Skocz do zawartości

Jestem słabą, niepewną, przewrażliwieną, zakompleksieną pi*sdą, jak to zmienić?


Rekomendowane odpowiedzi

2 godziny temu, Pancernik napisał:

Mam wrażenie, ze te wszystkie forumowe historie (negatywne), wprowadziły tu mega smutny jak pizda nastrój, ale może to tylko ja odnoszę takie wrażenie, taka dygresja

Też mam czasem takie odczucie 

 

2 godziny temu, Pancernik napisał:

Jak znajdziesz czas to podziel się swoja historią

Dokładnie, im więcej takich postów na forum tym lepiej dla potomnych by mieli się czym inspirować :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, deomi napisał:

Czy po prostu mam zjebany układ neuroprzekaźnikowy i już zawsze bedę cierpieć 

?

Próby zmiany nastawienia nic nie dają.

Potrzebuje czegoś "konkretnego". Nie wiem.

Ja ci już kiedyś pisałem że zamiast wydawać pieniądze na sztuczne cycki które i tak co kilka lat będziesz naprawiać.

Weź lepiej i te pieniądze zainwestuj w dobrego psychologa, psychiatrę czy innego specjalistę.  

Edytowane przez pillsxp
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Imbryk

Ty postrzegasz to co na zewnątrz.

 

Ja z @deomi mamy inną relację koleżeńską, wie że zawsze może do mnie napisać, nie raz robimy takie wygłupy, raz ja czy raz ona czy jak wkręcaliśmy forum, że do niej jadę pociągiem i już kilku podchwyciło temat, zamiast interesować się swoim życiem wielu interesuje się czyimś, każdy kto w ogóle te rady na tym forum traktuje poważnie, powinien się udać do laryngologa. Przypomniało mi się, że miałem tego nie robić właśnie by nie prowokować by nie pojawiały się jak wpisy Reflux, gdzie ludziom żyłka się podnosi, że ktoś jest w stanie pożartować sobie z dziewczyną z forum w ramach koleżeństwa - straszne, gdybym chciał coś od deomi to istnieje opcja jak priv szanowni państwo. Poza tym wystarczy prześledzić wątki, które deomi zakładała, zawsze jej coś tam odpisuję na jej smuty, prześledźcie co wy jej odpisywaliście, mam nadzieję że nic na sumieniu nie macie ? 

Doskonale wiem, że sytuacja deomi jest co najmniej nie najlepsza, mi tego nie trzeba mówić, ja dałem jej rozwiązanie jakie mi pomogło. Napisałem o narcyzmie bo faktycznie ofiara nie ma wyboru w takiej relacji jak prędzej czy później pokochać siebie a tego jej brakuje bo nie ma chęci życia i tym od razu by się zajął dobry terapeuta, bo @deomi jest bardzo zagubioną dziewczyną ale widać, że ma chęci na poprawę tylko nie wie jak się za to zabrać - jest to natomiast bardzo gorzka tabletka uzdrawiająca (moja metoda), dlatego pisałem, że rekomenduję metodę użytownika @Mroczek czy terapie wszelkiego rodzaju, przy czym nosiłem się z tym, że może powinien na priv do niej napisać, że istnieje rozwiązanie jak stanie się ofiarą uwłaczającej relacji, która zmusza do naprawy siebie, tylko to jest i tak z dupy rozwiązanie bo wpierw taką osobę trzeba poznać. Ofiary, które weszły w relacje z osobami zaburzonymi muszą przejść chrzest bojowy by być do końca złamanym i odrodzić jak feniks lub polec. Zresztą @Feniks77 wie o czym piszę, bo musiał przejść sam taką gorzką lekcję i będąc na dnie pozostaje tylko się wspiąć drabinie życia, podejrzewam że nie bez powodu ma nick feniks.

 

Ból jest najlepszym nauczycielem ale nie, każdy chce być jego uczniem. Bruce Lee.

 

Przyznaję, mogłem nie pisać tego na ogóle, tylko dziwi mnie ta wasza troska, bo w innych tematach troski o zdrowie @deomi nie widziałem gdy po niej jechano no ale dobra, to już pozostawię bez komentarza, oprócz mnie i może kilku osób jakoś nie widziałem by rzesza chętnych oferowała w jej stronę ciepłe słowa, a tu proszę ja jestem ustawiany do pionu -niespodzianka na koniec kariery ? 

