Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Jeszcze parę słów odnośnie filmiku "kapitał kobiety", @absolutarianin. Przyznam, że złapałem się za głowę :) Nie tylko dlatego, że jak najbardziej istnieje coś takiego jak finansowa niezależność, jak również dochód pasywny, płynący z posiadanych i wypracowanych aktywów, ale to już pominę. Założyłeś ex-ante, że po maturze Panie (bo na nich się skupmy) zaczynają pracę. Pominę, że doświadczenie zawodowe można zdobywać już jako nastolatek, by nauczyć się kultury pracy tam, gdzie praca młodzieży jest legalna i dopuszczalna. Ale czemu, na litość boską, założyłeś że Panie mają skończyć swoją edukację już po maturze? : ) Co za problem, by kobieta była dobrym inżynierem, jeżeli jest pracowita, ogarnięta i ma dryg do przedmiotów ścisłych? Albo marketerem, analitykiem, laborantem, prawnikiem itd. Znam dziewczyny pracujące jako kierowniczki kontraktów. Nie ma ich wiele, fakt, ale są. A te co są, dobrze sobie radzą. Nie pierdolą się w tańcu, bo pracują "po męsku". I zarabiają dobrze nie przez dziurę między nogami, ale przez regularne dowożenie wyniku. Tak, tak, oddają "najlepsze lata młodości" : ) na zapieprz w ostrym trybie. Często z wyboru i pasji.

 

Ale takie jest życie. Nie ma nic za darmo. Ani dla Pani, ani dla Pana. Chcesz być ktoś, płacisz cenę. Zawsze płacisz jakąś cenę. A jak nie masz tego ze spadku, wygranej na loterii czy z bogatego domu, płacisz tę cenę. Ja wiem, że łatwiej wielu z nich uwiesić się na beta - misiu i żyć jego kosztem, oddając mu "najlepsze lata młodości" :), a swój rozwój zatrzymując na etapie Kinder, Küche, Kirche, ale nie każdej pasuje w obecnych realiach model kury domowej i operatorki pilota od telewizora. I pomińmy również księżniczki (których też niestety nie brakuje) mające dwie lewe ręce do roboty i nawet będąc cały dzień w środowisku domowym nie robiące nawet ww. rzeczy, bo mąż czy partner jest "z zawodu dyrektorem".

 

Tak, są bowiem Panie, które również mają swoje ambicje.

 

Last but not least - damska uroda to ważny kapitał. W kontekście niezobowiązującej znajomości, ONS, podrywek short -term etc. Ale w kontekście związku, małżeństwa to tylko jeden z atutów. I niekoniecznie najważniejszy. Pomijam ludowe prawdy w rodzaju "z ładnej miski się nie najesz", bo jak to z ludowymi prawdami bywa, niekoniecznie bywają prawdziwe w każdej sytuacji.


Rozum. Kobiecy rozum. Empatia, etyka. Życzliwość. Uśmiech. Oczy, którymi trudno kłamać. Ja często patrzę ludziom w oczy. I te "złe oko" całkiem nieźle rozpoznaję. Nie kawałek młodej dupy tylko i wyłącznie. Jak pisałem pani wojowniczce w swoim czasie, to atut na poziomie mojej skórzanej tapicerki i podgrzewanej kierownicy. I nic więcej.

 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, icman napisał:

Tak ale na poziomie nieświadomym

Owszem, częściowo jak najbardziej. Chyba, że człowiek się nastawia, rozplanowuje sobie mniej więcej (oczywiście mniej, bo w każdej chwili coś może się posypać) życie, aby do babskich decyzji podejść odpowiedzialnie, a nie na hurra. Kobieca prawda częściowo istnieje, ale nie powinna być jedyną. Dobrze jest mieć coś więcej z tego żywota, ambicje i chęci rozwoju.

Edytowane przez Hatmehit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minutes ago, Hatmehit said:

Rzucę sławnym 'to zależy'. Po pierwsze od tego co uznajemy za 'prawdę', nie ma uniwersalnej. Można powiedzieć, że prawda to umowa społeczna wykształcona latami porażek, sukcesów, obcych wpływów- trochę jak z językiem.

Tak, ale umowa społeczna może być oparta na kłamstwie, a powszechnie akceptowana. W takich wypadkach ja jestem człowiekiem który pokiwa zgodnie głową a potem pójdzie i i tak zrobi to co uważa za słuszne bo nie lubię konfliktów (czasem specjalnie wkładam kij w mrowisko żeby zobaczyć co sie stanie) , ale nigdy nie zrezygnuje z robienia tego co uważam za słuszne. Paradoksalnie takie podejście pakuje mnie w kłopoty (bo ludziom się wydaje że jestem z nimi a tu zonk), ale po prostu na ogół nie lubię za dużo gadać z ludźmi jeśli nie dotyczy to raczej praktycznych zagadnień, a grupowego owczego pędu. Co innego w sieci. Kiedyś spędziłem tydzień dyskutując z wielkim wielbicielem zakonu krzyżackiego na temat zatargów polsko-niemieckich (ale to dawne dzieje).

 

24 minutes ago, Hatmehit said:

Dla mnie prawdą jest fakt, iż kobiety (w większości, nie wszystkie) są naturalnie stworzone do opieki nad rodziną, akceptuję to, już ideologicznie nie walczę, ale dostosowuję do swych indywidualnych popędów. Jeśli tego nie przełkniemy, to realnie w coraz większej ilości możemy gonić za nieznanym, czymś co realnie nie da spełnienia w przyszłości. Jednak poznanie własnej prawdy nie zwalnia z postępu, nie pozwala na siedzenie w miejscu i czekanie/użalania, ale na dążeniu również do innych celów, które tam sobie wyznaczymy. Szukając siebie znajmy umiar, sprawdzajmy czego chcemy, do czego jestesmy predysponowani, ale nie róbmy tego w sposób 'teraz sprawdzę wszystko co oferuje mi świat', sprawdzajmy to co czujemy, że przynieśnie nam pożytek, a nie zgubę.

