Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Był sam i mieszkał z rodzicami, trochę popijał, a serce miał słabe. Ostatnio leżał w szpitalu, a mama dzwoniła do mnie wieczorami i opowiadała jak opiekował się nią, kiedy byli mali. Włączałem telefon na głośnomówiący i słuchałem jej historii, chociaż nie miałem na to ochoty bo nie jestem zbyt sentymentalny. Dzisiaj zadzwoniła, że wuja nie żyje i zaczęła płakać, odparłem: i dlaczego beczysz? Każdy kiedyś umrze.

 

Kiedy chodziłem do szkoły i byłem łysym dresem, to też nikt się mną nie interesował, więc dlaczego teraz ja mam wspierać innych? Przypomniałem sobie te czasy, wtedy ona mnie zawiodła, dzisiaj ja ją. Mamy więc remis - 1:1, a teraz jej ruch. Gdy ja będę w potrzebie to zapewne okaże mi tę bezlitosną obojętność, odbije piłeczkę, bo wpadliśmy w błędne koło.

 

Włączyłem Peja - Czas przemija i słuchałem płaczu matki, a w głębi serca czułem jakąś przeklętą radość, która nie była wynikiem pożądania takiego stanu rzeczy, bo wiedziałem, że gdybym tylko miał taką moc bez wahania przywróciłbym życie wuja i pogodę ducha matki, ale ta bezsilność wobec cierpienia sprawiła, że mogłem tylko chłonąć perfidię zadawanego okrucieństwa. Miałem wybór: cierpieć z nią, albo po cichu wyśmiać i jako tchórz wybrałem to drugie.

 

Wtedy też objawiła mi się prawda ukazująca daremność jakichkolwiek uczynków. Uświadomiłem sobie, że tak samo jak nie ma żadnej nagrody za uczynione dobro, tak samo zło zostaje bez konsekwencji. Nie ma wyższej sprawiedliwości, która zarządzałaby naszym losem, jest tylko makabryczna obojętność kosmosu wobec ludzi, pokazująca nam naszą marginalność. Napoleon, chociaż odpowiedzialny jest w jakiś sposób za śmierć milionów ludzi, teraz jest uważany za świetnego stratega i dopóki większość tak mówi, to też żaden Bóg nie pokiwa w jego stronę karzącym palcem. Zdrada, którą w tajemnicy przed światem dokonałem na cierpiącej matce nie będzie miała żadnych następstw.

 

Czy w takiej chwili można usłyszeć rozpaczliwy ryk kosmosu, czy może jego cichy chichot?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy czasem jako INFJ, który ma gorszy dzień nie wpadłeś w cyniczne doliny?

 

Ona potrzebowała pocieszenia, nie dowalenia - to jej bliska osoba umarła. Nigdy nie ma co wyrównywać "niesprawiedliwości" w takie dni jak ten.

20 minut temu, kali napisał:

Napoleon, chociaż odpowiedzialny jest w jakiś sposób za śmierć milionów ludzi, teraz jest uważany za świetnego stratega i dopóki większość tak mówi, to też żaden Bóg nie pokiwa w jego stronę karzącym palcem

To, że jako ludzie jesteśmy prymitywni to trzeba brać pod uwagę, nadal jesteśmy raczkującą rasą, która nomen omen wisi na skraju zagłady (ponownie)

20 minut temu, kali napisał:

Ostatnio leżał w szpitalu, a mama dzwoniła do mnie wieczorami i opowiadała jak opiekował się nią, kiedy byli mali.

Z tą specyficzną osobą miała przyjemne doświadczenia, my jako empaci jesteśmy tymi, do których ludzie się zwracają w takich sytuacjach. Dlatego tym bardziej ją zabolała Twoja reakcja. Czasem wystarczy kogoś wysłuchać ? 

 

Przeproś mamę, powiedz że przepraszasz za to zachowanie i współczujesz jej - więcej nie trzeba robić, byleby było choć trochę szczere. To pewno poprawi "kwas" który powstał. 

 

Niech sobie popłacze, lepsze to jak tlić emocje. 

 

Edytowane przez SzatanKrieger
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, kali napisał:

Zdrada, którą w tajemnicy przed światem dokonałem na cierpiącej matce nie będzie miała żadnych następstw.

 

Czy w takiej chwili można usłyszeć rozpaczliwy ryk kosmosu, czy może jego cichy chichot?

Kosmos nie musi ryczeć ani chichotać czy Cię karać. Sam już się ukarałeś, nie widzisz? Cierpliwości. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, SzatanKrieger napisał:

Przeproś mamę, powiedz że przepraszasz za to zachowanie i współczujesz jej - więcej nie trzeba robić, byleby było choć trochę szczere.

Ale to nie będzie szczere, szczerze uważam, że każdy umrze więc nie ma co drążyć tematu. Właśnie z nią rozmawiam i raz płacze, a raz się śmieje przypominając jakieś zdarzenia, które miały miejsce 30 lat temu i jak zapytała jak teraz będzie wyglądało nasze życie, to odpowiedziałem: normalnie, człowiek dostosowuje się do otaczających warunków i cokolwiek by się nie stało i tak naszym głównym celem będzie przetrwanie, do wszystkiego innego się przyzwyczaimy.

 

5 minut temu, gladia napisał:

Kosmos nie musi ryczeć ani chichotać czy Cię karać. Sam już się ukarałeś, nie widzisz? Cierpliwości. 

No jak się ukarałem? Zamiast cierpienia wybrałem przeciwległy kraniec. Czy nie zrobiłem sobie prezentu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, kali napisał:

No jak się ukarałem? Zamiast cierpienia wybrałem przeciwległy kraniec. Czy nie zrobiłem sobie prezentu?