 

Co do reszty:

 

Na pewno nie będę wysłuchiwał o tym, że mnie swędzi siusiak czy inne obelgi w moją stronę, te czasy się skończyły. Jako ofiara narcyzmu szczególnie jestem wyczulony na takie mikro agresywne ataki jak o siusiaczku i budzą tylko moje politowanie, to nie ja atakuję ludzi na tym forum. Mówienie w ten sposób sugeruje tylko o jednej rzeczy do swojego oponenta i tyle. Natomiast ja topór "wojenny" zakopuję bo nie mam czasu i chęci na taplanie się ale na pewno nie pozostaję pasywny na jawne ataki pod pozorem dobroci i troski.

 

@deomi potrzebuje pokochania się, wzięcia odpowiedzialności za swój stan życia wewnętrznego, a że napisałem o ekstremalnej terapii to może mój błąd. Nawet najlepiej napisany post w niczym nie pomoże jeśli autorka tematu nie zbierze się w kupę i ona o tym wie. Ona doskonale wie, że musi się uzdrowić bo jest w złym stanie psychosomatycznym, które oddziałuje również na jej ciało.

1 godzinę temu, Imbryk napisał:

Zostają jej te porady na forum, które może przeczytać jeszcze raz i coś z nich wyciągnąć.

 

Mi tego nie musisz mówić.

1 godzinę temu, Imbryk napisał:

Ja też bym chętnie teraz cycki pomiętosił, ale to chyba nie ten wątek aby o tym teraz gadać.

Lub o siusiaczku @SzatanKrieger czyż nie? :) 

 

 

Co do @deomi i moich żartów, jeśli są niesmaczne i źle odbierane to faktycznie zaprzestanę ale należy odróżnić żarty od nienawiści, że ktoś pożartuje sobie z forumowiczką ? 

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Stefan Batory napisał:

 

 Ja jednak bym optował za lekarzem psychiatrą. Ważna jest tu dobra diagnostyka i warto mieć do czynienia z prawdziwym specjalistą, a nie panienką po psychologii.

Psychiatra jest bardziej od  chorób/zaburzeń psychicznych i doraźnej pomocy, gdzie leczy tylko farmakologicznie. Wątpię, aby tabletki rozwiązały problem Deomi. Tu potrzeba psychoterapeuty, czyli psychologa z kwalifikacjami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, Stefan Batory napisał:

Ja jednak bym optował za lekarzem psychiatrą.

Problem jest taki, że psychiatra się zwykle nie wysila tylko przepisuje leki a to walka ze skutkiem, nie przyczyną. Nie każdy psycholog to studentka po psychologii, która studia spędziła na Erasmusie dając dupki ;) 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, tytuschrypus napisał:

Problem jest taki, że psychiatra się zwykle nie wysila tylko przepisuje leki a to walka ze skutkiem, nie przyczyną.  

Nawet, gdyby chciał to za bardzo nie ma narzędzi, aby się wysilić ;) A karmienie pacjenta prochami to rzeczywiście walka ze skutkiem a nie przyczyną, i  nie rozwiązuje problemu.

 Psychiatra czasem może wspomóc terapię w początkowej jej fazie prochami, aby pacjent miał większą chęć i motywację do podjęcia pracy nad sobą. Bo niektórzy są w takiej fazie, że najchętniej by leżeli na kanapie i patrzyli w sufit, więc farmakologiczny kop jest im po prostu niezbędny, aby zaczęli myśleć jaśniej i pozytywniej. Ale dalsza praca to często żmudna terapia, czyli praca nad sobą, w gabinecie psychologa.  I, co trzeba dodać, czasem bez happy endu, gdy pacjent oczekuje, że wystarczy, jak będzie chodził i opowiadał, co mu na sercu leży a psycholog rozwiąże za niego problemy. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, gladia napisał:

Psychiatra jest bardziej od  chorób/zaburzeń psychicznych i doraźnej pomocy, gdzie leczy tylko farmakologicznie. Wątpię, aby tabletki rozwiązały problem Deomi. Tu potrzeba psychoterapeuty, czyli psychologa z kwalifikacjami.