Ok i spoko. Co do siedzenia w miejscu czasem się przydaje trochę lenistwa. Kiedyś trzeba odpocząć i czasem można porozmyślać - choć najlepiej na praktyczne tematy. Coś zaplanować. Z tym sprawdzaniem racja, ale też trzeba ostrożnie bo można się wpakować w niezłe bagno.

Edytowane przez Trevor
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Hatmehit napisał:

Owszem, częściowo jak najbardziej. Chyba, że człowiek się nastawia, rozplanowuje sobie mniej więcej (oczywiście mniej, bo w każdej chwili coś może się posypać) życie, aby do babskich decyzji podejść odpowiedzialnie, a nie na hurra.

Odnoszę wrażenie, że się nie zrozumieliśmy.

Mi chodziło o to, że rzeczywistość jest jaka jest, niepojęta i bez opcji na zrozumienie (imo rzecz jasna). Kobietom wg mnie przychodzi łatwiej i instynktownie pogodzenie się z tym i działanie w obszarach, które tworzymy i rozumiemy jako gatunek a chłopaki chcieliby to wszystko ogarniać i kontrolować.

Edytowane przez icman
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, icman napisał:

Kobietom wg mnie przychodzi łatwiej i instynktownie pogodzenie się z tym i działanie w obszarach, które tworzymy i rozumiemy jako gatunek

Ah tak, też mam takie wrażenie, lecz sądzę, że to bardziej kwestia charakterologiczna niż płciowa. Mogę mówić tylko za siebie- akceptuję ten świat, jego prawa i możliwości, lecz nie tyle jak kobieta, ale jednostka, która pomimo tymczasowych frustracji i tak pragnie być w tej rzeczywisości szczęśliwa. Nie mam nad nią panowania, mogę tylko swoją dostosowywać, (niekoniecznie negatywnie w formie staczania się do poziomu niegodziwości i cierpienia), ale pozytywnie idąc jakimiś swoimi zasadami, częściowo uniwersalnymi. Mężczyźni mają większą potrzebę kontoli, taka już Wasza niezmienna natura. Z jednej strony prowadząca do sukcesu, ale z drugiej może do frustracji. Nie wiem, jest tak?

40 minut temu, Trevor napisał:

Co do siedzenia w miejscu czasem się przydaje trochę lenistwa.

Oczywiście, ja tu miałam na myśli zastój w życiu i szukaniu loszych indywidualnie opcji.

Ostrożne sprawdzanie zaznaczyłam, szukajmy możliwego pożytku, nie czegoś jawnie prowadzącego do zguby.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Hatmehit napisał:

Dla mnie prawdą jest fakt, iż kobiety (w większości, nie wszystkie) są naturalnie stworzone do opieki nad rodziną, akceptuję to, już ideologicznie nie walczę, ale dostosowuję do swych indywidualnych popędów. Jeśli tego nie przełkniemy, to realnie w coraz większej ilości możemy gonić za nieznanym, czymś co realnie nie da spełnienia w przyszłości.

A ja bym stwierdziła,  że to też nie jest prawdą.  Ktoś tak to sprytnie wymyślił wlaśnie po to by ludzie się rozmnażali pod przykrywką instynktów, natury, a przecież po porodzie nic się nie zmienia, kobieta nie dostaje nagle jakiś supermocy, kobieta jest taka sama jak przed porodem.

"Stworzone" są te, które to łykły,  a "niestworzone" to reszta, w dzisiejszych czasach to chyba większość?

Jak można mówić o czymś, że jest prawdą nie doświadczywszy tego?

To się tyczy wszystkiego, ludzie lubią uznawać za fakt coś co nie jest namacalne. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lalka nie mogę się zgodzić z Tobą.

To dzisiaj im się wmówiło, że niekoniecznie są stworzone do tego co wytworzyło się naturalnie.
 

Z tego co pamiętam, jesteś młodą mamą. Z racji tego, że jesteś niegłupią kobietą to masz zapewne ogarniętego partnera/rodziców i pomoc dostajesz.

Są lekarze, jest czysto i ciepło w zimę w domu. Pampersiki, elektroniczne nianie. 500+. Masz dużo ułatwień.

Teraz wyobraź sobie znacznie brutalniejsze czasy- prymitywny język, brud, choroby (o których myślisz, że to wymysł Bogów), ciągle zagrożenie. I masz dziecko 10 miesięczne.

Opiekujesz się dzieckiem nie zastanawiając się nad tym wszystkim czy idziesz głosić teorie przekazując opiekę ojcu i realizujesz się w ziołozbieractwie czy architekturze wnętrz jaskiń?

 

To że mamy dzisiaj podgrzewane dupy w autach, systemy ESP, internety, rozwiązania na (prawie) wszystkie problemy, Instagram ze wszystkowiedzącymi gówniarami nie znaczy, że pozbyliśmy się pewnych instynktów. W czasach kiedy tego nie było- te klocki lego układały się tak jak powinny. Jak u zwierząt, tak jak pani Bozia stworzyła.

  • Like 4
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, Lalka napisał:

A ja bym stwierdziła,  że to też nie jest prawdą. 

I to jak najbardziej zrozumiałe. Każdy ma swoją prawdę, a nawet kilka. Moje powyższe stwierdzenie dotyczyło prawdy typowo biologicznej, natomiast mam też drugą jako indywiduum- jestem 'stworzona' do egiptologii. Po prostu. Kocham to i gdybym poszła za marzeniem nie martwiąc się czy będę mieć co jeść pracując jako archeolog-lingwista, to pewnie byłabym jeszcze szczęśliwsza, choć raczej nie w pełni spełniona życiowo. Siedziałabym ascetycznie w pasji, ale gdzieś z pewnością pojawiałby mi się brak rodziny, ot tak. Dlatego muszę połączyć te dwie 'prawdy', znaleźć dla obu złoty środek. 

41 minut temu, Lalka napisał:

Jak można mówić o czymś, że jest prawdą nie doświadczywszy tego?