Oszukujesz sam siebie, że masz to w dupie. Gdyby tak było, to nie byłoby tego wątku. Ciągle się karzesz. Jesteś wrażliwy, choć udajesz twardziela. Wydaje Ci się, że ukarałeś matkę, odegrałeś się na niej a sam siebie ukarałeś, takim podejściem. Jak się nie odetniesz od przeszłości będziesz smutnym człowiekiem. Przebacz jej, przebacz sobie. Życie toczy się dalej. Nie dźwigaj balastu przeszłości.  Nie karm złego wilka :) 

 

Stary człowiek uczył swojego wnuka o życiu. Powiedział do chłopca:

– W moim wnętrzu toczy się walka. To jest straszna walka, toczona pomiędzy dwoma wilkami.

Starzec zrobił pauzę, by zaczerpnąć tchu, lecz po chwili kontynuował z poważną miną:

– Jeden z wilków jest zły. On jest gniewem, zazdrością, smutkiem, żalem, chciwością, pychą, użalaniem się nad sobą, poczuciem winy i niższości, kłamstwem, fałszywą dumą, pragnieniem dominacji i ego.

– Drugi wilk jest dobry – starzec rozpromienił się. – On jest radością, pokojem, miłością, nadzieją, pokorą, uprzejmością, dobrocią, hojnością, prawdą, współczuciem i wiarą.

– Taka sama walka toczy się w tobie – podsumował starzec – i wewnątrz każdego innego człowieka.

Wnuk zastanowił się przez chwilę, a potem zapytał dziadka:

– Który wilk wygra?

– Ten, którego nakarmisz – padła odpowiedź.

  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, kali napisał:

Ale to nie będzie szczere, szczerze uważam, że każdy umrze więc nie ma co drążyć tematu. Właśnie z nią rozmawiam i raz płacze, a raz się śmieje przypominając jakieś zdarzenia, które miały miejsce 30 lat temu i jak zapytała jak teraz będzie wyglądało nasze życie, to odpowiedziałem: normalnie, człowiek dostosowuje się do otaczających warunków i cokolwiek by się nie stało i tak naszym głównym celem będzie przetrwanie, do wszystkiego innego się przyzwyczaimy.

Ja z innej strony. Sama jestem osoba, która potrafi pomoc innym doradzić, pocieszyć gdy przychodzą po radę i pomoc ale już jak ja mam problem/miałabym dogłębnie zastanowiłabym się jeśli bym była w takiej sytuacji jak Twoja mama, kogo wybrać. Nie lubię uzewnętrzniając swoich problemów a tym bardziej jakiejś rozpaczy. Twoja mama jeśli przyszła z tym do Ciebie, być może dąży Cię zaufaniem. Może uznała, że właśnie to ty jesteś tą odpowiednią osobą. Nie znam Twojej całej historii, wspominasz, że kiedyś Cię zraniła i jest 1:1. 
Czy myślisz, że może jednak zdała sobie sprawę ze swoich błędów? Czy może żałuje już ich? Skąd ta pewność, że Cię zrani w potrzebie? 
 

Tu tez wyżej widać, że wraca do wspomnień które były dla niej ważne. Może uważa, że tylko ty jesteś w jakiś sposób w stanie ją zrozumieć. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, gladia napisał:

W moim wnętrzu toczy się walka. To jest straszna walka, toczona pomiędzy dwoma wilkami.

A może ta wewnętrzna walka jest tylko fasadą, a głębiej kryją się wyłączne egoistyczne pobudki, które są przyćmione fałszywą maską empatii potrzebną do spełniania tychże egoistycznych pobudek?

 

15 minut temu, Lalkaa napisał:

Tu tez wyżej widać, że wraca do wspomnień które były dla niej ważne. Może uważa, że tylko ty jesteś w jakiś sposób w stanie ją zrozumieć. 

Ale czy ona nie robi tego tylko i wyłącznie po to, żeby podzielić się ze mną swoim cierpieniem, a więc całkowicie z egoistycznych pobudek? Nosi ciężar, więc postanowiła oddać mi pół, a to co ja zrobiłem, to uznałem, że ciężar który niesie jest jedynie zbędnym balastem i wyrzucam go do kosza.

 

Cierpienie po utracie bliskiej osoby również jest egoistycznym użalaniem się nad sobą, bo czego tak naprawdę żałujemy? Ano tego, że nasz bliski odchodzi. On już nie żyje, więc jakąkolwiek stratę ponosimy tylko my żyjący.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, kali napisał:

Ale czy ona nie robi tego tylko i wyłącznie po to, żeby podzielić się ze mną swoim cierpieniem, a więc całkowicie z egoistycznych pobudek? Nosi ciężar, więc postanowiła oddać mi pół, a to co ja zrobiłem, to uznałem, że ciężar który niesie jest jedynie zbędnym balastem i wyrzucam go do kosza.

Niestety tak. Dzieli się z Tobą bo sobie sama z tym nie radzi. Ludzie gdy są w rozpaczy lub dużym smutku potrzebują usilnie wsparcia drugiej osoby. Chcą po prostu usłyszeć coś dobrego. Takie podświadomie trochę oszukiwanie się (bo życia się już nie przywróci, jedyne co możesz powiedzieć to będzie dobrze, i powspominać z nią). 
Ponadto egoizm jest częścią każdego z nas a w potrzebie dopiero wręcz prosimy innych by się wyzbyli własnego i spojrzeli na nas i na nasz w tym wypadku ból. Dlatego wtedy wyzbywając sis egoizmu stajesz się lepszym człowiekiem bo nie postępujesz jak ona kiedyś. Nie olewasz ją, a dajesz jej to czego ona potrzebuje. Ja np zawsze chce być fair wobec siebie. Czyli jeśli byłabym Tobą (ale wiesz to ja i moje wartości ?, także tu mówię za siebie, jako przykład) uznałabym, że dla mnie ważne jest by nie stać się taka jak ona, a przez moja tez wrazliwość bym ją wsparła. Wtedy nawet gdyby w przyszłości mnie zawiodła ponownie, nie miałabym żalu bo postąpiłam fair wobec samej siebie. Tego co w tym momencie chciałam. 
 

