążą kiedyś do ślubu. I nie dlatego by mieć dzieci. 
 

@absolutarianin No i tutaj Pan nie trafił bo np nasz ślub to było 10 osób. No impreza jak ta lala. Wybawiłam się za całe życie i dostałam kupę kasy. Nie mogę już inaczej niż ironią. Otwórzcie oczy. My braliśmy ślub po 8 latach związku bez wesela bo szkoda nam było kasy na to. Po co mam marnować pieniądze na ludzi? Miałam obiad koniec. Najchętniej byśmy wzięli sami ale się nie da. 
 

Są takie pary biorące ślub dla wesela czy kasy. Sama takie poznałam. Widziałam ich śluby. No i 80 tyś w dupę. Zależało im żeby się pokazać i mieć imprezę życia. Ale nie każdemu na tym zależy i nie każdy na to parzy. Nie wiem tez czy typowe Karyny i Januszy na to stać. Bo wątpię. To byli ludzie z rodzin bogatych. 

Edytowane przez Lalkaa
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Colemanka napisał:

Zaskoczyłeś mnie Bracie. Myślałam, ze raczej będziesz nalegał na małżeństwo córki. Ale to dobrze. Nie zatrzymałeś się na swoich czasach, tylko patrzysz na bieżąco jak sytuacja się kształtuje. A córka nie będzie chciała iść za mąż? Jeszcze młoda wiec może jeszcze nie myśli. Gdzieś tak przed 30stka zaczyna się presja, z tego co widzę u mnie w pracy. A wnuka byś uznał z niemałżeńskiego łoża?

Oczywiście, że córki z dzieckiem bym nie zostawił samej bez pomocy. Po to ma się min. rodzinę. Dziecko nie byłoby problemem.  To byłoby nawet dla niej korzystne. Zwlekanie z tym do trzydziestki (pospolite w tych czasach) jest błędem. Prawdziwe problemy natomiast się zaczynają gdy nie można mieć dzieci.  Dobrze je mieć w młodym wieku, bo zawsze sto tyś. przeszkód stoi na przeszkodzie, aby je mieć. Młodzi rodzice, to naprawdę fajna sprawa. A w przypadku córki wymagałbym, aby dokończyła te swoje ciężkie studia pomimo dziecka, co było z kolei standardem w "moich czasach". Dla córki chciałbym tego samego, co sam kultywuję. Aby jej pierwszy związek, w którym jest był jej związkiem dożywotnim.

 

 

 

@gladia 

 "Dlaczego dziwi? Ludzie zawsze brali śluby. Nie jest to jakaś nowa moda. Niektórzy chcą usankcjonować swój związek z powodów czysto praktycznych. Inni romantycznych...  Dla niektórych to świadectwo, że traktuje się poważnie związek itd. No i bycie żoną/mężem brzmi lepiej niż konkubentem czy konkubiną "      

 

Oczywiście ludzie zawsze brali śluby, ale jak zobaczyłem jak wyglądają praktycznie w Polsce rozwody, to wiem, że małżeństwo będące umową cywilno- prawną, przy obecnie obowiązującym systemie prawnym  i orzecznictwie są obecnie obarczone olbrzymim ryzykiem, szczególnie dla faceta z kilku powodów:

1. Brak tabel alimentacyjnych= uznaniowość sądu w ich ustalaniu. Np. kumpel po ich zapłaceniu miał 540 PLN na życie (te słynne "możliwości zarobkowe"). Sami sędziowie domagają się ich wprowadzenia:

http://web.iustitia.pl/homepage/1305-tabela-ruda

2. Kobieta w polskich sądach ma wręcz nieograniczone możliwości gnębienia byłego męża. Częstą praktyką polskich kobiet w sądach jest oskarżanie byłych mężów o przemoc lub pedofilię. Kumpel z przykładu powyżej miał taką sprawę karną, został uniewinniony w dwóch instancjach. Czytałem w wyroku uniewinniającym min. "Sąd nie dał wiarę zeznaniom...itd.". Czyli pani żona oskarżyła męża o przemoc fałszywie i nie poniosła z tego tytułu żadnych konsekwencji, bo jest przecież kobietą. Kumpel po tej sprawie wylądował z zawałem w szpitalu.

3. Kumpla przezywamy "mecenas",bo była żona ciąga go po sądach już od 10 lat, pani wypalił się związek i mając dwójkę dzieci znalazła sobie kochanka na boku. Standard.