Nieprawda. Leczenie zaburzeń psychicznych, do których zalicza się również zaburzenia nastroju, zburzenia odżywiania, depresje czy chociażby bezsenność nigdy nie jest leczone tylko farmakologicznie.   Lekarz psychiatra to coś więcej niż psycholog i ewentualnie włączy leki do terapii. Bardzo istotna jest prawidłowa diagnoza i leczenie. Lekarz, jeśli uzna to za stosowne, to przekaże pacjentkę do pani psycholog z dużym doświadczeniem klinicznym siedzącej w pokoju obok. Wiem, bo obracam się trochę w strefach psychiatrycznych. Tu większym problemem jest stygmatyzacja w społeczeństwie korzystania z pomocy psychiatry.

 

18 minut temu, tytuschrypus napisał:

Problem jest taki, że psychiatra się zwykle nie wysila tylko przepisuje leki a to walka ze skutkiem, nie przyczyną. Nie każdy psycholog to studentka po psychologii, która studia spędziła na Erasmusie dając dupki

Jestem odmiennego zdania. Ale wiadomo, lekarze to też ludzie i zdarzają się różni, ale większość się zna na swojej robocie. Jeśli chory przychodzi do psychiatry,, to najważniejszą sprawą jest określić co mu właściwie jest. Zwykle to trochę trwa. Gdy nie da się tego zrobić w warunkach ambulatoryjnych, to idzie się na oddział dzienny szpitala na około 3 tygodnie. Gdzie pacjent przychodzi na 0800 rano, ma terapię prowadzoną przez psychiatrę i psychologa i po obiedzie idzie do domu. Dopiero po uzyskaniu poprawy zdrowia,  chodzi się zwykle raz w miesiącu na kontrolną wizytę do lekarza i receptę. 

 

Lekarz psychiatra jak nie pomoże, to na pewno nie zaszkodzi.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Stefan Batory napisał:

Wiem, bo obracam się trochę w strefach psychiatrycznych.

Ja też wiem z tych samych powodów i moja wiedza praktyczna rozmija się trochę z teorią, o której piszesz :) To znaczy - tak powinno być, a w praktyce lekarz psychiatra raczej skupia się na przepisaniu leków, a zaniedbuje całą resztę. Nie twierdzę, że tak jest i będzie zawsze, ale znam wystarczająco dużo takich przypadków, żeby odradzać korzystanie z psychiatry. 

 

5 minut temu, Stefan Batory napisał:

Lekarz psychiatra jak nie pomoże, to na pewno nie zaszkodzi.

No właśnie moje doświadczenia wskazują na coś przeciwnego, znane mi są dość liczne przypadki uzależnienia od leków bez rozwiązania przyczyn problemów pacjentów. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, tytuschrypus napisał:

Ja też wiem z tych samych powodów i moja wiedza praktyczna rozmija się trochę z teorią, o której piszesz :) To znaczy - tak powinno być, a w praktyce lekarz psychiatra raczej skupia się na przepisaniu leków, a zaniedbuje całą resztę. Nie twierdzę, że tak jest i będzie zawsze, ale znam wystarczająco dużo takich przypadków, żeby odradzać korzystanie z psychiatry. 

Ja właśnie opisałem doświadczenia praktyczne, jakie zaobserwowałem w leczeniu psychiatrycznym. Dlatego zawsze doradzam korzystanie z pomocy specjalistów, w tym przypadku psychiatry. Po prostu dość bliska mi osoba jest chora psychicznie, dzięki czemu miałem okazję się dokładnie przyjrzeć jak działa system w 3city i jestem pod wrażeniem i poza tym zadziwiła mnie skuteczność leczenia jaką w tym przypadku zobaczyłem.?

Edytowane przez Stefan Batory
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Stefan Batory napisał:

Nieprawda. Leczenie zaburzeń psychicznych, do których zalicza się również zaburzenia nastroju, zburzenia odżywiania, depresje czy chociażby bezsenność nigdy nie jest leczone tylko farmakologicznie.   Lekarz psychiatra to coś więcej niż psycholog i ewentualnie włączy leki do terapii. Bardzo istotna jest prawidłowa diagnoza i leczenie. Lekarz, jeśli uzna to za stosowne, to przekaże pacjentkę do pani psycholog z dużym doświadczeniem klinicznym siedzącej w pokoju obok. Wiem, bo obracam się trochę w strefach psychiatrycznych. Tu większym problemem jest stygmatyzacja w społeczeństwie korzystania z pomocy psychiatry.