9 minut temu, kali napisał:

Cierpienie po utracie bliskiej osoby również jest egoistycznym użalaniem się nad sobą, bo czego tak naprawdę żałujemy? Ano tego, że nasz bliski odchodzi. On już nie żyje, więc jakąkolwiek stratę ponosimy tylko my żyjący.

Ależ oczywiście, że tak. To jak najbardziej jest prawda, jednakże sobie z tym nie radzimy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Lalkaa napisał:

Dzieli się z Tobą bo sobie sama z tym nie radzi. Ludzie gdy są w rozpaczy lub dużym smutku potrzebują usilnie wsparcia drugiej osoby. Chcą po prostu usłyszeć coś dobrego. Takie podświadomie trochę oszukiwanie się (bo życia się już nie przywróci, jedyne co możesz powiedzieć to będzie dobrze, i powspominać z nią).

Przeczytałem pewną książkę pod tytułem: W co grają ludzie? i dowiedziałem się z niej, że my tak naprawdę nie chcemy bezproblemowego życia, bo byłoby ono po prostu nudne. A przezwyciężenie tej potrzeby ciągłego zabawiania umysłu według Eckharta Tolle jest stanem medytacji, która prowadzi do wyzwolenia w postaci oświecenia. Czy zatem pocieszając ją nie tylko będę nieszczery wobec siebie (bo tak jak pisałem, nie uważam aby śmierć człowieka była wielką tragedią), ale też dając jej narkotyk w postaci pocieszenia i argumentu do dalszego użalania się nad sobą oddalę ją od tego wyzwolenia?

 

9 minut temu, Lalkaa napisał:

Ja np zawsze chce być fair wobec siebie. Czyli jeśli byłabym Tobą (ale wiesz to ja i moje wartości ?, także tu mówię za siebie, jako przykład) uznałabym, że dla mnie ważne jest by nie stać się taka jak ona, a przez moja tez wrazliwość bym ją wsparła. Wtedy nawet gdyby w przyszłości mnie zawiodła ponownie, nie miałabym żalu bo postąpiłam fair wobec samej siebie. Tego co w tym momencie chciałam.

A jeżeli faktycznie jest tak jak napisałem i potrzeba bycia dobrym wobec innych jest tylko błędną oceną rzeczywistości i gdzieś głęboko kryje się za nią naiwne myślenie, że czeka nas za to nagroda? Czy w takim wypadku wyzbycie się tej potrzeby nie będzie większą cnotą niż jej kultywowanie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, gladia napisał:

Oszukujesz sam siebie, że masz to w dupie. Gdyby tak było, to nie byłoby tego wątku. Ciągle się karzesz. Jesteś wrażliwy, choć udajesz twardziela. Wydaje Ci się, że ukarałeś matkę, odegrałeś się na niej a sam siebie ukarałeś, takim podejściem. Jak się nie odetniesz od przeszłości będziesz smutnym człowiekiem. Przebacz jej, przebacz sobie. Życie toczy się dalej. Nie dźwigaj balastu przeszłości.  Nie karm złego wilka :) 

 

Stary człowiek uczył swojego wnuka o życiu. Powiedział do chłopca:

– W moim wnętrzu toczy się walka. To jest straszna walka, toczona pomiędzy dwoma wilkami.

Starzec zrobił pauzę, by zaczerpnąć tchu, lecz po chwili kontynuował z poważną miną:

– Jeden z wilków jest zły. On jest gniewem, zazdrością, smutkiem, żalem, chciwością, pychą, użalaniem się nad sobą, poczuciem winy i niższości, kłamstwem, fałszywą dumą, pragnieniem dominacji i ego.

– Drugi wilk jest dobry – starzec rozpromienił się. – On jest radością, pokojem, miłością, nadzieją, pokorą, uprzejmością, dobrocią, hojnością, prawdą, współczuciem i wiarą.

– Taka sama walka toczy się w tobie – podsumował starzec – i wewnątrz każdego innego człowieka.

Wnuk zastanowił się przez chwilę, a potem zapytał dziadka:

– Który wilk wygra?

– Ten, którego nakarmisz – padła odpowiedź.

Dziękuję za przypomnienie tej wartościowej dla mnie prozy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, kali napisał:

W co grają ludzie? i dowiedziałem się z niej, że my tak naprawdę nie chcemy bezproblemowego życia, bo byłoby ono po prostu nudne.

A właśnie dzięki - podobno jest fajna. Miałam ja przeczytać a gdzieś mi to uciekło. No i wreszcie sobie kupię ta książkę. 

 

10 godzin temu, kali napisał:

Czy zatem pocieszając ją nie tylko będę nieszczery wobec siebie (bo tak jak pisałem, nie uważam aby śmierć człowieka była wielką tragedią), ale też dając jej narkotyk w postaci pocieszenia i argumentu do dalszego użalania się nad sobą oddalę ją od tego wyzwolenia?

Będziesz (według mnie), bo nie robisz czegoś w zgodzie ze sobą. Ja robię coś co jest zgodne z moim wnętrzem by potem nie mieć pretensji do siebie. Tyle, że u mnie byłby właśnie sytuacja odwrotna: ja uważam ze smierć człowieka dla mnie jest tragedią i zgodnie ze sobą bym pocieszyła. 
No i teraz masz wybór albo postąpisz zgodnie ze sobą i nie będziesz pocieszać bo potem tez możesz mieć pretensje do siebie jak Cię ponownie zrani. Albo pretensje do siebie, że nie postąpiłeś jak chciałeś. Albo będziesz się kierować dobrem nadrzędnym jaki jest ustalony od wieków: nie krzywdzę drugiego człowieka a moja wolność kończy się tam gdzie zaczyna krzywda drugiego. Tu nie jest prosta sytuacja: bo krzywdzisz ja nie bezpośrednio ale pośrednio. Nie pocieszając ja jednak ja troszeczkę krzywdzisz. Zostawiasz z bólem. 
 

Tu zależy od tego jakimi wartościami się kierujesz - jakie wartości są dla Ciebie nadrzędne, dobro drugiego czy życie w zgodzie z tym co czujesz. Dobro innej osoby czy ja sam. Sam musisz odpowiedzieć sobie na to pytanie ?
 