Podobnych historii znam sporo, stanowczo za dużo. Kumpel pięć lat po rozwodzie znalazł sobie nową kobietę, ale już nie chce słyszeć o ponownym ślubie. Jak to wszystko zobaczyłem na własne oczy, to uważam, że  małżeństwo w Polsce roku 2020 to ogromna lekkomyślność, szczególnie dla faceta. W czasach małżeństw aranżowanych prawdopodobieństwo rozwodu było bardzo niskie, odwrotnie niż dzisiaj.

 

Konkubinat i brak wspólnych nieruchomości bardzo ułatwia ewentualne rozstanie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 hours ago, Lalkaa said:

. Niestety pudło - we wszystkim. Nie jestem typowa Karyną a mój mąż typowym Januszem. I jesteśmy bardzo rozgarnięci. 

Po co ślub? Przez wartości jakie wyznajesz. Ponadto przez religie w jakiej żyjesz. Wiesz niektórzy są normalni i rozgarnięci ale po prostu np wyznają jakaś religie i wartości i dlatego dążą kiedyś do ślubu. I nie dlatego by mieć dzieci. 

Chyba ci się mylą światy i to mocno:

 

7 hours ago, Lalkaa said:

. My braliśmy ślub po 8 latach związku bez wesela bo szkoda nam było kasy na to. Po co mam marnować pieniądze na ludzi? Miałam obiad koniec. Najchętniej byśmy wzięli sami ale się nie da. 

Takich wydarzeń jest promil. Większość to postaw się i zastaw się, a ludzie (czytaj rodzice) kredyty biorą na organizację wesela i to wcale nie na głębokiej wsi. 

 

Pokazówka i tyle, a potem konsekwencje imprezy "z miłości" walą w łeb. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, JoeBlue napisał:

Wiele lat bawiłem się bez gumy i nic się nie stało, ale trzeba umieć nad sobą panować w momencie gdy to jest najtrudniejsze.

Da się.

Niezbyt dobra rada . Sprawdź może jesteś bezplodny lub masz leniwe plemniki. Masz jakies potomstwo? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, maroon napisał:

Takich wydarzeń jest promil. Większość to postaw się i zastaw się, a ludzie (czytaj rodzice) kredyty biorą na organizację wesela i to wcale nie na głębokiej wsi. 

Tak wiem - bo to głupota dzisiejszych ludzi. Ale nie generalizuj ze wszyscy. 
 

Ja jestem przykładem, że czasami jednak jest inaczej, chodzi mi o tą generalizacje. Jak widać zdarzają się tacy jak ja. 
 

To co mówisz o kredytach to akurat bym powiedziała ze w miastach również. Ogólnie nie znam osoby wśród moich znajomych która nie miałaby wesela, ja jestem jedyna. 
 

A o to z tym pomyleniem światów - nie sądzę. Ludzie nadal biorą śluby. I to nie typowe jak to tam napisałeś Karyny  i Janusze, co prawda z weselami i takimi ze szczeka opada ale biorą. No i niestety tak - jest to po to by się pokazać. 
 

W ogole fajny były temat dlaczego ludzie jak się kochają organizują wesela? Dlaczego się zadłużają? Przecież ślub można wziąć tak jak my, bez zadłużania i z obiadem. 

Edytowane przez Lalkaa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, maroon napisał:

Takich wydarzeń jest promil. Większość to postaw się i zastaw się, a ludzie (czytaj rodzice) kredyty biorą na organizację wesela i to wcale nie na głębokiej wsi. 

Ostatnio słyszałem o przykładzie (mama mi opowiadała), gdzie tam laska (z jej pracy) z facetem chyba razem zarabiają łącznie coś koło 5.000zł wzięli ślub i przy tym kredyt na niego za 80.000 złotych przy czym mieli skądś tam drugie tyle prawie. A wiec zamiast dołożyć i mieć mieszkanie wspólne, to wzięli kredyt i mieszkają u jednej z rodzin na chacie i spłacać muszą kredyt?

 

Trzeba mieć gest by 80.000 wywalić w jeden wieczór, współczuję zaślepieniu. Ale i tak najlepsze, że zamiast kupić sobie chociaż małe mieszkanko to woleli przehulać w jeden wieczór 80 klocków, żeby chociaż na wyprawę do okola świata pojechali, lol. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minutes ago, JoeBlue said:

Wiele lat bawiłem się bez gumy i nic się nie stało, ale trzeba umieć nad sobą panować w momencie gdy to jest najtrudniejsze.