Wiesz, nikt się nie kłóci z faktem, że jesteśmy zwierzętami i naszym głównym celem jest przeżycie oraz rozmnożenie. Tak jak dobrze opisał @Jan III Wspaniały mamy dziś ogrom ułatwień, bycie dziś matką to pikuś do bycia matką lata temu, bycie dziś najedzonym to też pikuś. Możemy żyć w zasadzie jak chcemy, rozwijać się intelektualnie, to są kuźwa piekne czasy. Nikt nas nie zmusza do rozmnażania, nikt nas nie zmusza do ascezy. Ale instynky pozostają, kluczem jest ich świadomość i w miarę odpowiedzialne zastosowanie jeśli to w ogóle możliwe. 

Edytowane przez Hatmehit
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze jedno, bo zapomniałem w poprzednim poście - ludzie potrafią być bardzo skrupulatni w działalności operacyjnej i biznesowej. Przygotowując się do przejęcia innego podmiotu, transakcji M&A wykonuje się dziesiątki procedur, kroków i testów. Od mniej czy bardziej oficjalnych wywiadowni gospodarczych, rozbudowanych due diligence itd. Sprawdza się drugiego na wszystkie strony. Aż do kości.

 

Dlaczego więc wielu tak głupieje dla kawałka młodego ciała w perspektywie małżeństwa, przyjmując wszystko na piękne oczy? :) Bo jakoś to będzie, tak? Bad Boy przestanie pić i lać, ucywilizujesz go. Księżniczka weźmie się do pracy, mimo że ma dwie lewe ręce i przypala nawet wodę na herbatę. Nierób stanie się pracusiem. Wyzuty z ambicji sięgnie gwiazd, bo dostanie obrączkę na palcu. Itd.

 

Nie stanie się.

 

Testuj. Testuj, Testuj, po trzykroć testuj. Inaczej każdy związek będzie ryzykowniejszy niż inwestycja w ponziaka na końcowym etapie jego istnienia czy inny HYIP.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest taka teoria psychologiczna, nazywa się Okna Johari która mówi o tym że nie mamy całej wiedzy o sobie bo nie widzimy siebie z zewnątrz. Ale równocześnie ktoś kto nas obserwuje z zewnątrz nie ma całej wiedzy o nas bo nie zna nas od środka. Teoria ta formuje cztery obszary poznania. Pokazuje to ze będąc w środku jakiegoś układu odniesienia nie jesteśmy w stanie poznać o nim całą prawdę. Weźmy na przykład klasę w szkole. Uczniowie postrzegają siebie jako zgraną grupę w której się dobrze czują bo mogą liczyć na pomoc kolegów. Nauczyciele widzą tą sama klasę jako grupę która jest trudna do prowadzenia bo jest za bardzo zgrana i np. uczniowie często odpisują od siebie zadania domowe.  

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, prod1gybmx napisał:

Od dziecka zastanawiałem się czy niewiedza jest przekleństwem czy błogosławieństwem.. Czy w powiedzeniu "im mniej wiesz, tym lepiej śpisz" nie ma ziarna prawdy? :P

Wychodząc od ogółu - na początek założenie - nasz obecny świat jest w danym momencie, zgodnie z teorią ewolucji wypadkową wszystkiego najlepszego czym mógłby być. I w tym świecie nie znamy powszechnie „prawdy”, oprócz tysięcy teorii nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć z 100% pewnością na pytanie: kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Do tego wszechświat jest tak skonstruowany, że nie ma opcji, iż w najbliższym czasie polecimy gdzieś dalej i dowiemy się czegoś więcej, wszystko jest cholernie daleko od siebie. Najwyższa „warstwa”, najwyższy ogół, najwyższa zasada, jakkolwiek to nazwać, zakłada więc przynajmniej częściową nieświadomość.

 

Ponieważ „to co na górze to i na dole”, odwzorowanie tej nieświadomości mamy też na wszystkich innych poziomach.

 

Czy to złe? Myślę, że nie. To konstrukcja, która spaja cały ten mechanizm. Dla znacznej większości „przebudzenie” jest zupełnie bez sensu.  
 

Jednak dla niektórych, którzy mają w sobie tą „boską” cząstkę, życie będzie ciągłym odkrywaniem tej czarnej chmury z planszy niczym w Heroes 3 hehe. Dla mnie osobiście to odkrywanie w ogóle nie jest przygnębiające, wręcz przeciwnie, ale ja mam założenie, że 99% ludzi nie ma „boskiej cząstki” i ja się z nimi po prostu nie identyfikuję, mało mnie obchodzi co myślą i jakie są ich społeczne konwenanse. Tzn. inaczej, interesuje mnie to jako mechanizm, ale nie interesuje mnie ich opinia na mój temat względem dopasowania do mechanizmu, nie przygnębiają mnie trybiki mechanizmu same w sobie. It is what it is.


Jeśli trafi się na chociaż jedną osobę, która w ten sposób podchodzi do życia, już nigdy nie będzie się samotnym in this matrix reality  :) 

Edytowane przez sol
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@sol Chodziło mi o to, że w niektórych kwestiach lepiej mieć błędne/powszechne przekonania na jakiś temat, bo to powoduje, że nie musimy za to brać odpowiedzialności. Jeśli ktoś nas zaprogramuje w ten sposób, że wierzymy w utopijną wizję relacji, kariery, rozwoju itd. to prawdopodobnie żyjąc w tym kłamstwie, nie będziemy odczuwać dyskomfortu związanego z tym, że spełnienie jest niemożliwe. Nie mając wiedzy na ten temat, nie dostrzegając tego, że czego byśmy nie zrobili, to i tak to nie ma jakiegoś większego znaczenia, będziemy żyć nadzieją na lepsze jutro, będąc w "pułapce życia". Zakorzenioną w genach pewność, że kiedyś będzie lepiej, że przeprowadzisz się do innego miasta i poznasz prawdziwych przyjaciół, że zakochasz się i będziesz spełniony. Spełnienie jest niemożliwe, ale jeśli ktoś tego nie odkryje przez całe swoje życie, to ma znacznie łatwiej pod względem emocjonalnym, motywacyjnym itd...

 

Pewne tresci i perspektywy, które można gdzieś poznać(przeczytać/usłyszeć) mogą mieć destrukcyjny wpływ na nasze życie pod względem naszego samopoczucia.... 