Zapomniałam o wątku niżej. No właśnie chyba nie do końca ponieważ skądś musiało się wziąć to, że ludzie dążą do dobra. Poczytaj sobie rozwój moralny wg Kohlberga. Widzę po książce, że coś siedzisz w psychologii. Może da Ci to teochę obraz kształtowania się moralności i to ze ona jest w jakiś sposób w ludziach wrodzona, skądś się to bierze. I nie każdy osiąga ten poziom najwyższy. Niektórych ogranicza prawo  a gdyby prawa nie było i sankcji społeczeństwa zrobiliby to co uważamy za złe.

Edytowane przez Lalkaa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Lalkaa napisał:

Ja uważam ze smierć człowieka dla mnie jest tragedią i zgodnie ze sobą bym pocieszyła. 

Hmm, być może jest tragedią dla tego człowieka, który umarł i gdybym miał taką możliwość, to być może powiedziałbym mu coś w stylu: nikt nie chce umierać, rozumiem Twoje cierpienie.

 

6 minut temu, Lalkaa napisał:

Nie pocieszając ja jednak ja troszeczkę krzywdzisz. Zostawiasz z bólem. 

To co mam jej powiedzieć: Już dobrze, nie płacz? Przecież ja z wujem też grałem w szachy, opowiadał mi wtedy o sobie, potem po kilku partiach piliśmy piwo, oglądaliśmy boks. Gdybym chciał, to również mógłbym płakać do słuchawki, że straciłem kolegę, ale o wiele łatwiej jest zrozumieć, że ludzie umierają, taki jest porządek rzeczy. Dlatego jeżeli teraz powiedziałbym mamie, że współczuję to oddaliłbym ją od prawdziwego wyzwolenia i moim zdaniem bardziej bym ją skrzywdził. Lekarstwo czasami jest trudne do przełknięcia, ale pacjent go potrzebuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, kali napisał:

Hmm, być może jest tragedią dla tego człowieka, który umarł i gdybym miał taką możliwość, to być może powiedziałbym mu coś w stylu: nikt nie chce umierać, rozumiem Twoje cierpienie.

No właśnie dla mnie jest tragedia z punktu tak jak napisałeś wyżej czysto egoistycznego myślenia. Czyli mi się przykro bo ja straciłam kogoś na kimś mi zależało. 
 

9 minut temu, kali napisał:

Dlatego jeżeli teraz powiedziałbym mamie, że współczuję to oddaliłbym ją od prawdziwego wyzwolenia i moim zdaniem bardziej bym ją skrzywdził. Lekarstwo czasami jest trudne do przełknięcia, ale pacjent go potrzebuje.

Tez się zgodzę. Niestety niekiedy prawda boli. Niekiedy ludzie sami siebie oszukują bądź szukają potwierdzenia tego oszustwa u innych, ponieważ psychicznie nie potrafią sobie poradzić z prawdą. Ludzie maja rożna wrażliwość. Trzeba być silnym psychicznie by coś przełknąć, z czymś sobie poradzić. Gdyby każdy był silny psychicznie nie byłoby np. samobójstw. 
 

Postępujesz zgodnie ze sobą ?. Nikt Ci nie da gotowego rozwiązania. Sam musisz na bazie tego co tu lidzie piszą i co powiedzą zdecydować co zrobić. Czasami tez nie ma gotowych rozwiązań . 
 

A co do testu osobowości odpowiem Ci tutaj: pomęczyłam męża i jak tam napisałam, ja jestem protagonistą on wykonawcą. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, kali napisał:

A może ta wewnętrzna walka jest tylko fasadą, a głębiej kryją się wyłączne egoistyczne pobudki, które są przyćmione fałszywą maską empatii potrzebną do spełniania tychże egoistycznych pobudek?

 

Czytam ten wątek i inny i bez obrazy, ale za dużo filozofii. Refleksje nad życiem są potrzebne, ale w życiu chodzi głównie o to, aby żyć a nie rozkminiać bez końca każdy jego aspekt.

Nie wiem, czego oczekujesz od życia, bo każdy ma inne priorytety, ale większość chce być po prostu szczęśliwa.  Czy można być szczęśliwym, nosząc w sobie żal, złość, smutek itd.? Nie. Zobacz, co napisałeś - "Kiedy chodziłem do szkoły i byłem łysym dresem, to też nikt się mną nie interesował, więc dlaczego teraz ja mam wspierać innych?" To jest postawa głęboko skrzywdzonego człowieka. Nosisz w sobie gorycz. Zrób coś z tym. Nie dla innych, tylko dla siebie, właśnie z egoistycznych pobudek. Przebaczanie innym nie jest aktem łaski dla nich tylko aktem dobroci dla nas.  To jak odcięcie zasilania od toksycznej energii, jak wyciągnięcie wtyczki z gniazdka. Przestajesz karmić swój żal, gniew, smutek i wszystko, co negatywne. Przeszłości nie można zmienić, bo jej już nie ma. Tylko w naszych głowach. Nie można żyć dobrze tu i teraz, ciągnąc u nogi żelazną kulę z przeszłości.

Tęsknisz za dobrem? Bądź dobry. Nie oczekuj nagrody. Nagrodą będzie Twój spokój ducha i satysfakcja, że z czystym sumieniem możesz codziennie patrzeć w lustro. To zupełnie zmienia perspektywę i jakość życia. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, kali napisał:

Miałem wybór: cierpieć z nią, albo po cichu wyśmiać i jako tchórz wybrałem to drugie.

Jest pewna prawda którą warto zrozumieć Nie jesteśmy odpowiedzialni za cierpienie drugich ludzi. Nie jesteśmy odpowiedzialni za szczęście drugich ludzi. Naszych rodziców też nie. Nie znam historii, żeby ktoś poświęcając swoje szczęście uczynił dobry skutek, a nawet gdyby, to jedna osoba to szczęście zyskuje, a tymsamym osoba poświęcająca je traci. To nie jest win-win. To jest powrót do punktu wyjścia.