Da się.

Najgorzej jak w kluczowym momencie jest "Zalej mnie!". Sport bez gumy wymaga żelaznego charakteru ?

3 minutes ago, SzatanKrieger said:

Trzeba mieć gest by 80.000 wywalić w jeden wieczór, współczuję zaślepieniu. Ale i tak najlepsze, że zamiast kupić sobie chociaż małe mieszkanko to woleli przehulać w jeden wieczór 80 klocków, żeby chociaż na wyprawę do okola świata pojechali, lol. 

Bo to najczęściej jest tak, że albo misio płaci albo rodzice. Potem jest żebranina kopertowa i może nawet czasem się coś tam zbilansuje. Jak dla mnie festiwal hipokryzji i nigdy kurwa tego nie rozumiałem. 

 

Znajomi ostatnio. Kredyt 800 tys na chatę, myszka gówno zarabia, pan młody też szału nie ma, ale jeszcze dodatkowo 50 tys wziął na wesele, żeby myszka szczęśliwa była. A potem jebnęła pandemia, postojowe i już się zaczynają jazdy z myszką, że kasy brakuje. 

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, Stefan Batory said:

Oczywiście, że córki z dzieckiem bym nie zostawił samej bez pomocy. Po to ma się min. rodzinę. Dziecko nie byłoby problemem.  To byłoby nawet dla niej korzystne. Zwlekanie z tym do trzydziestki (pospolite w tych czasach) jest błędem. Prawdziwe problemy natomiast się zaczynają gdy nie można mieć dzieci.  Dobrze je mieć w młodym wieku, bo zawsze sto tyś. przeszkód stoi na przeszkodzie, aby je mieć. Młodzi rodzice, to naprawdę fajna sprawa. A w przypadku córki wymagałbym, aby dokończyła te swoje ciężkie studia pomimo dziecka, co było z kolei standardem w "moich czasach". Dla córki chciałbym tego samego, co sam kultywuję. Aby jej pierwszy związek, w którym jest był jej związkiem dożywotnim.

Bardziej chodziło mi o wnuka z tego obecnego związku córki, przy założeniu, że ten związek wciąż trwa ale rozumiem, że spokojnie byś zaakceptował bez ślubu. Niech im się układa zatem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Stefan Batory napisał:

 

@gladia 

 "Dlaczego dziwi? Ludzie zawsze brali śluby. Nie jest to jakaś nowa moda. Niektórzy chcą usankcjonować swój związek z powodów czysto praktycznych. Inni romantycznych...  Dla niektórych to świadectwo, że traktuje się poważnie związek itd. No i bycie żoną/mężem brzmi lepiej niż konkubentem czy konkubiną "      

 

Oczywiście ludzie zawsze brali śluby, ale jak zobaczyłem jak wyglądają praktycznie w Polsce rozwody, to wiem, że małżeństwo będące umową cywilno- prawną, przy obecnie obowiązującym systemie prawnym  i orzecznictwie są obecnie obarczone olbrzymim ryzykiem, szczególnie dla faceta z kilku powodów:

1. Brak tabel alimentacyjnych= uznaniowość sądu w ich ustalaniu. Np. kumpel po ich zapłaceniu miał 540 PLN na życie (te słynne "możliwości zarobkowe"). Sami sędziowie domagają się ich wprowadzenia:

http://web.iustitia.pl/homepage/1305-tabela-ruda

2. Kobieta w polskich sądach ma wręcz nieograniczone możliwości gnębienia byłego męża. Częstą praktyką polskich kobiet w sądach jest oskarżanie byłych mężów o przemoc lub pedofilię. Kumpel z przykładu powyżej miał taką sprawę karną, został uniewinniony w dwóch instancjach. Czytałem w wyroku uniewinniającym min. "Sąd nie dał wiarę zeznaniom...itd.". Czyli pani żona oskarżyła męża o przemoc fałszywie i nie poniosła z tego tytułu żadnych konsekwencji, bo jest przecież kobietą. Kumpel po tej sprawie wylądował z zawałem w szpitalu.