Edytowane przez prod1gybmx
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Obliteraror napisał:

Ale czemu, na litość boską, założyłeś że Panie mają skończyć swoją edukację już po maturze? : ) Co za problem, by kobieta była dobrym inżynierem, jeżeli jest pracowita, ogarnięta i ma dryg do przedmiotów ścisłych? Albo marketerem, analitykiem, laborantem, prawnikiem itd. Znam dziewczyny pracujące jako kierowniczki kontraktów. Nie ma ich wiele, fakt, ale są. A te co są, dobrze sobie radzą. Nie pierdolą się w tańcu, bo pracują "po męsku". I zarabiają dobrze nie przez dziurę między nogami, ale przez regularne dowożenie wyniku. Tak, tak, oddają "najlepsze lata młodości" : ) na zapieprz w ostrym trybie. Często z wyboru i pasji.

I tak dobrze, że mają być po maturze a nie gimnazjum czy w ogole jakiejkolwiek szkole. Kolega najwrażniej tęskni do czasów, gdzie kobiety nie mogły sie uczyć ani pracować no chyba, że szydełkowania i haftowania, żeby wydziergać dziesiątemu bąbelkowi, którego zrobił im pracowity mąż, śpioszki. Bo żyły przecież po to, aby, jak tylko odrosną od ziemi, być oddane przez ojca w ręce dobrego meżczyzny (pada o tym cytat z jakiejś archaicznej księg) Dobrego dlatego, żeby chyba nie bił a conajwyżej żdzielił ścierą przez łeb, jak dziewczyna niezbyt ochoczo i posłusznie spelnia się w swej życiowej roli matki jego dzieci, praczki, sprzątaczki, kucharki i wszystkiego, co wymyślił dla nie dobry mężczyzna. :lol: Aż się chce powiedzieć, jprdl, co za umysłowe średniowiecze. Ale to chyba byłaby obraza dla tej epoki.  Ja się nie dziwię, że z takim myśleniem to nie ma się sukcesów z kobietami. Bo żadna normalna nie chce być traktowana w ten sposob, jak towar, z krotkim terminem przydatności do spożycia. Większość ogarniętych, ambitnych dziewczyn na starcie swego życia ma inne plany, niż łapać faceta za nogi niczym pana Boga.  Uczą się, pracują, zdobywają życiowe doświadczenia, a rodziny zakładają po 30, gdy tego chcą. I to jest zupelnie normalne. Warto wyjść z letargu i zobaczyć, jak wygląda świat. Lepiej być realistą, niż żyć w utopii i tracić najlepsze lata na marzeniach.

 

Edytowane przez gladia
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, prod1gybmx napisał:

Jeśli ktoś nas zaprogramuje w ten sposób, że wierzymy w utopijną wizję relacji, kariery, rozwoju itd. to prawdopodobnie żyjąc w tym kłamstwie, nie będziemy odczuwać dyskomfortu związanego z tym, że spełnienie jest niemożliwe

Rozumiem co masz na myśli, wszak cały system został zbudowany po to, żeby ten dyskomfort stłumić, przez 101 szczebli po których się wspinasz w korpo po kościół, który zapewnia Cię, że zna odpowiedzi na wszystkie pytania.

 

”Niczego się nie bój chomiku, jesteś bezpieczny. Po prostu biegnij dalej w tym kółku”.

 

I teraz tak, piszesz:

35 minut temu, prod1gybmx napisał:

Pewne tresci i perspektywy, które można gdzieś poznać(przeczytać/usłyszeć) mogą mieć destrukcyjny wpływ na nasze życie pod względem naszego samopoczucia.... 

Na początku tak, wychodzisz z kółka, rozglądasz się po laboratorium i widzisz miliony biegających chomików w kółkach. No i masz wybór - albo kładziesz się z depresją, bo umówmy się, to dość przygnębiający widok. Nie biegasz już, albo słabo biegasz, ale generalnie ciężko już wrócić do biegania. Albo... zaczynasz dostrzegać, że jest jeszcze kilka innych chomików, które wyszły z kółek. Orientujecie się, że jedzenie możecie zdobywać też na inne sposoby i że w ogóle z labu można wybiec różnymi kanałami do zupełnie innych pomieszczeń ;) ... 

 

także... o to mi chodzi. Że ta zmiana perspektywy może być wspaniałą przygodą na całe życie, z różnymi nowymi poziomami odkrywania i świadomości. Najlepiej jednak jak nie jest się w tym samemu. Nie każdy tez jest na to gotowy. Prawie nikt nie jest gotowy.
 

Poza tym wydaje mi się, że niektórzy ludzie zawsze będą czuli ogromną pustkę biegając w kółku (ten 1%) i to dla nich właśnie najlepszą opcją jest „ucieczka” :) 

Edytowane przez sol
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 hours ago, Obliteraror said:

Ale czemu, na litość boską, założyłeś że Panie mają skończyć swoją edukację już po maturze? : ) Co za problem, by kobieta była dobrym inżynierem, jeżeli jest pracowita, ogarnięta i ma dryg do przedmiotów ścisłych? Albo marketerem, analitykiem, laborantem, prawnikiem itd. Znam dziewczyny pracujące jako kierowniczki kontraktów. Nie ma ich wiele, fakt, ale są. A te co są, dobrze sobie radzą. Nie pierdolą się w tańcu, bo pracują "po męsku". I zarabiają dobrze nie przez dziurę między nogami, ale przez regularne dowożenie wyniku. Tak, tak, oddają "najlepsze lata młodości" : ) na zapieprz w ostrym trybie. Często z wyboru i pasji.

Wszystko wskazuje mi na to, że nie obejrzałeś części trzeciej filmu. Tam jest na przykładzie młodej lekarki wyjaśnione, jak hazarduje swoją rodziną i ją najczęściej traci, lub traci jej moc.

 

Ja nie mam nic przeciwko pani inżynier, nie 'pierdolącej się w tańcu' (za to pierdolącej się najczęściej po delegacjach), czy pracującej po męsku, ale dla mnie to już nie jest kobieta, tylko robot. Robot jest przydatny, gdy się jest kapitalistą, pozwala osiągać lepsze wyniki finansowe, a czasem nawet podnosi morale zespołu. 