 

13 godzin temu, kali napisał:

Wtedy też objawiła mi się prawda ukazująca daremność jakichkolwiek uczynków. Uświadomiłem sobie, że tak samo jak nie ma żadnej nagrody za uczynione dobro, tak samo zło zostaje bez konsekwencji. Nie ma wyższej sprawiedliwości, która zarządzałaby naszym losem, jest tylko makabryczna obojętność kosmosu wobec ludzi, pokazująca nam naszą marginalność. Napoleon, chociaż odpowiedzialny jest w jakiś sposób za śmierć milionów ludzi, teraz jest uważany za świetnego stratega i dopóki większość tak mówi, to też żaden Bóg nie pokiwa w jego stronę karzącym palcem. Zdrada, którą w tajemnicy przed światem dokonałem na cierpiącej matce nie będzie miała żadnych następstw.

 

Czy w takiej chwili można usłyszeć rozpaczliwy ryk kosmosu, czy może jego cichy chichot?

Nagroda to Twój koncept postrzegania rzeczywistości (dolary, samochody, dobre jedzenie i co tam w duszy gra. A może coś innego?). Konsekwencja jest zawsze. Cokolwiek uczynisz nie zostaje bez konsekwencji i to jest właśnie istota karmy. Czas i ruch.

 

Nie zdajemy sobie sprawy jaki efekt mają "nasze mysli na nas" i otaczającą nas rzeczywistość, na innych ludzi. Nie zdajemy sobie sprawy, że nawet nasza obecność w określonym czasie i miejscu zostawia ślad. To czy wstaniesz w danym dniu o 7 czy o 12 też nie jest bez znaczenia (czy jesteś w stanie stwierdzić, że idąc do sklepu o 9:30, nie rozjechałby Cię pijak który akurat o tej porze by się tam znalazł?) Ale wstałeś o 12 i poszedłeś do sklepu o 12:30...

 

Co do kosmosu, to nie wiesz jaki wpływ ma pozycja Saturna i Plutona w jednej linii na to co właśnie zrobisz i co się dzieje na świecie. Skutkiem wybuchów na Słońcu są ponoć wyładowania atmosferyczne tu na Ziemi. A jaki wpływ ma zła pogoda na Ciebie i to co akurat w tym dniu zrobisz? A może wywołało to tsunami i cierpienie tysięcy ludzi i dalej niekończące się zależności?

 

To że tutaj napisałeś, to że ktoś to odbiera i daje wiadomość zwrotną to też konsekwencja. Od początku Twoja historia to niekończąca się konsekwencja. Umarł wuj, mama płacze, Twoja reakcja na to, Twoja przemyślenia wobec tego, moje przemyślenia wobec tego, przemyślenia kilkuset innych ludzi którzy otwierają tę zakładkę. Widać teraz jak wielki wpływ mają z pozoru "daremne jakiekolwiek uczynki" jak to ładnie określiłeś. Po prostu nieskończony.

 

Edytowane przez Cycles
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, kali napisał:

I dobrze się dogadujecie? Pomiędzy takimi osobowościami mogą być zgrzyty.

10 lat razem w związku, w tym 2 lata małżeństwa. Ludzie przychodzą przez to czasami do mnie o różne rady, związkowe czy tam jak to zrobiłaś ze znalazłaś tak fajnego partnera czy jak to robicie, że jesteście taka parą. Kwestia chcę lub nie chcę. Ustępliwości, dobrej woli, przywiązania i miłości. Nie tyle zauroczenia ile miłości, a przede wszystkim pracy. Wiesz jak to się mówi, gdy się ludzie nie kłócą już to im nie zależy. I to niestety jest prawda. Gdy Ci już nie zależy odpuszczasz, do puki Ci zależy walczysz. To do tego czy są zgrzyty. No oczywiście, że są i były. Jak w każdym długoletnim związku, jak w ogóle każdym związku. Ale to od nas samych zależy czy chcemy coś zmienić, czy chcemy się dogadać,

czy chcemy iść na ustępstwa. I tak jak tu ktoś powiedział chyba bodajże @Stefan Batory ale no nie wiem czy się nie pomylę, że jakby z żona nie wykluczyli rozwodu to by się rozwiedli. No i tu jest to samo. Albo chcesz albo nie chcesz. Ja jestem długo stażem związku a mało małżeństwem, ale były takie momenty gdzie oboje mieliśmy dość. Tylko gdy już mieliśmy się rozstać, uświadamialiśmy sobie, że tego nie chcemy. Ja dwa razy wyszłam, by faktycznie odciąć nas od siebie. Byśmy uświadomili czego chcemy. Wiesz co było niesamowite? Ze oboje w tum samym czasie zaczynaliśmy za sobą tęsknić i dzwonić do siebie tacy skurszeni, że chcemy porozmawiać, że chcemy coś ustalić przepracować. 
To były już poważne kłótnie gdzie każdy z nas miał swoją wizje danej sytuacji i swoją racje. Nie skupiamy się na tym co kto sądzi tylko na rozwiązaniu. Bo i owszem mój mąż zawsze ma do powiedzenia mi swoją racje i jak ja to zawiniłam, co ja to nie zrobiłam, jaka to moja nie jest wina. Ja tak już słucham przytakuje tak tak tak niech sobie pogada, i potem ewentualnie mówię z czym się zgadzam z czym nie, jak ja to widzę ale przede wszystkim jakie jest według niego rozwiązanie problemu. Co moglibyśmy zrobić by było lepiej, co moglibyśmy poprawić by tam tych kłótni nie było. I czasami jest tak ze to wymaga pracy obojga, lub jednego z nas. Przykładowo założyliśmy sobie, że ja nie będę podnosić głosu, mój mąż nie podnosi bo jak on by podniósł to by buła tragedia ?, jednocześnie ja nad tym nie panowalam a go to bardzo denerwowało i to wymagało mojej pracy nad sobą. A jego by cierpliwie zwraca uwagę w kluczowych sytuacjach: „nie krzyczymy na siebie”. Da się? Da. Ale nie jest to proste. 
 