3. Kumpla przezywamy "mecenas",bo była żona ciąga go po sądach już od 10 lat, pani wypalił się związek i mając dwójkę dzieci znalazła sobie kochanka na boku. Standard.

Podobnych historii znam sporo, stanowczo za dużo. Kumpel pięć lat po rozwodzie znalazł sobie nową kobietę, ale już nie chce słyszeć o ponownym ślubie. Jak to wszystko zobaczyłem na własne oczy, to uważam, że  małżeństwo w Polsce roku 2020 to ogromna lekkomyślność, szczególnie dla faceta. W czasach małżeństw aranżowanych prawdopodobieństwo rozwodu było bardzo niskie, odwrotnie niż dzisiaj.

 

Konkubinat i brak wspólnych nieruchomości bardzo ułatwia ewentualne rozstanie. 

Ależ ja się zgadzam, że ślub to ryzyko.  Jak wszystko. Ale przecież ja pisałam o tych, którzy nie boją się ryzyka i chcą brać śluby a nie o tych, którzy się boją i nie chcą, więc dziwi mnie ten najazd na tych, którzy chcą i biorą, bo mają taką głęboką potrzebę, ochotę, kaprys czy cokolwiek.  Nie nam oceniać ich decyzję. A tu jednak teksty, że to typowe janusze i karyny czy, że nie wiedzą, co czynią i tym podobne bla bla bla.  Jak ktoś nie chce ślubu, to go nie bierze i szuka sobie kogoś, kto ma podobne podejście. O tym też pisałam.  Żyjmy i dajmy żyć innym.  To oni, jeśli już, będą ponosić konsekwencje. Dlatego zapytałam, czemu to kogoś dziwi, że ludzie biorą  śluby. Biorą, bo chcą, bo taka jest ich decyzja.  Krócej już się nie da odpowiedzieć. 

 

Edytowane przez gladia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, SzatanKrieger napisał:

Ostatnio słyszałem o przykładzie (mama mi opowiadała), gdzie tam laska (z jej pracy) z facetem chyba razem zarabiają łącznie coś koło 5.000zł wzięli ślub i przy tym kredyt na niego za 80.000 złotych przy czym mieli skądś tam drugie tyle prawie. A wiec zamiast dołożyć i mieć mieszkanie wspólne, to wzięli kredyt i mieszkają u jednej z rodzin na chacie i spłacać muszą kredyt?

 

Trzeba mieć gest by 80.000 wywalić w jeden wieczór, współczuję zaślepieniu. Ale i tak najlepsze, że zamiast kupić sobie chociaż małe mieszkanko to woleli przehulać w jeden wieczór 80 klocków, żeby chociaż na wyprawę do okola świata pojechali, lol. 

Dlaczego współczujesz? Czy ktoś ich zmuszał do władowania kasy w wesele? Może to było ich marzenie. Ja nie rozumiem, jak można wydać kilkadziesiąt tysięcy za stary, malutki kawalek papierka czyli jakiś znaczek pocztowy, który zamyka się w klaserze i trzyma w szufladzie. A filatelista potrafi :D  

Ludzie mają rożne potrzeby, marzenia, zajawki, pasje.  Jeden wydaje na mieszkanie, inny na wesele, inny na znaczek, inny na podróże, inny na dziwki, inny w ogole na nic bo ma w dupie kasę i żyje jak kloszard w zapyziałych warunkach, z mamusią, mimo, iż móglby być milionerem jak np. Grigorij Perelman, geniusz matematyczny, który wypiął się na milion dolców.  Idiota? Wariat? Współczuć mu?  No bo kto by nie wziął takiej kasy? A on nie wziął. Ale może on jest szczęsliwszy od Ciebie, ode mnie i wszystkich tu razem wziętych? ;)  

Edytowane przez gladia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Colemanka napisał:

Bardziej chodziło mi o wnuka z tego obecnego związku córki, przy założeniu, że ten związek wciąż trwa ale rozumiem, że spokojnie byś zaakceptował bez ślubu. Niech im się układa zatem.

Oczywiście, że bym zaakceptował ewentualnego wnuka, ale bym nie zaakceptował zawalenia studiów córki z tak błahego powodu jak urodzenie dziecka.?. Wydaje mi się to oczywiste. Bo ja osobiście nie znoszę kobiet, które jedyne co potrafią robić, to być przy mężu, a już mnóstwo energii i pieniędzy zostało zainwestowane w jej edukację.