 

Trochę łapiesz mnie za słowa. Nieprecyzyjnie się wyraziłam. Psychiatra leczy, ale najpierw - wiadomo - diagnozuje, więc to, czego wyleczyć farmakologicznie nie może np. anoreksji jako takiej, to kieruje dalej czyli na psychoterapię. Bo anoreksja  bierze się głownie z braku samoakceptacji, niskiej samooceny i kompleksów a na to nie ma tabletek. Ale gdy podłożem jest depresja, albo następstwem, bo różnie bywa, to psychiatra jak najbardziej może pomóc z pigułami.    

Problem deomi, z tego, co napisała, nie wygląda na taki, który wymagałby prochów. Nie ma typowych zaburzeń psychicznych, które wymagałyby tego, no chyba, że głęboko ukryte. Kompleksy, niepewność, poczucie bycia ofiarą... to raczej praca dla terapeuty a nie psychiatry, więc prawdopodobnie ją odeśle, gdy pójdzie. Jasne, że nie zaszkodzi, niech idzie, to żaden wstyd, i kompletnie nie rozumiem tej stygmatyzacji (choć to już nie te czasy, co kiedyś), ale stawiam dolary przeciwko orzechom, że odeśle ją do psychologa ;)  

Psychiatra to lekarz i może przepisywać leki na receptę, więc tak, pełna zgoda, pod tym względem to coś więcej niż psycholog, który takich uprawnień nie ma i nie jest lekarzem. Ale z kolei psychiatra nie  prowadzi żadnych terapii, nie przepracowuje z pacjentem żadnych problemów, "nie wyciąga go" z niskiej samooceny, kompleksów itp. więc, gdy pacjent tego wymaga a zazwyczaj wymaga, to kieruje go na psychoterapię. A tu to własnie psycholog ma przewagę nad psychiatrą, więc jedni i drudzy są potrzebni :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, gladia napisał:

Psychiatra to lekarz i może przepisywać leki na receptę, więc tak, pełna zgoda, pod tym względem to coś więcej niż psycholog, który takich uprawnień nie ma i nie jest lekarzem. Ale z kolei psychiatra nie  prowadzi żadnych terapii, nie przepracowuje z pacjentem żadnych problemów, "nie wyciąga go" z niskiej samooceny, kompleksów itp. więc, gdy pacjent tego wymaga a zazwyczaj wymaga, to kieruje go na psychoterapię. A tu to własnie psycholog ma przewagę nad psychiatrą, więc jedni i drudzy są potrzebni

 

Ale zwykle, przynajmniej w znanych mi przypadkach lekarz psychiatra pracuje ramię w ramię z psychologiem na jednym oddziale lub jednej przychodni. Co ciekawe, bywają psychiatrzy, którzy są jednocześnie psychologami. ? Uff! Znowu się duży  off top zrobił. A wracając do tematu, to ja na miejscu deomi poszedłbym do lekarza i to dobrego, potem warto posłuchać jego opinii. Zaburzenia nastroju muszą być męczące.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Stefan Batory napisał:

 

Ale zwykle, przynajmniej w znanych mi przypadkach lekarz psychiatra pracuje ramię w ramię z psychologiem na jednym oddziale lub jednej przychodni. Co ciekawe, bywają psychiatrzy, którzy są jednocześnie psychologami. ? Uff! Znowu się duży  off top zrobił. A wracając do tematu, to ja na miejscu deomi poszedłbym do lekarza i to dobrego, potem warto posłuchać jego opinii. Zaburzenia nastroju muszą być męczące.

Jasne, my tu sobie gdybamy z perspektywy kanapy robiąc za wujków i ciotki dobra rada a co lekarz to lekarz. 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, gladia napisał:

dobra rada a co lekarz to lekarz. 

Najważniejsze dobry lekarz, jak jeden nie odpowiada bo drugiego. Bo są lekarze i "lekarze".