Zwiazek to raczej bym powiedziała docieranie się i przełamywanie się ie i swoich słabości czy tez skłonności. Znoszenie tez wad innych - mój mąż ma obsesje porządku. Lubi mieć fajny porządek. A ja pije kawę nawet pół dnia. I ta szklana chodząca po całym domu wraz ze mną bardzo go denerwowała i mi ja pare razy sprzątnął. No ja się wscieklam ?. Bo moja szklana to moja szklanka i moja kawa. Już się od niej odczepił. Jednak jak jest gdzieś blisko a ja alurat prawie dopije to nie omieszka sobie ja zabrać ?. No i muszę to znosić. Jedocześnie on musi znosić moja wędrująca szklankę. Wiele jest takich rzeczy. Niektóre są do obśmiania. Dużo rzeczy potrafimy obśmiać. I wtedy napięcie całe spada. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Cycles napisał:

Nagroda to Twój koncept postrzegania rzeczywistości (dolary, samochody, dobre jedzenie i co tam w duszy gra. A może coś innego?). Konsekwencja jest zawsze. Cokolwiek uczynisz nie zostaje bez konsekwencji i to jest właśnie istota karmy. Czas i ruch.

 

Nie zdajemy sobie sprawy jaki efekt mają "nasze mysli na nas" i otaczającą nas rzeczywistość, na innych ludzi. Nie zdajemy sobie sprawy, że nawet nasza obecność w określonym czasie i miejscu zostawia ślad. To czy wstaniesz w danym dniu o 7 czy o 12 też nie jest bez znaczenia (czy jesteś w stanie stwierdzić, że idąc do sklepu o 9:30, nie rozjechałby Cię pijak który akurat o tej porze by się tam znalazł?) Ale wstałeś o 12 i poszedłeś do sklepu o 12:30...

Tak, ale karma to tylko hipoteza, nie ma żadnych dowodów, że ona istnieje. To o czym piszesz dalej, to fakt - nigdy nie wiem co się mogłoby stać gdybym wstał chociażby o sekundę później, ale i tak nie ma żadnych powodów by twierdzić, że gdybym zrobił dobrze, zamiast robić źle otrzymałbym nagrodę zamiast kary. To wszystko opiera się tylko na rachunku prawdopodobieństwa.

 

Jeżeli uczynię zło i tylko ja będę o tym wiedział, a moje własne sumienie mnie nie ukarze poczuciem winy, to nie ukarze mnie również żadna karma, ani żaden Bóg.

 

11 minut temu, Lalkaa napisał:

Zwiazek to raczej bym powiedziała docieranie się i przełamywanie się ie i swoich słabości czy tez skłonności.

A co wam daje ten związek? Jaki jest cel jego istnienia? Czy może motywuje was do zostania razem strach przed samotnością, czy potrzeba drugiego człowieka blisko siebie, czy uważasz, że łatwiej iść przez życie razem, czy może spaja was pożądanie seksualne? I jak myślisz, jak na to pytanie odpowiedziałby mąż?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@kali

Moim zdaniem masz bardzo prymitywne podejście.

 

Wydaje Ci się, że ta gadka z tym, że każdy umiera jest taka życiowa, twarda i mówisz to tak cynicznie. Tylko, że w życiu wiele do nas wraca, nie mówię o karmie, bo karma z natury rzeczy nie istnieje, bardziej chodzi o coś w stylu: "raz na wozie, raz pod wozem". W tamtym momencie byłeś na wozie. Uważaj, żebyś nie był kiedyś pod wozem, prosił matkę o przyjęcie Cię pod dach, bo nie masz gdzie mieszkać, toniesz w długach, jesteś stary, ciężko Ci się poruszać i szukać gdzie indziej, nie masz po prostu sił i energii młodego człowieka. A wtedy matka z arogancją i triumfem w głosie Ci powie: "nie zadbałeś o sprawy materialne? No cóż, takie jest życie, w takim razie idź do schroniska dla bezdomnych, takie jest życie mój synu, przykro mi". I będzie miała rację, bo takie jest życie, jak sobie pościelesz tak się wyśpisz.

 

Zaboli, co? Oj bardzo zaboli. Od zamachnięcia i uderzenia w matkę dostaniesz rykoszetem strzał jak bejsbolem.

Przestrzegam każdego przed byciem nadmiernie realistycznym i cynicznym, bo ten realizm może dotknąć też Ciebie i to w swoim niekorzystnym aspekcie. I możesz mieć nawet sporo kasy. Val Kilmer też miał sporo kasy, a zobacz co się z nim stało jak złapał go rak, człowiek wygląda jak cień cienia sprzed lat. To jest masakra jak obecnie wygląda.

 

Cynizm i pewność siebie to bardzo niebezpieczna droga, to jest droga tylko dla superprzygotowanych na każdą sytuację. Inaczej tym samym cynizmem i realizmem oberwiesz po czerepie mocniej, niż dawałeś go innym. Tylko poczekaj.

 

13 godzin temu, kali napisał:

normalnie, człowiek dostosowuje się do otaczających warunków i cokolwiek by się nie stało i tak naszym głównym celem będzie przetrwanie, do wszystkiego innego się przyzwyczaimy.

To też jest bzdura. Niektórych tak mocno dotyka śmierć osoby najbliższe, że już nigdy się nie dostosują ani nie przyzwyczajają. Kończą czasem w psychiatrykach, a potem popełniają samobójstwa. Znam taki przykład z życia. No ale tego nie przewidziałeś co? No popatrz, to takich rzeczy nie przewidujesz, a taki jesteś odważnie cyniczny i arogancki? :D

 

To tak jakbyś szedł na walkę z lwem z samymi gołymi pięściami.