 

@gladia   "Dlatego zapytałam, czemu to kogoś dziwi, że ludzie biorą  śluby. Biorą, bo chcą, bo taka jest ich decyzja.  Krócej już się nie da odpowiedzieć. "

 

Oczywiście, ludzie biorą śluby i będą brali śluby, ale bardzo często nie są świadomi konsekwencji jakie się z tym wiążą. Dlatego, mimo że sam jestem ponad 25 lat w udanym (moim zdaniem) małżeństwie, dziwię się ludziom, którzy to robią w dzisiejszych czasach. Za tzw. moich czasów mentalność ludzi była jednak nieco inna i ryzyko wtopy nie było tak wielkie jak dzisiaj.

 

 

Edytowane przez Stefan Batory
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Stefan Batory napisał:

 

@gladia   "Dlatego zapytałam, czemu to kogoś dziwi, że ludzie biorą  śluby. Biorą, bo chcą, bo taka jest ich decyzja.  Krócej już się nie da odpowiedzieć. "

 

Oczywiście, ludzie biorą śluby i będą brali śluby, ale bardzo często nie są świadomi konsekwencji jakie się z tym wiążą. Dlatego, mimo że sam jestem ponad 25 lat w udanym (moim zdaniem) małżeństwie, dziwię się ludziom, którzy to robią w dzisiejszych czasach. Za tzw. moich czasów mentalność ludzi była jednak nieco inna i ryzyko wtopy nie było tak wielkie jak dzisiaj.

 

Moja matka wtopiła i to nie jeden raz w czasach, gdy ryzyko wtopy było mniejsze a ja nie wtopiłam, gdy ryzyko jest większe. 

Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz...   ;) 

 

Wiesz, czasem to i lepiej, że ludzie nie są świadomi ewentualnych konsekwencji, bo inaczej baliby się ryzyka, jakie niesie życie w ogóle  a niektórzy zwlekaliby z posiadaniem dzieci do śmierci.

Zły jest zarówno przesadny optymizm jak i asekuracja.  W życiu ciągle trzeba podejmować ryzyko. Na tym polega życie i postęp. Ci, co się boją, rzadko osiągają jakiś sukces. A porażki? Wpisane są w życie. Jeśli można minimalizować ryzyko to ok, nie mam nic przeciwko, więc w przypadku ślubu, który jest wyborem a nie koniecznością, co ciągle powtarzam, każdy sam decyduje, czy chce w to wejść. i na jakich zasadach.  Nie róbmy z ludzi idiotów. Dzisiaj bardziej zdają sobie sprawę niż kiedyś z czym to się je, to nasi rodzice mieli tendencje do 'jakoś to będzie, grunt, że się kochamy'.  Dzisiaj większość mężczyzn i kobiet bardzo dobrze potrafi zadbać o własny interes. A jeśli tego nie robią to widać nie boją się ryzyka.  Mój się nie bał. Żyje i ma się dobrze. Nasze małżeństwo jest udane. Choć nie mamy 100% pewności czy tak będzie zawsze. Ale zakładamy, że będzie. Inaczej nie miałoby to wszystko sensu... Nie patrzę na niego jak na potencjalnego zdrajcę, przeciwnie, on podobnie.  Od początku postawiliśmy na maksymalizację zysków a nie minimalizowanie strat.  I tego się trzymamy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Stefan Batory napisał:

oskarżanie byłych mężów o przemoc lub pedofilię. Kumpel z przykładu powyżej miał taką sprawę karną, został uniewinniony w dwóch instancjach.

Kolega mojego ojca miał ten sam problem, ale całe szczęście sąd nie uwierzył karynie.
Jakaś opatrzność boska czuwała nad nim.
Teraz ma 10 lat młodszą i normalną żonę, a ta ex starucha przeżywa boleśnie walla.
On ma jakoś z 50 lat.

Za to inna sytuacja.
Koleżanka mojej mamy ma 2 dzieci z patusem bad boyem.
Wzięli niedawno rozwód i z tego co słyszałem to Pani sędzina zawsze stoi po stronie kobiet...

Także koleżance się poszczęściło, ale co z resztą spraw, które nie są rozpatrzone obiektywnie?
Inny kolega mojego ojca właśnie tak wtopił i został wychujany przez sędzinę.