Natomiast takiego robota nie wziąłbym już sobie do założenia rodziny, bo jest do rodziny niewydajny, a często wręcz szkodliwy, jest trochę jak pozycja w excelu, póki przynosi zyski, to się go trzyma, a jak się psuje, to się go wyrzuca. Zresztą, są lepsze i mniej problematyczne niż kobieta do tego celu. Miałem już panią inżynier za żonę i raz wystarczy. Sam ją, głupi, jeszcze kształciłem. Podziękowała mi stwierdzeniem, że 'nic nie umiem, nie znam się'.

 

Ludziom, których przerastają ich pieniądze lub wykształcenie, a nie mają pokory, najczęściej i tak odbija. Dają znać kompleksy. Lepiej się od nich trzymać z daleka. 

 

Nie mam nic przeciwko studiom kobiet, ale dla zainteresowań i ogłady towarzyskiej, nie dla zarabiania kasy. Dlaczego nie do kasy - patrz część trzecia przytoczonego filmu 'Kapitał kobiety'. Jeżeli pani jest bogata z domu, lub jej mąż chce mieć wykształconą damę do swojego towarzystwa - proszę bardzo. Zresztą, ten klimat wraca, dziś coraz więcej studentek ma 'sponsorów', we Warszawiwie podobno co trzecia. To jest nic innego jak odgrzebanie starych zwyczajów. Tyle, że kiedyś ten sponsor nazywał się 'mąż' i dostawał coś więcej niż tylko c... i przynajmniej na długo i na wyłączność, a nie do nowego sezonu serialu.

 

Co do dochodu pasywnego i niezależności - ja miałem na myśli długotrwały horyzont czasowy, paru dekad, czyli stabilne procesy. Kiedy rozsypią się kartonowe kawalerki kolegi archa wtedy następuje ten czas i weryfikacja tej 'niezależności'. Najcześciej widać to po kondycji rodów, czy większych rodzin, w których się reprodukują wartości i rodzina się rozrasta. Wtedy dopiero można mówić o niezależności, a nie że przez 10 lat nie musiałeś iść do pracy, to jesteś niezależny finansowo. Procesy, które zmiatają takich cwaniaków i zaklinaczy, choroby, wojny, starzejące się budynki, zwykle przetaczają się co 30-50 lat i wiążą się z przewalaniem się cyklów koniunkturalnych, wtedy dopiero widać, kto pływał bez gaci.

 

Ogólnie męczy mnie kolego już ta twoja retoryka, stawiania rozmówcy w niekorzystnym świetle przez zabiegi demagogiczne typu 'traktujesz kobietę jak kawał dupy, kurę domową, tapicerkę w samochodzie', retoryka zupełnie jak agentki stokrotka, zwanej szerzej jako Monika O. Ona też każdy wywiad z JKMem zaczynała od słów:

 

"Twierdzi pan, że kobiety są głupsze od mężczyzn.... ostatnio w wywiadzie potwierdził pan..."

 

Zagrywki takie obniżają poziom tego forum i podsycają konflikty, mam tego już trochę dosyć, dlatego będę się powoli ewakuować.

 

Kobieta, która się słucha swojego męża nie jest ani głupia, ani bez ambicji, ani nie jest kurą domową nawet jak zajmuje się domem. Jest mądra. Ja też zajmuje się domem i jeszcze ogrodem oraz gotuję i co z tego? To jest właśnie retoryka toksycznych ideologii, które sprowadziły na kobiety zapierdol 12h dziennie na trzech frontach, żal, rozgoryczenie i zniszczenie swoich ciał już w połowie życia, rozstania, rozwody i nierzadko nędzę do tego. A szczęścia i spełnienia jak nie było - tak nie ma. Panie, które temu przyklaskują pokazują tylko swoją ignorancję i brak dobrych wzorców wyniesionych z domu. Ja się już na to nie nabieram, bo widziałem dostatecznie dużo razy, czym to się kończy, zwłaszcza nad Wisłą.

Edytowane przez absolutarianin
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, gladia napisał:

Bo żadna normalna nie chce być traktowana w ten sposob, jak towar, z krotkim terminem przydatności do spożycia

Moim zdaniem akurat @absolutarianin postawa czy moja jest własnie traktowaniem kobiety z najwyższym dla niej szacunkiem, dla jej biologi, psychiki i całego jej człowieczeństwa w całej swojej okazałości - na pewno nie jest traktowana jak towar z krótkim terminem, właśnie że nie jest! :) Przynajmniej według tego jak ja widzę. Natomiast branie kobiety 35 latki z perspektywy mężczyzny 35 letniego jest brakiem szacunku niego do samego siebie. Tak samo jak kobieta, która mając 27 lat wybiera sobie 19 latka, dziwne ale z jakiegoś powodu na mężów kobiety młodszych sobie nie biorą, czyż nie?  A czemu, przecież kobieta niezależna finansowo z pewnością by chciała jurnego w łóżku faceta a może się mylę? :D To czemu takich par nie widać? W takim przykładzie kobietom się coś nie dodaje? Czemu?

Godzinę temu, gladia napisał:

Większość ogarniętych, ambitnych dziewczyn na starcie swego życia ma inne plany, niż łapać faceta za nogi niczym pana Boga.

A szkoda, pani łapie faceta za nogi, pan za hmmm, dłonie :D No i tacy "poklejeni" sobie żyją, jakoś to dawniej działało dziś nagle przestaje z nie wiadomo jakich powodów ? 

Godzinę temu, gladia napisał:

Większość ogarniętych, ambitnych dziewczyn

Źle kończy.

 

Poświęcają najpiękniejsze lata na rzecz pieniędzy, rzędu oszczędności 10.000 złotych rok (przy bardzo dobrych wiatrach, co daje 100.000 przez 10 lat, no ale że awansowała i coś tam to niech nawet ma te 200.000 oszczędności i po kit to jej, naprawdę ja się pytam po kit kobiecie te pieniądze? - bez jaj :D? Nie pojmuję tego naprawdę, nie pojmuję no chyba, że mówimy tu o świadomej kobiecie, na stanowionej na karierę i typie absolutnej samotniczki to ma to jeszcze jakiś sens.