Pewność siebie i odwaga są ważne i dzięki temu zawsze dostawałem super pracę, zarabiałem dobrą kasę, itd., ale powinno być to używane ze świadomością jak działa ten świat, a nie jak dziecko we mgle. Ty je stosujesz jak dziecko we mgle. Ja np. używam pewności siebie bo wiem, że w określonych sprawach zadziała, ale też wiem, że jest to troszkę udawanie, bo nikt nie ma takich podstaw logicznych aby być tak pewny siebie, bo nigdy nie wiesz do końca co się wydarzy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, najemca napisał:

Wydaje Ci się, że ta gadka z tym, że każdy umiera jest taka życiowa, twarda i mówisz to tak cynicznie.

Nie zrozumiałeś mnie. W moich słowach nie ma ani grama cynizmu, mamy do czynienia z cierpieniem i tak jak napisałem, ja również jestem wobec niego bezsilny i gdybym tylko mógł, to odjąłbym je każdemu. Moja matka opowiadała mi godzinami historie z jej życia i moja wina nie leży w tym, że jej nie wsparłem, bo uważam, że wysłuchiwanie było dla niej wsparciem. Uważam również że moje słowa, które przytoczyłem także są wsparciem. Jaką masz pewność, że powiedzenie: "już dobrze, nie płacz" jest bardziej pomocne, niż "przecież każdy kiedyś umrze"?

 

Zło, które faktycznie uczyniłem, to mój wewnętrzny śmiech jako reakcja na cierpienie, ale tak jak opisałem, mogłem również cierpieć, a nikomu by to nie pomogło. W tym wątku chciałem się skupić na tym, jakie inni mają zdanie co do twierdzenia, że takie właśnie zło jakie przytoczyłem nie spotka się z żadną karą karmy, czy Boga, że wszechświat jest wobec niego obojętny.

 

18 minut temu, najemca napisał:

No ale tego nie przewidziałeś co? No popatrz, to takich rzeczy nie przewidujesz, a taki jesteś odważnie cyniczny i arogancki?

A czy to nie ty jesteś w tej sytuacji cyniczny i arogancki? Nie zrozumiałeś mnie a potępiłeś, po raz kolejny piszesz, że moje wypowiedzi to bzdury, chociaż nie masz pewności, że Twoje są słuszne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, kali napisał:

Nie zrozumiałeś mnie. W moich słowach nie ma ani grama cynizmu, mamy do czynienia z cierpieniem i tak jak napisałem, ja również jestem wobec niego bezsilny i gdybym tylko mógł, to odjąłbym je każdemu.

W Twoich słowach jest brak empatii, czy to cynizm czy nie, to nie ma znaczenia, bardziej mi chodzi po prostu złe emocje, brak empatii. Nie dasz się matce wyżalić, bo źle to na Ciebie wpłynie, jesteś nieczuły wobec niej i właśnie z tych złych emocji wzięła się potem ten drwiący śmiech jako reakcja na cierpienie. 

 

Nie dasz się wyżalić, bo Twoja dupa ważniejsza, Twoja higiena psychiczna ważniejsza, po co przyjmować emocjonalne ścieki od matki, jak można ją alegorycznie kopnąć w dupę i obrócić się na pięcie, prawda? O tym właśnie piszę. Uważaj, żeby to do Ciebie nie wróciło. I to nie na zasadzie karmy, po prostu nie ma ludzi przygotowanych na wszystko.

Jak o jedną rzecz zadbasz, to zaniedbasz drugą, a jak chcesz przygotować się na wszystko, to... to się tak tym wszystkim zaabsorbujesz i zestresujesz, że dostaniesz raka. I bęc: czyli znowu nie przewidziałeś wszystkiego. Ciekawe, co?

 

A skoro tak, to uważaj z tą niby twardością i życiowością. Jak sam widzisz, już jednej rzeczy nie przewidziałeś: pisałeś o tym, że każdy się jakoś dostosowuje co nie jest prawdą. Moja koleżanka nigdy nie dostosowała się do śmierci swojego ojca, potem wpadła w problemy psychiczne, a potem było już nieciekawie. Więc zobacz: pomyliłeś się. No kto by pomyślał? 

8 minut temu, kali napisał:

A czy to nie ty jesteś w tej sytuacji cyniczny i arogancki? Nie zrozumiałeś mnie a potępiłeś, po raz kolejny piszesz, że moje wypowiedzi to bzdury, chociaż nie masz pewności, że Twoje są słuszne.

Zrozumiałem Cię, to, że wybronisz się tym, że nie byłeś cyniczny tylko jeszcze inny nie ma najmniejszego znaczenia. Znaczenie ma to, że pokazałeś brak empatii i złe emocje względem matki. I tak, potępiłem Twoją postawę. I tak - kto wie, może i sam jestem właśnie wobec Ciebie cyniczny i mam złe emocje. Tylko, że my nie rozmawiamy teraz o mnie. Poza tym jest coś takiego jak stopniowanie. Moje złe emocje do Ciebie w postaci jakiegoś cynizmu to jest pikuś, bo po 1 nie jesteś moją matką, po 2 nie pokazuję ich w tak ciężkiej sytuacji jak śmierć kogoś Tobie bliskiego.

Stopniuj więc ocenę: mój cynizm/złe emocje to jest level 1 przy Twoim który był level 5 albo i więcej.

 

Co do słuszności moich tekstów: oczywiście, że są słuszne, bo istnieje co najmniej jeden przykład kogoś, kto był twardy realistyczny i bez empatii, a potem te same postawy spotkały jego w momencie, gdy miał sytuację emocjonalną która na niego wpłynęła i chciał się wyżalić i chciał pomocy. Jeden przykład wystarczy, bo przecież nie pisałem nigdzie, że tak się zdarza zawsze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, kali napisał:

Tak, ale karma to tylko hipoteza, nie ma żadnych dowodów, że ona istnieje.