 

6 godzin temu, Stefan Batory napisał:

pani wypalił się związek i mając dwójkę dzieci znalazła sobie kochanka na boku. Standard.

Bo lewacka słaba kultura uczy nas, że "miłość" to jest haj hormonalny, nienormalny stan umysłowy, który osłabia trzeźwe myślenie.
Pani myśli, że tak będzie zawsze, a po czasie haj znika i przychodzi codzienność.
Z tym kochankiem będzie to samo.

Konserwatyzm stawiał na zasady i zdrowy rozsądek.
Miłość to nie tylko fajerwerki, ale współpraca, wspólna jazda tym wózkiem, a droga nie zawsze jest świeżo wygładzona i zalana betonem.
Dlatego kraje "prorodzinne" nie mają tyle rozwodów, bo ludzie się przywiązują nawet do rodzin partnera.

U nas jest lewacka degrengolada, która przyszła z Ameryki.
NIe mówię bo to był kiedyś piękny kraj - lata 70, 80, 90.
Natomiast dzisiaj jest to źródło z którego ten rak wyrasta, a my mamy ich "doganiać".
Ciekawe w czym.
Wszędzie gdzie lewica te swoje zawszone łapska wsadzi do koryta władzy - tam zawsze są katastrofy społeczne...

 

 

13 godzin temu, gladia napisał:

Chciałbyś być zmuszany do życia z kobietą, z którą nie chcesz już żyć?  Niestety, ale w życiu bywa różnie, na początku jest cudownie a po kilku latach okazuje się, że jednak ten cudowny facet/ta cudowna kobieta okazuje się być z zupełnie innej bajki niż nasza.

Moim zdaniem taki scenariusz jest mało prawdopodobny.
Tym bardziej, że jeżeli jesteś z kimś np. 8 lat to w pewnym sensie uzależniasz się od tej osoby.
Nie wyobrażasz sobie bez niej życia bo ona jest już częścią twojego życia.
Dlatego też im dłużej siedzisz w toksycznym związku tym trudniej Ci z niego wyjść.
Inna sprawa gdy np. nie dogadujecie się już przed małżeństwem i myślicie, że ślub coś zmieni - wtedy owszem po paru latach może się okazać, że jesteśmy z innej bajki, a ślub podziałał na chwilę.
Haj hormonalny trwa tylko do maks 2 lat.
Więc to jest fizycznie niemożliwe abyś np. po 8 stwierdziła, że twój partner z tobą nie nadaje na tych samych falach.
Jeżeli skumałaś to dopiero po 8 latach, to prawdopodobnie oszukiwałaś samą siebie, że "jakoś to będzie".
Ślubu też nikt normalny nie bierze od razu - masz dużo czasu by wybadać osobę.
Dlatego pisałem wyżej, że do takich rzeczy trzeba podchodzić strategicznie.


To co piszesz to jest wynik lewackiego prania mózgu, że mój partner ma mi lizać wiecznie tyłek i ma mi być wiecznie miło bo inaczej jestem uciskana i chce wziać rozwód.
I oczywiście w drugą stronę z facetami działa to tak samo.

Lewacka kultura ynydywidualyzmu uczy nas, że liczy się "szczęście jednostki".
O ile brzmi to jakoś sensownie o tyle nie ma definicji szczęścia.
Według przeciętnego człowieka jest to wieczny uśmiech na buzi wywołany krótkimi przyjemnościami, które z kolei wywołują na chwilę dopaminę.

Teraz wyobraź sobie, że media(lewicowe) Ci wmawiają, że masz być szczęśliwa i dbać tylko o swoje kobiece kaprysy.
W związku z czym gdy przychodzi pierwszy kryzys w związku, potem przychodzi następny, to Ty zmanipulowana przez lewactwo czujesz się "uciskana" w relacji.
No bo nagle się okazuje, że rzeczywistość wygląda inaczej.
Partner też ma jakieś wymagania w stosunku do Ciebie, bo jest jakaś przeszkoda na waszej drodze i musicie ją pokonać wspólnie.
Wtedy nie czujesz się szczęśliwa, tylko odczuwasz dyskomfort.
I lewica Ci mówi, że to jest właśnie punkt w którym Ty powinnaś odejść bo jesteś "uciskana", "nieszczęśliwa".
To jest wszystko wina nierealnych wymagań od życia i niewytłumaczonych pojęć, z których lewica czerpie korzyści.