 

deomi, jedz również więcej owoców, które miały styczność ze słońcem, trochę się rozpromieniejesz, sugerowałbym mniej mięcha. 

 

Poradzisz sobie ? ? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, SzatanKrieger napisał:

Najważniejsze dobry lekarz, jak jeden nie odpowiada bo drugiego. Bo są lekarze i "lekarze".

 

 

No ba. Ale to już dłuższy temat...

Lekarzy, którzy patrzą holistycznie na pacjenta jest jak na lekarstwo.  Dużo leczy objawy a nie przyczyny. Albo bezrefleksyjnie leczą jedno a wysiada Ci przez to drugie.  W wielkim skrócie, np. psychiatra leczy Cię na nerwicę od czego wysiadają  Ci nerki, więc zasmucony, ale za to spokojny lądujesz u nefrologa, który leczy Ci nerki od czego wysiada Ci wątroba, zatem dostajesz skierowanie do hepatologa, który leczy Twoją wątrobę...... Od czego po tej wędrówce ludów wysiadają Ci nerwy i już z obłędem w oczach patrzysz na każdego lekarza, więc lądujesz u psychiatry i koło się zamyka :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 hours ago, lync said:

U Ciebie prawdopodobnie przyjemność długofalowa to poczucie bycia "nieofiarą" (osobą mającą swój los w garści), ale też sama musisz sobie odpowiedzieć co to dla Ciebie znaczy.

A ktoś byłby może tak uprzejmy i wyłożył mi, jak krowie na granicy, co to znaczy być ‘w roli ofiary’? Przez odwrotność do ‘’mieć swój los w garści’’ czyli nie mieć? Szczerze mówiąc, to nie kumam co to znaczy, ze Deomi jest w roli ofiary. Jakie to są zachowania w praktyce? 

Kurczę, ja Cię właśnie cenię @deomi za refleksyjność, a Ty mówisz, że cierpisz? ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Colemanka czuć się jak ofiara czyli czuć się nic nie wartą, nie potrzebną, skrzywdzoną. To tak w skrócie. Ktoś kto nie dostawał wystarczająco uwagi i miłości od rodziców podczas dzieciństwa tak może się czuć.

 

Ja mieszkając z rodzicami zaś czułam się jak służąca matki, do tego rozdarta między obojgiem rodziców, miałam robiony kisiel z mózgu przez Matkę. Też byłam ofiarą narcyza. Zmieniając otoczenie uwolniłam się z tego stanu na dobre. 

Jednak miałam od dziecka mimo wszystko zakorzeniony optymizm ( krew ojca i generalnie jego rodziny, której moja matka nienawidzi) on mi dużo pomógł. Wierzyłam ze da się ten stan zmienić w głębi duszy. Czekałam na odpowiedni moment. 

Minęło 6 lat od tej wielkiej zmiany. 

 

Jeśli komuś pomoże, zapraszam na mojego bloga do tego tematu

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minute ago, Colemanka said:

No to może to jest rada dla @deomi

 

?

Już jej to tu zaproponowałam w jednym z punktów. Czy to wykorzysta, to jej sprawa ;)

Musi sobie również uzmysłowić, że takie zmiany łatwo nie przychodzą i szukanie najprostszej drogi do przemiany mija się z celem. 

Musi zmierzyć się z własnym upartym, przepełnionym lękiem ego, które złudnie ją broni przed niebezpieczeństwami, a de facto same ją wyniszcza i jej szkodzi. To jest wyzwanie. Musi się obnażyć sama przed sobą. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, deomi napisał:

Jak wyjść z roli ofiary? Jestem taka od dzieciństwa.

Co to znaczy i jak się to przejawia ?

Napisz ogólnie i daj z pięć przykładów.

 

Bo już są tony dobrych rad oo wujków, ale "autodiagnoza" to taki ogólnik bez treści w sumie. Więc i rady są na ślepo.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 hours ago, SzatanKrieger said:

Powodzenia i wyjścia z dołka, znajdź dobrego psychoterapeutę, zmień swoje poglądy, czytaj odpowiednie lektury to na pewno wyjdziesz z tego szaleństwa. 