Przy okazji wartościowy facet, który ma wybór no nie weźmie sobie karierowiczki owładniętej męskimi cechami, nie wiadomo która co robiła z szefem nocami, nie wspominając, że kiedy chce mieć dzieci? We wieku 39 lat pierwsze dziecko? Mi to się nie totalnie nie dodaje.

Kobieta jak nie chce tego faceta, dzieci itd to przynajmniej niech się nie oszukuje, że będzie miała taki sam wybór jak we wieku 22 lat, bo to jest kłamstwo. A jak chce karierę koniecznie to niech będzie świadoma co traci bezpowrotnie przynajmniej, nie ma nic gorszego jak być karmionym iluzjami. Nie mówię, że pani 35 lat nie będzie miała ślubu i wszystkiego co się wiążę z tą ceremonią ale to już nie jest panna młoda, i pan młody też już nie będzie takim młodym. 35 latka to nie koniec świata ale po prostu możliwości są naprawdę wąskie w znalezieniu partnera (fajnego) a tym bardziej, że te wymagania względem faceta co roku większe. Co ta 35 latka przyniesie do stołu oprócz hordy wymogów, bycia przebolcowaną wzdłuż i wszech, taką mam sobie na żonę brać?

 

Błagam trochę szacunku do inteligencji mężczyzn, ja wiem że paniom się wydaje, że my to takie półgłówki ale bez przesady. (Nie do Ciebie @gladia )

Godzinę temu, gladia napisał:

Uczą się, pracują, zdobywają życiowe doświadczenia, a rodziny zakładają po 30, gdy tego chcą. I to jest zupelnie normalne.

To nie jest akurat normalne, dawniej 23 latka była uważana już za "starą" gdy nie miała faceta, tak było stety - niestety. Tak samo jak ja bym był uważany za starego kawalera i słusznie. 

Godzinę temu, gladia napisał:

Lepiej być realistą, niż żyć w utopii i tracić najlepsze lata na marzeniach.

Dokładnie dlatego omijamy karierowiczki bo to do niczego mężczyźnie nie potrzebne, to jest tylko potrzebne ruchaczom, którzy cieszą bułę, że lasce nie muszą fundować różnych rzeczy, przeruchają ją i zostawią i tak X ruchaczy postąpi a gdy wpadną to skrobanki - żyć nie umierać, odpowiedzialność pełną gębą :) No a potem pani się przypomina, że jednak ona by chciała tego męża i się zaczynają polowania - problem w tym, że szanujący się facet nie weźmie karierowiczki przeruchanej, no nie mogę sobie tego jakoś wyobrazić, by facet taką chciał, jakoś to mi się nie dodaje. Po co kobieta facetowi, która emanuje rozbudzonymi cechami męskimi, może jeszcze niech wąsy ma, tak samo jak kobieta mnie nie chce bo emanuje cechami kobiecymi i słusznie.

5 godzin temu, Obliteraror napisał:

Przyznam, że złapałem się za głowę :) Nie tylko dlatego, że jak najbardziej istnieje coś takiego jak finansowa niezależność, jak również dochód pasywny, płynący z posiadanych i wypracowanych aktywów, ale to już pominę.

Ale jak kobieta zdobyła te aktywa, nieruchomości i bóg wie co?

Zaczyna karierę w wieku 20 lat i w wieku 28 lat jest niezależna, przecież to może 0,09% kobiet w społeczeństwie max ogarnie (polskim) a światowym niech będzie nawet te 5% w jakiś nie wiem bliżej nie znanych mi krajach. 

 

5 godzin temu, Obliteraror napisał:

Ale takie jest życie. Nie ma nic za darmo.

Dokładnie nie ma nic za darmo, dlatego mężczyzna starszej pani, niech sobie nie bierze, bo za darmo przecież nic nie ma. Szanujący facet nie weźmie sobie takiej kobiety, nie łudźmy się a przy okazji kobiet.  

 

7 minut temu, absolutarianin napisał:

Zagrywki takie obniżają poziom tego forum i podsycają konflikty, mam tego już trochę dosyć, dlatego będę się powoli ewakuować.

 

Niestety, rozumiem ? 

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się częściowo zgadzam z kolegą @absolutarianin, mianowicie (nie z tego tematu myśl co prawda) a propos kariera vs wychowanie dzieci. Tu się zgodzę, że matrix trochę babkom zamieszał. Jestem zdania, że przynajmniej pierwsze lata życia dziecko powinno spędzić w bezpiecznym, domowo-okolicznym otoczeniu z rodzicami. Żłobki a nawet przedszkola, niekoniecznie. Inne dzieci najlepiej z okolicy. I to wymaga przynajmniej częściowego poświęcenia tej „kapitalistycznej kariery” jednego z rodziców, najczęściej kobiety.


Jest to możliwe przy bardzo dobrym związku rodziców (niekoniecznie główny żywiciel musi zarabiać miliony monet).


Natomiast to z czym się nie zgadzam, to bagatelizowanie potrzeby samorozwoju kobiety. Nie chodzi tu już o tą „karierę w korpo”. Dla mnie realizacja siebie (jak myślę, dla każdej w miarę rozwiniętej jednostki) jest na równi z rodziną i nie wyobrażam sobie, że muszę wybrać.  Co prawda w czasie gdy dzieci są małe schodzi to na dalszy plan, ale na pewno nie zanika i nie jest jakościowo mniej ważne.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, absolutarianin napisał:

Ja nie mam nic przeciwko pani inżynier, nie 'pierdolącej się w tańcu' (za to pierdolącej się najczęściej po delegacjach), czy pracującej po męsku, ale dla mnie to już nie jest kobieta, tylko robot. Robot jest przydatny, gdy się jest kapitalistą, pozwala osiągać lepsze wyniki finansowe, a czasem nawet podnosi morale zespołu. 