Czyli w skrócie -- pierwszy problem w relacji --- czujesz się niekomfortowo, "nieszczęśliwa" ---- ewakuujesz się z relacji
I tak będziesz się ewakuować z każdej kolejnej relacji, aż do starości, bo uwierzyłaś w lewackie pierdolenie o szczęściu.
Oczywiście nie mówię o Tobie, tylko mówię o przykładzie.

Moi rodzice są prawie 30 lat ze sobą.
Myślisz, że nie mieli żadnych kryzysów?
Mieli i ta jedna bańka problemów przez lata się zbierała jak tocząca się kula śnieżna, która ostatecznie musiała jebnąć.

Wyszły żale, narzekanie, wymagania w stosunku do siebie nawzajem.
I co?
Od tej pory nie ma już żadnej kłótni, mama też nie obgaduje taty za plecami.
Wystarczyła tylko komunikacja zamiast jebania fochów, tupania nóżką i "domyśl się" jak to dzisiaj jest modne wśród księżniczek.
Wszystko można obgadać tylko oboje muszą skupić się na sobie, a nie na swappaniu na tinderze.
Social media tak zjebały rynek matrymonialny, że gdyby moi rodzice byliby z młodszego pokolenia, to pewnie któreś z nich już by jebało palcem na tinderze i szukało pary.
Szukałoby nowej pary zamiast przegadać problem, który był tak błahy!
Jednak oni są ze starego pokolenia gdzie były jakiekolwiek WARTOŚCI.

Edytowane przez Ragnar1777
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, gladia napisał:

Moja matka wtopiła i to nie jeden raz w czasach, gdy ryzyko wtopy było mniejsze a ja nie wtopiłam, gdy ryzyko jest większe. 

Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz...   ;) 

 

Wiesz, czasem to i lepiej, że ludzie nie są świadomi ewentualnych konsekwencji, bo inaczej baliby się ryzyka, jakie niesie życie w ogóle  a niektórzy zwlekaliby z posiadaniem dzieci do śmierci.

Zły jest zarówno przesadny optymizm jak i asekuracja.  W życiu ciągle trzeba podejmować ryzyko. Na tym polega życie i postęp.

 

Warto się zastanowić dlaczego Twoja matka wtopiła kilka razy pod rząd. Jest to niepokojące. Ja w relacjach z ludżmi jestem wręcz kopią swojego ojca. Najlepszy komplement, jaki w życiu słyszałem, to że jestem bardzo podobny do ojca. Mądry człowiek zawsze powinien brać pod uwagę możliwość porażki i do niej się odpowiednio wcześniej przygotować. To w niczym nie przeszkadza. Jeśli tak jak mój ojciec, nigdy w życiu nie miałem wspólnego konta z żoną (ot tak na wszelki wypadek), to przecież nie czyni mnie złym mężem. 

 

Facet nigdy nie powinien mieć pełnego zaufania do kobiety. Tak jak np. kumpel z roboty, który wiele lat harował na platformach wiertniczych za ciężką kasę. Ma lat 58, jest rozwiedziony i żyje w wynajmowanym kwadracie. Ma za swoje, bo za bardzo ufał swojej myszce i akurat ona miała pełną kontrolę finansową, a tej się związek wypalił.  Asekuracja jest sprawą bardzo ważną i niezbędną w życiu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 hours ago, Stefan Batory said:

ale bym nie zaakceptował zawalenia studiów córki z tak błahego powodu jak urodzenie dziecka.?. Wydaje mi się to oczywiste. Bo ja osobiście nie znoszę kobiet, które jedyne co potrafią robić, to być przy mężu, a już mnóstwo energii i pieniędzy zostało zainwestowane w jej edukację.

Może ona poszła na te studia, żeby faceta znaleźć? Jeśli chciała znaleźć inteligentnego, z dobrego domu to poszła gdzie tacy się obracają a nie do klubu gdzie takich jest proporcjonalnie mniej niż by na to statystyka wskazywała. To mogła być przemyślana strategia do osiągnięcia tego celu.