Z mojej strony to wszystko - bezrobotny grafoman (jeszcze przez 2 dni bezrobotny, ale grafoman chyba do końca życia, przyznaję :D )

 

P.S - ludzie, którzy mnie tu nie lubią dziwnie często śledzą, to co piszę czy co robię - beka. Ale życzę wszystkiego dobrego @Reflux zdrówka i spokojnego dnia. 

 

Miło się czyta ludzi, którzy mają taki dystans do siebie i potrafią się z samych siebie śmiać zamiast narzekać i biadolić. @deomibierz przykład z Szatana ;) 

 

Karmienie się przykrościami jest teraz bardzo powszechne, tak łatwo się tym karmi swoje ego...

Polecam wsłuchać się w tekst poniższej piosenki. 

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Deomi.

Mnie się kończy wieczór, więc się streszczę.

Ja, w czarnych momentach, mówiłem - jeśli dotarłem do dna - teraz to już tylko w górę.

Jakby trochę wiem co czujesz, troszeczkę.

Chcesz wyleżć z dołka?

Rób coś, cokolwiek, czego do tej pory nie robiłaś, bo robiąc to co robisz będziesz tam gdzie jesteś.

Chyba nie o to ci chodzi.

Możesz zrobić cokolwiek a Ziemia się nie rozpołowi, obiecuję ci to.

Jedna uwaga:

Mówiąc "cokolwiek" nie miałem na myśli tego, że tak sobie zajdziesz w ciążę.

To już zupełnie inny poziom zabawy. \

W to człowiek bawi się gdy jest na to gotowy.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do wpisu Hippie, na mnie nic nie działa, ani komplementy (są miłe, ale szybko po mnie spływają) ani odseparowanie się od przeszłości (i tak o niej myślałam i o dawnych ludziach). Tak że ten, nie wiem co pomaga, zapewne będę się wiecznie czuć jak skrzywdzona ofiara co już czułam odkąd pamiętam i zanim w ogóle poszłam do szkoły. Tj. samoświadomość że moje cechy np. wrażliwość to cechy ofiary.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minutes ago, Bruxa said:

Co do wpisu Hippie, na mnie nic nie działa, ani komplementy (są miłe, ale szybko po mnie spływają) ani odseparowanie się od przeszłości (i tak o niej myślałam i o dawnych ludziach). Tak że ten, nie wiem co pomaga, zapewne będę się wiecznie czuć jak skrzywdzona ofiara co już czułam odkąd pamiętam i zanim w ogóle poszłam do szkoły. Tj. samoświadomość że moje cechy np. wrażliwość to cechy ofiary.

 

Mnie właśnie zastanawia, że ludzie myślą tyle o przeszłości, w sensie o ludziach i minionych zdarzeniach. Byłam z facetem, który spędzał godziny na analizowaniu poszczególnych zachowań byłych, co która powiedziała, a co on na to zrobił. Myślałam, ze to może skutek pandemii - izolacji, braku nowych bodźców i spotkań z ludźmi ale nie. Widziałam, że się tym dręczył. Ja nie mam nawyku wracania do przeszłości, a może inaczej: do ludzi, rzeczy z przeszłości, które wywoływały złe emocje. Wydaje mi się ze to może robić dobra robotę dla zachowania zdrowia psychicznego.

 

Nie wiem czy to w czymś pomoże ludziom borykającym się z ta ‘przypadłością’ Deomi ale powiem: ja jestem osobą pewną siebie, wręcz przebojową (w opinii niektórych osób) ale nie wynika to z osiągnieć ani wysokiej atrakcyjności własnej (uważam się za osobę przeciętną) tylko z poczucia że ‘’nie mam nic do stracenia”. Ważne zatem by tak budować świat posiadania i zależności (w tym międzyludzkich) wokół siebie, by nie być więźniem strachu przed ich utratą. Wtedy wiesz, że jakkolwiek się nie zachowasz, czegokolwiek nie wybierzesz i tak nie masz nic do stracenia. Inna ważna rzecz pomagająca utrzymać ten stan, to nienadawanie rzeczom, osobom, wypowiedziom, opiniom, dosłownie wszystkiemu wokół zbyt dużej wartości, bo będzie to miało na nas duży, ujemny wpływ i będzie generować strach. 

Edytowane przez Colemanka
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.