Ja Cię tam lubię :) Lubię z Tobą dyskutować, ale osłabiają mnie takie argumenty. Nazywając aktywną zawodowo dziewczynę robotem, powinieneś nazwać tę Twoją wymarzoną Panią Domu biorobotem, co będzie miało wspólnego z prawdą tyle, co ten nieszczęsny roboci termin. I nie masz pojęcia o podejściu przedsiębiorcy do cennego pracownika. Byłeś kiedyś przedsiębiorcą? Zatrudniałeś ludzi? Nie, to nie tylko rekord w Excelu. A cenne aktywo. Bo o fachowców się dba, niezależnie od płci. Bo o prawdziwego fachowca cholernie niełatwo. I ta obsesja zdrady z każdej strony. Zapewniam, że takiej robocie jak kierownik kontraktu (jak i jakiejkolwiek innej, nie od 7 do 15 i nie za średnią krajową) miewasz takie ciśnienia, że jedyne o czym marzysz wieczorem to często uderzenie w kimę, a nie udawać się na polowanie na Czadów.

 

Przekładasz swoje prywatne frustracje na ogół ludzkości i budujesz sobie pod to subiektywną tezę. A teza ma tyle wspólnego z prawdą, co ja z szurskimi kanałami na YT.

 

Ja wiem, że jest fajnie jak żona siedzi w domu. Moja też siedziała sobie jakiś czas z własnego wyboru. Wszystko było super, miałem podane pod pysk, o nic nie musiałem się martwić, jak wracałem po parunastu godzinach. No i fajnie. Akceptowałbym taki model rodziny. Stać mnie na niego od dłuższego czasu. Moja żona nie musi pracować. Ale mam jej zabronić rozwijania własnej kariery? W imię czego? Własnej frustracji? Bo ja tak chcę? Bo ona nie ma prawa do czerpania zadowolenia z pracy, którą bardzo lubi i ją tam lubią? Wiele lat na nią poświęciła. I zawsze jej kibicowałem. Jak i każdej ambitnej jednostce, która chce wyjść poza statystyczną średnią. I się realizować. No i sobie jeździ od miesiąca z hakiem do pracy, a ja dalej siedzę w domu, bo nie widzę sensu ściągać chłopaków ze zdalnej pracy, jak wszystko działa jak należy. I ja robię ostatnio za domowego koguta :) I nie narzekam.

 

42 minuty temu, absolutarianin napisał:

Co do dochodu pasywnego i niezależności - ja miałem na myśli długotrwały horyzont czasowy, paru dekad, czyli stabilne procesy. Kiedy rozsypią się kartonowe kawalerki kolegi archa wtedy następuje ten czas i weryfikacja tej 'niezależności'. Najcześciej widać to po kondycji rodów, czy większych rodzin, w których się reprodukują wartości i rodzina się rozrasta. Wtedy dopiero można mówić o niezależności, a nie że przez 10 lat nie musiałeś iść do pracy, to jesteś niezależny finansowo. Procesy, które zmiatają takich cwaniaków i zaklinaczy, choroby, wojny, starzejące się budynki, zwykle przetaczają się co 30-50 lat i wiążą się z przewalaniem się cyklów koniunkturalnych, wtedy dopiero widać, kto pływał bez gaci.

I znów to samo, Grafowe, toksyczne jojczenie i widmo zagłady. Podstawową zasadą jest dywersyfikacja inwestycji, jak chociażby giełdowe niewkładanie wszystkich jajek w jeden koszyk. To się tyczy każdej sfery aktywów, które posiadasz. Oczywiście, zawsze można się pomylić. Ale nie myli się tylko ten, który nic nie robi. I dziękuję za komplement, vide TVN : ). Ideologicznie mi zupełnie obcy, ale poukładaniem realizacyjnym, procedurami, procesami - światowa półka. Widziałem z bliska.

 

I tak Ci życzę powodzenia i realizacji na gruncie 40 - 25 i spełnienia tego planu z pełnym sukcesem. Ja lubię, jak ludziom się udaje i są zadowoleni. :) Tylko pamiętaj, 1,2k Euro na to nie wystarczy.

 

@SzatanKrieger, ale dlaczego miałaby to osiągnąć do wieku 28 lat? Bo zmienia się potem w jednostkę bezwartościową, zmurszałe próchno? Co to za wiek, poza tym. Życie się jej kończy? Nawet się nie zaczyna.

 

Edytowane przez Obliteraror
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@sol w pełni popieram co napisałaś. To też miałam na myśli poprzez łączenie 'prawd'- tej biologicznej jako (dobrej, skupionej na dziecku) matki oraz tej indywidualnej jako rozwijającej się jednostki, niekoniecznie w wielkiej karierze, ale po prostu czymś swoim, kompletnie jednostkowym i definijącym oddzialnego człowieka. 

 

Samodzielna pasja matki nie jest priorytetem dla rodziny w sensie dosłownym, ale daje jej, czyli opiekuńczej podstawie familii, poczucie jakiegoś szczęścia, a to bezsprzecznie wpływa na dobro ogółu. Nie wyborażam sobie w pełni rezygnować 'z siebie' dla rodziny, chyba wybrałabym ascezę i samotność w piachu i inskrypcjach. Na szczęście większość 'ogarniętych mężczyzn' szanuje ten aspekt życia swoich kobiet jako nie tylko matek i partnerek. 

Edytowane przez Hatmehit
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolego @SzatanKrieger choćbyś napisał 1000 takich gorących postów to nie przeważysz 1.000.000 sygnałów z wszystkich innych mediów skierowanych do pań, że 'mają mieć karierę, studia i być niezależnymi'. Tak działa propaganda, wojna informacyjna, ideological subversion.

 

Popatrz, jesteśmy na mizoginistycznym forum, a nawet tu tylko dwie panie przyznały rację, że to sfrajerowanie kobiety jest, kazać jej biegać za czymś poza i dbać o domowe ognisko. Ograbienie jej z zasobów i jeszcze możliwości.

 

Koleżanka @sol przyznała, że poświęcenie dzieciom czasu, gdy są najmłodsze jest bardzo ważne, ale chce mieć samorozwój, uczyć się, poznawać świat. To samo zresztą przyznała koleżanka @Hatmehit w innym wątku.