 

Teraz, jeśli tak było to dobrze to czy źle? Dla niej, jej i jej rodziców genów dobrze, dla twojego przekonania, że skoro studiowała to po to żeby ta wiedze wykorzystać to źle. Teraz powinieneś ją zapytać co nią kierowało i miałbyś odpowiedź.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Stefan Batory napisał:

 

Warto się zastanowić dlaczego Twoja matka wtopiła kilka razy pod rząd. Jest to niepokojące. Ja w relacjach z ludżmi jestem wręcz kopią swojego ojca. Najlepszy komplement, jaki w życiu słyszałem, to że jestem bardzo podobny do ojca. Mądry człowiek zawsze powinien brać pod uwagę możliwość porażki i do niej się odpowiednio wcześniej przygotować. To w niczym nie przeszkadza. Jeśli tak jak mój ojciec, nigdy w życiu nie miałem wspólnego konta z żoną (ot tak na wszelki wypadek), to przecież nie czyni mnie złym mężem. 

 

Facet nigdy nie powinien mieć pełnego zaufania do kobiety. Tak jak np. kumpel z roboty, który wiele lat harował na platformach wiertniczych za ciężką kasę. Ma lat 58, jest rozwiedziony i żyje w wynajmowanym kwadracie. Ma za swoje, bo za bardzo ufał swojej myszce i akurat ona miała pełną kontrolę finansową, a tej się związek wypalił.  Asekuracja jest sprawą bardzo ważną i niezbędną w życiu. 

Tak naprawdę to nie interesuje mnie to jakoś. Jej życie, jej wybory. Nie miałam i nie mam na to wpływu i nie jestem za to odpowiedzialna. Odpowiadam za swoje wybory. I nieskromnie przyznam, że są zdecydowanie lepsze. Gdyby mi ktoś powiedział, że jestem podobna do matki to chyba bym się zasmuciła. A jak, że do ojca to chyba od razu zrobiłabym sepuku ;) 

 

Co do reszty, czasem sama podśpiewuję pod nosem :D 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, wrotycz napisał:

Może ona poszła na te studia, żeby faceta znaleźć? Jeśli chciała znaleźć inteligentnego, z dobrego domu to poszła gdzie tacy się obracają a nie do klubu gdzie takich jest proporcjonalnie mniej niż by na to statystyka wskazywała. To mogła być przemyślana strategia do osiągnięcia tego celu.

Nie no, bez przesady. Generalnie celem strategicznym jej studiów jest pewne umeblowanie głowy i zdobycie zawodu dającego perspektywę jakiejś tam pracy o w miarę przyzwoitym dochodzie powiązanej w miarę możliwości z zainteresowaniami. Faceta już znalazła przed studiami. Wygląda na to, że odpaliły jej się wzorce wyniesione z domu.  Ja poszedłem na studia w tym samym celu, a zapisałem się na I roku do klubu studenckiego, żeby min. znależć sobie kobietę. 

 

@gladia Przypomniałaś mi właśnie mój pierwszy, niezapomniany koncert w życiu (dyskotekę), gdzie w nie istniejącym już sopockim Non Stopie do tańca grała Budka Suflera z Romualdem Czystawem jako wyjcem.

Edytowane przez Stefan Batory
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ragnar1777, bo i nie o to chodzi, by cały czas patrzeć sobie głęboko w oczy, a raczej patrzeć w podobnym kierunku. Dlatego małżeństwo to realnie często ciężka orka na ugorze. Ma sens tylko wtedy, jak "orzą" obie strony. Bo widzą w tym obopólny sens.

 

Ale u podstaw musi być zrozumienie i uczucie. U źródła. Dlatego tak niechętnie piszę o związkach z rozsądku i zaplanowanych przez kogoś innego, niż dwie osoby.  Zadaniem rodziców nie jest wybieranie młodym życiowego partnera, raczej doradzanie i pokazanie własną życiową drogą i wychowaniem, czego warto szukać. To nie spółka z o.o. czy zwykły biznesowy deal. To (przynajmniej dla mnie) coś o wiele więcej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, Stefan Batory napisał:

 

@gladia Przypomniałaś mi właśnie mój pierwszy, niezapomniany koncert w życiu (dyskotekę), gdzie w nie istniejącym już sopockim Non Stopie do tańca grała Budka Suflera z Romualdem Czystawem jako wyjcem.

Nie ma Non Stopu i nie ma Czystawa...  Baluje w niebie. Fajny miał głos. To mój drugi ulubiony wokal Budki. Jednak Cugowski ma to coś w glosie...

Andrzejczak bez szału, choć jego Jolka to był szał ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.