To nie jest hipoteza tylko niezrozumienie karmy. Karma znaczy "ruch". Jeżeli odpowiadasz na mój post, a ja na Twój, to jest to sieć niekończących się zależności i konsekwencji. Dlaczego akurat ta linia zależoności (idealnie zobrazowała to @gladia)? Wiesz ile konsekwencji wywołuje ruch ręką? Mięśnie kości, impulsy nerwowe. Klawisze w laptopie mi się ścierają i będę musiał iść po nowe literki i cyferki i właśnie dzięki Tobie wstałem, poszedłem, ugryzł mnie pies i zmarłem na wściekliznę. No dzięki wielkie!

 

29 minut temu, kali napisał:

nigdy nie wiem co się mogłoby stać gdybym wstał chociażby o sekundę później, ale i tak nie ma żadnych powodów by twierdzić, że gdybym zrobił dobrze, zamiast robić źle otrzymałbym nagrodę zamiast kary. To wszystko opiera się tylko na rachunku prawdopodobieństwa.

Ta koncepcja nagrody i kary pochodzi tylko z pewnego zasobu wiedzy który posiadasz. Z dalszej perspektywy nie istnieje nagroda ani kara. Śmierć to nie kara. Narodziny to nie kara (choć pewni nieszczęśliwi ludzie twierdzą, że jesteśmy tu za karę). Możemy się kłócić czy to co nas spotyka to kary i nagrody, czy tylko konsekwencje pewnego naturalnego rytmu karmy (czasu i ruchu), świata, kosmosu, przyrody. Zwał jak zwał.

 

29 minut temu, kali napisał:

Jeżeli uczynię zło i tylko ja będę o tym wiedział, a moje własne sumienie mnie nie ukarze poczuciem winy, to nie ukarze mnie również żadna karma, ani żaden Bóg.

 

To "Ty" (podświadomość, co wpojono w procesie wychowania, itp.) zdefiniowałeś co jest złe a co dobre. Żaden Bóg nie ocenia tutaj uczynków.

 

Załóżmy, że zabiłeś człowieka. To jest ogrom przyczynowo skutkowy (karma) który uczyniłeś. Od powstania tej myśli w Twojej głowie, do jej realizacji, do dalszego życia z tym czynem, myślami, emocjami, reakcjami które wpoiłeś. Dodaj to, jaki wpływ ma odebranie życia człowiekowi na innych ludzi których znał. Czy oni teraz cierpią i płaczą i ktoś tam powiedział komuś

 

14 godzin temu, kali napisał:

: i dlaczego beczysz? Każdy kiedyś umrze.

 

 i jaki wpływ miało to na wszystko wokół. Nieskończony. A może jest w tym przypadku pozytywny wydźwięk tego wszystkiego? Może dzięki Tobie policja, sądy i więzienia mają co robić i utrzymują dzięki temu siebie i swoje rodziny, no i nie będę wymieniał dalszych zależoności, bo nie mają końca.

 

@gladiaDzięki! Idealne zobrazowanie tego co chciałem przekazać. 

Teraz, kali napisał:

Zło, które faktycznie uczyniłem, to mój wewnętrzny śmiech jako reakcja na cierpienie, ale tak jak opisałem, mogłem również cierpieć, a nikomu by to nie pomogło. W tym wątku chciałem się skupić na tym, jakie inni mają zdanie co do twierdzenia, że takie właśnie zło jakie przytoczyłem nie spotka się z żadną karą karmy, czy Boga, że wszechświat jest wobec niego obojętny.

 

Chyba wiem w czym problem. Identyfikujesz się ze swoimi emocjami. Powstaje tylko pytanie: czy np. nagłe spotkanie niedźwiedzia, wyrzut adrenaliny i uczucie strachu to "ja", czy fizjologia, mój umysł i ciało? Czy jestem tchórzem z tego tytułu, że odczuwam strach?

 

Nie zliczę Ci ile ludzi dziennie umiera i ilu ludzi przez to płacze, a ilu w tej samej chwili śmieje się do rozpuku. Jeżeli nie miałeś żadnej więzi z wujem, to jego śmierć Cię nie poruszyła, tak samo jak śmierć milionów innych ludzi którym się zmarło. Mnie też nie, bo do tego momentu nawet o tym nie myślałem...

Edytowane przez Cycles
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, najemca napisał:

Nie dasz się matce wyżalić, bo źle to na Ciebie wpłynie

No i jak ja mam z Tobą rozmawiać, kiedy wprost Ci piszę, że wysłuchiwałem, jedynie słowa "wszystko będzie dobrze" zastąpiłem na "takie jest życie". No ale cóż, zamiast czytać co piszą inni, wolisz po prostu napisać swoje, nieważne że nie na temat. 

 

6 minut temu, najemca napisał:

Znaczenie ma to, że pokazałeś brak empatii i złe emocje względem matki.

A na jakiej podstawie stwierdzasz, że w słowach "przecież i tak każdy umrze" są złe emocje i brak empatii, a nie dobre chęci? Mnie osobiście pogodzić się ze śmiercią innych pomogło właśnie realistyczne stwierdzenie, że śmierć jest nieunikniona.

 

8 minut temu, najemca napisał:

Co do słuszności moich tekstów: oczywiście, że są słuszne

Są słuszne, dopóki nie dojdziesz do innego wniosku, taka to słuszność. Kiedyś uważałeś, że w MBTI do udanego związku druga literka musi być taka sama a ostatnia inna, a teraz twierdzisz, że ESTJ jest najlepszy dla większości. Więc siłą rzeczy przez długi czas się myliłeś i nie pomyślałeś o tym, że rozprzestrzeniając te informacje zaszkodziłeś innym ludziom? Może wtedy ESTJ wziął sobie to do serca i zrezygnował z ENFP takich jak @Hippie? A może Hippie wzięła sobie Twoje słowa pod uwagę i zapalił się płomyk niepewności, który przerodził się w rozstanie?

 

Być może ona akurat nie, ale ilu mogło być takich ludzi, którzy przez Twoją "absolutną słuszność" popełnili taki błąd jaki mogła popełnić np. Hippie? Pomyślałeś o tym? Jeżeli nie, to pomyśl, zanim następnym razem napiszesz, że Twoje teksty na pewno są słuszne. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.