 

Ale czym jest w takim razie ten samorozwój? Bo przecież oczywiste jest to, że jesteśmy na tym świecie po to, by się rozwijąć i go poznawać, smakować, a nie sprzedawać swoje życie godzina po godzinie, dzień po dniu do jakiś wyzyskiwaczy za wynagroszenie, niezależnie, czy to jest mąż, szef, korporacja czy rząd, prawda?

 

Co ci jest potrzebne do rozwoju? Otóż w dobie kowidozy, gdzie zajęcia na uczelniach odbywają się on-line, twierdzę, że potrzebna ci jest tylko motywacja, komputer z internetem i ewentualnie kilka €, by wyskoczyć do najbliżego marketu po parę fantów, czy odebrać paczkę od kuriera. Możesz nawet w piżamie siedzieć na swoim tarasie, czy kanapie. W najgorszym razie, dla wąskiego grona zawodów, wizyta we własnym gabinecie, oddalonym o 10 km od tegoż tarasu, trzy razy w tygodniu.

 

Ale propaganda mówi coś innego, że oto masz na obcasie i w eleganckiej garsonce, czy żakiecie stać ze skoroszytem  w klimatyzowanej salce, albo w jakieś galerii handlowej i pierdolić z jakimiś kretynami nt. projektu, który cwaniak siedzący w piżamie na tarasie, tylko że na Ibizie lub Malediwach, skreśli jednym kliknięciem myszki ze swojego excela. Tak wygląda dziś większość gównopracy, którą kobiety uważają za rozwój.   

 

Ja to wiem, bo pracowałem w wielu korpo z różnych krajów i widziałem, co za ludzie tam siedzieli. Dzisiaj jestem na tym tarasie, mam otwarty komputer, bawię się z kotem, piję koktajl, patrzę na Korsykę w oddali. Mógłbym równie dobrze się bawić z dzieckiem, czy dziećmi. I miałyby wspaniałe dzieciństwo, bo ja musiałem z moimi rodzicami jechać pociągiem 60 km, by pobyć trochę w ogrodzie i na świeżym powietrzu. Udoskonaliłem ten stan. Teraz mógłbym z nimi równie dobrze pójść nad rzekę za zakręt, zjechać w 20 min na plażę, pójść w góry, lub odwiedzić znajomego z pięciu różnych nacji do wyboru. Bo co jakiś czas do naszej doliny przyjeżdża rodzina, czy para i oni doskonale wiedzą, po co tu przyjechali. Ostatnio byłem na obiadku u rodziny, która przeprowadziła się tu z peryferii Monte Carlo, by móc normalnie żyć. Pan jest oryginalnie z francuskiej wyspy na Oceanie Indyjskim. Ilu ludzi z tego forum to może? A przecież nie potrzeba do tego wiele pieniędzy. Tu, na tej wiosce, nie potrzeba. Potrzebna jest tylko świadomość, lub trochę pokory, by nie wyciągnąć przedwcześnie pochopnych wniosków.

 

To słyszę drwiny, siedzi w lesie, na zapyziałej wiosce, nie ma perspektyw rozwoju, lamentują kobiety! Oczywiście oczadziałe propagandą. Dla nich rozwój to jest ten meeting w żakiecie. Smutne, pokazuje ich ograniczenie umysłowe. Również dlatego, że wiele z nich to hipokrytki, które pod pozorem rozwoju szukają innych gałęzi, bo nawet często nie lepszych. Lub zwykłych bolców dla rozrywki. Jeszcze bardziej żałosne. I ja już nauczyłem się je rozpoznawać. Dlatego takim paniom dziękuję.

 

 

Edytowane przez absolutarianin
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, absolutarianin napisał:

Ale czym jest w takim razie ten samorozwój? Bo przecież oczywiste jest to, że jesteśmy na tym świecie po to, by się rozwijąć i go poznawać, smakować, a nie sprzedawać swoje życie godzina po godzinie, dzień po dniu do jakiś wyzyskiwaczy za wynagroszenie, niezależnie, czy to jest mąż, szef, korporacja czy rząd, prawda?

Tak, dokładnie. Dlatego ja osobiście nie widzę sprzedania małego dziecka na 8-10 godzin przypadkowej osobie żeby w przypadkowej pracy robić przypadkowe rzeczy. Jednak nie zawsze to możliwe. Trzeba tak wykombinować w życiu żeby jednak tego uniknąć. Ale nie tylko poprzez szukania ogarniętego faceta, tylko też u siebie.

 

Jeśli chodzi o samorozwój widzę to jako samorealizację. Doszłam do takiego momentu w życiu, że jestem bardzo pewna swoich kilku talentów i czuję ogromną potrzebę „urodzenia tych dzieci z pompą”. Po prostu. Nie chcę się rozpisywać tutaj, ale po prostu odczuwam to jako cel życia. I nie ma to za wiele wspólnego z „karierą”.  

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, absolutarianin napisał:

To słyszę drwiny, siedzi w lesie, na zapyziałej wiosce, nie ma perspektyw rozwoju, lamentują kobiety! Oczywiście oczadziałe propagandą.

Wiesz co jest najgorsze?

Że dla kobiety z forum, możesz być zapyziałem cepem, któremu nie wyszło i biadoli i męczy bułę na forum i klepi trzy po trzy. Ale ja im jestem straszy i im bardziej odkręcam programowanie i otwieram samego siebie to widzę, że ja tak mało rzeczy faktycznie potrzebuję - to po prostu szok. Przykładowo moi rodzicie nie dawno jechali nad morze i ile gówien ze sobą wzięli, na te kilka raptem dni, to tyle to ja bym wziął jakbym jechał do Kopenhagi na miesiąc, zresztą co ja mówię o połowę i tak bym pewno wziął mniej.

 

To co piszesz bardzo przypomina mi filmik, który oglądałem już dosyć dawno temu, który nazywa się "Tomek z lasu":

 

Tylko nie wiem czy w tym filmiku opowiadał o tym co piszesz @absolutarianin czy w innym, on tez wspominał o tym, że tam gdzie mieszka to dzieciaki mają kontakt z 5 językami itd i świetnie sobie żyją. 

 

 

to chyba był ten filmik, gdzie opowiadał o swoim życiu

:

 

 

Edytowane przez SzatanKrieger
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.